Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2018-01-04 01:18:54

 Ivan

Wieczny Ogień

Dzika plaża

https://i.imgur.com/hS931o6.png


Kochająca morze, czerpiąca wiele inspiracji z motywów marynistycznych w swoich balladach, słynna przedwojenna poetka Essi Daven śpiewała kiedyś: „już nie ma dzikich plaż”. Wychodząc z Novigradu przez Bramę Główną, mijając przedmieścia i podróżując kawałek na północ, z morzem po swojej lewej dojdzie się w końcu do takiego miejsca, w którym odetchnąwszy rześką i przesyconą solą bryzą, będzie można odpowiedzieć jej na to: „a jednak”.

Tak się bowiem składa, że położony tuż nad wodą piaszczysty kawałek wybrzeża pozostaje wciąż wolny i niezagospodarowany. Próżno szukać tutaj rybackich chat, drewnianych zabudowań, całego mnóstwa pomostów, żyjących z morza ludzi i ich rodzin, gdyż to wszystko znajduje się i urzęduje bliżej miejskich murów, w sąsiedztwie delty Pontaru. W tym urokliwym zakątku jest na tyle spokojnie, że nawet trupy wrzucane do rzeki przez miastowe gangi, wypływają tutaj tylko od święta. Porośnięte trawą wydmy łagodnymi pagórkami przechodzą w jasny piasek plaży, upstrzony drobnymi muszelkami wszystkich kolorów i kształtów. Bliżej brzegu, gdzie morze spotyka się z lądem, zalegają girlandy wodorostów, pętają się kraby oraz cała rozmaitość innego morskiego śmiecia, z którego każdy szanujący się mistrz kuchni potrafiłby zrobić zupę.

Z nieznanego nikomu powodu fale zachowują się w tym miejscu ciszej niż gdziekolwiek indziej, a noce rzadko kiedy okazują pochmurne.


Ale nie martw się, przyjdzie zima, przyjdzie wojna, będą nowe oblężenia i grabieże.

Offline

 

#2 2018-01-06 14:59:52

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Dzika plaża

Przyszła tu z zagajnika pod miastem, a przedtem z chramu, by sprawić, że po raz pierwszy od dłuższego czasu spokój tego miejsca został zakłócony.  Fale wznosiły się i rwały, niosąc daleko ku brzegowi odległy i zniekształcony przez wodę śpiew przeskakujących przez nie syren. Wiatr hulał po otwartej przestrzeni, kładąc po ziemi rosnące na wydmach trawy, tak że tworzyły szpaler przed krokami nadchodzącej dziewczyny. A lało i zacinało tak, jak gdyby same niebiosa krwawiły, od razów przecinających je raz po raz piorunów. W świetle ich błysków biel spienionej u brzegu wody, silnie kontrastowała z pociemniałym od deszczu piaskiem, zagarnianym przez wzburzone wody. Postrzępione wodorosty pstrzyły się gdzieniegdzie ciemniejszymi plamkami. Fragment złamanego masztu owiniętego w wydarty kawałek żagla sterczał z piachu połamanym końcem, powiewając z łopotem niczym upiorny sztandar.

Do pełnego szczęścia brakowałoby tu tylko nienaturalnej mgły na horyzoncie, przesączającej się z przedsionków Mörhoggu, zapowiadającej przybicie do brzegu mitycznego Naglfara. Słowem, w tak pięknych okolicznościach przyrody, niejeden poza młodą poetką wziąłby pod uwagę możliwość utopienia się.

Offline

 

#3 2018-01-07 02:21:33

 Aishele

Sezon Burz

Miano: Burza
Rasa: człowiek
Wiek: młoda

Re: Dzika plaża

Choć biegnąc co tchu Burza zawędrowała tak daleko, aż nad morze, wciąż zdawało jej się, że ściga ją jego wołanie.

Ja z tobą skończyłam, Jakert! Skończyłam z tobą raz na zawsze i nie jestem ci nic winna! Nic! — ciągle krzyczała jak wariatka, próbując przekonać przede wszystkim samą siebie. Pioruny, ryk morza i wicher zagłuszały ją jednak na tyle skutecznie, że prawie nie słyszała własnego wrzasku.

Pomimo pierwotnych buńczucznych zapowiedzi nie byłaby chyba w stanie odkopać jego ciała. Ani oddać go płomieniom. To byłoby zbyt ostateczne i nieodwracalne, a Lotta całe życie starała się unikać ostatecznych i nieodwracalnych rzeczy. Wbrew temu, co zwykła mówić, opuszczając kolejne miejsca i kolejnych ludzi.

