Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#51 2015-10-29 07:00:53

Allen

Dezerter

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Spojrzał na przybysza, przy tym lustrując swoimi oczętami jego sylwetkę. Ziewnął donośnie, ujawniając Trokowie swoje przygniłe uzębienie, po czym przetarł lewą dłonią swą brodę. Po chwili rzekł, podając swą masywną łapę Trokowi-Cert. Jaka robota? -Powiedział lakonicznie, przy tym łapiąc prawą ręką za kąt stołu. Jego wzrok zawędrował w kierunku dziewki, która zaczęła szamotać  się oraz biegać w te i wewte, gadając coś do karczmarza. Zacisnął resztki swoich zębów, po czym prawą ręką, która wcześniej zawieszona była na stole, złapał za swój mieszek, po to aby po chwili wyciągnąć z owego kilka novigradzkich koron, po to aby po chwili położyć owe na dębowym meblu. Wtem złapał za rękę Troka, w wręcz metalowym uścisku, potrząsnął ją mówiąc-Ile złota?-Po chwili puszcza Troka. Nie bacząc na ludzi w okół, rozsiadł się wygodnie na krześle, przy tym niechcący uderzając z impetem w stół naprzeciw. Po kilku chwilach dziewczyna odziana w zieloną spódnicę, położyła na stół, dwa, potężne kufle zalane aż po same brzegi ciemnobrązowym napitkiem. Czekając na reakcję klienta, olbrzym złapał za ucho drewnianego naczynia, po czym zanurzył swe wargi w ów napoju, przy tym siorbiąc oraz rozlewając na boki lepką substancję.

Słysząc pobrzękiwanie grajków, których chyba nikt nigdy nie uczył używania instrumentów muzycznych, skierował nań gniewne spojrzenie, po czym z impetem uderzył swą prawicą w stół, rozlewając przy tym ciemnobrązowy napitek. Po chwili chrapliwym, choć donośnym głosem orzekł -Już lepiej gra od was martwy szczur! Już mnie łeb boli!-Rzekł to oraz parę innych słów, które były wręcz nie do zrozumienia, ale można było się domyślić iż były to liczne, a barwne przekleństwa skierowane w kierunku grajków. Po kilku chwilach potężnego sapania, uspokoił się, kierując swój wzrok w kierunku klienta.

Offline

 

#52 2015-10-31 21:01:31

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Mężczyzna odwzajemnił uścisk dłoni. Cert przekonał się, że pomimo wieku, chłop miał krzepę. Troka nie trzymał jednak uścisku dłużej, niż to było konieczne. Cofnął momentalnie rękę pod blat stołu, wycierając ją o swoje udo. Zauważywszy korony wysypane przez swojego rozmówce, uniósł otwartą lewą dłoń.
- Spokojnie, te na mój koszt. - Odezwał się, a dwa kufle ze złocistym trunkiem pojawiły się na blacie. Jak na życzenie. - Dzięki, Berta. Dopisz oba do mojego rachunku, dobre? - nie zwrócił większej uwagi na dziewkę, miast tego sięgnął swą lewicą po jeden z kufli. Brunetka tylko skinęła głową i pośpiesznie oddaliła się w stronę szynkwasu, zostawiając korony Certa na miejscu. Zmierzył Brzydala wzrokiem.

- Jaka robota, mówisz? Prosta. - Podjął po chwili, nieco ściszając głos. - Potrzebuję kogoś sprzątnąć. Bez świadków. Jedyny problem to taki, że ten ktoś dba o swoje bezpieczeństwo. A i sam coś tam kosą macha. Robi interesy na lewo, więc ma kilku znajomych w pewnych kręgach. - Nerwowo oblizał wargi, zbliżając naczynie z piwem. Zasiorbał, pociągając długi łyk. Przed odstawieniem kufla powstrzymało Mszczuja uderzenie w blat. Jak i długa wiązanka, którą niezbyt wyraźnie wygłosił najemnik. Oczywiście, nikt z obecnych w karczmie trubadurów oraz klientela nie zwróciła na to żadnej uwagi, za duży harmider panował by przejmować się kolejny wrzeszczącym chłopem. Troka natomiast, z nieukrywanym grymasem na twarzy, jakby właśnie zjadł połówkę cytryny, wysłuchał ją do końca. Krzaczasta brew uniosła się nieco, a kufel z cichym huknięciem wylądował na stole. Najwidoczniej jednak stary wiarus postanowił puścić to wszystko mimo uszu. Nabrał głęboki wdech i odezwał się wreszcie.

