Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2018-02-11 20:19:38

 Ivan

Wieczny Ogień

Podwórko za bramą

https://i.imgur.com/w2ytqbe.png


Średniej wielkości podwórko mieszczące się na północnych obrzeżach Zachodniego Bazaru, w niedalekim sąsiedztwie Bramy Wielkiej. Kilka z nielicznych budynków mieszkalnych tej dzielnicy piętrzy się ku niebu swoimi zabytkowymi fasadami, wytyczając z trzech stron zamknięty obręb placu, ujętego dodatkowo w ramy dwóch różnej wielkości żelaznych bram od  północy i południa. Podłoże wyłożone miejscami wyślizganymi kamieniami różnej wielkości, zagracone luźno stojącym wozem w typie dwukółki oraz kilkoma skrzyniami, których większość ulokowana została pod murem jedna na drugiej. Jest też kilka kamiennych stopni prowadzących w górę do niewielkiego, zdobionego dwoma prostymi i wmurowanymi kolumnami portalu z drzwiami. Poza luźnymi pakunkami oraz pojedynczymi deskami nie znajdziesz tu śmiecia, sznurów z praniem ani śladu bytności zwierząt oraz żebraków, jako że te oraz tamci zatrzymują się za mniejszą bramą, respektując wytyczone przez nią granicę. Brak „dzikich” współlokatorów, smrodu moczu i alkoholu i względny porządek każe przypuszczać, że niniejszy kompleks budynków, oprócz kilku mieszkalnych kamienic stanowi zaplecze jakiegoś dobrze utrzymanego interesu.


Ale nie martw się, przyjdzie zima, przyjdzie wojna, będą nowe oblężenia i grabieże.

Offline

 

#2 2018-02-11 20:28:07

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Podwórko za bramą

Gdy wychynął zza winkla, podążając za biegnącym za przedzie łebkiem, zastał go machającego mu zza prętów otwartej właśnie bramy. Miejsce faktycznie mogło im się nadać do treningu, jako że przestrzeni było dosyć a w pobliżu nikogo postronnego ani niepożądanego, wliczając w to nawet wszechwiedzące i wszędobylskie stare baby wystające z okien w poszukiwaniu sensacji lub pożywki dla plotek. Młody podrygiwał sobie wesoło wokół zastawionego pakunkami dwukołowego wozu porzuconego na środku placu, wymachując przy tym dwoma atrapami i markując nimi udawane sztychy.

Mówił pan, że nie jest obywatelem, ale jest pan z Redanii, nie? Ale był pan też na wojnie i w innych krainach, prawda? W jakich? Jak tam jest?

Offline

 

#3 2018-02-11 21:15:31

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Podwórko za bramą

Szybkie nogi i niezły refleks - to dobrze rokowało.

- Na Skellige choćby. - Odparł, rozglądając się po nowym placu ćwiczeń. - Tam każdy rodzi się wojownikiem a przynajmniej tak mawiają miejscowi. Ciekawy to naród, hardy, dumny i waleczny. No i honor... - Spojrzał na młodego. - Każdy tam, prawie każdy, pilnuje swego honoru jakby najcenniejszego skarbu. Jeno nie myl honoru z dobrocią, bo możesz dostać od wyspiarza honorowy wpierdol korekcyjny. - Uśmiechnął się. Ta... Honorowy Wpierdol Korekcyjny Pierwszej Kategorii odznaczeniem dla wyjątkowych idiotów. - Da się ich lubić, kiedy przekonasz ich do siebie. Mają wspaniały miód, doskonałe mięsiwa, piękne pieśni i zawsze skorzy są do bitki. A wierz mi, byków wśród nich niemało... Znaczy ludzi wysokich i silnych, co znają się na bitce. Żyją zaś ci ludzie z połowów, handlu i grabieży... Często gęsto handlują tym, co porwą albo zrabują. Zdawałoby się, że to taka dzika banda, ale oni jeno żyją tak, jakimi ich świat utworzył. - Pokiwał głową. - Trudny żywot i ciężka natura wymogły na nich siłę, brak zaś wielu dóbr zachęcił do grabieży. Dobra... - Klepnął się pod boki. - Później Ci poopowiadam, teraz Ty mi powiedz, czy coś z szermierki kojarzysz... Postawy, cokolwiek? He... - Niby sam przebył cały tok nauki od początku ze swym mentorem, ale w roli nauczyciela czuł się jeszcze zupełnie zielony. Obaj byli zieloni... To jest, trenował i uczył czasem kompanów z woja, ale Ci już sami sporo wypracowali a on tylko sprzedawał im korekty - przynajmniej tym, co mogli sobie pozwolić na miecz albo tasak.

Tak czy siak, zaprezentował młodemu cztery podstawowe postawy starej szkoły - bo nowe ciągle się rodziły, przechodziły próbę i ostawały się lub umierały. Stara szkoła dobrą była jednak bazą i poznając ją, zawsze można była wiedzę tą uzupełniać.

No to tak... Z dachu, Dach, Wół, Pług i Głupiec - pięć podstawowych postaw. Póki co demonstracja, aby skłonić do zadawania pytań.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-02-12 11:40:09)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#4 2018-02-12 20:41:44

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Podwórko za bramą


Dzieciak przestał na moment skakać jak mała pchełka i ganiać jak psiak za ogonem, poświęcając chwilę spokoju na wysłuchanie opowieści nauczyciela. Jego rozwarta gęba o której domknięciu jakoś mu się zapomniało, sugerowała ewidentną fascynację tematem.

Rodzą się wojownikiem? Czyli to tam są najlepsi szermierze? A znał pan jakiś osobiście? Co potrafili? — zapytał, podchodząc bliżej i zaraz wyłapując nowy termin, warty odnotowania i zapamiętania. A żeby wspomóc ten ostatni proces powtórzył to na głos z pewną emfazą. — Honorowy wpierdol korekcyjny. —  Oczy zaświeciły mu się pełne ciekawości, gdy zastanawiał się kiedy sam Rysław nauczy go czegoś takiego.

Zapytany o znajomość szermierki, młody zastanowił się moment, szurając ciżmą po kamiennym podłożu placu i podskoczył delikatnie w miejscu, gdy sobie przypomniał.

Jak ma się miecz, to można nim żgać! — zreplikował dochodząc do teoretycznie słusznych i poprawnych wniosków. Choć mało rozbudowanych. —  Iii albo ciąć. Z tego co wiem więcej się żga, ale cięciem, takim o, z zamachu można uciąć komuś głowę, a to też bardzo boli. Tak jak mistrz małodobry, jak prowadzą na śmierć jakiegoś wielmożę na Wiesiołki.

Gdy przeszli do prezentacji, młody patrzył uważnie, choć w pewnym ruchu, po każdej pozycji przyglądając się nauczycielowi z kilku stron, taksując go od stóp do głów. Nawet je połapał, całkiem udatnie powtarzając niektóre z nich. Woła bardziej zmałpował niż powtórzył, nie stosując w nim chwytu naprzemiennego i robiąc nieco zbyt mały rozkrok. Z pługiem poszło zdecydowanie lepiej, choć w pierwszej chwili odruchowo chwycił przy nim nie tylko za rękojeść, ale też za podstawę ostrza, choć nadal w miejscu gdzie w większym mieczu znajdowałoby się ricasso.Przy dachu, zgarbił się nieco, pochylając głowę i wysunął do przodu, lecz zaraz poprawił jeśli Rysław preferował wykonywać tę pozycję w inny sposób. Głupca, jako leworęczny, zrobił z prawej, stuknąwszy czubkiem drewnianego sztychu w podłoże, bardziej z nadmiaru energii niż świadomego błędu. Zainteresował się również tą pozycją bardziej niż poprzednimi, zadając pytanie.

Fajna. Ale dziwnie tak. Co się robi z takiej pozycji? Chyba nie tnie? A może... Dałoby się tak na odwyrtkę, podnieść to ostrze do góry i ciach, kogoś w torbę?

