Vatt'ghern - Wiedźmin PBF

- wiedźmiński PBF

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#51 2016-09-14 18:22:25

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Śmiech rozmówcy nie napawał El zbytnim optymizmem. Nie podobał się jej sposób, w jaki się śmiał, nawet gdy dźwięk ten zamienił się w ciężki kaszel. Niestety ten nagły napad nie sprawił, że mężczyzna przybliżył się choć odrobinę, by mogła ujrzeć choć zarys jego twarzy. Mogła tylko obserwować ruchy cienia na tle jasności, który aktualnie prawdopodobnie ocierał usta.

Ziarno niepokoju zostało zasiane, a tuż po chwili porządnie podlane. Pierw wzmianka o głosie. Jakikolwiek fetysz ten tutaj miał, nie podobał się dziewczynie. Pierwszą reakcję natomiast można było zobaczyć, gdy zostało wypowiedziane imię zmarłej mentorki Elenory. Do tej pory przyjmowała wszystko ze spokojem, a nawet lekkim uśmieszkiem, rzecz jasna ukrywając swój strach. Teraz zaś szarpnęła się, a na jej twarzy zagościł grymas będący gniewem. Wytężyła wzrok jeszcze bardziej, prawdopodobnie na marne, zastanawiając się, ile jeszcze o niej wiedzą.

- Skąd wy... Jak śmiecie wypowiadać jej imię! - krzyknęła zdenerwowana w stronę prześladowców. To było nie do pomyślenia, aby śmieli jej grozić, przywołując znowu bolesne wspomnienia o łowczyni.

Prychnęła, słysząc tytuł porywacza. Ten tutaj musiał mieć bardzo wysokie mniemanie o sobie, skoro wymyślił tak idiotyczny pseudonim. Chyba, że był swego rodzaju kapłanem, który myśli, że może wszystko. Cóż. Ci od Wiecznego Ognia zawsze byli bucami, co do tego El nie miała wątpliwości. Tylko co chcieliby od niej? Oczywiście nie uwierzyła w to, że nic się nie stało alchemikowi. „Jest w dobrych rękach” przeważnie oznacza coś złego i tym panienka się martwiła. Że staruszek jest w złych rękach.

Elenora podskoczyła na krześle, na tyle, na ile pozwalały jej więzy, gdy jej rozmówca grzmotnął pięścią o stół. Skrzywiła się nieznacznie, zerkając na jego cień i po chwili znów uciekając wzrokiem, aby rażące światło do reszty jej nie oślepiło. Zaraz jednak znowu tam spojrzała, tym razem z nieukrywanym zdziwieniem, które z łatwością można było wyczytać z jej twarzy. Nie zrozumiała ni słowa z wypowiedzi prześladowcy. Dla niej pytanie było wystarczająco jasne – spytali o wieczny ogień, toteż odpowiedziała, co o nim wie. A myślała o tej cholernej religii panoszącej się w Novigradzie, a nie czymś, co najwyraźniej Ernest wytwarzał. No właśnie, co on do cholery wyprawiał?

- Ale... nie rozumiem o co wam chodzi – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Jej ton był pewien zdziwienia i bez krzty pogardy czy ironii, co można było wychwycić wcześniej. W co ty nas wpakowałeś, staruszku?


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#52 2016-09-15 19:41:50

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

Najwyraźniej odpowiedzi nie spodobały się Wielebnemu. Oparł się ciężko na blacie.
- Mówiłem, że masz zważać na ton. Jeśli wydaje Ci się, że robimy sobie jakieś głupie  gierki to jesteś w błędzie. Mi się nie pyskuje i nie kłamie. Edwardzie. - skierował się do stojącego obok mężczyzny. Elenora została wskazana ruchem głowy. - Bądź tak łaskaw.
Pomocnik odburknął coś bliżej niezrozumiałego, prawdopodobnie odpowiadając pozytywnię na prośbę. Wyłonił się z cienia ślamazarnym krokiem, ukazując w pełnej krasie. Dość spory był to chłop, bez dwóch zdań. Przyodziany w skórzany płaszcz, utrzymany w ciemnym brązie. Opięty pasem i bandolierem z przeróżnymi ładownicami. Rękawice, porządne buty. Tak nie ubierali się podrzędni rębajłowie i porywacze. Nie było jednak żadnych ornamentów, odznaczeń. Nic. Gdy spojrzała w górę, spotkała się z parą niebieskich, beznamiętnych oczu. Twarz była zasłonięta chustą po sam nos. Długa szrama wydostawała się spod niej, idąc przez nos na czoło. Braciszek był bardzo krótko ostrzyżony, kilkumilimetrowy mech pokrywał jajowatą głowę.

Nie chciał się przywitać. Miast tego zamachnął się i uderzył prawą ręką na odlew, prosto w twarz pólefki. Tysiące receptorów poinformowało o bólu na jej twarzy. Prawa strona piekła żywym ogniem, ale to najwyraźniej nie miał być koniec. Brat Edward chwycił El za włosy, by poprawić ją do kolejnego strzału. Zanim zdołał znów przypierdolić, powstrzymał go Wielebny.
- Czekaj, moment Edwardzie. To takie... No, jak to się mówi?
- Oklepane? - damski bokser brzmiał jak bulgot w jakimś szambie.
- O, to to! Oklepane. Powiedz, proszę, Rogerowi by przyniósł koksownik. - zakomenderował. - Oklepane. A to dobre. Sytuacyjne.

Braciszek bez słowa puścił Elenorę i minął ją. Za nią były najwyraźniej drzwi. Usłyszała zgrzytnięcie zamka i pisk zawiasów. Chłodne powietrze wpadło do i tak lodowatego pomieszczenia. Wkrótce jednak miało się ocieplić. Po minucie ciszy, bowiem Wielebny nawet nie mruknął, wrócili braciszkowie. Trzymając za doczepione uchwyty, wnieśli żelazny kosz, z którego aż bił gorąc. Z środka wystawało kilka prętów. Ustawili go kilka stóp od El, a ktoś zamknął za nimi drzwi.
Drugi braciszek nie wyróżniał się prawie niczym od Edwarda. W ubiorze i fryzurze. Był za to mniejszy o głowę i znacznie chudszy. Nie robił aż takiego wrażenia jak jego kolega.

- Grzejcie żelazo, panowie. A Ty, moja droga panno Yarrid. - znów zabrzmiał Wielebny - Nie będziesz już kłamać, prawda? Więc raz jeszcze. Mów wszystko co wiesz o wiecznym ogniu. Gdzie składuje to co wytworzył. Receptura. Teraz.

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2016-09-15 19:42:07)

Offline

 

#53 2016-09-15 23:55:00

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Elenora zerknęła niespokojnie na braciszka wchodzącego w krąg światła. Musiała zadzierać głowę, aby dojrzeć twarz. Wielki jak góra, dobrze ubrany i wyekwipowany, sprawiał wrażenie typowego osiłka, szczególnie ze swoją łysą głową i szramą wydostającą się spod szalika. Spojrzała przelotem w jego oczy, błękitne i zimne, sama otwierając swoje szeroko. Chyba nie zrobią tego...?

Przeliczyła się mocno. Głowa odskoczyła jej w bok, a wraz z mocnym plaśnięciem w pomieszczeniu można było usłyszeć krótki okrzyk bólu dziewczyny. Jej prawy policzek zaczął jakby płonąć żywym ogniem, a w oczach stanęły świeczki. Zachłysnęła się powietrzem, aczkolwiek nim zdążyła jakkolwiek zareagować na ten nagły zwrot akcji, Edward szarpnął jej włosami, siłą zmuszając ją do powrotu do poprzedniej pozycji. El zagryzła wewnętrzny policzek, usilnie próbując nie krzyknąć, jęknąć, czy inaczej zareagować, dając tym samym satysfakcję oprawcom. Zacisnęła przy tym dłonie na oparciach krzesła, aż kłykcie jej pobielały, zamykając powieki i nie dając ujścia łzom bólu. Niestety, słysząc niepokojącą rozmowę, o wiele trudniej było jej być opanowaną, nawet gdy Edward, niedźwiedzi braciszek postanowił zostawić ją w spokoju. Krótkie, brązowe włosy opadły na jej oczy, przysłaniając częściowo także czoło. Wewnątrz El było nieciekawie. Tak jak i Wielebny, przez minutę spędzoną w oczekiwaniu na sługusów tego tutaj, milczała, głowę trzymając spuszczoną. Oddychała głęboko, usilnie próbując się uspokoić. Na jej nieszczęście w głowie kołatało słowo koksownik, napawając ją obrzydliwym strachem rozlewającym się powoli i leniwie po jej ciele, centymetr po centymetrze opanowując każdy jego kawałek. El podświadomie czuła, że żarty powoli się kończą.

Jej podejrzenia niedługo się sprawdziły. Za nią z powrotem skrzypnęły drzwi, wyrywając przy okazji z zadumy nad swoim marnym losem. Gdy obróciła głowę w tamtą stronę, coś stanęło jej w gardle. Dwóch braciszków, z czego jeden prezentujący się dużo marniej od Edwarda, niosło wspomniany koksownik, a w nim żelazne, nagrzewające się pręty, jakby tylko czekające na to, aż zostaną przetestowane na Elenorze. Ciemne, dziewczęce oczy otworzyły się szeroko i z przerażeniem zerknęły pierw na kociołek, potem na dryblasów, a na końcu, gdy Wielebny zaczął mówić, na niego. Szarpnęła się, tym razem w rozpaczliwym akcie desperacji. Gdyby stała, gdyby była wolna, zapewne ugięłyby się pod nią nogi i zmuszona byłaby usiąść. Ciemna plama za oślepiającym światłem zadbała jednak o wszystko i wyręczyła El w tej czynności. Jedyne, co teraz mogła robić, to czuć bezsilność i panikować, co objawiało się pierwszymi kroplami potu występującymi na jej czole oraz przyspieszonym oddechem. Obrzydliwe uczucie coraz prędzej przejmowało kontrolę nad dziewczyną, zasnuwając jej myśli i każąc postępować irracjonalnie.

- Nic nie wiem, nie kłamię! – odpowiedziała przestraszona El. - Nie znam jego tajemnic, nie wiem o czym ty mówisz, co on tam u siebie wyrabia. Ja tam tylko sklep mu prowadziłam i uczyłam się prostych rzeczy. Nawet nie wiem co to jest, a co dopiero receptura! - słowa wychodziły z jej ust coraz szybciej, w miarę przedłużającej się obecności gorącego gościa, ponuro czekającego na swoją kolej. W myślach zaś Elenora przeklinała Ernesta. Nie dość, że nie wtajemniczał jej w nic poważniejszego, to teraz ona będzie musiała za to cierpieć, w dodatku bezpodstawnie. Niesprawiedliwym było, że mimo jej kompletnej niewiedzy o tym, o czym plótł Wielebny, i tak będzie torturowana.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#54 2016-09-16 23:11:39

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

- Nic nie wiesz. Nie kłamiesz.
Wielebny powtórzył słowa El i zamilkł. Cisza była nieprzyjemna. Elenora mogła odnieść wrażenie, że ten wpatruje się w nią. Dwóch braciszków sterczało jak słupy obok koksownika, jak jeden mąż splatając ręce na piersiach. Malowała się niezbyt ciekawa perspektywa kilku najbliższych minut. Niezręczne milczenie przerwał Edward, swoim jakże "radosnym" głosem.
- Przyjarać?
- Tak, Edwardzie. Czyń honory. A Ty, moja droga. Gorąc na pewno przypomni Ci jakieś szczególiki. - odpowiedział Wielebny. I postanowił uraczyć El małą opowiastką. - Wieczny ogień. Substancja, która w zetknięciu z powietrzem wybucha przeraźliwym ogniem. Płonie nawet na wodzie. To jest coś, co chcielibyśmy zabezpieczyć.

Braciszek Ed jak powiedział, tak chciał czynić. Z tyłu, zza paska wyszarpał on grubą szmatę, przez którą dopiero złapał jeden z prętów. Co by się upewnić do jakości usług, docisnął drugi koniec kilka razy, zanurzając go w koksie. Na sam koniec ostukał o krawędź, strącając resztki koksu. Żelazo musi być czyste. Był profesjonalistą.
I jako taki też profesjonalista zajął miejsce obok półelfki. A brat Roger tuż za nią. Ten objął Elenorę za szyję i głowę, zakładając całkiem fachowy chwyt. Z tej odległości dziewczyna mogła wyczuć jego zapach. Nie był za specjalny. Raczej śmierdział zmoczoną skórą i chyba nawet lekką woń szamba dało radę wyczuć. Nie to jednak było jej największym zmartwieniem w tym momencie.

Do lewej strony, tej jeszcze nie tkniętej przez Edwarda, zbliżył on pręt. Czuła ciepło, które nieubłaganie zmieniło się w gorąc. Jasny, gorejący pręt był już kilka centymetrów od niej, a i tak zdążył poparzyć skórę. Już prawie dotknął jej...
Drzwi otwarły się za nią z hukiem. Braciszek z żelazem aż wyprostował się. Gorąc znikł, wraz z oddalającym sie żelazem.
- Stop! Wielebny. - głos wybawcy Elenory był młody i całkiem dźwięczny. Ba, nawet przyjemny i gdyby nie fakt, że teraz wiedziała z kim się trzyma, chciałoby się mu zaufać.
- O co chodzi teraz? Przeszkadzasz nam w zbieraniu informacji, Prałacie. Czy Herming skonał, skoro tu jesteś?
- Wręcz przeciwnie, Wielebny. Czy dziewczyna jest cała?
- Jeszcze. Co w związku z nią?

Jegomość ruszył od drzwi szybki krokiem, zaznaczając swoją trasę cichym szumem szat. Cały czas trzymał się w cieniu. Przystanął jednak na moment, oceniając stan półelfki. Roger uwolnił ją ze swojego uścisku. Trzymał jednak dłonie na jej ramionach.
Prałat stanął wreszcie przed Wielebnym. Był zdecydowanie chudszy niż jej oprawca, to łatwo dostrzegła w drobniejszej sylwetce.
- Herming będzie współpracować. Jako jedyny warunek postawił ją.
- Stawia jeszcze warunki? Chyba zbyt miękki jesteś...
- Nie mów mi jak mam wykonywać swoje obowiązki. - Prałat zdenerwował się ździebko. - Czy mam Ci przypomnieć, kto dostał prym w tej operacji? Tak myślałem. Teraz ja z nią porozmawiam.
Wielebny żąchnął się ale pozostawił to bez komentarza. Prałat natomiast podszedł bliżej stołu, ewidentnie patrząc się w stronę Elenory.
- Panno Yarrid. Proszę wybaczyć powzięte środki. Na pewno zrozumie panienka, że czasem jest to konieczne. Novigrad musi pozostać bezpiecznym miastem. Ale, ale. Mam nawet dobrą wiadomość. Otóz wybraliśmy panienkę na ochotnika do współpracy z nami, przy takim obrocie spraw. Wiem, to nie jest łatwe tak od razu się przestawić... Proszę jednak zrozumieć, że to nie jest propozycja. I owszem, panienki teraz nie ruszymy. Co innego pani Esha. Rozumie panienka, o czym mówię?

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2016-09-16 23:12:26)

Offline

 

#55 2016-09-17 17:59:36

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Wielebny raczył jedynie powtórzyć pierwsze słowa Elenory, po czym zamilknął, a wraz z nim znieruchomieli jego pomocnicy. Przez ten czas dziewczyna zaczęła słyszeć szum krwi w uszach i bicie niespokojnego serca. Z sekundy na sekundę obawiała się coraz bardziej tego, co może jej się tutaj stać. Koksownik i jego obsługa stojąca jak słup straszyli swoją obecnością, również będąc cicho. Tylko delikatne ciepło dochodziło do panienki, zapowiedź czegoś strasznego.

Do tej pory siedząca nieruchomo, niby jakiś posąg, wpatrując się w punkt ponad światłem oraz za Wielebnym, teraz drgnęła, a jej wzrok powędrował to do Edwarda, który przerwał ciszę, to do wyjaśniającego właśnie szefa tej bandy. Zmarszczyła brwi. Słyszała o wielu podejrzanych substancjach, ale o tej nie. Ernest bardzo dobrze musiał ukrywać przed nią tę informację. Fakt, ostatnio był jakby nieswój – wiecznie podenerwowany, nazbyt czujny, co teraz wszystko wyjaśniało. O ogniu niestety nic jej nie mówił. I dzięki temu teraz będą ją żywcem przypalać.

Gdy braciszek maczał żelazny pręt w koksie, a potem podszedł od lewej strony do El, ta instynktownie zaczęła się wyrywać. Raz i drugi walczyła z mocno zawiązanymi sznurami, nim drugi z dryblasów, ten mniejszy, chwycił ją za głowę i unieruchomił ją. Próbowała się wyrwać, gdy rozgrzane do czerwoności żelazo zbliżało się nieubłaganie do jej policzka, pierw tylko ocieplając powietrze wokół, aby potem rozgrzać je do bardzo wysokiej temperatury, ale każde mocniejsze szarpnięcie głową skutkowało jedynie odciętym dopływem powietrza. Wtedy też Elenora poczuła, jak jej lewa strona zaczyna parzyć. Zacisnęła mocno powieki, czując pieczenie pod nimi. Zaczęła drżeć i oddychać szybko przez usta, wciąż bezskutecznie próbując się odsunąć od źródła gorąca parzącego jej skórę. Już chciała zacząć jęczeć, błagać o litość, gdy ktoś ją uratował.

Może to i za dużo powiedziane, aczkolwiek faktycznie, od blizny na poliku Prałat ją uratował, jak odezwał się do niego Wielebny. Głos miał miły i przyjemny dla ucha i El tak bardzo chciałaby wierzyć, że przyszedł tutaj, by uratować ją z łapsk oprawców, że zaraz ich dorwie i zabije, ale niestety nie mógł tego zrobić. Należał do ich organizacji, a ona sama zaczynała mieć poważne podejrzenia, że to sami kapłani Ognia postanowili zaszczycić ją swoją uwagą. Nigdy ich nie lubiła, a teraz miała ku temu jeszcze większe powody.

