Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#51 2016-10-05 16:49:18

 Mortiush

Dezerter

Miano: Onufry
Rasa: Człowiek
Wiek: 24

Re: Karczma „Rajza”

'Miły, usłużny człowiek'- pomyślał Onufry uśmiechając się-'Albo też typowy karczmarz'. Dobra odmiana od tej parszywej kompanii, z którą przyszło im podróżować z domu.A tak się dobrze zapowiadało... To nieciekawe wspomnienie przerwał miły dla oka widok misy wypełnionej czymś... co ładnie pachnie. Ucieszył go głód opowieści widoczny u tego człowieka. Pogrzebał w talerzu, zjadł kilka kęsów, udając spokojnego, żeby zaraz wybuchnąć:

-Wyśmienite! Niebo w gębie gospodarzu!-krzyknął nagle podrywając się z krzesła i ruszając na karczmarza chcąc poklepać go przyjacielsko po plecach. Po tym podszedł do swoich toreb, pogrzebał wydobywając napoczętą butelczynę wina z rodzinnych stron i wręczył gospodarzowi-Usiądź no z nami i się napijmy. A na początek znajomości proponuję zabawę. Łyknij no z butelczyny i zgaduj zgadula- z jak daleka przybyliśmy tu specjalnie coby się pod Rajzą posilić, hę?

Nadrobił stracony czas na posiłek wiosłując łyżką tak, że zaraz ktoś mógł pomyśleć, że odpowiedzią na jego zagadkę są wyspy Skellige. Przetarł szybko ociekający sos i zwrócił się do wieśniaków:

-Panowie takoż niech się zbliżą. Stół podsuńcie i razem się napijmy. Zaraz powiem wam, co w świecie słychać, a Wy mnie w zamian uraczycie opowieścią z rodzinnych stron. Czarnych czy wiewiórek się nie lękajcie, póki Gwido z nami siedzi. Gdybyście w lesie go obaczyli, powiedzielibyście 'Toć to niedźwiedź kroczy'. Tak właśnie nieludzie myślały na drzewa zmykając. Śmieszny widok krasnolud na drzewie, zamiast pod drzewem.-tu zaśmiał się i zrobił chwilę przerwy na kilka kęsów-A czarni? Ci to jak usłyszeli, że jedziemy to jeszcze nam trakty pozamiatali!

Odczekał chwilę pozwalając, żeby słuchacze zastanowili się, co za pokręt z nimi siedzi, po czym wznowił monolog:
-A teraz tak na serio.-spojrzał na każdego z osobna z poważną miną-nic ciekawego. Bród, smród i ubóstwo. Dosłownie. No i może jeszcze trochę trupów się wala. Nie wiadomo którędy iść, coby cmentarza nie zaliczyć. A ścierwojadów całe mnóstwo. Na szczęście mieliśmy tak paskudną kompanię, że głodna strzyga pogardziłaby naszym towarzystwem. No ale się rozgadałem i zaraz zdradzę odpowiedź na zagadkę, choć i tak pewnie w mig zgadniecie.
Zakończył zadowolony i wrócił do michy, żeby znów zimnego nie jeść.

Ostatnio edytowany przez Mortiush (2016-10-05 22:50:30)


Karta Postaci  | Monety:100 koron novigradzkich

Offline

 

#52 2016-10-08 00:20:44

 eMka

Dezerter

Miano: Gwido du Paix
Rasa: Człowiek
Wiek: 25 lat

Re: Karczma „Rajza”

"Jedyna dobra dusza, co to przy boku mi została" - słowa karczmarza zapadły Gwido w pamięć. 'Pewnikiem miał Otto żonę, a może nawet kilka?' - dumał przez chwilę. Był ciekaw co się stało z jego rodziną. Nie miał jednak od razu śmiałości ciągnąć starego za język. Postanowił więc przeczekać i samemu troszkę powęszyć. A może będzie miał okazję już wkrótce poznać córę i stać się powiernikiem jej sekretów?

Póki co Gwido skupił swą uwagę na aromatycznym gulaszu. Już sam zapach doprowadził go do szaleństwa. Nie wyraził jednak swego zachwytu od razu, żeby potrzymać karczmarza jeszcze chwilę w  niepewności. Chciał też ukryć zainteresowanie młodą kucharką. Wiedział doskonale, że Onufry wykorzysta jego słabość do kobiet i jak zawsze zagra mu na nosie czarując ją swymi bajkami.

Pałaszowanie smakowitej strawy nie przeszkodziło mu w byciu czujnym. Gwido niby zajęty posiłkiem nadal bacznie obserwował przebywających w Rajzie. Miał cichą nadzieję, że ostatnie przygody nauczyły czegoś jego głupkowatego brata. Przez dłuższą chwilę nie włączał się do rozmowy. Słuchał uważnie i liczył, że Onufry nie wygada wszystkiego od razu.

Dopiero po dłuższej chwili pokusił się o komentarz do słów jednego z kozojedów: - A gdzie teraz jest bezpiecznie, bracie? Wszędzie się coś dzieje. Każdy ma swoich wrogów.

Ostatnio edytowany przez eMka (2016-10-08 00:25:08)


Karta Postaci  | Monety:100 koron novigradzkich

Offline

 

#53 2016-10-16 02:47:14

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Zarówno gospodarz, jak i pozostali biesiadujący, skorzystali z zaproszenia i powoli, ostrożnie, dosunęli swoją ławę. Do stołu przybyli nie bez niczego, bo z napoczętym gąsiorkiem wódki. Jeden z mężczyzn w kożuchu, ten o aparycji podobnej do niedźwiedzia, zmierzył Gwido wcale odważnym wzrokiem, długim, acz niewyzywającym. Drugi, nieco mniejszy, ale nadal barczysty, o sękatych łapach, omal odruchowo nie polał gorzałą po stole, nie bacząc na to, że przybysze raczą się już piwem.

— Z Hołopola żeście? — zapytał ten niedźwiedziowaty, krzywiąc gębę od przytłaczającej niepewności.
— Hołopole na północy. Waści z północy przybyć nie mogli, musem z południa — odparł Otto z mądrą miną.
— Zaraza, psia ich jucha, na zagadki się im zebrało. Hej, pany, powiadam wam — nie pokpiwujcie sobie z nas i jasełek nie odprawiajcie! Gadajcie już, coście za jedni, bo jak nie, to was za Nilfgaardczyków weźmiem. A tu, Czarnych wieszamy. Na konopnych sznurach.
— Spokojnie — odezwał się drugi z kozojedów, ten o kilka kamieni lżejszy. — Nie ma co piany burzyć. Waści nas do stołu zaprosili, poczęstunkiem uraczyli. Nie lza wszczynać burd i niesnasek czynić. A może Bogowie zesłali nam cnych wojów, co to o słuszną sprawę walczyć by chcieli i wspomogliby nas w tej jakże ciężkiej chwili. — Spojrzał na Gwido. — Iście, wrogów ma każdy. Takoż i my.
— Zważ na słowa, Kryspin — warknął niedźwiedziowaty, głosem ostrym niczym bicz. — Dopóki nie dowiemy się kim oni są, ani pary z ust! To mogą być ich ludzie. Widziałem, jak oni rozmawiają i współpracują z ludźmi. Trzeba się strzec.     

Na te słowa Otto spojrzał pobożnie w powałę i bezgłośnie wypowiedział kilka słów.

Offline

 

#54 2016-10-16 12:46:17

 Mortiush

Dezerter

Miano: Onufry
Rasa: Człowiek
Wiek: 24

Re: Karczma „Rajza”

Onufry dokończył spokojnie posiłek delektując się najpierw zabawną niepewnością przy rozpatrywaniu odpowiedzi na jego zagadkę, tak przecież prostą. Przecież każdy wie, że Toussaint to kraina winem płynąca! A on im wino pod nos podstawił!Rozbawienie przerodziło się w zaciekawienie, kiedy nowi znajomi zaczęli rozmawiać o widocznie lokalnych problemach. Sami siebie nakręcali do dalszych zwierzeń, grzecznie więc nie przeszkadzał. Kiedy skończyli i nastała chwila ciszy stwierdził, że znów czas na niego. A mógłby Gwido czasami pogadać z ludźmi. Mama zawsze mówiła, że Gwido jest bardzo inteligentny i da sobie radę w życiu. Szkoda tylko, że kiedy pojawiały się problemy z ludźmi, to Onufry zawsze musiał ratować brata, bo ten jakby kołek miał w gębie. Spojrzał na gospodarza kiwając z uznaniem, coby połechtać jego próżność:

-Od razu widać, że waść światowy człek! Z południa! Ale nie od czarnych. Jest jedno miejsce, którego czarni się boją! Piękna malownicza kraina w górach miodem i winem płynąca! Swoją drogą zapraszamy, zapytajcie o nas jak tylko zawitacie to zaraz ktoś skieruje was w dobrym kierunku.-tu popił piwa, bo znów entuzjazm za bardzo go ponosił.-Panowie, opowiem wam historię, jak to kiedyś czarnych z bratem pogoniliśmy. Akuratnie patrolowaliśmy pogranicze, patrzymy, a tu w wąwozie idzie sobie kilkunastu czarnych. Chichoczą jak przekupki, słyszę najpierw i mówię do Gwido 'Ty, baby jakieś idą!' wyjeżdżamy  na taras z górskiej ścieżki, i okazuje się, że te baby to czarni. Cudem powstrzymałem tego byka, bo już do szarży się składał. 'Fortelem ich trzeba!'- mówię. Toż to nie ich teren! Zsiedliśmy z koni, kamień w łapę i sru! W łeb takiego syna! Zadzwoniło mu po hełmie, w uszach dzwon, a wszyscy zdębieli. Nagle stoją czarni i trzęsą portkami! No to wtedy drugi kamień. I następny, i jeszcze jeden. Widać zwątpienie na ich tępych mordach, to mówię bratu 'rzucaj dalej', a ja tymczasem na konia, drugiego  za wodze za sobą i galop w tę i z powrotem po górskiej ścieżce. Jak panowie byliście w górach to pewno wiecie, jaki efekt w wąwozie wywrze para galopujących koni. Słyszę wtedy z dołu krzyki 'Odwrót! Wróg nadciąga! Siła ich!'. A zaraz już jedynie oddalający się stukot końskich kopyt. Tak witamy psich synów w Toussaint!

Kończąc opowieść Onufry stał już  i ostatnie słowa zaakcentował uderzeniem pięścią w stół. Tak wczuł się w opowiadaną historię, że prawie sam uwierzył w prawdziwość swych słów. Spojrzał na słuchaczy oczekując po nich co najmniej aprobaty, a spodziewając się niejakiego zdumienia i następnej kolejki na ich koszt, bo po nawilżeniu ust okazało się, że w kuflu widać już dno. Nie naciskał na nich, ale był pewien, że przekona ich do siebie i sami zwierzą się im ze swoich problemów. Nie żeby chciał je zaraz rozwiązywać, ale wrodzona ciekawość brała górę. Po prostu chciałby wiedzieć wszystko o wszystkich, a to zapowiadało się na ciekawy kawałek opowieści regionalnych.

Ostatnio edytowany przez Mortiush (2016-10-16 12:46:29)


Karta Postaci  | Monety:100 koron novigradzkich

Offline

 

#55 2016-11-19 01:36:35

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Na historię Onufrego o Czarnych, mężczyźni przy stole równocześnie wybuchli rubasznym i szczerym śmiechem. Uderzając co i rusz kułakami o blat stołu, wyrażali w ten sposób swoją głośną aprobatę. Najbardziej żywiołowo zareagował niedźwiedziwaty, rozbijając sobie o czerep gliniany kubek.
— Ha! Wiedział żem, że Pany ichnie, to zacne chłopy. Czarnych, kurwich synów pogonili! To, moiściewy, jeżeli nie banialuki, coś, co w naszej wsi najmilej się słucha. A jakże, człek siedzi w tej wsi, nie wie co się w bożym świecie dzieje! A tu proszę, jakoweś Tusssą gdzieś na południu ma swe miejsce i leją tam czarnych po mordach!