Offline

 

#5 2018-02-14 00:28:07

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Podwórko za bramą

- Szermierze?... - Powtórzył. - Tak, masa wśród nich dobrych szermierzy, ale ich szermierka wygląda inaczej niż nasza. Ich dużymi tarczami nie operuje się wcale tak łatwo, jak mogłoby się zdawać, zaś porządny wojownik z wysp to potrafi i umie osłaniać swoje ataki własnie tarczą. Wielu ceni tam topory i faktycznie, gdy braknie miejsca a wróg ma ową sporą tarczę, to taka cięższa broń, zdolna też zahaczać ranty, bywa bardzo zdatna.

- Czy znałem? Pewnie... No choćby Uve Dwie Twarze, co miał bliznę od czubka czoła do podbródka. Bił się nieźle, włócznią i mieczem, i gdy już przeszedł do natarcia... Uch, trudno mu było odebrać inicjatywę, taki prędki był i tak pewna była jego ręka. - Pokiwał głową, wspominając tego popierdolonego oszołoma.

- Aha... Kobiety i szlachta mają prawo do miecza, nas byliby inaczej załatwili. - Uśmiechnął się. - A wiesz... Ten miecz małodobrego, kata znaczy, on śpiewa. Znaczy gwiżdże, gdy nadciąga śmierć. Skazaniec spina kark i idzie gładko. - Teraz się zaśmiał. - Po to ma te otwory... Tak mówią. Ha... ale taka posada kata... wcale niezła rzecz, płacą miło i jeszcze można sobie dorobić, bo każdy kat prędzej czy później się na składaniu i zszywaniu pozna. Ta, jak byś nie mógł znaleźć medyka, szukaj kata.

Jeśli chodziło o pozycję wołu, po prostu go upomniał o właściwym ułożeniu rąk i zapewnił, że w ruchu to już samo przyjdzie z tego względu, iż będzie miał ręce na chwycie i ich ułożenie będzie naturalne. Zapowiedział mu, że sam będzie musiał wyczuć, jak będzie najwygodniej mu wykonywać tą postawę i jaki chwyt na broni będzie dlań odpowiedni - każdy to robił troszeczkę po swojemu i nie było co się przejmować, że jelec mistrza idzie pod trochę innym kątem czy, że ów trzyma kciuk na głowni.
Rozstaw nóg miał być przede wszystkim wygodny dla użytkownika - nie było dokładnych miar. Inna sprawa, jeśli stanął naprawdę wąsko - w tedy dał mu korektę.

Chwyt za podkrzyże do była nieco inna bajka, ale przy przechodzeniu z postawy do postawy nie zmieni ułożenia a pierwszy chwyt za miecz... po prostu będzie musiał ręką trafiać tam, gdzie trzeba.

- Plecy prosto, bo będzie tobą telepało przy ataku. - Upomniał. Balansowanie ciała musiał sam wypracować na treningach - tak jak wygodny dla siebie krok. Jednak proste plecy były zasadą.

Dla głupca nie miało to znaczenia ale wyjaśniało, czemuż mogły mylić się młodemu ręce. No ale... jeśli by się na siłę forsował i próbował kropka w kropkę powtarzać po Rysławie, to ów go po prostu napomni, aby brał wzgląd na swą rękę dominującą i to z niej czynił tą tak zwaną "uzbrojoną".
Czy był zdziwiony? No, młodemu to dobrze wróżyło, będzie miał łatwiej. Niemniej, lepiej aby się taki znowu wyjątkowy - Rysław miał leworęcznego znajomka i w końcu na nim się oćwiczył, także jest to kwestia przyzwyczajenia aby nieznane stało się powszednie.
- Hmm... Tak, możesz atakować fałszywym ostrzem. Fałszywe lub też krótkie ostrze to jest to, które spogląda na ciebie. - Pokazał mu palcem. - Możesz też pchnąć albo zejść, zbijając atak przeciwnika i kontratakować. Wiele zależy od dystansu jaki was dzieli i od tego, co robi przeciwnik. Ale... - Podniósł paluch do góry. - O tym kiedy indziej.

- Teraz... - Chwycił swą drewnianą broń, ustawił się w pozycji dachu i przeszedł do lewego pługa, potem płynie głupiec, wysoki dach, znowu lewy pług, dach, głupiec, prawy wół, koniec. Kolejny raz układ był zupełnie inny a każdej zmianie towarzyszył krok do przodu - nie bawił się jeszcze w zejścia i trawersy, nie bawił się też w zmiany postaw za pomocą ataków. - Zanim nastąpi walka, szykujecie się do uderzenia. Trwanie w jednej postawie to śmierć. Bezruch to śmierć. Przewidywalność to śmierć. - Popatrzył na ucznia. - Wiesz, ilu nowych gubi się w tym ćwiczeniu? He... Sporo. Za długo myślą, są powtarzalni a kiedy dołożyć im ruch, zaczyna się cyrk. Dlatego musisz to ćwiczyć, musisz być dla przeciwnika nieprzenikniony aby on przeciw tobie łatwo taktyki nie mógł dobrać i zmuszony był odpowiadać na ciągłe zmiany. - Odkaszlnął w kułak. - No... Przećwiczy  kilka razy postawy, a potem spróbuj w miejscu zmian. I pamiętaj, plecy proste a nogi ugięte, nie na odwrót.

Patrzył i korygował, jeśli trzeba było.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#6 2018-02-14 13:42:57

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Podwórko za bramą

Tarcze? Będziemy ich potrzebować? Nauczysz mnie nimi walczyć? I tą, inicjatywą też, jak ten Uwe?

Młody zmarszczył czoło przypominając sobie coś i wyraźnie markotniejąc.

A. To ja nie słyszałem, żeby gwizdał bo zawsze mnie do tyłu wypchli i w gwarze nie było nic słychać, bo gadali i krzykali. Raz widziałem taki miecz o którym pan mówi, taki ścięty, bez czubka i z dziurkami. To one gwizdają? Sprytne. Jej, ale wszystkie miecze którymi pan małodobry ścinał były wielkie, większe ode mnie! No, i umieją też nastawiać kości i niekości, bo jak kiedyś Rozbrat zwichnął sobie ramię to poszedł do nich i mu je naprawili. I mówił, że znają się nad tym najlepiej na całej północy, tylko trzeba się przedtem sciulać, bo boli jak kurwa mać. Rozbrata musi często coś boleć, bo często mówi, że chodzi się sciulać...

Młody słuchał korekt. Przy wole, gdy już złapał jak należy, poszło sprawniej, także względem naturalniejszego ułożenia. Pozycję wykonywał w miarę poprawnie i tak jak mu wygodnie, trudno było oczekiwać po łebku, że będzie trzymał miecz tak samo jak dobre kilka razy większy od niego Rysław. Nie przejmował się więc nic a nic.

Nogi szerzej i lekko ugięte, plecy prosto. Żadna filozofia, szybko się skorygował.

Spogląda? —  nielat przyjrzał się swojemu mieczowi, obracając go na drugą stronę jak gdyby spodziewał się się wyszukać na nim łypiącą nań parę oczu. — A, a dobra — urwał, szykując się na „teraz”.

Zajął pozycję, zdecydowany powtarzać sekwencję zaprezentowaną przez Rysława. Głupiec, wysoki dach, zawahał się przy pługu, zapominając co teraz, poprosił o przypomnienie. Potem zmienił w dowolnej kolejności, dokładnie choć z sekundowymi przerwami między każdą, dla przypomnienia jak to szło. Pomotał się też trochę, gdy przyszło do kroków, więc sekunda towarzysząca każdej przerwie była poświęcana na zatrzymanie się. Niemniej postawę miał już dobrą, a ręce giętkie i szybkie. Patrząc na rzecz okiem eksperta, Rysław mógł uznać to za udany debiut, zawierający w sobie wspomniane i przewidziane przez niego błędy typowe dla nowicjuszy. Gdyby rozum nadążał za ciałem, nie miałby się do czego przyczepić. Jako wyrzekł, kwestia ćwiczeń i wyrobienia sobie właściwych odruchów.

