Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2018-01-04 01:18:54

 Ivan

Wieczny Ogień

Dzika plaża

https://i.imgur.com/hS931o6.png


Kochająca morze, czerpiąca wiele inspiracji z motywów marynistycznych w swoich balladach, słynna przedwojenna poetka Essi Daven śpiewała kiedyś: „już nie ma dzikich plaż”. Wychodząc z Novigradu przez Bramę Główną, mijając przedmieścia i podróżując kawałek na północ, z morzem po swojej lewej dojdzie się w końcu do takiego miejsca, w którym odetchnąwszy rześką i przesyconą solą bryzą, będzie można odpowiedzieć jej na to: „a jednak”.

Tak się bowiem składa, że położony tuż nad wodą piaszczysty kawałek wybrzeża pozostaje wciąż wolny i niezagospodarowany. Próżno szukać tutaj rybackich chat, drewnianych zabudowań, całego mnóstwa pomostów, żyjących z morza ludzi i ich rodzin, gdyż to wszystko znajduje się i urzęduje bliżej miejskich murów, w sąsiedztwie delty Pontaru. W tym urokliwym zakątku jest na tyle spokojnie, że nawet trupy wrzucane do rzeki przez miastowe gangi, wypływają tutaj tylko od święta. Porośnięte trawą wydmy łagodnymi pagórkami przechodzą w jasny piasek plaży, upstrzony drobnymi muszelkami wszystkich kolorów i kształtów. Bliżej brzegu, gdzie morze spotyka się z lądem, zalegają girlandy wodorostów, pętają się kraby oraz cała rozmaitość innego morskiego śmiecia, z którego każdy szanujący się mistrz kuchni potrafiłby zrobić zupę.

Z nieznanego nikomu powodu fale zachowują się w tym miejscu ciszej niż gdziekolwiek indziej, a noce rzadko kiedy okazują pochmurne.


Ale nie martw się, przyjdzie zima, przyjdzie wojna, będą nowe oblężenia i grabieże.

Offline

 

#2 2018-01-06 14:59:52

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Dzika plaża

Przyszła tu z zagajnika pod miastem, a przedtem z chramu, by sprawić, że po raz pierwszy od dłuższego czasu spokój tego miejsca został zakłócony.  Fale wznosiły się i rwały, niosąc daleko ku brzegowi odległy i zniekształcony przez wodę śpiew przeskakujących przez nie syren. Wiatr hulał po otwartej przestrzeni, kładąc po ziemi rosnące na wydmach trawy, tak że tworzyły szpaler przed krokami nadchodzącej dziewczyny. A lało i zacinało tak, jak gdyby same niebiosa krwawiły, od razów przecinających je raz po raz piorunów. W świetle ich błysków biel spienionej u brzegu wody, silnie kontrastowała z pociemniałym od deszczu piaskiem, zagarnianym przez wzburzone wody. Postrzępione wodorosty pstrzyły się gdzieniegdzie ciemniejszymi plamkami. Fragment złamanego masztu owiniętego w wydarty kawałek żagla sterczał z piachu połamanym końcem, powiewając z łopotem niczym upiorny sztandar.

Do pełnego szczęścia brakowałoby tu tylko nienaturalnej mgły na horyzoncie, przesączającej się z przedsionków Mörhoggu, zapowiadającej przybicie do brzegu mitycznego Naglfara. Słowem, w tak pięknych okolicznościach przyrody, niejeden poza młodą poetką wziąłby pod uwagę możliwość utopienia się.

Offline

 

#3 2018-01-07 02:21:33

 Aishele

Sezon Burz

Miano: Burza
Rasa: człowiek
Wiek: młoda

Re: Dzika plaża

Choć biegnąc co tchu Burza zawędrowała tak daleko, aż nad morze, wciąż zdawało jej się, że ściga ją jego wołanie.

Ja z tobą skończyłam, Jakert! Skończyłam z tobą raz na zawsze i nie jestem ci nic winna! Nic! — ciągle krzyczała jak wariatka, próbując przekonać przede wszystkim samą siebie. Pioruny, ryk morza i wicher zagłuszały ją jednak na tyle skutecznie, że prawie nie słyszała własnego wrzasku.