- Stodwadzieścia koron. Za pozbycie się ewentualnych świadków, jestem w stanie dorzucić kolejne trzydzieści. - Wyjaśnił Tancerzowi. Wyprostował się na swojej ławie, opierając obydwie ręce na blacie. - To jak, mam Twoje zainteresowanie? - Skwitował wszystko szerokim uśmiechem, jeszcze raz ukazując swoje ubytki w uzębieniu.

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2015-11-01 05:12:09)

Offline

 

#53 2015-11-01 07:30:50

Allen

Dezerter

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Yhmm..-Mruknął odstawiając powolnym, wręcz ślamazarnym ruchem swój kufel na stół, przy tym przecierając prawą ręką swoje wargi. Mruknął niezadowolenie słysząc dalsze słowa klienta, po chwili rzekł-Przydałoby się jeszcze z jakichś dwóch chłystków, co by pomogli. Wolę się zabezpieczyć, towarzyszu-Rzekł również ściszonym głosem, po czym położył obie swoje dłonie okute w rękawice, na blacie. -Powiedz mi więcej o celu. Rodzina, przyjaciele, zawód, imię i tak dalej... Chcę znać wszystkie szczegóły. -Powiedział ujawniając swoje czarno-żółte zęby, w grymasie, który przypomina zdeformowany uśmiech. Czekając na odpowiedź Troka złożył swoje palce w tak zwaną "chatę" przy tym garbiąc swoje plecy oraz przysuwając się do starego wariusa. Odsunął odrobinę swój kufel, tak aby na wszelki wypadek nie strącił go z stołu. Spoglądając na zawartość ów drewnianego naczynia oblizał swoje wargi.

Offline

 

#54 2015-11-02 19:10:03

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Mszczuj zmarszczył czoło, słysząc o wsparciu. Albo byciu "towarzyszem" Brzydala. Spojrzał na kilka chwil w odmęty swojego piwa, najwyraźniej zamyślony. W końcu jednak uniósł wzrok na Certa i odezwał się.
- Chłystków mówisz? Patrząc po Tobie, nie sądziłem, że potrzebne będzie wsparcie. Byłbym w stanie kogoś dosłać. To jednak się wiąże z kosztami. Sto koron dla Ciebie. Reszta dla ekipy. - Chłop podrapał się w brodę. - Jestem w stanie ich załatwić, rębajłów akurat temu miastu nie brak. Gorzej z porządnymi zabijakami. No, ale po to przyszedłem do Ciebie, nie? -
Troka chwycił swój kufel i pociągnął porządny łyk, zostawiając na górnej wardze resztki trunku. Bezpardonowo otarł usta rękawem, zostawiając na nim mokry ślad. Oparł obydwie ręce na stole, pochylając się w stronę Tancerza.

- Typek nazywa się Erich Kuzmar, jest właścicielem niedużego magazynu w porcie. Wiesz, jakieś tekstylia, srylia, te sprawy. A nieoficjalnie fisstech. I to kurewsko dużo fisstechu. Niby nie wpierdala się we sprawy półświatka, a jedynie dostarcza towar. Przyjaciele? W tym biznesie nie ma przyjaciół, chłopcze. Są tylko partnerzy od interesów. Wiem na pewno, że Juta ze swoimi chłopakami od niego bierze. Kto jeszcze, nie mam pojęcia. Dam sobie jednak rękę uciąć, że co najmniej jedna czwarta Novigradu. - Stary wojak otarł swoje czoło. Możliwe, że sama rozmowa o Kuzmarze psuła mu humor. Nerwowo roztarł swoje nadgarstki i westchnął.
- Rodziny nie ma żadnej. Kiedyś miał zonę, ale puściła się z jakimś łachem. Podobno własnoręcznie ją udusił. Niech Cie nie zmyli fakt, że jest tylko dostawcą. Skurwysyn jakich mało. Ostatnio narobił sobie wrogów i ponoć najął kogoś do ochrony. Stąd też potrzebny ktoś, kto umie walczyć i da chujkowi popalić. Zająłbym się tym sam, chłopcze, ale jak widziałeś zapewne, kuleję. Dawno temu pewna łachudra wpakowała mi bełt w kolano. Myślę jednak, że takie... Bydle jak Ty, nie będzie mieć problemów. Oczywiście w dobrym  tego słowa znaczeniu. Erich się ustawił, ale jeszcze nie tak mocno by go z tego stołka nie dało rady zrzucić. W każdym razie, jak to widzisz?  - Na zakończenie Troka objął kufel obiema dłońmi, zamykając go w stalowym uścisku.