Same ćwiczenia bawiły dzieciaka, jak większość małych chłopców obcujących z drewnianymi mieczykami. Chętnie trzymał go w rękach, obywając się z bronią oraz jej właściwościami.

A jak się bije? I czy trzeba tak przemieniać pozycję po każdym ciosie? — spytał, nie przerywając przeplatania kolejnych pozycji, starając się wykonywać je coraz szybciej. Pomny na naukę starał się je zmieniać, by nie powtarzać w kółko tej samej sekwencji na pamięć, a robić je płynnie.

Offline

 

#7 2018-02-14 15:17:46

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Podwórko za bramą

- Trzymanie inicjatywy to kwestia umiejętności i odwagi. Pierwsze przyjdzie z czasem, drugie pewnie przyjdzie wraz z pierwszym. - Objaśnił. - Teraz zaś skup się na mieczu, a będziesz miał dobrą podstawę i do innej broni.

Takim złotym środkiem zdawało się być dawanie korekt, kiedy były potrzebne - na przykład przy ułożeniu nóg albo rąk, prostowaniu pleców. Wszystko to miało sprawić, że młody przyswoi sobie właśnie prawidłowe postawy ale bez przymusu dokładnego naśladowania nauczyciela.
Z czasem, wraz z praktyką i korektami będzie się poprawiał, nauczy się... no choćby automatycznego osłaniania swoich dłoni.

- Ty wiesz. Ja mam nie wiedzieć. - Odparł z uśmiechem. Bądź co bądź, nie uczył się tej konkretnej sekwencji a starał się być nieprzewidywalnym. I tutaj nauczyciel nie spodziewał się natychmiastowego sukcesu, bo takie prędkie myślenie dla osoby dopiero ćwiczącej poprawne ustawienie ciała było, ani chybi, czymś trudnym.
- To ćwiczenie wykonuj rano i wieczorem, w ruchu, przynajmniej po godzinie, póki nie osiągniesz płynności. Jeśli chcesz mieć przeciwnika, wykorzystaj swój cień. Potem przećwiczymy to przed sobą i będziesz odpowiadał na moje postawy. - Taniec przed walką był tym dłuższy im walczący miej pewni byli swojego. W walce na punkty, która fakt faktem rodziła sporo patologii typu "ja trafiłem", wiele tego strachu nie było, ale gdy szło o zdrowie lub nawet życie, każdy inaczej ważył ryzyko. Tutaj też sprawnie można było stosować fint, mamiąc przeciwnika pozorami i zmiennością.

- Hmm... Nie, ale póki co tak będziesz się uczył. Wiesz, gdybyś nie trafił w przeciwnika i nie doszłoby do związania, płynne przejście do innej postawy i zaatakowanie będzie skuteczniejszą metodą niźli wracanie broni. Zazwyczaj działa to też z naprzemiennym krokiem. Jak choćby... o. - Tutaj pokazał atak górny z dachu i przejście tym samym do lewego pługu. - Widzisz?
To że prawdziwa walka wygląda często gęsto inaczej, to póki co nie powinno młodego gnębić. W jeden dzień wszystkiego mu nie wpoi.

- Cięcia dzielimy na górne, dolne i horyzontalne. Nie muszę chyba tłumaczyć nazw, prawda? No... to teraz patrz. - Pierwej zademonstrował uderzenie górne z prawej po skosie, potem górne pionowe, potem znowu przeszedł do dolnych skośnych, następnie pionowe dolne z głupca i na koniec cięcia horyzontalne na wysokości głowy z krzyżowaniem przedramion. Kluczem była praca rąk, ale o tym już w korektach i może nie dziś, aby młody przyswoił konkretną porcję informacji ale nie przeładował się nimi. Zresztą, w czasie do tego odpowiednim powoli zademonstruje mu wszystko.
- Pchnięcia... Jakie są, każdy widzi. - Uśmiechnął się i wyprowadził kilka demonstracyjnych z pługu i wołu.

Przy tych wszystkich pokazach nie wspominał też o innych postawach - na przykład, że z przechodząc z głupca do wysokiego dachu, czy odwrotnie, ułamek sekundy miała postawa długa.
Dlaczego? Ano dlatego, że młody był ciekawski. Rysław też był ciekawski i po sobie wiedział, że jak dzieciakowi powie więcej, to on będzie próbował tych nowych postaw i się solidnie nie nauczy podstawy, jednocześnie powtarzając błędne bo nieskorygowane nowinki. Ten głód wiedzy nie był zły, ale wszystkiego na raz nie da rady zrobić.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-02-14 15:27:08)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#8 2018-02-18 22:45:01

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Podwórko za bramą

Nielat powtórzył ćwiczenie jeszcze pary razy, starając się nie patrzeć przy tym na nauczyciela a wykonując je samodzielnie, modyfikując postawę o konieczne korekty, których mu udzielił. Słowem, robiąc a nie patrząc. Wyszło mu... Średnio. Kilka razy ewidentnie zamotał, czy to zbyt długim czasem wykonywania czy niepotrzebnym ruchem. Niemniej nie można było mu odmówić starań, nawet jeśli jego nagłe zmiany pozycji i próby zwodzenia myliły póki co bardziej jego samego niż teoretycznego adwersarza.

Aż godzinę? — upewnił się słysząc zalecenie odnośnie treningu. — I tak codziennie? W dni nietreningowe też? — W jego głosie słychać było pewien dyskomfort, lecz nie zniechęcenie.
Związania? Przejście? — zastanowił się na głos. — Aaa, jak się zderzamy mieczami, tak? — Co zacz przejście przekonał się natomiast chwilę potem, przy demonstracji Rysława. Wspomniane cięcia dolne, górne i horyzontalne załapał również, a nawet jeżeli nie to się nie przyznawał, pokręciwszy głową na znak, że nie wymagają obszerniejszego wyjaśniania.

Wnioskując z rozjaśnionej nagle facjaty, demonstracja cięć musiała mu się spodobać. Zaraz zaczął wykonywać je samemu, bardzo skwapliwie i zasadniczo poprawnie, choć bardziej się przy tym bawiąc niż walcząc, bo podskakując przy tym jak mały kozioł i sygnalizując większość uderzeń szerokim i zgoła niepotrzebnym wymachem.

Słusznie uczynił Rysław nie dzieląc się z uczniem wszystkimi informacjami. Nawet gdyby wysłuchał ich obecnie z uwagą i w jednym miejscu nie było żadnej gwarancji, że zostaną z nim dłużej niż na godzinę po treningu, a on wróci do robienia wszystkiego po swojemu. Młody pomachał jeszcze trochę, przyjął ewentualne sugestie. Uczący szczeniaka nawet tak błahych podstaw Rysław sam również miał okazję poruszać się nieco i utrwalić w pamięci elementarne zasady. W dłuższej perspektywie nauczanie innych mogło wyjść na dobre i jemu, gdyż praktyka przekazywania wiedzy pomagała szlifować i własny talent.

Tymczasem odległy zegar ratusza wybijał właśnie godzinę. Zziajany młody przerwał na moment, bezbłędnie wyłapując ten dźwięk. A pierwszym o co zapytał, było:

— Kiedy będzie następny raz i co będziemy wtedy robić? — Opuszczając atrapę, przetarł czoło rękawem, patrząc na nauczyciela. — I tak w ogóle to długo pan tak? Kto pana uczył? Miał pan własnego instruktura?

Offline

 

#9 2018-02-19 00:54:47

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Podwórko za bramą

Praktyka czyni mistrza - tak mówią. Niemniej, nim laik stanie się mistrzem, musi przebyć wiele etapów nauczania i również wiele czasu poświęcić tej właśnie praktyce. Także... poziom "umiejętności" młodego był jak najbardziej na miejscu i w żadnym razie nie należało nazywać go  przez to lebiegą.
Grunt, że miał dobre podejście i chęci. Gdyby szkolił się pod przymusem, ani chybi efekty byłby żałosne, jeśli w ogóle jakieś by się pojawiały. Jedyne czego u młodego nie dostrzegał, to agresja... On sam cechował się właśnie dość walecznym usposobieniem - łącząc talent z pasją.