Pomimo pierwotnych buńczucznych zapowiedzi nie byłaby chyba w stanie odkopać jego ciała. Ani oddać go płomieniom. To byłoby zbyt ostateczne i nieodwracalne, a Lotta całe życie starała się unikać ostatecznych i nieodwracalnych rzeczy. Wbrew temu, co zwykła mówić, opuszczając kolejne miejsca i kolejnych ludzi.

Odejść – białą zamiecią świateł!
Odejść – drogą wschodzących gwiazd...
Odejść – spojrzeń najdalszych śladem.
Odejść – odejść, gdzie porwie wiatr.


Stanęła na wydmie, wpatrzyła się w ciemność skłębionych wód, wyprostowana, dumna i obojętna jak posąg czarodziejki. Iluzję udało jej się jednak utrzymać tylko przez kilka krótkich chwil, bo zresztą przed kim miała udawać,  przed morskim ptactwem? Zaraz potem Lotta leżała więc już na piasku, skulona i dygocząca od płaczu.

— Odejdź! — powtarzała, choć przecież nikogo przy niej nie było. — Jaka ja byłam głupia, jak w ogóle mogłam pomyśleć, że... — Krzyki mew i seria następujących po sobie gromów litościwie zagłuszyły dalszą część lamentu.

*



Musiało minąć wiele godzin, bo niebo zdołało nabrać bardziej grafitowego odcienia. Burza trwała. Wsłuchana w szelest traw, ogarnięta bezruchem, bez sił, bez duszy, bez rozumu. Trwała.

Odejść – krzykiem szalonych myśli!
Odejść – nagłą czerwienią wzgórz...


Nagle zerwała się z miejsca. Trochę zbyt gwałtownie, bo zakręciło jej się w głowie, ale nie upadła. Zdarła z siebie przemoczoną pelerynę i sukienkę, ściągnęła koszulę, cisnęła w piach buty i pończochy. I, drwiąc sobie z zimnego wiatru, który chłostał jej plecy, drwiąc z deszczu, co raz po raz przylepiał jej strąki włosów do policzków, pomału poszła do wody.

Odejść – burzą wiosennych liści!
Odejść, odejść, nie wrócić już.


Poszła na spotkanie odległym śpiewom syren – i piorunom, do których wyciągnęła ręce jak stęskniona siostra.

Nie żeby naprawdę planowała nie wrócić. To byłaby jedna z tych zanadto ostatecznych i nieodwracalnych decyzji, na jakie nie było jej stać. Może tylko miała potrzebę zrobić coś, co wyglądałoby dramatycznie jak w powieści. Może pragnęła, żeby ktoś ją teraz znalazł i przytulił. A może, do cholery, chciała się po prostu umyć, bo do tej pory nie miała okazji porządnie zmyć z siebie krwi dwóch trupów z feralnego dnia wesela.

Ostatnio edytowany przez Aishele (2018-01-07 02:44:51)


Najczęstszy ludzki błąd – nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Karta Postaci  | Monety: 11 koron novigradzkich, 4 denary i 6 kopperów

Offline

 

#4 2018-01-07 18:50:09

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Dzika plaża

Stanęła samotnie na brzegu morza, przekrzykując pioruny, wykłócając się z falami. Lecz niezależnie od tego, jak przekonywała i siebie i je, ich odpowiedź zawsze pozostawała taka sama.

Udawać nie było sensu, bo niby przed kim ani przed czym. Nawet morskie ptactwo nie wyszło, by posłuchać lamentu samotnej figurki na wyspach, znieruchomiałej i obojętnej jak dotkniętej kompresją artefaktową. A zaraz potem skulonej i rozdygotanej niczym po odwróceniu tego zaklęcia.

Otworzyła oczy już pod grafitowym niebem. Burza trwała, ale jakby łagodniej. Jej łachy poszły do piachu, a ambitnie planowała posłać tam i swoją przeszłość. Woda była zimna i spieniona jak cholera. Było jednak w tym coś odświeżającego. Głównie w fakcie, że jej zapach skutecznie radził sobie z ledwie wyczuwalnym, jednak nadal obecnym smrodem juchy. I to bez konieczności kompulsywnego ścierania jej z rąk.

