Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2014-12-23 23:19:39

Licho

Okruch Lodu

Miano: Alsvid
Rasa: człowiek
Wiek: 20 — 25

Brama Klasztorna

http://oi57.tinypic.com/25zrqzp.jpg



Zapach kadzideł, wody święconej, palonych heretyków. Nagłe uczucie winy i zimny pot zalewający ciało pod wzrokiem każdego napotkanego osobnika w czerwieni — tak można opisać przejście przez jedną z najważniejszych bram miasta — Bramę Klasztorną.

Wysoki, jednoarkadowy łuk wyłożony poszarzałą kostką, ozdobiony jest licznymi hufcami szlacheckimi i religijnymi znakami. W tej części miasta ruch nigdy nie zamiera. Najczęściej można ujrzeć bogatych kupców, wytwornych kapłanów, nieco rzadziej zwykłych mieszczan. Aby załatwić jakiś interes w Dzielnicy Klasztornej, trzeba liczyć się z utratą kilku koron — religia bowiem jest pracą ciężką, wymagającą ogromu wiedzy i umiejętności. Za drobną opłatą można oczyścić swe ciało i duszę od grzechu, wpłacić darowiznę na jedną ze świątyń — jednym słowem nie dać pretekstu tajnym służbom do zainteresowania się swoją osobą.

Najważniejszym celem każdego mieszkańca jest przetrwanie, które w Novigradzie oznacza głęboką, ciepłą wiarę w Wieczny Ogień, natomiast korony gwarantują, żeby ów ogień go przypadkiem nie poparzył.


Opis autorstwa Ejiry.


http://i.imgur.com/oSvPbdj.png
Dhu Feain, moen Feain... | Karta Postaci  | Monety: 50

Offline

 

#2 2017-08-17 12:06:58

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Klasztorna

Z magazynu...

Alfred, nie mając się tak właściwie gdzie podziać po jego nagłym i niespodziewanym odejściu z pracy, spakowawszy wszystko co miał (a miał raczej niewiele), ruszył w miasto. Jedynym plusem tego wszystkiego było zapewne pozbycie się zapachu portu - ryb, potu i stęchlizny, a przede wszystkim ryb. Cmentarny Król mógł wybrać sobie w końcu inną dzielnicę do życia... i wybrał całkiem nieźle, bo nogi pokierowały go ku dzielnicy klasztornej. Czystej, schludnej, cieszącej się całkiem dobrą opinią, a przede wszystkim będącą jednym z bezpieczniejszych miejsc w mieście, przynajmniej dla bohatera tej opowieści, któremu po piętach zaczęła deptać jakaś szajka, a i czarni coś ponoć węszyli w mieście. Za klasztornymi murami zaś mógł poczuć się całkiem bezpiecznie, przynajmniej na chwilę obecną i o ile go tam wpuszczą...

Straż, która pilnowała bramy do dzielnicy, nie wyglądała bynajmniej na znudzoną czy narzekającą na brak zajęć. Poranek powoli zamieniał się w południe, a wraz z nim przybywało petentów, wiernych czy innych, trudnych do określenia osób. Wszyscy przelewali się powoli przez bramę, dokładnie sprawdzani przez straż. Większa część z nich, o ile nie widać po niej było statusu społecznego, rozmawiała przez chwilę z mężczyznami przy bramie - część z nich odchodziła sfrustrowana, część przechodziła dalej. W końcu przyszła kolej na obdartego, nie prezentującego się zbyt dobrze Alfreda. Dwoje dobrze wyposażonych strażników obrzuciło go uważnym wzrokiem, po czym spojrzeli po sobie z uśmiechem, na poły drwiącym, na poły pobłażliwym. W końcu jeden z nich odezwał się doń wywyższającym się, nieco pogardliwym głosem.
- Hola hola, cwaniaczku. Gdzie ty z tym wyglądem do ludzi? Jak cię kapłani by obaczyli, to zara by po nas poszło, żeśmy hołotę wpuścili do Świątyni - drugi z nich uśmiechał się tylko, wspierając mentalnie kolegę. - Ale ale. Ktoś nam tu wspominał, że szukają kogoś do pomocy, nie? Jakbyś się sam nie szwendał, tylko z szanowaną strażą klasztorną... to nikt by się nie czepiał. Ale to będzie kosztować. Dwie korony na łeb i może znajdziemy ci jakąś robotę.

Offline

 

#3 2017-08-21 23:30:47

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Brama Klasztorna

Dzielnica klasztorna byla rozwiazaniem czysto tymczasowym. Musial gdzieś sie podziac, poukladac pewne sprawy. Nie zamierzal tutaj przeczekac tego co nadchodzilo. Z bandytami nie mial juz problemu. Wykona dla nich robote i zapomna o sprawie. Oczywiscie obawial sie tego, do czego moga go zmusic. Gdzies w zakamarkach jego glowy rodzila sie mysl, aby nawiazac z nimi wspolprace. Moglby wtedy wynajac cos w miescie i mialby sie z czego utrzymac. Poki co jednak wolal klasztor. Zrobic swoje dla zbirow i zostac w klasztorze. Dobrze sie sprawowac, ciezko pracowac i liczyc na ich pomoc kiedy wreszcie znajda go czarni.
Straznicy zazadali od niego lapowki. Nie mial duzego wyboru, dal im pieniadze i czekal az zaprowadza go dalej.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#4 2017-08-31 14:17:57

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Klasztorna

Straż była lekko zaskoczona niespodziewaną ich zdaniem uległością ze strony Alfreda, który ot tak podarował im po dwie korony na głowę. Ich mimika zaraz przeszła z owego zdziwienia na rozczarowanie swoimi osobami – mogli przecież wyciągnąć od niego więcej! Co się stało, to się jednak nie odstanie, a schowawszy zapewne nie pierwszą tego dnia łapówkę, milczący strażnik skinął na złodzieja i poprowadził go do środka Dzielnicy Klasztornej. Alfred co jakiś czas odprowadzany był podejrzliwymi spojrzeniami, szczególnie zważywszy na fakt, iż jego odzież nie prezentowała się najlepiej, nie wspominając już o poobijanej twarzy oraz złamanym, nadal nienastawionym nosie. Obecność strażnika jednak skutecznie odstraszała tych co nachalniejszych, czy pragnących wyrzucić Cmentarnego Króla stąd na zbity pysk.
I tak milczący całą drogę mężczyzna i cwaniaczek szukający tymczasowego schronienia w klasztornych murach dotarli do... ogrodów.


c.d.n.

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2017-09-01 00:34:21)

Offline

 

#5 2017-11-23 14:44:58

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Klasztorna

Rysław oraz pryncypał zajechali w końcu do miasta.