- Jeśli chcesz się nauczyć, to tak.  Bo wiesz... twoje ciało musi się tego nauczyć i nie wystarczy, że raz czy dwa powtórzysz prawidłową postawę. Kiedyś może od tego zależeć twoje życie. - Odparł. Życie wydawało mu się dobrą motywacją... Choć pewnie to dlatego, że ma swoje lata i wiele godzin przepracowanych w ryzykownym zawodzie - beztroski dzieciak pewnie podejdzie do groźby odległego zagrożenia inaczej.
- He, tak... Z miecze przeciwnika jest jak z córką - zawsze chce się mieć ją pod kontrolą, a jak już się ją puszcza, to tylko wtedy, gdy pewny jesteś, że nic głupiego nie uczyni. - Z czasem zrozumie. Zrozumieją... Rysław nie wiedział nic o swoich dzieciach, jeśli jakiekolwiek gdzieś tam miał. Za to z ojcami mewał już do czynienia, choć ci zazwyczaj rezygnowali, gdy okazywało się, że po "hej ty" muszą zadrzeć głowę, aby posłać mu wrogie spojrzenie.

Upominał go, a jakże... Nie lza było pozwalać, aby uczeń utrwalał karygodne błędy. Tutaj ważna była praca rąk - jak choćby przy cięciu z góry, z dachu, gdzie najpierw szły ręce do przodu a potem dopiero opadało ostrze. Właściwa praca rąk tyczyła się zasięgu jak i przekładała się na stabilność pracy całego ciała.
Oddech... po prostu należało atakować na wydechu.  Biorąc pod uwagę zaangażowanie młodzika, gotów był upominać go, aby robił to naturalnie a nie starał się z całych sił chwytać powietrze po ataku i wypuszczać podczas. Jeszcze zyska pseudonim "rozdymka", jak zacznie się za mocno przykładać.
Mniej więcej mógł też określić czystość takiego ataku - dobry atak był pewny i kończył się stabilnie. Oczywiście, czystość cięcia czy rąbnięcia - właściwego kąta styku ciała z ostrzem - była bardzo istotna, ale w tym momencie skupiał się na tym ogóle, zostawiając to późniejszej praktyce z ostrą klingą.

Bezspornie. Jednak sam też musiał pamiętać o własnych treningach.

- To już, koniec? - Zapytał, patrząc w kierunku zegara. Nie przyszli tu chyba o pełnej godzinie.

- Pewnie atak... Zobaczymy. Pokażesz mi, co sam wyćwiczyłeś, a wtedy ja orzeknę, co dalej. - Odpowiedział.
- Hmm... Z dwadzieścia lat od kiedy zaczynałem - tak jak Ty. Mój dziad opłacał Mistrza Tobiasza, dobrego człeka i zdolnego szermierza.

Musieli się chyba w końcu stąd zbierać, nie? Znaczy pozbierać "sprzęt" i spadać - każdy do swoich obowiązków.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#10 2018-02-19 23:47:28

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Podwórko za bramą

Ciało musi nauczyć? Tak samo? — zastanowił się na głos, drapiąc po ciemnej czuprynie. A argumentu o życiu i groźby zagrożenia nie zlekceważył. Poważniejąc, zmilczał przez moment słuchając, a w jego oczach znać było, że bierze je na serio, będąc albo dojrzałym jak na swój wiek, albo mając za sobą więcej niż przeciętny szczeniak. Albo jedno i drugie.

—  Rozumiem — przytaknął na uwagę o kontroli, korzystając z okazji by pochwalić się własną wiedzą. — Semel mówi, że młynarz spod miasta zupełnie nie kontroluje swoich córek i one puszczają się z kim popadnie. I można chędożyć je w każdy wtorek i czwartek, bo wtedy jeździ handlować. Co to znaczy chędożyć? To samo co ochędożyć? —  Chwila zadumy trwała krótko, przerwana samodzielnym znalezieniem odpowiedzi. — Chyba tak. Jak pracuje się w młynie to jest się zawsze obsypanym mąką. To pewnie dlatego. — Skonkludował stanowczo i z powagą.

Dzieciak przyjął upomnienia nie gorzej niż niejeden dorosły. Zupełnie spokojnie i bez pyskówek. Dzięki temu nie chwiał się tak i nie tracił równowagi, gdy zrobił krok za dużo lub pozwolił sobie na zły rozstaw nóg. Nie podskakiwał już tak bardzo, choć nadmiar energii szedł mu szybkie poruszanie się na lekko ugiętych nogach, przechodzących w lekki przysiad lub tupnięcie podczas ataku. Oddychanie szło mu z kolei instynktownie. Chociaż nie widać było po nim wyraźnie, by nabierał ani wypuszczał oddech, nie dostawał zadyszki ani nie sapał jak zdychający mamut.

Uwaga o sprawdzeniu postępu jego ćwiczeń da dzieciakowi do myślenia. Nie chcąc zawieść oczekiwań zada sobie trud podjęcia samodzielnego treningu. Choć mimo początkowych obiekcji może nie będzie miał szczególnych oporów przed poświęceniem dodatkowej godziny dziennie na samodzielną aktywność w tym zakresie.

Mistrza Tobiasza — powtórzył z namaszczeniem, zabierając ze sobą „sprzęt” w postaci własnej atrapy i odbierając tą, której używał Rysław. — Dwadzieścia? Rety, to bardzo dużo. W jakim wieku samemu zostaje się mistrzem?

Młody gadał, ale nie zatrzymywał. W razie potrzeby był gotów do drogi, gdziekolwiek by ona wypadała Rysławowi. Zapewne zechciałby odprowadzić go kawałek, a potem zniknie na Bazarze, wracając do stoiska.

Offline

 

#11 2018-02-20 01:15:04

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Podwórko za bramą

Z jakiegoś powodu był wychowankiem obcokrajowca - być może kryła się za tym historia smutniejsza, niźli najemnik przypuszczał. Nie pytał, bo i bez sensu drapać rany, i drążyć  tym samym temat zupełnie nieistotny.

Uśmiechnął się. - Wiesz, co masz między nogami? Pewnie, że wiesz... No to słuchaj i patrz. - Przesunął pasem, aby miecz znajdował się przy brzuchu i tym samym lepiej był widoczny a wygodny w demonstracji. - To jest to, co my, mężczyźni, mamy między nogami - miecz. To jest to co mają córki młynarza i inne kobiety - pochwa. A to jest chędożenie. - Wyjął i wsadził, wyjął i wsadził, wyjął i wsadził. - Rozumiesz? He... Tylko się nie krzyw. Każdy chłopaczek myśli, że ohyda, ale jak podrośnie to sam się rwie. Bez wyjątków... - Obrócił pas na miejsce. - Chyba, że jest się ciotą. - Dodał, bardzo cichutko i do samego siebie. Nie żeby popierał uprzednia, ale jak pomyślał o dwóch chłopach i igraszkach... Raz w życiu spróbował sobie wyobrazić, jakby to było - po plecach przeszedł dreszcz a w umyśle rozbrzmiało "ni chuj, nigdy więcej".

Kupiec dobrze go wychował - pojmie naukę. Rysław bez oporu zatem korygował to co uznawał za potrzebne, nie troskając się o konieczność usadzania ucznia i choć młody zasługiwał na pochwałę, tą dać mógł jeno pod koniec aby nie rozpraszała go w czas szkolenia a motywowała do dalszego trudu.
Zgrabność ruchów dążyła do płynności wykonywanych działań - to musiał osiągnąć.

