Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2014-12-08 19:58:43

Licho

Okruch Lodu

Miano: Alsvid
Rasa: człowiek
Wiek: 20 — 25

Tartak drzewny

http://oi59.tinypic.com/wt7ono.jpg]


Grodom, takim jak Novigrad jednego nigdy dość — surowca. Mieszczący się przy wiosce, u brzegu potoku tartak jest jednym z licznych miejsc w okolicy, gdzie zwozi się, tnie, piłuje i obrabia regularnie wyrębywane w puszczy drzewo, składając je na spiętrzone stosy drwa. Drzazgi i wióry pryskają tamoj od świtu do zmierzcha, kapie pot, stękają chłopi z napiętymi od wysiłku grzbietami, a piły oraz siekiery nigdy nie ustają w robocie. Nie lza uświadczyć tutaj zaprzężonych do pracy najnowszych zdobyczy krasnoludzkiej czy gnomiej technologii obróbki drewna, lecz w ruch idą liczne, uczciwie zarabiające na swe rodziny i chałupy ramiona miejscowych. Zasię nieopodal, w górę rzeki, kobiety zwykły chadzać z praniem, po drodze znosząc swoim mężczyznom wikt, a dzieciakom pozwalając pluskać się u brzegu potoku. Baraban z tartaku płoszy dziką zwierzynę oraz drapieżniki, a bliskość osady zapewnia im poczucie bezpieczeństwa.

Opis sporządzony na podstawie opracowania Saliny.

Ostatnio edytowany przez Licho (2015-02-01 20:56:56)


http://i.imgur.com/oSvPbdj.png
Dhu Feain, moen Feain... | Karta Postaci  | Monety: 50

Offline

 

#2 2017-09-12 19:46:04

Robethus

Dziecko Niespodzianka

Miano: Brat Eckhart z Berden
Rasa: Człowiek
Wiek: 25-30 lat

Re: Tartak drzewny

Eckhart wyszedłszy z chaty sołtysa od razu skierował się ku tartakowi i okolicznym zabudowaniom.

Gdy zaś wszedł do legowiska ludzkich czartów przyjrzał im się nie kryjąc w swym wyrazie twarzy i wzroku potępienia dla ich grzechów, a nawet ich samych. Przypomniał sobie jak wiele razy przez to przechodził i jak wiele przez takich jak oni wycierpiał na ciele. Jednak najbardziej przejmował się wieśniakami. Musiał bowiem rozwiązać to tak by to im nie stała się żadna krzywda, a to zawsze było najtrudniejsze. Ponownie spojrzał się po gawiedzi i rzekł pewnym tonem:

- Niech będzie pochwalony Płomień Wieczny! - zwykł od razu przechodzić do tego kim jest, bowiem zawsze istniała szansa, że skruszy to serca grzeszników. Uderzył ręką w napierśnik i kontynuował - Jam jest brat Eckhart z Berden, kapłan i wojownik wiary świętej. Chcę rozmawiać z waszym przywódcą.

Wzrok Eckharta padł na owego chłopaka. Nie wyglądał jak reszta zgrai, toteż spojrzał w jego oczy, próbując odgadnąć, czy to może nie jego szuka. Nie widząc zaś reakcji owej hałastry rzekł:

- Dobrze słyszysz, a teraz zaprowadź mnie do waszego Pana szlachcica. Mam do niego ważne sprawunki. Jeśli bogowie ci mili pospiesz się.


"Jeśli to wam pomoże, to możecie mnie porównać do proroka Lebiody bo i ja pomagam, choć w przeciwieństwie do niego potrafię też przyłożyć kiedy trza."
Karta Postaci  | Monety: 80

Offline

 

#3 2017-09-28 01:50:07

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Tartak drzewny

Słowa Eckharta rozbudziły zgraję, jak powiew wiatru uśpione korony drzew. Mężczyźni z zaciekawieniem podnieśli głowy i z rozleniwieniem skierowali swą uwagę na przybyszu. Kilku z nich spojrzało za duchownego, niesieni doświadczeniem, spodziewali się najwyraźniej, że ktoś musi stać za nim, skoro sobie tak śmiało pozwala. Inni byli bardziej skłonni uwierzyć w to, ze ów człowiek jest po prostu szalony, albo zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy w jakich okolicznościach się znajduje.

Młodzieniec, zasiadający pod drzwiami domostwa odrzucił wiecheć siana, a wypolerowany karwasz zaczął z wolna wsuwać na przedramię.

— Na wieki wieków — odpowiedział, uśmiechając się. — Niech ojczulek się tak nie denerwuje, bo jeszcze wrzodów dostanie. Rozmawiacie z nami jak z jakimi psami, albo chudopachołkami.

