Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2017-04-02 23:44:43

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Magazyn

http://i.imgur.com/MsMfKcP.jpg


Jeden z wielu portowych magazynów rozstawionych na całej szerokości portu. Ruch trwa tutaj od rana do nocy, ze względu na ilość statków zawijających do przystani. Rozładowywane są tutaj przeróżne ładunki, od tych najlżejszych, zawierających drogie materiały włókiennicze, do tych ciężkich, w których przenoszone są drogocenne kruszce. Z usług portowego magazynu korzysta wiele kontrahentów i równie wiele pracowników się tam zatrudnia. Dwupiętrowy budynek zapewnia także malutkie, ciasne klitki imitujące własne pokoje, po to, aby ciężko pracujący robotnicy mogli być bliżej ukochanej przez nich i tak pracy – lub zwyczajnie inne lokacje są dla nich za drogie, więc muszą się gnieździć tuż nad wiecznie ruchliwym magazynem.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#2 2017-04-04 17:12:00

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

Wieczór zapowiadał się dosyć przyjemnie. Alfred i jego współpracownicy szybko uporali się z robotą, a że nie było niczego innego do rozładunku, część z nich zwolniono do domu... w przypadku mężczyzny było to po prostu wkroczenie po schodach na drugie piętro budynku. Zewsząd dobiegał go hałas, charakterystyczny dla tej okolicy, czyli zlewające się rozmowy wielu osób, wrzaski mew z zewnątrz czy przede wszystkim szum morza. Alfred zdołał już przyzwyczaić się do tych dźwięków,. Nauczył się je ignorować, szczególnie te mniej przyjemne, wszakże magazyn działał nieprzerwanie w dzień i noc — któż bowiem wie, kiedy do brzegu dobije kolejny okręt zapakowany po brzegi wszelakim ładunkiem?

W prywatnej klitce Alfreda nie znajdowało się wiele, ot, twarde, cholernie niewygodne posłanie, stół, krzesło i jeden kufer, do tego okno z widokiem na morze oraz wiadro. I właśnie w tym pokoju, dopiero co wróciwszy z roboty,  mężczyzna usłyszał pukanie. Natarczywe, jakby komuś się co najmniej spieszyło. Tym, który pukał, był, jak się okazało, stary kompan Alfreda. Jedna z jego Hien, najwierniejszy z nich... Kaleb. Nie zmienił się praktycznie w ogóle, może nie wliczając faktu, że jego facjata wyglądała, jakby niedawno została trochę poturbowana. Okolice prawego oka były fioletowe i spuchnięte, podobnież do nosa i rozciętej dolnej wargi. Jego dawny kompan musiał zostać pobity może z dzień temu. Widząc więc Alfreda w drzwiach, westchnął z ulgą i skinął mu głową.

— Myślałem, że jednak cię nie znajdę. Dobrze cię widzieć, stary druhu. Nawet się dosyć dobrze trzymasz... — potarł dłonią kark i brzmiąc nieco niezręcznie, dodał: — Przepraszam, że tak nieoczekiwanie, ale szukałam cię nie bez powodu. Mogę wejść? Wszystko wytłumaczę w środku. — postąpił krok do przodu, wyraźnie mając nadzieję, iż Cmentarny Król okaże się gościnny.

Offline

 

#3 2017-04-04 22:18:15

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Alfred nigdy nie bał się roboty. Mawiał, że jak go robota nie ruszy, to on jej tym bardziej. Oczywiście jego życie nie było czymś ekscytującym, więc codzienną nudę zabijał pracą. Okazało się jednak, ze to jego szczęśliwy dzień. Robotnicy skończyli nieco wcześniej niż zwykle. Oby płacili za cały dzień, nie lubię jak ktoś ze mną leci w chuja.

Wgramolił się po schodach na piętro. Tutaj był jego mały przyczółek, blisko do roboty, dobry widok i... i w sumie to tyle, nie było innych pozytywnych aspektów, jakie gwarantowałoby mu jego aktualne lokum.
Mógł teraz przez chwilę odpocząć od pracy. W końcu lata roboty tutaj nic nie zmieniają, ciężar skrzyń wciąż wkłada w dwie kategorie, te które są "ciężkie w chuj" i te które "niech ktoś weźmie, bo ja nie dam rady".

