Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2017-09-01 00:32:59

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Ogrody Klasztorne

http://i.imgur.com/XKTTYTj.jpg


Tabun ogrodników i ich pomocników pracuje w pocie czoła praktycznie cały rok, dbając o ogród i rosnące tam krzewy, drzewa rodzące owoce i kwiaty, grządki warzywne zapewniające część pożywienia dla mieszkańców dzielnicy, czy ocienione parki, którymi przechadzają się dostojni kapłani, studenci lub akolici. Trawa zawsze jest równo przystrzyżona, nie sposób dojrzeć tutaj pojedynczego chwasta, kwiaty są zasadzone równo, z gustem, by cieszyć oko, a rosną zdrowe i piękne. Krzewy i drzewa są pielęgnowane, natomiast grządki uprawiane w osobnej części parków są tym bardziej pieczołowicie, że dostarczają pokarm kapłanom.

Panuje tutaj, jak nigdzie indziej, spokojna, zrównoważona atmosfera, spokój niezmącony codziennym ludzkim gwarem, tłokiem i dusznością charakterystyczną miastu. Da się tutaj słyszeć trele ptaków, czasem wieczorem jeże przemykają przez środek ścieżki, a pszczoły pracują tak ciężko jak ogrodnicy, skacząc z kwiatka na kwiatek. Jest to jedno z niewielu miejsc, w którym naprawdę można odpocząć po ciężkim dniu pracy.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#2 2017-09-01 00:58:10

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ogrody Klasztorne

Wcześniej...

Strażnik raźno kroczył przez spokojną, praktycznie pustą okolicę o tej porze dnia. Powietrze tutaj było zdecydowanie świeższe od tego w reszcie miasta, nie wspominając o zapachu portu, którym Alfred do cna przesiąknął. Nawet teraz wśród mocnego, kwiatowego zapachu mógł wyczuć wszechobecny smród ryby dochodzący właśnie od niego. Od razu było więc czuć, skąd pochodzi, nie trzeba było nawet widzieć tego chodzącego nieszczęścia o rozkwaszonej mordzie. To jednak miało się niedługo zmienić, prawda? Wystarczy tylko, że przyjmą go do pracy tutaj...

Strażnik milcząc doprowadził złodzieja do budynków gospodarczych, koło których krzątało się parę ubrudzonych ziemią osób. Wszyscy byli tak pochłonięci sobą, że nie zauważyli dwóch nowych osób. Sam przewodnik Alfreda w tym miejscu jakby nieco się omotał, co znalazło potwierdzenie w tym, że zaraz zaczepił jakiegoś młodzieńca i zapytał o głównego ogrodnika. Chłopak odrzekł, iż ten akurat jest na grządce z marchwiami i pokierował ich dobrodusznie do niej.

Mężczyznę w wyświechtanej szacie klasztornej, słomkowym kapeluszu i rękawicach znaleziono dokładnie tam, gdzie pokierowano strażnika i Alfreda. Pochylony do ziemi nie zdawał sobie sprawy z towarzystwa, dopóki nie wywołano go głośno, a i to dopiero za drugim razem. Okazało się wtedy, iż jego twarz jest pomarszczona, ogorzała od słońca, a jednocześnie w jakiś sposób przypominająca dobrodusznego staruszka. Ten kapłan na pewno był dobrym człowiekiem, chociaż jego rzadkie brwi zmarszczyły się, gdy zobaczył obdartusa i pilnującego go ponurego strażnika.
Slucham? — zapytał, wyraźnie wyrwany ze świata własnych myśli.
Nie gadaliście kiedyś ostatnio, że brakuje wam pomocy przy ogrodach? Ten tutaj zaoferował się służyć Wiecznemu Ogniowi — wskazał głową na Alfreda. Staruszek przyjrzał się bacznie hienie i wzruszył ramionami.
Może. Kto cię tak obił, synu? — spytał bezpośrednio Alfreda, wbijając nań badawcze, świdrujące spojrzenie. Nadal przy tym wyglądał serdecznie, chociaż teraz bardziej jak zaniepokojony o swego wnuka dziadek.