Strażnicy obskoczyli ich wehikuł jak wilcy rannego łosia. Albo jak pchły umorusanego kundla, wzorem większości wartowników i cerberów świata grzesząc nadgorliwością oraz zawyżonym przekonaniem o własnej ważności. Znaczną część wynikających z tego nieprzyjemności wziął na siebie Schmeisser, wykazując się daleko posuniętym instynktem oraz znajomością rzeczy, wyrobionymi na przestrzeni lat obcowania z podobnymi pachołami. Pod jego czujnym okiem buszowali po wozie, a on kolejno otwierał i prezentował im zawartość poszczególnych skrzyń, niekiedy urządzając przy tym prawdziwe jasełki z zupełnie poważną miną. W tym momencie bez zająknięcia i zupełnie serio tłumaczył dowódcy warty, że głownie mieczy z właśnie otwartego pakunku to w istocie prefabrykaty do produkcji gwoździ i po sprzedaży nie powinny podlegać zasadniczemu cłu na broń.

Nie zapomniano rzecz jasna o Rysławie. Jemu samemu przyszło mieć do czynienia z dwoma strażnikami, starszawym tucznikiem o akcencie tak grubym, że można by nim sobie z powodzeniem ocieplić sobie chałupę na zimę. Towarzyszył mu młodszy chłystek, z ogolonym, odkrytym łbem i nieładnym spojrzeniu, ubrany w rozpięty mundur i zawiązaną na szyi chustę, Miał też wielki miecz o przedłużanej rękojeści, na którym się podpierał. Trudno było wyjaśnić wrażenie jakie sprawiał swoim ubiorem oraz bronią. Nie używając wielkich słów, można by po prostu orzec, że na pierwszy rzut oka wydawał się być jebnięty. Na drugi też.

Co tu mosz? Skąd to mosz? — pytał gruby, wskazując paluchem to co Waligóra zebrał po bandytach, a co leżało niezapakowane na wozie koło niego, wśród reszty towaru.

Złaź z wozu i zdejm hełm — zakomenderował ten drugi — Włosy odgarnąć, pokazać facjatę! — W tym tempie zaglądania do kufrów i skrzyń gotowi będą się rozpędzić i rozbestwić na tyle, by na odjezdnym zajrzeć im jeszcze do rzyci.

Offline

 

#6 2017-11-23 15:16:58

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Brama Klasztorna

Mając być absolutnie, kurewsko szczerym... To tak, myślał o szkoleniu się w kupiectwie. Problem w tym, że nie potrafiłby zrezygnować z walki. Nie no, oczywiście, życie kupca to niebezpieczne życie, i ciągła wzgarda w oczach społeczeństwa uboższego, bo jebany złodziej się dorobił.
Opowiedział pryncypałowi o rodzince, wyjaśniając, iż ojczym nie ma potomka. Z jego rozumowania wychodziło, że jeśli to żona otrzyma spadek, a sama wniosła do interesu całkiem sporo po własnym ojcu, to jedynym spadkobiercą jest on. Skoro i tak nie mieli o czym specjalnie gadać, pogadał o tym. Kto wie, co z tego wyjdzie...

I trzecie... I czwarte... I... I nie opieraj się na mieczu, chory pojebie! Uszkodzisz! Ostrze w ziemie wbijesz - tępe będzie! Albo połamiesz, jak się mocniej oprzesz! Kurwa, kto i na jaki chuj ci to w ręce włożył, patafianie! Wypierdalaj do zwierzyńca, ty zaje... w morde krzywą pytą robiony kulfonie! Na Pontar w taczce tego pana!
Ech... Ta broń mu się nie należała.
- Fanty i narzędzia pracy. Ile razy ktoś próbuje nas napaść, z pobitych zbieram fanty. A kusza... moja, własna znaczy. - Odciągnięty od tej nerwacji nad postępkami pewnego debila a tusząc, iż chodzi im głównie o broń, począł wyjaśniać. Bez zwłoki też opuścił też wóz, zdjął jedną rękawicę, odpiął pasek spod kłobuka i ściągnął go. Potem ściągnął kolczy kaptur i przeczesał te włosy, zgodnie z poleceniem. Wszystko jest w porządku, póki nie zaczną sobie trzepać do jego mordy - to byłoby wysoce niepokojące. Ale chuj wie... to straż, życiowi przegrani i dziwaki.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-11-23 15:17:25)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#7 2017-11-24 00:56:07

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Klasztorna

Pomijając już fakt, że na co strażnikowi miejskiemu podobna broń na jego stanowisku, Jebnięty nie tylko nie nosił jej choćby i na ramieniu, ale po postawieniu jej na ziemi, sztychem do dołu, od czasu do czasu trącał nogą, zupełnie jak na złość Rysławowi. I jakby nie wystarczały mu dodatkowe powody do złości czy zniecierpliwienia, które przysparzał im obydwu, bo w końcu jemu i pryncypałowi, swoją obecnością podczas kontroli.

Grubszy otaksował narzędzia pracy Rysława, burknąwszy coś pod nosem i machnąwszy ręką. Nie zadowalało to łysego, który przyjrzał się krytycznie twarzy wojaka Nie doszukał się na niej wypalonego na czole piętna lub śladów po szelmowaniu, mogących stanowić podstawę dla odmowy wjazdu w miejskie mury, co najwyraźniej  go rozczarowało.

Więc jesteś zabójcą, co? — zapytał, krzywiąc się. — Dawaj, pokaż mi swoją wojenną twarz.

Niechaj go Fred — bąknął jego kompan. — Jak czysty to chuj, należy się wjazd.
Siadaj, Kulson! — zbył kolegę, odrywając na moment miecz od podłoża, by stanąć najemnikowi na drodze.

No? Masz swoją wojenną twarz, prawda?

Offline

 

#8 2017-11-24 01:26:10

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Brama Klasztorna

Jako substytut włóczni - zaznaczając, że jak substytut winien być tańszy, to tym razem zgoła inaczej było. Albo mógł napierdalać głowicą... Nie sądził, żeby ten cep potrafił więcej z tą szlachetną bronią zrobić. Znaleźli by mu jakąś pałę, halabardę i puklerz, może większą tarczę do grupowej pacyfikacji motłochu (sprawdzona metoda Kulsonów). Ewentualnie mogli mu dać, jego mać, jakiś tasak, jak taki był z niego napalony na rżnięcie jebaka.

- Nie wiem Ci ja, co to ta wojenna twarz. Walczyłem z czarnymi, biłem się pod Brenną, ale ni chuj nie wiem, o czym mówisz. Bo jak pytasz się, czy krzywię mordę podczas walki, to odrzeknę, że czasem i owszem. Im więcej praktyki tym też więcej oziębłości na mordzie. - Gówniakowi się ewidentnie nudziło. Ale on nie miał dla niego ciekawej odpowiedzi. Niech się zadowoli tą, albo marudzi dalej... W końcu, jego mać, strażnik jest i jebnąć mu nie można. Cwaniaczek za koppera. 


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#9 2017-11-24 21:30:48

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Klasztorna

Cep, istotnie mógł co najwyżej machać tym orężem jak cepem. Zrównując tym samym szlachetną broń ze sztachetą. Jego koledzy (zakładając, że przyznawali się do koleżeństwa z nim) nosili się już całkiem normalnie, choć ich definicja normalności dla relacji międzyludzkich oraz etyki zawodowej mogła różnić się od tej ogólnie stosowanej.

Nie dowiedział się, czy odpowiedź przypadła mu do gustu. Zanim zdążył ją przetrawić, minęło trochę czasu. Dostatecznie dużo, by razem z jego gębą, szykującą się do repliki, otwarła się im również droga przejazdu.