Leżąc na swoim posłaniu delektował się resztkami niskiej jakości piwa, które można kupić na czarno w porcie. Nie można powiedzieć, że było niesmaczne, bo było wytwornie paskudne, jednak alkohol to alkohol.
Jego sielankowe odpoczywanie zostało przerwane przez nagłe pukanie do drzwi. Nie zdążył dobrze się położyć i zrelaksować, a już ktoś coś od niego chciał.
Zerwał się z łóżka i ruszył w kierunku drzwi. Nie spodziewał się tego, co za nimi zastanie. Otworzył je energicznie, rzucając spojrzeniem na osobę, która przerwała jego spokój. Oburzona mina natychmiastowo przelała się w potworne zdziwienie. Czuł się jakby zobaczył ducha, a przez jego głowę przeleciały potworne wspomnienia, które zostały z nim, odkąd wrócił z frontu. Kaleb - Powiedział sam do siebie w myślach, przyglądając się mężczyźnie stojącemu w jego progu.
Był zmieszany, nie wiedział co ma myśleć o tej wizycie. Nie wiedział, czy jego towarzysz był zły, po tym jak oderwano go od reszty, czy może ktoś go na niego nasłał. W jego głowie rodziło się pytanie za pytaniem, a osoba która mogła rozwiać wszelkie wątpliwości, właśnie stała w progu.
— Na melitele, Kaleb! - Wciąż wpatrywał się w starego druha. Teraz własnie dostrzegł, że niedawno musiał się w coś wmieszać, bo wygląda jakby co najmniej wpadł pod rozpędzony powóz.  — Wchodź, wchodź. - Dał krok do tyłu, przepuszczając Kaleba.  — Kogo jak kogo, ale ciebie się tu nie spodziewałem. Myślałem, że ty i reszta już nie żyjecie. Dobrze Cie widzieć, ale co Cie tu sprowadza? - Zapytał, a zdziwienie nie znikało z jego twarzy.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#4 2017-04-06 10:19:07

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

— Cóż, niektórzy owszem... ja na przykład zbiegłem kilka tygodni po twoim zniknięciu. I się tak błąkałem po świecie, aż tak z dwa miesiące temu tutaj trafiłem. Aż cud, że od razu się o tobie nie dowiedziałem, może wtedy bym nie siedział w takim gównie — powiedział Kaleb, przysiadając na łóżku Alfreda. — Masz czym zwilżyć gardło? Trochę jednak jest do opowiedzenia.

Wyglądał na podenerwowanego, jakby w każdej chwili spodziewał się ataku z czyjejś strony. Nawet na starego druha, swojego "szefa" spoglądał z powątpiewaniem, chociaż w jego mętnych oczach tliło się coś w rodzaju nadziei lub nawet ulgi.

— Dowiedziałem się o tobie w sumie przypadkiem, od jednego ze znajomych. Pomyślałem wtedy, że może ty mi pomożesz, szczególnie, że ciekawe rzeczy usłyszałem tam... widzę, że wycwaniłeś się i tutaj, co? No ale, żałuję, że nie mogliśmy spotkać się tak o, bez proszenia o pomoc — chrząknął i przeszedł w końcu do rzeczy. — Mam problemy, jak widzisz. Z różnymi nieprzyjemnymi ludźmi, u których się zadłużyłem. Dali mi czas do jutra na spłacenie długu, tyle że ja tych cholernych pieniędzy nie mam. Próbowałam hazardu, no ale kurwa, przegrałem wszystko i wiszę też innym... jestem w ciemnej dupie, jak widzisz. Dlatego błagam cię, pomóż mi. Jako staremu kumplowi.

Offline

 

#5 2017-04-08 16:49:07

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Usiadł na prowizorycznym łóżku, obok swojego dawnego druha. Nie widzieli się przez bardzo długi czas. Ta wizyta była z jednej strony miłym zaskoczeniem, jednak z drugiej strony było to nieco podejrzane.
— Zapewne w potrzebie też szukałbym pomocy u starych znajomych. W końcu w życiu trzeba wykorzystać każdą możliwą opcje. - Sięgnął po butelkę z winem i podał Kalebowi. — Napij się. — Nie wiedział jak może mu pomóc, w końcu miał tylko nędzną pracę w magazynie. — Sam widzisz jak jest, może i mam dach nad głową, ale zarabiam jakieś śmieszne pieniądze nosząc skrzynie w magazynie. Nie przelewa się. — Spojrzał za okno, gdzie widział ulice Novigradu. — Mówią, że to miasto możliwości, więc żeby Ci pomóc, będziemy musieli skorzystać z tych możliwości. — Gdy Kaleb już się napił, Alfred również wziął kilka łyków wina.
— Masz jakiś plan, Kaleb? Raczej złodziejska wyprawa na stragany nie zapewni nam tylu pieniędzy, ilu byś potrzebował. — Zastanawiał się co mogliby zrobić. W końcu okradanie ludzi na bazarze nie przyniesie im w parę dni jakiś zawrotnych kwot. Tutaj potrzebna jest grubsza akcja i Alfred dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Liczył, że Kaleb również o tym dobrze wie. Więcej, liczył że stary kompan przyszedł do niego nie tylko z problemem, ale i z planem jak ów problem rozwiązać.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#6 2017-04-08 17:21:44

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

Kaleb z wdzięcznością przyjął butelkę wina i natychmiast przystawił szyjkę do ust, biorąc kilka łyków. Następnie otarł usta wierzchem dłoni i westchnął, odstawiając butelkę obok łóżka. Pochylił się, słuchając Alfreda i kiwając co chwila głową. Kiedy ten skończył, wyprostował się i spojrzał na niego. Na jego licu tańczył krzywy uśmieszek świadczący, że nie przyszedł tutaj z pustą głową.