Odejść – białą zamiecią świateł!
Odejść – drogą wschodzących gwiazd...
Odejść – spojrzeń najdalszych śladem.
Odejść – odejść, gdzie porwie wiatr.


Stanęła na wydmie, wpatrzyła się w ciemność skłębionych wód, wyprostowana, dumna i obojętna jak posąg czarodziejki. Iluzję udało jej się jednak utrzymać tylko przez kilka krótkich chwil, bo zresztą przed kim miała udawać,  przed morskim ptactwem? Zaraz potem Lotta leżała więc już na piasku, skulona i dygocząca od płaczu.

— Odejdź! — powtarzała, choć przecież nikogo przy niej nie było. — Jaka ja byłam głupia, jak w ogóle mogłam pomyśleć, że... — Krzyki mew i seria następujących po sobie gromów litościwie zagłuszyły dalszą część lamentu.

*



Musiało minąć wiele godzin, bo niebo zdołało nabrać bardziej grafitowego odcienia. Burza trwała. Wsłuchana w szelest traw, ogarnięta bezruchem, bez sił, bez duszy, bez rozumu. Trwała.

Odejść – krzykiem szalonych myśli!
Odejść – nagłą czerwienią wzgórz...


Nagle zerwała się z miejsca. Trochę zbyt gwałtownie, bo zakręciło jej się w głowie, ale nie upadła. Zdarła z siebie przemoczoną pelerynę i sukienkę, ściągnęła koszulę, cisnęła w piach buty i pończochy. I, drwiąc sobie z zimnego wiatru, który chłostał jej plecy, drwiąc z deszczu, co raz po raz przylepiał jej strąki włosów do policzków, pomału poszła do wody.

Odejść – burzą wiosennych liści!
Odejść, odejść, nie wrócić już.


Poszła na spotkanie odległym śpiewom syren – i piorunom, do których wyciągnęła ręce jak stęskniona siostra.

Nie żeby naprawdę planowała nie wrócić. To byłaby jedna z tych zanadto ostatecznych i nieodwracalnych decyzji, na jakie nie było jej stać. Może tylko miała potrzebę zrobić coś, co wyglądałoby dramatycznie jak w powieści. Może pragnęła, żeby ktoś ją teraz znalazł i przytulił. A może, do cholery, chciała się po prostu umyć, bo do tej pory nie miała okazji porządnie zmyć z siebie krwi dwóch trupów z feralnego dnia wesela.

Ostatnio edytowany przez Aishele (2018-01-07 02:44:51)


Najczęstszy ludzki błąd – nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Karta Postaci  | Monety: 11 koron novigradzkich, 4 denary i 6 kopperów

Offline

 

#4 2018-01-07 18:50:09

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Dzika plaża

Stanęła samotnie na brzegu morza, przekrzykując pioruny, wykłócając się z falami. Lecz niezależnie od tego, jak przekonywała i siebie i je, ich odpowiedź zawsze pozostawała taka sama.

Udawać nie było sensu, bo niby przed kim ani przed czym. Nawet morskie ptactwo nie wyszło, by posłuchać lamentu samotnej figurki na wyspach, znieruchomiałej i obojętnej jak dotkniętej kompresją artefaktową. A zaraz potem skulonej i rozdygotanej niczym po odwróceniu tego zaklęcia.

Otworzyła oczy już pod grafitowym niebem. Burza trwała, ale jakby łagodniej. Jej łachy poszły do piachu, a ambitnie planowała posłać tam i swoją przeszłość. Woda była zimna i spieniona jak cholera. Było jednak w tym coś odświeżającego. Głównie w fakcie, że jej zapach skutecznie radził sobie z ledwie wyczuwalnym, jednak nadal obecnym smrodem juchy. I to bez konieczności kompulsywnego ścierania jej z rąk.

Jedno z jej życzeń zostało spełnione, choć połowicznie. Została znaleziona. Zakutana w płaszcz sylwetka siedziała nieruchomo pośród morza, ale traw, na pobliskich wydmach. Wnioskując z tego, jak opatulała się od dolatującego tam wiatru, nie zapowiadało się, by zechciała pobiec przez plażę i dołączyć do kąpieli.

Offline

 

#5 2018-01-08 00:13:01

 Aishele

Sezon Burz

Miano: Burza
Rasa: człowiek
Wiek: młoda

Re: Dzika plaża

Początkowo udawała, że nie widzi. Zanurzyła się w wodzie kilka razy, ignorując rozpaczliwe protesty, jakie wystosowywał jej organizm. Przepłynęła kawałek w jedną stronę, kawałek w drugą. Daleko, ale nigdy za daleko. Smród krwi odchodził w niepamięć, nareszcie, i Burza przez chwilę poczuła się świeża, zupełnie świeża, jakby mogła za chwilę zacząć nowe życie i zapomnieć o wszystkich, których pogrzebała.