Spuściła głowę, gdy ta już została uwolniona i słuchała rozmowy dwóch oprawców. Włosy zasłaniały jej twarz, po której zaczęły płynąć już łzy. Nie chciała, żeby płynęły, ale nie mogła nic na to poradzić, mimo tego, że tak bardzo się starała je powstrzymać. Dlatego wolała, żeby nie widzieli, że płakała. Mimo tego usłyszawszy, ze stary alchemik żyje, nawet będąc zapewne w takiej samej sytuacji, jeśli nie gorszej, ucieszyła się. Nie chciała, żeby zginął. Tak czy siak przeklinała go w myślach za to, że nic jej nie powiedział, aczkolwiek... dobrze, że na razie nic mu nie jest.

Uniosła głowę, gdy Prałat się do niej zwrócił. Oczy miała już mokre, pełne wyrzutu i złości.

- Mówiłam, że nic nie wiem. Nikt mi nic nie mówił, czemu tego nie zrozumiecie? Dajcie mi spokój... - szepnęła tonem pełnym goryczy. Z powrotem spuściła głowę i jakby skuliła się na krześle. Policzki ją piekły, prawy nieco mniej od poparzonego lewego. Chciała, żeby to już się skończyło.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#56 2016-09-17 20:37:44

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

Krótką ciszę przerwał brat Edward, który chwycił nagle Elenorę za włosy. Miał już szarpnąć, by nadstawić dziewczynę do kolejnego ciosu, gdy odezwał się Prałat.
- Zostaw. To nie jest konieczne.
Olbrzym zabrał rękę i cofnął się o krok. Brat Roger znalazł się po jego prawicy, jak malutka kopia. Obydwaj wyglądali na zgrany zespół. Ciężko o coś takiego w dzisiejszych czasach.

- Panno Yarrid. - zaczął raz jeszcze, swoim opiekuńczym tonem. - Spokojnie, proszę odetchnąć. Wiem o tym, że nic panienka nie wie. Ustaliliśmy to z panem Hermingiem. Użyliśmy odpowiednich środków by się upewnić, czy mówi prawdę. Faktycznie, ukrywał to przed panienką. W każdym razie, wypuścimy panienkę.

Wielebny prychnął za plecami Prałata. Widocznie preferował inne metody nakłaniania do współpracy. Przełożony nie przejął się jednak, swobodnie kontynuując. Widać znał swoją pozycję.
- Ale panno Yarrid. Kto jak kto, panienka musi wiedzieć doskonale, że nie ma nic za darmo. Ja przysługę panience, a panienka mi. Prawda? Nie musi dojść do żadnych spięć na naszej linii. Oczekuję jedynie współpracy. Nie wymagam też niemożliwego. Wręcz przeciwnie. Chciałbym, by panienka częściej przebywała w przybytku swojej opiekunki. I zbierała smaczki na temat obecnej tam klienteli. Całej. Będzie panienka zbierać te informacje i przekazywać naszemu kontaktowi. - przerwał na moment, dając Elenorze czas na przetrawienie jego słów - Jakieś wątpliwości, panno Yarrid? A może pytania? Chętnie udzielę odpowiedzi, jeśli będzie taka możliwość.
Zamilkł. Nastała niezręczna cisza, zasilana spojrzeniami wszystkich czterech oprawców.

Offline

 

#57 2016-09-17 21:24:25

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Zachłysnęła się powietrzem, gdy Edward chwycił ją za włosy. W oczach zatańczyły iskierki strachu, które szybko zostały zdmuchnięte, gdy dryblas ją puścił. Odetchnęła z widoczną ulgą. Wystarczyło jej tyle cierpienia, nie potrzebowała tego więcej. Niestety, mimo słów, że ją wypuszczą, które teoretycznie powinny ją uspokoić, Elenora tylko bardziej się zmartwiła. Prałat stwierdził, że wyciągnęli z Ernesta całą prawdę, w tym tą, że dziewczyna o niczym nie wie. Używając odpowiednich środków. Otworzyła więc szerzej oczy na tą wiadomość, ale dała mężczyźnie mówić dalej.

Gdy skończył, a spojrzenia czwórki samców skupiły się na niej, El długo się nie namyślała. Cała sprawa nie podobała jej się i postanowiła jakoś wybrnąć z niej i wycisnąć z tego drugiego oprawcy tak dużo, jak tylko może, odpowiedzi oraz obietnic. A potem... pomyśli się, co dalej zrobić.

- Tak. Kim wy do cholery jesteście? I po co mam wam to teoretycznie zbierać? A zresztą... chcę najpierw zobaczyć Ernesta i z nim porozmawiać, żeby upewnić się, że wszystko z nim w porządku – wypaliła, spoglądając na cienie. Uznała, że to jest doskonała szansa na trochę buty. W towarzystwie Prałata o miłym głosie czuła się o wiele bardziej bezpiecznie, co podbudowywało jej odwagę.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#58 2016-09-18 21:09:48

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

Wielebny zdawał się już kompletnie zniknąć za postacią przełożonego. Co chwile było jednak słychać jego ciche parsknięcia.
- Spokojnie, spokojnie panno Yarrid. Proszę nie być zbyt butną, bo ucierpią na tym najbliżsi. A to nie jest potrzebne nikomu, prawda? - głos Prałata nie zmienił się nawet odrobinę. - I już odpowiadam, na tyle na ile mogę. Zacznijmy może od pierwszej kwestii - kim jesteśmy. Widzi panienka, Wieczny Ogień chroni nasze wspaniałe miasto przed wszelkiego rodzaju plugastwem i nieczystą magią. Ale zło objawia się też pod innymi postaciami niż po koniunkcyjne abominacje. Przeniknęło Novigrad do cna już dawno temu. I tutaj wkraczamy my. Sięgamy tam, gdzie straż nie może. I robimy to, czego straż nie może. Sama panienka rozumie, takie czasy. Niektóre metody są potrzebne. Tutaj też przeproszę za niefortunny incydent z żelazem.

Zrobił dłuższą pauzę, najwyraźniej dając Elenorze znów trochę czasu. W pomieszczeniu było nieznacznie cieplej. Zasługa koksownika.
- Dalej... Po co zbierać to dla nas? Panno Yarrid, proszę. Naprawdę muszę odpowiadać na to pytanie? Bądźmy dorośli. Informacja rządzi tym światem. Zbędny wydaje mi się dodatkowy komentarz. Teraz pan Herming. Oczywiście, zobaczy się z nim panienka. A raczej, to on musi zobaczyć panienkę. Taki jest warunek. Proszę się więc nie martwić. Gdy już będzie panienka nas opuszczać, spotka się z nim. Powinien być już przytomny. To będzie na tyle. Na więcej pytań nie odpowiem.
Prałat zakomenderował gestem dłoni i obaj braciszkowie ruszyli mozolnie z miejsca. Stanęli po obydwu stronach Elenory. Ale jeśli ta spodziewała się jakiegokolwiek ataku, nic nie nastąpiło. Panowie zapletli dłonie przed sobą i czekali dalej.
- Jeśli teraz się panienka zgodzi na współpracę, odwiążemy panią. Zwrócimy resztę dobytku i ustalimy wszystkie detale jak cywilizowani ludzie. A później zobaczy się panienka z panem Hermingiem. Zaznaczam, że na więcej pytań już nie odpowiem. Co więc nam teraz panienka powie?          

Offline

 

#59 2016-09-21 19:09:09

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Panienka Yarrid skrzywiła się nieznacznie, gdy tylko Prałat wspominał o jej bliskich. To wszystko jej się nie podobało. Ci tutaj zdawali się wiedzieć o niej więcej, niż sama El, więc prawdopodobnie musieli ją szpiegować. Pytanie tylko... od jak dawna? I po co im do jasnej cholery ona, skoro tak świetnie sobie radzą bez niej?

Tak jak podejrzewała, całe to porwanie i dręczenie Elenory musiało być sprawką kapłanów Wiecznego Ognia. Jakby te palanty nie miały gdzie wściubiać nosa. Tak, półelfka nigdy ich nie lubiła i zapewne teraz tym bardziej się to nie zmieni, w obliczu zaistniałej sytuacji, jaką był szantaż na niej i na Erneście. Ciekawe metody nawracania na wiarę obrali, nie ma co. Wrażenia zagwarantowane, w ramach członkostwa dostaje się bardzo widoczny tatuaż na twarzy. Wypalany gorącym żelazem.

Na szczęście Elenora wcale takiego członkostwa nie musiała zdobywać, dzięki czemu jej urodziwa twarz nie została trwale uszkodzona, choć wciąż piekła, a na wspomnienie pręta będącego tak blisko, zaswędziała ją. Wpatrzyła się w cień ponad światłem, słuchając słów prześladowcy i wyciągając z tego wnioski. A najważniejszym z nich było to, że nie ma wyjścia – musi się zgodzić na współpracę z tymi gnojkami, bez względu na to, jak bardzo w tym momencie ich znienawidziła za groźby, ból, którego tutaj doznała oraz szantaż emocjonalny, czyli wprawne, niby przypadkowe wplatanie osób bliskich dziewczynie do rozmowy i grożenie nimi. No i sprawa Ernesta. Jak to niby już przytomny?! Kolejny raz bezskutecznie szarpnęła się w więzach i zrobiła coś w stylu niby groźnej, naburmuszonej miny. Ta szybko jej zrzedła, gdy dwoje pachołków ustawiło się po jej bokach. Efekt był natychmiastowy. El skuliła się w sobie i zamknęła oczy w oczekiwaniu na kolejny cios, może uderzenie gorąca. Żadne z tej dwójki jednak nie nastąpiło, natomiast Prałat odezwał się ponownie, nawet się w sumie nie starając, żeby to wszystko zabrzmiało wiarygodnie. A Elenora wcale nie miała wrażenia, że ma wybór. Znaczy ma, ale taki, który skutkuje rozstrojem zdrowia psychicznego i fizycznego, nie tylko w stosunku do jej osoby.

- Tak jakbyście kiedykolwiek dali mi jakiś wybór – prychnęła. W jej głowie wirowały myśli, pełne różnych sposobów wykaraskania siebie, Ernesta oraz Eshy z tego bagna. - Oczywiście, że muszę się zgodzić... Mogę zobaczyć Ernesta?


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#60 2016-09-22 20:40:04

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

Nikt się nie przejął chwilową butą Elenory. Uznano, że to normalne zachowanie osoby w jej sytuacji. Na plus też zadziała jej natychmiastowa skrucha. Wielebny na pewno chciał wyrazić swoją dezaprobatę w postaci doraźnej tortury, ale na szczęście dla El skończyło się na wkurwionym westchnięciu. Prałat natomiast wolał kontynuować jego "interesy" z dziewczyną.
- Wiedziałem, że się zrozumiemy, panno Yarrid. Cieszy mnie zgoda panienki. I proszę się nie martwić, dopóki nasze polecenia będą wykonywane nikomu nic się nie stanie. Zobaczy się panienka z panem Hermingiem. Ale za moment. Rozwiążcie ją i oddajcie rzeczy.

Jak powiedział, tak zrobili. Obaj zajęli się mozolną pracą rozwiązywania. Więzów, które sami robili i jak się okazało, przysporzyły im nieco trudności. Chłopaki nie w kij dmuchał jednak, wsparli się mamrotanymi przekleństwami i w końcu uporali się ze wszystkim. Krew śmielej popłynęła do dłoni i stóp, a Elenora wreszcie miała możliwość rozprostowania się. Jako tako. Nadal cięło ją zimno kamiennej posadzki. Na jej szczęście z wybawieniem przyszedł Edward, rzucając jej obuwie tuż pod nogi. Nie za bardzo po dżentelmeńsku, ale przynajmniej zwrócił.
Resztę jej dobytku trzymał drugi braciszek, który dość ostentacyjnie zaprezentował go Prałatowi.

- Ach tak, to. Panno Yarrid, resztę rzeczy zwrócimy już po wyjściu. Sama panienka rozumie, względy bezpieczeństwa. Proszę ubrać buty i przejdźmy do najważniejszej kwestii. - odchrząknął. - Od razu zaznaczam, że nie interesują nas biedacy i podrzędni przestępcy. Chcemy informacji od śmietanki, od oficjeli, którzy to odwiedzają Passiflorę. Wiem, że cieszy się ona powodzeniem wśród temerskich dyplomatów, ale i inni się tam zjawiają. Nie interesuje nas to jak panienka zorganizuje wszystko. My chcemy dostawać raport w terminie, tylko to nas interesuje. Warto wspomnieć też, że będziemy weryfikować wiarygodność informacji. Pierwszy kontakt przewidujemy za pięć dni. Proszę się nie martwić, panno Yarrid. To nasz człowiek znajdzie panienkę i poda umówione hasło. Niech panienka je zapamięta, zapisze, cokolwiek. Hasło brzmi: "Chłodno dzisiaj, wypadałoby napalić w piecu". Czy to jasne?

Braciszkowie stanęli ponownie po bokach krzesła na którym siedziała półelfka. Tym razem trzymając się bardziej z tyłu, dając jednak odczuć swoją obecność.

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2016-10-26 06:07:11)

Offline

 

#61 2016-09-22 21:46:22

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Trochę zajęło dryblasom rozwiązanie Elenory. W tym czasie wciąż wpatrywała się intensywnie w cienie ponad światłem, zastanawiając się, jakie osobowości, jakie twarze kryją pod tą osłoną Prałat i Wielebny. Gdy już została uwolniona, rozmasowała bolące nadgarstki i założyła na nogi buty, by chłodna podłoga już nie raniła jej stóp. W tym czasie słuchała mężczyzny, notując w pamięci słowa. Westchnęła też, gdy wspomniał, że musi sortować informacje. Oczywiście, bo byle chłamu nie chcą. Pięć dni? To prawie niewykonalne. Będzie musiała dyskretnie wypytać parę dziewczyn o to, czym się im żalili wielcy panowie, pewnie sama też podsłuchać. Tyle, że wkrótce któraś z nich, może nawet ciocia, zaczną coś podejrzewać. A wątpiła, czy wolno jej o tym mówić. Poparzenie i zniknięcie będzie można wytłumaczyć, że Ernest potrzebował jej pomocy w pracowni i to tam zrobiła sobie krzywdę. W co oni się wplątali...

- Tak – burknęła, kończąc zawiązywać buty. Zerknęła na stojących trochę z tyłu ochroniarzy i wstała z tego niewygodnego krzesła. Wytężyła wzrok, by może teraz zobaczyć oblicza jej oprawców wciąż kryjące się w cieniu. Jakoś z tego wybrnie. Będzie musiała.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#62 2016-09-23 21:15:38

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

Jak przyjemnie było wreszcie stać, to na pewno. Ale to nie jedyny bonus jaki Elenora otrzymała z tego tytułu. Udało jej się dostrzec samego Prałata, tym razem stojąc już ponad linią ostrego światła lampy. Nie było już wątpliwości, że ma coś wspólnego z Wiecznym Ogniem. Luźne, ale niezwykle wykwintne szaty były utrzymane w kolorach bieli i czerwieni. Przeważała ta druga. Z przodu widniał znak który rozwiewał wszelkie wątpliwości, jeśli takowe były. Płomień.
Twarz samego Prałata nasuwała raczej przyjemne skojarzenia, jeśli mówić tylko o samym wyglądzie. Wyglądał młodo, chociaż jego pozycja w strukturach zdawała się sugerować, że ma jakiś bagaż doświadczeń. Chudą twarz o ostrych rysach zdobiły starannie przystrzyżony, elegancki wąsik. Włosy zostało dokładnie zaczesane do tyłu, dodając mu nieco wyrachowania. Nie widziała koloru oczu, na to było akurat za ciemno.
- Doskonale, panno Yarrid. - on sam zdawał się tym nie przejmować. - Cieszy mnie współpraca panienki i fakt, że nie musieliśmy posuwać się do przemocy. Nie lubię jej stosować.
Zdawało się, że powiedział to zupełnie szczerze. Miało się ochotę wierzyć mu na słowo. Braciszek Roger w tym czasie zawrócił się do drzwi, by dać znać braciszkom za nimi. Prałat wskazał w jego kierunku.
- Proszę, odprowadzą panienkę. Nie wiem, czy się jeszcze zobaczymy osobiście. Ale nie liczyłbym na to. - uśmiechnął się, ukazując szereg białych zebów. - Po drodze wprowadzą panienkę do pana Herminga. Nie dłużej, niż brat Edward powie. Rozumie to panienka? Jeśli tak, to by było wszystko co mam do powiedzenia. Możesz teraz odejść, panno Yarrid.

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2016-09-29 04:19:38)

Offline

 

#63 2016-09-27 19:11:55

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Przez chwilę białe plamy tańczyły przed oczami dziewczyny, którą jeszcze przed momentem ostre światło lampy raziło prosto w gałki. Gdy rozprostowując nogi, przetarła je, w końcu mogła ujrzeć twarz oraz ubrania tego, który uratował ją od blizny na policzku oraz okropnego bólu. Nie wyglądał za staro, ale z pewnością miał doświadczenie w tym, co robił. Widać to było po jego ostrych rysach. Jeszcze ten wąsik oraz włosy... naprawdę wyglądał na profesjonalistę. Podejrzenia odnośnie organizacji, która postanowiła zawiązać z nią „współpracę” sprawdziły się, gdy El zobaczyła charakterystyczne szaty Kapłanów oraz ten znak, płomień. Nie podobało jej się to, aczkolwiek musiała na razie przystać na warunki, jakie jej zaproponowano. Na razie.

Wysłuchała cierpliwie słów Prałata, cały czas spoglądając spode łba na niego, po czym bez słowa odwróciła się i ruszyła do drzwi, zerkając na braciszków i pocierając poparzony policzek palcami. W głowie obijały jej się słowa jej prześladowców mówiące o tym, że stary alchemik już oprzytomniał. Co oni mu zrobili? Mężczyzna nie należał do najsilniejszych fizycznie, wręcz był kruchy. Łatwo można było go złamać... Elenora martwiła się o niego. I jednocześnie była wściekła, tak bardzo, jak tylko mogła się na niego złościć. Znowu potarła policzek i wyszła wraz z drabami z tego okropnego pokoju, nie wiedząc nawet, gdzie ją zaciągnęli.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#64 2016-09-29 04:20:41

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

Braciszkowie poprowadzili ją do drzwi, trzymając się z tyłu gotowi na wszelkie ewentualności. Przez framugę wpadało nieco światła z korytarza. Elenora pojawiła się w nim chwilę później. Kamienne ściany nie różniły się za bardzo od tych z izby, było tu jednak znacząco jaśniej. Zasługa kilku pochodni na ścianach, będących od siebie w sensownej odległości kilku metrów.
Za drzwiami natomiast czekał trzeci z braci, ten średni. Nie trzeba dodawać, iż strój jego zgodny był z panującą w bractwie modą. Wyróżniał się jedynie ekstrawaganckim nakryciem głowy - czapeczką ze szpiczastym daszkiem. Utrzymaną w odcieniach, a jakże, brązu. Aż do teraz wsparty o ścianę, odepchnął się od niej i skierował ku El i jej obstawie.