— A i tu żadnego szlachcica nie uraczycie — mruknął spokojnie rudobrody krasnolud, siedzący okrakiem na kupie szkap drewna. — Usiądź, mości ojczulku, pogadaj z nami. Myśmy boże raby, choć i faktycznie, troszkę grzeszni. Może powinniśmy się pospowiadać, co?

— Oj, dawno się nie konfesjonowałem
— stwierdził z mądrą miną łysy rębacz o ogorzałej twarzy. — Ostatni raz to chyba... Na Wieczny Ogień, nie pamiętam!

— Jak ten ojciec pokutę ma równie srogą jak to, co nosi przy pasie to strzeżmy się, bo gdy plecy nam wygarbuje to będziem chodzić jak ten od Chlipałów. Na wieki wieków.

— Amen — dokończył niebieskooki młodzieniec, nie kryjąc rozbawienia.

Offline

 

#4 2018-03-05 22:39:45

 Vitav

Dziecko Niespodzianka

Miano: Vitav "Żyłka" Landberg
Rasa: Człowiek
Wiek: 40

Re: Tartak drzewny

Kontynuacja z dzikich pól.

Żyłka z rozbawieniem spojrzał na dziękującego wieśniaka, w końcu tak naprawdę jedyne co zrobił to skrócił żywot paru elfów w nadziei, że miast nich, to on sobie ulży. Jednakże ostatecznie do tego nie doszło, a w dodatku Ropuch okazał się być nieco poszkodowany przez chuć wówczas kierującą poczynaniami Vitava. Ale skoro już sami się oferują to i za nimi polezę. Lepsze to, niż noc pod gołym niebem. Gwiazdy już mi zbrzydły, a na widok księżyca rzygać mi się chce. Kto by pomyślał, że tak to się potoczy...

Biedni czy nie, zadośćuczynienie za mego Ropucha się należy, co nie, Ropuch? — rzekł, klepiąc wałacha po szyi — Ale powiedz no, Kazek. Często wam to te dłogouche kurwy dokuczają? — spytał nie zatrzymując się nawet na krok. Podążał za mieszkańcami tartacznej wsi, co rusz spoglądając na łkającą dziewoję, a raczej jej tyłek. Problem był jednak taki, że powoli się ściemniało, przez co mężczyzna coraz mniej mógł dostrzec, no ale jakoś radzić sobie trzeba było. Podszedł więc bliżej, nie wyprzedzając jednak grupki wieśniaków. Przez pewien moment miał nawet ochotę zatopić swoją wielką łapę w pośladku kobiety, ale wiedział, że ta by natychmiastowo drzeć się zaczęła, a wsiury miast koński zad do stanu poprawnego doprowadzić, ku Landbergowi by się zwrócili. A to mu w smak kompletnie nie było.

Żyłka jestem — mruknął zachrypniętym nadal głosem. Poczuł, że mięśnie powoli się rozluźniają, a adrenalina ucieka z jego żył. Zmęczenie walką dawało się we znaki nawet tak wielkiemu chłopu jak on — Byleśmy cały wieczór wlec się do tej waszej wsi nie musieli, bo już mi żołądek z głodu skręca — dodał i się już uciszył. Czekał co wieśniacy powiedzą. Nie żeby był jakkolwiek ciekawy z jakimi problemami prostota na co dzień się mierzyć musi, ale i w ciszy mu się wędrować nie uśmiechało. Jeszcze by zrobił z chuci co głupiego...


Karta Postaci  | Monety: 17

Offline

 

#5 2018-03-06 22:51:18

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Tartak drzewny

Kazek charknął głośno, po czym splunął w roszącą się powoli trawę.

Czasem się jakiś ostrouchy sukinsyn trafi, któremu się zachce nieswojego żyta lub mleka. Trza nam więc pilnować, co nasze. Chyba od strony niziny właśnie przychodzą. Kilku z nich ręce już utraciło, to i pewno teraz szukają zwady z dala od wioski. Amelka musiała na takich właśnie trafić. Blisko jużeśmy.

Co wprawniejszy nos natychmiast poczułby rozciągający się nad strzechami domostw swąd. Chłopi jednak niczego nie komentowali, a i Żyłce ciężko byłoby go wyłapać, a już na pewno odróżnić od zapachu ogniska czy wędzonki. Vitav nie mógł zdawać sobie sprawy z incydentu dnia poprzedniego.

W świetle zachodzącego słońca tartak wyglądał naprawdę imponująco. Co prawda ciągle podniszczony, jednak gra światłocienia robiła swoje, uwydatniając jego rozmiary. W środku krzątało się wciąż kilku pracowników, o czym świadczyły odgłosy piłowanego drewna i tłumione wieczornym wiatrem wulgaryzmy.

