Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2017-11-22 11:48:06

 Ivan

Wieczny Ogień

Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

https://i.imgur.com/1hJPcaD.png


Prócz swojej chwytliwej, cieszącej ucho nazwy, „Pełny Trzos” posiadł wszelkie przesłanki do tego, by stać się oficjalną gospodą przyjezdnych kupców Wolnego Miasta oraz ich ulubioną bazą wypadową. Ulokowana pośrodku Starówki, z oknami wychodzącymi na samą Giełdę, zaledwie rzut kamieniem od portu i znajdujących się tam składów towarowych. Dzień w dzień przewija się przez nią dziesiątki handlarzy zjeżdżających do Novigradu ze wszystkich zakątków Kontynentu, stanowiąc miejsce spotkań, wypoczynku, wspólnych obiadów oraz interesów, nierzadko prowadzonych przy dobrym napitku. Znaleźć tu ludzi niezwiązanych z obwoźnym handlem lub gildią kupiecką jest równie łatwo co koronę na bruku Starego Miasta. Czyli trudno. Większość budynku, w którym mieści się przybytek, zajmują przylegające do niego ściana w ścianę stajnie, w których goście, za rozsądną opłatą mogą powierzyć swoje wierzchowce oraz wehikuły doglądającym ich pachołkom. Część przeznaczona do użytku dla ludzi składa się z parteru, piętra oraz półpiętra nad nim. Sam parter jest przestronny, dobrze oświetlony a przy tym niepodzielony na alkierze lub mniejsze izdebki. Centralną część pomieszczenia zajmuje czworoboczny szynkwas otaczający główny filar gospody, przy którym ustawiono szafki z ekspozycją trunków i nalewek. Od północy rozszerzony nieco o palenisko, z którego serwuje się smaczne i proste dania domowej kuchni w rozsądnej cenie. Przez większość czasu gardła bywalców wyśpiewują na różne głosy rozmaite ody do pieniądza, od spokojnych tonów towarzyszących negocjacjom, po wznoszenie się na wyższe rejestry właściwe dla licytowania. Przychodząc tu z zewnątrz po raz pierwszy odnosi się niebezpodstawne wrażenie, że parter gospody stanowi naturalne przedłużenie placu Giełdy. Fakt, że równie często co obsługująca stoły służba przewijają się tu młode gnomy oraz inni posłańcy, wyłącznie utwierdza w niniejszym przekonaniu. Pokoje gościnne, pojedyncze lub o większej liczbie łóżek,  znajdują się na piętrze. Proste w umeblowaniu, schludne w oporządzeniu, łączące podstawowe standardy z niewygórowanym kosztem.

Właścicielami oraz gospodarzami jest tu małżeństwo Zbyluta i Mileny, byłego kupca bławatnego oraz farbiarki, którzy plajtując z powodu przewrotu w Kovirze w 1249 roku, zdecydowali się przebranżowić oraz zainwestować w gospodę, rozbudowując ją i odnawiając niemal w całości. Na co dzień zarządzają nią wraz z pomocą licznej służby oraz stajennych. Większość pracowników pełniąca obowiązki w obrębie izby to dorabiający synowie mniej znacznych kupców i rzemieślników. Niektórzy z nich, w szczególnych przypadkach są oddelegowywani do przywołania do porządku, jednak to sporadyczne przypadki ze względu na ogólną reputację lokalu oraz bliskość patroli straży na pobliskiej giełdzie. Na kłótnie bez udziału rękoczynów zwykle przymyka się oko, traktując je jako niezbywalny element niektórych negocjacji.

Bezwzględnie zakazane są natomiast wszelkie formy hazardu (z wyjątkiem kupowania ryzykownych akcji giełdowych) bez wyróżniania czy gra się na pieniądze czy bez. Niepisaną zasadą jest także niewielki odsetek nieludzi wśród klientów. Choć zwykle nie zakazuje się im wstępu, przeważnie zajmują gorsze miejsca na uboczu, a sami preferują bardziej kameralne gospody rozsiane w innych dzielnicach miasta. „Trzos” to także dobre miejsce na pozyskanie najświeższych informacji handlowych z różnych i zwykle pewnych źródeł. Inaczej niż w typowych gospodach, właściciel nie zbiera plotek ani nie kupczy nimi. W przeciwieństwie do swoich gości, którym zdarza się podzielić tym i owym, zwłaszcza po zaproszeniu na kulturalną rozmowę przy posiłku.