Kąpiel w deszczu była dziwnym doznaniem. Ponad wodą było znacznie zimniej niż w głębinie. A gdyby jednak zanurzyć się i nigdy nie wyjść? Gdyby tak...

Nie, ktoś ciągle się gapił. To z jego winy w chwili nieuwagi zalała ją wysoka fala i Lotta zakrztusiła się wodą. W trakcie rozpaczliwej walki o oddech szybko doszła do wniosku, że zostać topielicą to jednak dużo mniej romantyczna perspektywa niż jej się dotąd zdawało. Dalej próbowała ignorować cichego obserwatora, patrzeć dumnym wzrokiem na dzikie pioruny, na białe grzywy fal, ale to spojrzenie z wydm niemal fizycznie kłuło ją w plecy.

Kto tam, u diabła, był? Tibert?

W końcu z głębokim westchnieniem wywlokła się z powrotem na brzeg, zdecydowanym krokiem przemierzyła piaszczysty odcinek drogi i, nie kłopocząc się poszukiwaniem ubrania, stanęła z założonymi rękami przed zakutaną w płaszcz postacią.

— Czego tu szukasz? — warknęła zaczepnie, jak gdyby była jedyną prawowitą właścicielką tej plaży. Usta miała sine jak trup, zęby dzwoniły jej z zimna, a całe ciało pokrywała gęsia skórka. Splunęła słoną wodą, żeby chociaż w ten sposób dodać sobie animuszu.


Najczęstszy ludzki błąd – nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Karta Postaci  | Monety: 11 koron novigradzkich, 4 denary i 6 kopperów

Offline

 

#6 2018-01-27 21:02:57

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Dzika plaża

Przez ogień, przez wodę, przez krew i przez trupy dawnych przyjaciół. Kiedy przejdziesz podobny chrzest, protesty organizmu, ból i fizyczny dyskomfort są zaledwie dystrakcją, którą możesz zignorować. Przejściowym procesem, który okazjonalnie przypomina ci, że żyjesz, choć tylko w sensie fizjologicznym. Zanurzyła się w wodzie nie przejmując się drobiazgami. Zgrabnie jak mała foczka, przepłynęła w tę i w tamtą, choć gdyby skumulowane doświadczenia ostatnich nocy mogły objawiać się prawdziwym ciężarem, poszłaby na dno jak kamień i spoczęła na morza dnie, wśród huku odległych piorunów uderzających w odległą linię horyzontu i rozbijających się o brzeg fal.

A gdyby tak?

Czuła się wygodnie odrętwiała choć zimno deszczu, wiatru i morza nie miały z tym odrętwieniem nic wspólnego.

Ktokolwiek siedział pośród traw na brzegu, Tibert czy Diabeł, był w stanie ją usłyszeć. Z wzajemnością, bez konieczności przekrzykiwania deszczu, grzmotów i całej reszty.

Seksownie tu — zauważył błyskając oczami spod kaptura, od niechcenia odgarniając spod kaptura mokry kosmyk, który przylepił się do twarzy.

Chwilę trwał w milczeniu, nie poruszając się jakby panująca wokół ulewa i warunki obchodziły go równie mało co dziewczynę.

Kiedyś podróżując traktem, przywiało mnie na Łukomorze. Do małej wioski na wybrzeżu, której nazwy już nie pomnę. Nie ma to zresztą żadnego znaczenia, bo wszystkie rybackie osady są do siebie podobne. Jednakowo śmierdzące rybą, pokraczne i smagane bryzą od której po dłuższym przebywaniu zaczyna łamać cię w kościach. I zawsze mają jakiś problem. Coś zabija poławiaczy, dzieciaki giną bez śladu albo nocą na plaży słychać osobliwe odgłosy.

W tym przypadku nie było inaczej — podjął. — Dobrych parę dni przeczesywałem plaże wybrzeża. Skrupulatnie badając tropy i robiąc bite staje lub całodniowe marsze wzdłuż morza. A kiedy zdawało mi się, że znam już każde cholerne ziarno piasku i że w tym tempie dojdę do Koviru, w końcu znalazłem to czego szukałem.