Oto jesteśmy — zacharczał wreszcie Kazek, minąwszy trzy sąsiadujące z tartakiem chałupy. Zatrzymawszy się, wskazał na oddalającą się parę. — Jak tylko Staszek odprowadzi Amelę do domu, zajmie się twoim koniem. Możesz go tu kajś przewiązać. — Klepnął prowizoryczne ogrodzenie, oskrzydlające wejście do sieni, po czym, nie czekając na mężczyznę, wszedł do środka.

Chata nie należała do największych. Sień odgrodzona była półścianką od izby, w której znajdował się dogasający piec i mizerny stół z parą krzeseł. Pod dwiema ze ścian ułożono sienniki. Chłop natychmiast przyklęknął nad paleniskiem i począł wskrzeszać ogień.

Mięsiwa niestety dziś nie uraczymy, bośmy w mieście kilka dni byli, a zepsułoby się za ten czas — rzekł, zapewne chcąc się wytłumaczyć. Uniósłszy się, powędrował do niewielkiej spiżarni, znajdującej się po przeciwnej stronie sieni i wydobył zeń kilka kartofli i pęczek warzyw. — No, rozgośćcie się, odpocznijcie!

Offline

 

#6 2018-03-06 23:14:47

 Vitav

Dziecko Niespodzianka

Miano: Vitav "Żyłka" Landberg
Rasa: Człowiek
Wiek: 40

Re: Tartak drzewny

Wędrówka choć krótka, to się Żyłce jednak dłużyła. Jemu to zresztą dłużyło wszystko, co się z pijaństwem, bójkami i chędożeniem nie wiązało. Taki typ człowieka i nic poradzić na swą naturę nie mógł – a i ludzie, których dotąd spotkał też temu nie zaradzili, nawet przy pomocy ostrego żelaza.

Się kurewisyny nie nauczyli, to i się nie nauczą. Jeno miecz na nich działa, więc nim trza do rozumów długouchów przemawiać — odparł Kazkowi, wymownie poklepując tym razem nie Ropucha, a miecz, który przez wałacha był przewieszony. Targanie takiego żelastwa mogłoby się skończyć bólami pleców.

Ale wam powiem, Kazek, że ten tartak to spory macie — zaczął mówić, gdy tylko jego oczom ukazała się solidna konstrukcja, robiąca wrażenie szczególnie o tej porze. Gra świateł, trochę cienia, porywisty wiatr i zagłuszone przekleństwa wypowiadane z taką pasją, jakby to sam szewc wewnątrz urzędował i piłował drewno. Zaciągnął jeszcze głęboko powietrze i uśmiechnął się pod nosem, czując w powietrzu znajomy zapach. Palone drewno. Pewnie zmarzły kurwisyny i już palą, a jeszcze mrozów nie ma – przeleciało mu przez myśl.

W końcu znaleźli się na terenie właściwym, blisko domostwa wspomnianego wyżej Kazka, który to ochoczo zachęcał do przywiązania Ropucha do płota. Jakby co najmniej takiemu wałachowi różnicę robiło, czy do tak lichych deseczek jest uwiązany, czy po prostu do niczego. Ale ostatecznie Żyłka zrobił, jak mężczyzna poradził. Jedynie miecz zabrał ze sobą, bo jak to sam do siebie powiedział – w myślach rzecz jasna – jeszcze jakiś psubrat mi go podpierdoli.

Chata jak chata. Dwa pomieszczenia, jedno z siennikami, drugie ze stołkiem, który wyglądał jakby zaraz miał się rozpaść. Ale najważniejsze, że był też piecyk, bowiem piecyk oznaczał strawę. Jeszcze zanim chłop rzekł do Vitava, by ten się rozgościł, Landberg zdążył rozłożyć się na krześle. Ostrze odrzucił w kąt, gdyż stwierdził, że mu się nie przyda.

Mógłżem elfom słuchacze upierdolić, to byśmy elfie uszka upiekli, hehe — zażartował, choć raczej spodziewał się, że mężczyzna jego entuzjazmu nie podzieli — A piwa gdzie tu nie macie? Nawet sikacza jakiego, bo suszy mnie jak cholera — dodał jeszcze i czekał na reakcję Kazka.


Karta Postaci  | Monety: 17

Offline

 

#7 2018-03-08 00:00:00

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Tartak drzewny

Ano takem słyszał, że spory — rzucił, niby niedbale, ale prężąc się przy tym odruchowo. — Jak się jakaś ostrzejsza wycinka zdarzy, to i ze trzy tuziny nas pomieści bez problemu. — Kazek zakończył westchnieniem, a podparłszy się pod boki, przyjrzał raz jeszcze swojemu miejscu pracy, poza którym nie miał zbyt wiele. No, może poza obitą gębą i przestawionym piszczelem.

Na prośbę gościa, wrzuciwszy uprzednio wszystkie warzywa do wody, odwrócił się na pięcie i zanurkował raz jeszcze w spiżarni. Dobywszy butelki wypełnionym transparentnym płynem, postawił ją z głuchym stuknięciem na blatu stołu. Wkrótce obok znalazły się również dwa, wystrugane w drewnie kubki.

