Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2014-12-08 19:57:14

Licho

Okruch Lodu

Miano: Alsvid
Rasa: człowiek
Wiek: 20 — 25

Puszcza

http://oi59.tinypic.com/2nlxxjr.jpg


Las — te jego ostępy, które ostały się i oparły wyrębom — od zawsze budził w mieszkańcach Novigradu niepokój. Tajemnicze dla mieszczucha dźwięki oraz odgłosy żywej głuszy, cienie i przemykające sylwetki zwierzyny pobudzały wyobraźnię do najupiorniejszych domysłów. Otaczająca Novigrad knieja jest stara. Bardzo stara. Wiele sękatych, szerokich pniami na okrągłość ucztownego stołu drzew pamięta czasy, kiedy szum ich pobratymców rozbrzmiewał w miejsce ludnego grosu. Puszcza trwa przez karczowania, przez wycinki i wybieranie chrustu z jej obrzeży, przez cwały i szarże za Wiewiórkami po miękkim poszyciu z mchu oraz liści, przez tratowanie jej jarów i wąwozów. W głębi lasu najstarsze drzewa swoimi koronami nadal przysłaniają światło dnia, a dzikie zwierzęta przemykają w ich cieniu.

Puszcza trwa i puszcza nie przebacza śmiałkom. W jej gęstwiny odważają się zapuszczać jedynie elfy oraz ci, którzy wierzą, że znają ją niemal tak dobrze, jak ona zna ich — nawet ci pewnego dnia po prostu się przeliczają, po prostu się mylą i wychodzą w las ostatni raz. Wilki wielkie jak bydlęta, lesze i syczące w matowiach boruty, czarcie kręgi straszące konie... Czyich pleców nie dosięgnie opierzona szaro strzała Scoia'tael, tych pewnikiem nie przegapi przycupnięta na gałęzi drzewa bruxa lub oszalały w pełnię likantrop. Starsi mieszkańcy Vizimbory w zimowe wieczory bajają o upiorach z Kurhanów, snujących się między pniami, mrożąc i ścinając lodem ziemię. Mroczne legendy podsyca płomień prawdy — nim ludzie obłapili północne ziemie na dobre, stara knieja wiele razy była świadkiem masakr dokonywanych w pogromy na uciekających nieludziach, a wierzby nad stawiskami podobno czasem w noce płaczą nad rozlaną na ich korzenie krwią...


Opis na podstawie opracowania Saliny.


http://i.imgur.com/oSvPbdj.png
Dhu Feain, moen Feain... | Karta Postaci  | Monety: 50

Offline

 

#2 2015-09-20 21:41:35

Octris

Dezerter

Re: Puszcza

Octris przebywał w drodze od wielu dni. Nie pamiętał już kiedy ostatnim razem odwiedził jaką gospodę czy też karczmę. Przecież doskonale wiedział, że w takich miejscach często mają jakieś infornacyję o potworach, które w okolicy podobno bytują. Jednak te przybytki, które mijał albo opuszczone były, albo załadowane po sam dach, a ich właściciele o żadnych dziwnych czy też niebezpiecznych stworzeniach nie słyszeli. Octris zaczął się zastanawiać co też się stało, że potwory, jak ludzie ciemni nazywali stworzenia, których natury do końca zrozumieć nie mogli, specjalnie się pochowały i nosa nie chcą wściubić na światło dzienne gdyż na jakiego wiedźmaka mogą się napatoczyć. Mężczyzna jednak wiedział, że mężów o jego profesji również niewielu pozostało więc i pracy powinno być więcej. Jednakże jak na razie o żadnym zleceniu nie usłyszał. Jechał więc dalej często dając swojemu rumakowi odpocząć by nie musiał nosić jego ciężaru na grzbiecie. Zmierzchało już gdy nagle na drodze, którą podróżował Octris, coś zamajaczyło. Jednakże odległość była dość spora, a wiedźmin nie przyjrzał się dokładnie co tak naprawdę dostrzegł. Przyśpieszył więc z lekka i dotarł do miejsca, gdzie wydawało mu się spotkać jakieś stworzenie czy też człeka, jednak to co zobaczył przeszło jego pojęcie. Na drodze zauważył rozciągniętą postać człeka, który krwawił i był dość mocno poszarpany. Rany, które leżący mężczyzna miał na swoim ciele zwiastowały atak mantikory, jednak samego stwora Octris na razie nie widział.