- Do Herminga. - zabulgotał Edward zza pleców dziewczyny.
Nowy brat nie zaoponował ani nie potwierdził. W ogóle się nie odezwał. Jedynie zawrócił na pięcie i ruszył korytarzem przed siebie, prowadząc cały orszak. Podczas marszu rozległ się daleki i cichy krzyk, ofiary na mękach najpewniej. Sam dźwięk świadczył o czymś pomiędzy przypalaniem a obdzieraniem ze skóry. Możliwe, że jedno i drugie. Jakiekolwiek odgłosy nie dochodziły by zza ścian, prowadzący skręcił w lewo na najbliższym rozwidleniu w kształcie litery T. Przeciwnej do źródła wrzasków. Nie dane było Elenorze zastanowić się nad ewentualną zmianą kierunku, bowiem nacierająca z tyłu brać skutecznie zablokowała odnogę.
Chłodny, ledwie wyczuwalny powiew powietrza smagał twarz półelfki. Co by tylko znaczyło, że idą w kierunku wyjścia. Ale niedoszli tam. Brat nieznany z imienia stanął przy dębowych drzwiach. Pchnął je energicznie, otwierając na oścież. Ręce oparł na pasku, obok widocznej broni w postaci długiej klingi i zablokował dalej korytarz.
Oczywiście, nie mogła się zastanowić. Edward popchnął Elenorę prosto do wnętrza, samemu wchodząc za nią. Nie kłamali. Faktycznie zaprowadzili ją do Ernesta.

Był sam w pokoju, podobnie jak El przed chwilą oświetlony lampą. Nie był już związany, ale to chyba nie było potrzebne. Alchemik wyglądał jakby wszedł na ring z trollem. Który miał rękawice z rozgrzanego do czerwoności żelaza. Chuda zazwyczaj twarz teraz napuchła, przyjmując całkiem normalne rozmiary. Stróżki krwi ściekały z nosa, ust... W zasadzie to zewsząd. Był porządnie siny i obity. Miał też dużo mniej szczęścia od Elenory, patrząc na przypaloną skórę na policzku.
Teraz był jednak przytomny. Spojrzał niemrawo na uczennicę. Może się uśmiechnął. Jeśli tak, to nie dało rady poznać.

Offline

 

#65 2016-09-29 09:26:31

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Trzeci z braciszków miał śmieszną czapkę, lecz poza tym nic charakterystycznego w nim nie zauważyła. Ot, kolejny drab na usługach Ognia, niewiele różniący się od swoich ziomków. Elenora posłusznie za nim podążyła, za sobą mając pozostałą dwójkę, pilnującą ją, aby czasem gdzieś nie uciekła. Ale... czy to miałoby jakiś sens? El musiałaby w tym przypadku uciec z samego Novigradu, a w najbliższym czasie niespecjalnie miała na to ochotę. To miasto było jej życiem, ona się tutaj wychowała i nie chciała go opuszczać. Nie chciała opuszczać rodziny, jakakolwiek ona by nie była oraz przyjaciół. Wykaraska się z tego i nie będzie to ucieczka z tego miejsca.

Ktoś gdzieś krzyknął. El drgnęła i odwróciła się w stronę dźwięku, zastanawiając się, kto też tam wrzeszczy z bólu. Na szczęście poszli w odwrotną stronę, więc to nie Ernest wydawał z siebie te dźwięki. Po chwili w twarz El uderzył delikatny powiew wiatru. Idą w stronę wyjścia? Szybko jej wątpliwości zostały rozwiane, gdy przed nią pojawiły się drzwi, które spiczastoczapkowy brat otworzył na oścież. Szybko została wepchnięta przez Edwarda do środka, nie mogąc się nawet zastanowić, czy powinna tam wchodzić.

To, co tam zobaczyła, przeraziło ją do granic możliwości. Zakryła usta ręką i jęknęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. Mężczyzna nie wyglądał na alchemika, a jednak nim był. To, co z nim zrobili, było... bestialskie! Natychmiast podbiegła do staruszka i objęła jego twarz. Zerknęła na ślad po przypaleniu. Ona miała o wiele więcej szczęścia. Ta opuchlizna, jego reakcje... łzy popłynęły po jej twarzy.

- Ernest... - szepnęła. - Wyjdziemy z tego, wiesz? Wyjdziemy - dodała nacisk na ostatnie słowo, jakby chciała przekonać samą siebie, że wszystko będzie dobrze.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#66 2016-09-30 03:13:39

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

Staruszek skrzywił się momentalnie, gdy El dotknęła jego opuchniętej twarzy. Mimika była ledwie dostrzegalna, ale półelfka dostrzegła grymas bólu. Krew była już ździebko zaschnięta, jednak zdecydowanie nie miała więcej niż godzina, w porywach do półtorej. Podkrążone oczy zamrugały kilka razy, a chuda dłoń poklepała wierzch dłoni półelfki, chociaż trochę dodając otuchy.

- Wyjdziemy. - potwierdził bardzo, bardzo niemrawo. Miał cholernie zaschnięte gardło, to było jasne po skrzekliwym głosie. Odsunął głowę do tyłu by obejrzeć El, upewnić się. - Nic Ci nie zrobili... Dzięki Lebiodzie... Przepraszam. Nie chciałem Cię w to wciągnąć. Wybacz mi, proszę, wybacz...
Elenora poczuła ciężką dłoń na swoim ramieniu. Właścicielem okazał się być Edward, który pociągnął dziewczynę jakieś pół metra do tyłu. Puścił ją zaraz po, ale zagrzmiał złowieszczo:
- Bez dotykania. Macie jeszcze chwilę.
Zamilkł, dając dojść głosu po raz kolejny Ernestowi.

- El. Bądź spokojna i rób co mówią. Obiecali, że nic nie zrobią ani Tobie, ani pani Yarrid jeśli tylko będę współpracować. Wytworzę dla nich tę przeklętą miksturę. Po co ja się za to zabierałem... - pokręcił głową ze zrezygnowaniem. - Niedawno odkopałem stare notatki i udało mi się ulepszyć formułę. El, ja naprawdę nie sadziłem, że się dowiedzą. Ani tym bardziej, że zrobią coś takiego. I Tobie...
Przerwał mu ciężki, suchy kaszel, po którym już nie kontynuował. Miast tego, wbił pełen smutku, szklisty wzrok w dziewczynę.

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2016-09-30 03:13:49)

Offline

 

#67 2016-09-30 09:54:12

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Widząc grymas bólu na twarzy Ernesta, Elenora zabrała swoje dłonie, nie chcąc sprawić mu bólu. Zadrżała, gdy usłyszała jego głos. Nie mogła uwierzyć, że ludzie mogą być aż tak bestialscy... chociaż po Wielebnym nawet mogła przyjąć to do wiadomości.

- Nie ma nawet sprawy - powiedziała w chwili, gdy braciszek Edward właśnie ją siłą odciągał od Ernesta. Stanęła więc na środku pokoju i słuchała uważnie tego, co alchemik chciał jej powiedzieć. - Nie mogłeś wiedzieć... nie mogłeś, prawda? A ten ogień... czemu nic mi nie mówiłeś? Mogłeś powiedzieć... i tak bym się dowiedziała... - drgnęła, stojąc i zaciskając pięści, ze załzawionymi oczami wpatrując się w kaszlącego mężczyznę. I ona miała ogromny smutek w spojrzeniu. Wyprowadzę nas z tego bagna, staruszku, wyprowadzę, obiecuję ci to...

Ostatnio edytowany przez Ren (2016-09-30 09:54:23)


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#68 2016-09-30 22:40:09

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

Ernest pokręcił głową przecząco. Ledwo co, zważywszy na jego opuchliznę.
- Nie wiedziałem... - przyznał smętnie. - Nie chciałem też nikomu mówić o ogniu. To jest jak... Jak... Prawie, że czary. Zaklęte w środku. Zależało mi na tym, by nie wykorzystać tego jako broni masowego rażenia, do zabijania mas ludzi. Na niego żadne konwencjonalne metody gaszenia nie działają. Szczególnie na morzu. Domyślałem się, że jak ktoś się dowie, wielu będzie chciało poznać ten sekret. Nie ma znaczenia, czy to redańscy, czarni czy novigradzcy.

Zakasłał po raz kolejny, tym razem ciężej i dłużej. Wierzchem dłoni otarł usta z flegmy i krwi.
- To było też powodem, że chciałem chronić Ciebie... Nie dowiedziałabyś się jakbym spalił zapiski i porzucił temat... Do stu czortów, dlaczego tego nie uczyniłem. Jestem tak cholernie głupi, taki głupi...
Herming zdawał się popadać w coraz większą pętlę samokrytyki. Opuchnięta głowa zawisła, wbijając wzrok w kamienną posadzkę, kręcąc przecząco na boki. Głos też zdawał się coraz bardziej łamać, a dodatkowo o emocjach świadczył nieregularny oddech. Albo o złamanym żebrze.

Elenora jednak nie miała możliwości dalszej weryfikacji stanu alchemika. Ta sama ciężka, wielka jak bochen chleba, dłoń wylądowała na jej ramieniu.
- Czas minął. Wiesz już, że Herming żyje. - odezwał się Edward i momentalnie pociągnął dziewczynę za sobą w kierunku wyjścia.
- Przepraszam, El! - zaskrzypiał jeszcze Ernest, bezradnie patrząc na cała sytuację. - Obiecali, że nic Ci nie zrobią. Nie bój się. Na pewno nic nie...
Elenora wylądowała już na korytarzu i ostatni wychodzący - Roger - zamknął drzwi, tym samym przerywając staruszkowi. Korowód po raz kolejny ustawił się w poprzednią formację i pchnięto dziewczynę do przodu. Bez słów.
Sam korytarz już nie ciągnął się daleko. Przeszli dwadzieścia, może trzydzieści metrów, nim trafili na schodki prowadzące do drzwi. Od tego wyjścia właśnie docierało chłodne, świeże powietrze.

Wtem zrobiło się ciemno. Znowu worek wylądował na głowie Elenory, ale nim zdążyła zacząć panikować, brat olbrzym odezwał się.
- Kwestie bezpieczeństwa. Uwaga na stopień.
Chwycił El za ramiona i wraz z nią ruszył po schodach, asekurując. I oczywiście pilnując nakrycia głowy.
Drzwi skrzypnęły i teraz porządny powiew świeżości uderzył półelfkę. Zapewne na jej szczęście, Edward puścił ją zaraz po tym jak wyszli na ubitą ziemię, prowadząc już tylko za ramię. Nieco koślawo, ale przeszli kolejne metry, skręcając kilka razy po drodze nawet. W końcu oboje się zatrzymali, za sprawą brata Edwarda.
Zerwał z niej kaptur i na odchodne popchnął przed siebie. Stojący obok brat Roger rzucił resztę rzeczy na ziemie, prosto pod jej nogi. Trzeciego brata nie było.
- Pamiętaj. "Chłodno dzisiaj, wypadałoby napalić w piecu". Pięć dni. - przypomniał jej wielkolud, nim wraz z mniejszym braciszkiem zwinęli się do tyłu i chwilę później skręcili w którąś z bocznych uliczek.

Wczesny świt, niebo dopiero stawało się jasne, otrzymując pierwsze promienie słońca.

Offline

 

#69 2016-10-01 01:07:08

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

El spoglądała ponuro i z niedowierzaniem na alchemika, nie wyobrażając sobie, jakim cudem mógł stworzyć coś takiego. Ogień, który pali się na wodzie? Niemożliwe... Jednak Ernest był człowiekiem niezwykle inteligentnym, po którym można było się spodziewać wielu rzeczy. Dlatego też Wielebny tak naciskał. Wieczny ogień myślał, że staruszek zdradził to dziewczynie. Na szczęście lub nieszczęście, trudno było zdecydować, ona o tym nie miała zielonego pojęcia. Przez to uratowała swoją skórę, kosztem zdrowia Ernesta...

Mężczyzna opuścił wzrok, zawstydzony sam sobą. El znowu ruszyła krok do przodu, chcąc go przytulić i pocieszyć, ale braciszek ją złapał i brutalnie odciągnął do tyłu, tym razem aż za drzwi. Elenora zdążyła krzyknąć: - Wyciągnę nas z tego! - nim wrota zostały zamknięte, a ona wręcz siłą poprowadzona do wyjścia. Okazało się, że wyjście było niedaleko. Problem tkwił w tym, że nie dane było ujrzeć jej tego wyjścia, ani okolicy, w jakiej się znajdował. Aż krzyknęła cicho, gdy znowu zakryto jej głowę. Odruchowo spięła się do działania, gdy wszystko zostało wyjaśnione. Niezbyt ją to zadowoliło, ale przynajmniej miała zachowaną świadomość. Na niewiele jej się zdała, gdy musiała być asekurowana przy wchodzeniu po schodach czy ogólnie spacerze po świeżym powietrzu. Próbowała zapamiętać zakręty, ale po kilku zaczęły jej się mylić. Gdy już bracia odeszli, dziewczyna spróbowała iść za nimi, ale szybko się zgubiła. Z racji, iż świtało, a gdy Elenorę porwano, był wczesny wieczór, postanowiła wrócić do domu. Po drodze, gdy przemykając, niespokojnie zerkała za siebie, obmyślała plan, aby wytłumaczyć swoją nieobecność.


Knut, ciocia Yarrid oraz pozostali mieszkańcy Passiflory byli z początku szczęśliwi, że dziewczyna się znalazła, lecz zaraz ich twarze wykrzywiły gniewne wyrazy. El miała jednak gotową wymówkę. Stwierdziła, że Ernest jej bardzo potrzebował i całą noc pracowali w jego pracowni, skąd wytrzasnęła poparzony delikatnie policzek. Nie raz i nie dwa wychodziła stamtąd okaleczona, więc można było od biedy w to uwierzyć. Na szczęście, obyło się na naganie i nikt nie dopytywał, nad czym dokładnie obydwoje pracowali. El, wyczerpana niedoszłymi torturami, natychmiast zasnęła wśród okrzyków rozkoszy rozchodzących się po piętrze. Spała twardo, choć niespokojnie. Śnił jej się Ernest, jeszcze bardziej poturbowany, niż gdy go widziała, do tego Esha, leżąca martwa na łożu, była też Jina oraz piece i zamiecie. Gdy w południe się obudziła, bolała ją głowa. Zaraz też temu zaradziła za pomocą swoich miksturek, lecz ze swojej sypialni nie wychodziła. Wiedziała, że musi coś zebrać, ale... nie chciało jej się. Nie miała zwyczajnie siły. Stwierdziła, że potem dopyta to i owo którejś z prostytutek. Po prostu nie mogła się wysilić na towarzystwo ludzi, nawet tak nieliczne, jak to w środku dnia. Za to zmusiła się na szybką wędrówkę do piwniczki, skąd zabrała cichaczem butelkę wina. Zamknęła się w pokoju i łyknęła alkoholu, wiedząc, że znalazła się w przysłowiowej dupie. Potrzebowała teraz jakiejś motywacji, a napój wyskokowy był w tym momencie idealny. Zmartwione kobiety zbywała tym, że boli ją głowa i chce iść dalej spać. I tak siedziała na łóżku, tuląc wino i wpatrując się w nicość...

/No siema Lis, w sumie to nie wiem, o której Twoja postać mogłaby przyjść tutaj, więc określ porę dnia. Napisz co i jak, ja tam zejdę niedługo ;p


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#70 2016-10-01 17:24:58

Lis

Mistrz Gry

Miano: Physalis
Rasa: Człowiek
Wiek: 20 - 25

Re: Burdel „Passiflora”

Physalis spoglądał jeszcze chwilę za oddalającym się Bogdanem, ściskając w ręku pięć monet. Przetarł ich tarcze parę razy, nie mogąc uwierzyć, że oto trafiła mu się pierwsza forma wypłaty, jaką kiedykolwiek otrzymał. Do tej pory, kiedy przychodziło mu trzymać pieczę nad niemal wszystkimi sprawami Jedwabnego szlaku, zbierał jedynie beznamiętne spojrzenia Florenta, który traktował jego pracę jako akt zbyt oczywisty, by w ogóle się nad nim rozwodzić. Oczywiście mowa tu o sytuacjach, kiedy to nie przyszło mu otrzymać mniej lub bardziej kąśliwej uwagi, jakoby coś uczynił niestarannie, i przykazania, by rozpocząć daną czynność od nowa. Wszystko wskazywało zatem, że tym razem chłopak się spisał. Zapewne tak ogromna ilość pieniędzy, jaką udało mu się zdobyć dla pana Arnolda, miała duże znaczenie dla zleceniodawcy, a ten skromny podarek miał być formą wynagrodzenia za trud i zachętą do dalszej współpracy. Faktycznie, Physalis czuł się zmotywowany, jak jeszcze nigdy wcześniej. Może dlatego, że były to pierwsze pieniądze, które zdobył legalnie.
"Za mało, żebym przepuścił na dziwki"? Zaraz to naprawię.
Zanurzywszy skromny dobytek w jednej z kieszeni spodni, ruszył przed siebie, lekko opuszczając głowę. W tłumie nie sposób było na kogoś nie wpaść, ale młodzieńcowi bynajmniej nie przeszkadzał taki stan rzeczy. Kilkukrotnie jego dłoń wynurzała się z rękawa, jednak za każdym razem cofał ją gwałtownie, jak oparzony. Wreszcie wyczekał jednak odpowiedni moment. Nie minęła nawet sekunda, kiedy trzymał już w garści pękatą sakwę jednego z portowych handlarzy.