Otto spojrzał z niemą dezaprobatą na szczątki kufla, ale widać nie miał chęci rościć kłótni, bo zaraz też śmiał się, a jego głos niósł się aż pod strzechę gospody.
— A zatem, na nasze koszty, jeszcze po kolejce będziecie pany mieli.
— Hejże, skoro to są tacy zacni kawalerowie, to może warto ich wtajemniczyć w nasze sekrecyja?
— Ah, jużci, jużci — odparł mniejszy kozojed. — Ledwie cię historyjką uraczono, a ty już paplać dziobem chcesz. Hej, pany, nie zrozumcie mnie źle, ja wam dyshonoru nie czynię, bo wierzę, żeście mężni i w bitce prężni. Rozchodzi się mi jeno o to, że potrzebujem jakiegoś dowodu na to, co opowiadacie.

Offline

 

#56 2016-11-21 21:09:27

 eMka

Dezerter

Miano: Gwido du Paix
Rasa: Człowiek
Wiek: 25 lat

Re: Karczma „Rajza”

Gwido skończywszy strawę i wychyliwszy kufel piwa nie miał zamiaru tego wieczora dużo pić. Chciał się bacznie przyjrzeć karczmarzowi, ale przede wszystkim przypilnować brata. Miał dość prostowania jego wybryków. Był zmęczony ponoszeniem odpowiedzialności za niewyparzony język Onufrego. Sącząc hojnie laną gorzałkę przysłuchiwał się rozmowom, czasami wtrącając coś od siebie. Bawiła go niepewność miejscowych, ale czekał też na Onufrego. Widział, że młody dopiero zaczyna swoje bajdurzenie, dlatego też  wolał być oszczędny w słowach.

'Co te kozejeby takie w gorącej wodzie kąpane?' - myślał Gwido - 'Spieszy im się dokądś? Ciekawe po co im takie wieści? A grozić to se mogą. Póki tu siedzę, ja i mój brat jesteśmy bezpieczni. Jak zaczną podskakiwać, to będę myślał czy to pięścią, czy potęgą umysłu załatwić.'.

- Imaginuj sobie waść, że chętnie w ciężkiej chwili swojego wsparcia na tyle, na ile będę w stanie, udzielę. Chyba, że pilniejsze interesa mnie wezwą - zwrócił się do lżejszego kozojeda chyląc uprzejmie czoła.

'Czego ten warchoł tak się pieni? Co za tajemnice skrywa ta dwójka? Trzeba mieć się na baczności, tylko jak to dać do zrozumienia temu pijanicy? Poczekamy, zobaczymy. - zastanawiał się starszy z braci.

Nie spodziewał się jednak, że ten kretyn wymyśli taką bujdę. Trzeba być skończonym idiotą, żeby takie bajki opowiadać. 'Ile jeszcze będę się wstydził za niego? Fakt, ma fantazję dzięki której pijemy za czyjś pieniądz, ale trzeba mieć jeszcze swoją godność i pamiętać o nazwisku.' - myślał zaskoczony.

-To czego waść żeś na nas nastawał, a? - zapytał Niedźwiedzia widząc rozbity na łbie kufel - Takich przypadków ci u nas nie brak. Toż to każdy potrafi Czarnych w pole wyprowadzić. - Gwido nie widział w historyjce brata nic nadzwyczajnego.

Dalszej wymiany myśli słuchał analizując zachowanie miejscowych kozojedów, nie bacząc na ich słowa. Szczególną uwagę jednak zwrócił na powstrzymywaną wylewność biesiadników.

-To po co waść żądasz dowodów? Za pazuchą mamy serca i zęby Czarnych targać? - oburzył się Gwido zacierając pięści i spozierając z potrzebą aprobaty na małego Onufrego. Choć i tak w głębi serca wiedział, że ten szykuje kolejny fortel.

Ostatnio edytowany przez eMka (2016-11-21 21:10:02)


Karta Postaci  | Monety:100 koron novigradzkich

Offline

 

#57 2016-11-21 22:09:15

 Mortiush

Dezerter

Miano: Onufry
Rasa: Człowiek
Wiek: 24

Re: Karczma „Rajza”

Cała ta sytuacja bardzo odpowiadała małemu rycerzowi. Czuł się panem sytuacji.  Właśnie tak się czuje ryba w wodzie.  Z zaciekawieniem słuchał jak jego brat wtrącił się w dyskusję. Musiała go bardzo wciągnąć, bo zazwyczaj nie nadąża za takim tempem rozmów. Usatysfakcjonowany przyjął kolejkę od gości traktując to jako małe trofeum. W monologu brata bawiły go długie przerwy, kiedy widać było jak intensywnie zastanawia się nad następnym słowem. Kiedy zauważył, że Gwido skończył przetrzymał go chwilę z głupkowatym uśmiechem na twarzy.

-Widzicie Panowie!- ryknął znienacka-Kiedyś chciał zbierać serca poległych wrogów ten byk. Naczytał się opowieści o rycerzach i innych bohaterach i też chciał być taki. Na szczęście dał sobie przetłumaczyć, że zaraz śmierdzieć spod pachy mu zacznie jak strzydze z mordy. No ale cóż, dowodów wam mało, niedowiarki jedne. Dawno nie spotkałem ludzi tak małej wiary. Ale widzę, że czarni nieźle wam tu za dupy zaleźć musieli, skoro tak nie ufacie przyjezdnym.

Tu Onufry zrobił małą pauzę dla zwilżenia ust, bo już  czuł, że zaraz nie będzie czasu na takie niuanse. Spojrzał po zgromadzonych, uśmiechając się do każdego.

- To na początek toast! Na pohybel czarnym!!-Wstał unosząc kufel. Po spełnieniu toastu, biorąc niewielki łyk, pozwalając nowym znajomym rozochocić się nieco bardziej. Siadając kontynuował opowieść.-To posłuchajcie tego. Jak to was nie przekona to ja nie wiem coście za jedni, istne dzieci Niemotha, boga niewiary! . Spaliśmy sobie w wykrocie, zmęczeni jak psy po pościgu, kiedy to nas wiewióry goniły. Na szczęście większość to krasnale były, a oni z ich krótkimi kopytami to wiadomo jak w pościgu się sprawdzają. Schowaliśmy się i jakoś przeczekaliśmy. Budzimy się z końskimi łbami nad sobą, a za końskimi łbami nagle widać patrol tych buraków na czarno. Tacy rozbawieni byli, że zaraz "Wstawać! Ruszać się!". Od razu widać,  że to kmioty jakieś, stanu rycerskiego nie szanują! Ja tu już myślę, jak tu się z tego kotła wyrwać, żeby nam jeszcze kiełbasy na drogę dali, kiedy brat mój nic nie myśląc z gołymi rękoma się na nich rzuca! Jak z impetem wpadł na pierwszego śmiałego, który koniem nań napierał to obalił go razem z chabetą! Niewiele myśląc skoczyłem do moich rzeczy szukając kuszy, co to ją ukrytą miałem i bach! szybciutko namierzyłem dowódce i w czerep mu wsadziłem! Tymczasem Gwido dwóch kolejnych zdążył zadziwić i trzeciego z konia ściągnąć. But na nim trzyma i z kolejnym się szarpie! Wiecie panowie, że kusza czasu wymaga. Moja tu wina, że szybciej ładować nie mogłem, ale nie uchroniłem brata przed problemami na następne dwa tygodnie. Pół sekundy się spóźniłem, jak czarny bełt w dupę wpakował mojemu biednemu braciszkowi! Szczęście mieliśmy, że akurat koń temu szarpnął, bo z takiej odległości spudłować to nie lada matołem trzeba być.

Onufry wstał, dając ręką znak, żeby poczekali na niego. Podszedł do swoich tobołów i zaczął grzebać. Wyciągnął jeden ze starych bełtów, jakich wielu przy sobie nie ma, a produkują je tylko gdzieś na południu. Podszedł do stołu kładąc bełt na nim i wrócił do opowiadania.

-Panowie tacy światowi i bywali w biciu czarnych, czy też może wieszaniu, że na pewno rozpoznają.-Przesunął bełt po stole w stronę nowych kolegów-To jest właśnie bełt z dupy! Sam go tymi rękami bratu wyciągałem! Zachowałem z sentymentu, bo go strasznie ta historia boli i jak wspominam to O! Patrzcie jak się wiercić zaczyna! Rzyć go swędzi!

Onufry roześmiał się serdecznie klepiąc brata po ramieniu. Chwilę później spojrzał na towarzyszy i nachylając się ku nim rzekł:A nie wierzycie pewnie, niedowiarki, hę?! To dalej, zróbcie miejsce! Nich się któryś na rękę z Gwido spróbuje! Który taki hardy będzie, co? To wam zaraz dostarczy niezbitych dowodów!

Ostatnio edytowany przez Mortiush (2016-11-21 22:09:46)


Karta Postaci  | Monety:100 koron novigradzkich

Offline

 

#58 2016-11-24 22:24:17

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

   — Żadne niedowiarki, jeno czasy takie nadeszły, że różniacy ludzie po wsiach się włóczą i prostych, dobrodusznych chołopiszczów lza im wykorzystywać. Tu mała wieś — kontynuował mniejszy z kozojedów — i przez to próbuje się nam wmówić rzeczy, które trudno sobie nawet wyobrazić. Bo i owszem, był tu niedawno człek, który zwał się wiedźminem. Takoż mówił: ze szkoły indora jestem, mieczem służę jako prawdziwy fechmistrz. Dacie piwa, dacie jadła, wszelakie stwory wam przepędzę. A rzeczywiście, u Chlipałów, rodziny flisaka, zalęgła się zjawa najprawdziwsza. Straszyła im w stodole, krowom z wymion mleko spijała, przed świtem znowuż znajdowali wszystkie sieci poplątane. Razu jednego, nawet im kota ta cholera zadusiła. No to Chlipała rzekł, że wiedźmina wynajmie. Z bólem serca pięćdziesiąt koron wyłożył, bo sumę tę miał przeznaczyć na studia synka, coby ten w świat poszedł, a nie w Vizimborze resztę życia spędził.
   — Niech Melitele ma tę rodzinę w opiece — jęknął Otto, znowu wlepiając oczy w powałę, jak gdyby gotów zobaczyć tam najświętszą Matkę.
   — Cichaj, nie skończyłem. Wiedźmin, psi syn, zgodził się. Przyjęli go pod dach, ugościli. Całego kuraka im opędzlował i dwa dzbany piwa wypił. Nazajutrz o samym świcie, miał bestię ubić. No i rzeczywiście, wraz z innymi, zerwał się rano. A kiedy Chlipałowie chcieli iść z nim do tej stodoły, rzekł takoż: Nie lza wam iść ze mną, bo stwór silny jest musem. Na niebezpieczeństwo mnie narazicie. Ja jednak mam sposób jak tego belzebuba odegnać. Dajcie mi dwie najtłuściejsze kury i dziewicę. Nie bójcie się przeto, ani kura, ani panna nie ucierpi. No to Chlipała wybrał dwie najdorodniejsze grzędówki, a za dziewicę własną córę podarował. Wiedźmin nakazał reszcie siedzieć w chałupie, a jak usłyszą krzyki córki, to niech nie przychodzą, a poczekają trzy kwadranse. Wówczas stwora już nie będzie. Takoż zrobili.
   — Kiedy w końcu przyszli do stodoły — przemówił niedźwiedziowaty — po wiedźminie, ani po kurach nie było śladu. Ino córka Chlipały leżała w stogu, zakrwawiona jak wieprz, ze spódnicą podciągniętą po samą szyję. Jeszcze żyła, ale drugiego dnia skonała.
   — Temu teraz nieufni jesteśmy — podsumował Otto.   
   Wkrótce zaraz kompania zdała się jednak zapomnieć o ponurej historii, bo wzniosła toasty za obite mordy Czarnych i z milczeniem przysłuchiwała się wspaniałej opowieści Onufrego. Ta wciągnęła ich na tyle, że kiedy ten wyjął bełt i położył go na stole, nie wiedzieli jak zareagować. Dopiero Otto przyjrzał się mu i z mądrą miną potaknął głową.
   — Rzeczywiście, nie siejecie banialuków, musem to nilfgaardzki bełt! Wybaczcie zatem naszą podejrzliwość. Hej, chłopy, to są prawdziwe schwały!
   Na wyzwanie Onufrego wszyscy spuścili łby.
   — Jeżeli jesteście tacy silni i odważni, a i chcecie się naszej wsi przysłużyć za odpowiednią zapłatą oczywiście, to rzeknijcie tylko. Robotę byśmy dla was mieli.

