Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2017-05-12 02:17:07

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

Granica

"Są gra­nice, których przek­rocze­nie jest niebez­pie­czne;
przek­roczyw­szy je bo­wiem, wrócić już niepodobna. "


Człowiek zawsze dążył do przekroczenia i wyznaczenia nowej granicy możliwości. Odkąd odkrył, że istnieje coś więcej niż sama planeta Ziemia, limity były w gwiazdach. Nawet nie Słońcu ale odległych gwiazdach. Lot atmosferyczny, pierwszy człowiek na orbicie, lądowanie na Księżycu, kolonizacja Marsa - to wszystko było jedynie środkiem, by pokonać to ograniczenie. I jak to człowiek ma w zwyczaju, pokonał i tę granicę.
W 2071 roku przeprowadzono pierwsze pozalaboratoryjne i załogowe użycie napędu warp. W przeciągu kilku godzin pierwsi międzygwiezdni astronauci dotarli do Proximy Centauri, gdzie dokonano podstawowych pomiarów gwiazdy i planety Proxima Centauri b. Niecałe pięć lat później wylądowała pierwsza kolonia, nadając nową nazwę - Eden.
Od skolonizowania Edenu wszystko ruszyło pełną parą. Pojawiały się nowe inicjatywy kolonizacyjne, te fundowane z środków publicznych jak i przez prywatnych inwestorów. Dokładnie 30 lat po kolonizacji Proximy Centauri b, w 2105 ogłoszono powstanie Inicjatywy "Perseusz." Miala być to jak dotąd największa i najśmielsza ekspedycja, bowiem za cel obrano możliwe światy na Ramieniu Perseusza w kwadrancie czwartym Drogi Mlecznej, w pobliżu Nowego Zewnętrznego Ramienia. Wszelkie sceptyczne głosy zostały przytłumione przez wrzask ferworu kolonizacji. Chętnych też nie brakowało.
Inicjatywa "Perseusz" wystartowała 11 lat później, w 2116 roku, zabierając ze sobą prawie sto tysięcy kolonistów w ponad roczną podróż w nieznane. Szczęśliwie dla śmiałków, cały lot odbył się bez większych problemów i flota kolonizacyjna dotarła nad przeznaczony habitat 10 stycznia 2118 roku kalendarza Ziemskiego. Skolonizowany świat, który był większym kuzynem Ziemi, nazwano Olimpem.
Czas płynął, a bogata w surowce mineralne planeta rozwijała się prężnie. Powstały długie, acz korzystne szlaki handlowe ze światem macierzystym - Ziemią. Napływali nowi koloniści, zasiedlano nowe tereny Olimpu. Rozwój pozostał niezakłócony przez kolejne 95 lat, aż do powstania Granicy. Fala promieniowania gamma i ciemnej energii przecieła Drogę Mleczną, odcinając cały czwarty kwadrant, w tym Olimp, od Ziemi.
Wszystkie stacje komunikacyjne przestały dzialać, a ktokolwiek zapuścił się poza Granicę ginął. Być może tracił życie, być może coś znacznie gorszego. Nie wiadomo. Szybko zaprzestano jakichkolwiek prób i Olimp pozostał sam sobie na najbliżśze... 900 lat.
Pomimo lekkiej stagnacji technologicznej i problemów na samym początku, było to dziewięć wieków rozwoju Olimpu, który po kilkuset latach osiągnął poziom Ziemi i sam rozpoczął kolonizacje czwartego kwadrantu. Sama planeta macierzysta człowieka osiągnęła obecnie status pół-mitycznej. Jej istnienie jest naukowym faktem, mało kto jednak wierzy, że kiedykolwiek zobaczy Ziemię.
Ach, czasami ludzie i ich brak wiary jest zadziwiający.
W roku 3027 Granica, tak nagle jak się pojawiła - zniknęła. Sensory nie wykryły żadnego promieniowania. Po miesiącu ruszyły pierwsze wyprawy śmiałków, starając się przekroczyć Granicę. Coraz więcej wskazywało, że to prawda. Jednak dopiero po aktywowaniu pierwszej stacji komunikacyjnej, reliktu sprzed dziewięciu wieków, mieszkańcy Olimpu uwierzyli w brak Granicy. Przeskanowano kwadrant w kierunku Ziemi - droga była wolna. Zadanie ekspedycji, na którą czekano 900 lat, powierzono konsorcjum Perseus Discovery League, które zrzeszało kilka największych korporacji Olimpu i jego kolonii. Zdecydowano się powrócić na Ziemię.