Zaporę precz! Jechać, żwawo, jechać.

Pryncypał dał mu dłonią znać, by ładował się na wóz. W końcu wpuszczono ich do miasta. Jechali ulicą prostopadłą do głównej, prosto na Wielką Szpicę, majaczącą im na horyzoncie.

Widziałeś jaka swołocz, panie Ryśku? — poskarżył się skwaszony Schmeisser. — Że też bierą pod mundur takich łamagów! — Pokręcił głową, wygrażając z koła przebiegającemu tuż przed wozem gówniarzowi, uspokajając konia. — Przed wojną było inaczej. Większość służb porządkowych podlegała bezpośrednio namiestnikowi. Naczy dalej podlega, ale na użytek doglądania bram i wyplenienia drobnych rzezimieszków rozszerzono szeregi zwykłych strażników miejskich. Poważniejszymi zbójami lub znaczniejszymi nieprawidłowościami finansowymi nadal zajmują się strażnicy Wiecznego Ognia. To jedno się nie zmieniło.

Jechali mijając po drodze konie, inne wozy, przechodniów oraz ludzi z dwukółkami. Mając po lewej, nieco w dali okazały budynek pośród zieleni, a z prawej, niemal przy samej arterii, mniejszy, choć nadal spory i wcale bogaty przybytek z czerwonymi latarniami.

Burdel i świątynia — skomentował komorzy, rozejrzawszy się raz w jedną, raz w drugą stronę. — Ot, parabola tutejszego żywota. Zdawało mi się, czy mówiliście mi, że byliście tu już kiedyś? Jeśli nie, to rzeknij, jak podoba ci się stolica świata?

Offline

 

#10 2017-11-24 23:48:47

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Brama Klasztorna

- Miękkim chujem robiona ciota. Broń trzymał jak niejebana cnotka fiuta. Wuj lubił go podrzucać ale nie łapał, matka biła, a ojciec odwiedzał tylko w nocy. Jedyne co w życiu jebnął, to się przypadkiem we siusiaka, jak go ukradkiem targał, podpatrując kozy w zagrodzie. - Dał upust erupcji nienawiści względem osoby nierozgarniętego trepa, który głównie gównianym traktowaniem uzbrojenia zasłużył sobie u Rysława na gniecenie jaj i gwałt analny nożem. Jebana picz...
- Później mi wyjaśnicie, czyjego imienia tutaj lepiej nie wymawiać. W każdym mieście są imiona, które przynoszą pecha. Pech szkodzi zdrowiu i interesom. - Przerwał. Uciął. Zmienił temat. Nie lubił rozdmuchiwać, a i znał sam siebie dość dobrze, coby wiedzieć, jak bardzo zdolny się jego gniew zaognić. Jeszcze gotów w celu wyswobodzenia miecza wyzwać kmiota na pojedynek.

- Miasto jak miasto, tyle, że portowe. - Uśmiechnął się. - Dworuje se... Byłem za szczyla, z dziadem. Nie dość to, aby dobrze pamiętać. Później bywałem w okolicy. Tak po prawdzie, to wiem jeno, że trza tu bardzo ostrożnym być, władzy nie podpadać i pod żadnym pozorem wstrętów jej nie czynić. Można się dorobić, ale prędzej wszystko stracić.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-11-25 11:19:30)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#11 2017-11-25 20:24:31

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Klasztorna

Słowa litanii Rysława idealnie wpasowały się w melodykę dobiegającego ich z oddali psalmu, rozlegającego się na wysokości z jednej z powszechnych tu świątyń, a kto wie, może i z samej Szpicy. Schmeisser, człowiek z pierwszego wrażenia posępny jak niedziela wieczór przed dniem roboczym, chichotał rozbawiony, kręcąc rozbrajająco głową. Nic tak nie łączyło ludzi, jak wspólne stawanie w boju bądź wspólna ansa i rankor pod adresem jednego wroga. Zwłaszcza jeżeli reprezentował on dodatkowo złośliwość i/lub niekompetencję organów ścigania czy decyzyjnych. W nienawiści do pachołków magistrackich, tak zostaliśmy wychowani.

Wiecznego Ognia, nadaremno — poradził, gdy zmienili temat. — Po wojnie namnożyło się ateuszów, ale Novigrad to ciągle teokracja. I jest jak ta dupa od srania w zwalczaniu heretyków i inszych. To tyczy się również sług Płomienia. Ze wspomnianym już dziś panem namiestnikiem na czele.

Aj, teraz może i tak. Ale dwie dekady nazad, aj co to była za metropolia w porównaniu z inszymi miastami! Prym pod względem techniki, wyznaczanie standardów w rzemieślnictwie! I tak samo w budowie fos i umocnień. Oxenfurt, co ja mówię, nawet Tretogor wyglądały przy tym jak kurnik! — No, komorzy może trochę przesadzał, ale fakt, faktem, zabezpieczenia Wolnego Miasta nie pozostawiały wiele do życzenia. Chyba że chciało życzyć się komuś naprawdę źle, wtedy można było wyrazić nadzieję, by delikwent musiał uczestniczyć w próbie zdobywania podobnego miasta.

A z tym ostatnim toś prawdę powiedział. Otóż uważasz, Rysławie, znałem ja kiedyś... — Gadatliwy nastrój Schmeissera został ucięty jakby nożem. Zbiegło się to dokładnie w czasie z momentem, w którym ich wóz podskoczył nagle do góry, tak że poderwały się nawet niektóre skrzynie. I nawet tyłek Rysława, mogący wszak dorównywać im ciężarem. Schmeisser patrzył na drogę. Nawet jeśli jednym okiem, ale patrzył i mógł reagować. Momentalnie wstrzymał konia, klnąc, na czym Novigrad stoi. Czyli wychodziło, że na elfie fundamenty i Wieczny Ogień. A sam ostrzegał.

...waaa mać! — zakończył kwitowanie sytuacji, rzucając ze złością lejce na kozła i gramoląc się z kozła z wyprostowaną nogą, którą wciąż dawała o sobie znać raną postrzałową.

Nie wjechałem na żaden, kurwa, wybój! Bodaj, by was pokaziło sucze chwosty, nie umiecie kundli upilnować! — wołał rozeźlony wokół, grzebiąc się na siedzisku.  Utknęli w połowie drogi, jakoś w okolicy pierwszego zakrętu, w którym droga równała w kierunku głównej świątyni. A obok nich, życie toczyło się dalej. Z tą różnicą, że stali i od czasu do czasu, któryś z konnych podróżnych po mieście sklął ich za ten przymusowy postój.

Możesz zerknąć? — zapytał pryncypał, przechodząc do tyłu, na pakę z towarami, by szukać i znaleźć wśród nich kawałek kija, który podał najmicie. — Jak to futrzak czy sobaka wkręcił się w szprychy, bądź tak dobry i przepchnij go tym w diabły.