Jedno z jej życzeń zostało spełnione, choć połowicznie. Została znaleziona. Zakutana w płaszcz sylwetka siedziała nieruchomo pośród morza, ale traw, na pobliskich wydmach. Wnioskując z tego, jak opatulała się od dolatującego tam wiatru, nie zapowiadało się, by zechciała pobiec przez plażę i dołączyć do kąpieli.

Offline

 

#5 2018-01-08 00:13:01

 Aishele

Sezon Burz

Miano: Burza
Rasa: człowiek
Wiek: młoda

Re: Dzika plaża

Początkowo udawała, że nie widzi. Zanurzyła się w wodzie kilka razy, ignorując rozpaczliwe protesty, jakie wystosowywał jej organizm. Przepłynęła kawałek w jedną stronę, kawałek w drugą. Daleko, ale nigdy za daleko. Smród krwi odchodził w niepamięć, nareszcie, i Burza przez chwilę poczuła się świeża, zupełnie świeża, jakby mogła za chwilę zacząć nowe życie i zapomnieć o wszystkich, których pogrzebała.

Kąpiel w deszczu była dziwnym doznaniem. Ponad wodą było znacznie zimniej niż w głębinie. A gdyby jednak zanurzyć się i nigdy nie wyjść? Gdyby tak...

Nie, ktoś ciągle się gapił. To z jego winy w chwili nieuwagi zalała ją wysoka fala i Lotta zakrztusiła się wodą. W trakcie rozpaczliwej walki o oddech szybko doszła do wniosku, że zostać topielicą to jednak dużo mniej romantyczna perspektywa niż jej się dotąd zdawało. Dalej próbowała ignorować cichego obserwatora, patrzeć dumnym wzrokiem na dzikie pioruny, na białe grzywy fal, ale to spojrzenie z wydm niemal fizycznie kłuło ją w plecy.

Kto tam, u diabła, był? Tibert?

W końcu z głębokim westchnieniem wywlokła się z powrotem na brzeg, zdecydowanym krokiem przemierzyła piaszczysty odcinek drogi i, nie kłopocząc się poszukiwaniem ubrania, stanęła z założonymi rękami przed zakutaną w płaszcz postacią.

— Czego tu szukasz? — warknęła zaczepnie, jak gdyby była jedyną prawowitą właścicielką tej plaży. Usta miała sine jak trup, zęby dzwoniły jej z zimna, a całe ciało pokrywała gęsia skórka. Splunęła słoną wodą, żeby chociaż w ten sposób dodać sobie animuszu.


Najczęstszy ludzki błąd – nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Karta Postaci  | Monety: 11 koron novigradzkich, 4 denary i 6 kopperów

Offline

 

#6 2018-01-27 21:02:57

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Dzika plaża

Przez ogień, przez wodę, przez krew i przez trupy dawnych przyjaciół. Kiedy przejdziesz podobny chrzest, protesty organizmu, ból i fizyczny dyskomfort są zaledwie dystrakcją, którą możesz zignorować. Przejściowym procesem, który okazjonalnie przypomina ci, że żyjesz, choć tylko w sensie fizjologicznym. Zanurzyła się w wodzie nie przejmując się drobiazgami. Zgrabnie jak mała foczka, przepłynęła w tę i w tamtą, choć gdyby skumulowane doświadczenia ostatnich nocy mogły objawiać się prawdziwym ciężarem, poszłaby na dno jak kamień i spoczęła na morza dnie, wśród huku odległych piorunów uderzających w odległą linię horyzontu i rozbijających się o brzeg fal.

A gdyby tak?

Czuła się wygodnie odrętwiała choć zimno deszczu, wiatru i morza nie miały z tym odrętwieniem nic wspólnego.

Ktokolwiek siedział pośród traw na brzegu, Tibert czy Diabeł, był w stanie ją usłyszeć. Z wzajemnością, bez konieczności przekrzykiwania deszczu, grzmotów i całej reszty.