Offline

 

#59 2016-11-28 20:07:06

 Mortiush

Dezerter

Miano: Onufry
Rasa: Człowiek
Wiek: 24

Re: Karczma „Rajza”

Onufry przysłuchiwał się historii kozojedów z zaciekawieniem. 'Nareszcie i oni coś zaczęli gadać, nieufne acz zabawne kmiotki' Uradowany był faktem, że nie tylko on opowiada, bo aura tajemniczości, którą się otoczyli, choć mierni z nich bajarze i nie potrafią budować napięcia, wzbudziła jego ciekawość.

-Ano takie te wiedźminy już są. A może żaden to wiedźmin, tylko oszust jakiś co na nai... biedzie gospodarzy chciał się jeno wzbogacić. Strasznie te wojny upodliły społeczeństwo i wielu nędznych oszustów po świecie się pałęta.-skwitował krótko jakkolwiek smutną historię sąsiadów.

Pomilczał chwilę, coby dać do zrozumienia gospodarzom, że współczuje okolicznej tragedii i solidaryzuje się z nimi.

-A prostym ludziom to my i za dach i strawę chętnie byśmy pomogli!-weselej kontynuował przechodząc do sedna sprawy-Szkoda tylko, że i nasze fundusze po ciężkiej podróży znacznie nadwątlone zostały, bo w takiej sytuacji jakowymś niewielkim wspomożeniem nie pogardzimy. Tfu! szkoda mi to mówić, ale bieda nam w oczy zagląda i nawet dobrego uczynku nie można spełnić. Ale cóż, nawet najwięksi bohaterowie musieli coś jeść, bo bez tego nie byłoby tylu pięknych, bohaterskich opowieści. Mówcie tylko, co was trapi, bo choć nic nam nie straszne, to jeśli jakoweś piekielne moce wam się zalęgły, które siły nasze przerosnąć mogą, czy też nie wiemy jak walczyć z nimi, to i za kompaniją jakąś trzeba będzie się rozejrzeć, a nowi tu jesteśmy i wielu nie znamy. Ale co ja gadam... Jakbym bandy utopców się spodziewał-przerwał na chwilę śmiejąc się-A pewnie sprawa prostsza i przyziemna. Jeśli z istotami rozumnymi przyjdzie mieć sprawę to i przy gąsiorku pewnie da się problem załatwić.


Karta Postaci  | Monety:100 koron novigradzkich

Offline

 

#60 2016-12-01 03:09:09

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

   Otto z utrapieniem pokręcił głową i polał wszystkim jeszcze po piwie.
   — Kiedy właśnie my wolelibyśmy takiego utopca, niżeli problem, z którym się borykamy — rzekł. — Bo utopiec, choć groźny, to jednak zdatny do zabicia. Do tego jest to istota o umyśle niebystrym i lzą ją w sidła jakoweś zagnać. Tu zaś, rzeczywiście, o istotę rozumną się rozchodzi.
   — Nie ma co iść w pokrętny dialekt — odparł mniejszy z kozojedów, z kwaśną miną, jakby zmęczony wywodem gospodarza. — Jako, że wam w jakimś stopniu zaufaliśmy, powiemy w czym leży sekret. Otóż, podczas wojny z Nilfgaardem, w tutejszej okolicy grasowało elfie komando. Całkiem, kurwa, spore, bo było ich ze dwa tuziny. Wiewiórki, jak wiewiórki — młode, obdarte nieludzie, w większości właśnie elfie. Chociaż tak wprawdzie, co do wieku pewnym być nie mogę, bo po nich to nigdy nie wiadomo, może i po kilkaset lat mieli, kto ich tam wie. W każdym razie, moiściewy, król zarzekł się, że nam pomoże i żebyśmy się nie bali. Patrole, powiedział, wyśle i one będą co i rusz zaglądały. — Mężczyzna powziął kufel i zdrowo z niego żłopnął. — Inicjatywa to była zacna, ale, ukryć się nie da, bardzo niesensna. Patrole przychodziły raz na jakiś czas, a takiemu komandu, oh, jedna krótka chwilka, jedno mrugnięcie wystarczy, żeby najechać, gwałtu i rabanu narobić, zabrać co najlepsze i dalej! Chodu w las! Wiedzieliśmy, że w opiece Radowida leżeć nie ma co, że aby przetrwać na własną zaradność zdani jesteśmy. Notośmy, pewnego razu ugadali się z długouchymi, jako że jeden z ich zwiadów podszedł prawie pod samą chałupę sołtysa. Rzekliśmy takoż: nie najeżdżajcie, nie bijcie i nie palcie; dogadajmy się, przeto wojna jest i dodatkowo niewinnej krwi rozlewać nie lza; tedy słuchajcie — będziem was po cichu dokarmiać, mleka i miodu wozami dowozić, kuraków, jajek, gęsiego puchu i innych dobroci takoż. Większą z tego będziecie mieli pociechę, niż jednorazowo nas w pień wyciąć. No i posłuchali! Tak zaczęliśmy z nimi handlować: oni nas nie atakowali, a myśmy im dawali nasze dobra.
   — Pewnego razu jednak, z jakieś dwa miesiące później — wtrącił się Otto, nie wytrzymując dłużej w milczeniu — wysłaliśmy, tak jak zawsze, czwórkę naszych chłopów z wozem w las, w umówione miejsce. Spodziewalim się, że wszystko pójdzie tak jak za każdym razem, elfy zabiorą rzeczy z wozu, a chłopy wrócą do wsi. Nie wrócili.
   — Na wieczór poszliśmy ich szukać — warknął niedźwiedziowaty. — Znaleźliśmy ich nieopodal miejsca spotkania. Wszyscy czterej powieszeni na suchej gałęzi, bez ubrań, ni nawet onucy. Wozu nie było ani śladu. Myślimy sobie: możliwości są dwie. Albo komando się już z tych terenów wycofywało i na odchodne zabrali po raz ostatni wóz, a chłopów, którzy stawiali się, tudzież zdawali się być zbyt dużym zagrożeniem aby pozostawić ich przy życiu, powiesili. Albo oznaczało to koniec rozejmu i Scoia'teal miało wkrótce zaatakować. Zatem czekaliśmy dwa tygodnie, aż przyszła kolejna pora na wysłanie wozu z zaopatrzenie, tak jak miało to miejsce do tej pory. Skoro Wiewiórki nie zrobiły najazdu, znaczyło to, że nadal działają w dobrej wierze. No tośmy wysłali wóz. Na świętego Lebiodę, czekała nas nowa niespodzianka!
   — Na miejscu spotkania znowu były wisielce. Ale tym razem elfie! Dwóch truposzy. Znowuż powieszonych — Otto pocałował wisiorek na rzemyku, który zwisał mu z szyi. — Oh, co za okropne czasy...
   — To nie koniec. Kiedy przyszła następna kolej na wóz, wysłaliśmy znowu, ciekawi co się stanie — kontynuował mniejszy. — Jakież było nasze zdziwienie, kiedy Scoia'tael pojawili się na miejscu spotkania jakby nigdy nic, odebrali towar i poszli w swoją stronę. I tym razem wśród gałęzi było czysto od trucheł. Jednakowoż, dwa dni później, kiedy po świtaniu chłopy poszli wypasać bydło, znaleźli wśród traw dwóch nieboszczyków z naszej wsi. Patyra i Gowasza! Mieli w plecach strzały, musem elfickie.
   — Takoż do was cni panowie się zwracamy! Pomóżcie nam tę zagadkę rozwiązać. Ni cholery nie wiemy, co nas czeka. Czy zaraz komando wtratuje tu konno, czy może w nocy nas zarżną, albo dalej żyć w zgodzie będą. Prosimy, rozwiążcie ten ciążący nam problem, a my wam ni strawą ni dachem nad głową nie pożałujemy.         

Offline

 

#61 2016-12-22 19:42:54

 Mortiush

Dezerter

Miano: Onufry
Rasa: Człowiek
Wiek: 24

Re: Karczma „Rajza”

Onufry z zaciekawieniem słuchał, bo w końcu i gospodarze uraczyli ich jakąś opowieścią. Trochę pokrętna i mało zrozumiała, ale tak to już jest kiedy miast dobrej opowieści, serwuje się gościom historyjkę o problemach swoich i sąsiadów. Jednakowoż, dobre serce mając, acz nie nazbyt waleczne, pomóc postanowił cny rycerz biednym kmiotkom. Tak się zamyślił, że dłuższą chwilę milczał rozmyślając nad przedstawioną sprawą, póki nie zauważył coraz to bardziej natarczywego spojrzenia gospodarzy.

-Dajcie no piwa panowie-rzekł sięgając po kufel-Takem się zamyślił, że aż wyschłem cały jak mi się mózgownica grzać zaczęła od rozmyślań.Tak już mam, że problemy od ręki chętnie bym rozwiązał. Jednak miarkuję, że to nie z tych problemów, co jedną myślą i słowem rozwiązać idzie. Zastanawiam się i zastanawiam, a wydaje mi się, że to nie wiewióry za sprawą muszą stać. Nie lubię psich synów, ale nawet oni mają na tyle oleju w głowie, coby żywiciela w rękę nie gryźć. Wydaje mi się, że jakaś banda w okolicy się zalęgła i postanowiła niskim kosztem nażreć się i wzbogacić. Nie słyszał ktoś, nie widział czegoś niepokojącego? Nie kręciły się tu żadne kupy zbrojne? Nie interesował się nikt wami i waszym handlem? A jeśli mam rację, to jakiś fortel trzeba będzie obmyślić ciekawy, bo gdy wrogów kupa to i Gwido dupa! o! Ale to potrzebujemy lepszego rozpoznania, bo nie wiadomo gdzie, ilu i kto...

W tym momencie Onufry spojrzał zaskoczony po zgromadzonych, gdyż uświadomił sobie, że od kwestii wypowiadanej do gospodarzy przeszedł do głośnych rozmyślań i zaczął wyrzucać z siebie myśli szybciej niż sam mógłby nadążyć ze słuchaniem.

-Przepraszam Panowie, tak głośno sobie myślę. Chcieliście chyba coś powiedzieć?