Offline

 

#12 2017-11-25 22:03:25

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Brama Klasztorna

Uśmiech ociepla wizerunek. Chyba, że twój wygląda jak wypadkowa zaropiałej rany i brudnej dupy. To wtedy nie... Wtedy się nie uśmiechaj, bo straszysz dzieci i dorosłym życie obrzydzasz. W ogóle lepiej się zabij. Albo nie, wyjedź do Nilfgaardu. Wyjedź i uśmiechaj się do woli, a zacznij od samej granicy. Uśmiechaj się do krówek, do chłopów, do wizerunku złotego słońca.
Dobre... U Schmeissera rozbawienie czyniło bardziej ludzkim, chociaż na podwyżkę czy premię w uznaniu za zasługi raczej by nie liczył. No, nie liczył.

Przytaknął. Jakby go pytali na którejkolwiek dzielni, to jest za Wiecznym Ogniem.

Wysokie mury, machikuły, potężne wieże i bramy, port skrupulatnie osłonięty, niełatwy a i problematyczny do zdobycia. Liczne mosty dzieliły miasto, tym samym zdecydowanie utrudniając zdobycie. Rzeka chroniła miasto przed podejściem do murów, wysunięte bramy naprawdę trudno było zdobyć, a ostawienie ich, to ostawienie obrońcom świetnych punktów ostrzału. Do zdobycia miasta prawie niezbędna byłaby silna flota, a to nie jest tania rzecz.
Pierwszą jednak słabością były zabudowania wokoło miasta, bo i nie dość, że można się było za nimi kryć (także w czasie wycieczki wroga), to stanowiły źródło budulca lub można je było częścią podpalić, gdy wiatr dął w stronę miasta. Gdyby jednak wróg swe siły pomiędzy budynkami rozłożył, mogli je obrońcy podpalić. No i w razie potężnej wycieczki służyłby do separacji sił nieprzyjaciela, utrudnienia wspólnego działania poszczególnych członów armii oraz zdecydowanie niwelowałby w dużym stopniu siłę konnicy. Druga słabość to rzeka - jeśli można było tam obciążyć i wrzucić jakieś trupy, no i wtedy trza liczyć na pragnienie. Trzecia... Oręż Novigradu to złoto, a najemnicy to zdradliwe kurwy.

Oby to nie był dzieciak z drewnianą nogą. Oby to nie był pieprzony dzieciak z pieprzoną drewnianą nogą...
- Lukajcie na wóz. Ktoś gotów w tym zamieszaniu coś ściągnąć. - Najpewniej jakaś pierdolona bieda z gnojem na łydkach. Nieroby cholerne.
Chwycił kija i zlazł z wozu, ażeby ustalić, z czym mają do czynienia. Może rzeczywiście jakiś pies czy inne gówno. Nie spodziewał się raczej napadu w takim miejscu, ale zerkał na wóz, czy ktoś nic nie podwędza.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-11-25 22:32:35)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#13 2017-11-25 22:58:51

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Klasztorna

No, miał trochę racji. Leżała ona przede wszystkim po stronie jego ogólnej wiedzy na temat obwarowań. Dochodziło jednak też kilka indywidualnych zmiennych dla samego miasta. Novigrad dysponował bowiem i własną, wcale nie słabą flotą a na dodatek wyposażoną w zdobycze nauki nieznane innym statkom Północy. Objęte rzecz jasna, ścisłą tajemnicą wojskową. Prócz floty i najemników miał też własne, regularne oddziały. Nieźle przeszkolone, w pełni wystarczające do obrony. Ewentualnej, bowiem na niezależności miasta zależało więcej niż tylko jednemu zagranicznemu podmiotowi areny międzynarodowej i nikt o zdrowych zmysłach nie poważyłby się go szturmować. Prawda?

Co? — Komorzy zamrugał, nie rozumiejąc słowa. — Co mam czynić? Aj, nieważne. Mus mi baczyć na dobytek, nie uczcież dziada jak charchać. Na tym jednym to ja się wyznaję dość! — zastrzegł, rozglądając się podejrzliwie, czujny jak świstak, jakby każdy mijający ich właśnie podróżny był potencjalnym rabusiem. Bo w istocie.

Tymczasem, rozwalonego na ziemi tuż obok najeżdżającego nań koła leżał nie pies, nie kot, nie dzieciak z drewnianą nogą, ale chłop. W sensie człowiek, mężczyzna. Umorusany na pysku, ze skłębionymi włosami opadającymi na oczy. Kompletnie nieruchomy. Na domiar złego podczas oględzin Rysław usłyszał gdzieś nad sobą i za sobą przenikliwy kobiecy krzyk.

Offline

 

#14 2017-11-25 23:38:37

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Brama Klasztorna

Żeby powiedzieć cokolwiek więcej, musiałby obejść mury a potem na nie wleźć - i tak by musiał się przyglądać okolicy. Bo każdy przypadek jest indywidualny, każdą twierdzę czy warowne miasto otacza inny teren i każda z tych konstrukcji inaczej jest zbudowana. Jednak, jeśli miałby coś powiedzieć już teraz, to rzekłby, iż Novigrad to twardy orzech na widok którego się odechciewa wszelkich oblężeń. No przeca tego kolosa głodem bez licznej floty nie położysz (prędzej twoją armię choroby i głód pożrą), w mury pewnie można sobie do usranej śmieci napierdalać, przy zasypywaniu fosy wpada się pod ostry ostrzał z udziałem zapewne skorpionów i jeszcze cięższego dziadostwa, chyba tylko ewentualna zdrada wchodzi w grę. No i ta prywatna armia, ogromne bogactwo...
Miasto... No w razie nieprzewidywanej zmiany układu sił mogłoby znaleźć się w dość niekorzystnej sytuacji.

- Hoho... Jeśli to nie uciekło ze zwierzyńca, to mamy problem. Człowiek, mam nadzieję, że żywy. - Zakomunikował pryncypałowi. Potem chwycił denata/poturbowanego za nogę i wytargał spod wozu. Chciał sprawdzić, czy on żyw, ten nieborak. No i być może go ratował, jeśli żyw... bo jeszcze konik by ruszył, jeśli co by go wystraszyło i kolejna pręga po kole gotowa.

Baba się drze. A to dziwne, że kobieta się drze. Kobiety zwykle się drą...


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#15 2017-11-26 19:17:46

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Klasztorna

Nie było czasu na przyglądanie się murom, gdy trzeba było mieć oko na dobytek lub na to, co właśnie działo się pod wozem.

Co? — skrzeknął z wozu wyraźnie spieniony Schmeisser. Rysław nie musiał go nawet widzieć, by słyszeć jak jest wkurwiony. I mógł założyć się, że prawie na pewno wymachuje rękoma. Bezwładny ciężar, lekko powykręcany poszurał po kamienistej drodze, by legnąć poza zasięgiem kół ich wozu jak — Jak nie urok to sraczka! Pół Kontynentu zjechałem, a wszystko pierdoli się akurat tutaj! Jak się tam znalazł?! Uczynił to czarodziejskim sposobem i pojawił się pod kołem, a? Weźcie go kopnijcie albo dajcie po gębie! — kontynuował i poradził na koniec.

Chyba mieli problem, bo jebany zdawał się nie ruszać. Oczy zawarte, pierś nieruchoma, i najwyraźniej tyle w nim czucia co w poborcy podatków. Martwy jak sumienie sędziego.