Miejsce położone w zatoce, ukryte między dwoma skalnymi nieckami i porastającym z tyłu lasem. Chyba łęgiem, choć zaraza to wie. Niewielka plaża z ciemnym piachem, w którym bielały lub żółciły się calutkie stosy kości. I rzecz jasna on. Potwór na którego polowałem, wlepiający we mnie swoje zeszklone ślepię z pionową źrenicą. Wypełznął na brzeg, daleko od morza. Nie dobywałem miecza, bo wiedziałem że gnaty nie należały do ludzi. Zostawili je po sobie jego ziomkowie. I chociaż po ostatnich dniach wędrówki trafiał mnie szlag z niecierpliwości i zdenerwowania, zawróciłem i zaniechałem dalszego tropienia. Wróciłem do wioski i poleciłem jej starszemu, by wynosili się ze swojej osady czym prędzej i przenieśli w jakiejś bezpieczniejsze miejsce. Bestia z Zatoki, powiedziałem im, jest wyjątkiem wielka. Zbyt groźna, by podołał jej jakikolwiek łowca, czarodziej, kapłan, cudotwórca, szarlatan czy oddział zaciężnego wojska. Najroztropniej będzie tedy zostawić ją w spokoju.

Wiesz, że mnie posłuchali? Spakowali manatki, wzięli swoje łodzie na bary i zawinęli stamtąd już następnego dnia, przestrzegając każdego kogo mijali po drodze przed Bestią. Ilekroć później wybierałem się w tamte strony zawsze prędzej czy później dobiegała mnie plotka o Bestii z Zatoki, choć mój potwór najpewniej zamknął swoje ślepię najpóźniej kilka godzin po tym jak opuściłem tamto miejsce. Tak jak ci przed nim potrzebował chwili spokoju. A ja świetnie go rozumiałem. Jego i jemu podobnych. Właściwie czasem zastanawiam się, czy to nie jest tak, że ja rozumiem je lepiej niż ludzi... Ale nie o tym chciałem teraz rozmawiać.

Postać w opończy drgnęła, poruszyła się na moment jak gdyby chciała wstać, lecz ograniczyła się wyłącznie do uniesienia głowy, spojrzenia w sam gęstniejący i niespokojny firmament rozgniewanych niebios.

Chodziło mi o to, że kiedy tamten przypłynął umrzeć na brzegu, w ustronnym miejscu, nie zrobił tego podczas burzy i sztormu, tylko wybrał sobie inną pogodę.

Żal umierać w taki deszcz — podsumował, choć mogła przysiąść, że słyszała w tym coś jeszcze. Jakby pytanie.

Offline

 

#7 2018-02-04 00:58:44

 Aishele

Sezon Burz

Miano: Burza
Rasa: człowiek
Wiek: młoda

Re: Dzika plaża

— Seksownie? Idiotyczny komentarz.

Wszystko jedno, czy chodziło o wychudzoną gołą smarkulę z posiniałymi ustami, czy o okoliczności przyrody w postaci zalanej deszczem plaży. Oba widoki były w takim samym stopniu erotyczne. W nieszczególnym. Przynajmniej dla większości ludzi.

— Opowiedz tę swoją historię komuś, kogo ona obchodzi — rzuciła Lotta, ostentacyjnie okazując, jak straszliwie nużącym doświadczeniem było jej wysłuchanie. W tym samym czasie jednak inną, zupełnie niezależnie pracującą częścią umysłu zanotowała sobie tę opowiastkę ze szczegółami, no bo tak naprawdę to stanowiłaby nawet obiecujący trzon jakiejś ballady. Może nie w całości. Ale miała dobre kawałki.

Dziewczyna zdarła kaptur z głowy gawędziarza, by upewnić się co do jego tożsamości.

—  Oczywiście, kto inny. Po co tu przylazłeś? Śledziłeś mnie? I w ogóle niby jaka to różnica, czy w deszcz, czy w nie deszcz? I co to było? Och, och, jestem taki inny od wszystkich, taki odmieniec, ojejej, taki ekscentryczny, że rozumiem potwory lepiej niż ludzi... — Porwał ją śmiech pusty. — Jesteś pretensjonalny, serio. A twoja durna historyjka nie ma nawet morału ani puenty. A zatem: jest do niczego. Do śmieci. Do piachu. O. Naprawdę po to wyciągałeś mnie z kąpieli? Nienawidzę cię. Nienawidzę cię jak nikogo na świecie.

Znowu śmiech, jeszcze bardziej pusty, trochę straszny. Okropny. I to dramatyczne spojrzenie w niebiosa. Lotta była zdecydowanie bardziej rozgniewana niż one.

— Wyjaśnij mi! — wrzasnęła, w gwałtownym ataku tracąc kompletnie panowanie nad sobą. Ataku zresztą wyjątkowo malowniczo zgranym z uderzeniem błyskawicy za jej plecami.  Z wściekłością kopnęła górkę piachu, resztkę zbudowanego przez kogoś zamku, sypiąc nim bratu w twarz. — Wyjaśnij mi, do cholery, jakie to ma znaczenie! Jakie znaczenie ma w tym momencie pieprzona pogoda! DLACZEGO ŻAL UMIERAĆ W DESZCZU? Czy mam poczekać, AŻ WYJDZIE SŁONECZKO I WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE? O CO CI CHODZI?!