Karta Postaci  | Monety:100 koron novigradzkich

Offline

 

#62 2017-02-23 17:25:01

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

   — Ano, tak po prawdzie to i nic nie wiadomo. Może i faktycznie w lesie jaka nowa banda się zalęgła, ale myśmy niczego nie słyszeli. Ostatnio to już wcale, ledwo nosy wyściubiamy poza drzwia, bo to strach, by kto ich nie ukrócił. — Mniejszy kozojed rzępnął ostro ze szklanicy. — Jednakowoż, mało to prawdopodobne, azaliż gdyby taka nowa banda grasowała, to wprzódy by na nas najechali, by grabież i gwałt czynić. A tu nic, poza tym, że kilka wisielców w lesie i dwóch porządnych chłopów w polu, od elfich strzał położonych.
   Niedźwiedziowaty, zapatrzony w blat stołu, pokręcił apatycznie głową.
   — Musicie pany jakiś wywiad uczynić i sprawę nam pomóc rozwiązać, bo inaczej nigdy nie dowiemy się co, kto, gdzie i jak, póty sami z poderżniętym gardłem nie pośniem. Zgódźcie się, a i kilku chłopaków Wam użyczym, a i ugościm jak trza, tak jak obiecano. Do Radowida strach nam się zgłaszać o pomoc, bo jak królewicz dowie się, żeśmy wiewiórki dokarmiali to my sami zawiśniemy, albo okrakiem na palach nas pousadza.
   Milczący od jakiegoś czasu Otto wstał i rozejrzał się dokoła, jakby dopiero wszedł do karczmy.
   — Nie trzeba wam czego jeszcze, czci panowie? Może gulaszu jeszcze?


Przepraszam, że aż taki poślizg, ale z ręką na sercu przyznaję się, że dopadła mnie kompletna niemoc twórcza. Mam nadzieję, że nie zraziliście się i pojawi się Wasz odpis!

Offline

 

#63 2017-08-27 22:41:55

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Karczma „Rajza”

Wlazł. Najsampierw jednak, nim jeszcze pierwsza stopa przekroczyła próg przybytku, wojak przytupnął kilka razy buciorami i uderzył nogą o nogę, coby wyzbyć się z grubsza brudu zalegającego na jego popierdalaczach. W końcu, poniekąd, przychodził tutaj po prośbie, zatem nie będzie w złym guście zachować się kulturnie.

Salę przemierzył raźnym krokiem, rzucając spojrzenia na lewo i prawo. Chłopów w nadmiarze nie spodziewał się uświadczyć tą porą, może ewentualnie jakiś dziadów starych.
- Witajcie. - Rzekł z werwą do osoby za szynkwasem, lub krzyknął tak, gdy nikogo nie uświadczył i trza było poinformować o swoim przybyciu.
- Zacny przybytek, nie kłamali nas po drogach ludziska. Czysto, kolorowo, ładnie, bardzo ładnie. - Skomplementował. Dał odpowiedzieć, ciekaw jak tutaj z obsługą stoją sprawy. Czy to chamy, czy grzeczne ludzie?
- Piwa nam trzeba, dzban. I rozmowy z kimś we sprawach wsi obeznanego, coby się dopytać, czy uczciwy wojak znajdzie tutaj grosz za swe talenta. - Pokazał mieszek, coby nikt nie myślał, że to taki gbur wielki, że popije, pożre, a jak płacić mu przykażą, to chuja wystawi i z dzidą każe rozmawiać. A pewnikiem i na takich nicponi tutaj mieli sposoby swoje...


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#64 2017-08-28 15:18:22

Geriath

Dziecko Niespodzianka

Miano: Hurn Vinden
Rasa: Terminator T-800 Model 101.
Wiek: 35

Re: Karczma „Rajza”

Wlazł przed swoim kompanem, wymijając go przed drzwiami. Buciorów czyścić nie musiał, bo nie wchodził w każdą błotnistą kałużę jak jego tupiący na progu kompan. Wszedł, zrobił krok w bok aby zrobić miejsce dla Rysława, który właśnie skończył tańczyć, i rozejrzał się po karczmie.

Hm. Karczma jak karczma. Grunt że jeden ze stolików w rogu nie był jeszcze zajęty. Klepnął kompana po ramieniu, i wskazał kciukiem gdzie będzie siedział. Usiadł na stołku najbardziej w rogu, i zdjął hełmokapelusz z głowy. Cholera, ciepło tu. Zdjął też płaszcz, wełna chroniła przed wiatrem, ale w zaduchu jaki toczył to pomieszczenie, przyprawiała go o nadmierną potliwość. Tarczę oparł o ścianę, tak żeby móc w każdej chwili ją chwycić, poluzował pas z mieczem.

Nieraz zdarzało mu się, kiedy jeszcze pracował sam, napotkać jakiegoś półpijanego miejscowego osiłka, który chciał pokazać że jest tu samcem alfa. Okucie tarczy całujące nos takiego człowieka i syk żelaza wyciąganego z pochwy zazwyczaj ostudzało szybciej, niż walka na pięści. Rozglądając się po karczmie, w końcu zwrócił oczy na towarzysza, gdyż zdawało mu się że usłyszał coś o piwie.

Ostatnio edytowany przez Geriath (2017-08-28 15:19:15)


Na jesień też wszystko się pierdoli. W sumie to zawsze wszystko się pierdoli. Ot, pierwsze prawo uniwersum.

Karta Postaci  | Monety: 50 denarów.

Offline

 

#65 2017-08-28 21:58:52

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Chłopów faktycznie nie było tu w nadmiarze. Paru lokalnych gorzałkosiów sprawiających wrażenie, że właśnie oderwano ich od pługa. Siedzieli z boku, wszyscy przy jednym blacie, stołek w stołek i ramię w ramię, debatując zapamiętale półgłosem i w wielkiej konspiracji, jak gdyby omawiali ostatnie królewskie obrady lub nową teorię zrodzoną w Oxenfurcie. Na widok dwóch wstępujących do karczmy zbrojnych jejmościów wraz umilkli, pochylając zarośnięte łby tak nisko, że końce nosów niemal zanurzały im się w piwie.

Witajcie — odparł im w ciszy zmąconej wyłącznie nerwowym szuraniem stołków i łapci po klepisku, ogorzały mąż o sięgających za uszy włosach koloru słomy, urzędujący za szynkwasem. Poza nim oraz konspirującą grupką, oraz rzecz jasna nimi samymi, zdawało się nie być tu nikogo. Nie uświadczyło się nawet kota ani pół dziewki służebnej. Wysłuchawszy pochwał na temat przybytku, odpowiedział gestem szerokim i niedbałym, przypuszczalnie zachęcającym do rozgoszczenia się. Podniósłszy się powoli z miejsca, przyjął zamówienie, z nieufnym błyskiem w oku łowiąc zademonstrowaną przez wielgusa sakiewkę.

Obydwaj wojacy nie mogli oprzeć się wrażeniu, że jeśli piwo staniało tu równie mocno co gościnność, to opuszczą to miejsce na czworakach.

Przednie. Niziołkowe — oznajmił krótko ogorzały, stawiając przed przybyszami wypełnioną stągiew, z której ulało mu się nieco w drodze i dwa, wyszczerbione nieco kufle. — Tego... Długo u nas zabawita?

Offline

 

#66 2017-08-29 01:46:30

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Karczma „Rajza”

Pył co na butach osiadły, chacharze niemyty bez krztyny kulturności we sobie! Ale... w jednym to miał ten jego kapelusznik rację, bo Duży chętnie by potańcował z panienkami, napoił je, giezła pozadzierał. Aj tak, poruchałoby się! A hulanki, tańce i napitki, to jest, proszę ja was, po gwałcie najskuteczniejszy sposób, żeby unurzać bolca i odjąć babie ochoty do pierdolca.

Wiocha pełna strapień, ani chybi. Miało być zaś milej, weselej i śpiewniej - a tu się nie zanosiło, choćby i do samego wieczora kupy gości wyczekać.  Darował se, jak oberżysta czym rychlej chciał spełnić zamówienie, i miast gawędy próbować, opłacił zamówienie, byleby tylko nie krzyczał sobie słomiany łeb za wiele denarów.

Klapnął przed kompanem. Ułożył spory wór z ekwipażem na ławie, pas mieczowy obwiązał wokoło pochwy i ułożył na stole, takoż uczynił z grubszym pasem, uprzednio też kuszę na stole kładąc, a tarcza to legła na ławie i wór okryła. Pikowaniec legł obok tarczy i wora, a na nim kaptur kolczy i hełm. Blisko ręki ostawił sobie sztylet, ale to ostateczna ostateczność była, gdyż mord i krzywda są wzbronione prawem, i karą obłożone, a jego na zadośćuczynienie grzywną aktualnie stać nie było. Bodaj nawet na tylni ząb czy przetrącenie palca - skrajna bieda.

- Czy długo?... A bo ja wiem. Jak praca się znajdzie taka, co za nią na gardle nas nie pokarzą, a zapłacą znośnie, to i zostaniem dłużej. Zaś jak nie, to do miasta pójdziem zatrudnienia szukać. - Zszedł spojrzeniem z gospodarza, powędrował na kompana, i zobaczył, czy ten już polał.
- A co, niemili wam jesteśmy? Bo tak czuć nie trzeba. Z nami nie kłopot, my kłopoty rozwiązujemy. - Wskazał miejsce, gdzie ogorzały mógł zasiąść. Do stołu go zapraszał, jak już gadać mieli.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-08-30 18:14:05)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#67 2017-08-30 18:17:40

Geriath

Dziecko Niespodzianka

Miano: Hurn Vinden
Rasa: Terminator T-800 Model 101.
Wiek: 35

Re: Karczma „Rajza”

Hurn polał, a jakże. Napełnił oba kufle z gracją wypracowaną podczas wielu godzin przesiedzianych w karczmach i zajazdach. Co więcej, zdążył już pół swojego kufla wypić! Najpierw pociągnął mały łyk, przemieszał w ustach, coby przekonać się czy aby wody nie dolewali, co się w takich przybytkach wcale nierzadko zdarzało, a potem wyżłopał naraz pół kufla. - Nawet niezłe - pomyślał i otarł twarz. Tak, jak najbardziej zgadzał się ze swoim pomagierem, chociaż skalanie boskie z nim było jak tylko zobaczył jakąś piczę. Tylko by gwałcił i upijał. Cóż, chłop jak chłop, Hurn też lubił się czasem zabawić, ale do przesady. Widząc że Rysław dalej wesoło gawędził z gospodarzem, szybko uzupełnił sobie kufel i udał że dopiero co zabiera się za próbowanie.


Na jesień też wszystko się pierdoli. W sumie to zawsze wszystko się pierdoli. Ot, pierwsze prawo uniwersum.

Karta Postaci  | Monety: 50 denarów.

Offline

 

#68 2017-08-30 21:35:06

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Witający ich chłopina, zbliżył się powoli do stolika, w milczeniu obserwując, jak dryblas wykłada kolejno części rynsztunku na ławę. Zachęcony gestem, zasiadł wraz z nimi.

Będą trzy denary. — Kiwnięciem głowy wskazał dzban, zwracając się do tego, który dotychczas gadał. — Nie, uchowajcie bogi, gdzie by tam — bąknął pospiesznie, unosząc dłonie w obronnym geście i oblizując wargi. — Nie, żeby od razu niemili. Ot, pytam jeno, a uprzedzam, bo przyjdzie za niedługo karczmę zamykać. No. — Dodał, jak gdyby chcąc potwierdzić przed sobą własne słowa i zamyślił się na moment.

Ano, robota zawsze tu jest i pali się w rękach. Z tym że dumam, że wy nie do siania ani prac przy obejściu... A? — Wykazał się niezaprzeczalną bystrością, mimowolnie zezując na pochwę, pas mieczowy i sztylet.

Piwu, opróżnianemu w solidnym tempie przez kapelusznika, trudno było cokolwiek zarzucić. Jasne i pełne na wzór zażywnej wiejskiej dziewki i takoż na jej wzór stroniące od wody. Lekko spienione, schłodzone jak trzeba, zostawiające po sobie wrażenie rześkości, a nie kwaśności i cienkiego chmielu. Nic tylko degustować.