12.VI.3028
Krążownik naukowy klasy Pionier - "Odyseusz"
Czas podróży - 11 miesięcy, 5 dni, 14 godzin, 33 minuty

Podróż była długa i jest prawie w nieznane. Wiele autorytetów naukowych Olimpu poddawało wątpliwościom całkowity brak Granicy, sugerując ewentualną zmianę kształtu lub szerokości. Jednak po niespełna roku wyprawy załoga "Odyseusza" udowodniła co innego i cel wyprawy - Ziemia - zdaje się być wreszcie w zasięgu ręki. Tak przynajmniej wskazują sensory Pioniera, a te nie są w kij dmuchał. Sam okręt jest uznawany za jedno z najlepszych osiągnięć inżynierii w swojej dziedzinie. Pieniędzy nie brakowało, gdy powołano PDL. Z takimi gigantami w swoich szeregach, jak Wang Food Industries czy HelioCorp, fundusze nie stanowiły problemu. Tym bardziej, że większość były w stanie zapewnić same korporacje. W tym i ludzi, choć nie wszystkich. Część po prostu najęto raz jeszcze.
Załoga "Odyseusza" liczy sobie dokładnie sto dwadzieścia trzy osoby, razem z personelem naukowym i ochroną. Każdy jest tu z innego powodu. Jedni szukają wrażeń, zdecydowana większość pieniędzy, a niektórzy poczuwają się w obowiązku. Przykładem może być kapitan, Isaac H. Burton. Ten stary wyga kosmiczny pojawił się tu właśnie z tego powodu. Dla wielu obecnych na pokładzie jego słowo jest boskie, zważywszy na doświadczenie zebrane przez pięćdziesiąt lat pracy. Teraz raz jeszcze rozbrzmiał jego baryton, jak zwykle mówiony spod siwych wąsów, prosto do mikrofonu. Kapitan rozbrzmiewał w głośnikach na całym pokładzie "Odyseusza."
— Załoga, wszystko co słyszycie o tym, że Ziemia nie istnieje, że to tylko bujdy, to gówno prawda. Ziemia istnieje! Istnieje i wciąż tam jest, właśnie dostałem potwierdzenie naszych sensorów. W dzieciństwie podziwialiśmy opowieści o tym, co jest po drugiej stronie Granicy. Mieszkańcy Olimpu kochają odważnych i nie tolerują tchórzy. Dlatego jeszcze nigdy nie stchórzyli w chwili próby i nigdy nie stchórzą. Wstrętna jest im sama myśl o porażce w tej kwestii. Wierzę w każdego z was. I wiem, że wykonacie przydzieloną wam rolę najlepiej jak potraficie tylko pamiętajcie - jesteście załogą. Załoga to zespół: żyje, je, śpi i walczy zespołowo.  Zbliża się bowiem wielki moment, a "Odyseusz" właśnie wpisał się na łamy historii. Dokładnie za osiem godzin i cztery minuty wejdziemy w granice Układu Słonecznego w Gromadzie Lokalnej, a wkrótce potem wejdziemy na orbitę Ziemi. Nie wiemy co nas tam czeka, wciąż nie możemy nawiązać połączenia z nikim. Bądź co bądź, to chwila na którą czekaliśmy. Jeden z dawnych przywódców, właśnie z Ziemi, rzekł: "Kiedy patrzymy wstecz na niebezpieczeństwa, przez które przebrnęliśmy, potężnych wrogów, jakich pokonaliśmy, i wszystkie pokrzyżowane przez nas złowrogie plany - to czegóż mielibyśmy się obawiać na przyszłość? Przeszliśmy bezpiecznie przez najgorsze." Przed nami tylko to, co najlepsze. Wykorzystajcie dobrze te osiem godzin.