Jak to wygląda? I na kogo? — dopytywał z wozu pryncypał, coraz bardziej nerwowo. — Na pachołka magistrackiego? A może rajcę Drofussa? — popuścił wodze wyobraźni, rozmarzywszy się.

Tymczasem darcie nad uchem stało się bardziej artykułowane.

Dobry Kreve, święty Lebiodo! Zdenek, co oni ci zrobili! Rozjechali mi męża!

Co? — Schmeisser podniósł głowę, spoglądając na przysadzistą mieszczkę w czepcu, nadawczynię podnoszonego tu rwetesu. — Rysław, łap babę!

Offline

 

#16 2017-11-26 19:34:26

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Brama Klasztorna

Prawdziwie wspaniałą sztuczką by było, gdyby ten tutaj pod wozem to był bandzior, który im nawiał. Nie mógł obrobić, to tak powiedział ostatnie słowo...

- Nie... Niestety. To tylko zwykły brudas. - Nie wiedział, jak inaczej określić to, co mieli pod wozem. Jakiś mieszczanin, niekoniecznie czysty. Może ktoś go wepchnął, a może już nie żył i ktoś postanowił na tym kreatywnie zarobić.

Zgodnie z poleceniem chwycił babsko za ramię zdrową ręką i szarpnął nią ku sobie, gotów - wojenne przygody nauczyły - odbić kopnięcie w jaja kolankiem. Oj, nie miał zamiaru się patyczkować, bo coś mu tutaj śmierdziało.
- Co wasz mąż pod tym wozem, jego mać, robi? Preca to trzeba idiotą być, żeby pod wóz się kłaść. - Pytał. Oj, pytał... Teraz tylko trza będzie jeszcze sprawdzić, czemu denat to denat za ich uczynkiem - bo a nuż to nie ich wina. No, baba podejrzanie reagowała na śmierć ukochanego - jakby po kocie a nie po mężu jej przejechali.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-11-27 01:11:41)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#17 2017-11-27 20:39:52

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Klasztorna

Brudas? — ciemnowłosy łeb Schmeissera, wychylił się znad burty wozu taksując najpierw trupa, a potem babę. Cokolwiek zaskoczoną.

Puść mnie bandyto! — rozwrzeszczała się, drapiąc najmitę w jedyny odsłonięty kawałek gęby między kapalinem a kołnierzem przeszywanicy. W złobie próbowała też poprawić splunięciem, fortunnie chybiając celu. Biorąc pod uwagę jej jad, zakażenie miałby murowane. — Ludzieee! Ubili, zamordowali! Rozjechaaali jak kota!

Słysząc to, Schmeisser zbladł nagle na twarzy. A zaraz potem poczerwieniał, gramoląc się prędko z wozu.

Wasz mąż? — spytał padając na kolana i zaglądając pod wehikuł. — Jeżeli poszła oś albo skrzywił mi koło, to was pociągnę do odpowiedzialności! Dopiero wtedy narobię biedy, więc lepiej, żeby wszystko było na miejscu!

Cała scena, wzbogacona o pokrzykiwania Schmeissera zaczęła ściągać uwagę przechodniów. Kilku wyraźne uradowanych uliczników pokazywało ich sobie paluchami. Konny mężczyzna o wyglądzie kupca minął ich z wyraźnie zdegustowaną miną. Jakiś młody bażant w półpancerzu i zakładanym na nim wamsem z wyszywanym wzorem przyglądał się z daleka, ze ściągniętymi brwiami i dłonią na rękojeści przypasanego korda. Inna kobieta, dla odmiany z chustą na głowie i drugą na trzymanym w ręku koszyku, bez ceregieli podeszła prosto do wozu, by się poprzyglądać. A kto jej zabroni?

Offline

 

#18 2017-11-27 21:17:44

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Brama Klasztorna

- Dość tego! - Ryknął. Bo się, kurwa mać jego w dupę jebana, o jedną kroplę za mocno polało. Jedną, wa mać kroplę, która przegła pałę goryczy. Co rusz to jakieś nieszczęście, turbacja, problem, niedojebane a zatrudnione w służbach miejskich dzieci ze związku ludzkiej kobiety i kudłatego koczkodana. 

Za dużo w tym wszystkim nieprzyjemnych zbiegów okoliczności, więc albo Schmeisser przyciąga kłopoty, albo ktoś im zapewnił większość z wymienionych rozrywek. Jeśli brać pod uwagę ten tajemniczy ładunek, który to być może zbiry chciały zakosić w drodze do miasta, to idzie się w tych jasełkach doszukiwać podstępu.

- Niech mnie, kobieto... -  Szarpnął nią i puścił, kierując babsztyla na truchło domniemanego małżonka. I nie bawił się w stanie nad nią, w wyjaśnianie, tylko ruszył w pobliże wozu, obserwować, czy nikt niczego zakosić nie chce. No bo skoro pryncypał zlazł, to ktoś musiał dobra pilnować. - Jak na moje, to ktoś kto włazi pod wóz... Toczący się, kurwa, wolno wóz. Oj, debil pierwszego sortu. Ale może wy coś knujecie, co? Zaraz się okaże, czy to wasz mąż. - Posiadał umiejętność jednoczesnego ruszania nogami i mówienia, więc z niej skorzystał, a uczynił to głośno i przy tym dobitnie akcentując swoją podejrzliwość.

Hmm... ciekawe czy ktoś coś widział?...


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#19 2017-11-28 21:12:33

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Klasztorna

Ryk Rysława nieustępujący niczym odgłosowi ranionego tura sprawił, że trzymana przez niego baba byłaby przysiadła, gdyby miała jak. Miast tego wywaliła się na klęczki, dzięki dzierżonemu ją chwytowi. Ta druga, wścibska, odstąpiła od wozu zabierając zarówno koszyk, jak i swoją rzyć w troki.

Roztropnie podjął decyzję o baczeniu na towar w momencie, gdy pryncypał doglądał wozu. Puszczona kobieta, w myśl zasady o ciele wprawionym w ruch, wylądowała kolanem między łopatki nieboszczyka męża, który jęknął udręczony.

Nim którekolwiek z podejrzeń Rysława doszło do głosu, a Schmeisser zdążył wygramolić się spod wozu, potrącony człek stanął na nogi i zrobił z nich użytek. Jak na umarłego, wcale żwawo. Podobnie jak waligóra posiadł umiejętność jednoczesnego gadania i przebierania kulasami. Jego wkurwiony krzyk podążał za nim, gdy biegł przed siebie, oddalając się od wozu.

Zasrane dusigrosze, ja tam pierdolę taką robotę!

W ślad za nim, biegiem ruszyła i baba. Pokazawszy uprzednio najmicie język i objąwszy bolące ramię, drugim i nienadwyrężonym.

Przecierając dłońmi zabrudzone na kolanach nogawice, były komorzy, który właśnie był wyszedł spod wozu, przyglądał się oddalającej parce ze zmrużonymi oczami.