Ano — skonstatował słomiany, po dłuższej chwili namysłu. — Kłopoty też są. Zdarzają się, rady nie ma. Ogień prosić, by jak większość okazały się przejściowe. Z miastem dobrzeście sobie wydumali, bo tam robota znajdzie się jak ryk cyk. Jeśli tamój wam droga. znaczy się. Zresztą nie wam jednym. No. — Kiwnął głową, a słomiana czupryna, podniosła się i opadła jak wiecheć pakuł na wietrze. — Wiadomo dokąd wam droga, a lza też wiedzieć i skąd was przywiodła?

Offline

 

#69 2017-08-31 02:11:14

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Karczma „Rajza”

Prawidłowo! Chrzczone piwo też jest, a przynajmniej powinno być, karalnym występkiem. Jak kraj może uchodzić za cywilizowany, jeśli chrzczą, kurwa, piwo? Elfkę zgwałcić, elfa zabić jak psa - to tak, to nic złego, bo to jebane biedne elfy. Ale psia mać, piwo!?... Oj, by Rysiek nie popuścił, ni chuj.

- W dzień zamykata? - Dopytał, grzebiąc w chudym mieszku. Rychło zaś przed gospodarzem przybytku wylądowały trzy, nieoberżnięte a uczciwe, denary. Wojak położył monety i rozjechał niziutki słupek paluchem, pokazując - raz, dwa, trzy. O, teraz mógł je wziąć słomiany.
- Mnie to się myślało tutaj zanocować. Uprzednio coś zjeść, napić się jeszcze. Jak płacę, to chyba nic przeciwko nie macie, nie? A dumacie zaś słusznie, to narzędzia do rozwiązywania problemów są. - Spojrzał na blondasa. Wziął też ten swój kubek, nim Hurn wyżłopie wszystko i do jego resztek się rzuci.

- Dobre macie piwo. Dobre. - Pochwalił, przytakując sam swojej opinii.

- Ano lza, gospodarzu... Nie żadna to skryta tajemnica. Z traktu nas przywiało, jak to najemników wędrownych.  Blisko Tretogoru byliśmy, jeśli chodzi wam o konkret i ostatnie większe miasto, choć to chyba nie ma dla was znaczenia. A tak... Ja Rysław Payens jestem, weteran wojenny i obecne najmita, a mój przyjaciel nie smark ani baba, przedstawić się może sam. - Podając godność swą, wyciągnął prawicę do gospodarza. Wziął się też za piwo, i dał Hurnowi czas na przedstawienie się, coby od kubka gębę oderwał.
- No... To z grubsza o nas. Teraz powiedzcie mi, gospodarzu, czy jakiej roboty tu nie mata dla takich jak my? We wiosce... znaczy. Bo nie ukrywam, że wasza wieś bardziej mi leży niż miasto, przynajmniej na pewien czas. Rzeknijcie ewentualnie, z kim tu gadać trza, jeśli wy nie wiecie. - Puste naczynie odstawił. Dał kompanowi prowadzić w spożyciu napitku i niech se przoduje na zdrowie.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-08-31 02:14:12)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#70 2017-08-31 14:39:32

Geriath

Dziecko Niespodzianka

Miano: Hurn Vinden
Rasa: Terminator T-800 Model 101.
Wiek: 35

Re: Karczma „Rajza”

Wziąwszy solidny łyk piwa, Hurn delektował się nim przez chwilę, po czym pozwolił chłodnemu napojowi spłynąć do gardła. Ach… Tak. Tego mu było trzeba. Co jak co, ale nic tak nie orzeźwia jak zimne piwo w gorące dni. No, może nie aż tak gorące, ale piwo było nad wyraz smaczne, i to się liczyło. Oderwał swe myśli od piwa, i skupił się na rozmowie prowadzonej przez gospodarza i Rysława. Naprawdę dobrze by było znaleźć jakąś robotę zanim pójdą dalej. W karczmach ceny coraz wyższe, a w mieszku pustki. Piwo przeta samo się nie wypije.

- Hurn Vinden się nazywam. – Odparł wojownik, gdy Rysław przedłożył swoją godność i postawił Hurna w sytuacji w której ów takoż musiał uczynić. – Kim byłem nieważne, kim jestem widać. Jeśli kto sprawia kłopoty, pomóc jesteśmy w stanie. – Nalał sobie kolejny kufel przedniego trunku. Niziołkowe tak? Musiał sobie zapamiętać, i przytaszczyć ze dwa antałki do starej kryjówki na południu. Zakładając że dalej stała, ostatnio był tam lat temu dziesięć.


Na jesień też wszystko się pierdoli. W sumie to zawsze wszystko się pierdoli. Ot, pierwsze prawo uniwersum.

Karta Postaci  | Monety: 50 denarów.

Offline

 

#71 2017-09-16 23:00:40

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Słomiany wolnym ruchem dłoni zmiótł pieniądze ze stołu, chwytając je w drugą garść.
Ni, nie zamykamy — pospieszył z odpowiedzią, pokręciwszy kosmatym łbem. — Jeszcze otwarte, ale gospoda zajęta będzie. Gości mamy. Będziem mieć. Jedzcie i pijcie kiedy wola, ale miejsca, żeby zanocować tu nie starczy.

Tretogru, najemnicy wędrowni. Aha. — Chłopina powtarzał bezwiednie, słuchając całego wywodu najmity, jak nie przymierzając, świnia grzmotów. Widząc wyciągniętą prawicę, uścisnął ją ostrożnie po chwili ociągania, szukając języka w gębie. — Tydko. — odparł czymś co musiało być jego imieniem, znajdując zgubę. Potwierdzająco skinąwszy także i temu drugiemu, powiadająemu się Hurnem. — Z kim gadać? — zadumał się, drapiąc w głowę. —Ano, zazwyczaj ze sołtysem ale nie ma go teraz doma, musi zajęty. — skonkludował, zapadając w dłuższe milczenie, z którego wyrwał go Hurn. Tydko raz jeszcze przyjrzał się siedzącemu naprzeciw waligórze,  narzędziom jego pracy oraz kompanowi. Kalkulując coś z wysiłkiem wypisanym na pomarszczonym czole. — Kiepsko tu ostatnio. We wsi urządziły sobie zajazd groźne pany, pomagaj płomieniu. Chłopów biją, dziewki porywają, ale nie lza im szkody nijakiej czynić. Raz, że ich kupa i wszystcy pod bronią. Dwa, że przewodzi im jakiś możny miastowy, co to się dorobił na kartach i tych no... Szpekulancjach. — Wyrzekł im półgłosem, z oczami błyszczącymi z przejęcia. — Jak popiją i pohulają to śpią przez dzień, jak ten stary niedźwiedź w gawrze. Wieczorem przyłażą tutaj. Rejwach robią niemały, oj niemały. Ale ich herszt złotem płaci, uczciwie i regularnie stąd wychodzim na swoje, trzeba rzec. Kawał z was, za pozwoleniem waszmości, byka. Wyście, mości Hurn też nie ułomek, ale na całą bandę... W dodatku miastowych... Eee, czy ja wiem?

https://i.imgur.com/6mlV54Y.png
Weteran? — pytanie zostało zadane tak nagle i niespodziewanie, że siedzący na zydlu Tydko omal nie zerżnął się w portki, obalając się z niego na ziemię. Stojący za jego plecami wysoki jegomość w czarnym, podróżnym płaszczu i stroju do jazdy, zdawał pojawić się znikąd, jak uwolniony z butli D'jinni. Para ciemnych oczu wpatrywała się w Rysława jak sroka w świeży gnat. Wrażenie potęgował fakt, że ich posiadacz nosił długie, sięgające niemal ramion włosy koloru węgla, a jego fizys zwieńczał mu ptasi, nieco spiczasty nos.

Można wiedzieć jakiej formacji i pod czyją chorągwią?— Głos, zabarwiony lekko skrzekliwą nutą dopełniał obrazu całości przerośniętego drapieżnego ptaka, który zawisnął nad nimi niczym nad padliną in spe.


Spoiler:

Kanel: odjęto 3 denary z ekwipunku.

Offline

 

#72 2017-09-17 01:27:58

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Karczma „Rajza”

- Szkoda, wielka szkoda. Może jakiś dobry chłop z chudą sakwą nas przenocuje, jeśli tutaj nie idzie. - Westchnął, pokiwał głową... Przywykł. Najemnik, tak samo jak kupiec, tuczy się rzekomo na ludzkiej krwawicy, i niemiłym jest prostaczkom. Tylko, że kupiec zacny to sowicie zapłaci, a oberwany najemnik nijak mu nie dorówna w rekompensowaniu grzeszków.  A może to szło o tych rezunów - bał się chłop, że ścięcia jakieś będą i stal zabłysnąć może.

Darował sobie o stajnię pytać.

- Ze mnie, dobry człecze, osoba jest szczera. Do bólu. - Z wbitym w gospodarza spojrzeniem przybliżył ku niemu twarz, opierając się przedramieniem o stół.  - Rady byśmy pewno nie dali, jeśli ich kupa. Nie idzie, bo osaczą i pobiją. A jak możny, to pewno dobrze uzbroił i prawo ma po swojej stronie. Wiecie panie, że im prawo lepiej służy, nie? Słyszałem nawet, że takim to wystarczy świadka mieć, czy dwóch, oraz honorem się w przysiędze posłużyć, a w sprawie przeciw biedaczkowi niewinni będą. Nie musicie się tedy bać, nie podjudzę waszych oprychów, co pewnikiem w waszym i moim jest interesie. - W blat klepnął otwartą dłonią, a gębę oddalił z uśmiechem lekkim i życzliwym na ustach. Żaden w końcu z niego rycerz, coby mógł sobie na pochopność pozwalać i dzielnością to zwać - jego tytuł nie bronił, pieniądz nie stał po jego stronie, ani też nie był dozbrojony jak rycerz.

Rysław, który zapewne adresatem był pytania, podniósł wzrok i otaksował nieznajomego. Chuj wie dlaczego - ale cham z niego i nie powie -, mężczyzna przywodził mu na myśl czarnego. Tylko chyba akcent by się nie zgadzał. No i pewno czarny by się nie pchał po wpierdol, wkurwiając północnych na, kurza twarz, północy.
Długie włosy, więc może szlachcic. Buty wysokie mocniej to albo kraj zimny, albo jeździec - kolejny "za" przy szlachcicu. Jeśli płaszcz był zadbany, wyraziście czarny - to też by wskazywało na wysokie zdolności finansowe.
- Można. Pod Blenheimem Blenckertem, w odwodach, w siłach Redanii, jako konny kusznik. Wcześniej wojowałem jako piechur. - Odparł, ale raczej nie zamierzał tłumaczyć, gdzie posiał konia, gdzie zapodział lżejszą kuszę, gdzie jest lepsze opancerzenie. Taka sobie opowieść o rycerzu w potrzebie, pożyczonym koniu - finał był przykry. Ale nie dla Rysława...
Miał miecz cholernego rycerskiego czarnucha.
- Nie wiem jednak, po co wam, nieznajomy, takie informacje. Najsampierw jednak chciałbym wiedzieć, czy winienem was jakoś tytułować. Wyglądacie, człeku, zamożnie i źle by było wam uchybić. - Głos wojownika natomiast mocny był i wyraźny, wolny jednak od słyszalnej wrogości czy podejrzliwości.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-09-17 10:47:15)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#73 2017-09-21 23:39:50

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Tydko mimowolnie chwycił się mocniej krawędzi stołu, gdy najmita nachylił się ku niemu. Wysłuchawszy jego krótkiej przemowy, przytaknął skwapliwie, a na jego ciemnej twarzy dało się wyczytać coś w rodzaju ulgi. Nie wiada czy spowodowanej słowami Rysława, czy ponownym zwiększeniem dystansu między dwoma mężami. Ulga nie miała trwać długo.