Piwa to u nas nie zastaniesz, z jęczmieniem ostatnio ciężko, po tej suszy. No i pieniądza szkoda, kiedy tym i porządnie uchlać się ciężko — oklapł na wolne krzesło i jęknął, z bólu zapewne. — No ale żytnióweczka nam się jeszcze jakaś ostała, chyba po tatusiu nawet, co mu się, cholibka, kipło na zimę. No to co, Żyłka? — Zręcznym ruchem kciuka, wprawionym widocznie, odkorkował butelczynę i wzniósł na kilka cali. — Wychylimy? — zapytał i nie czekając na odpowiedź, napełnił naczynia do połowy. — Za ludzi dobrych, coby ich nam nie brakło.

Wskazał brodą na siedzącego obok mężczyznę, salutując przy tym ku niemu.

Powiedz mi, Żyłka. A ty, to czym ty się w ogóle zajmujesz? Wyglądasz mi na jakiegoś woja. Albo tego, no... Wiedźmina! Przyyznaj się! Ubiłeś już jakiego monstra? — Beknął przeciągle i roześmiał się. Prostacko, acz szczerze. — No ale na drugą nóżkę od razu! — Nalał raz jeszcze. — Za wszystkie pizdy przebrzydłe, coby ich jaka mara zajebała, ino prędzej. Takiego Bjorna chociażby, tfu! — splunął, nim przybliżył kubek do skrwawionej brody. — To ten chuj mnie tak urządził.

Żyłka, o ile jeszcze nie zdążyło mu zaszumieć w głowie, natychmiast mógł skojarzyć imię, które padło przed chwilą. Bjorn, Alf i Jędruch; trójka jego niegdysiejszych kamratów, zanim jeszcze coś im do tych łbów nie strzeliło, by zostawić Vitava samego sobie.

Offline

 

#8 2018-03-08 21:35:34

 Vitav

Dziecko Niespodzianka

Miano: Vitav "Żyłka" Landberg
Rasa: Człowiek
Wiek: 40

Re: Tartak drzewny

Żyłka bacznie obserwował jak Kazek w spiżarce ponownie nurkuje, w dodatku nadzieje mając, że coś dobrego jeszcze wytaska i na stole położy. I wiele się nie mylił, choć nie było to piwo, a żytniówka, to jednak swe zadania spełniała. Jak każdy alkohol zresztą.

No pewno, Kazek, że wychylim — zdążył jeszcze rzec, nim naczynie, z którego pić mu przyszło, do połowy się napełniło — I za długouchów wszystkich, żeby kurwiesyny pozdychały na syfilis jaki! — wzniósł toast i przyłożył drewniany kubek do ust. Opróżnił niemal całą zawartość.

Różnie to w życiu bywa. Jedni na dupie osiądą, babę wygrzmocą, dzieciaka zrobią i całe życie w jednym miejscu przesiedzą — zaczął mówić — Mnie nie ciągnie do tego, bardziej do miecza, coby parę łbów parszywych odrąbać i swoje za to zabrać. Żaden ze mnie wiedźmak, tamte france to białe łby mają, a mnie do siwizny jeszcze trochę brakuje — zaśmiał się i wymownie nadstawił kubek. Kazek polał, Vitav czym prędzej wypił i dalej rozmowa się potoczyła — Bjron powiadasz... — odparł, wpadając na moment w zadumę.

Skurwysyn Bjorn, Alf i ta szumowina Jędruch. Toć łapę se dam uciąć, że to te gnojki parszywe. Tylem ich szukał i nie znalazł, a teraz sami mi pod nogami się plątają. Już ja wam parszywce kości wszystkie przetrącę. Byle wieśniacy nieco więcej wiedzieli, gdzie się łotry dalej pokierowały.

A nie wiecie może, Kazek, gdzie te france się kryją? Ja chłop rosły, tyś też. Znalazłoby jeszcze się ze dwóch takich jak my, a to już czterech. A i ja, zdaje się, mam pewne rachunki do wyrównania — odstawił drewniane naczynie i strzelił palcami — A co oni, te zbóje, tu nawyprawiali? Bo jeno ciebie by przeca nie poturbowali, jaki interes zwęszyć musieli — spytał jeszcze dociekliwie, zakładając rękę na rękę.