A nie dawałem wiary, kiedy mi bajali, że to miasto cudów. Aj, musi prawda. Byliśmy przed chwilą świadkiem jednego. Chwała Płomieniowi — powiedział powoli, pełen sarkastycznej emfazy. — Poznalibyście ich w tłumie? — zastanawiał się, widząc wciąż sylwetki umykającej dwójki, która nie zniknęła im jeszcze z pola widzenia — Czy jedziemy dalej? Trzeba mi rady — zastanawiał się głośno, tknięty widać dylematem. Co prawda czas to pieniądz, ale są pod tym niebem rzeczy, które dają satysfakcję większą niż złoto. Dobrze przeprowadzona zemsta była z pewnością jedną z nich.

Offline

 

#20 2017-11-28 22:15:13

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Brama Klasztorna

Kurwa... Rence które leczo!

- Ich? - Pokazał palcem za uciekającymi. - Nie. To ani chybi miejscowi, wiedzą gdzie tu wiać. Zresztą... To pewnikiem tylko płotki, mieli im za to zapłacić i nic więcej raczej nie wiedzą. - Wyjaśnienia wyjaśnieniami, i ile racji by w nich nie było, to jednak żałował odrobinę, że baby nie chwycił. No ale kto wie, może przez to by się wielka chryja zrobiła, za dużo by powiedziała, straży by się zleciało i byłoby więcej nieszczęścia niż pożytku.

Niewiada mu, bo i to się nie stało.

- To wy tutaj rządzicie. Ale bym już ruszał, jeśli pytacie. Wiecie... ruch tamujemy i są pilniejsze sprawy chyba. - Pytał go najemca, to mu odpowiedział. Jak już wcześniej rzekł, nie chciał ganiać za tymi oberwańcami - raz, że miasto bardzo słabo znał; dwa, że tutaj ktoś mógł jeszcze na kupca czyhać.

Jeśli nie było obiekcji, załadował się na wóz.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-11-29 11:30:11)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#21 2017-11-29 23:41:50

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Klasztorna

Iście, prawdziwy fenomen. Może biorąc pod uwagę owe nadnaturalne właściwości własnych dłoni, warto byłoby rozważyć dotykanie samego siebie?

Ich — przytaknął komorzy, podczas gdy ręka zawisła mu nad kuszą. — Hem, sądzicie, że to była zorganizowana akcja? Czy naciągacze jakiś wielu? — Konspiracyjny nastrój udzielał się także i jemu, a przewożony ładunek ciążył z każdą godziną coraz bardziej.

Taaak — stwierdził przeciągle, gdy tamci zniknęli dość daleko w ciżbie, by nie opłacało się ich gonić. — Chyba macie rację, mus nam w drogę. — Gdy załadował się na wóz, Schmeisser zajął miejsce na koźle i mogli ruszyć w dalszą drogę.

Jakiś czas jechali sobie w milczeniu i otaczającym ich gwarze, przybliżając się coraz bardziej do Szpicy. Ciągle na wprost, aż do momentu, w którym zmienili nieco trasę, skręcając w prawo, między zabudowania, w drugą uliczkę przed Główną Świątynią. Zatrzymali się pod odnowiną dwupiętrową kamienicą, z kolorowym witrażem w oknie i wąskim frontem.

No. To teraz mus ci chwilę poczekać Rysławie, siedź tu i zabezpieczaj ładunek, a ja poszukam mych kontrahentów — zakomunikował, sposobiąc się do zejścia z wozu. Niepotrzebnie, jak się okazało. Chcieli szukać, a to ich znaleziono.

W każdym z przeciwległych krańców uliczki, w której obecnie urządzali sobie postój, stało dwóch ubranych na czarno osobników w skórzanych czapkach. Każdy z nich miał u pasa miecz i coś jeszcze. Coś, czego Rysław nie dostrzegał ze względu na dzielącą ich odległość.

http://s30.postimg.org/i04yb90u9/bezpieka.pngWielmożny kupiec Schmeisser. — Tym, który wypowiedział te słowa był człowiek w długim, obitym futrem płaszczu i z łańcuchem na szyi. Zadzierając wygoloną głowę, by spojrzeć na kupca i jego ochroniarza pozostających na wozie, szedł ku nim szparkim krokiem, z nieopuszczającym jego twarzy grymasem, który postanowił wydać bunt oraz nieposłuszeństwo wszystkiemu, co miłe i niezbyt złe. Schmeisser nie wyglądał na zaniepokojonego lub speszonego tym faktem. Widać koleś najlepiej czuł się w złym nastroju. Co musiało świetnie korespondować z wykonywanym przez niego zawodem. Jakim dokładnie? Szło się domyślić, a wzór płomienia wyobrażony na medalionie dyndającego mu łańcucha zdecydowanie ułatwiał zgadywanie.

Wielebny Lorens — nie chcąc dać poznać po sobie, że utyka, Schmeisser zeskoczył z wozu i naraz syknął, dając pozór, że to nie ból a wdepnięcie ciżmą w łajno przy skoku.

Doniesiono mi już o waszym przybyciu — oznajmił, odbębniwszy introdukcję, zatrzymując się przed kłaniającym się kupcem. — Żadnych problemów? Widzę, że sprawiliście sobie nowego konia.

Niefortunnie, stary okulał w drodze. Miał już swoje lata, moiściewy. — Byłemu komorzemu nie drgnęła nawet powieka. Podobnie jak jego rozmówcy.

Podobno już sprzedany na mięso. Winszuję, naprawdę szybko się z tym uwinęliście.

Gdy życie daje ci kopniaka, skorzystaj z niego, ażeby się rozpędzić — odparł krótko i sentencjonalnie.

Niegłupia maksyma, zapiszę sobie. Nie tylko konia macie nowego, zdaje się że podróżujecie teraz w towarzystwie.

Hem, hem. Zgadza się. To jegomość Rysław, zatrudniam go ku ochronie mego zdrowia i dobytku.

Ha, widać po nim, że nie do rachunków. Pierwszy raz u nas, mości Rysławie? — Człowiek z symbolem płomienia zawiesił pytanie w powietrzu, taksując zwalistą sylwetkę najmity swym wzrokiem bez wyrazu. — Zapewne radziście, że znaleźliście sobie zajęcie na zimę, czyż nie?

Offline

 

#22 2017-11-30 00:34:00

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Brama Klasztorna

Niee... To chyba trzeba było kimś rzucić, a w siebie rzucić trudno.

- Za dużo ostatnio zbiegów okoliczności, żeby sobie z podejrzeniami folgować. Zakładam najgorsze. - Słusznie czy też nie, tak właśnie oceniał. Wolał przeto bardziej wykazywać się teraz paranoją w styczności z turbacjami, a i sceptycznym okiem spoglądać na wszelkie dary od losu.  W coś go wpakowali, ani chybi...

Wielebny?... Jeśli pogłoski prawdę nosiły, to to coś musiało być batem. Polemizowałby nad praktycznością, ale jako znak rozpoznawczy i element wzbudzający trwogę w sercach zaznajomionych z jego znaczeniem pewnie sprawdzał się dobrze. Pokazowe biczowanie...

Posłuchał, tyle ile samo się do ucha bez nastawiania dostało. Nieproszony jednak, do rozmowy się nie brał. W ogóle to miał nadzieję, że ominie go konieczność zabierania głosu, a wszystko załatwi pryncypał.

Chujnia...