Leżał w kadzi pełnej wody tak długo, że zrobiła się ona przejmująco chłodna. Zręcznie wyskoczył z niej, chwytając ręcznik i wytarłszy dokładnie, zabrał się za ubieranie. Na nogi wciągnął czarne spodnie, których nogawki zatopił w cholewkach skórzanych butów. Ramiona ukrył w długich, luźnych rękawach szarej, lnianej koszuli, wpuszczając jej dolną część do spodni i opinając sznurowatym paskiem.
Wytoczył się z budynku, delektując chłodnym, wieczornym powietrzem. Słońce akurat chowało się za domostwami, ukrywając miasto w stale blaknącej szarości. W oknach pojawiały się pierwsze światełka lamp i świec. Physalis szedł spokojnie w sobie tylko znanym kierunku, w dłoniach bawiąc się źdźbłem suchej trawy, któremu do tej pory przyszło samotnie rosnąć przy krawędzi jednej z alejek. Przytroczony do paska mieszek podzwaniał wesoło przy co gwałtowniejszym ruchu.

Przed wejściem poddał się uważnej kontroli pachołków przybytku. Nie było to dla niego nic nowego, znał zasady. Pchnąwszy drzwi, zanurzył się w świątyni zapachów, lekkich brzdąknięć lutni i stłumionych westchnięć. Wirujące tu i ówdzie kobiety nęciły go swymi przymiotami, niemo przekonując go, że to one są najlepszym towarzystwem, na jakie mógłby sobie pozwolić tego wieczoru. On sam zaś rozsiadł się wygodnie przy jednym z mniej obleganych stołów, by w spokoju oddać się obserwacji zebranych tu piękności. Po krótkiej chwili poczuł na sobie spojrzenie blondwłosej kobiety o obcej urodzie, która niemal natychmiast przysiadła się bliżej. Brąz jej oczu mierzył się przez moment z zielenią jego tęczówek, aż w końcu opuściła wzrok. Uległa mu. Tylko na to czekał. Uniósł kąciki ust w uśmiechu, co dziewczę najwyraźniej uznało za wystarczającą aprobatę. Bezszelestnie podniosło się zza ławy, po czym delikatnie ujęło go za nadgarstek i poprowadziło schodami do góry.
Szedł za nią, kiedy wiodła go długim korytarzem, upstrzonym dziesiątkami drzwi. Niektóre zamknięte szczelnie, inne mniej. Wrodzona ciekawość nakazywała mu zaglądać przez te uchylone. Gdy z jednego pomieszczenia wyłoniła się postać kolejnej kobiety, Physalis spojrzał ponad jej ramieniem, aby dostrzec coś, co nakazało mu przystanąć na moment. Siedząca wewnątrz piękność przyciskała właśnie szyjkę butelki do różanych ust, sącząc zeń słodycz czerwonego wina. Młodzieniec nie zdążył nawet wypuścić oddechu, kiedy drzwi zatrzasnęły się, a przed nim stała już tylko dziewka, która je zamknęła. Spojrzała na niego wyzywającym wzrokiem, po czym ruszyła w swoją stronę. Chłopak bez dalszych oporów ruszył za prowadzącą go blondynką, która zaraz odnalazła pusty pokój i wciągnęła do środka. Delikatnie pchnęła go na miękkie posłanie otulone szkarłatem, po czym spojrzała nań niewinnie. Subtelnym gestem zsunęła z siebie jedno ramiączko przykrótkiej sukienki, falując przy tym biodrami. Physalis rozłożył się na łożu, wpatrując w kobietę, która jednak przy każdym mrugnięciu okiem przybierała postać dziewczęcia z winem.


Karta postaci  | Monety: 9 novigradzkich koron

Offline

 

#71 2016-10-01 18:33:30

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Wraz z ubywaniem alkoholu z butelki, w głowie Elenory poczynało coraz to przyjemniej szumieć. Dziewczyna piła powoli, delektując się smakiem starego rocznika, jaki przyszło jej chwycić z piwnicy, jednakże upijając się tym samym, może nie tak szybko, jak by tego chciała, ale i tak to robiąc. Jej myśli krążyły wokół jej marnego losu, jaki przyszło jej dźwigać, tego, jak wykona swoje zadanie, aby nikt nikomu krzywdy nie zrobił oraz o jej samej, której przyszło żyć w tym przybytku. Nigdy w życiu nie kwestionowała tego, że mieszka w domu towarzyskim. Od zawsze była wdzięczna mieszkańcom za udzielony jej dach nad głową oraz talerz z jedzeniem. Jako mała dziewczynka nigdy nie odczuwała minusów spania tutaj, w burdelu. Potem zniknęła na dobre kilka lat. Wróciwszy, po raz pierwszy odczuła, jakie jest życie. Każdy tutejszy klient przynajmniej raz proponował jej seks za pieniądze, myśląc, że pracuje tutaj jak jej koleżanki. Każdy przy tym dostał wyraźną odmowę, a jeśli wciąż naciskał, przestawał być klientem w trybie natychmiastowym. Zawsze jednak znajdowali się tacy, którzy chcieli odczuć przyjemności z Elenorą. Niemal codziennie musiała odmawiać. To po jakimś czasie stawało się... irytujące. Dziewczynie zaczęto przypinać łatkę prostytutki, co właśnie teraz, wczesnym wieczorem zrozumiała pijana El, gapiąc się na swoje drzwi z rozchylonymi ustami. Pierwszy raz będąc w ogóle w takim upojeniu alkoholowym, pomyślała także, że może pora się stąd wynieść. Nie dzisiaj, o nie. Ale wkrótce trzeba będzie. Tymczasem w tym momencie należy przekraść się do wychodka.

Gdy już to zrobiła, ze wstydem podsycanym winem chowając swoje uszy, bo wiedziała, że jedyni ostrousi, którzy mają tutaj wstęp, to prostytutki, przemknęła między klientelą i załatwiła swoje potrzeby, wróciła do pokoju. Usiadła z powrotem na łóżku i chwyciła butelkę z końcówką wina, wręcz tuląc ją do siebie i obserwując nicość przez dobry kwadrans, usilnie walcząc z łzami, które próbowały spłynąć po jej policzkach. Wtedy też do pokoju weszła jedna z mieszkanek, która musiała zauważyć, jak pijana była El. Rozmawiały przez chwilę, ale kobieta, widząc, iż dziewczyna ledwo kontaktuje z otoczeniem, wyszła stamtąd, obiecując sobie, że następnego dnia zbeszta porządnie panienkę. Ta jednak, zbulwersowana opieprzem, który dostała od prostytutki, wytoczyła się na zewnątrz, w jednej dłoni trzymając butelkę z winem. Tamtej kobiety nie widziała, ale kawałek dalej mignęły jej blond włosy jej koleżanki Cyntii. W ogóle się nie zastanawiając, przetoczyła się przez korytarz, co i rusz podpierając się ścianą i bezceremonialnie wpakowała się do pokoju.

- Oszszkuuurwa – wybąkała, z trudem łapiąc równowagę. Otworzyła szeroko oczy, wgapiając się w Cyntię właśnie obsługującą jakiegoś młodzieńca, na którego nie zwróciła zbytnio uwagi. Blondwłosa prostytutka odwróciła się gwałtownie, zapewne psując cały klimat, jaki zdążyła roztoczyć i zaskoczeniem wpatrywała się w pijaną Elenorę, która w tym momencie kanonem piękności nie była. Krótkie, brązowe włosy miała rozczochrane, w szarych oczach błąkały się ogniki, zielona koszulka była poplamiona winem i wepchnięta byle jak do spodni, a butów to już w ogóle na sobie nie miała. Wyglądała na naprawdę pijaną, co za bardzo z prawdą się nie mijało.

- El? - spytała, po czym spojrzała przepraszająco na chłopaka i z gniewną miną wypchnęła dziewczynę za próg, zamykając za sobą drzwi. Klient mógł usłyszeć większość rozmowy, która toczona była za nimi nieco za głośno.

- Jesteś pijana – powiedziała rozgniewana Cyntia, wyrywając dziewczynie butelkę z dłoni. Wpatrywała się w nią z niemałym zaskoczeniem, czemu nie można się było dziwić – Elenora rzadko piła do upadłego.

- Nie, nie, nie, nie, nie – powiedziała dziewczyna, bezskutecznie próbując przechwycić wino. Musiała się oprzeć o ramię Cyntii, aby nie runąć na podłogę. Zawartość żołądka, czyli tylko trunek, zaczęła podchodzić jej do gardła. - Ja nje jestem pjaana.

- Kompletnie ci odbiło? Jak można wychlać całą butelkę wina! Jak Esha się o tym dowie, to cię zabije... idź do pokoju, natychmiast i nie wychodź z niego, dopóki nie wytrzeźwieje – chwyciła El pod ramię i pociągnęła ją w stronę, z której przyszła, ale ta zaparła się nogami i patrząc wilkiem, pokręciła głową.

- A ja nieeee chcę! I ty wieeesz, bo ja tak sobie myślałam, hik! I tak pomyśłałaam, że skoro i tak tu mjeszkam, to chociaż zarobięę na siebie. Tak-jak-ty! - wskazała prostytutkę palcem. Wzburzona Cyntia szarpnęła mocniej Elenorą i pociągnęła do siebie.

- Co ty pierdzielisz dziewczyno. Musisz... no kurwa! - jęknęła, gdy wzburzony żołądek półelfki zbuntował się do reszty, a ta, wpadając na prostytutkę... zwymiotowała na nią, po czym bezceremonialnie wtuliła się i zaczęła płakać w jej obnażone ramię. Zawartość, która okazała się być tylko i wyłącznie winem, niezbyt ładnie spływała po jej sukience.

Ostatnio edytowany przez Ren (2016-10-01 19:12:29)


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#72 2016-10-01 19:56:46

Lis

Mistrz Gry

Miano: Physalis
Rasa: Człowiek
Wiek: 20 - 25

Re: Burdel „Passiflora”

Zaczynało się robić bardzo miło. Physalis zdążył już wygodnie się rozłożyć i podpierając na łokciach, obserwować mamiącą go słodkim spojrzeniem i ciągle nieco wstydliwymi ruchami kobietę. Wydawała się w tym wszystkim tak niesamowicie naturalna, że chłopak miał wrażenie, jakby naprawdę był na chwilę przed stosunkiem z kimś mu bliskim, komu na nim zależało. Na próżno szukać było tego podczas występów, jakie dawały jego koleżanki swoim klientom. Może tak mu się tylko zdawało, jako że przecież każdą z nich znał osobiście z życia codziennego, w sytuacjach również mniej intymnych. Kiedy więc przychodziło co do czego, a jemu przypadkiem zdarzało się podpatrzeć to i owo, widział ich sztuczność i obłudę, jakimi karmiły gości Jedwabnego Szlaku. Oni jednak, jak ogłupione światłem pochodni ćmy, wracali za każdym razem, przeświadczeni o swojej nietuzinkowości. Physalisowi nie było ich jednak żal. Czuł do nich wstręt. To nic, że on czynił podobnie. Nie chodziło tu o sam fakt spoufalania się z kurwami. Raczej o tę dziecięcą naiwność, która była wręcz nieprawdopodobna.
Bezdźwięczny rytm, w jaki wpadły biodra dziewczęcia, zagłuszył rumor docierający do pokoju z korytarza. Najpierw nieco wygłuszony, zapewne na skutek odległości dzielącej ich od źródła hałasu, aż wreszcie ich drzwi otworzyły się z łoskotem, a do środka wpadła ona. Dopiero teraz, kiedy nieco rozchwiana stała obok blondynki, mógł jej się dobrze przyjrzeć, a przy okazji porównać z koleżanką. Było w niej coś niezwykłego, jednak nie był w stanie tego nazwać. Niepomalowana, rozczochrana, niestarannie ubrana. Wyglądała jak zupełne przeciwieństwo dziewki, z którą zamierzał spędzić przemiły wieczór. El, bo tak prawdopodobnie nazywała się szatynka, była uosobieniem naturalności, w całej swej marności, jaka najwidoczniej dopadła ją tego wieczoru. Wtedy to z gąszczu jej bujnych włosów wysunął się kawałek ostro zakończonego ucha.
Cyntia wypchnęła elfie dziewczę z pokoju, udając się w ślad za nią. Wcześniej poczęstowała chłopaka bezgłośnymi przeprosinami, czego ten nawet nie zauważył. Gdy drzwi się zamknęły, opadł zrezygnowany na posłanie, rozjeżdżając łokcie, na których do tej pory się podtrzymywał. Spojrzał w sufit i oczekiwał na rozwój wydarzeń.
Wtedy to posłyszał głosy obu dziewcząt, co żywo go zaciekawiło. Podniósł się z łoża i stanąwszy tuż przy drzwiach, oparł się o ścianę, nasłuchując. Z tego, co zrozumiał, szatynka wcale tu nie pracowała, ale zatem dlaczego mieszkała w tym miejscu? Czy może jej rodzina była związana z tym miejscem? A może dopiero podpatrywała dziewczyny, by odpowiednio przygotować się do swej roli? Wtedy mógłby na tym skorzystać.
Usłyszał nieprzyjemny chlust. Postanowił wyjrzeć.
Czy coś się... – zapytał, uchylając drzwi. Obraz, jaki mu się okazał, nie był zbyt zachwycający. Zrobiło mu się niedobrze i choć udawał, że wcale go to nie rusza, stracił nagle ochotę na wszelkie zabawy. – Może w czymś pomo... – nie dokończył, widząc, że dziewczyna płacze. Poczuł się kompletnie bezradny i odsunął się o krok, pozostawiając im więcej przestrzeni. Nie miał pojęcia, jak powinien się zachować.


Karta postaci  | Monety: 9 novigradzkich koron

Offline

 

#73 2016-10-02 22:09:07

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Cyntia wydawała się być naprawdę mocno zażenowana całą sytuacją. Tym bardziej, że klient niespodziewanie postanowił zerknąć, co też się za drzwiami wyprawia. W wielkim skrócie było wesoło. Wino lało się litrami, kobiety balowały mocno... w tym przypadku to chyba za mocno, bo dla Elenory skończyło się to rozstrojem żołądka oraz emocjonalnym. W tym momencie płakała nad swoim losem, który zgotował jej przymusową współpracę ze wspólnotą religijną. Zaraz jednak opamiętała się i czkając co i rusz, popatrzyła się na Physalisa lekko nierozumiejącym wzrokiem, stojąc chwiejnie tuż przed nim. Otworzyła usta i po prostu się gapiła na niego, z samych sobie niewiadomych powodów. W tym czasie prostytutka zaczerwieniła się i odsunęła El od Lisa, chyląc przed nim głowę w geście pokory.

- Ja przepraszam za koleżankę – wybąkała. W tym czasie półelfka schowała się za jej plecy i gapiła się z zainteresowaniem na mężczyznę, przeszywając go na wskroś wzrokiem. - Oczywiście natychmiast zrekompensujemy to panu, tylko...

- Ja mooogę – zgłosiła się na ochotniczkę El, natychmiast wyskakując zza pleców Cyntii. Ta zatrzymała ją, czerwieniąc się jeszcze bardziej, przy tym wyglądając na naprawdę wściekłą.

- Nie, nie możesz. Wracajże do tego pokoju głupia – blondynce na pewno zależało na reputacji Passiflory, którą pijana Elenora właśnie bezpowrotnie niszczyła swoim zachowaniem, szarpiąc się z damą do towarzystwa, która powstrzymywała ją właśnie do rzucenia się w ramiona Physalisa. Zapewne nie takich wrażeń oczekiwał chłopak, udając się do przybytku.

- Ja już... naprawdę, tylko muszę ją... gdzie się wszyscy podziali no! - mówiła, szarpiąc się z nadpobudliwą Elenorą. Spojrzała bezradnie na Physa.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#74 2016-10-03 16:31:52

Lis

Mistrz Gry

Miano: Physalis
Rasa: Człowiek
Wiek: 20 - 25

Re: Burdel „Passiflora”

Wodził wzrokiem od blondynki do ciemnowłosej, tylko jednak po to, by ukryć, jakim zainteresowaniem darzył upojoną alkoholem kobietę. Z początku zdezorientowany, stawał się coraz śmielszy w przeciąganiu spojrzenia, którym podglądał sobie tu i ówdzie, zapamiętując kształty to jednej, to znów drugiej. Za to dopiero wtedy, gdy Cyntia poruszyła kwestię rekompensaty, chłopak zdecydował się na uśmiech. Szczery i lubieżny, choć tylko nieznacznie odsłaniający zęby, wciąż jeszcze w komplecie, co raczej było niespotykane wśród rabusiów i awanturników. Kiedy zaś usłyszał, że to El ma ochotę się nim zająć, poczuł, że wracają mu siły. Sam przecież dopiero co słyszał, że nie była panną lekkich obyczajów, a tu proszę.
O jakiej rekompensacie mówimy...? – rozpoczął raczej dyplomatycznie, by zaraz przejść do sedna. – Jeżeli koleżanka jest chętna, by do nas dołączyć, to ja nie widzę przeszkód. W końcu to ona jest winna całego zamieszania, a w ten sposób będzie mogła odpracować swój uczynek. Oczywiście mogę zapewnić, że nie wyjdzie to poza naszą trójkę. Rozumiem, że zasady waszego przybytku nie zakładają pomocy ze strony osób, które nie są tu zatrudnione, ale pewnie zdarzają się wyjątkowe sytuacje, kiedy odwiedzają was znudzone pary, szukające... inności. Możemy wtenczas założyć, że zarówno ja, jak i panna... El? Dobrze pamiętam? A więc oboje bylibyśmy twoimi gośćmi.
Physalis zdawał sobie sprawę, że jego propozycja jest niecodzienna, ale również z takową się spotkał, kiedy przerwano mu rozpoczynające się spotkanie. Nie mógł przepuścić takiej okazji. Postanowił więc wykorzystać uległość Cyntii i jej troskę o reputację burdelu, aby osiągnąć cel.
Oczywiście do ciebie będzie należeć decyzja, czy zgodzisz się spełnić prośbę waszego klienta, czy nie.
Wbił spojrzenie prosto w jej oczy, oczekując odpowiedzi. Gdyby tylko się zgodziła, przydałaby się im wszystkim kąpiel. El, coby trochę otrzeźwiała. Cyntii, by zmyła z siebie jej wymiociny. Oraz jemu, bo lubił spędzać czas w towarzystwie pięknych kobiet, bez względu na okoliczności. A te miały być co najmniej przyjemne.