Karta Postaci  | Monety: 17

Offline

 

#9 2018-03-11 14:08:31

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Tartak drzewny

Kazek już otwierał usta, by uraczyć wędrowca odpowiedzią, kiedy to drzwi do chałupy otworzyły się i stanął w nich nie kto inny, jak Staszek. Potężniejszy z braci syknął tylko na gościa, przykładając palec do nabrzmiałych ust. Pokręcił nieznacznie głową, po czym odwrócił ją w kierunku sieni. Staszek najwyraźniej uporał się już z zadaniem dostarczenia dziewki do domu w jednym kawałku, bo jego twarz wydawała się znacznie bardziej odprężona. Natychmiast zanurkował w spiżarni, odwracając się tylko na moment w kierunku biesiadującej dwójki.

Wy, ochlejtusy, patrzcie ich! Nawet chwili zaczekać nie mogą! — zakrzyknął, niby to obrażony, choć w jego głosie dało się znaleźć znacznie więcej rozbawienia niż żalu. Sznupał jeszcze dobrych kilka chwil po lekko zdezelowanych półkach, aż wreszcie zaprzestał, wydobywając sporych rozmiarów naczynie. — Szkapą się zajmę i zaraz do was dołączam. Możecie już mi nalać, przyda się trochę odpocząć!

I zanim doczekał się jakiejkolwiek reakcji, drzwi zaskrzeczały raz jeszcze, a młodzian zniknął na podwórzu. Naraz usłyszeli ściszone parskanie Ropucha, któremu zapewne nie w smak było, żeby ktoś trącał go po zadzie, tym bardziej poranionym. Łagodny głos Staszka najwidoczniej skutecznie uspokoił konia, uciszając go zupełnie. Od czasu do czasu jedynie ziemia drgała delikatnie od mocniejszego tupnięcia kopyta.

Wiesz co, Żyłka — zaczął na powrót Kazek. — Lepij nie wspominać tej naszej przygody przy Stasiu. On od początku był wszystkiemu przeciwny, ale ja żech się uparł. No a mus ci wiedzieć, że jak se coś postanowię, to ni ma bata we wsi; tak być musi i basta.

Rąbnął w stół, aż butelczyna zadzwoniła. Jak na zawołanie zabulgotało również w wielkim garncu, co poderwało chłopa do góry, prowokując przy tym ściszone przekleństwo. Złapał za wielką, drewnianą łychę i zamieszał zupę raz w jedną, raz w drugą stronę.

Bo ogólnie to było tak. Poszła kiedyś wieść przez wieś, że jest okazyja do ugrania sporej sumki w mieście. Z początku nie chciało mi się wierzyć, bo niby ktoś tam płacić miał za obrywanie po mordzie. Rozumiesz to? — Podparł się pod boki i roześmiał. — To ja mówię, że nie ma mowy, żebym ja tam nie pojechał. Tośmy się zebrali ze Staszkiem ze dwa dzionki temu i ruszyli do miasta na... Jak oni to gadali? "Kompetycja pięściarska", czy jako podobnie... No ale mniejsza. Na miejscu okazuje się, że lza nam zapłacić za udział. No tośmy się ściepnęli i jakoś na wpisowe ukulaliśmy. Zwycięzca miał zgarnąć wszystko.

Wyciągnął skądś trzeci kubek. Ruszył w stronę stołu i oklapł ciężko.

No ale sam widzisz, co za zapłatę zgarnąłem. Skurwysyn twardą miał rękę. — Westchnął i podparł policzek na szerokiej pięści. — Jak mi przydzwonił, to choćbym Melitele zobaczył albo inne bógwieco. Także tego… Całe nasze pieniądze żeśmy wydali, to i Staszek zły na mnie chodzi. — Napełnił raz jeszcze kubki, tym razem trzy. — Wybacz, Żyłka, ale nie wybiorę się z tobą. Jakbyś jednak chciał, mogę cię pokierować, to znajdziesz tego swojego znajomka bez problemu.

Drzwi znów się otwarły i naraz dołączył do nich trzeci kompan do picia. Kazek tylko bezgłośnie dał mu do zrozumienia, żeby nie kontynuował przypadkiem tematu i podał bratu jego kubek.

No to do dna, panowie! — Zawołał Staszek i opróżnił naczynie.

Offline

 

#10 2018-03-13 20:17:33

 Vitav

Dziecko Niespodzianka

Miano: Vitav "Żyłka" Landberg
Rasa: Człowiek
Wiek: 40

Re: Tartak drzewny

Siedział. Pił. Myślał. I tak w kółko, czasem coś przebąknął, czasem rzekł nieco więcej, ale ostatecznie obecna sytuacja sprowadzała się do libacji oraz prostej wymiany zdań na interesujący Żyłkę temat. Kazek był równie szczerym, co prostym chłopek i to się Landbergowi podobało. Pytanie – odpowiedź – żytniówka. Mają spust tu, skurwysyny. Jak to zwykle jednak bywało, gdy tylko do uszu Vitava dolecieć miało parę słów o tym przeklętym łajdaku, tej szumowinie i zdrajcy Bjornie, przerwano. Właściwie to przerwał Staszek, który rzecz jasna nie omieszkał też pół-żartem pół-kąśliwie skomentować zastałego go widoku.