Offline

 

#3 2017-09-08 22:56:53

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Ogrody Klasztorne

Podążał grzecznie za strażnikami klasztoru. Nie podobało mu się obciążenie finansowe jakim była łapówka dla dwóch jegomościów, nie miał jednak wyboru. Potrzebował pracy, dachu nad głową i przede wszystkim względnego poczucia bezpieczeństwa. W pewnym sensie przebywanie w klasztorze mogło mu to zaoferować.
Niestety musiał być bardzo ostrożny. Bramy klasztoru nie ochronią go przed Novigradzkim półświatkiem ani Czarnymi. Oni zawsze znajdą sposób, zawsze.
Rozglądał się na lewo i prawo, oceniając wnętrze klasztornego podwórza. Nie było tu nic ciekawego, wyglądało tak jak się spodziewał. No może poza dociekliwym ogrodnikiem, to był jedyny minus tutejszej fauny i flory.
-Czasami... - zaczął mówić, robiąc po chwili krótką pauzę. -Wystarczy powiedzieć jedno zdanie za dużo, do pijanego chłopa w gospodzie i tak można skończyć. - Ta wersja wydawała się dość normalna. Miał nadzieje, że to zaspokoi ciekawość ogrodnika. Zresztą był to tylko ogrodnik, raczej nie on podejmuje tu decyzje.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#4 2017-09-22 23:18:12

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ogrody Klasztorne

Ogrodnik lekko pokręcił głową, słysząc wymówkę Alfreda. Wymówkę, która chociaż była prozaiczna, jednocześnie zdawała się być całkiem sensowna, przynajmniej dla umysłu niebędącego aż tak dociekliwym. Dało się bowiem zauważyć, że mężczyzna był prostym, dobrodusznym człowiekiem, którego sensem życia była praca. Być może takie podejście z czystą kartą wobec nowych, jego prostota, nadawała temu człowiekowi nieco naiwności. To jednak powinno być sporym ułatwieniem dla Alfreda, jeżeli ten zdecyduje się na pracę tutaj.
Niestety chamstwo nadal się szerzy i ciężko jest je wyplenić. Od tego jednak jesteśmy my, kapłani Wiecznego Ognia. Szerzymy w opozycji do ciemnoty i głupoty blask i oświecenie Ognia, każdy z nas na swój sposób. Ja wybrałem ścieżkę wyciszenia i pokoju w duchu. Praca w ogrodzie pomaga, wbrew temu co wiele moich wojujących braci mówi — rzekł staruszek, uśmiechając się życzliwie do złodzieja. Po tym skinął na strażnika, każąc mu odejść, następnie znów w pełni skupiając się na Alfredzie. Wyszedł spomiędzy grządek i ruszył ku ogrodowym alejkom, kiwając na mężczyznę, by ten ruszył za nim. Idąc ścieżką, spokojną oazą, ogrodnik, którego imienia nie dane było Cmentarnemu Królowi na chwilę obecną poznać, zapytał: — Powiedz mi synu, dlaczego chcesz pracować na rzecz Wiecznego Ognia? Co cię skusiło? Ludzie, którzy cię zaczepili? Nie musisz się obawiać, że wyrzucę cię stąd po usłyszeniu prawdy, jakkolwiek by ona nie brzmiała. Po prostu chcę wiedzieć, dlaczego przyszedłeś tutaj. Jeśli masz być moim podopiecznym, chciałbym wiedzieć, z kim mam do czynienia. A przede wszystkim chciałbym poznać twoje imię. Moim jest Francis.

Offline

 

#5 2017-09-24 18:14:53

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Ogrody Klasztorne

Ogrodnik wyglądał na dobrego człowieka. Starszy, spokojny, miły. Alfred był miło zaskoczony jego nastawieniem. Niestety jego pytania komplikowały sprawy. Nie znał go, a nie chciał opierać się na pierwszym wrażeniu, chciał jednak odpowiedzieć mu na jego pytanie na tyle szczerze na ile może.
-Ludzie z którymi zadarłem okazali się nieco większą bandą, początkowo myślałem, że to mała grupa złodziei, ale to jeszcze większa szajka. Dodatkowo tak mnie załatwili, że nie byłem w stanie stawić się do pracy, mój szef uznał, że to wystarczający powód do wyrzucenia mnie. - To była w większości prawda. Powiedział ogrodnikowi to co chciał wiedzieć, a nawet za wiele przed nim nie ukrył. Oczywiście zostało pytanie o powód, dla którego chciał wstąpić do Wiecznego Ognia.
-Pogubiłem się. Sam nie wiem co ze sobą zrobić, szukam jakiegoś oświecenia, nowej drogi dla siebie. - Nie kłamał, ale nie była też to absolutna prawda, ta kryła się po środku.
-Nazywam się Alfred.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#6 2017-09-25 15:58:11