Offline

 

#3 2015-09-21 17:21:12

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Puszcza

Wiedźmin podróżował samotnie a ścieżkę, którą obrał trudno było zaliczyć do królewskich traktów. Przebiegająca skrajem puszczy, wyjeżdżona między gęstwiną dróżka nie była jednak zupełnie nieuczęszczana o czym łowca potworów mógł się przekonać natykając na trupa po niecałych pół godzinach jazdy połączonej z marszem. Denat był średniego wzrostu  ludzkim mężczyzną w sile wieku. Ubranym w pozostałości po luźnym, sznurowanym kaftanie i maskującej opończy. Leżał na ściółce, rozciągnięty nieopodal przydrożnego rowu godząc w korony drzew nabiegłymi od krwi białkami, ciągle jeszcze wilgotnymi. Cokolwiek go zaatakowało, zrobiło to niedawno, jasna, tętniczna krew z rozerwanej szyi jak i ciemniejsza, pochodząca z rozprutego brzucha nie zdążyły jeszcze dobrze zaschnąć.
Brak samej mantikory, który każdy normalny człowiek powitałby z największą ulgą Octrisowi wydał się wyjątkowo nie na miejscu. Mając już do czynienia z tymi stworami wiedział, że nie porzucały zazwyczaj swoich ofiar ledwo je wybebeszając. Drgający na piersi medalion dawał o sobie znać choć zdecydowanie zbyt słabo biorąc pod uwagę okoliczności. Stwór, którego podejrzewał jako sprawcę niedawnego zajścia na pewno okazałby się bardziej terytorialny. Przynajmniej na tyle by zostać przy padlinie i skorzystać z okazji by zakosztować mutanta w charakterze drugiego dania.

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2015-09-21 18:24:29)

Offline

 

#4 2015-09-23 18:51:32

Octris

Dezerter

Re: Puszcza

Octris przykucnął nad trupem i zaczął studiować jego rany. Dla niego właśnie tak zachowywała się i tak atakowała Mantikora. Jednak już samo to, że potwora porzuciła truchło zabitego człeka nie zwiastowało nic dobrego. Zastanawiał się co mogło spowodować takie zachowanie u stworzenia. Jedyne rozwiązanie jaki mu przychodziło do głowy było równie potworne co logiczne. Lecz oględziny ciała zabitego nie dały jasnej odpowiedzi na nurtujące wiedźmina pytania. Oczywiście wiedział, że istniała jeszcze jedna możliwość. Mantikora mogła wojować z człekiem i gdy poradzić sobie nie mogła wbić mu swój kolec jadowy w ciało. Wówczas tłumaczyłoby to  zostawienie przez stwora zewłoka, lecz to nie zwalniało wiedźmina z czujności. Podniósł się z klęczek i nasłuchiwać zaczął. Miał nadzieję, że może coś usłyszy. Chociaż zastanawiał się czy zwykły szum nietoperzych skrzydeł Mantikory coś mu pomoże. Potwora z wysoko atakowała i przemieszczała się w locie dość szybko. Także Octris nie tylko wzmógł swoje zmysły lecz również i czujność wyostrzył. Po chwili do mężczyzny nawet dotarło to, że chwilę przed atakiem myślał, że jak tak dalej pójdzie to będzie musiał przeczekać brak zajęcia w wiedźmińskim siedliszczu. Zastanówcie się o co zamierzacie prosić, bo przy odrobinie pecha możecie to otrzymać. pomyślał mężczyzna i wrócił do lustrowania okolicy. Jednak dalej niczego dostrzec nie mógł. Po chwili doleciał do niego jakiś szelest na który Octris lekko wyciągnął miecz, który miał przytroczony na plecach i czekał stąpając dookoła własnej osi co jakiś czas zmieniając kierunek by mu się we łbie nie zakręciło. Ostrze miecza w jego rękach co jakiś czas łapało nikłe światło słoneczne, jakie przebijało się przez drzewa.