- Ha... Wiesz, tu nie robisz żadnego majstersztyku jak członkowie cechów. Ja tytułowałem mistrzem Tobiasza z szacunku do jego umiejętności - był przecież moim mentorem i właśnie mistrzem. - Odparł. - Trenuj zatem pilnie, to może i Ciebie ktoś będzie zwał mistrzem. Tylko nie przesadź, odpoczynek i rozrywka też są ważne - oczyszczają umysł i pozwalają wypocząć ciału.
- No... I dobrze się dzisiaj spisałeś. Całkiem solidnie jak na pierwszy raz. Tak jakbyś chciał zapytać. - Tak oto zwrócił się do młodzieńca po chwili milczenia.

Gadać? Jasne... Jeśli miał jakieś pytania o trening, Rysław śmiało mógł mu odpowiedzieć. Zaś jeśli chciał mówić o czymś innym - też śmiało mogli podyskutować, choć tak czy siak młody pewnie dążył do dyskutowania o tym, co aktualnie wielce go ekscytowało. Albo mógł pogadać o Brennie - każdy chłopak uwielbia opowieści z woja, o szarży czarnych, dzielności ochotników i nieustępliwości krasnoludów.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#12 2018-02-20 20:11:14

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Podwórko za bramą


Młody obejrzał demonstrację, bez krzywienia się i żenady. Choć zamiast odpowiedzi przyniosła mu kolejne pytanie. Na które zaraz przeskoczył.

Ciotą? — zastanowił się słysząc co powiedział Rysław, jako że słuch miał jak świstak. — Znaczy pachołkiem magistrackim? Rozbrat mówił ostatnio, że te cioty znowu go trzepali na bramie jak wracał z przedmieścia. To dlatego, że nie lubią ochędożyć z kobietami? — Dzieciak wyglądał na skonfundowanego próbując połączyć wszystkie dostępne mu fakty i ogarnąć jakoś całe to zbiegowisko, które właśnie miał w głowie. I ostatecznie chyba mu się udało, bo zamiast otworzyć gębę po raz kolejny, poczerwieniał kiwając głową i nie zadawał więcej pytań.

Jasna sprawa, będę trenował. Obiecuję, mistrzu Rysławie — czego jak czego ale języka w gębie nie można było mu odmówić więc nawet jeśli nie zostanie mistrzem w mieczu to czeka go niezgorsza przyszłość jurysty lub obwoźnego handlarza.

Choć bojowanie, obycie z bronią i wiele innych interesowało go więcej niż trochę, to kwestie samej wojny, tej konkretnej, która zakończyła się niedawno, już nieco mniej. W spawach bardziej ogólnych nie trzeba było go zaś ciągnąć za język.

Aaa jaka jest najlepsza broń? Bo pan nosił jej dużo, to pamiętam. I u nas na stoisku zawsze jak rozmawiają to mówią, że najlepsze to są ofirskie szable. Że one to tną tak, że idzie uciąć nimi klamkę. Sersil ma nawet jedną u siebie w domu, w szkatule ale zabrania mi dotykać i nigdy nie pokazał ucinania klamki. O, Semel ma też takie jedno zakrzywione ostrze, ale trochę inne, no i sam też mówi, że to jeszcze co innego. Czasami jak ma doby humor to mi pokazuje nią takie różne sztuczki, takie o. — Młody spróbował zawinąć kilkukrotnie atrapą, co udało mu się dwa razy, dopóki ta nie wypadła mu z ręki. — Ale mówi, że to takie tam głupoty na pokaz i postrach, żeby źli ludzie mieli kupę. Jak robi to tak szybko nad głową i za plecami to faktycznie trochę straszno wygląda. Pan się czegoś boi? Albo bał? Jakby co to nikomu nie powiem — obiecał ze szczerością właściwą tylko dzieciom.

Offline

 

#13 2018-02-20 21:55:50

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Podwórko za bramą

No to wychodzi na to, że młody w tej chwili był na etapie okazywania zainteresowania płcią przeciwną poprzez obrzucanie błotem i ciągnięcie za włosy oraz ewentualne gorliwe zarzekanie się, jakie to dziewczyny są okropne.  Tymczasem owa przeciwna a piękna płeć trenowała się we flirtowaniu, oglądając zapewne z ukontentowaniem jak bandy chłopaczków złorzeczą na nie otwarcie, czerwieniąc się na gębach od skrytych odczuć.
Dzieciaki...

- Mam nadzieję. Bo jak nie, to czekają Cię karne pompki. - Odparł.  Najpierw z uśmiechem, ale w mig spoważniał. - To nie żart.

- Nie ma. - Odparł krótko. - Wolałbym szablę albo miecz, albo jeszcze lepiej to włócznię, na słabo opancerzonego przeciwnika, zaś do walki ze zbrojny lepiej zdałby się jakiś młot czy buzdygan. Potrenujesz, to zobaczysz... Zresztą, przyniosę na następną lekcję topór i Ci objaśnię, czym się on od miecza różni i w jakich warunkach jest praktyczniejszy. - To był temat rzeka i jeszcze więcej pytań by zrodził. Trzeba było omawiać nie tylko ekwipaż własny i oponenta, ale też choćby i warunki w jakich przyjdzie toczyć walkę.
Nie wypowiadał się na temat szabli i klamek. Po prostu nie...
- Mhm... walka psychologiczna. Jeśli masz do czynienia z bandą kłótliwych kmiotów, lepiej jest ich wystraszyć. Obeznany w fechtunku przeciwnik się nie ulęknie, ale zwykły krzykacz straci jaja i ucieknie, a dobrze to, bo trupy i ranni w mieście sprowadzić mogą kłopoty. 
Spojrzał na młodzika. Zamyślił się. - Chodzi Ci o rozsądek? - Zapytał. - Bo jeśli tak, to owszem. Obawiałbym się konfrontacji z jakimś przerośniętym potworem... niech będzie choćby bies. Wiesz, co to bies? Hmm?... No więc jeśliś nie wiedźmin czy jakiś czarodziej i samojeden biesa zoczysz, to mus ci... właściwie to nic, bo martwi nic nie muszą. - Zaśmiał się. - A tak to kalectwa. Nieporadności. Nie wyobrażam sobie życia bez ręki albo nogi, jak pierdolony kaleka. To poniżające.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-02-21 00:53:55)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#14 2018-02-22 10:50:17

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Podwórko za bramą

Tajees — mruknął niepocieszony na uwagę o pompkach. Oczywiście jak przystało na dzieciaka w jego wieku, jeden nastrój nie trzymał się go długo i natychmiast odmienił, gdy usłyszał obietnicę odnośnie topora. — Ooo, dobra. Takiego prawdziwego topora to z bliska jeszcze nie widziałem, tylko na stoiskach. Chyba, że takie śmieszne małe siekiery, co je czasem noszą robotnicy w porcie.

Słysząc termin „walka psychologiczna” przesylabizował go sobie szybko pod nosem i nadstawił uszu. — To po to się kręci tak śmiesznie krzywymi mieczami? To pomaga? A co można zrobić jak są starsi i jest ich więcej niż ty?

Zapytany czy biega mu o strach czy o rozsądek, młodzieniec zawiesił się, samemu nie będąc pewien czy chodzi mu o tę samą rzecz. Słysząc o biesach, czarodziejach i wiedźminach zrobił jednak wielkie oczy, nie wiada jednak czy bardziej ze strachu czy ciekawości. Bez słowa pokręcił jednak głową, dając do zrozumienia, że nie miewał z żadnymi do czynienia.

Gdzie takie żyją? — zapytał po chwili, gdy już go odetkało. — Bo ja to raczej nie byłem nigdzie poza Novigradem, najdalej w Oxenfurcie z Sersilem. Ojej, tam to było fajnie! Był pan tam kiedyś? No. I żadnego potwora na żywo nie widziałem. Chyba, że jeden raz jak wyłowili na przedmieściu takie straszne i wielkie wężysko z rzeki. Ale ono już nie żyło i mi zasłonili! — poskarżył się. — I tak to wszyscy mi mówią, żebym nie gadał, bo potworów i czarodziejów to już prawie nie ma. A na pewno nie u nas w Novigradzie, i nie u nas w domu. Jak nikomu nie powiecie to powiem wam czego ja się boję. Ale to musicie obiecać — zastrzegł.