Na bogi, panie kupiec. Aście mnie wystraszyli... — mruknął, chwytając się za czuprynę po nagłym podskoku wywołanym pojawieniem się Czarnego, który to zresztą usłyszawszy introdukcję byłego żołnierza, odwzajemnił grzeczność, jak przystało na cywilizowanego Nordlinga. Ukłonił się nawet, chociaż w sposób, w którym trudno było rozpoznać byłego wojskowego. Z jego oszczędnych ruchów nie dało się zresztą wyczytać zbyt wiele.
Ignatius Schmeisser, były komorzy wojsk chorągwi jazdy pancernej z Ban Ard. — Całość wypowiedział jednym tchem, z nieukrywaną dumą wypinając chudą pierś. — Bleinheim to dobra rekomendacja. Kilku z moich komilitonów służyło pod nim pod Breną w oddziałach Burej. Może i mnie samemu by ku temu przyszło, alem akuratnie kwatermistrzował w oddziałach Wolnej Kompanii. A indaguję was, moiściewy, bo usłyszałem, że potrzebujecie zarobić. A mnie akurat droga do miasta i zamiarowuję obdarować zajęciem dwóch najmitów. Zrobię to z tym większą przyjemnością, jeśli okażą się weteranami drugiej nilfgaardzkiej.

Tydko, wodząc spode łba, przysłoniętymi czupryną oczami, oblizał spierzchnięte wargi i korzystając z okazji, zwolnił miejsce, zaczynając powoli oddalać się w kierunku szynkwasu. Nie czekajac na zaproszenie, Ignatius Schmeisser, były komorzy i weteran drugiej nilfgaardzkiej usiadł przy brzegu, w oczekiwaniu na odpowiedź, poświęcając całą swoją uwagę wyłożonemu na stole sprzętowi najemnika. W przeciwieństwie do siedzącego tu poprzednika, z zainteresowaniem przystającym znawcy a nie cielakowi wpatrującemu się w obesrane wrota.

Offline

 

#74 2017-09-23 13:50:21

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Karczma „Rajza”

Kupiec? Komornik? Gość nie wyglądał na żołnierza, z całą jednak pewnością był wykształcony i mógł nadzorować zbieranie furażu oraz zapasów, licząc i zapisując. Jako, że to Nilfgaardczycy napadli na północ, to i w przemarszu należało grabić własny lud, a dla takich najmitów jak Bura czy Wolna to nie była żadna nowość, żerować na swoich. Ban Ard - Kaedwen też, proszę ja was, słynęło z lubości do niesienia braterskiej pomocy. Nie ma to jak braterski kutas, co nie, siostro?

Nie, nie... Rysław nie miał mu za złe. Taka to już jest ta wojenka. Sam też miał sporo za uszami.

- Gospodarzu! Jeszcze raz piwo i dodatkowy kubek, ino szybko. - Zawołał, licząc, że negocjacje pójdą łatwo, a ten tutaj to nie jebany oszust w drogich ciuszkach.

- Rekomendacja? Jak każda inna. Zaatakowaliśmy podle rozkazów, a ja, przyznaje się, byłem tam tylko żołdakiem, co to robił tak, jak mu kazano. Ale prawda to... ładnieśmy ukąsili czarnych. Kluczem, tak mi się waszmość zdaje, była tutaj współpraca piechoty z jazdą - taki trywialny truizm, ale Nilfgaardczycy się na taką taktykę nie pokusili. Nie spodziewali się, że jakaś biedna piechota zdzierży ich natarcie, a nasz atak z flanki całkiem ich połamał. - Tematy wojny, wojskowości czy walki absolutnie zawsze czyniły zeń gadułę. Niemniej... jeśli tych kilku słów nie mógł powstrzymać, to szło teraz jednak o biznes, tedy pomiarkować musiał swoje zapędy.

Sprzęt jego?

Ano była przeszywanica, niewiele widoczna - szyta z warstwa, pikowana w rąby, brudna krwią zasztyletowanych; pod pachami i przy łokciach odebrano kilka warstwa, aby większa była wygoda i sprawność ruchów użytkownika.

Miecz - schowany był w pochwie. Widać było tylko rękojeść i jelec. Elegancka i praktyczna głowica gruszkowa, zdatna do użycia w roli broni obuchowej. Jelec miał pomagać we wiązaniach. Chwyt zaś wyprofilowano - aby był wygodny dla ręki. Cała rękojeść była na tyle długa, aby można było dodać drugą rękę, jednak nie na tyle długa, aby wadziła w używaniu jedną - kompromis okupiono wyrzeczeniem się sporej ilości technik długiego miecza, szczególnie z użyciem ostrza fałszywego.
Taki ktoś jak Rysław mógł wejść w posiadanie tej broni tylko na jeden sposób.

Sztylet tarczkowy - tak jak miecz, siedział w pochwie. Prosta to broń, bo można nią żgnąć skutecznie, a nawet na kolczugę naprzeć - pierwsza dłoń zapiera się o dolną tarczkę, druga naciska na górną, a pomaga w tym ciężar ciała.

Kusza całkiem przyzwoita. Naciągana paskiem lub nawet ręką siłacza. Skuteczna broń, prosta w obsłudze i celna. Zapewne też zrabowana, bo wykonanie było całkiem niezgorsze.

Tarcza jak to tarcza - płat lekko łukowaty, z drewna lipowego, całkiem solidna ale i lekka, obciągnięta skórą i surówką lnianą, w wytłumieniem dla ręki. Nie miała żadnych okuć - celowo.

Kapalin - z grzebieniem a o spadzistym rondzie, i to główny jego atut; jak znalazł dla piechura opierającego się jeźdźcowi. O grzebień ów można było sobie połamać broń, a przy tym świetnie chronił czubek głowy. Wada była taka, że wyglądał średnio, natomiast w szereg zalet włączyć można jeszcze to, że wykuto go z jednego kawałka stali.

- Zatem, panie Schmeisser. Jeśli dobrze zrozumiałem ze słów naszego nieco trwożliwego gospodarza, jesteście, waść kupcem. Zatem do jakiej pracy chciałby nas nająć taki przedsiębiorczy weteran? - Jeśli Tydko przyniósł, co mu przynieść polecono, Rysław opłacił go a potencjalnemu najemcy polał piwa, dając też czas, aby odpowiedział.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-09-23 13:52:24)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#75 2017-09-30 00:29:06

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Wywołany gospodarz, a raczej zastępujący go dzisiaj jeden z licznych jego synalków-darmozjadów, uwinął się za szynkwasem, wracając z kolejnym dzbanem i kubkiem, jak na darmozjada całkiem szybko i sprawnie. Były komorzy skinieniem głowy podziękował za polanie.

Wyzimczycy — podłapał z miejsca, podnosząc kufel i upijając łapczywy łyk. — Nawet nie zawodowi, tylko ochotnicza zgraja zebrana na ostatni moment. Na oko niecałe półtora tysiąca luda. Całość wyposażona za... niech pomyślę. Dwa w rozumie, spuszczam zero, w przeliczeniu na... Z grubsza sześć dziesiątek tysięcy nilfgaardzkich florenów. Bez mała trzy razy tyle kosztowało wystawienie do boju rozbitej na niej Szóstej Daerlańskiej! Aj, przecież to czysty interes! — dotychczas powściągliwy w mowie i gestach Schmeisser najwyraźniej również wsiadł na swojego konika, bo rozpędzał się, jak nie przymierzając, przytoczona przed chwilą kawaleryjska brygada.

Nie pokusili? Kto widział zwlekać z odsieczą po takim natarciu! Rozpoznanie terenu i komunikacja leżały po całości! — zmitygowawszy się w porę, przerwał wywód, orientując się, że poczyna kreślić unurzanym w piwie palcu schemat tamtych manewrów. Mlasnąwszy, odchrząknął po kolejnym łyku, przybierając na powrót poważne oblicze.

Moiściewi, rzeknę krótko. Piętnaście denarów dziennie, nie wliczając dodatkowych gratyfikacji. Oczekuję eskorty dobytku, pilnowania asortymentu oraz osobistej ochrony. Nadto zaś... — Jegomość podrapał się po spiczastym podbródku, w krótkotrwałym zamyśleniu — Windykacja długów— zakończył, łapiąc spojrzenie Rysława, które wyłapało jego własne, poświęcające najwięcej uwagi strzeleckiemu rynsztunkowi.

Mówicie, żeście strzelec — zagaił kracząco, z osobliwym uśmiechem. — Jam, nie chwaląc się również wdrożony do kuszy. Nynie to nowoczesna i wspaniała broń, którą sam wielce kontent handluję. Od samostrzałów po lewarowe lub te z windą. Importuję z południa, zdarza się, że bezpośrednio z Mahakamu — dodał, unosząc długi palec dla podkreślenia swoich słów. — Drewno czy kompozyt? Ramiona wyglądają na elastyczne.

Offline

 

#76 2017-09-30 02:49:46

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Karczma „Rajza”

Zatem otrzymał, syn darmozjad, swoje trzy denary i wojak już go nie zatrzymywał. Biedak, chyba bał się Rysława i czuł przy nim dyskomfort.

- Coś tak ponoć drugie tyle, tak mówią. Ale fakt, wyposażonych za wartość połowy, a pewnie i to nie, kolczug Siódmej - bo to siódma była brygada. Chłopcy zaś zaskoczyli wszystkich niepomiernie, zamiast zwyczajem ochotników dać się zawodowcom niczym kury lisowi, to przetrzymali i sytuację uratowali. - Czuł się zobowiązany poprawić przedmówcę, choć być mogło to nie w jego interesie. Bywa... Być też mogło,  że gość łgał,  a weteranem nijak nie był - podejrzanie brzmiał choćby ten przerzut na kwatermistrza. Pieniądz to jednak pieniądz.

- Wiara we własną siłę ich zgubiła. Dlań to rozbicie naszych odwodów pieszych było tylko formalnością, a okazało się, że taka dupa i to obesrana. Zamknąć się dali w pułapkę, miast swoje hufce ocalić. - Tutaj zademonstrował szeroko rozpowszechniony, szczególnie wśród krasnoludów, znak wała. - Takoj samo ufni byli we własną potęgę, kiedy zwiad wysłali chyba na spacer, bo im dziesięć tysięcy chłopa przegapił. Ha! - Podniósł ton, uderzając otwartą dłonią w blat. Niestety... nie mógł nazbyt i przy tym szczerze krytykować komunikacji czarnych, bo i atakowali całkiem sprawnie.

No ale... będzie tego dobrego - pogaduszek i śmiechów. Interes! Interes czeka!

Posłuchał propozycji. To takie złe nie było - oszczędnie gospodarując, można te pięć denarów dziennie odkładać. Tylko to dla zwykłego najmity cena, a on przecież ze wszech miar był wyjątkowym najemnikiem, człekiem niezwykłej postury i umiejętnym wykonawcą zawodu.  - Powiedzcie mi, nim przejdziemy dalej, coś o tych gratyfikacjach, które poza siedemnastoma denarami na łebka dostaniemy. Bo ja rozumiem, że to za dodatkowe prace będzie naliczane, takie jak te windykacje. - Utrzymaniem spojrzenia odpowiedział na spojrzenie. A od siebie dodał uśmiech.