Offline

 

#5 2015-09-24 19:10:26

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Puszcza

Oprócz obnażonego gardła i jamy brzusznej wiedźmin okdrył również vulnera morsa- zespół ran gryzionych i kąsanych pokrywających nogi nieszczęśnika od kolan w górę. Obrażania  przechodziły niekiedy w rany szarpane, zwłaszcza w okolicach wewnętrznej strony uda będącego pierwszym źródłem krwawienia co znać było można po najdłuższym i najbardziej sczerniałym śladzie z krwi pozostawionym na ściółce.
Zadowalając się pobieżną nekroskopią jako potwierdzającą jego teorię Octris odstępuje od dalszych oględzin zaczynajac nasłuchiwać i obserwować otoczenie.
Zaalarmowany szelestem dobywa miecza co rusz zmieniając pozycję, w każdej chwili gotowy przyjąć niespodziewany atak.
Podczas jednego z obrotów omal nie potyka się o niewielką klatkę zmajstrowaną ze sztywnego drutu, służącą do polowań na drobną zwierzynę. Zaraz dostrzega też kolejne dwie, porzucone w rowie w niedalekim sąsiedztwie niedawno odnalezionych zwłok.  Poza tym nic się nie dzieje. Niespodziewany hałas w oddalonych zaroślach od lewej strony ścieżki gdzie natknął się na trupa ucichł momentalnie. Wiedźmin pozostał sam wsłuchany w szum hulającego w koronach drzew wiatru i dobiegających z oddali stłumionych uderzeń końskich kopyt zwiastujących, że wkrótce będzie miał tu towarzystwo.

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2015-09-26 14:10:23)

Offline

 

#6 2015-09-26 00:31:42

Octris

Dezerter

Re: Puszcza

Wiedźmin nagle przestał wirować wokół własnej osi. Zauważył ową klatkę, która o mało nie doprowadziła do jego upadku. Po chwili zaczął już więcej rozumieć co jednakże nie mogło wytłumaczyć trupa człeka na drodze. Rany, które wcześniej tak bardzo pobieżnie oglądał, by znaleźć potwierdzenie swojej teorii również zaczynały mieć większy sens, jednakże dale uważał, że tego nieszczęśnika musiał zaatakować jakiś stwór, którego ludzie uważają za coś z rodziny potworów. Nie tylko rany, które widział to potwierdzały ale i przestrach na twarzy trupa. Octris dalej zachowywał czujność i zaczynał się zastanawiać czy nie ma do czynienia z jakowym kłusownikiem, który natknął się na coś, co postanowiło sobie z niego właśnie kolację zrobić. Tylko cały czas pozostawało pytanie. Cóż to mógł być za stwór. Mantikora, którą wiedźmin od początku podejrzewał i brał pod uwagę w swoich rozważaniach, tak mogłaby się nie zachować. Poza tym stał tyle czasu nad truchłem człeka, iże dawno już powinien usłyszeć chociaż szum jej nietoperzach skrzydeł co świadczyłoby o tym, że gadzina powraca. Jednak w puszczy panował spokój co trzeba było powiedzieć napawało Octrisa lekkim niepokojem. Przecież każdy wiedźmin i nie tylko członek tego cechu wie, że przed burzą zawsze jest właśnie takowa cisza. Dlatego Octris jeszcze bardziej wzmógł swą czujność. Dopiero po krótkiej chwili stania bez ruchu i wsłuchiwania się w otaczającą go przyrodę usłyszał uderzenia końskich kopyt. Mógł podejrzewać, że jeźdźcy zbliżają się do niego. Teraz do głosu doszła jedna z cech wiedźmina, która bardzo często zadziwiała innych w jego cechu. Octris szybko ocenił zastaną sytuację i choć wyglądała ona nie ciekawie zawsze mógł się jakoś wytłumaczyć tym, którzy nadjeżdżali. Przecież właśnie panika mogła by go tylko zgubić. Znów klęknął przy ze włoku i zaczął uważnie studiować rozłożenie ran i powoli docierało do niego również, które miejsce było pierwotnym celem ataku. Klęczał z jedną ręką złożoną na rękojeści miecza leciutko wysuniętego z pochwy gdyby konni nie chcieli mu wierzyć na słowo. Wolał dmuchać na zimne niż dać się wziąć na powróz. Nie chciał również walczyć z ludźmi, gdyż wtedy nie był by lepszy od nich ale w obronie własnej mógł zrobić wiele, a i gdyby go taka potrzeba zastała człeka również by zaatakował jeśliby jego życiu chciał zagrozić. Czekał na rozwój sytuacji  klęcząc nad trupem starając się nie zauważać tego, iże owy mężczyzna prawdopodobnie kłusował w tej puszczy.