Żebyś mi Ropucha, kurwisynie, nie kurował, to bym ci za ochlajtusa tę wieśniacką mordę obił jeszcze bardziej. Rzekł, w myślach na szczęście. Na szczęście też Żyłka nie miał nawyku myśleć głośno, to i przyjaznych relacji z pracownikami tartaku nie zachwiał. Za to zachwiał się sam, gdy wstał na moment z prowizorycznego siedziska, by podciągnąć spodnie. Spojrzał jeszcze w stronę miecza, czy ten aby na pewno cały czas tam leży. A gdy się okazało, że tak – usiadł spokojny.

Ostatecznie Staszek raz jeszcze wyszedł, tym razem zająć się wałachem na dobre. Z podwórza dochodziło jedynie parskanie wierzchowca. Żyłka na ten dźwięk pociągnął pierw nosem, a potem z kubka. Otarł gołą ręką usta i chuchnął. Nadal nieco się krzywił. Słuchał jednak wytrwale opowieści Kazka, jak to on interesu nie zwęszył, i jaka to jego wola silna nie jest. W pewnym sensie przypominał pod tym względem Vitava, z tą różnicą, że ten raczej rzadko kiedy wracał z pustymi rękoma.

Warzywa stwierdził, gdy tylko usłyszał bulgot. Równie szybko zareagował gospodarz, który aż rzucił pod nosem jakąś kurwę czy tam chuja. W tym stanie Żyłce już nie robiło to większej różnicy. Nawet tak rosły chłop jak on zacząłby odczuwać pierwsze efekty działania alkoholu. Ogólne rozweselenie, czasami wzmożona agresja. A czasami – jak to w przypadku Landberga było – całkowite wywrócenie o sto osiemdziesiąt stopni natury człowieka. Po kilku lub kilkunastu głębszych Żyłka stawał się łagodny jak baranek.

— Toście się z motyką na elfy porwali — rzucił żartobliwie, lekko wykrzywiając kąciki ust. — Mówże, mówże. Gdzie te gnoje się schowały. Ja na siebie samego przysięgam, że im dupska tak złoję, że już na nich nie usiądą. Ba! – zakrzyknął, wstając z krzesła – Już się matkojebcy nawet nie ruszą! Haha! — wydarł się. Wydawałoby się, że ten wrzask mógłby pobudzić wszystkich mieszkańców wioski, gdyby ci o tej porze już spali. Na szczęście jednak, zapewne spora ich część wlewała w siebie przeróżne trunki, tak jak ci tutaj.

W końcu do zabawy dołączył i Staszek. Landberg doskonale zapamiętał, żeby nie wspominać przy mężczyźnie o wyprawie do miasta i spektakularnym wpierdolu. Zagaił więc nieco inaczej.

— Za Ropucha! — wzniósł toast — Bo się zwierz będzie dobrze jeszcze sprawował, co Staszek? — spytał.


Karta Postaci  | Monety: 17

Offline

 

#11 2018-03-15 09:18:43

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Tartak drzewny

Przechylił kubek i zakasłał paskudnie, charcząc przy tym. Najwyraźniej smak żytnióweczki nie był dla Staszka tak przyjemnym, jak można się tego było spodziewać po ogóle chłopskiego stanu. Kazek nie odpuszczał, krzywiąc się jedynie, choć powstrzymując od wydania jakichkolwiek odgłosów. Zakręcił się tylko niebezpiecznie na krześle i zatrzepał głową. Później, odstawiwszy kubek nieco zbyt mocnym ruchem na blat, spojrzał w oczy gościa, a ten mógł zauważyć, że wzrok jego był nader rozbiegany.

Ha! Ropuch! Cóż za osobliwe imię. Zielony ći on nie jeszt, ale pewno jak szkoczy...! — zaniósł się śmiechem, sepleniąc już nieco. Zapewne z połączenia napuchniętych warg i szumiącego w głowie alkoholu.

Staszek tymczasem wytargał zza pieca mizerny taborecik, który przystawił do obleganego przez biesiadujących stołu. Sam jednak nie usiadł na razie, tylko zgarnął jakieś miski po drodze do wielkiego gara i począł napełniać je jego zawartością.

Jeszcze nie raz, nie sto przemierzycie okoliczne lasy, bracie Żyłka! — Najwyraźniej młodszemu z braci również udzielił się dobry humor. —  Masz ci wiedzieć, żem miał zostać opiekunem zwierząt. Tym, no... miastowi używają takiego fikuśnego słowa. No ale że ci u nas takich pod dostatkiem, a roboty przy drzewie sporo, to do tartaku za Kazkiem żem polazł. Przez dni kilka jeszcze ci Ropuch pokuśtyka, bo ostro go zahaczyło, ale się wyliże. Może nawet śladu nie zostanie.