Najczęstszy ludzki błąd – nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Karta Postaci  | Monety: 11 koron novigradzkich, 4 denary i 6 kopperów

Offline

 

#8 2018-02-05 16:36:52

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Dzika plaża


Ogień rudawej czupryny błysnął spod kaptura opończy, zmieniając się w dogasający brąz, gdy padły nań krople lecące strumieniem z nieba. Młody charakternik nie poprawił kaptura, uniósł tylko swoje kocie oczy na siostrę z wyrazem zimnej cierpliwości. Patrząc się na nią spojrzenie identyczne do tego, którym mieszkające w zwierzyńcu stworzenie obdarza oglądających go każdego dnia przechodniów po drugiej stronie swojej klatki.

Śledziłem? — zastanowił się, podnosząc oczy jeszcze wyżej, na niespokojne niebo. — Nieee, nonsens — doszedł do wniosku. — Nie musiałem. Gdziekolwiek byś się nie skitrała, ta pogoda podkabluje cię za każdym razem. Mógłbym wsadzić sobie w rzyć odgromnik i leźć w kierunku, w którym najwięcej kopie i w końcu trafić na twój durny łeb.

Żachnął się na wzmiankę o pretensjonalności ze strony kogoś, kto postanowił wydzierać się na niego przy wtórze fal i gromów. — Kto to, kurwa, mówi — skrzywił się w uśmiechu na pół twarzy, ryjąc obcasem osprzączkowanego buta w mokrym piachu. — Smarkula, która gania po świątyniach, a potem po plaży w trakcie sztormu w ramach wyrazu emocjonalnych enuncjacji. Załóż coś na siebie kretynko, bo wyglądasz jak przemoczony indyk. W dodatku oskubany.

Bert przerwał na moment, z nieruchomą twarzą wypluwając mokry piach, który dostał mu się do ust oraz odpadał właśnie od czoła. I z tą samą twarzą, bez ostrzeżenia ani zapowiedzi, kopnął ją na siedząco w zgięcie kolana, podcinając ją tak, że upadła prosto na tyłek. A on wstał, otrzepując przód przyodziewy.

Liczysz na efekt, podetnij sobie żyły. Albo powieś w stajni — wyjaśnił, naciągając kaptur na twarz i poprawiając pas z mieczami, których rękojeści wychynęły mu nad bark. — Ale tutaj nie pozwolę ci śmiecić. Ani zostać ani chwili dłużej, żebyś przywabiła sobie podobnych idiotów, z którymi zostaniesz już na zawsze. A przywabisz lada chwila. Śmierdzi od ciebie trupem i czarostwem. — Spojrzał w dół, na siostrę, samemu mając niezłe wyczucie dramatyzmu, jako że błysk wypunktował jego wypowiedź, oświetlając jego facjatę.  — Znalazłem i zgarnąłem twojego konia. Wstawaj, zabieramy się stąd.

Offline

 

#9 2018-02-05 23:23:55

 Aishele

Sezon Burz

Miano: Burza
Rasa: człowiek
Wiek: młoda

Re: Dzika plaża

— Jednego idiotę już przywabiłam, jak widzę — rzuciła Burza, hardo zadzierając głowę. — Wcale nie śmierdzę trupem, kąpałam się właśnie. To od ciebie musi zalatywać. I chuj ci do tego, jak wyglądam. — Splunęła w piach, pod nogi brata. — Coś ci się nie podoba, to się nie gap i idź popatrzeć sobie na kogoś piękniejszego. Ty sam zresztą też nie powalasz urodą. Ha, zupełnie jakbyś był moim zaginionym przez lata bliźniakiem, czy coś! Niesamowite, no nie?!

Kolejny wybuch histerycznego śmiechu płynnie zmienił się w piosenkę. Najpierw nuconą z denerwującym brzęczeniem, potem śpiewaną pełnym głosem, wreszcie rozpaczliwie wykrzykiwaną prosto w nadciągającą noc.

Uciekaj, uciekaj, bo cię wiatr zatrzyma.
Uciekaj, uciekaj, bo cię deszcz zatrzyma.
Znów chmury na niebie, daleko do ciebie...
Hej! Daleko do ciebie!


Był to kawałek, którego młoda poetka nauczyła się kiedyś od pewnej grupy skaldów z An Skellig w pięknych czasach, kiedy szlajała się z Gawronem po zabawach i nie miała zbyt wielu kłopotów z trupami ani niczym podobnym.