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ogrody Klasztorne

Ogrodnik-zakonnik kroczył flegmatycznie alejką, kiwając co i rusz głową w rozumiejącym geście. Marszczył przy tym brwi, ale nie była to oznaka niepokoju czy złości. Po prostu słuchał Alfreda, którego wyznanie rzeczywiście bardzo mało mijało się z prawdą. Zataił niektóre fakty, szczegóły, lecz ogólny wydźwięk, wydarzenia pozostały niezmienione, co było dlań dosyć korzystne.
A więc uciekasz. Nie mnie to oceniać ani stawiać mądre rady. Ja sam rad jestem, że zagubiony, postanowiłeś udać się tutaj, Alfredzie. To dobry znak. Ogień w tobie się tli i kto wie, może ciężko pracując uda ci się odnaleźć wewnętrzny spokój i powołanie do dalszej służby świątynnej. Szczególnie tutaj, z dala od gwaru i polityki mych braci. — kapłan mówił spokojnie, cicho, jednocześnie z pełną pasją. Widać było, że jest w swoim prywatnym raju i czuje to powołanie, o którym mówił.

Wkrótce obydwoje dotarli do krańca ogrodów i podążyli dalej, brukowanymi uliczkami dzielnicy, póki nie dotarli do kompleksu budynków znajdujących się nieco na uboczu, z dala od tłoczącej się ciżby chcącej oddawać cześć Wiecznemu Ogniowi. Co chwila z owych budynków ktoś wychodził lub wchodził, a co Alfred zdołał zauważyć, osoby te nie należały zdecydowanie do stanu kapłańskiego. Francis utwierdził go w przekonaniu swoimi słowami, że znajdują się w dormitoriach dla nowicjuszy i pozostałych pracowników dzielnicy świątynnej. Zaprowadził go potem do jednego z kilku domów., jednego z mniejszych. Znaleźli się tuż po przejściu niewielkiego korytarza i pomieszczenia służącego za swego rodzaju hol, w gabinecie urządzonym z niejakim przepychem. Ogrodnik zabłocony, brudny i Alfred ze złamanym nosem i wyglądem... nieuczciwego człowieka. Za biurkiem siedział starszy, dystyngowany jegomość w szatach klasztornych, przepisując jakieś papiery. Spojrzał znad szkieł na dwójkę, potem podniósł brew, co nadało mu jeszcze bardziej surowego wyglądu niż przed chwilą i odezwał się ostrym, przyzwyczajonym do wydawania poleceń głosem:
Francisie?
To jest Alfred, nowa pomoc do ogrodów. Znajdź mu proszę jakieś miejsce i nowe ubrania. A to jest drogi Alfredzie, Janus, przełożony nowicjuszów — odparł rzeczowo ogrodnik, po czym poklepał Alfreda po ramieniu i nakazał, aby ten jutro skoro świt pokazał się pod szopą z narzędziami, gdzie Francis da mu jakieś zajęcie.

Tymczasem zakonnik siedzący za biurkiem odchylił się na swoim fotelu i spojrzał na mężczyznę badawczo, zatrzymując się nieco dłużej na jego nosie. Potem poruszył brwiami i zrobił zdegustowaną minę, ale nie odezwał się nawet słowem. Wstał tylko i z półki wyciągnął grubą księgę. Otworzył ją w jednej czwartej, zanurzył pióro w atramencie i westchnąwszy wręcz ostentacyjnie, raczył spojrzeć w oczy Alfredowi i rzucił oschle, niemiło:
Imię, nazwisko jeśli jest, data i miejsce urodzenia, narodowość, zawód proszę.


Dalsze przygody Alfreda tutaj

Offline

 
POLECAMY: Herbia PBF Everold

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.informatykaiekonometria.pun.pl www.esperanna.pun.pl www.narutoshinobifighterz.pun.pl www.shaman-king-forever.pun.pl www.fragnatic.pun.pl