Seksownie tu — zauważył błyskając oczami spod kaptura, od niechcenia odgarniając spod kaptura mokry kosmyk, który przylepił się do twarzy.

Chwilę trwał w milczeniu, nie poruszając się jakby panująca wokół ulewa i warunki obchodziły go równie mało co dziewczynę.

Kiedyś podróżując traktem, przywiało mnie na Łukomorze. Do małej wioski na wybrzeżu, której nazwy już nie pomnę. Nie ma to zresztą żadnego znaczenia, bo wszystkie rybackie osady są do siebie podobne. Jednakowo śmierdzące rybą, pokraczne i smagane bryzą od której po dłuższym przebywaniu zaczyna łamać cię w kościach. I zawsze mają jakiś problem. Coś zabija poławiaczy, dzieciaki giną bez śladu albo nocą na plaży słychać osobliwe odgłosy.

W tym przypadku nie było inaczej — podjął. — Dobrych parę dni przeczesywałem plaże wybrzeża. Skrupulatnie badając tropy i robiąc bite staje lub całodniowe marsze wzdłuż morza. A kiedy zdawało mi się, że znam już każde cholerne ziarno piasku i że w tym tempie dojdę do Koviru, w końcu znalazłem to czego szukałem.

Miejsce położone w zatoce, ukryte między dwoma skalnymi nieckami i porastającym z tyłu lasem. Chyba łęgiem, choć zaraza to wie. Niewielka plaża z ciemnym piachem, w którym bielały lub żółciły się calutkie stosy kości. I rzecz jasna on. Potwór na którego polowałem, wlepiający we mnie swoje zeszklone ślepię z pionową źrenicą. Wypełznął na brzeg, daleko od morza. Nie dobywałem miecza, bo wiedziałem że gnaty nie należały do ludzi. Zostawili je po sobie jego ziomkowie. I chociaż po ostatnich dniach wędrówki trafiał mnie szlag z niecierpliwości i zdenerwowania, zawróciłem i zaniechałem dalszego tropienia. Wróciłem do wioski i poleciłem jej starszemu, by wynosili się ze swojej osady czym prędzej i przenieśli w jakiejś bezpieczniejsze miejsce. Bestia z Zatoki, powiedziałem im, jest wyjątkiem wielka. Zbyt groźna, by podołał jej jakikolwiek łowca, czarodziej, kapłan, cudotwórca, szarlatan czy oddział zaciężnego wojska. Najroztropniej będzie tedy zostawić ją w spokoju.

Wiesz, że mnie posłuchali? Spakowali manatki, wzięli swoje łodzie na bary i zawinęli stamtąd już następnego dnia, przestrzegając każdego kogo mijali po drodze przed Bestią. Ilekroć później wybierałem się w tamte strony zawsze prędzej czy później dobiegała mnie plotka o Bestii z Zatoki, choć mój potwór najpewniej zamknął swoje ślepię najpóźniej kilka godzin po tym jak opuściłem tamto miejsce. Tak jak ci przed nim potrzebował chwili spokoju. A ja świetnie go rozumiałem. Jego i jemu podobnych. Właściwie czasem zastanawiam się, czy to nie jest tak, że ja rozumiem je lepiej niż ludzi... Ale nie o tym chciałem teraz rozmawiać.

Postać w opończy drgnęła, poruszyła się na moment jak gdyby chciała wstać, lecz ograniczyła się wyłącznie do uniesienia głowy, spojrzenia w sam gęstniejący i niespokojny firmament rozgniewanych niebios.

Chodziło mi o to, że kiedy tamten przypłynął umrzeć na brzegu, w ustronnym miejscu, nie zrobił tego podczas burzy i sztormu, tylko wybrał sobie inną pogodę.

Żal umierać w taki deszcz — podsumował, choć mogła przysiąść, że słyszała w tym coś jeszcze. Jakby pytanie.

Offline

 

#7 2018-02-04 00:58:44

 Aishele

Sezon Burz

Miano: Burza
Rasa: człowiek
Wiek: młoda