Przyniósłszy każdemu zupę, wrócił jeszcze na chwilę do paleniska. Podwiesił gar gdzieś z boku, a palenisko, roztaczające wokół przyjemne ciepło, zostawił samo sobie. Wkrótce i drewniane łyżki wylądowały pomiędzy kubkami i cała trójka mogła zabrać się do jedzenia.

Powiedz mi, Żyłka — podjął Staszek, przełykając pierwszą łyżkę zupy. — Czym to ty się zajmujesz? Tyś jest mieszczuch, czy po wsiach się kręcisz?

A weź go nie męcz, Staszek! Niech sobie zje, ja ci opowiem! — zdecydował się odpowiedzieć bratu Kazek, zdecydowanie głośniej, niż wymagała tego sytuacja. — Bo mu się należy, co naszą Amelę piękno wyratował. Się okazuje — zawiesił łyżkę w powietrzu, celując jednym z jej końców w Staszka, niczym oxenfurcki wykładowca w studenciaka. — że nasz gość to się polowaniami zajmuje. Ale nie byle jakimi! Jak ktoś nawywija, skradnie co, ba! zatłucze kogo nawet, to nasz Żyłka rusza wymierzyć mu sprawiedliwość. Rozumiesz, taki strażnik tego, no... — zawiesił się, szukając odpowiedniego słowa. Najwyraźniej jednak szybko się poddał, bo wrócił do wiosłowania łychą w misce.

Toteż dobrze się stało, że to na ciebie padło, żeś akurat na nią trafił. — Kubki na powrót napełniane były palącym napojem. Butelczyna zaś niemal wyschła. — Zdrowie naszego gościa!

Staszek, choć wypił znacznie mniej od pozostałych, skrzywił się paskudnie i z wyraźną ulgą wypuścił powietrze, jak tylko udało mu się przełknąć alkohol. Widocznie miał już dosyć. Kazek zaś, sięgnąwszy po kubek, nie zdołał go nawet znaleźć na blacie przed sobą. Zamarłszy w pół poszukiwań, przymknął oczy i począł głośno oddychać, by za chwilę wypełnić izbę cichym na razie pochrapywaniem.

Myślę, że się Kazek nie obrazi, jak zajmiesz jego siennik. — Staszek wskazał na ogromny, wypchany słomą worek, na którym spokojnie zmieściłaby się dwójka, może nawet, jeżeli odpowiednio wątłych, trójka ludzi. Młodszy zastukał jeszcze łyżką kilka razy o miskę, wydobywając jej zawartość do cna.

Offline

 

#12 2018-03-24 20:57:50

 Vitav

Dziecko Niespodzianka

Miano: Vitav "Żyłka" Landberg
Rasa: Człowiek
Wiek: 40

Re: Tartak drzewny

Skoczny, oj skoczny. Jak się cholera rozpędzi to i chłopa rosłego przeskoczy. Raz tylko jakiemuś biedakowi o łeb się mu zahaczyło kopytem i... Ahh, nie ma o czym mówić, pijmy i jedzmy — odparł Żyłka, samemu sobie już polewając do kubka i z nieukrywanym smutkiem w oczach stwierdzając, iż butelczyna powoli staje się pusta. Przy żytniówce czas leciał szybko, a jeszcze szybciej kiedy miało się z kim napić. Vitav jakoś tak nagle zaczął mieć o wiele lepszy humor, właściwie to zawsze po większej dawce bimbru, gorzały czy innego jakże zacnego trunku robił się weselszy i przyjaźniejszy.

To mnie przeklęte elfy uziemiły, psia ich mać. Obyście coś tu do roboty na ten czas mieli, bo mnie usnąć ciężko, a co dopiero na dupie usiedzieć dłużej, niźli godzinę — odpowiedział Staszkowi, gdy ten odniósł się do stanu wierzchowca. Co prawda Vitavovi nie w smak było pozostawać tu więcej, niż jedną noc, ale z drugiej nie miał zamiaru zamęczyć konia. Do Novigradu droga daleka, a i sam nie wiedział, czy rzeczywiście chciałby się udać do miasta. Raz już tam go los poniósł i wspomnienia z tego etapu są... Cóż, można powiedzieć, że pourywane, a jedyne co je łączy to obraz karczmy, który dość dobrze wyrył się w pamięci Landberga.

Chwycił za łyżkę i zaczął konsumować zupę. Może nie był to kulinarny szczyt, ani nawet nic lepszego, niż to co sam Vitav potrafiłby zrobić po rozpaleniu ogniska, przegotowania wody i dorzuceniu do niej paru warzyw oraz ewentualnie kości z resztkami mięsa jakiegoś dzikiego zwierza. Tak czy inaczej, po takich ilościach żytniówki już mu to nie robiło różnicy. Równie dobrze mógł mógł żreć dawno zgniłe owoce i przepijać to zsiadłym mlekiem.