— Musielibyśmy ganiać po straganach dzień w dzień przez cały najbliższy miesiąc, żeby zebrać połowę kwoty do zapłaty. Nie, Alfredzie, taka opcja nie wchodzi w grę. A ja owszem, mam plan. Tylko sam go nie mogę wykonać. Mówiłem, że mógłbyś mi pomóc i możesz to zrobić... nawet nie wiesz jak bardzo — Kaleb zerknął na Alfreda i zaczął objaśniać swój plan, mówiąc dosyć cicho, prawie że konspiracyjnym szeptem. — Widzisz, banda, u której wiszę pieniądze, dała mi pewien wybór. Albo spłacę ich w monetach albo zdobędę coś, co oni bardzo by chcieli. Coś, co zapewne jutro wieczorem przybije do portu na potężnym frachtowcu i będzie tutaj rozładowywane. Przez was oczywiście. Wystarczy, że im to zdobędę, a odwalą się ode mnie raz na zawsze, rozumiesz? I dlatego do ciebie się zwróciłem. Ty masz okazję to zdobyć bez większych problemów.  Tylko w odpowiednim momencie podwędzić to i tyle!

Oczy Kaleba lśniły niezdrowo, szukały także w Alfredzie swojej ostatniej deski ratunku, nadziei, którą zdawało się, że niedawno stracił. Mężczyzna wyglądał na zdesperowanego, aby spłacić swoje długi i naprawdę liczył na pomoc starego druha.

Offline

 

#7 2017-04-09 11:30:21

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Uniósł jedną brew do góry, spoglądając z lekkim uśmiechem na Kaleba. Spodobał mu się ten plan,  oczywiście to nie było takie proste jak mogłoby się wydawać. W końcu ktoś zauważy, że czegoś brakuje, a kto będzie pierwszy w kolejce na przesłuchanie, a no właśnie pracownicy portu. Jednak w głowie Alfreda rodził się już plan, który mógł zapewnić mu wyjście z wszelkich nieprzyjemności.
— Podoba mi się to. Dawno nie brałem udziału w żadnej większej akcji, więc tym bardziej lubię twój plan. W końcu co ja mam do stracenia, obsrane "mieszkanie" nad magazynem i nędzne zarobki w porcie? Równie dobrze mogę gnić w więzieniu, tam chociaż nie muszę pracować na jedzenie. — Zaśmiał się, spoglądając na Kaleba.
— Mówią, że to miasto możliwości, więc czas wykorzystać owe możliwości. — Wstał z łóżka i zaczął kręcić się po pokoju.
— Jednak nie odwalę całej roboty za Ciebie Kaleb, w końcu to twój dług przyjacielu, a nie mój. Ale spokojnie, ty dostaniesz to prostsze zadanie. Podpierdolę nie tylko to, co jest cenne dla ciebie, ale kilka innych pierdół. Towar przekaże tobie, ty zaniesiesz tą "cenną rzecz" ludziom, którym jesteś winny pieniądze, a kilka innych rupieci zostawisz w domu któregoś z pracowników. W końcu pierwsze co zrobi straż to sprawdzi nasze przybytki. Kiedy znajdą towar pochodzący z magazynu w domu, któregoś z roboli, on za to beknie, a nie my. — Nadal było to ryzykowne, ale nie chciał zostawić swojego dawnego kompana z wyrokiem śmierci. W końcu tutaj nie trzeba było wiele, żeby ktoś wbił mu sztylet pod żebra.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#8 2017-04-10 22:26:11

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

Mężczyzna śledził wzrokiem krążącego po pokoju Alfreda, co i rusz kiwając głową i wiercąc się na swoim miejscu, popijając tanie, rozwodnione wino.  Wyglądał na naprawdę umartwionego całą tą patową sytuacją — wyrażało się to w najdrobniejszych gestach, takich jak mocno zauważalne drżenie dłoni powodujące delikatne chlupotanie alkoholu w butelce, niespokojne przebieranie nogami i nieustanne wiercenie się na łóżku robotnika, jak gdyby coś go uwierało w cztery litery. Wzrok miał rozbiegany, czujny i zaszczuty, pod oczami wyraźnie zaznaczone ciemne wory. Twarz, gdzieniegdzie naznaczona fioletowymi lub bordowymi śladami, była wychudła, bardziej, niż zapamiętał to Alfred. Usta zaciskały się w wąską kreskę i wręcz nagminnie były oblizywane.  Włosy, ścięte na krótko trwały w okropnym nieładzie, niemającym nic wspólnego z tym "artystycznym", jak zwykli mawiać niektórzy modnisie układający swą fryzurę na taką modłę. Mięśnie były spięte, na chudym ciele wręcz wisiały brudne szmaty imitujące ubrania. Tak, Kaleb zdecydowanie wyglądał gorzej niźli za czasów rabowania trupów. Być może była to kwestia ciężkich czasów dla jego kiesy, a być