Offline

 

#55 2015-11-05 16:24:34

Allen

Dezerter

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Pochylił się odrobinę nad stołem, tak aby jedyną osobą jaka mogłaby go usłyszeć był Mszczuj
-Tak, chłystków. Przyda się mięso armatnie. Taki ludź bez obstawy nie łazi, więc takich kilku zbierze na siebie najmocniejsze baty, a potem się wyrżnie skurwysynów. Nie musisz się o nic martwić-Rzekł po czym opadł ponownie na ścianę za sobą.-Ten skurwiel będzie gryzł ziemię. -Powiedział po to aby po chwili potężnie wypuścić powietrze ze swych zdeformowanych nozdrzy.
Spoglądając swoimi oczyma na człeka na wprost, słuchał uważnie jego słów, przy tym łapiąc chciwie każde jego słowo. Co jakiś czas zmieniał ustawienie swoich dłoni, oraz nóg, garbił się lub prostował, siorbał ciemnobrązowy napój, dalej słuchając klienta. Słysząc jednak słowo "fisstech" skrzywił się, ujawniając swoje nadgniłe zęby, najwyraźniej nie przepada zbytnio za ów prochem. Dalszą część rozmowy przebył w milczeniu, podpierając swój łeb na swojej prawej ręce.
-Gdzie i kiedy? -Rzekł, po czym złapał za swój kufel, po to aby po chwili opróżnić go do ostatniej kropli. Po chwili odstawił go z hukiem, na drewnianym stole naprzeciwko.

Offline

 

#56 2015-11-08 19:50:47

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Troka oparł się wygodnie, słuchając najemnika. W około nie było ludzi, najwidoczniej obecność Berta i Mszczuja dawała jasno znać okolicy, że nie należy tym dwóm przeszkadzać. Stary wojak przetarł swoją kwadratową szczękę.
- Rozumiem. Dobry plan, chłopcze. Lepiej, by ktoś inny się wykrwawił. - Pokiwał głową. - Skoro mówisz, że nie muszę się o nic martwić, wierzę. Wyglądasz na... Obytego w walce chłopa, więc planowanie zostawiam w Twoich rękach. Jak i wykonanie. Kuzmar ma nie żyć, nie obrażę się też, jak nieco pocierpi.
Mszczuj złapał swój kufel, przez moment mierząc swojego rozmówcę wzrokiem. Następnie skierował spojrzenie do wnętrza swojego naczynia, oceniając ilość pozostałego trunku. Wzruszył ramionami i jednym, porządnym haustem wypił całość. Z hukiem drewniany kufel wylądował na blacie.
- Też nie lubisz fisstechu, co? - Troka wyszczerzył się na moment, a światło zagrało na jego metalowych zębach. - Słuchaj. Erich ma swój magazyn w porcie. Rzadko kiedy opuszcza go, a gdy to robi, zawsze pod obstawą. Czy zamierzasz go wyczekać, czy zaatakować jego ruderę, twoja sprawa. Do końca tygodnia Kuzmar ma nie żyć. Właśnie! Chłopcze, bo jeszcze nie rozpoznasz właściwej osoby. Sukinsyn nie jest wielki, coś koło pięciu i pół stopy, jak na moje oko. Ale niech to Cie nie zmyli, jest szybki. Również w walce. Szatyn, dłuższe włosy, zawsze spięte. Dba o nie jak jakaś dziewucha. Ubiera się dosyć bogato, więc na pewno odróżnisz go od jego wykidajłów. Ach! No i najważniejsze. Skurwiel cały czas wali fisstech, więc jego kulfon jest czerwony. I ciągle nim pociąga. - Kiwnął głową na poparcie swoich słów. - Pamiętaj, do końca tygodnia ma nie żyć. Jutro przyślę do Ciebie dwóch rębajłów. Gdzie się umawiamy? Tu? Czy przechodzisz od razu do działania?
Troka splótł dłonie na stole, wbijając wzrok w pokiereszowaną twarz Certa.