Ale nie martw się, przyjdzie zima, przyjdzie wojna, będą nowe oblężenia i grabieże.

Offline

 

#2 2018-01-11 18:54:39

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Po raz kolejny tego dnia, przynajmniej trzeci, zawitali pod gospodę, a po raz pierwszy – do niej. Zapraszający na spotkanie interesanci przekazali im przez gospodarza wiadomość, by nie spieszyli się zanadto, i że mają jeszcze nieco czasu sami do nich dołączą i rozpoczną spotkanie. Zyskany w tym momencie czas mogli spożytkować według uznania, zaraz po tym jak zakwaterowali się w swoich pokojach. Rysławowi przypadło niewielkie pomieszczenie gościnne na poddaszu. Urządzone skromnie, wyposażone w stolik, dwa krzesła, zamykany kufer oraz łóżko. Siennik był wypchany, kołdra świeża i wyprana, nigdzie też nie było śladów po ewentualnych współlokatorach w postaci myszy czy pluskiew.

Jeżeli zgodnie z zamiarem, Rysław nadal planował kąpiel, dostarczono mu ją. Wtaszczywszy na poddasze odpowiednio dużą balię zdolną go pomieścić, szybko zapełniono ją, donosząc wiadra z zagotowaną uprzednio wodą. Mydło i resztę niezbędnych do zażycia kąpieli rzeczy dostarczono mu również, ma się rozumieć.

Zajmujący pokój piętro niżej pryncypał, uprzedził go wcześniej, by nie oglądał się na niego po zakończeniu oporządzania się, gdyż sam będzie potrzebował zmienić swój opatrunek na nodze. W każdej chwili mógł też zmienić swój ekwipunek, gdyby zaszła taka konieczność miał dostęp do wozu oraz tego co na nim zostawił.

Offline

 

#3 2018-01-11 20:02:52

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Nie miał nic przeciwko.

Pokój - luksus. Nie musiał go nawet z nikim dzielić. Dla niektórych to oczywiście normalna rzecz, jednak dla wędrownego najemnika normą było spanie we wspólnej sali czy dzielenie się siennikiem. Niekiedy spało się też pod gołym niebem, choć w urodzajnej Redanii natrafienie na wioskę wcale nie było specjalnym problemem.
No ale grunt, że doceniał. A co za tym idzie - podziękował.

Przytaskał tutaj cały swój, skromny dobytek. Po prostu lepiej nie kusić losu, o.

Naturalnie nadal pisał się na porządną kąpiel i jeśli tylko faktycznie stawało im czasu, wysiedział w balii, póki woda nie straciła przyjemnej temperatury. Potem, siłą rzeczy przymuszony, zabrał się za szorowanie - dokładne, bo i nieobecne w życiu od stosunkowo długiego czasu. Co prawda do okazjonalnej higieny da się przyzwyczaić, jednak nie jest równoznaczne z polubieniem stanu, w którym jebiesz jak stara rzepa zawinięta w brudną onucę.

Czysty i odświeżony, przebrany na miarę możliwości, wylazł dać znać, że wodę można zabrać. Przy okazji nie zaszkodziłoby zagrzać gdzieś ławy, w jakimś bardziej ustronnym miejscu.
Niezależnie od tego jak nieporęczny w tym ścisku a przy ewentualnych kłopotach byłby okazał się miecz, to prócz puginału właśnie owa broń zajmowała miejsce przy biodrze najemnika. Raz - że była droga. Dwa - że bez miecza czuł się nieswojo i od dawien dawna targał go ze sobą, jeśli tylko mógł.