Kiedy dyskusja zeszła na kaleków, zmrużył oczy, przypominając sobie o czymś.

Dziwnie tak i śmiesznie. Ale jak byłem młodszy to kompan z naszej bandy, Zyga Ucho zawsze gadał, że chce być kaleką bo to super świetny zarobek jest. Bo można siedzieć przez cały dzień i dostaje się za to zawsze trochę monet i nie trzeba chodzić na jumę. Kiedyś widziałem kilku takich, siedzieli na takich drewnianych wózkach na kółkach i krzyczeli do przechodniów. Albo takich bez nóg pod ścianą, ueee. Jeden nauczył mnie kiedyś jak dobrze kuleć. Jak się załatwi do tego dobrą lagę i dobrze gra to można dostać nieco grosza, albo coś do żarcia jak się przejdzie na Nowe Miasto. Tam jest dużo takich starych pań, co jak cię zobaczą to częstują za to żarciem. Inny kolega mówił, że dostał kiedyś za to całą koronę ale ja mu nie wierzę.

Przez moment dzieciak chciał zademonstrować starą sztuczkę, jednak nie widząc w pobliżu żadnej lagi ani kijka, nie zdecydował się. A miecza, nawet atrapy, nie zamierzał wykorzystywać w celu podpórki. Okazywało się, że średnio rozgarnięty bajtel miał w tym mieście więcej godności i rozumu człowieka niż przeciętny strażnik miejski na bramie.

Pan to się nie obrazi, ale pan to by nie mógłby być kaleką. Ani chodzić na jumę, bo dużo pana widać. Chyba, że na przemysł, to już bardziej. I jest pan też starszy, a do tego zawsze biorą starszych i wysokich.

Spoiler:

Pogawędka z dzieciakiem zwiększa wiedzę Rysława na temat Novigradu.

Offline

 

#15 2018-02-22 13:19:33

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Podwórko za bramą

- Mhm. Jak kto laik w sprawach walki, to działa. A wiadomo, często gęsto lepiej wystraszyć niźli zrazu krew przelewać czy kości łamać. - Uśmiechnął się. - To jest tak, jak baby mówią. Na widok prawdziwego chłopa aż im się chce. Z ochroniarzami jest podobnie, bo na widok prawdziwego ochroniarza aż się odechciewa - tylko nie babom a rabusiom i innym takim.
- He?... Więcej i starsi, co? Lepiej uciekać, to żaden dyshonor nie podejmować się walki w której z góry skazany jesteś na porażkę. Uwierz mi, tego trzymają się najemnicy i rycerze - wbrew głupim opowiastkom. - Wzruszył ramionami. - Potem możesz pomyśleć, jak im dokopać. Tylko sposobem, skro brakuje ci argumentu siły.

- Głęboko w lasach. Z dala od ludzkich osad. Tak przynajmniej mówią - ja tam widziałem tylko jednego, martwego. Podszedł za blisko ludzkich siedzib, to zatrudniono rębaczy... Kupa chłopa a i tak sprytnie temat przerobili, bo nastawiali pułapek i w nie biesa wciągnęli. Słyszałem też, że błędni rycerze się takimi sprawami parają - ale to głośno o jednym na stu, któremu się uda fartem bestię położyć i żywym wyjść. Reszta gdzieś gnije albo jakie monstrum dawno wysrało ich szczątki. Na moje, czarodzieja albo wiedźmina trza nająć, uczciwie opłacić i niech sprawę załatwia. - Przytaknął sobie. - Po coś w końcu są, nie?

- Niech będzie, obiecuję. - Obiecał.

- Może tak to wygląda, ale mi się spanie po rynsztokach nie uśmiecha. Nie uśmiecha mi się też liczenie na cudzą dobroć. Proszenie się jest chujowe i jeszcze to obrzydzenie w oczach ludzi. - Pokiwał głową. - Uwierz mi, to nie jest los, którego byś chciał a ten twój kompan plecie od rzeczy, bo jeszcze życia nie poznał albo taki z niego chłopek, co mu minimum podłe do życia wystarczy.

- Przemysł? - Zapytał. Miał przypuszczenia, o co chodzi - tragarz czy inne takie - ale zapytał.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#16 2018-02-26 00:06:13

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Podwórko za bramą


Ahaaa — stwierdził młody na propozycję salwowania się taktyczną ucieczką i późniejszym ucieknięciem się do fortelu. Odpowiedź w tym guście może niekoniecznie spełniała jego wszystkie oczekiwania wynikające z młodzieńczych bajań i wyobrażeń, jednak przyniosła pewne ukojenie. A przynajmniej dała nieco do myślenia.

Błędni rycerze? Pułapki? Ooo. — Zasłuchany dzieciak chłonął kolejne rewelacje płynące z opowieści starego wiarusa jak gdyby słuchał przedniej bajki na dobranoc. Choć sam oczywiście, mając się już za bez mała mężczyznę, nie przyznawał, że dopraszał się o opowiadanie mu takowych. Gdzie, to było dobre dla dzieciaków!
Ja umiem zrobić tylko jedną pułapkę. Z kupą podłożoną pod drzwi — uznał za stosowne się pochwalić.

Względem wiedźminów i czarodziejów powtórzył opinię zasłyszaną od starszych i opiekunów.

Alee już mało co są. Albo przynajmniej w Novigradzie, bo Pan Hierarcha nie pozwolił. I oni wtedy sobie poszli, albo zostali i siedzą bardzo cichutko.

No. To jak pan obiecał to mogę panu powiedzieć, że ja to się trochę boję tych no, kapłanów. Nie tylko tych co palą znicze i chodzą z takimi czarnymi panami. Tych białych i łysych też. Chłopaki mówili, że oni krzywdzą dzieci. I raz widziałem jak jeden z nich robił coś rękami nad czymś związanym, oblepionym gliną. I to było straszne, okropne, bo paliło się bez drewna i syczało. Czarodzieje poszli sobie z miasta, ale ci łysi to też są trochę jak czarodzieje. I są źli.

Dzieciak opuścił głowę słysząc zdanie Rysława na temat kalectwa i zarabiania nim na życie. Potem podniósł ją z powrotem i znowu opuścił. Słowem, pokiwał nią. Choć nadal miał pewne obiekcje.

No, ale jak jest się takim kaleką to nie trzeba biegać i szarpać nikomu sakiewki, ani ściągać ze straganów. Siedzi się albo kusztyka i dostaje za to prawdziwe pieniądze. A ten kolega to nie radził sobie dobrze, to dla niego to by było może lepiej. Chyba.


No przemysł — dzieciak wydawał się zaskoczony, jak gdyby ktoś spytał go co to takiego słońce lub księżyc. — Wie pan, jak zbiera się kilku dużych dorosłych i idą na przedmieścia albo trakt i czekają na kupców albo kolektora jak będzie przejeżdżał. Albo chodzą od straganu do straganu i zbierają pieniądze. A jak kto nie da, to biorą towar i chadzają z nim. To się nazywa, że się go promuje.

Offline

 

#17 2018-02-26 12:21:35

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Podwórko za bramą

- Klasyka. - Stwierdził. - Jak z kompaniami różnymi robiłem, to zdarzało się, że polując na brygantów, żeśmy ich częstowali środkiem wywołującym sen albo sraczkę - zależy, czy lekką śmierć chcieliśmy dać czy perfidną. Czasem trza było też żywcem brać, to srającego nikt wieźć nie chciał. Tak czy siak... dawaliśmy się w zakładzie pokonać i stawialiśmy, a raz to papierami pomachaliśmy, że my od pana tutejszego i Gruby się za karczmarza ustawił. Oj, wtedy to karczma capiła jak miesiąc nieczyszczona stajnia. - Uśmiechnął się. - Tak łatwiej jeńców było brać a jeńcy to o łupach ukrytych śpiewają. Ryzyko też mniejsze, a czasem bandyty mnogie były - jaki szlachetka grupę pod sobą zebrał i od zajazdu do zajazdu, potem od kupca do kupca sobie poswawolił, pałę przegiął. Groźne to pany były, dobrze uposażone i bitne.