— Stary jest idealistą, nie ma to tamto. —szepnął Szczur, zaciągając się papierosem po raz ostatni nim ten zgaśnie, przydeptany ciężkim buciorem mężczyzny. W palarni nie był jednak sam, a z kolegą po fachu. — Nie, Łysy?
— No. Ale co, źle gadał? Ej, jak myślisz. Co jest na Ziemi?
Chociaż gabarytowo obaj się różnili, łączyły ich łyse głowy przy braku hełmów oraz wspólny styl umundurowania i sprzętu. Tak jak i innych członków "Niebieskich Pasów", jednej z największych firm "ochroniarskich" na rynku i części Pegasus Discovery League. Udział w tej wyprawie to prestiż, gwarantowany wzrost renomy. A więc firma umieściła swoich operatorów jako ochronę. Dokładnie trzydziestu. Tyle liczy kontyngent Pasów na "Odyseuszu".
— Dziwki, koks i olimpijski boks! A co innego myślałeś, Łysy?
— Jaa to nie wieeem. Ale to by wyjaśniało co tu robisz, Szczur.
— No nie? Dobra, zbieram dupę do... Znaczy na obchód idę.

Griffin miał prosty powód by tu być. Od lat ten sam, który wyprawiał go do akcji. Po prostu dostał pieprzony rozkaz. Mężczyzna zawinął się z palarni w akompaniamencie rozsuwanych i zamykanych szklanych drzwi i ruszył korytarzem w kierunku pokładu naukowego. To był jego rejon, a i miał tam znajomych, mówiąc ogólnikowo. Przez prawie dwanaście miesięcy na zamkniętej przestrzeni nie trudno o konflikt, toteż ochrona zajmowała się głównie tym. Zapobieganiem lub opanowywaniem bójek. Pas westchnął na myśl o tym. Wszakże lubił on czuć adrenalinę przy poważnych czynnościach, a nie bawić się w nauczyciela rozganiającego bachorki.
— Życie jest życie, na na na na na. — zanucił pod nosem w celu dodania animuszu samemu sobie, gdy kolejna warstwa drzwi otwierała się przed nim.
Teraz i tak będzie spokój, pomyślał. W końcu dolatują do Ziemi. Wszyscy ogarną dupy i będą zachwycać się jakąś tam planetką. Cóż. Ciekawe czy ona w ogóle istnieje.
— Znów te rejony, Bonnet? — odezwał się mijający go technik, wyrywając Szczura z rozmyślań.
— Acha, ktoś musi pilnować jajogłowe dupy, nie? — Szczególnie jedną.
Przed nimi ostatnie osiem godzin względnego spokoju.


[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Szczur (2017-05-12 02:21:00)


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#2 2017-05-12 19:21:21

 Halfdan

Coś więcej

Miano: Sigurd z Kaedwen, kupiec
Rasa: Ludzie
Wiek: 34

Re: Granica

Doktor Agenor.

W grubych rękawicach z metalowymi, lekkimi okuciami poruszał palcami, po których przechodziły długie pręciki i kable. Ruchem dłoni w wystudiowany sposób zapalił na wewnętrznej stronie dłoni niebieskie światło, próbując poruszyć leżący przed nim mały kamień. Mógłby przysiąc, że się poruszył. Mogła to też być mara, spowodowana wielokrotnymi próbami.

W związku z jego upodobaniami religijnymi ktoś podobno kręcił nosem na jego udział. Jego przyjaciele jednak byli w stanie przeforsować jego obecność. W końcu był jednym z najlepszych ekspertów Olimpu w kwestiach nauk grawitacyjnych. Spośród tych, którzy się zgłosili. Doktor westchnął po raz kolejny, jakby miało mu to jakkolwiek pomóc i podkręcił głośność swojego odtwarzacza, wykonanego na starodawną modę.

Stara, ziemska klasyka rozbrzmiała w jego hełmie, gdy zaczął kiwać biodrami przy długim, laboratoryjnym stole. Panował tutaj zbyt duży nieporządek - on jednak potrafił w nim znaleźć wszystko. To był jego nieporządek.

- Skończyłeś się bawić?
- Jeszcze chwilę. Wchodzi najlepsza część - odpowiedział swojej koleżance po fachu, stukając wysokimi butami o podłogę, wybijając rytm.

Agenor postanowił nie przejmować się opinią rudowłosej Doktor Maryland. Może i była wybitna w tym, co robiła. On jednak uważał, Olimpijska biologia może się różnić od tej na Ziemi. Tak samo jak co prawda grawitacja. Mogła już kiedyś być inna, albo teraz ulec drastycznej zmianie.