- Nie, Wielebny Lorensie, ale ostatnio jako dzieciak, z dziadkiem. - Wyjaśnił. Temu to lepiej odpowiadać a nigdy pyskować, jeśli skóra na plecach miła, nie? Chyba tak... No ale i nie będzie się przed nim pełzał, zwyczajnie mu odpowie.
- Byłbym rad, gdybym mógł pracę przez zimę utrzymać. Ale... póki co, najpóźniej do jesieni połowy pewien jej jestem. Takie życie najemnika, nie narzekam.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#23 2017-11-30 23:15:50

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Klasztorna

Pojmuję — przytaknął mu Wielebny Lorens z nieruchomą twarzą. — Obawiam się jednak, że nie napracujecie się tu zbytnio. Novigrad to porządne i bezpieczne miasto. My, skromni słudzy Wiecznego Ognia dbamy, aby takie było. W czym panowie — Człowiek z emblematem Ognia musiał mieć na myśli nie kogo innego jak ich. — Dopomagacie nam dzisiaj nieco. Prawda, mości Schmeisser? Bo chyba nie wątpicie, że uczynimy to miasto bezpiecznym? A was nieco zamożniejszym?

Strzeżonego Płomień strzeże. I daje nadzieję miast wątpliwości — odparł dyplomatycznie komorzy, nie zamierzając igrać z Ogniem. Łapiąc w lot aluzję, by przejść do konkretów. — Hem, Rysławie. Przesuń się nieco i pomóż mi ze skrzynią. Tą zakrytą. — Jedna ze skrzyń, średniej wielkości i raczej niepozorna, została odkryta przez kupca pociągnięciem z róg płachty, ukazując opatrzone pismem oraz pieczęcią wieko. Najemnik nie zdążył się przyjrzeć literom. Mignęło mu tylko „Z upoważnienia Wielce Dostojnego Pana Namiestnika...” oraz pieczęć. Duża, czerwona, trudna do pomylenia. Z odciśniętym na niej uproszczonym godłem Wolnego Miasta. Wyobrażonym fragmentem obwarowań z płomieniem w miejscu bramy.

Nie trzeba — uprzedził Wielebny, a obydwaj goście w czarnych kaftanach, którzy niedawno obstawiali krańce uliczki, pofatygowali się na wóz, ściągając z niego wzmiankowany pakunek. Bez większych problemów, jako że okazał się wcale lekki. Krążki zawieszone u ich pasów faktycznie były biczami. I to nie byle jakimi, bo lamiami. No cóż, można było polemizować odnośnie ich praktyczności, trudniej było zapomnieć twarze tych, którzy zostali nimi potraktowani. W kategorii swojej funkcji to narzędzie znakomicie odgrywało swoją rolę już nieprzerwanie od wielu lat. Mniej więcej tylu ile Rysław sam miał na karku. No, cóż. Zdecydowanie lepiej mieć na nim trzy dekady niż bat.

Zapłata w gotówce. — Lorens sięgnął po nabity trzos, przekazując go komorzemu. — Transakcja, której dokonaliśmy, szanowny panie Schmeisser, została dokonana dla zbożnego celu. Tym samym jest więc zwolniona z podatku. Sądzę więc, że nie ma potrzeby odnotowywać faktu jej zaistnienia w żadnym spisie. Nie będę wymagał też od pana podpisania pokwitowania. Wystarczy mi uznanie was za ludzi honorowych, panowie. Oraz objęcie całego zdarzenia tajemnicą spowiedzi, oraz autorytetem kościoła.

Schmeisser postanowił taktycznie się nie odzywać, choć ze sposobu, w jaki trzymał przekazaną mu pękatą sakwę, szło wywnioskować, że nie ma nic przeciwko takiemu obrotowi spraw i byłby w stanie uszanować tajemnicę spowiedzi nawet w przypadku Kultu Lwiogłowego Pająką czy wobec wyznawcy Baal-Zebutha.

A kościół to my. Nie zapominajcie o tym. — Unosząc dłoń, dał znać czarnym przybocznym, by podążyli za nim. Co też niezwłocznie uczynili, idąc ramię w ramię i utrzymując zakupiony właśnie pakunek na swych barkach.

Ach. Byłbym zapomniał. Panie Rysławie? — mężczyzna zatrzymał się, odwracając do najmity profilem. — Kiedy wasz kontrakt dobiegnie końca i będziecie potrzebowali zajęcia, rozważcie zaciąg w szeregi naszej straży. To pewne i potrzebne zajęcie, w którym ludzie z doświadczeniem zawsze są witani z otwartymi ramionami.

Offline

 

#24 2017-11-30 23:47:03

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Brama Klasztorna

Jeśli Ogień pozwoli dokładasz swoją skromną cegiełkę, a jeśli nie pozwoli... to ani myśl, żeby choć jedną podebrać. I to było jasne niczym Płomień oraz zrozumiałe jak znak zostawiony na ciele mayheńskim batogiem. Nie odpowiedział jednak, nie dano mu czasu, a on sam nie chciał uczyć się uprzejmości od fanatyków i zwykłych zwyrodnialców wycierających sobie wiarą mordy.

Nie żeby oceniał... Po tym przedstawieniu sam zaczął rozważać, czy aby nie jest przypadkiem zagorzałym wyznawcą nowej wiary. To nie byłoby chyba takie złe, tylko pozostaje niepewność, jakie kryteria musi spełniać kandydat.

Przeczekał to. Po prostu przeczekał. Jedyna, warta uwagi, aktywność to reakcja na prośbę pryncypała. Jeśli było to konieczne, zlazł z wozu i nie utrudniał swoją masywnością rozładunku tajemniczego towaru.

Czy kusiła go tajemnica? Troszkę, ale nie pytał i nie zapyta.

- Hmm? - Zaciekawiony, co też wielebny może mu mieć do powiedzenia, skierował nań wzrok. - Jeśli Ogień pozwoli, dołożę swoją cegiełkę do powodzenia tego miasta. Dziękuję za radę. - Odczekał, aby rozmówca coś powiedział, albo żeby sobie poszedł. A potem... Zależnie od tego czy złaził, wgramolił się na wóz i usiał lub tylko klapnął na zadku.  Coś czuł, że z swym nowym, wronim przełożonym trudno mu będzie dobrze zarobić, ale może chociaż rynek sprawdzi i pozna, z kim dobrze trzymać, kto dobrze zapłaci za usługi takiego najemnika. Ewentualnie... zadekuje się tam, gdzie będzie mu dobrze i w miarę dostatnio - straż, może coś bardziej ambitnego.

Wojna... przydałaby się wojna.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-12-01 00:01:32)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#25 2017-12-01 00:54:36

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Klasztorna

Mężczyzna z medalionem na szyi nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko ze zrozumieniem. Tylko i aż, bo uczyniło to na jego obliczu małą rewolucję, niemalże przewrót. Zniknął w głębi alejki kiwając głową, w takt kroków podążających za nim przybocznych, dotrzymujących mu towarzystwa na wzór dwóch złączonych cieni.

Z każdym krokiem, z którym Wielebny Lorens oddalał się od ich wozu Schmeisserowi robiło się coraz lżej. Sporo dopomagał mu w tym fakt, że jednocześnie było mu ciężej na mieszku.