Ostatnio edytowany przez Physalis (2016-10-03 16:32:38)


Karta postaci  | Monety: 9 novigradzkich koron

Offline

 

#75 2016-10-03 21:30:40

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Cyntia obejmowała w pasie wiercącą się, nieobliczalną w tym momencie Elenorę, nie wiedząc, co zrobić. W tym momencie na horyzoncie jak na złość nie widziała nikogo, kto mógłby jej pomóc z kłopotliwą dziewczyną, a przecież nie mogła też zostawić ot tak klienta. Każda decyzja wiązała się z gniewem burdelmamy, której prostytutka wolała uniknąć.

Widziała zainteresowanie Physalisa Elenorą, co chyba jej się nie spodobało. Była tutaj ledwo dwa lata, lecz zdążyła zorientować się, kim dla ich małej społeczności była półelfka. Aż ciarki przeszły przez jej ciało, gdy ujrzała drapieżny uśmiech klienta. A gdy ten zaczął mówić, wyglądała, jakby zaraz miała wybuchnąć ze złości. Otwierała i zamykała usta, aż w końcu zbulwersowana odrzekła:

- J-a sobie wypraszam, ale mówiąc rekompensata, chciałam podesłać panu inną koleżankę, może dać nawet zniżkę! Elenora pod żadnym pozorem nie jest na sprzedaż! Tym bardziej nie zgodzę się na takie wykorzystywanie jej! - w tym momencie pijana dziewczyna uwolniła się z jej uścisku i wręcz rzuciła się na faceta, wpychając go siłą impetu przez otwarte drzwi do pokoju uciech.

- A ja się zgadzam! - powiedziała uradowana, wieszając się jego szyi. Nim Cyntia zdążyła jakkolwiek zareagować, Elenora wpiła się w usta Physalisa z pewną śmiałością, jakiej zwykle jej brakowało.

Trudno powiedzieć, co kierowało pijaną dziewczyną. Już wcześniej myślała o tym, jak jest wszędzie traktowana. Alkohol poniekąd namieszał jej w głowie, przez co musiała uznać, że i tak czeka ją los jej przybranej rodziny. Rzecz jasna, gdyby była trzeźwa, nawet jej by to przez myśl nie przeszło. Lecz cała butelka wina zrobiła swoje, a El zaczęła zachowywać się skrajnie irracjonalnie, robiąc burdel w... burdelu.

Nim dłonie Cyntii odciągnęły Elenorę od Lisa, ten mógł zauważyć, że prócz intensywnego zapachu alkoholu od półelfki czuć było czymś w rodzaju chemikaliów. Zapach ten można było spotkać jedynie w sklepach alchemicznych często prowadzonych przy pracowniach tych rzemieślników. To było co najmniej niecodzienne, tak samo jak faktura jej dłoni, gdy te dotykały gołej skóry. Physalis mógł przysiąc, że coś jest z nimi nie tak. Czyżby były poparzone? Długo się nią nie nacieszył, gdyż Cyntia zareagowała, odciągając nieświadomą swoich czynów panienkę od niedoszłego klienta, wkładając w to całą swoją siłę.

- Dość! - krzyknęła wyraźnie rozeźlona. Ściskając mocno ramię dziewczyny, zaczęła ją ciągnąć w stronę jej pokoju. Najwyraźniej miarka się przebrała. - Jak ja powiem pani Eshy, co ty tutaj wyprawiasz, to miesiąc nosa nie wyściubisz z pokoju!


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#76 2016-10-03 22:59:23

Lis

Mistrz Gry

Miano: Physalis
Rasa: Człowiek
Wiek: 20 - 25

Re: Burdel „Passiflora”

Zdziwił się ogromnie. Sądził, że dziewczę, które wybrał (albo które raczej wybrało jego), okaże się bardziej uległe, niż miało się okazać. Wychodząc z propozycją, jaka zapewne spodobałaby się podchmielonej koleżance, nie przypuszczał nawet, że blondynka mogłaby mogłaby mu odmówić. A tu proszę, niespodzianka! Na domiar złego, wyglądała na oburzoną jego pomysłem. No cóż, wyglądało na to, że się pomylił. Chociaż z drugiej strony sam wiedział najlepiej, jakie mniemanie mają o sobie dziewczyny z domów publicznych. O ile są w stanie przełknąć, że któraś bardziej wpasowuje się w typ klientów, o tyle w życiu nie dopuszczą do sytuacji, w której będzie on mógł porównać jej umiejętności z koleżanką. Ale czy to aby na pewno z tego powodu? A może faktycznie łączyła ją jakaś szczególna więź z ciemnowłosą?
Nie zdążył się jednak nad tym porządnie zastanowić, kiedy już w jego ramionach znalazła się Elenora. Nie czekając na nic, złożyła na jego wargach pocałunek, który on, jako że należał do gentlemanów, natychmiast odwzajemnił. Zapomniał nawet o tym, że przed chwilą przyszło jej wyrzucić z siebie treści żołądkowe. Szczerze mówiąc, nawet tego nie czuł, delektując się raczej zapachem jej skóry, teraz raczącą go nutą wiśni i czegoś obcego, czego nie potrafił zidentyfikować.
Nim zdążył ją objąć i zrobić z nią tysiąc rzeczy, które chciał jej zaproponować tym jednym pocałunkiem, wtrąciła się koleżanka El, brutalnie wydzierając ją z miłosnego uścisku. Nachylił się jeszcze za nią, jak tylko mógł, by przedłużyć czas, kiedy ich usta były połączone. Otworzył wreszcie oczy, jednak w jego spojrzeniu nie dało się odnaleźć rozgoryczenia, smutku, czy żalu. Zmrużył tylko oczy i uśmiechnął się, wpatrując w żądną uniesień półelfkę. W myślach obiecał sobie, że następnym razem nie odpuści tak łatwo i nie pozwoli, by im przerwano.
W takim razie, droga Cyntio, czy powinienem zaczekać na swe zadośćuczynienie w tym pokoju, czy może panience pomóc?
Przyglądał się ciemnowłosemu dziewczęciu, póki miał ku temu okazję. Na jego twarz wdarł się beztroski uśmiech. Jakby za nic miał to, że poniekąd przyczynił się do zakłopotania blondynki i zwalił na jej głowę dodatkowe problemy. Nie miał zamiaru przepraszać, bo wcale tego nie żałował. Nie żałował nawet tego, że El musiała udać się w swoją stronę. Physalis wiedział jedno – nieważne, która z pań ostatecznie dotrzyma mu towarzystwa przez tę noc. On i tak spędzi ją z Elenorą.

Ostatnio edytowany przez Physalis (2016-10-03 23:01:21)


Karta postaci  | Monety: 9 novigradzkich koron

Offline

 

#77 2016-10-06 21:57:33

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Trudno powiedzieć, co dokładnie czuła bijana jak bąk Elenora. Prawdopodobnie ekscytację i dziką euforię, ale żadne głębsze uczucie nie zaszczyciło jej przyćmionej duszy. Po prostu całowała Physalisa, a gdy Cyntia ją oddzieliła od niego, jęknęła zawiedziona. Nie dlatego, że czuła jakieś wyższe emocje. Zwyczajnie przez alkohol ubzdurała sobie, jakoby była napalona. Prawdopodobnie rankiem nawet tego incydentu nie będzie pamiętać.

Prostytutka z lekkim niesmakiem zerknęła na mężczyznę, wkładając całą siłę w zapierającą się El. Pociągnęła raz i drugi, powoli zmierzając z nią w stronę sypialni. Starając się nie wkładać zbyt wiele złości w głos, odpowiedziała tylko: - Proszę poczekać w pokoju, zaraz tutaj przyślę koleżankę - i dalej ciągnęła uśmiechającą się leniwie Elenorę. W końcu zniknęły kilka metrów dalej za drzwiami, zostawiając Physalisa samego na krótką chwilę. Kilkanaście minut później rzeczywiście przyszła do niego w zastępstwie inna dama do towarzystwa, z którą spędził miłe momenty. A to, o czym myślał podczas tych chwil... cóż, to była jego sprawa.

Cyntia zdołała położyć zaciekle broniącą się Elenorę. Ledwo jej głowa dotknęła poduszki, a koce przykryły ciało, dziewczyna zapadła w głęboki sen pełen dziwnych mar. Prostytutka w tym czasie jak najszybciej poszukała zastępstwa dla Physalisa, sama będąc niedysponowaną z racji niechlujnego wyglądu zafundowanego jej przez półelfkę.

Rankiem dziewczyna obudziła się z przeokropnym kacem. Niczego nie pamiętała z tamtego wieczoru... może to i lepiej, bo spaliłaby się ze wstydu, co zrobiła w chwili, gdy dopadła ją wciąż zdenerwowana Cyntia. A potem ukochana ciocia.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#78 2016-10-14 20:46:30

Lis

Mistrz Gry

Miano: Physalis
Rasa: Człowiek
Wiek: 20 - 25

Re: Burdel „Passiflora”

Leżał na posłaniu, wbijając ciągle trochę zdumiony wzrok w powałę. Mimo że dziewczęta pozostawiły go samego po raz drugi, a on musiał przyznać, że była to najdziwniejsza wizyta w tego typu miejscu, wciąż czuł na wargach smak dojrzałych wiśni. Pijane dziewczę zrobiło na nim przedziwne wrażenie. Bynajmniej nie dlatego, że takie sytuacje mu się nie zdarzały. Kilkukrotnie przyszło mu odnajdywać swe miejsce w objęciach obcych kobiet, które poza satysfakcją, jaką czerpały ze wspólnych chwil, nie ubogacały się nijak, a już szczególnie nie materialnie. Chodziło tu raczej o to, że z reguły Physalis miał pełną kontrolę nad tym, jak zachowywała się druga ze stron. Tym razem było zupełnie odwrotnie. Reakcja El zaskoczyła go do tego stopnia, że w pierwszej chwili chciał podjąć próbę wyswobodzenia się z jej mało romantycznej, acz z pewnością namiętnej gry. Dopiero kiedy zorientował się w sytuacji, był zdolny podjąć jakikolwiek krok.
A teraz był sam. Uczucie osamotnienia znał nazbyt dobrze, na własną zresztą prośbę. Zwykle kończył w ten sposób, kiedy ukradkiem wymykał się z mieszkań, które znał jedynie z tych kilku dłuższych chwil, jakie dane mu było tam wcześniej spędzić.
Kiedy odwiedziła go inna z pań do towarzystwa, nie był nią nawet specjalnie zainteresowany. Dopiero kiedy okazało się, że faktycznie dobrze zna się na swoim fachu, poświęcił jej odrobinę uwagi. No, może nawet nieco więcej, niż trochę.
Wychodząc, zerkał na kolejne, zamknięte drzwi. Wiedział, że za którymiś z nich drzemie upojona alkoholem półelfka. Tak bardzo pragnął dotrzymać jej towarzystwa, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że nie był to idealny moment. Obiecał sobie, że gdy tylko znajdzie dłuższą chwilę, odnajdzie ją i tym razem nie pozwoli na to, by ktokolwiek przerwał im to, co zaplanują dla siebie. Oczywiście, jeżeli tylko dziewczę zdecyduje się na następny, tak odważny krok, jakim bez wątpienia jest spoufalanie z nieznajomymi.


Karta postaci  | Monety: 9 novigradzkich koron

Offline

 

#79 2016-10-22 01:25:22

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Nie budziły Elenory harce jej koleżanek ni inne hałasy, które dochodziły zewsząd. Spała, pochrapując cichutko, niczym niedźwiedź zaległy w swej norze na zimę i nic jej do następnego południa nie mogło obudzić. Może prócz rozwścieczonej Eshy stojącej nad jej łóżkiem i ciskającej w nią piorunami z oczu. Nawet dobrze się nie mogła rozbudzić, a burdelmama zaczęła nawijać i ochrzaniać El. Niby coś przy tym dopytywała, bo widać było, iż jest zmartwiona stanem swojej podopiecznej, ale półelfka zbytnio była nieprzytomna, aby odpowiadać coś poza burknięciami. No a potem to wymiotowała. Kilka godzin później zatrucie winem się zakończyło, a ponura Elenora postanowiła zacząć wykonywać swoje zadanie. Musiała.

Wyszorowała się dokładnie, aby się odświeżyć, po czym już w nieco lepszym nastroju ubrała się w prostą, czerwoną sukienkę bez rękawów, zasłaniającą mimo wszystko jako tako dekolt. Ułożyła w miarę swoich możliwości wilgotne włosy i z nieprzyjemnym uczuciem w brzuchu, które nijak się wiązało z zatruciem czy głodem, a stresem, zeszła na dół, do głównej sali. Uprzednio umyśliła, że siądzie tam sobie na chwilę, może pokręci się wokół, może coś komuś poda, a przy tym będzie nasłuchiwać uważnie. To na dobry początek. Oczywiście nie myślała tutaj o nic nie znaczących dla kapłanów Wiecznego Ognia, pfe, pfe, niech im ziemia ciężką będzie klientach, ale o grubszych płotkach, które wszakże lubią tutaj czasem zawitać. Może się dowie czegoś ciekawego, a jeśli natrafi na jakiś trop... spróbuje złapać koleżankę, która obsługiwała daną osobę i podpyta jej, czy czasem czegoś nie wie. Jak na razie mogła tylko tak działać. Nie tyle nie umiała inaczej, ale gdyby Elenora nagle podeszła do czyjegoś stolika i zaczęła kokietować, udając być może nawet prostytutkę, tutejszą familię by to zaniepokoiło, a w ciągu ostatnich dni naprawdę dziwnie się zachowywała, przez co mogą teraz ją obserwować ukradkiem. To także tym stresowała się El - spotkaniem z wściekłą Cyntią, która stała wtedy u boku Eshy oraz samą jej opiekunką, która już coś podejrzewała. Elenora nie zachowywała się tak na co dzień, mało piła, a szczególnie nie całowała klientów i nie próbowała im wskakiwać do łóżka. Oczywiście to zdarzenie półelfka pamiętała bardzo słabo, można wręcz powiedzieć, iż w ogóle, ale z mętnych wspomnień narzekań burdelmamy nad jej łóżkiem wywnioskowała, że rzeczywiście musiała coś takiego odwalić. Wstydziła się tego jak cholera i miała nadzieję, że nigdy w życiu nie spotka tego mężczyzny.

Właśnie wkroczyła do głównej sali, prawdopodobnie powoli się zaludniającej. Spojrzała szarym okiem po klienteli, szukając ofiary, którą będzie mogła podsłuchać...


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#80 2016-10-26 06:06:41

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

To czym wyróżniały się przybytki pokroju Passiflory od pozostałych biznesów w mieście to fakt, że klienteli nie brakowało o każdej porze. Ciężko pracująca załoga lokalu, podzielona nawet na zmiany, budowała renomę tego lokalu. I choć rezultat był już wspaniały, patrząc po jakości osób, które korzystały z usług, polityka pani Yarrid była niezmienna.

Na sali kilku mężczyzn zdążyło przyjemnie rozpocząć kolejny piękny dzień, oddając się delikatnym swawolom. Wszakże to miejsce publiczne. Ze względu na niebagatelny czas spędzony "Pod Pączkiem Róży", Elenora z łatwością dopatrzyła się stałych klientów w większości tu obecnych. Za wyjątkiem trójki siedzącej w jednym z rogów. Jegomoście nie wyglądali na tutejszych, sądząc po ubiorze i akcencie. Wyspiarze jak nic, stary  dobry Knut sam był ze Skellige, dzięki czemu El nie miała problemu z rozpoznaniem akcentu.
Skoro już mowa o Knucie. Stary wyspiarz od zawsze traktował Elenorę prawię jak swoją córkę. Albo nawet jak swoją, patrząc na kulturę i obyczaje Wysp. Jak tylko któryś klient nie rozumiał normalnej odpowiedzi a propos obowiązków pół-elfki w Passiflorze, Knut momentalnie wkraczał do akcji. Płacono mu za to, oczywiście. Zawsze jednak działał z pewną iskrą w oku. Sam też nigdy nie podniósł na dziewczynę głosu, co było cholernie dziwne przy wybuchowej naturze brodatego olbrzyma. Przekonało się o tym kilku klientów, nawet żołdacy z temerskiej ambasady. Stary dobry Knut po prostu otoczył Elenorę specjalnym rodzajem opieki, dbając o nią szczerze i jak mało kto. I zdołał poznać dziewczynę jak mało kto. Toteż najpewniej przeczuwał coś. Musiał. Inaczej jego wzrok nie padłby na El. Chłop, stojąc przy wejściu do sali, nie odpuszczał oczu od dziewczyny. Nawet na sekundę.

Elenora przelotnie chwyciła jedną z dziewczyn pod ramię, rudą Anette, kierując pytanie o plotki. Prostytutka zachichotała w pierwszej chwili i delikatnym ruchem głowy wskazała na bandę trojga wyspiarzy w rogu.
- Ten w środku kazał do siebie mówić wujku. - odparła uradowana. Chwila poważnego wzroku El przywołała ją do porządku. W geście przeprosin objęła Elenorę, przytulając ją na moment. - Przytrafili mi się mało gadatliwi, skarbie. Jak tak Cię to ciekawi, to spytaj Vivienne. Wczoraj tylko sakwy obsługiwała.
Niewtajemniczeni w kurewski żargon mogliby pomyśleć, że Vienne postrada zmysły. "Sakwami" zwano jednak najbogatszą klientelę, która rzadko liczyła się z wydatkiem. Stanowili ją głównie dyplomaci, najbogatsi kupcy i dobrze prosperujący biznesmeni z ciemnej strefy, co oczywiste.