Sięgnął po metalową butelkę z podświetleniem, wskazującym ilość znajdującego się gazu. Żółty. Słabo. Będę musiał znowu wybrać się do Medycznego. Tylko oni mają komponenty. A nie kupię od Hugona. On za dużo zdziera. A przecież ma monopol na statku. Wykrzywił się pod maską, gdy podczepił długą rurkę do maski, ulatniając trochę gazu do środka. Od razu poczuł się lepiej. Chwilowy ból głowy ustał całkowicie, a humor znacznie się poprawił.

- Myślisz, że na Ziemi nadal rosną konopie?
- Mamy tyle pytań do zadania. Badań do zrobienia. A Ty pytasz o coś takiego? Na prawdę, czemu mnie los pokarał kimś takim - zrugała go całkowicie, chociaż mógłby przysiąc, że zobaczył na jej twarzy delikatny uśmiech.

Wiele pytań. Kolejne zrodzą więcej. Jeszcze trochę pogmera w kamieniach i roślinkach. Może potem pozwolą mu się przespać. Musiał też porysować. Tak. Definitywnie. Musiał porysować. Tak sugerował mu jego psychiatra. Dzisiaj narysuję... Absolutu amanta. Alkoholicznego assasyna. Abstrakcyjnego arcykapłana. Albo cycki. Tak. Mm.

Ostatnio edytowany przez Halfdan (2017-05-12 19:22:48)


Zwykł być nazywany Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla


http://i.imgur.com/QanTF98.jpg

Offline

 

#3 2017-05-23 17:37:05

 Kris

Coś więcej

Miano: Zigg
Rasa: Krasnolud
Wiek: 65

Re: Granica

Elektryk Zigg

Urodził się na Olimpie, gdzie wychowywał się wraz ze swoją młodszą siostrą Kalipso.
Dorastał w poczuciu miłości, ciepła rodzinnego ogniska. Jednakże był też żądny przygód. W wieku szesnastu lat zainteresował się elektryką, na pewno sporą zasługę miał ojciec, który wykładał elektronikę na tutejszym Uniwersytecie. Zigg bardzo szybko nauczył się fachu, zapewne też spory udział miały geny rodziców, którzy byli wybitnie uzdolnieni. W dniu swoich trzydziestych urodzin został zwerbowany na misję, którą był lot na Ziemie. Za dużo o niej nie wiedział, jedynie z przekazu starszych osób, które z pokolenia na pokolenie przekazywali sobie informację, jednakże piętno starości odcisnęło swoje piętno na ich pamięci. Zigg wiedział o Ziemii tyle co nic, kojarzył tylko, że były tam oceany, i lądy, dużo też mówiono o lasach, ale ciężko było zdobyć jakieś konkretniejsze informację. Nikt nie był pewny, czy planeta nadal istnieje. Jego siostra zaś studiowała optykę, którą zdążyła zarazić swojego brata. W czasie w miarę beztroskiego życia, wykorzystał swoją wiedzę, jak i wiedze Kalipso, która okazała się bardzo użyteczna. Skonstruował swój własny okular, działający na zasadzie noktowizora, jednak w jego odczuciu wydawał się bardziej skuteczniejszy.

Jak na człowieka jest dość niskiego wzrostu, mierzy jedyne 160 cm. Ma różnobarwne tęczówki, które czasami potrafiły przybrać prawie, że ten sam kolor, różniły się jednak odcieniem. Na co dzień nosił typowe ubranie elektryka, często też widywano go z ołówkiem na uchu.

Teraz na pokładzie "Odyseusza" stał na mostku, gdzie sprawdzał wszystkie kontrolki, w torbie która leżała rozpięta i niedbale położona, znajdowały się różne mierniki, klucze francuskie, śrubokręty, woltomierze, jednym słowem wszystko co elektrykowi potrzebne. W swojej kajutce, która znajdowała się niedaleko jego miejsca pracy trzymał prototyp swojej wersji noktowizora.

Pracował w pocie czoła, gdy w słuchawce odezwał się głos:
- Skończyłeś wymieniać ten bezpiecznik?
- Tak jest, pani inżynier

Po prostu był tak bardzo niezadowolony z tego, że kobieta była nad nim. Zawsze pracował w męskim towarzystwie, więc była to dla niego bardzo niecodzienna sytuacja.