— Tylko tyle umiesz, Tibert? Po raz kolejny przyjść, powiedzieć "zbieramy się stąd", pociągnąć mnie za rękę i uciekać? Właśnie złamałeś mi nogę, nigdzie nie pójdę. Poza tym nie można ciągle tylko uciekać, to do niczego nie prowadzi.  No dobrze, może samobójstwo też nie prowadzi! I może faktycznie wszystko wiesz lepiej, taki mądry jesteś, rany, może było trzeba powiesić się na lejcach i nastraszyć jakiegoś biednego chłopca stajennego. Albo podciąć sobie żyły w łóżku i zepsuć dzień komuś, kto będzie musiał to później posprzątać. Może. Może tak. Dzięki za radę. To byłoby w twoim stylu, co? W ogóle nie pomyślałbyś o innych.

Prawdę mówiąc to Lotta zapewne też by tego zrobiła, gdzie tam, w ogóle nie przeszły jej przedtem przez głowę podobnie altruistyczne rozważania, oczywiście zmyślała teraz to wszystko na bieżąco. Ale zgadzała się w sercu z każdym zmyślonym słowem, gdyż była bardzo dobrą, odpowiedzialną dziewczyną o wielkim sercu. Wiadomo.

— Wal się, specjalisto od wszystkiego, nigdzie z tobą nie idę. Dość mam tego, jak bez przerwy próbujesz rządzić moim życiem. Zostaję tu, pa. Zaopiekuj się moim koniem, jak chcesz.

Zrezygnowana Lotta położyła się na plaży i zamknęła oczy. Powoli zaczynało do niej docierać, że jest tu jednak cholernie zimno.

— Jeszcze tu jesteś? Ej-ej, zanim pójdziesz... Czekaj. Nie wiedziałeś... nic o tym, co łączyło go z naszą matką? Nic, przez ten cały czas? Bo wiesz, gadałam z nim właśnie i... Nie mówię o koniu. O Jakercie. — Westchnęła. — Trudno mi z tym wszystkim, po prostu nie tego się spodziewałam, rozumiesz?

Ostatnio edytowany przez Aishele (2018-02-05 23:24:53)


Najczęstszy ludzki błąd – nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Karta Postaci  | Monety: 11 koron novigradzkich, 4 denary i 6 kopperów

Offline

 

#10 2018-02-06 20:07:24

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Dzika plaża

Na wzmiankę o przywabianiu Bert rozejrzał się wokół, dowodząc tym samym posiadania jakiegoś tam poczucia humoru lub słuszności posądzeń o idioctwo. Słysząc nagły przypływ weny i piosenkę siostry, skrzywił się jakby rozgryzł owoc majowego agrestu, wyraźnie żałując, że wiatr ani deszcz nie mogły zatrzymać jej beczenia, na który wybrała sobie kiepski moment.

Gówno tam złamałem — odrzekł spokojnie, patrząc nie na nią, lecz na fale. — Gdybym chciał złamać ci nogę, nie podciąłbym cię z tyłu, tylko... — Urwał zdanie w połowie, zamierając z wzniesioną do połowy własną nogą, którą zaraz opuścił. Jego gadzi mózg podpowiadał mu, że z jedną sprawną kończyną pójdzie jej mniej sprawnie zabrać się z tego miejsca. Zresztą był, psiakrew, jej bratem. Myślał o niej, nie o innych. Chuj go inni. — Pokażę ci innym razem — obiecał jak na dobrego brata przystało.
Rządził jej życiem? Jeżeli udaremnienie jej odebrania go sobie w głupi sposób uznać jako zamach na jej suwerenność to owszem. Tibert-tyran opatulił się szczelniej płaszczem, nie odzywając przez dłuższy czas. Nie trzeba było być specjalistą od wszystkiego, żeby wiedzieć że od wyjścia z zimnej wody na jeszcze zimniejszy wiatr bez ubrania człowiek nie zapuszcza korzeni.

Może — odparł nie mając na myśli nazwania tego na co właśnie patrzył. — Raczej nie zwierzał mi się z przeszłości, ale poznałem go na tyle, żeby przynajmniej domyślać się pewnych rzeczy. 

Bert odkaszlnął w kułak, rozejrzał się po plaży.

Chcesz gadać o tym tutaj? — zapytał. — Bo ja wolałbym w gospodzie, przy kielichu i czymś z rożna. Kiedy ostatnio jadłaś?