Kusza, musiał to przyznać, praktyczna była diabelnie. Z tym, że taka nowoczesna to by się nie do końca zgadzał. Ale... Nawet chuderlak mógł to narzędziem specjalnym naciągnąć, i nawet wiejski chłopek od pługa oderwany w około miesiąc osiągał względnie dobre wyniki, jeżeli tylko nie miał kolosalnego zeza i wyjątkowo ciężkiego niedojebania. Jeśli rozmówca nie łgał, to być może jego klientami były nawet załogi umocnionych posterunków i miejskie garnizony - zwykle "windy" szły na mur -, a to już coś, jeśli pozwalając ci być pośrednikiem w takim zakupie.
- Stal. - Z dumą w głosie zademonstrował, odchylając z łuku pokrowiec. - Naciągam to paskiem, tak jest najszybciej, a pasek taniej wymienić niźli lewar. A teraz wy mi rzeknijcie, na jak długo byście nas chcieli. - Ile się wytarguje, tyle się wytarguje, ale za kilka denarów nie warto ryzykować, jeśli to ma być tylko dzień czy dwa. Ta... najemnik potrzebny od zaraz, bo jest kłopot, a jak najemnik w cenie ochrony kłopot pobije, to kończy się przydatność.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-09-30 03:10:01)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#77 2017-10-03 22:53:12

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

—  Siódma, prawiście —  przytaknął, wdzięczny za sprostowanie.  — Bo pospali się, zamiast od razu ruszyć w większej liczbie. Chociaż nie żebym narzekał. — dodał poprawiając się szybko, wznosząc kufel i opróżniając jego zawartość. A potem wysłuchał obiekcji Rysława i tym razem to na niego przyszła pora, by prostować rozmówcę. I to dwa razy z rzędu.

Aj? — zaskrzeczał,  unosząc brew, lekko zaskoczony —  Piętnaście, moiściewy. To po pierwsze. Po drugie, nie na łebka, ale na obydwu. — Rozprostowaną dłonią wskazał na małomównego kompana siedzącego obok.

Naturalnie — potwierdził przypuszczenia najmity co do sposobu naliczania dodatkowych gratyfikacji. — Nadto zaś rabat na moje towary. Pokrywam też koszty wyżywienia i kwaterunku w trakcie podróży służbowych. Wszystko Novigrad i okolice, z rzadka wyprawa do Tretogoru.

Wstępnie zatrudnię was do końca lata, najpóźniej do połowy jesieni — Kupiec odpowiadał na ostatnie pytania Rysława, przyglądając się  z ciekawością jego broni.  — Taniej wymienić, a i zaciąć nie sposób. Ładna broń, moiściewy. Sam do dzisiaj korzystam z podobnej, choć łuk to rogowy laminat. Aj, dumam, że gdyby nie inwestycja w tę broń, to nie siedziałbym tutaj i nie rozmawiał z wami. Nie raz i nie dwa obroniła życie i dobytek.

Spoiler:

Kanel: odjęto 3 denary z ekwipunku.

Offline

 

#78 2017-10-05 19:05:45

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Karczma „Rajza”

Czy Menno Coehoorn mógł jeszcze uratować sytuację? Czy może powinien był pędzić na pomoc swemu prawemu skrzydłu, miast próbować przebijać się na tyły wrogiej armii? Cóż... gdyby mu się udało, narobiłby ogromnego zamieszania w szeregach armii koalicji i miałby też czyste pole do wyprowadzenia ataku na tyły lub nawet i obóz głównodowodzącego Foltesta, Pana Temerii.  Może wybór taki a nie inny padł, bo działania jego oddziałów na prawym skrzydle uniemożliwiały skuteczne pójście im w sukurs. A może to chwilowy sukces brygady Vrihedd zachęcił go do "zainwestowania" w ten plan. A może... to rzeczywiście była buta i głupia duma. Tak czy siak, nie udało się, bo... bo ochotnicy wytrzymali, choć nie powinni. Pewnie miała z tym coś wspólnego pochyłość terenu; pewnie przyczynił się do tego warty uwzględnienia ciek wodny, który mógł swym biegiem wyrobić rów zdolny złagodzić impet uderzenia; niewątpliwie odwód czarnych musiał przejść przez styk wojsk, a potem mógł nie mieć czasu i sposobności na rozwinięcie szyku. Bądź co bądź, czarni tanio skóry nie sprzedali.

Rysław gadał z tym i owym, analizował... bo lubił. Najlepiej przyjmowana wersja to ta, w której dzielni ludzie z północy wytrzymują impet natarcia agresora i odpierają go krwawo - bez szczegółów, czyste bohaterstwo. I choć jego rozmówca wykazywał już pewną obiektywność, wolał przytaknąć, temat ostawiając.

- Panie Schmeisser... - Negocjacje cięgle trwały, przynajmniej Rysław tak uważał. - Powtórzę to sobie raz jeszcze, a Pan potwierdzi lub zaprzeczy, dobrze? Tak, żeby była całkowita jasność, którą ja sobie cenię. - Ofiarował człowiekowi o ptasiej aparycji chwilę czasu, aby wyraził zgodę lub odmówił. Jeśli się zgodził... - My Pana i dobytek ochraniamy w podróży, gdzie wikt należyty oraz nocleg w ludzkich warunkach zostanie nam opłacony, prawda? Dalej... Otrzymujemy za to dziennie piętnaście denarów, tak? Wysokość gratyfikacji za dodatkowe usługi naliczamy osobno od każdego zlecenia? Są też dni, kiedy Pan nie załatwia interesów i tym samym my jesteśmy wolni, a zapłata nie jest wypłacana, mam rację? O opiekę medyczną na skutek odniesienia ran - a życie kupca na trakcie łatwe nie jest - podczas pracy, rzecz jasna, martwimy się sami? - Urwał. Na krótko. - Jeśli tak to ma wyglądać, to nie mogę zejść poniżej dwudziestu za dzień. Za obu oczywiście, o ile mój kompan nie ma innego zdania. Sprawa to jasna, umowę spiszemy i będzie miał Pan gwarant. Mój dziad, Payes nazwisko, kupcem był właśnie w Tretogorze i mawiał, że umowa to jest ważna, bo ze skutkiem jako takim się zawsze sądować można. - Teraz skończył definitywnie i albo się mu kupiec zgodzi, albo nie... trudno.

- Praktycznie. Pewno też bym tak wybrał, ale ta mi w ręce po bardzo okazyjnej cenie wpadła. - Poklepał kolbę, rzucając ulotne spojrzenie na swą broń, szybko wracając wzrokiem do rozmówcy. - W zimę trzeba tylko uważać, tak mnie kiedyś poinstruowano. Tedy zakładam ten pokrowiec, chucham i dmucham na nią. Bo i prawda to, że broń zadbana lepiej zatroszczy się o właściciela. Ha, tylko bełty mi się skończyły...
muszę do zakucia oddać, com zebrał ze starych.
- Wskazał na wór, gdzie zawinięte w szmatkę były tak uszkodzone jak i zdatne do użytku groty. Te drugie były zwykle wyciągane z... miękkich powierzchni.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-10-05 19:09:52)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#79 2017-10-06 00:06:48

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Schmeisser słuchał bez przerywania, wymachiwania łapami, pokrzykiwania, podskakiwania na zydlu oraz przewracania sprzętu, chociaż przyglądając się uważniej jego stężałemu w skupieniu obliczu, odnosiło się wrażenie, że podczas całej długiej przemowy Rysława przynajmniej kilka razy miał na to ochotę. Bynajmniej z powodu wzburzenia, raczej z przyrodzonej cechy targowania się o każdego koppera. Nie znajdowali się jednak pośrodku bazaru, a on był wszak poważnym przedsiębiorcą, więc trzymał się w ryzach oraz reprezentacyjnie jak mógł. Kalkulując w duchu, ograniczał się do pojedynczych skinień, nie wyrażając żadnych obiekcji odnośnie do słów najemnika.

Rozumny z was człowiek, panie Rysławie — powiedział w końcu pośród krótkiej ciszy jaka zapadła między nimi. — I z waszego dziada też, niech mu ziemia lekką będzie — Wyprostowawszy się znad blatu, zadarł nieco swój długi nos, oblizując wargi. — Zgoda, moiściewy. Spreparuję stosowny pergament.

Ale! — Długi, chudy palec kupca, byłego komorzego wystrzelił niemal ku powale, zapowiadając dobitnie nadchodzące warunki i zastrzeżenia. — W broń zaopatrujecie się wyłącznie u mnie. Zresztą sami zmiarkujecie, że nie ukrzywdzę was na cenach. Jeśli znajdziecie gdzieś taniej w Novigradzie, to przejdę się na nowe miasto, do Zwierzyńca, wykupię wszystkie koczkodany i wypuszczę je w biały dzień na środku Giełdy — oznajmił stanowczo. — A skoro już przy zaopatrywaniu jesteśmy... Jak dla was trzydzieści denarów za nowy komplet. Dowolna długość i profil grotu, choć dumam, że raczej nie o myśliwskie wam chodzi. Solidne, robione w Wyzimie przez zaprzyjaźniony zakład. Pokrowiec dorzucam gratis.

Klepiąc się po kieszeniach, wyciągnął z nich rulon pergaminu, kładąc go na nieco uprzątniętym stole i zabezpieczając go przed zrolowaniem przesuniętą kolbą kuszy Rysława. Czekając na replikę, wznowił macanie swego płaszcza, najwyraźniej w poszukiwaniu utensyliów do pisania.

Offline

 

#80 2017-10-06 15:58:16

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Karczma „Rajza”

Za szybko przystał na warunek... No ale słowo się rzekło. Chyba, że Hurn będzie miał coś do powiedzenia.

- Niech mu lekką będzie. Wykształcił mnie i sfinansował przygotowanie do wojennego rzemiosła, choć jestem tylko bękartem. A... - Machnął ręką. - Gdyby mój ojciec wyżył do dnia ślubu, pewnie byłbym teraz rycerzem u jakiegoś bogatego pana. Smutna historia. - Zapił nikły, ponury uśmieszek piwem. Dziad co prawda umarł, ojciec prawdziwy też, ale umarł również jedyny pierworodny jego ojczyma, więc opłacało się zawitać od czasu do czasu do Tretogoru i sprawdzić, jak mają się matula i "tatulo". A nuż coś się uda bękartowi ze spadku urwać.

To... To dobre. Reklama celnie trafiła w gust wojownika. - Nie miejcie mi zatem za złe, ale będę szukał, tylko po to, żeby zobaczyć te koczkodany. - Oczywiście żartował, o czym prawdopodobnie dość dosadnie świadczył uśmiech i rozweselony ton. Ale, ale... śmiechy śmiechami, czekały ich jeszcze interesy. Tutaj było dość krucho, już niewesoło. - Zakupię, zakupię, może i nawet jakieś myśliwskie listki. - Te ładnie cięły materiał, z czym gorzej radziły sobie te najpopularniejsze. Może jakieś "igły" do kolczugi, albo tłuczki na zakute łby czy... zające. Trochę obcinaczy lin, popularnych w sztuce okaleczaniu. Było tego trochę. - Ale widzicie, Panie Schmeisser, jestem wypruty z pieniędzy. Ledwo dwudziestka mi została, a ja lubię uwzględniać nieprzewidziane potrzeby. Jak już zarobię, to wtedy zapas uzupełnię. A kto wie, może jak zarobię więcej, to kupię i lżejszy sprzęt, bardziej zdatny w mieście.

Chodziło o to, że kopia umowy dla pracowników? No niestety, nie posiadał papieru, pergaminu ani inkaustu - te rzeczy naprawdę sporadycznie przydawały się w zawodzenie najemnika, a umowę zwykle spisywał najmujący. Jakby tego było mało, Hurn też musiał coś powiedzieć, bo przecież i jego zatrudniano. Dlatego rzucił mu dość wymowne spojrzenie mówiące więcej niż siedem, bo aż osiem, słów: "no co się zamkłeś jak debil, określ się".