Skurwysyn — skwitował komorzy, gdy było już po wszystkim. — Jesteśmy w mieście może z godzinę a ci już wiedzą co, jak i kiedy! Jakby prowadzili tu chędożoną wojnę! — Siedział już na koźle i poganiał konia, by wyjechać z uliczki. Sądząc po kierunku, jaki obierał, zmierzali na Zachodni Bazar. Względem wojny, chciałoby się jednej co? Wobec tego nic tylko wypatrywać zimy, bo na wiosnę, jak wiadomo... No.

— Ciekawym ile było mu widno, a ile zataił. Grunt, że interes poszedł. Wpłynęło mi trochę gotowizny, ale jak na pobyt w mieście to wciąż mało. Ha, mało. Mus będzie opylić resztę towaru i tym właśnie będę zajmować się w najbliższym czasie. A skoro już przy tym jesteśmy i póki pamiętam. — Kupiec sięgnął ręką koło siebie, namacawszy skórzany futerał.

Sprawiłeś Szybko i gracko, kiedym posłał cię po pomoc ku miastu. Nie zagubiłeś drogi i nie zaspałeś. Po tej hecy na drodze dostałem po rzyci stratami i mus mi liczyć każdą koronę, tedy dumałem, że zda wam się taka premia. Tym bardziej że zasłużyliście sobie na nią tym pięknym strzałem w umykającego zasrańca. Częstuj się i niech ci służy. — „Premią” okazały się bełty do kuszy. Porządne i zdatne, takie, jakich mógł akurat potrzebować. W liczbie sztuk sześciu.

Jeśli dumacie uzupełnić resztę wyposażenia i sprzedać łupy, teraz będzie dobry ku temu moment. Będziem jechać dobijać targów. Narychtuj sobie co uważasz na sprzedaż, naostrz jeśli masz życzenie. Wśród ludzi, z którymi będę rozmawiał znajdą się i tacy, którzy odkupią wszystko, choćby na przetop i narzędzia. Później trudno będzie trafić na okazję.


Spoiler:

Kanel: Rysław otrzymuje 6 bełtów + futerał na nie

Offline

 

#26 2017-12-02 00:38:50

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Brama Klasztorna

Mówią, że na wiosnę matka natura jest brzemienna. Dlatego też wiosną ruszy wojenna machina, i będą kroczyć po świecie buciory zaciągniętych trepów, kopyta i koła wozów ryć będą delikatną ziemię. Hufce wyrwą matce owoce z łona, zabiją jej dzieci by wyżywić swe zastępy.
I przyjdą... Wojny, wojenki i konflikty. Przyjdzie czas obfitości dla najemników.
- Ta... - Skwitował, bardziej zapatrzony w swe marzenie niż słuchający pryncypała.

Sześć bełtów... No cóż, przynajmniej tyle, w końcu według umowy nie było to specjalne zadanie i nic ponad dziesięć denarów mu się nie należało. - Dziękuję. - Podniósł wzrok na kupca. - Robiłem swoje. Jak zawsze. - W nowym mieście i tak nie mógł pozwolić sobie na wybrzydzanie i kłótnie z pracodawcą. Później, jak już zapozna się z rynkiem, być może coś postara się zdziałać lub ciułać mamonę na boku. Novigrad to miasto grubych ryb, dzianych patrycjuszy, a ci sami we własnym imieniu nie walczą - choćby, o.

Przetarł broń jakąś szmatką, coby lepiej wyglądał. A potem zabrał się za ostrzenie. W pierwszej kolejności miecza - sztych musiał być lepiej wyostrzony, ale im dalej w głownię, tym spokojniej, żeby wreszcie poprzestać w pewniej odległości od jelca. Chodziło tutaj o technikę ostrzenia, która zakładała taki rozkład sposobów ostrzenia, aby najbardziej dominowały te dwa dające dobry balans między ostrością i wytrzymałością klingi; sztych, który najrzadziej konfrontował się z ostrzem przeciwnika, ostrzył najlepiej.
Topór - tutaj przydałby się wodny kamień, ale coś tam osełką podziała. Jeden i drugi miał zamiar naostrzyć, z czego ten lepiej rokujący do użyteczności by sobie zatrzymał.

- Tak sobie dumam, mości Schmeisser... Lepiej się wyznajecie na sprzedaży, cenach, bardziej obyci z tym jesteście, to może byście sprzedali korzystnie dla mnie broń, co? - Przerwał ostrzenie, i znów spojrzał na komorzego. - Oczywiście, nie za frajer. Ale umiem ja pisać, rachować, ewentualnie towar wasz mogę zachwalać. Jakoś by mi się udało odpłacić. - Jemu niestety też trze było liczyć... tylko, że każdego denara.

Jak skończy, chciał się jeszcze przyjrzeć... O ile dobrze pamiętał, znalazł jakiś sygnet. Chuj wie, pewnie nic nie wart, ale może coś tam zawarte było. Informacje jakieś... Tak sobie przypomniał.

Spoiler:

Leci miecz zbira i jeden topór - to na sprzedaż.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#27 2017-12-02 22:21:50

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Klasztorna

Doprowadzona do porządku broń prezentowała się gracko i akuratnie, by nie było wstydu wystawić ją na bazarze. Z czego najlepiej miecz, który jeśli pominąć ślady użytkowania na rękojeści oraz brak pochwy, mógłby uchodzić za niemal nówkę sztukę spełniającą lokalne standardy.

Zagadnięty o pomoc w sprzedaży nie namyślał się długo, odpowiedzi udzielił mu z miejsca, zanim Rysław zdążył wyłożyć resztę propozycji względem zapłaty za przysługę.

Pięć procent od sprzedaży — rzekł krótko. — A względem zachwalania, może innym razem. Dzisiaj handlujemy z umówionymi kupcami, to raczej pewne że zejdzie mi większość towaru. Na użytek pozostałej reszty wystarczy, że będzieszsię kręcić w pobliżu. Sam miarkujesz, że trudno cię przeoczyć. I to może posłużyć za reklamę, abyś tylko nie łypał na klientów, bo gotowi zbieżać — dodał już żartobliwie.

Krótkie oględziny zdobycznej biżuterii ujawniły, że znaleziony pierścień istotnie okazał się sygnetem. Po obróceniu go, przyjrzawszy mu się uważniej, spostrzegł, że choć wykuty z jednego kawałka, zdaje się żelaza (i raczej niczego cenniejszego) jego obręcz rozszerza się z przodu, tworząc niewielką, kanciastą i płaską tarczę, na której wyryty został wzór. Chyba symbol, choć Rysław nie wiedział co mógłby przedstawiać i oznaczać. Co najwyżej snuć domysły, zastanawiając się nad tym choćby i do samego bazaru.

Spoiler:

Symbol wyryty na powierzchni sygnetu:
https://i.imgur.com/ErrYw4r.png

Offline

 
POLECAMY: Herbia PBF Everold

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.gra-naruto-pbf.pun.pl www.rammstein.pun.pl www.lingwistyka.pun.pl www.imir2010.pun.pl www.fani-metin2.pun.pl