Wtem rozległ się głośny pisk jednej z dziewczyn na piętrze i zdziwiony okrzyk mężczyzny. Drzwi huknęły i po chwili na schodach pojawiła się półnaga Vivienne, zakrywając najbardziej strategiczne miejsca białym prześcieradłem. Przybycie zjawiskowej, blondwłosej elfki wzbudziło zachwyt klienteli i została przywitana wspólnym toastem. Dziewczynie nie było jednak do śmiechu. Skierowała się od razu do starego wykidajły.
- Knuut! Ten cholerny zboczeniec znów tu jest i podglądał mnie z klientem!
W sali momentalnie zapanowała konsternacja, ale Knut nie stracił głowy. Zerwał wielkie cielskiego do biegu i ruszył na piętro. Dołączył do wciąż bluzgającego klienta, o czym dały znać odgłosy szarpaniny i kolejny głos, wrzeszczący coś w podobie do:
- Skurwysynu, zostaw mnie!
Nie minęły dwie minuty, gdy na schodach znów pojawił się Knut. Tym razem ciągnąc za kołnierz elfa! Prawdziwego Aen'seidhe, którego brązowe włosy w nieładzie zakrywały całą twarz i włosy.
- Hov'maen. Ostatni raz to za mało, zasrańcu? - Wykidajło najwyraźniej dobrze znał elfa. - Mamy teraz połamać ci nogi, żebyś tu nie przyłaził?
- Nie wiesz kogo teraz znam! Moi kumple ze Scoia'tael cię dojadą, Knut. Mówię ci to! Dojadą!
Elf szarpał się jak opętany ale wątłe ciałko było niczym przy ludzkiej górze.
- Zesrają się. - odparł wyspiarz.
- A dojadą! Poszatkują was rozpryskowymi grotami jak w-wieprze! Zobaczysz!
Obydwaj zniknęli w holu, chociaż elf najwyraźniej nie dawał za wygraną i przeszedł do wygrażania rodzinie Knuta do trzeciego pokolenia wstecz.

Klientela wróciła do dziewczyn, Vivienne ruszyła na górę przy okazji zasłaniając tyłek, a Anette spojrzała na Elenorę.
- Znów Hov'maen. Ten to jest świr.

Offline

 

#81 2016-10-27 08:42:13

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Oczy Elenory uważnie spoglądały po klienteli zebranej w sali. Paru stałych bywalców, których dziewczyna zdążyła już poznać, a także trzech mężczyzn ze Skellige, ku którym zwróciła swe zainteresowanie. Po czym to poznała? Nie wliczając faktu, że po pewnym czasie tutaj spędzonym El potrafiła rozpoznać różnice między mieszkańcami poszczególnych części kontynentu, to Knut, stary dobry wykidajło sam stamtąd pochodził. Jeśli o niego chodzi, półelfka czuła się nieswojo, czując na sobie jego przenikliwy wzrok. Wiedziała, że mężczyzna potrafił ją przejrzeć, podobnie jak ciocia Esha. Prawdopodobnie dlatego spoglądał na nią tak intensywnie - ostatnimi czasy zachowywała się dziwnie. Najpierw jej nocny wypad zakończony poparzonym policzkiem, który ledwo wytłumaczyła, potem upojenie alkoholowe zakończone próbą skurwienia się. Choć dziewczyna naprawdę próbowała zachowywać się naturalnie, ci, którzy znali ją tutaj najdłużej, mogli wiedzieć, iż coś jest z nią nie tak. Ale ona nie mogła nikomu powiedzieć. Jeśli spróbuje... zadrżała na samą myśl, co stałoby się z jej bliskimi i potarła gojący się już policzek.

Rozejrzała się w poszukiwaniu którejś z dziewczyn. Już po chwili znalazła się przy rudowłosej Anette, ulubienicy tego temerskiego szczura, jeśli dobrze pamiętała. Niestety teraz nie potrzebowała informacji o nim, ale o śmietance towarzyskiej. Od czegoś trzeba w sumie zacząć, czyż nie?

Przytuliła dziewczynę i sama siebie skarciła w myślach za tak podły humor. Z jednej strony mogła go mieć, ale chodzenie cały czas zachmurzoną również może rzucić cień podejrzeń na osobę Elenory. Jednakże w tym przypadku trudno było jej się zdobyć na jakikolwiek uśmiech. Cały czas myślała o tym, że jest pod obserwacją i każdy jej ruch jest przekazywany odpowiednim organom. Jednakże kącik jej ust uniósł się nieznacznie ku górze, gdy na piętrze zawrzało.

O wilku mowa, pomyślała El, spoglądając na Vivienne wbiegającą do sali w samym prześcieradle, akurat, gdy Anette o niej wspomniała. Gdy tylko elfka się pojawiła, dostała owacje, choć tej nie było do śmiechu nic a nic. W końcu przynajmniej Knut oderwał wzrok od El i pobiegł zająć się nikim innym, jak Hov'maenem, którego krzyki wyprzedzały samą osobistość w postaci Aen'seidhe. Elenora spojrzała z politowaniem na elfa, który był upierdliwym zboczeńcem i który upodobał sobie Passiflorę pomimo faktu, że miał kategoryczny zakaz wstępu tutaj. Nie chodziło wszakże już o spiczastość jego uszu, ale o zwyczajne, irytujące zachowanie. Gdyby był człowiekiem, również dostałby zakaz wstępu.

Bardziej interesującym było, że gdy Hov'maen bluzgał na rozeźlonego Knuta, który ciągał go prosto do wyjścia, Vivienne zaczęła wracać na piętro, szlachetnie ciągając za sobą prześcieradło kryjące to i owo, ku ogólnemu niezadowoleniu klienteli. Jeśli wierzyć słowom rudej prostytutki, elfka obsługiwała wczoraj sakwy... a ci mieli tendencję do zwierzania się dziwkom oraz sypania monetami, jakby nimi srali codziennie. Chociaż kto wie, skąd je brali. W każdym razie Elenora uwolniła się delikatnie z uścisku Anette, uśmiechając się do niej niemrawo, odpowiadając coś, że tak, ten to jest świr, ale musi iść, po czym zerkając za siebie, czy ktoś jej nie obserwuje zbyt czujnie jak na napalonego klienta, poszła za kobietą. Znowu potarła nieświadomie policzek, jak zwykle gdy się denerwowała, czyli praktycznie cały czas, odkąd to cholerne fatum zaczęło nad nią ciążyć.

Dogoniła Vivienne, piękną blondwłosą piękność i chwyciła ją pod ramię. Uśmiechnęła się szeroko, choć można było zauważyć, że nieco to wymusza i przyciągnęła ją bliżej siebie.

- Jakim cudem ten gołodupiec zdołał się tutaj znowu zakraść? - zagadnęła kobietę niby od niechcenia, uśmiechając się do niej. - Nawiasem mówiąc, wracasz do klienta czy basta? Bo w sumie szukałam cię wcześniej- spytała, siląc się nazbyt na wesołość, jak sobie obiecała to przed chwilą. Jeśli Vivienne będzie musiała dokończyć obsługiwanie swojego klienta, Elenora zaoferuje, że poczeka na nią w swoim pokoju, gdzie chciałaby ją widzieć. Wspomni przy tym, że chciałaby z nią trochę spędzić czasu(przy czym jej głos tutaj lekko się załamie). Jeśli zaś kobieta uzna, że to koniec posługi, El zaoferuje swoją pomoc w doprowadzeniu się do porządku, cały czas uśmiechając się szeroko. A co dalej... to się zobaczy.  Jakoś to z niej wyciągnie.

Ostatnio edytowany przez Ren (2016-10-27 10:20:55)


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#82 2016-11-27 02:22:23

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

   Vivienne drgnęła niespokojnie, kiedy El chwyciła ją za ramię.
   — A skąd mi to wiedzieć? Może ten elfi szczur wyłazi gdzieś z kątów, na podobieństwo innych gryzoni? A może sam Knut go wpuszcza, żeby mieć przyjemność go potem wykopać? — Elfka uśmiechnęła się, jakby sama zadowolona ze swojej tezy. — Nie, kochana, klient poszedł na straty. Biedaczek, speszył się. Właściwie, trudno mu się dziwić. Ja w każdym razie mam ochotę odsapnąć. Chodźmy do mnie.
   Dziewczyna opatuliła się szczelniej aksamitnym szlafrokiem i ruszyła prężnym krokiem w stronę swojego prywatnego pokoju. Jej bose stopy odbijały się z cichym echem o drewniane panele podłogi, a kosmyki prostych blond włosów kołysały delikatnie, poruszane siłą pędu. Kiedy obie znalazły się przed odpowiednimi drzwiami, Vivienne pchnęła je i od razu skierowała się do bordowej, zdobnej kanapy, na której rozparła się i głośno westchnęła.
   — Cholera, teraz nie wiem co ze sobą zrobić. Przez tego pieprzonego zboczeńca jestem w kropce. Straciłam klienta, nie dostałam zapłaty, więc powinnam jeszcze kogoś obsłużyć. Jednak przez ten cały cyrk czuję się strasznie zmęczona. Doprawdy nie wiem, czy zmywać już makijaż, czy jeszcze poczekać...
   Wstała, podeszła do małego stolika, sięgnęła po kryształową karafkę, z której nalała do dwóch pucharów czerwonego, aromatycznego wina.
   — Masz, napij się z ciotką. Ostatnio jakoś nie miałyśmy nawet okazji pogadać, prawda? — Vivienne podała naczynie Eleneorze. — A ja zdążyłam przemeblować pokój. Knut mi przeniósł tę komódkę. A te dwa obrazy kupiłam na bazarku, za ledwie dziesięć koron.
   Komnata Vivienne była w gruncie rzeczy mała, taka jaką El ją zapamiętała. Składała się z miniaturowego przedpokoiku, przy którym stał fantastycznie wyrzeźbiony z lipowego drewna wieszak, wiecznie przytłumiony ilością spoczywających na nim płaszczy. Otoczony był kolekcją dobrze dobranych, różnokolorowych trzewiczków i skórzanych kozaczków. Ściany były bordowe, tak jak kanapa. Jedną z nich zdobiły dwa obrazy; jeleń na rykowisku i naga, zatopiona do pasa w wodzie Driada. Między obrazami sterczał świecznik. Wspomniana wcześniej komoda znajdowała się po przeciwległej stronie. Prostopadle do kanapy, nad którą rozpościerało się łukowate okno z małym balkonikiem.
   — Może chcesz rogalika z marmoladą?

Offline

 

#83 2016-11-29 23:10:52

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Kąciki ust Elenory uniosły się nieznacznie ku górze na myśl o Knucie dostarczającym sobie rozrywki kosztem zarobków tutejszych kurew. Zaraz jednak iskierkę dobrego humoru z powrotem zdmuchnęła wizja pewnych popaprańców, którzy wzięli sobie za cel dziewczynę i jej najbliższych. Tak też mroczne myśli wirowały w jej głowie, okraszane radosnym, nieco zbyt radosnym wręcz uśmiechem, który przy dłuższej analizie mógłby zostać wzięty za fałszywy – co oczywiście było najświętszą prawdą.

Wkroczywszy do pokoju Vivienne, El rozglądnęła się po nim. Zdawało się, że coś się w nim zmieniło, ale nie wiedziała zbytnio co. Jednak to nie wystrój ją zajmował, lecz myśl, jak tutaj podejść elfkę, aby mimochodem wyłudzić od niej jakieś informacje. Jakiekolwiek. Byleby były o elicie społecznej Novigradu, bo przecież to interesowało jej oprawców.

Zrób sobie wolne – poradziła Elenora, uśmiechając się do prostytutki ciepło. – Lepiej nie przyjmować nikogo, niż wypuścić potem nie zadowolonego w pełni. Jeszcze jakieś plotki niesłuszne zacznie rozsiewać czy coś... – plotki były tym, czego akurat potrzebowała El, toteż postanowiła cały czas ukierunkowywać rozmowę na ten właśnie temat, jakby próbując przekazać jej podświadomości, że o tym chce rozmawiać. Wino zaś przyjęła z lekką niechęcią wymalowaną na jej licu. Całkiem niedawno jej libacja w samotności skończyła się niemalże tragicznie, więc naturalnym było, że na razie miała pewne opory przed tym trunkiem. Nie odmówiła pucharu, ale i nie upiła z niego łyka. – Nie miałyśmy, nie miałyśmy niestety.

Zerknęła na komodę, o której wspomniała elfka i wtedy ją olśniło. Więc to się zmieniło! Oczywiście nie można również zapomnieć o obrazach, które również się tutaj pojawiły od ostatniej wizyty półelfki w tym pokoju. Dopiero teraz zerknęła na malunki, na jelenia jedynie patrząc pobieżnie. Do driady się uśmiechnęła rozbawiona. Wszędzie ten negliż.

Oparła się o przeniesioną przez Knuta komodę, patrząc, jak rozkołysane ruchem jej dłoni wino uderza delikatnie o krawędzie pucharu. Pojedyncza kropla skapnęła na wierzchnią stronę jej rączki, powodując nieznaczne zmarszczenie brwi. Przetarła to, wyobrażając sobie, jak więcej takich kropli wypływa z ciała jej albo Ernesta... cioci Eshy, Vivienne, jak wylewa się z nich hektolitrami, sprawiając, że ich umęczone od tortur ciała bledną, aż w końcu usychają z braku życiodajnego płynu krążącego w ich naczyniach krwionośnych. Wino, krew krzepła jako ogromne kałuże, zamieniając się w ciało stało i drwiąc z oglądającej całe zajście Elenory. Martwe ciała jej bliskich wpatrywały się szklanym wzrokiem niby w przestrzeń, ale jednak półelfka miała wrażenie, że spoglądają na nią z wyrzutem, obwiniając ją o wszystko, co źle zrobiła.

C-co? – dłoń dzierżąca kielich ustała w swoich drgawkach, a zaskoczona Elenora popatrzyła się na prostytutkę z mało rozgarniętym wyrazem twarzy, nie wiedząc, o co ta przed sekundą spytała. Ona sama przed krótką chwilą była jakby w jakimś transie, gapiąc się bezczynnie w puchar i wino w nim, którym jej ręka bezwiednie kołysała. Teraz zaś wyglądała na mocno zdezorientowaną i wciąż mało kontaktującą ze światem. Z zaskoczeniem odkryła również, że oczy zaczęły jej łzawić. Zamrugała kilkakrotnie, by odegnać niechciane łzy i uśmiechnęła się przepraszająco do Vivienne. – Przepraszam. Zamyśliłam się. O czym to mówiłyśmy? Coś pytałaś?


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#84 2016-12-04 00:54:06

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

   Kobieta wzniosła puchar i przytknęła go sobie do warg.
   — Gdyby to było takie proste — odpowiedziała, biorąc łyk. — Nie mogę sobie pozwolić na selekcję klientów. Każdy jest na wagę złota. Poza tym muszę mieć na komorne, a Esha ostatnio podwyższyła czynsz. — Elfka pokręciła głową, objęła oburącz naczynie i rozparła się na kanapie. Na chwilę zapanowała cisza, jednak całkowicie wyzbyta oblepiającej zmysły, niby maź, niezręczności. Obie były bowiem pogrążane we własnych myślach, obie krążyły wokół innego spektrum, które jak grawitacyjny magnes wprawiało je w hipnozę. Pierwsza z tego stanu wybudziła się Vivienne. Jakby przypominając sobie o obecności Eleonory, na nowo skupiła na niej uwagę.
   Sięgnęła po rogalika.
   — Wiesz, El... Ostatnio sporo myślałam o życiu. Chciałabym coś w nim zmienić. Ah, do diabła, nawet nie coś, a wszystko. — Elfka dolała sobie wina. Tuż potem, przez krótki moment trzymała puchar zawieszony w powietrzu, jak gdyby o nim zapomniała. Milczała. Bardzo krótko. — Nie chcę być dziwką do końca życia. Marzę by się w końcu ustatkować, wiesz? Gdzieś...  Gdzieś z dala od Novigradu, gdzieś gdzie śnieg pada dniem i nocą, gdzieś gdzie całymi popołudniami i wieczorami przesiaduje się pod ciepłą derką przy kominku kontemplując nad tym i nad tamtym...
   Vivienne urwała, zauważając, że Eleonora jej nie słucha. Tamta z resztą potwierdziła to zaraz słowami.
   — Nic... Nic dziecinko. Twoja stara, elfia ciotka znowu wylewa swoje smutki. Powiedz mi lepiej, jak się czujesz. Nie wyglądasz najlepiej i bardzo mnie to martwi.

Offline

 

#85 2016-12-18 20:15:07

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Przez krótką chwilę Elenora miała wrażenie ulgi - że Vivienne nie dopytywała, co też takiego zajęło jej myśli na tak długo. Niestety, skupiła się na samym dziwnym zachowaniu młodej dziewczyny, co wzbudziło w niej lekką irytację. Nie przyszła tutaj przecież na wylewanie swoich smutków, jak sama elfka przed momentem to stwierdziła, lecz aby dowiedzieć się wszystkiego, czego tylko mogła. Potrzebowała chociaż jednej istotnej informacji, aby nie przyjść z pustymi rękoma do informatora kapłanów Wiecznego Ognia. A Vivienne mogła być całkiem dobrym źródłem informacji – wystarczy tylko dobrze ją podejść. I nieco nagiąć prawdę.

— Czuję się... jak zawsze. Po prostu znowu mam napady melancholii. Nic niezwykłego — potarła się o prawy policzek, gdzie goiła się rana po prawie-przypaleniu, a którą wyjaśniła nieudanym eksperymentem u Ernesta.  — Czasem mam taki okres. Przypomina mi się Jina i... znowu mi jest ciężko. A potem to samo znika i znowu jest dobrze.

Uśmiechnęła się niemrawo do prostytutki, mając nadzieję, że to kłamstwo przejdzie. W burdelu wiadomo było, że odkąd Elenora wróciła od swojej mentorki, czasami wciąż rozpamiętywała tamtą sytuację. Były przecież ze sobą... blisko, można by rzec, więc naturalnym było, że jej śmierć bardzo dotknęła El. Tak bardzo, że czasami wciąż płakała w poduszkę. Dlatego też nie powinno być problemów z przejściem tego łgarstwa. Sama półelfka w tym momencie czuła się okropnie, musząc wykorzystywać zmarłą mentorkę w tak podłym celu, lecz wiedziała, że musi. Jina by to zrozumiała. Elenora przecież robi wszystko, by ochronić swoją wielką, rozpustną rodzinę.