- Diabeł z tym wszystkim - wybuchł do siebie, tak nagle i niespodziewanie

Zigg wraz z wiekiem robił się zbyt nerwowy, brak umiłowanej gorzałki miał zapewne spory wpływ na niego, zdarzało mu się nieraz pomylić i doznał już solidnej dawki prądu, raz o mało nie przypłacił tego życiem, bo przez szczelinę w jednych drzwiach dostrzegł nagie piersi i przypadkiem włożył ołówek do kontaktu. W tym czasie wykreślał jak miał wiercić dziury coby ulepszyć zasilanie i schować je w ścianie, tak aby nie przeszkadzały innym osobom przebywającym na statku.

Ostatnio edytowany przez Kris (2017-06-09 22:24:39)


Karta Postaci  | Monety: 1 novigradzka korona

Offline

 

#4 2017-06-08 19:51:24

 Orlaith

Próba Traw

Miano: Orlaith de Eldingar
Rasa: człowiek
Wiek: wiosen może ze dwadzieścia

Re: Granica

Inżynier Aeda Rin

- Śniło mi się… - mruknęła przekręcając się na bok. Oczy miała półprzymknięte, z lekka zmarszczone brwi, tak samo niespokojny, niewielki nos. W świetle powoli dogasającej jarzeniówki, jej skóra miała kolor oliwkowy. 

- Hm?

Szelest kołdry z łóżka na dole przeniósł się bliżej ścianki kabiny, pod którą ustawione zostało łóżko w sam raz dla dorosłego mężczyzny. Mruknął coś niezrozumiale.

- Zielone połacie, lasy z łaskoczącymi czubkami drzew ig-la-styyych. – głos urwał się, a w zastępstwo przyszło mu westchnienie przebudzonej chwilę temu osoby. Brunetka pokręciła głową. Zacisnęła powieki mocniej. – A na północ – uniosła ręce ponad głowę, rozciągała się. Leżąc na łóżku pod nią, nie widział tego jak krótka piżamka odsłania kolejne centymetry jej skóry. – biały puch. Coś co nazywają śniegiem.

Zamruczała jeszcze kilka razy, ale nie otrzymawszy odpowiedzi, przestała się wiercić. Wiedziała, że Oktawian zasnął. Miała zamiar pokręcić się trochę po kajucie zanim będą musieli z niej wyjść na dobre. Usiadła na krańcu łóżka, kręcąc nogami w powietrzu. Z uśmiechem na ustach zeskoczyła na sam dół i raz jeszcze, ostentacyjnie ziewając, rozciągnęła się we wszystkie strony. Oktaw wcale nie spał kiedy szła do łazienki, zabierając po drodze swoje rzeczy.

Nie suszyła włosów wychodząc z kajuty. Przyjemność sprawiało jej uczucie kiedy na wpół wilgotne kosmyki łaskotały ją w kark i skórę na linii kręgosłupa. Ubrana w czerwony kombinezon dawała wszem i wobec znać, że jest jednym z techników Kapituły. Na wyprawę wysłali trzech swoich przedstawicieli. Była jedyną kobietą w drużynie. Ciekawską, wścibską, charakterną. Cechy, na pozór negatywne, kazały jej ruszyć w drogę po specjalny skafander. Odpowiedni do sterylnych badań w miejscach, do których nie powinna zaglądać. Przynajmniej nie bez zaproszenia. Doktor Agenor z pewnością nie spodziewał się wizyty. Jakoś nieszczególnie się tym przejmowała. Była już blisko szatni, kiedy drepcząc korytarzem skręciła w prawo i... wpadając na jakiegoś osiłka z firmy ochroniarskiej, odbiła się i upadła na tyłek.

Ostatnio edytowany przez Orlaith (2017-06-08 22:56:01)


Karta Postaci  | Monety: 20 koron novigradzkich
EVENT: biała koszula, dobrze dopasowany kaftan, wysokie buty, jasne spodnie jeździeckie.

Offline

 
POLECAMY: Herbia PBF Everold

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.metal-damage.pun.pl www.f1-transmisjeonline.pun.pl www.preity.pun.pl www.nakacu.pun.pl www.gloria-victis.pun.pl