Offline

 

#11 2018-02-08 01:06:04

 Aishele

Sezon Burz

Miano: Burza
Rasa: człowiek
Wiek: młoda

Re: Dzika plaża

— Kiedy jadłam? Zbyt dawno, żeby pamiętać. Cholera, naprawdę zbyt dawno. Może masz rację — poddała się. — Dobra, idę. Ale nie dlatego, że mi każesz, tylko sama chcę! No chodźmy. Założę tylko te mokre szmaty. Ohyda.

Ciskając przekleństwa Lotta odnalazła swoje zmięte, przesiąknięte deszczem, upiaszczone nieludzko ubrania i z trudem wcisnęła w nie swoje dygoczące ciało. Nie było to przyjemne, a tym gorsze, że jeszcze parę chwil temu czuła się czysta i swobodna jak rusałka w morskich falach, a teraz, kiedy wraz z szorstkością odzienia wróciło prawdziwe życie i prawdziwy świat, wszystko to diabli wzięli.

— W ogóle to nie powinieneś się teraz zajmować jakimś swoim... mordowaniem czy czymś tam? Tymi swoimi tajemniczymi sprawami, co to się miałeś zajmować? Hę?

W końcu Lotta zasznurowała buty i rzuciła skłębionemu morzu pożegnalne spojrzenie. Jeszcze nie czas, drogie morze, jeszcze musisz poczekać.

— Chodźmy, teraz przez ciebie naprawdę umieram z głodu! Dawaj, szybko! Zjadłabym... gulasz. O, albo pieczoną rybę w śmietanie. Albo ciastka. Pierniczki, takie z lukrem. Albo jajko sadzone. Nie wiem już sama... A ty? Hej, bez sensu! — Zatrzymała się nagle ze złością. — Zanim pójdziemy jeść, muszę się przebrać, przecież w tym stanie nigdzie mnie nie wpuszczą. Czekaj. Gdzie ja mam wszystkie swoje graty? — Dłuższa chwila ciszy. Pustka w głowie. Cholerna dziura w pamięci. — Hej, Tibert, gdzie-gdzie ja mam wszystko? Ciuchy, książki, lutnię... Dlaczego nie pamiętam? Co się ze mną dzieje...

Burza złapała się za czoło w autentycznym przerażeniu, że prochy wyżarły jej mózg. Podjęła natychmiastową decyzję, że koniec z tym. Nie po raz pierwszy i pewnie też nie ostatni.


Najczęstszy ludzki błąd – nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Karta Postaci  | Monety: 11 koron novigradzkich, 4 denary i 6 kopperów

Offline

 

#12 2018-02-11 20:57:15

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Dzika plaża

Oczywiście — przytaknął swojej niezależnej siostrze, chadzającej zawsze do celu zaplanowanymi ścieżkami, która nie spędziła ani jednego dnia swojego życia miotając się z miejsca na miejsce i kręcąc jak gówno w przerębli.

Względem ubierania się oraz rozstania z morskimi falami podczas burzy... Istniała prawda życia i prawda ballady, a gdyby uosobić tą drugą z nich zapewne stałaby teraz przed Bertem ociekająca, w przemoczonych i zapiaszczonych łachach, dygocąc jak wyniszczona nałogiem elfka na głodzie.

Na głodniaka źle się morduje — odparł jej brat, odwracając się do niej plecami, zbierając do drogi, w przeciwieństwie do morza mniej skłonny żeby czekać. — Zresztą, co kogoś zabiję to przychodzą odkopywać i muszę poprawiać, ja nie wiem — dodał, naśladując żachnięcie choć efekt kompletnie zepsuł mu urwany rechot na zakończenie zdania.

Mogłabyś też zjeść parę rozumów — zauważył, gdy znaleźli się dalej, przy samotnym drzewie za wydmą, do którego uwiązał ich wierzchowce, uspokajając uprzednio Znakiem. — Jak tak dalej pójdzie, zapomnisz własnej rzyci jeśli nie spakujesz jej uprzednio w troki — Jego but trafił w strzemię siodła swojej Myszy, na której znalazł się jednym zwinnym wybiciem z ziemi.

W jukach, siostrzyczko. W jukach — odparł już bez złośliwości, a wyłącznie z politowaniem, obracając wierzchowca i oglądając się na nią z góry. — Wszystkie twoje graty. Łącznię z tą antyczną księgą, w której opisali te co gryzą i pełzają. Nawet te, które wymarły jeszcze za życia Alzura albo uchwały się w pojedynczych enklawach. Niebrzydka to rzecz, ewidentnie zajuchtana. Pewnie staremu, co?