— W każdym razie, powiedz ty mi lepiej, co się dzieje w novigradzkim świecie? Jakieś nowe plotki? Kto ci nawiasem mówiąc uciekł przez tego elfiego gnojka? — zapytała niby od niechcenia, upijając jednak wina.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#86 2016-12-19 00:31:31

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

   Vivienne milczała pozwalając, aby Eleonora wydobyła z siebie jak najwięcej. Mogło się więc wydawać, że to elfka jest tutaj tą, która przesłuchuje i stara się wydobyć informacje. Niemniej jednak, nawet jeśli taki był jej cel to nie dała tego po sobie poznać. Kiwała tylko potakująco głową na znak, że rozumie i w pełni współczuje stojącej nieopodal dziewczynie. Vivienne, w rzeczy samej, mogła sprawiać wrażenie bardzo ciekawego przypadku; była bowiem osobą, która mówiła wcale niemało i nie stroniła od konwersacji opierających się na różnej maści podłożach. Jednak gdyby podsumować i wziąć pod lupę każde wypowiedziane przezeń słowo, zauważyłoby się, że ta nie powiedziała w zasadzie nic konkretnego.
   — Wiem, że ci ciężko — oznajmiła ciepłym, spokojnym tonem. — Jednak minęło tyle czasu, powinnaś to w końcu zostawić za sobą. Ruszyć dalej. Potrzebujesz tego, El. Tyle jeszcze przed tobą, tyle możliwości! Zobaczysz, znajdziesz sobie kogoś konkretnego i wszystko się ułoży.
   Trudno było stwierdzić, czy to co Vivienne powiedziała było szczerym życzeniem, czy tylko pustym słowem rzuconym z nadzieją, iż ukoi poranioną duszę dziewczyny.
   — A co do klienta... Cóż, nie był to raczej nikt konkretny. Nie chciał się przedstawić, widać było, że straszliwie się stresował. Nic dziwnego, kuśkę miał jak, nie przymierzając, ten korek od wina. — Twarz elfki wypełnił cyniczny uśmiech. — Ale przede mną nie skryje się żadna tajemnica, co to, to nie. Założę się, że przyszedł tu po raz pierwszy i bardzo mu się spieszyło. Prawdopodobnie od razu z roboty, bo miał ze sobą jakąś torbę, skąd wystawały różniste zwoje, zaś łapy wysmarowane atramentem, niby dziegciem. Jak nic jakiś rajca, albo inny urzędnik. — Odgryzła kawałek rogalika i założyła nogę na nogę. — Ale klient to klient! Takoż obiecuję, że jak jeszcze raz zobaczę tego zboczeńca to mu nogi z rzyci powyrywam... I nie dostąpi żadnego pardonu z mojej strony, chociaż to elf.

Offline

 

#87 2016-12-20 17:55:42

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

El uśmiechnęła się do prostytutki, choć na próżno było szukać autentycznego rozbawienia w jej oczach. Prędzej kpinę. Odpowiedziała jej głosem pełnym drwiącej nuty.

— Co najwyżej w innym burdelu lub na drugim krańcu świata. Chyba nie sądzisz, że ja czy ty mamy szansę na normalne życie u boku porządnego faceta? Bądźmy realistkami. Nie znajdziemy nikogo wartego naszej uwagi - powiedziała pesymistycznie, na końcu prychając i kręcąc przy tym głową.

I Elenora się uśmiechnęła na wzmiankę o przyrodzeniu ostatniego klienta elfki. Starała się utrzymać ten grymas jak najdłużej, aby nie wyjść na zbytnio gburowatą. Zły nastrój w połączeniu ze wspomnieniami to jedno, ale niepokojące zachowanie to drugie. Jest między tym cienka granica, którą bardzo łatwo przekroczyć. El zaś była niebezpiecznie blisko niej, balansując na krawędzi. Już teraz co bliżsi mieszkańcy Passiflory spoglądali na nią uważniej. Jeśli natomiast ciocia Esha zacznie coś węszyć, to już po Elenorze. Trzeba zachować umiar i udawać. Zacisnąć zęby i zapomnieć, że wisi nad tobą miecz, a lina, na której dynda, jest cienką nicią, która w każdej chwili może pęknąć.

— Przedstawiał się? — dopytywała dalej dziewczyna. — Po co w ogóle przychodził, skoro mu się spieszyło? Dziwny człowiek. A nuż by mu się spodobało u nas, gdyby nie Hov'maen... — westchnęła, krzywiąc się na wspominkę o elfie. Wyrzuca się regularnie takiego, mówi, żeby nie wracał, a on i tak to robi, i tak w kółko...

— Słabo ci się wiedzie, że martwisz się czynszem? Mniej klientów? Śmietanka towarzyska uspokoiła swoje chucie? — zapytała, przypominając sobie wcześniej wypowiedziane zdanie Vivienne. Powiedzże coś konkretnego, kobieto... pomyślała El, niecierpliwiąc się troszkę.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#88 2017-01-16 23:23:18

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

   Elfka wzniosła brwi, a w jej błękitnych oczach zatańczyły ogniki.
   — Nie bądź taka pewna siebie. Prawda jest taka, że żadne z nas nie wie, co zgotował nam los. Nikt nie wie. Może jedynie sam Lebioda, ale on chyba nie chadzał do burdeli, więc pewnikiem prędko nam nas o tym nie poinformuje.
   Vivienne wstała, podeszła do kredensu nad którym stało lustro. Wyciągnąwszy z szufladki kolię z pereł, zaczęła ją przymierzać.
   — Do diabła, istny an'givare z ciebie dzisiaj, dziewczyno. Skąd mi wiedzieć dlaczego się spieszył? Może go naszło w robocie na małe co nieco, w domu ma wyschniętą babę, coby ją kijem nawet nie tknął. Jeno pewnie denerwuje się i migren dostaje, kiedy ten wraca spóźniony choćby o kwadrans, toteż chłopu na czasie zależało. I nie dziwota — skwitowała elfka, poprawiając usta szminką. — Z imienia przedstawił się jako Clenon, ale szczerze wątpię, aby to było jego prawdziwe imię. Tacy rzadko je zdradzają. Może jedynie poczciwszym dziwkom, u których mają większy staż i traktują je na równi z kochanką.
   Złotowłosa uśmiechnęła się do lustra, zupełnie sama do siebie. Na krótką chwilę jej oczy jakby zastygły w cęgach krótkiej refleksji, którą kobieta musiała toczyć gdzieś w głębi siebie. Jednak na wspomnienie o tutejszym, znanym wszem i wobec zboczeńcu, Vivienne na powrót wróciła do pudrowania nosa.
   — Błagam cię, dziecino, nie wspominaj już więcej o tym gagatku! Dość mi już dzisiaj po nim. — Wysłuchawszy ostatnich pytań Eleonory, elfka zmarszczyła lekko swoją bladą i gładką, jak tafla jeziora, twarz. — A co ty mnie tak wypytujesz, jakbyś dopiero co wróciła z pięcioletniej wojaży? Wiedzie się jak wiedzie. Choć, niestety, trzeba przyznać, że klientela nam nieco podupadła. Mówię tu o jakości. Coraz więcej gołowąsów, a mniej możnych. Ludzie mówią, że teraz przyszła moda na chodzenie do tego wampira, Florenta. Ale ja w to nie wierzę.

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2017-01-16 23:25:08)

Offline

 

#89 2017-02-27 19:31:51

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Siedząc na swoim miejscu, Elenora przyglądała się Vivienne, wodząc wzrokiem za każdym ruchem jej dłoni. Przez krótki moment zapragnęła się wyżalić, lecz szybko się zreflektowała, przypominając sobie, że jeśli cokolwiek powie, jej dola przerzuci się także na bliskich... a tego przecież nie chciała.

Milczała praktycznie cały czas. Musiała przyznać sama przed sobą, że wypadła z wprawy. Z drugiej natomiast strony próbowała podejść osobę, która jednak miała za sobą wieloletni staż tutaj i zna wiele sztuczek, przez co łatwiej było jej przejrzeć zamiary El.

— Może taki okres? Nawet jeśli wolą iść w tym momencie, to i tak tutaj wrócą, prędzej czy później — podsumowała, po czym zanotowała w pamięci jedno imię: Clenon. Prawdziwe czy nie, może się przydać. Tak jak to, że z jakiegoś powodu możni wolą chodzić do Jedwabnego Szlaku. Jakkolwiek by to nie brzmiało niepotrzebnie, może się przydać. No i przynajmniej nie pójdzie do nich z pustymi rękoma, choć to przecież jak nic jest tak naprawdę.

Znów potarła policzek, po czym przywołała na twarz niemrawy uśmiech i podeszła do elfki. Objęła ją od tyłu i cmoknęła w policzek, po czym rzekła cicho: — Dziękuję. — i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Zawiodła, tego była pewna. Nić trzymająca miecz od jej głowy na bezpieczną wysokość przerywała się coraz bardziej, grożąc jej Wiecznym Ogniem. Ponieważ kiedy oni przyjdą po nią, ona nie da im niczego wartościowego. Jasne, miała jeszcze kilka dni, ale to było jak nic. Pesymistyczne wizje na stałe zagościły w umyśle Elenory, która z cichym westchnieniem jak najszybciej zniknęła z tego korytarza i znalazła się w swoim pokoju. Zamknęła go na klucz i zajrzała do szafy. Ubrała sukienkę, narzuciła na to sweter, po czym upewniwszy się, że nikt jej nie zatrzyma, postanowiła wyjść na miasto.

Kilka dni później, w wyznaczony przez jej oprawców dzień, Elenora siedziała jak na szpilkach na swoim łóżku, wertując jakiś romans. Miała cichą nadzieję, że jeśli nie będzie wychodzić z pokoju, to nikt jej nie złapie i nie będzie żądał od niej informacji... skoro mowa o nich, postanowiła powtórzyć sobie to, czego się zdążyła dowiedzieć. Jeśli oczywiście usłyszała coś sensownego. I postanowiła czekać, w środku czując, jak jej wnętrzności wywracają się wierzchem, a serce zaraz wyskoczy z piersi. Cały dzień tak się czuła, a z każdą godziną bliżej wieczoru tylko gorzej to odczuwała.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#90 2017-03-29 00:18:32

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

Wpadając w coraz to głębsze przepaści egzystencjalnego bólu i niezrozumienia, Eleonora, zamknięta w swoim w pokoju i praktycznie rzecz biorąc bezpieczna, oczekiwała tego, co miało nadejść. Pięć dni masz, rozbrzmiewał w jej głowie głos, nieautentycznie słodki, mdły. Głos należący do jednego z oprawców, który w ciągu jednego wieczoru przewrócił życie półelfki do góry nogami. Pięć dni minęło.

Nadchodząc z oddali i rezonując powietrze, dzwon klasztorny wybił południe.

Rozległo się ciche pukanie, a potem drzwi izdebki otworzyły się i do środka wejrzała głowa młodej dziewczyny. Eleonora bez trudu rozpoznała gładkie, kupidynkowe rysy, opatrzone puklami niesfornych, bujnych włosów. Loki miały kolor czerwieni.

— El, wybacz, mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam. — Teris pozwoliła sobie wejść do środka i niemal przymknąć drzwi. Przegryzając górną wargę, bawiła się nerwowo koronkowym rękawem sukienki. Teris była w "Passiflorze" prawdziwą perełką wśród dziewcząt, czego powodem była jej nietypowa krasa, a także wartość jaką stanowiła dla odwiedzających przybytek koneserów egzotycznej urody. — Przyszedł jakiś mężczyzna, pyta o ciebie. Mówi, że cię zna i na pewno będziesz chciała go zobaczyć. Na twoim miejscu jednak byłabym ostrożna. Wygląda na dziwaka. Cały czas chodzi z głową zakrytą opończą i nie da sobie nawet zajrzeć w oczy.

Offline

 

#91 2017-03-29 09:58:08

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Siedząc niczym mysz pod miotłą, ELENORA drżala w duch przed tym, co ma nadejść. Słuchała z niepokojem jak dzwon klasztorny wybija południe i podskoczyła praktycznie pod sam sufit, gdy ktoś zapukał i wkradł się do jej małego królestwa. Na całe szczęście była to tylko Teris, jedna z tutejszych prostytutek... ulga długo nie trwała, gdyż miała ona ze sobą straszne dla El wieści. Dziewczyna zmarszczyła brwi, słysząc to wyznanie i powiedziała:
— Zapewniałaś go, że jestem? Jak nie, to powiedz, że mnie nie ma, że nie możesz go znaleźć, cokolwiek. Po prostu jestem niedostępna. Powiesz to proszę?
Wstała i zaczęła krążyć niecierpliwie po pokoju, zastanawiając się, co zrobić. Powiedzieć? Nie, bo i ciocię i wszystkich jej bliskich dopadną. Z drugiej strony pani Yarrid miała sporo znajomości i mogła jej pomóc... ale Elenora nie chciała jej martwić. Załatwi to... sama. Nawet się ukryje, jeśli zajdzie taka potrzeba! Zerknęła raz jeszcze na egzotyczną prostytutkę z niepokojem wymalowanym na twarzy, licząc, iż ta spełni jej nietypową prośbę.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#92 2017-03-29 12:57:04

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

Dziewczyna przytaknęła pospiesznie głową.

— Tak, oczywiście, jeśli tak sobie życzysz — powiedziała. Chciała wyjść, ale wyraźnie ją coś dręczyło. — El, czy wszystko w porządku? Wyglądasz na zmartwioną. Jeśli coś jest nie tak, jeśli coś się dzieje, wiesz przecież, że możesz nam o tym powiedzieć. Mi, którejś z dziewcząt. Od zawsze przecież trzymałyśmy się razem, prawda? — Teris uśmiechnęła się, obserwując uważnie miotaną nerwami Elenorę. Stała jeszcze przez chwilę, jakby w oczekiwaniu na odpowiedź, na jakieś wyznanie. — W każdym razie, zrobię tak, jak prosisz. Spławię tego obłąkańca.

Pociągnęła za klamkę wychodząc, wraz z burza czerwonych loków, które jak dotąd zdawały się rozświetlać pogrążone w cieniach pomieszczenie. Nagle zatrzymała się w progu i odwróciłą w stronę półelfki.

— Aha, zapomniałabym. Nie wiem, czy to ważne, ale przedstawił się jako Ernest.

Offline

 

#93 2017-03-31 10:29:28

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Elenora chodziła spięta po pokoju, już nawet nie kryjąc się ze swoimi nerwami. Dłonie po raz pierwszy od dawna drżały jej tak, że zapewne z trudem utrzymałaby w nich pełną szklankę bez wylania pojedynczej kropli. Przyszli po nią! Jednak nie zapomnieli, jak po cichu liczyła. Stres zajmował w jej wnętrzu dominującą pozycję, powoli przejmując nad nią kontrolę.

Dziewczyna poczuła się osaczona przez Teris, która wszakże pragnęła jej dobra. Popatrzyła się więc na nią z pewną dozą wrogości w spojrzeniu, jednocześnie machając lekceważąco ręką. Odpowiedziała jej, choć w pewnym momencie jej głos się załamał delikatnie, przez co wyszła mało przekonująco.
— To nic, serio. Nie martwcie się, poradzę sobie. Tylko... no, nie ma mnie. I dziękuję — dodała już nieco spokojniejszym i cichszym głosem. Westchnęła bardzo ciężko i skierowała się ku łóżku, zamierzając skulić się pod posłaniem i nie wychodzić stamtąd, dopóki jej problemy nie przeminą, kiedy Teris dodała coś, co zmroziło jej krew w żyłach. Przystanęła praktycznie na środku pokoju niczym posąg i przez chwilę próbowała przyswoić informację, jaką ta jej zaserwowała. W myślach szalała jej istna burza. Zastanawiała się właśnie, czy aby nie jest to podstęp i ktoś użył imienia jej mistrza, by wywabić ją z pokoju. A z drugiej strony chciałaby zobaczyć, czy wszystko z nim w porządku...
— Ernest mówisz... — niemalże wychrypiała, nie mogąc się uspokoić. Powoli odwróciła się do prostytutki i przeszła obok niej, podejmując ryzykowną decyzję. Zobaczy tego dziwaka, a jeśli coś się miałoby stać, to ucieknie i się gdzieś ukryje. Nie da się tak łatwo złapać tym wariatom.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#94 2017-04-01 02:24:25

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

— Tak, ale... — Teris nie zdążyła dokończyć, ledwie schodząc z drogi dziewczynie. Widząc jej zachowanie, czerwonowłosa wzniosła brwi w akcie niezrozumienia i burknęła pod nosem coś na podobieństwo: "No coś takiego".

W całym tym pośpiechu, Elenora nie zdążyła zapytać gdzie dokładnie oczekuje ją tajemniczy przybysz. Intuicyjnie ruszyła więc do głównej sali na parterze, skąd dochodził wesoły zgiełk klienteli, przeplatany melodyjnym brzdąkaniem harf. Choć było południe i co do tego półelfka nie mogła mieć żadnych wątpliwości, w pomieszczeniu panował niemal półmrok. Wszystek okien zwyczajowo zasłonięto grubymi kotarami odstraszającymi podglądaczy, a jakiekolwiek źródło światła stanowiły przymocowane do ścian lichtarze. Zapach słodkich kadzideł o afrodyzjakalnych właściwościach nie robił na dziewczynie większego wrażenia, jako że zdążyła przez lata do nich przywyknąć.

Jedyny zakapturzony mężczyzna, jakiego Elenora mogła wypatrzeć, siedział w samym kącie, odizolowany od reszty, nie niepokojony przez dziewczęta. Ławę, przy której popijał coś z miedzianego pucharu, okupował samojeden. Dziewczyna znała doskonale Ernesta, ale w takich okolicznościach ciężko było jej stwierdzić jednoznacznie, czy to rzeczywiście był on. Raz, że nie mogła widzieć jego twarzy, dwa, człowiek ów znajdował się po przeciwległej stronie, skąpany w cieniu, trzy... Kto wie jak Ernest mógł się zmienić przez te kilka dni w warunkach pracy jakie mogli mu zaoferować ciemiężyciele.

Masz pięć dni.