Piwo... Miał chętkę na dobre piwo. Kufelek albo pinta.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-01-11 20:03:55)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#4 2018-01-14 01:07:30

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”


Kąpiel zdecydowanie dobrze mu zrobiła. Pozbycie się zasmrodzonych łachów oraz wymoczenie się w ciepłej wodzie zwróciło mu część nadszarpniętych podróżą i ostatnimi sprawunkami sił. Nadwyrężone ramię okazało się zwyczajnie choć solidnie obtłuczone, co potwierdzała rozlewająca się na nim w bliskim sąsiedztwie barku sino-fioletowa plama, miejscami niemal ciemnoczerwona. Przy rozbieraniu raz czy dwa zarwało jak cholera, jednak krótka przerwa od przeszywanicy oraz wymoczenie go w gorącej wodzie okazało się mieć nań pozytywny skutek. Do tego stopnia, by wychodząc z balii mógł wykonywać nim nieco szerszy zakres ruchów bez przykrych dolegliwości w postaci bólu.

Jego broń zwracała uwagę, jednak służba miejsca nie rzucała mu krzywych spojrzeń ani nie czyniła uwag. Widocznie kupcy podróżujący ze zbrojną obstawą lub pachołkami bywali tu już wcześniej.

Kiedy odświeżony zszedł na dół w poszukiwaniu miejsca do spoczynku i zwilżenia gardła, dostrzegł znajomą twarz oraz dłoń machającą do niego z drugiego końca sali, zza zastawionego kuflami stołu.

Zapraszamy do nas, Synu Fortuny — zagaił doń po swojemu Sersil, gdyż to on okazał się owym znajomym, zasiadającym obecnie w towarzystwie dwóch innych jegomościów, różnych od siebie do przeciwieństwa. Pierwszy z nich, długi, tykowaty i wąsaty z jasnymi włosami zaczesanymi do tyłu, noszący się w krótkiej, przewiązanej tunice i pikowanych spodniach. Drugi z kolei, niski w zielonym kaftanie pistacjowej barwy, z kędzierzawą, kasztanową czupryną i takąż brodą noszoną bez wąsa, przypuszczalnie niziołek.

Dzień minął ci pracowicie, jak mniemam. Rad jestem, że znowu się widzimy. Czego się napijesz? Ci dwaj panowie po mojej lewej i prawej być może zechcą ci się przedstawić, jako że także będą gośćmi na naszym małym posiedzeniu...

Smoliwąs, kupiec. Starszy gildii —  tykowaty podniósł się i podał mu wyciągniętą dłoń.
Halfred z Rdestowej Łąki, handlarz i hodowca — korpulentny tylko podniósł się i skinął, mając za krótkie ramię, by dosięgnąć przez blat.

Oczekujemy jeszcze kilku znajomych, jednak pomimo zaproszeń mogą nie dotrzeć. Większości trudno będzie wygospodarować dziś nieco czasu na nieprzewidzianą okazję. No, ale jak mawiają Świadkowie Lebiody, gdzie dwóch lub trzech zgromadzi się w moim imieniu tam i ja jestem pośród nich. — Uśmiechnął się Akab, a Halfred z Rdestowej Łąki zawtórował mu rozkładając dłonie w parodii natchnionego gestu. Smoliwąs wyłącznie przewrócił oczami.

Póki nie przyniosą nam jadła nie będzie chyba wielkim nietaktem byśmy porozmawiali o interesach? —  upewnił się, odsuwając nieco od siebie wciąż pełny kufel. — Alnair pochwalił mi się, że chcielibyście wdrożyć go nieco do fechtunku. Zapytał też o zgodę, a ja mu jej udzieliłem. Rzecz jasna po tym jak ustalimy kilka reguł — objaśnił. — Między innymi odnośnie tego, jakie honorarium za lekcję zechce pobierać nauczyciel. Przyznam, że myślałem o tym, by przysposobić chłopaka do miecza. Naprawdę bylibyście skłonni się tego podjąć? — Przybysz z Ofiru rozpoczął rozmowę od wybadania sytuacji, chcąc upewnić się czy najmita faktycznie wyraził jednoznaczną chęć nauczania chłopaka, czy dzieciak, wzorem innych łebków w jego wieku, podkoloryzował nieco, gwoli hecy lub krotochwili.