Offline

 

#13 2018-02-12 01:26:12

 Aishele

Sezon Burz

Miano: Burza
Rasa: człowiek
Wiek: młoda

Re: Dzika plaża

— Odkopywać? Poprawiać? O czym ty bredzisz? — przestraszyła się, oczami wyobraźni widząc już zaszlachtowaną i pogrzebaną przy starym wiedźminie Katarę. Jednocześnie po raz  pierwszy coś ją skręciło na myśl, że tak stamtąd wybiegła i zostawiła kapłankę, no i tamtą cudzoziemkę też, a może coś im się stało, może powinna się zainteresować, może...

Nie, chyba na to za późno.

— Rany, jaki ty jesteś niemiły! No ale masz rację. W jukach. — Palnęła się w czoło. — Kretynka ze mnie. Naprawdę miałam zaćmienie, totalne zaćmienie. Przysięgam, Tibert, przysięgam ci, że kończę z tymi prochami — oznajmiła uroczyście, a w dokładnie tej samej chwili poczuła nieodpartą potrzebę, żeby jednak się czegoś nawciągać. Cóż, może trafi się okazja.

Z każdą kolejną chwilą Burza czuła się bardziej trupio, jakby, nie wiedzieć kiedy, jednak naprawdę zdołała się utopić, a teraz kazano jej mimo to chodzić, mówić i robić te wszystkie inne, okrutnie trudne dla trupa rzeczy. Ostatkiem sił wdrapała się na dropiaty grzbiet swojej klaczki, przytuliła się do jej szyi, na moment przymknąwszy oczy, po czym, sadowiąc się w siodle, nabrała bolesnego przekonania, że czego jak czego, ale swojej rzyci to póki co na pewno nie zapomni. Przynajmniej dopóki nie wytrzepie sobie porządnie piachu z majtek.

— Słuchaj no, moja księga, moja rzecz. Nie jestem złodziejką. A może stary podarował mi ją na znak swojej miłości, hę. Nie pomyślałeś o tym, bo nie masz w sobie nawet krzty romantyzmu, krzty poezji. A on, uprzedzając twoją replikę, właśnie trochę miał. Już już, nie rechocz tak, bo mi konia spłoszysz. Coś okropnego, a tak ślicznie się śmiałeś, kiedy byłeś malutki... Rany, nie mam siły, kompletnie nie mam siły. Jedziemy do Knura, co? Tu, za tamtą wydmą chyba powinno być wyjście, co?


Najczęstszy ludzki błąd – nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Karta Postaci  | Monety: 11 koron novigradzkich, 4 denary i 6 kopperów

Offline

 

#14 2018-02-12 20:43:56

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Dzika plaża

O tym, że chujowo zostawiać tak koleżanki na miejscu najby. Tuż pod murami najbardziej sklerykalizowanego miasta Kontynentu, do którego magia nie ma oficjalnie przystępu — wyjaśnił spokojnie. — Suczy ruch, siostrzyczko. Musiały same posprzątać ten bajzel — skwitował młody charakternik wyraźnie zniesmaczony manierami swojej siostry. — Podprowadziłem twojego konia, a potem czekałem aż sobie pójdą, żeby się upewnić, że nikt niepożądany nie będzie krzątał się w pobliżu mogiły.

Głowa Berta odskoczyła na kark, a jego gardło wypuściło krótką salwę śmiechu wywołaną uwagą o romantyzmie. Kerta którego znał prędzej posądziłby o kolkę nerkową albo skorfuły niż jakikolwiek romantyzm.

Dobre sobie. Stary uderzyłby nawet do lamii, gdyby ją przytrzymać i usunąć kły jadowe, nic poza tym! — Tibert skrzywił się w uśmiechu do wspomnień i jeden z pijackich gier wiedźminów przejętych od żaków, której uczestnicy mieli szczerze, bo po „mewie” ze spirytusem wyznać z którą potworą byliby skłonni się przespać (wyłączając sukkuby). Śmiechu i swawoli było co niemiara, dopóki nie przychodził któryś z preceptorów i nie przeganiał ich na kopach.  — Gówno by ci zostawił, bukiecik fiołków nad ranem, a nie rzadką księgę. Chociaż tak czy inaczej... — Wyprostował się w siodle, błyskając oczami spod kaptura w jej kierunku.

Na pewno z nim nie spałaś? Bo jeśli tak, to zanim zawitamy pod „Knura”, pojadę wyszczać mu się na grób. — Jak zawsze trudno było orzec czy blefuje czy jest śmiertelnie poważny. — Chociaż przedtem muszę się porządnie napić. I nie będę słuchał tego gówna na trzeźwo. Odpowiesz mi na miejscu! Jazda! Kto ostatni ten płaci!

Offline

 
POLECAMY: Herbia PBF Everold

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.evo-cs.pun.pl www.ententa.pun.pl www.siedziba-ps.pun.pl www.dzielnekobietki.pun.pl www.zakochani.pun.pl