Offline

 

#57 2015-11-29 10:35:55

Allen

Dezerter

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Brzydal również oparł się o oparcie, spoglądając przy tym uważnie na Trokę. Jednak jego ciało było sztywne, widać było że ów człek drga z podniecenia przed robotą. Skrzyżował swe dłonie w tak zwaną "wieżyczkę", przysłuchując się przy tym w milczeniu słowom starego wojaka. Słysząc słowa pochwały lewy kącik jego zdeformowanych ust drgnął lekko w górę, przez chwilę wykrzywiając nienaturalnie obrzydliwą twarz najemnika w abominację uśmiechu.
Po chwili złapał swój kufel prawicą po czym uniósł go do swych ust, po to aby po chwili wypić z niego potężny łyk, po chwili lekko pijackim, chrapliwym głosem powiedział:
-Tsa... Nienawidzę tego świństwa... W wojsku, moi ziomkowie ćpali to częściej niż pili, a było to dość spore osiągnięcie. Jeden czy dwóch przez to zdechło, chuje jedne-Nie poczekali na walkę. Co poradzisz-Takie gówno istnieje i trza z tym żyć. Ja nigdy tego nie próbowałem-By podkreślić swoje słowa skrzyżował swe dłonie na stole, przy tym pociągając mocno nosem, charcząc oraz smarcząc.

Słysząc Trokę, zapadł się w bezdenną doń jego słów, przy tym podpierając prawą dłonią swą zniekształconą czachę, co jakiś czas zmieniał swoją pozycję, jednak jego martwe oczy próbowały ciągle utrzymywać kontakt wzrokowy z staruszkiem. Po chwili tym jak owy zakończył swą wypowiedź, najemnik rzekł:
-Będę tu czekać, tych dwóch tu przyślij. Będą mieli swoje uzbrojenie czy mam coś im tam przyszykować?-Rzekł, po czym dla podkreślenia swoich słów machnął lewą ręką w stronę swojego mieszka. Po chwili jednak podniósł ową rękę w stronę barmana, po to aby następnie krzyknąć o dolewkę.

Offline

 

#58 2015-12-02 06:01:05

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Na słowa Certa, stary charakternik wyszczerzył się szeroko.
- Takie już to zasrane życie. Pozbędziemy się chociaż części tego, nie mam racji? W każdym razie, zgoda. Jutro przyśle ich tutaj. Pogadasz z nimi, sprawdzisz, czy Ci pasują. Ja przez noc zrobię małe rozeznanie w około Ericha. Może uda się ukatrupić skurwiela gdzieś w dogodniejszym miejscu. - chwycił swój kufel i zajrzał do niego. Grymas zawodu oblał jego twarz, gdy naczynie okazało się już puste.
- Czas na mnie, w takim razie. - rzekł, podpierając się rękoma o blat. Dźwignął się ciężko ku górze. - Napitek i śniadanie jutro macie na mój koszt, chłopcze. Izbę pewno i tak już sobie wynajęliście. Cóż, spokojnej nocy.
Chłop ruszył kuśtykając w stronę wyjścia. Po drodze, mijając kelnerkę, nie omieszkał dać jej klapsa. I to wcale nie dyskretnie. Nie bacząc już za siebie, opuścił gospodę. A Cert został znów sam przy stole. Na poprawę humoru kelnerka przyniosła dolewkę. Zabrała w pośpiechu puste kufle, i nawet nie patrząc w kierunku Brzydala, oddaliła się do szynkwasu.
Wieczór zleciał szybko. Z braku zajęć, bo i co miał robić najemnik o tej porze w karczmie, Tancerz wykorzystał darmowy alkohol i urżnął się niemiłosiernie. A że chłop z niego duży, to wlał w siebie adekwatną ilość trunków. Po wszystkim, późną nocą, Cert dotarł do swej izby. Droga nie była to łatwa, ale jako wprawiony w różnorakich bojach, poradził sobie. Po krótkiej i niezbyt udanej próbie rozebrania się, padł na siennik i momentalnie usnął.