Spoiler:

Kąpiel oraz chwila wypoczynku łagodzą ból w ramieniu Rysława.

Offline

 

#5 2018-01-14 03:53:53

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Do prawdziwego ideału brakło w tej kąpieli chętniej dziewki, smacznego jadła i zimnego piwa. W życiu jednak wszystkiego mieć nie można a trzeba się cieszyć małymi rzeczami, szczególnie gdy kiesa nieco szczupła a życie codzienne w wygody nie obfituje. Zatem... może innym razem, innego dnia.

No dobre... wiedział, że tutaj mu nie można, ale jak jakąś łacniejszą zobaczył pannę, to rzucił okiem za falującym biustem, zgrabną łydką czy przyjemną dla oka twarzą. Posłał uśmiech.

- Jak diabli, panie Sersil. - Potwierdził, obierając sobie miejsce przy stole.  - Piwa to chętnie. - Odparł.

Wstał. Uścisnął pierwszą prawicę, przedstawiając się imieniem "Rysław". Drugą dłoń też uścisnął, jeśli tylko mniej rosły jegomość zechciał - najemnik, zważając na fakt, że ma dość długie ramiona, sam się pofatygował.
Cholera wie, czy niziołki uznają taką grzeczność za obelgę - w tej chwili nad tym naprawdę się nie zastanawiał.

I on się uśmiechnął, nic jednak od siebie nie dodając.

- Jak rzekłem. Ino chciałbym, żeby widział chłopak, na co się pisze... Bo mi się zdaje, że obowiązkowy jest i rozsądny, prawda. Niemniej... taka nauka to nie zabawa, na ostrą broń pewnie długo nie spojrzy. - Pokiwał paluchem dla poparcia swych słów. - Jam widział takich chłystków, co to mieczami jak patykami wywijali. Kręcili, machali... To jeden sobie łydkę przeciął, a inny skóry kawał ze łba zdjął. Bo się uśmiali, zagapili czy popisywali. Miecz to nie pokrzywy, są konsekwencje. - Delikatnie stuknął kantem dłoni w stół. Spojrzał na Ofirczyka.
- A w kwestii ceny, to myślałem o sześciu denarach. Po prawdzie jednak, od dziś jestem w mieście i nie wiem, ile tu co warte. Tedy liczę na waszą uczciwość, a i wierzę, że się spokojnie dogadamy. - No, to tyle by było od niego.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#6 2018-01-15 01:19:27

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Z pannami w gospodzie nie było tak łacno jak miarkował. Był to przede wszystkim lokal dla podróżujących kupców, stąd większość gości okazała się być raczej statecznymi jegomościami w wieku dojrzałym. Jedyna jaką wypatrzył była z tutejszej służby, a mignęła mu na tyle szybko, by nie dorzucił okiem, nie wspominając o jego zawieszaniu. Nie było to zresztą wielką stratą, jako że cycki trudno było u niej stwierdzić.

Zamówili piwo. Wymienili uściski i uśmiechy.

Staram się, by taki był — odparł Sersil, rady z pochwały na temat podopiecznego. — Przyjdzie na to czas. Ale wie już, że broń to nie zabawka. Wyjaśniłem mu to, a on sam ofirskim zwyczajem odkłada na swoje pierwsze ostrze. Niemniej nie zawadzi mu wstępna nauka, by wyrobić sobie właściwe odruchy. Oczywiście pod wspominanymi warunkami — zastrzegł, wznosząc dłoń dla podkreślenia wypowiedzi. — Pierwszym z nich jest wasza dyspozycyjność, Rysławie. Pracujesz wszak dla pana Schmeissera i nie chciałbym, by kolidowało to z twoimi zawodowymi obowiązkami. Drugim jest dyspozycyjność mojego młodego podopiecznego. Większość dnia spędza w moim towarzystwie, ucząc się kupiectwa, czasami bywa i moim gońcem. Jeżeli będzie dobrze się zachowywał i nie zaniedba nauki, będzie miał pozwolenie na treningi.

Trzeci &