- Kapłani Kreve, tak? - Zapytał. - Wiesz co, młody... Sam nie wiem, co z nimi. Jak dla mnie nieszkodliwi oni ale ja to tam gówno wiem, bo mi nigdy do ich świątyni po drodze nie było.

- Ciężką pracą ludzie się garbacą, młody - to jedno. Jakby od harówy każdy jeden bogaty był, to hierarchą byłby tragarz. Ale nie jest... Prawda jest taka, że trzeba być pomysłowym, sprytnym, trza mieć informacje i trochę tej pracy też się przyda. Od takie żebry to tylko tyle, że czasem coś ciekawego można usłyszeć ale losu swojego na tym nijak opierać. - Rozłożył ręce. - Lepiej ucz się od pana Sersila, o żebraniu nie myśl. Jak Ci pieniądz miły w dużej liczbie, to o wojaczce też nie myśl.

- Mhm... taki przemysł. No nie powiem, różnie w życiu bywało. - No... są takie epizody z życia, którymi człek się chwalić nie chce. Bratnia pomoc niesiona w potrzebie i takie tam. Jak człek może, to jest uczciwy, ale jak zysk widać to ta moralność jednak cichnie troszeczkę.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#18 2018-02-27 14:58:53

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Podwórko za bramą

Naprawdę? — młody ożywił się jakby usłyszał właśnie opowieść tego stulecia, chichocąc jak mały diabeł ilekroć padło słowo „sraczka” lub pokrewne. — Gdzie można dostać taki środek? Z czego to się robi?

Spytany o kapłanów, potwierdził niepewnie skinieniem głowy.

Też nie lubię świątyń — wyznał. — Zawsze jest tam nudno i dziwnie pachnie.

— Pan Sersil też tak mówi. Znaczy to o pracy. Ja to lubię próżnować. Ale pan Sersil mówi też, że na nieróbstwo trzeba sobie zasłużyć — wyrzekł, dając całkiem dobre świadectwo tego, że jednak czegoś nauczył się od pana Sersila. Względem żebrów nie był do końca przekonany. —Noo, ale u nas w mieście jest paru takich co żyją z tego już trochę. I dobrze. No, chyba że komuś podpadną albo nie podzielą się dochodem, to wtedy robi się z nich kaleków naprawdę.

Młody przeskoczył z nogi na nogę, objaśniając nieco specyfikę największego miasta na Północy, z którego ochłapów dałoby się wyżywić przy odrobinie samozaparcia. Pomijając już detale względem tego, czy takie sposób na życie jest tylko trochę więcej warty od gówno czy nie.

Względem dyskusji o przemyśle nie indagował o epizody Rysława, albo nie rozumiejąc że takowe posiadał, albo rozumiejąc aż nadto mimo bycia młodym łebkiem. Bo chociaż powatarzał wszystko jak mała papuga, zdawał się też mieć nieco własnego rozumu.

Aaa coo do praacyy — mruknął przeciągle z wyraźną niechęcią, oglądając się na bramę. — Pan Sersil powiedział, żebym wrócił do niej jak skończę trening. Bo ktoś musi pilnować naszych ludzi jak oni pilnują stoiska. A oni z kolei twierdzą, że pilnują też przy okazji mnie. Śmiesznie tak, rozumie pan? Ja nie do końca, ale Sersil mówi, że to nie szkodzi, bo kiedyś zrozumiem a póki co mam mieć baczenie. To znaczy oczy dookoła głowy, co znaczy być lotnym. Pan to chyba też teraz pracuje, nie? Dla tego czarnego, tego no. — Dzieciak skrzywił się, lecz nie opisał pryncypała żadnym epitetem. — To prawda, że napadli was zbóje pod miastem?

Offline

 

#19 2018-02-27 17:05:38

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Podwórko za bramą

- Z czego to ja nie wiem. Na roślinach znam się tyle, coby wiedzieć, że z krzaków po lasach jagódek lepiej nie jeść. Wiem jednak, gdzie takich mikstur szukać... U alchemików, aptekarzy czy zielarzy jakiś - jeden ma, drugi nie ma, trzeba popytać. Niektórzy kupują takie specyfiki bo spać nie mogą albo mają zatwardzenia, tylko tedy bierze się kropelkę albo dwie a myśmy dużo, dużo więcej wlewali. - Machnął w górę paluchem.

- To proste... Oni pilnują straganu - coby był bezpieczny przed zakusami złodziejaszków. Ty pilnujesz ich - żeby odjebali, nie popili albo sami czegoś nie zwędzili. Oni znowu ciebie pilnują, bo bez nich ktoś by ci mógł wpierdziel spuścić i ze straganu sobie coś zabrać. Tak mi się przynajmniej zdaje...- Pokiwał głową.
- Mhm... Ale nie mój pryncypał woli tematu nie rozdmuchiwać, tedy proszę, cobyś nie rozpowiadał o tym nikomu. Obiecaj mi, dobra. - Młody mógł wiedzieć od Sersila, tak strzelał. Albo może sam coś palnął... Tak czy siak, lepiej, żeby ta opowiastka się zgodnie z życzeniem najemcy nie rozchodziła.

- Dobra... Gadu, gadu a tu trza robić. Ja się będę zabierał, młody i tobie też radzę lecieć do roboty. No, do następnego. - Uśmiechnął się i podał mu grabę, prawą. Ten świat należał do praworęcznych i lewą ręką to się wita pana generała jak pedała.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#20 2018-02-28 20:57:30

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Podwórko za bramą


Ahaaa — zgodził się z Rysławem. — I wy też braliście od aptekarza, nie? Wy w sensie pan i pańska banda?

Rzadka dla młodego cisza, towarzyszyła mu podczas krótkiej zadumy nad słowami Rysława.

Chyba ma pan rację. Bo ja to wszystko widzę i wiem, to pewnie dlatego. Może mnie pan zapytać jak pan nie wierzy. Ale o tym, żeście się bili ze zbójami to ja nie powiem ani słówka, obiecuję. Sersil też nic a nic. Tym co gadają, potem szwy zakładają — przysiągł, poważniejąc i dorzucając na zakończenie chwytliwe powiedzonko, które ani chybi podłapał na ulicy od kolegów lub kogoś starszego. — Tyyylkooo inni kupcy mogą paplać. Sersil mówi, że jak się ich kilku spotka i im się nudzi albo popiją to gorzej niż baby. A kilku już mówiło. Nie chce pan żeby mówili? Rozbrat mówi, że żeby ktoś przestał gadać, trzeba mu wjebać do spodu. Tylko nie chciał mi powiedzieć co to dokładnie znaczy.

Pokraśniał z dumy, że pożegnano się z nim jak z dorosłym.

Jasna sprawa, już lecę — porwawszy obydwie atrapy, smyknął tak gracko, że przez moment zdawało się, że dosłownie uleci. A tak przebiegł podskoczył, i puścił się biegiem, mijając bramę oraz znikając za rogiem, by rozpłynąć się w tłumie. Oczywiście zaraz potem jak wymienili już na pewno ostatnie zdania a Rysław nie miał doń więcej próśb i pytań. Sersil widać zadbał o to, by narowisty z natury smarkacz miał jednak odrobinę kultury.

A Rysław był wolny i miał ewentualnie moment czasu dla siebie, który mógł spożytkować... No, jak uważał. I dokąd była mu droga.