Niemal się nie roześmiał, gdy do jego uszu dotarły słowa starszego z braci, który to zachwalał czyny Żyłki i dopisywał własne słowa do historii mężczyzny. Przez moment wyobraził sobie nawet siebie samego w błyszczącej zbroi, na białym koniu i z wypolerowanym mieczem w ręce. Zapewne miał właśnie gnać prosto pod wieżę, w której uwięziona była jakaś księżniczka. Sęk w tym, że gdyby nawet Vitav się taką księżniczką w takiej wieży uwięzioną zainteresował, to jedynie po to, żeby zabrać ukryte tam skarby oraz ewentualnie kobietę zbałamucić, jeśli byłaby wystarczająco ładna.

Ano, szczęście miała ta wasza Amelia. Coraz bardziej się panoszą zajęcouche cholery — szybko odrzekł i wrócił do jedzenia. Po chwili miska była już pusta, a i żołądek nieco się uspokoił, bo prócz procentów przyjął także coś normalnego. W tym samym momencie zmogło Kazka, chłopina zaspał na stole i zaczął cicho pochrapywać. Wtedy to i Staszek zaproponował Żyłce, by ten skorzystał z posłania, które dotychczas zajmował starszy z braci. Tak też zrobił. Zdjął z siebie skórzaną zbroję i położył tuż przy sienniku. Podobnie zrobił z mieczem. Na końcu sam na tyle wygodnie, na ile to było możliwe, ułożył się na miejscu odpoczynku i gramoląc się przez kilka chwil usnął.

Ostatnio edytowany przez Vitav (2018-03-24 21:55:18)


Karta Postaci  | Monety: 17

Offline

 

#13 2018-03-28 20:12:15

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Tartak drzewny

Staszek zacmokał, wyraźnie zachodząc w głowę, co powinien odpowiedzieć gościowi.

Robota może i by się i jaka znalazła. Ale wątpię, żebyś cuś za to dostał. W tartaku od zawsze jest ci nadmiar chłopa, poza tym właściciel to straszny gbur i zanim kogo przyjmie do pracy, to każe robić pół roku za darmochę. Tyla chętnych, że może przebierać. A w sposób takowy, jak rzecze, wybiera tych najbardziej zapalonych do roboty. – Zakołysał pustym kubkiem, wpatrując się w jego dno. – We wsi może ktoś czego by i chciał, ale nie dalej jak wczorej podobno coś tu jebło i spaliło kilka domów. No i zajechała ta bryczka z bimberkiem... To i sam widzisz, że wszyscy bez piniądza są.

Westchnął i spojrzał na Vitava.

Ale nic nie bój, jak ci by trzeba do miasta, to codziennie z rańca jedzie wóz drewnem załadowany. Możesz się z nimi zabrać, załatwić, co ci tam lza... A ja, jak żem obiecał, konia ci dopatrzę i odpowiednio przygotuję do dalszych podróży. No ale to chyba czas już kimać. Jutro trza rano wstać. Pomyśl i jutro pogadamy.

Staszek siedział jeszcze przez chwilę przy stole, po czym ziewnął; przeciągle i głośno. Kiedy Vitav zdecydował się rozgościć, rozkładając się na sienniku, dało się jeszcze słyszeć szurnięcie szkła po drewnianym stole. Następnie szyjka odbiła się delikatnie o krawędź kubka, rozdzierając miarowe pochrapywanie krótkim, zdławionym odgłosem. Najwyraźniej Żyłka odpowiednio wykonał powierzone mu zadanie opróżnienia butelczyny, gdyż dało się słyszeć ciche przekleństwo młodszego z braci, a następnie szurnięcie stołka. Trzasnęło jeszcze parę razy, kiedy Staszek zbierał miski i łyżki. Chlupnęło, po czym pojedyncze dmuchnięcie zalało chałupę niezmierzonym mrokiem.

Siennik był wcale wygodny, a pobliski, rozpalony piec, grzał przyjemnie rozluźniające się ciało. Posłanie było na tyle szerokie, że spokojnie zmieściłoby się na nim i ze dwóch takich, jak Żyłka. O tym miał się przekonać tuż po przebudzeniu, kiedy to mógł dojrzeć leżącego obok, na skraju siennika, Kazka. Na szczęście obrócony był on w drugą stronę, kierując chrapanie nie bezpośrednio do jego ucha, a zamiast tego zapełniając nim całą izbę.

Offline

 
POLECAMY: Herbia PBF Everold

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.minecraftworld.pun.pl www.rlcforumpl.pun.pl www.grupa7pcz.pun.pl www.wampiry.pun.pl www.nonsensecrew.pun.pl