— Witaj, przepióreczko — cichy, dźwięczny głos rozbrzmiał tu przy uchu El. Zaraz potem na jej pośladku spoczęła dyskretnie dłoń. — Stoisz tu tak sama... Chodź ze mną na górę, zabawimy się troszeczkę, hm? — Amant, którym okazał się młody mężczyzna o hebanowych oczach, uśmiechnął się uwodzicielsko. Drugą dłoń oparł na pękatym mieszku przy pasie. — Moja piękna, nie daj się namawiać...

Offline

 

#95 2017-04-08 16:29:25

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Raz dwa Elenora znalazła się w głównej sali, podejrzewając, iż to tutaj skrywa się tajemniczy jegomość mogący być Ernestem. Rozejrzała się więc i wkrótce zauważyła jedną osobę pasującą do opisu prostytutki. Zakapturzona postać siedziała w przeciwległym kącie sali, popijając coś z pucharu. Jej twarz skryta była pod kapturem, chroniona przez cienie pełzające po całym pomieszczeniu, nierozproszone przez południowe słońce. Postać wyglądała co najmniej dziwnie i podejrzanie, więc istniało duże prawdopodobieństwo, że to był właśnie on. O ile to nadal był Ernest, gdyż pięć dni mogło zrobić wiele rzeczy z pojedynczym człowiekiem.

Postąpiła krok do przodu, zamierzając dosiąść się do niego i zorientować, czy to nie była aby pułapka, gdy usłyszała czyjś głos tuż przy swoim uchu. Z początku, przepełniona swoistą paranoją, pomyślała, że to ktoś z jej dręczycieli, ale dłoń na jej pośladku wybiła ten pomysł z głowy. To był po prostu jeden z wielu nieuświadomionych wciąż klientów. Spojrzała na niego poirytowana, strącając jego dłoń i ignorując uśmiech, jakim ją obdarzył.

— Niech pan sobie znajdzie kogoś innego do towarzystwa, ja tutaj nie usługuję — powiedziała oschle, mając nadzieję, iż ten się odczepi, po czym kręcąc z niedowierzaniem głową ruszyła ku zakapturzonemu jegomościowi.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#96 2017-04-14 08:41:55

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

Mężczyzna o hebanowych oczach skrzywił się, pokręcił głową i ostatecznie odwrócił, mrucząc coś na odchodne o głupich lafiryndach, zgubnym losie i wpływach jego ojca. Okazało się jednak, że zapomniał o Elenorze szybciej, niźli można by było przypuszczać; stał wkrótce bowiem przy kolejnej kobiecie, obłapiając ją identycznie, jak uprzednio półelfkę.

Siedząca w kącie postać zauważyła nadchodzącą dziewczynę w tej samej chwili, kiedy ta się zbliżyła. Podnosząc zakapturzoną głowę, tajemniczy człowiek przyjrzał się jej sylwetce i natychmiast uśmiechnął. Ściągnął opończę, ujawniając twarz.

Twarz Ernesta, tę samą starą i poczciwą twarz, która zapadła Elenorze w pamięci. Pomimo resztki opuchlizny, którą nosiła i lekkiego zapadnięcia wynikającego ze spadku wagi, to nadal była twarz sędziwego alchemika. Oczy Ernesta iskrzyły się jak dwa lampiony, nie wiadomo, czy przez grę leciwego światła, czy na widok dziewki.

— El, kochana El, jesteś cała — powiedział, bardziej do siebie, niżeli do niej, chcąc się podnieść i ją uściskać. W ostatniej chwili jednak się rozmyślił i z powrotem usiadł. — Wybacz, nie chcę na siebie zwracać uwagi. Pragnę pozostać... incognito. — Zamilkł, jakby zabrakło mu słów. — Nie, nie uciekłem, jeśli cię to ciekawi. Dostałem przepustkę. Niedługo będę musiał wracać. Działać w słusznej sprawie. Ogień, ogień niedługo będzie gotowy, jaśniejąc wieczną łuną. Tak mówi Wielebny. Moja droga El, wiesz, oni nie są tacy źli. Niemniej, to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy. Jeśli łaska, dziecinko, chodźmy gdzieś, gdzie będziemy mieć więcej prywatności. Może być jeden z pokoi na górze.

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2017-04-14 08:44:18)

Offline

 

#97 2017-04-17 23:18:23

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Mężczyzna zaskakująco szybko odpuścił. Elenora była niemal pewna, że będzie albo natarczywy, albo agresywny z powodu odmowy, ale na szczęście zajął się jedną z dziewcząt, co przyjęła z niemałą ulgą. Jeszcze teraz miałaby się użerać z jakimś natrętem, gdy ma ważniejsze sprawy na głowie! Na przykład takie jak tajemnicza persona w kącie, do której szybkim, nerwowym krokiem podeszła. Ta, gdy tylko znalazła się blisko niej, okazała się rzeczywiście być Ernestem. Jego twarz była lekko opuchnięta i zapadnięta w sobie, lecz widać było, że dochodzi do siebie, co ucieszyło El. Jego słowa nie brzmiały już tak bardzo optymistycznie. Dziewczyna przysiadła na skraju krzesła, słuchając i nie dowierzając mu.

Jej twarz stężała, kiedy z jego ust padały takie słowa. Spodziewała się po części, że być może mógł zostać siłą przekabacony na stronę kapłanów, ale nie że aż tak! Z trudem przełknęła ślinę, czując jak jakaś gula stoi jej w gardle i potrząsnęła energicznie głową, pozwalając jej krótkim włosom roztrzepać się na wszystkie strony.

Już i tak wystarczająco zwracam na siebie uwagę. Jeśli pójdę z tobą na górę, to tylko pogorszę sprawę — w jej wzroku widać było smutek, gdy patrzyła na starca. Trudno było jej uwierzyć, że w ciągu pięciu dni tak bardzo się zmienił. Cały czas mówiła cicho.— Posłuchaj. To oni każą ci myśleć, że są dobrzy. Chcesz powierzyć im swój sekret? Oni nas... nie, to nie ma... ciocia ma znajomości w całym mieście, posłuchaj, na pewno coś wymyśli, prawda? Nie daj się im. Nie pozwól, żeby cię złamali.

Oczy, szare oczy zalśniły w blasku świec, kiedy pojawiły się w nich łzy.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#98 2017-04-18 17:12:47

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

Ernest uśmiechnął się ciepło.

— Jeszcze niedawno myślałem dokładnie tak, jak Ty teraz. Uwierz mi dziecko, że to wcale nie wygląda tak, jak wydawałoby się na pierwszy rzut oka. Receptura, w której posiadaniu jestem, ciążyła mi, a oni są, po prawdzie, odpowiednimi ludźmi, żeby powierzyć im ten sekret i jednocześnie ulżyć mojemu sumieniu. Gdyby rzeczywiście byli tak podli, nie pozwoliliby mi się z tobą zobaczyć. Więziliby mnie gdzieś w ciemnicy, żywiąc bodaj pajdą chleba i wodą. — Starzec wyprostował się i rozłożył ręce, jakby chcąc się zaprezentować w pełnej okazałości. — Żyję. Mam się dobrze. Czegóż chcieć więcej?

Zamilkł i upił łyk z kubka. Ernest, w gruncie rzeczy, nie zmienił się nawet o krztynę. Jego szalony entuzjazm wcale nie był czymś nienaturalnym, mężczyzna miał tendencję do nabierania wigoru, kiedy tylko poruszany był temat jego badań, lub toczono przy nim bardziej ambitną dyskusję. Elenora nie mogła więc widzieć w nim innego człowieka, bo był to przecież wciąż ten sam Ernest. Jej Ernest.

— Chcę nareszcie móc odpocząć — powiedział po chwili. — Zrzucić odpowiedzialność na innych. Popłynąć na Skellige, usiąść na plaży, zanurzyć nogi w morskiej wodzie. Spędziłem całe życie w ciemnej pracowni. Zmarnowałem najlepsze chwile, młodość. Niedługo przyjdzie mi zejść z tego świata. Ale zanim to się stanie pragnę uszczknąć jeszcze trochę szczęścia.

Nad Elenorą stanęła młoda kobieta o jasnych, blond włosach związanych w długi warkocz, przewieszony przez odsłonięte ramię. Ubrana w ciasną, seledynową sukienkę  przechyliła się nad stołem i przyjrzała alchemikowi.

— To ty musisz być ten Ernest! — stwierdziła, opierając dłonie o biodra. Elenora ją znała. To była jedna z tutejszych dziewcząt, Anabelle. — Punktualny, tak jak obiecano. Przyniosłeś?

— Tak, tak, naturalnie. — Alchemik sięgnął do swojej torby i wyciągnął z niej jakieś zawiniątko, które szybko zniknęło w dłoni jasnowłosej. — Ty z kolei miałaś…

— Wiem. — Położyła na stole mieszek. — Nie jestem naciągaczką. Płacę za medykamenty, nie myśl sobie. A to co? — zapytała, rozsupłując skórę. Między palcami trzymała zwitek papieru. Kiedy go rozpieczętowała, jej brwi uniosły się w akcie niezrozumienia. — Co? Chłodno dzisiaj, wypadałoby napalić w piecu? A co to za głupoty? — Zreflektowała się jednak po chwili. — Jeśli to jakieś podteksta, to mogę ci od razu staruszku wszystko objaśnić. W rzyć biorę za dwieście pięćdziesiąt dukatów, w usta za dwieście, a tradycyjnie według cennika. Tak jak zawsze. Cena innych perwersji do uzgodnienia.

Ernest zbladł.

— Ja, nie… Nie wiem jak ta wiadomość się tu znalazła. Lekarstwo miałem dać Elenorze żeby ci przekazała. To dziwne, że mnie rozpoznałaś. Nigdy wcześniej się nie widzieliśmy. Ja… Przecież ja tu nigdy nie byłem!

Anabelle uśmiechnęła się i puściła porozumiewawczo oko.
— Oczywiście.
I wyraźnie rozweselona odeszła.

Offline

 

#99 2017-07-20 23:02:27

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: Burdel „Passiflora”

Dziewczę spoglądało z wyraźnym zdziwieniem na starca. Spoglądało i niedowierzało temu, co on mówił. I z jednej strony, jakkolwiek by nie była sceptyczna temu wszystkiemu, rozumiała go. Rozumiała jego chęć spoczynku, emerytury, czy chociażby wakacji. Chęć zrzucenia z siebie ciężaru, jaki od kilkudziesięciu lat nosił ze sobą, zrzucenia z siebie odpowiedzialności za coś, co mogło zabić setki ludzi, co mogło zniszczyć cały Novigrad przy dobrych wiatrach. Elenora to rozumiała! Zdawała sobie także sprawę z tego, że zapewne nietrudno było złamać starszego, zmęczonego swoją pracą człowieka. Wystarczyło szepnąć parę kuszących słówek, obietnic i propozycji, a Ernest złamał się.  Lecz dla młodego, obłąkanego idealistycznymi wizjami umysłu nadal było to nie do przyjęcia. Sam fakt poddania się, rezygnacji i przystania do porywaczy był dla Elenory nie do przyjęcia pomimo słów alchemika. I dlatego nadal uparcie trzymała się swojego zdania, nie chcąc mimo wszystko zaakceptować jego słów.

Usta jej zacisnęły się w wąską kreskę, gdy go słuchała. Spuściła rozczochraną głowę w dół, zaciskając lekko pięści na podołku i powstrzymując się zarówno od płaczu bezsilności, jak i wybuchu wściekłości. I nim zdążyła odpowiedzieć swemu mistrzowi, podeszła do niej jedna z prostytutek, co skutecznie wyrwało Elenorę z tej trwającej doń burzy emocji.  Anabelle, jak kojarzyła ją dziewczyna. Siedziała dalej w milczeniu, przysłuchując się uważnie konwersacji między tą dwójką i zastanawiając, o co chodzi Anie i Ernestowi. W pewnym momencie okazało się jednak, iż to, co spędzało jej sen z powiek i wpędzało w szaleństwo, okazało się prawdą. Bladnąc z sekundy na sekundę, Elenora chwyciła się krzesła, kurczowo ściskając je palcami. Oczy otworzyły się szerzej, a oddech znacząco przyspieszył. Dziwna sytuacja, która potem zaistniała między tą dwójką nie obchodziła jej, bowiem po jej głowie kołatały się tylko te słowa, to hasło, na które ją umówili. Siedziała sparaliżowana cały czas, dopóki Anabelle nie odeszła od stołu, z powrotem zostawiając ją samą z Ernestem. Wtedy dopiero przestraszony wzrok wbiła w alchemika, przez krótką chwilę próbując się rozluźnić i wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo.

A co jeśli ci powiem, że nic dla nich nie mam? — rzekła cicho, drżącym z emocji głosem, załzawionymi oczyma wpatrując się w staruszka. — Co się stanie, skoro nie wywiązałam się z umowy?


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#100 2017-08-11 02:08:28

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Burdel „Passiflora”

Ernest zdębiał. Chwycił się oburącz za głowę i takoż wodził wzrokiem to od zawiniątka na stole ze znanym im obojgu hasłem, to za oddalającą się Anabelle. Później zaś wpatrywał się w ławę, nieruchomiejąc i pogrążając się w swych myślach bez końca, zdawałoby się nie słysząc ani jednego ze słów Elenory. To co się przed przed chwilą wydarzyło, nie było żadnym teatrem. Memlący coś do siebie pod nosem Ernest był chyba tego najlepszym dowodem.

— To niemożliwe — wystękał. — Nie do wiary! Coś takiego! Któż mógłby to sprawić? Czy to może mnie już się, starcowi przeklętemu przez bodaj każde bóstwo jakie tylko można zliczyć, wszystko się wydaje i to co jest to sen, a nie jawa? Azali w twarz mię uderz, a wybudź z tej hipnozy, bo to jakiś koszmar!

Elenora nie mogła niczego zrozumieć z tego monologu. Ernest widać wcale się tym nie przejął, bo nie przestawał mruczeć, przygryzając paznokcie.

— Przygotowałem to dzisiaj rano. Byłem sam, w swojej starej pracowni. Dokoła żywej duszy nie było. Medykament miałem cały czas przy sobie. Toż to jakieś gusła! Oh, moja kochana El, źle się dzieje… — To powiedziawszy, Ernest osunął się na ścianę i jakby zapadł w sobie. Jego szara twarz jeszcze bardziej zbielała, choć wydawałoby się, że to niemożliwe. Głowa opadła mu na bok, a ręce zwisały bezwładnie, jak u człowieka, który już wcale nadziei przy sobie nie miał. Starzec zaczął jednak mówić; z początku niewyraźnie i trochę bez składu i ładu, ale wkrótce, z każdym wypowiedzianym słowem, rezon zaczął mu powracać, a powodem tego była wrodzona ciekawość, oną którą człowiek ten był przesiąknięty do cna, i która przez całe jego życie solą była, urzyźniającą tęgi, logistyczny umysł i dającą plon w postaci posiadanej wiedzy.

— Przepraszam, El, przepraszam… Całkowicie postradałem zmysły, doprawdy, być może jestem już przewrażliwiony. Wytłumaczę ci dziecinko wszystko, bo pewnie nic z mojej paplaniny nie miarkujesz. A zatem posłuchaj mnie. Dzisiaj rano bracia dali mi przepustkę. Kazali wyjść, świeżego powietrza i wczasów zaznać, cobym trochę kości wyprostował i głowę przewietrzył. Powiedzieli, że mogę iść gdziekolwiek mi się życzy, bylebym tylko Novigradu nie opuszczał, bo nie godzi się, aby w trakcie projektu aż tak dalekie podróże uczyniać. Toteż kiedy byłem już na novigradzkich ulicach, ledwie kogut podówczas zapiał, poszedłem do swojej starej pracowni, bo mi tęskno było ją odwiedzić. Tam też znalazłem pęk makulatury, w której większość stanowiły listy uzbierane podczas mojej nieobecności. Znaczną ich częścią były pisma od klienteli, co to składali petycje o różne mikstury. W jednej z nich był właśnie list od tejże nieszczęsnej dziewczyny! Nie wiedziałem kto ci ona, zobaczyłem tylko adres na jaki kazała przynieść medykament, a kiedym spostrzegł, że to tutejszy przybytek jest, to się ucieszyłem, bo pomyślałem, ot, zobaczę moją najdroższą Elenorę przy okazji. Kiedy więc przed południem jeszcze wszystko przygotowałem, zostawiłem już zapakowane na kredensie, a sam udałem się ledwie kantyny, coby żywotu ulżyć. Jak wróciłem, wszystko zastałem takiem, jakie było. A teraz, sama widzisz co tu się wydarzyło?

Ernest strapił się, przeczesał głowę chudą ręką.

— Co że nic dla nich nie masz? Nic to, nie przejmuj się tym wcale, braciszkowie naprawdę złymi ludźmi nie są… Wiem, co teraz myślisz, dlatego Ci powiem od razu, zanim zaczniesz mi przeczyć zaciekle, jak to tylko ty potrafisz. Wyobraź sobie, że jednym z warunków rozpoczęcia mojej pracy było upewnienie, że tobie z głowy włos nie spadnie. Jeśliby tylko ci się coś stało, zapowiedziałem im, że od razu sam siebie żywota pozbawię i będą mieli jeno rozbebłaną pracownie, bo może wpadnie mi do głowy akurat wysadzić się razem z całą piwnicą i połową Novigradu przy tym, albo, jeśli odwagi mi zabraknie, to na pewno zdołam im ingrediencje pomieszać i wówczas sami do końca nie będą wiedzieli, czy wieczny ogień mają, czy może jakoweś jarmarczne badziewie. Niczym więc się nie przejmuj, moja droga. Braciszkowie mi przysięgi złożyli, a na dowód ich dobrej woli, zapowiedzieli, że będą mi dawać przepustki regularne, cobym sam mógł sprawdzać, czy w zdrowiu jesteś. Ja z kolei musiałem przysiąc, że jeżeli ty będziesz cała, to prac swych przerwać nie mogę, chociażby sam Lebioda zstąpił na ziemię. I co, ptaszyno, głupio ci teraz? Próżno się stresowałaś?

Offline

 
POLECAMY: Herbia PBF Everold

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.hbleague.pun.pl www.lotr-katahha.pun.pl www.chlopcowgrono.pun.pl www.nizaryci.pun.pl www.feralheart-super-gierka.pun.pl