Offline

 

#7 2015-09-26 16:00:39

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Puszcza

Cokolwiek zabiło kłusownika musiało być wyjątkowo zajadłe i na pierwszy rzut oka zdawało się dysponować więcej niż tylko jednym garniturem zębów. Wszystko wskazywało na to, że coś pokąsało go w biegu zmuszając do upadku by potem sięgnąć  ku gardłu praktycznie zabijając na miejscu. Brzuch otwarty został już po fakcie, specyfika rany jasno wskazywała na wyżartą wątrobę. Odciśnięty na skórze rysunek kłów- Octris pamiętał to jeszcze z czasów wspólnych polowań z ojcem- przypominał ślady pozostawiane zazwyczaj przez wilcze kęsy. Problem w tym, że nie był to jedyny ślad  jakiego mógł się tu doszukać. Był też inny wzór zębowy, należący do czegoś o mniej wydłużonym pysku i krótszych kłach występujący naprzemiennie z ranami po zakrzywionych pazurach znaczących trupa w różnych miejscach po całej długości uda.

- Tprr! - rozległo się już z całkiem bliska. Trójka  jeźdzców w przeszywanicach  z łukami na plecach ściągnęła lejce, dalej podjeżdżając stępem. Jądący na przedzie mężczyzna o podłużnej twarzy zwieńczonej wydatną szczęką skrzącą się od ciemnego, kilkudniowego zarostu siłą rzeczy dostrzegł go jako pierwszy. Zatrzymując konia zeskoczył z siodła wyciągając zwieńczone zakrzywioną protezą haka lewę ramię w kierunku uzdy wierzchowca by móc go prowadzić. Nim zdążył podejść i wypowiedzieć choćby słowo uprzedził go podążający za nim towarzysz, ogorzały błondas o zakolczykowanym uchu.

- Hej!- Krzyknął zmarszczywszy czoło dostrzegając pochylonego nad martwym kłusownikiem charakternika. - Coś za jeden? Co ty tak z tym...

- Zatknij się Rożen- przerwał mu idący na przedzie potwierdzając swój stopień w hierarchii nie tylko poprzez honorowe miejsce w szyku. - Moja rzecz go wypytać.

Ogorzały żachnął się, spluwając i samemu zsiadając z konia. Jego śladami poszedł również trzeci, dopiero co ukazujący się oczom wiedźmina łysy i pokryty tatuażami drab o karku grubym jak u buhaja. - Ja go znam, to Łopuch. Traper. Bywał czasem w Vizimborze, łowił kuny dla kuśnierza z Novigradu.

-E?- zastanowił się ten nazwany Rożnem mrużąc oczy. - Po mojemu to on na jakiego zbója albo szabrownika patrzy!- ocenił zapominając lub będąc zupełnie nieświadomym faktu, że sam wygląda zarówno na jednego jak i drugiego.
- Mówiłem o trupie.- Podziarany wzruszył ramionami samemu podchodząc bliżej. Trójka jeźdzców zagrodziła łowcy potworów drogę przyglądając mu się badawczo.

- Wiedźmin. Czarownik.- Skonstatował ten z hakiem podchodząc jeszcze bliżej choć z zachowaniem rozsądnego dystansu. - Nie ma potrzeby sięgać po broń, nie mamy wrogich zamiarów.- Zapewnił choć na przekór słowom mimowolnie opierał zdrową dłoń na obciążonym bronią pasie.
- Można wiedzieć co szanowny pan wiedźmin porabia w naszej puszczy? I czego udało mu się dowiedzieć?- dodał skinąwszy głową w kierunku zwłok niegdysiejszego trapera.

Offline

 

#8