Offline

 

#21 2018-02-28 21:53:00

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Podwórko za bramą

- Ta. No, różnie... A jak się który pytał, na kiego nam tyle specyfiku, tośmy łgali, że tak nas karmi pan, że w kiszkach staje i przejść nie może. Nie żeby odmawiali nam sprzedaży, ale ich miny kręcone nad naszym losem były zabawne. No... - Wyszczerzył się. - Raz to się nawet ulitował, dobra dusza i pan medyk z powołania, i zszedł z ceny. Zawsze coś.

- Dobrze mówi ten Rozbrat... Znaczy się wiesz, zrazu nie trza w każdym wypadku po przemoc sięgać, szczególnie, gdy żyw chcesz być dłużej. Ale jakby ta przemoc w ogólne nie działała, to wojen by też nie było, bo nic by nie przynosiły. A przynoszą, przynajmniej niektórym. - Nie żeby to była jakaś życiowa mądrość, ale rzygać się chce, jak trafi się jaki mędrek i mędrkuje o idyllicznym obrazie świata bez wojen, bez problemów, w którym każdy ma po równo. Pierdolenie... Świat jest jaki jest, o.
- Bo rozumiesz, że on przemoc miał na myśli, nie?

- Ej, młody... Jak mówisz, że dużo wiesz, to mam do ciebie prośbę. Weź no luknij... - Zaczął grzebać pod przeszywanicą. - Czekaj, czekaj... O. - Wyciągnął sygnet opatrzony tajemniczym znakiem. Pierwej to pomyślał, żeby ten znak rozrysować, ale w sumie to mógł pokazać i bezwartościową błyskotkę. - Kojarzysz taki symbol, co? - Pokazał bliżej.

W zasadzie dalsze plany zależały od tego, co powie młodzik - tyczyło się to przynajmniej najbliższych chwil. Jeśli powie, że nigdy tego znaku nie widział i nie wie, co to może być, to zaniecha i ruszy do gospody - prawda, że mógłby poprosić, aby młody coś tam zarzucił ucha i wybadał, skąd wieje wiatr, ale sprawa sygnetu śmierdziała a on młodzieniaszka pakować w żadną kabałę nie chciał. Zaś... jeśli młodzik coś wiedział, chętnie go wysłuchał i być może jeszcze wypytał.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-02-28 21:54:10)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#22 2018-03-02 12:24:12

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Podwórko za bramą

Dzieciak nadstawił ucha i spijając każdy kolejny detal przedstawianej mu anegdotki, tym bardziej gdy najmita przedstawił mu patent, który zapewnił jemu i jego kompanom zniżkę. Patent, jak się okazuje, nie całkiem obcy i samemu słuchaczowi.

O, to trochę jak z tym żebraniem — podchwycił, choć może nieco na wyrost. Jak miałeś dostatecznie stare łachy i zrobiłeś smutną minę przy straganie to było można dostać całego precla lub chałki! Tylko trzeba było dobrze wybrać stoisko, bo inaczej przekupy rzucały ci tylko jabłko albo inne gówna.

Młody nie kupował idyllicznej wizji świata, całkiem dobrze pojmując to co Rysław właśnie mu rozrysował. Co więcej, w jego młodzieńczym poglądzie na tę sprawę rządził najsilniejszy, choć dopiero od niedawna przekonywał się że nie zawsze.

Rozumiem, że przemoc. Tylko nie wiem dokładnie jaką. Ja chyba nie do końca jeszcze umiem w przemoc, ale taki Sersil też nie umie a słuchają się go silniejsi co umią. I czasem robią tę przemoc dla niego.

Zagadnięty o spojrzenie na ozdobę, sięgnął po nią szybko, ledwie Rysław mu ją okazał. Z oczami wielkimi jak dwie korony, badał ją z różnych stron, a nawet powąchał. Zachowywał się przy tym jak mały jubiler albo miniaturowy paser wyceniający towar, a nie dziecko któremu powierzono świecidełko do zabawy. Nie zadawał głupich pytań o to czy bibelot jest magiczny, ani czy ze złota. Właściwie odpowiedział na nie sobie sam, po pierwszych sekundach od oglądnięcia go, obracając tak, by mieć symbol przed sobą.

Eee, chyba nic drogiego. Wierzy pan, że to magiczne? Ja tam nie, u nas w lombardzie jest kilka takich świecidełków z symbolami, tylko inszymi ale to wszystko i tak jedna bujda. Ale ludziska wierzą i to się sprzedaje. Tylko mamy tego mało, bo my jesteśmy poważny interes.

Choć nie był krótkowzroczny, mrużył oczy spoglądając na wyryty na powierzchni znak, wyraźnie skupiony i poruszywszy bezgłośnie ustami.

Czytać ja nie lubię. Ale to chyba nie po naszemu. Z tej strony wygląda trochę jak piesek! Eee, chyba jednak nie. — Spróbował go przymierzyć i przekręciwszy go kilka razy na ewidentnie za małym palcu, uprzejmie zwrócił właścicielowi. — Ja bym pokazał to jakiemuś mądrali, najlepiej na bazarze albo gdzieś gdzie się rozkładają. Bo gdzie indziej, jak na przykład pójdzie pan do kogoś do domu lub do warsztatu to panu zabiorą dużo złota. Oni nigdy nie oglądają takich rzeczy za darmo, i patrzą na nie przez takie grube szkła, co jak się podstawi pod światło to mogą coś zapalić! O, albo w bankach i w tym takim ogromniastym domu z wystrojonymi pajacami! Tam też.

Offline

 

#23 2018-03-02 14:10:24

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Podwórko za bramą

- Czy ja wiem... Bardziej dla jaj, żeby im się głupio zrobiło i żeby nie drążyli dalej. - Odparł. - Nie to, żeby nie chcieli dać... Jeno czasem ktoś pyta i to nawet nie dla wiedzy, ale z czystego wścibstwa. Nie lubię wścibstwa ani nadmiaru głupich pytań.

- Sersil ma pieniądze, więc może nająć kogoś do robienia tej przemocy i sam nie musi sobie brudzić rąk. Ja uważam, że dobrze mieć pieniądz i znać się na wojaczce, niezgorzej też mieć posłuch i władzę w ręku... Owa władza na spół z pieniądzem pozwalają wiele osiągnąć, ale samemu też trzeba czasem rękawy zakasać. Na przykład... - Zamyślił się i zadarł głowę. - Na przykład jakby ktoś z najbliższego otoczenia, niespodzianie podniósł na ciebie miecz. Niby to często o głupotę zakrawa taka agresja i bez konsekwencji się nie obejdzie, ale idiotów na świecie nie brak a tobie życia powieszenie winowajcy nie zwróci.

- No dobra... Trudno, ale dzięki, młody żeś spojrzał. - Odebrał sygnet i schował go. - To ja już będę leciał, robota wzywa.

Nic to, jakoś inaczej się pokombinuje. Tymczasem jednak chciał już zajść do gospody, być może trochę przed czasem ale to przygotuje się, odpocznie trochę, może warto będzie sprzęt przepatrzeć i podczyścić ewentualnie.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#24 2018-03-04 17:40:58

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Podwórko za bramą

Ehe — przytaknął młody, nie wyłapując aluzji i zastanawiając się nad kolejnym pytaniem.

No ale Sersil trochę umie samemu i ma piękną szablę, czasem nawet nią ćwiczy, ale i tak nie chce. I mówi, że chce żebym ja też umiał walczyć po to, żebym nigdy nie musiał — zreferował słowa kupca, możliwe że przekręcając je tu i ówdzie.

Nie ma sprawy — odparł względem oględzin, choć z trudem ukrywając zadowolenie, że to jego pytano o radę. Kiwnąwszy głową, raz jeszcze wystartował w kierunku bramy, tym razem nie zatrzymywany, mijając ją na dobre.

A Rysław? Jemu było w drogę do gospody.

Offline

 
POLECAMY: Herbia PBF Everold

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.teenbookforum.pun.pl www.underworldots.pun.pl www.hussars-rappelz.pun.pl www.prof-mat-fiz.pun.pl www.koronakielce73.pun.pl