Offline

 

#59 2015-12-03 12:33:20

Allen

Dezerter

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Sen przyszedł szybko, lecz nie był spokojnym. Twarze, krew i błysk oręża. Lata walk i rzezi, niewinni domagali się pomsty w jego snach. Czy coś powtarzającego się w kółko można nazwać koszmarem? Ten sen, ten jeden sen dopominał się każdej nocy, spędzonej przez Certa w swym łożu. Mijały godziny, zaś Brzydal prężył się i rozciągał w łóżku, co chwilę zmieniając pozycję odrętwiałego ciała, jednak w pewnej chwili spadł z impetem z posłanie, budząc się oblany potem. Była jeszcze noc...
-Żeby to chuj strzelił-Pomyślał Tancerz-Noc jeszcze a zasnąć to już nie zasnę-Domówił sobie, poruszając niemo bladymi wargami. Podniósł się z ziemi podpierając swoje ciało swymi masywnymi łapami, przy tym ślamazarnie podpierając cielsko na swych łapach. Po kilku chwilach powstał, chwiejąc się na nogach. Złapał się lewicą za łeb, którym ruszał lekko na boki, po czym skierował swe kroki ku lustrze zawieszonym na prawej ściance izby. Spojrzał na nie, a w niej ujrzał potwora, morderce, najemnika-Siebie. Prychnął cicho, wykrzywiając swe usta w abominacji uśmiechu, po czym sięgnął do torby niedbale zarzuconej na komodę pod ów lusterku. Wyjął z nań obfity bukłak, wypełniony niezbyt świeżą wodą, ten jednak odkorkował swymi zębiskami ów (naczynie?) po czym jednym, potężnym haustem wypił całą zawartość owego. Po  zakończeniu swojej ... "Popijawy" sięgnął prawicą po specjalny napój nasenny, który kupił kilka dni temu od znajomego alchemika. Po chwili wypił zawartość flakoniku, po czym powolnie skierował się do swego łóżka, po to aby nagle paść na nie z dość potężnym impetem-Zaczął chrapać oraz sapać... Zasnął, zaś koszmary znowu przybyły...

Offline

 

#60 2015-12-04 03:23:05

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Cert nie wiele pamiętał już za wiele ze swoich snów. Wszystkie jednak traktowaly o tym samym. Przepełnione były krwią, krzykami i co najgorsze, twarzami jego ofiar. Chociaż Tancerz części nawet nie pamiętał, one zawsze wracały. I wtedy zawsze było ich więcej. Ulgę jednak przyniósł ranek. I pobudkę, którą zafundowało mu pukanie w drzwi. Olbrzym zerwał się, siadając na łóżku. Spocił się, zapewno przez gorzałkę z zeszłej nocy. Przełknął ślinę i zrozumiał, że znów go suszy, a w jego bukłaku nie było już wody. Wstał powoli, a deski zaskrzypiały pod nim. Nieco kręciło mu się w głowie, ale to akurat było do przeżycia. Bywało gorzej.
Słysząc ruch w środku, zza drzwi dobiegł kobiecy głos. Berta, tutejsza kelnerka.
- Ppanie? - odezwała się niepewnie. - Są tu ludzie przysłani przez pana Trokę, pytają o Ciebie.
Zamilkła, czekając zapewne na odpowiedź.
A więc przybyła obiecana pomoc. Należało by nieco się ogarnąc i poznać, kogo Mszczuj przysłał mu jako wsparcie.