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#81 2017-10-10 00:10:18

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”


Roztropnie — mruknął Schmeisser, chwaląc przezorność byłego żołdaka odnośnie nieprzewidzianych potrzeb, nie podnosząc głowy znad papieru, nad którym właśnie gryzmolił coś zapamiętale, mrużąc oczy i literując. — To może Gabriela? — zasugerował miniaturowego samostrzała, wymyślonego jeszcze podczas wojny przez verdeńskiego rzemieślnika. — Albo jakiś zmyślny arbalecik, a? A może jednak lewar? Odpowiednio pielęgnowany nie zacinają się prawie wcale, a producent daje długą gwarancję. A co do naciągu to dumam, że nawet takiemu waligórze jak wy, zaoszczędzi więcej czasu niźli ręczny — urywając wywód, poprowadził dłoń nad papierem szerokim i zawijastym ruchem i dźgnięciem, sugerującym postawienie podpisu.

Potraficie czytać? — spytał bez złośliwości ani wyższości. A nawet z pewną nutą uznania, biorąc sugestię wojaka odnośnie sporządzenia kontraktu jako przejaw obycia oraz być może wykształcenia w tym kierunku, coraz częściej spotykanego wśród najmitów. A jako że takowe posiadał, łacno spostrzegł, że podsunięty mu po stole pergament zawierał pozbawioną kruczków oraz malwersacji treść zgodną z ich dotychczasowymi ustaleniami. Traktującą o tym, że kupiec oraz przedsiębiorca Ignatius Schmeisser zatrudnia ich w charakterze osobistej ochrony, oraz strażników dobytku na czas nie krótszy niż kwartał od zawarcia tej umowy, na dziennym wynagrodzeniu liczącym po dwadzieścia denarów za obu, et cetera, et cetera.

Hem, hem — zachrząkał, wyciągając szyję ponad stołem, przyglądając się lustrowanemu przez Rysławowi dokumentowi. — Nie byłem pewien co do tego, jak zapisać wasze miano — Umaczane pióro nie wiedzieć skąd znalazło się w wyciągniętej ręce kupca, skierowanej ku rozmówcy. — Bylibyście uprzejmi to sprostować, podpisując się poniżej. Wasz kompan niech postawi krzyżyk lub inszy znak. Ufam, że wytłumaczycie mu co i jak. — Kupiec uśmiechnął się do Hurna, szerokim, kłócącym się z jego aparycją uśmiechem, zachęcająco kiwając głową i gestem wskazując papier. Wszystkie te wybiegi spowodowane były spowodowanym przez drugiego najmitę wrażeniem kupca odnośnie tego, że ma do czynienia z niepiśmiennym niemową, być może nawet przygłupem. Co oczywiście zostało przez niego przyjęte ze spokojem oraz profesjonalizmem pozbawionym wszelkich znamion zawodowej dyskryminacji. Robota, do której ich najmował wymagała przede wszystkim tęgich ramion, a nie głów. Jeden potrafiący czytać ochroniarz wystarczał za ich dwóch. Hurn zaś nadal wykazywał się daleko posuniętym indyferentyzmem, czyli mówiąc po ludzku, zdawał się mieć to w rzyci. Jeżeli za przyjąć kryterium starą nilfgaardzką maksymę o milczeniu oznaczającym zgodę, propozycja najwyraźniej odpowiadała mu całkowicie.

Jeśli zajdzie potrzeba mościewi, możemy potwierdzić kontrakt u znajomego kancelisty i notariusza. Rezyduje w mieście, akurat tędy nam droga.

Offline

 

#82 2017-10-10 15:37:36

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Karczma „Rajza”

- Ponad wszystko broń ma być praktyczna. W mieście będzie to coś lekkiego, poręcznego, szybko naciąganego, niekoniecznie o dużej mocy, choć i bez przesady, coby celnie nosiło. Lewar, nawet i ten najprostszy, trza do ręki wziąć, trza nim zrobić robotę, a potem trza go odłożyć - a to jest czas. Tutaj zupełnie wystarcza mi pasek, lub moja własna siła, jeśli nie ma innego wyboru. - Wzrok skierował pierw na kupca, potem zaś na papier. Nim jednak przeszedł do czytania... - Mój nauczyciel mawiał, że z taką siłą to dobrym mieczem mogę się głęboko w przeciwnika wbić. Ale... on tak samo martwy będzie z przeciętym gardłem lub rozprutym brzuchem, a broń nie trafi na kość. To samo tyczy się doboru kuszy. - Podniósł głowę. Uśmiechnął się. - Obyśmy nie trafiali za często na zbrojnych. - I wrócił do czytania. A kiedy stwierdził, sprawdzał zaś dwa razy, że nie zostanie dokumentnie orżnięty i wydupczony, przejął pióro.

- Czytać, rachować, fechtować. Kupiecki fach też nieco siłą rzeczy poznałem, ale na rynek nigdy i z niczym poza swoimi usługami nie wchodziłem, wiec... jest mi obcy. - Wyjaśnił z piórem zawisłym obok dokumentu. - Urodziłem się w rodzinie kupieckiej, prawda. Jesteście, być może, ciekawi, dlaczego w niej nie zostałem. Cóż... mój dziad może by mnie jeszcze zatrzymał, gdybym tylko chciał, ale ja jestem z tych, co inaczej nie potrafią, jak tylko walczyć. Czuję wtedy taką ekscytację, ciepło w środku, rozpierającą energię. Ta... - Poprawił się, bo udzielało się gadulstwo jego osobie. Zresztą, atrament schnie.
Złożył podpis: "Rysław".
- Chyba wystarczy. - Nazwisko formalnie nie należało do niego. Tak więc...

- Wyjaśnię, wyjaśnię mu. - Przytaknął. Hurn zapewne i wszystko słyszał, nawet rozumiał, ale też niech broni się sam - To kolejne koszta... Póki co nie mogę być rozrzutny, Panie Schmeisser. Biurokraci zaś liczą sobie, oj liczą.

Byłby chciał jeszcze coś zjeść na ciepło i w zasadzie mógł ruszać z kupcem. Oczywiście, o ile jego kompan do nich wróci.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-10-10 15:39:07)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#83 2017-10-12 23:43:46

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”


Może i tak — przytaknął mu Schmeisser, nie wdając się w dłuższe dysputy, by nie rozpraszać go przy czytaniu. Zdziwił się nieco, słysząc o... — Zbrojnych? — powtórzył, pocierając czubek długiego nosa. — Nie wybieramy się na wojnę, panie Rysławie. Choć po prawdzie mawiają, że jeśli chcesz pokoju, mus ci się na nią rychtować — zastanowił się. — Dobrze to i z pożytkiem, trudno dzisiaj o wykwalifikowanych pracowników. — Kupiec poprawił na sobie płaszcz, słuchając co na temat wojaczki oraz narkotyku wojny ma do powiedzenia przyszły członek jego eskorty. Uśmiechając się lekko, kiwał głową w zrozumieniu. I jemu zdarzyło się w młodości zaznać przygody na wojnie, choć jako członek oddziałów zaopatrzenia miał mniej okazji na znalezienie jej w walnej bitwie. Choć zwykłe pozostawał w pewnym oddaleniu od frontu, jego praca nie była mniej hazardowna od tych walczących w pierwszych szeregach. W swoim życiu przeżył już niejedną zasadzkę czy odwrót.

Zależy którzy — odrzekł na wzmiankę o biurokratach, z chytrym błyskiem w oku. — Akuratnie nalazłbym przynajmniej jednego, któren winien mi jest przysługę. A ja nie zawaham się skorzystać z jego dobrodziejstwa. Hem, hem. Jeszcze umyślę co uczynić z tym fantem. — Właściwie czekali tylko na Hurna, który nie przerywając żłopania piwska, wysmolił u dołu arkuszu stosowny krzyżyk, pieczętując sfinalizowanie kontraktu przeciągłym beknięciem. Schmeisser wyłapał spojrzenie zgłodniałego Rysława, zbaczające w kierunku szynkwasu i ukrytej w głębi kuchni. — Jeśliście przypadkiem głodni, nagotowiłem nieco strawy na podróż. Tutaj nie zwykłem jadać, zwłaszcza jeśli stary Otto, właściciel tej miłej gospody, akuratnie nie czuwa nad obejściem. A moim zdaniem, za mnogo sobie liczą za serwowane tu wiktuały — sarkał wyraźnie nieukontentowany niniejszym stanem rzeczy.

Offline

 

#84 2017-10-13 12:35:12

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Karczma „Rajza”

Niewykluczone, że źle dobrał porównanie i nie do końca przekaz był rozumiany, tak jak winien być pojęty. No, ale skoro jego rozmówca zaniechał drążenia tematu na rzecz bardziej interesujących a pilnych sprawunków, to też uznał Rysław bez podejmowania głębszych refleksji na temat swych minionych słów, że i on nie będzie próbował czynić wyjaśnień.

- Kto wie?... Różnie w życiu bywa. - Odparł. Bądź co bądź, nikt nie zakazuje rabusiowi posiadania pancerza lub kolczugi, o ile oczywiście w jakiś sposób wejdzie w posiadanie takowych, i choć zazwyczaj takie broniące ciała rarytasy są własnością szlachty, wojującego patrycjatu, lub przynajmniej częściowo, co ostatnio popularne, względnie dobrze prosperującego mieszczaństwa zobowiązanego do służby w armii, to jednak może je również nabyć zbir z dobrze prosperującym biznesem, albo może wejść takowy w ich posiadanie w nieco inny, mniej legalny, sposób. Konkluzja z tego taka, że wskazanym jest mieć przy sobie kuszę – która bronią jest celną i srogą, choć nie zawsze dającą sto procent skuteczności.

Narkotykiem nie była tyle wojna, co sama już walka. Radość z niej rwącym prądem płynąca. Radość z wymiany ciosów i krwi wroga upływającej z jego ciała. Ta radość, gdy dosiadasz leżącego wroga i bijesz go pancerną pięścią w twarz... i z rozbitego nosa leje się krew, zęby wypadają z dziąseł, gałki oczne się rozlewają. Radość z samej walki i odniesionego zwycięstwa. Wżdy to, chyba każdy lubi zwyciężać, a tym słodsze jest owo zwycięstwo, im przeciwnik sroższy a zysk większy.

- Byłbym rozważył oszczędzenie tej przysługi na inny, bardziej pożyteczny cel, który zapewne kiedyś się objawi. Nie mój to jednak dług do odebrania, a Pana. Ja mogę tylko wyegzekwować jego uregulowanie. – Skomentował, nie szczędząc skromnego uśmiechu.

- W takim, między innymi, celu tutaj zaszedłem. Skoro jednak proponujecie mi posiłek, nie odmówię. – Za darmo. Kto wie, czy smaczne, ale pewnie zjadliwe. Ta... Co cię nie zabije, to uczyni z ciebie kalekę.
W zasadzie mogli już iść. Jemu trza było tylko pobrać swój ekwipunek i obwiesić się potrzebnym sprzętem, a inny zaś pod pachę lub w łapę zebrać.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-10-13 12:36:07)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#85 2017-10-18 22:25:41

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Wybornie, doskonale. — Schmeisser uśmiechnął się szeroko zaciśniętymi ustami, niczym przerośnięte ptaszysko powiewając swym płaszczem przy podnoszeniu się z zydla. Zgarniając podpisany kontrakt z blatu, roluje go i chowa za pazuchą, po wszystkim zacierając ręce w geście zadowolenia oraz sposobienia się do dalszej drogi. — Pozwólcie tedy za mną, zajechałem tu wozem...

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2017-10-18 22:29:17)

Offline

 
POLECAMY: Herbia PBF Everold

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.pixelart.pun.pl www.ligaf1mania08.pun.pl www.eragondziedzictwo.pun.pl www.managerleaguegold.pun.pl www.gsmteam.pun.pl