Offline

 

#61 2015-12-04 06:20:35

Allen

Dezerter

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

-Sa... Powiedz im że za chwilę zejdę.-Mruknął pod nosem, po czym machnął lekko lewą ręką. Po tym jak ów kelnerka odeszła, zamknął za nią drzwi po czym złapał swoje łachy, brudne, śmierdzące ubrania, pokryte krwią i innymi nieczystościami-Jego zbroję, którą zarzucił niedbale na siebie. Przeciągnął się, zaś to towarzyszyło chrzęstowi kości oraz ziewnięciu. Rozprostował ręce, poprawił rękawice, wziął swój oręż oraz przypasał go do odpowiednich pochew, torbę zaś, jak zazwyczaj zarzucił na lewy bark. Spojrzał w lustro, mrugając ślamazarnie
-Dzisiaj jest ten dzień-Mruknął sam do siebie, zarzucając na swoją głowę masywny hełm, przy tym poprawiając długą brodę, która już powoli dosięga pasa
-Ściąć? Czy nie ściąć-Charknął do siebie, owijając na palec wskazujący prawej dłoni jeden z niesfornych kosmyków, który wydobył się spod hełmu. Wzruszył ramionami, poruszył lekko głową, po czym skierował swe leniwe kroki w kierunku drzwi, które po chwili otworzył potężnym szarpnięciem, po chwili spoglądając przed siebie, zszedł na spotkanie. Widząc dwóch rębajów siedzących przy stoliku, również usiadł przy owym.
-Cert. Cert z Blaviken. Brzydal, Tancerz-Rzekł wyciągając swoją długą, a masywną łapę w kierunku jednego z wojowników, oczekując na odpowiedź.

Offline

 

#62 2015-12-07 10:23:41

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Schody skrzypiały niemiłosiernie z każdym krokiem olbrzyma. W głównej izbie nie było o tej porze wielu klientów. Dzięki temu nie miał problemów z dostrzeżeniem swojego "wsparcia". Było ich dwóch, a między nimi znaczna różnica wieku. Starszy jegomość wyglądał na człeka zeznajomionego z fachem. Nie był wysoki, Cert nie dałby mu więcej niż pięć i pół stopy. Długie, starannie zaczesane włosy. Czarne, z siwymi naleciałościami. Do tego pokryta widocznymi już zmarszczkami, kwadratowa twarz. Przyprawiona o sumiaste wąsy. Ubrany był skormnie, w ciemnej tonacji, przez co sprawiał wrażenie kogoś, kto zna się na rzeczy. Czego nie można było powiedzieć jego koledze, który był jego totalnym przeciwieństwem. Młody, Tancerz nie był pewien, czy ma na karku chociaż dwadzieścia wiosen. Był jeszcze niższy od swojego kompana, za to nadrabiał w pasie. Ogolona na łyso głowa, małe świńskie oczka i pucołowata twarz nie pozwalały traktować go poważnie. Jakby tego było mało, purpurowy żupan, zawadiacko rozpięty  na kilka guzików, skąd wystawało kilka dziewiczych włosków.

Starszy zauważył idącego w ich kierunku Certa, co nie było za specjalnie trudne. Sztruchnął  łokciem kamrata, który tylko widząc Brzydala w całej okazałości, zamilkł momentalnie. Stary wiarus poderwał się pierwszy. Uścisnął pewnie dloń najemnika.
- Hubert. A ten tu, to Pavlo. - Wskazał brodą towarzysza. Ten podniósł się po chwili, by uścisnąć rękę Certa. Olbrzym stwierdził, że martwa ryba ma więcej siły niż jego uchwyt. "Świnka" był zaś tak przejęty całą postacią najemnika. Piskliwym głosem wydukał:
- D-dobrze Was p-poznać, p-panie.
- Usiądźmy. - Wtrącił się Hubert, chcąc nieco rozładować napięcie młodego. Nie czekając na resztę, pozwolił sobie spocząć. - Zamówiliśmy już śniadanie. Dla waści też. Oczywiście pan Troka stawia. - splótł ręcę na blacie przed sobą. Dosłownie pół pacierza później pojawiła się Berta ze śniadaniem. Każdy otrzymał talerz jajecznicy na kiełbasie oraz porządną pajdkę świeżego chleba.
- Wiem, panie, żeście dopiero co wstali i nie wypada tak od razu do biznesów, także wybaczcie mi. Pan Troka kazał przekazać, że wkrótce pojawi się z informacjami na temat Kuzmara. Ostatnio ćpun zaczął wystawiać nos ze swojego domu. W każdym razie, smacznego, panie.

Offline

 

#63 2015-12-11 14:29:25

Allen

Dezerter

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Poruszył lekko głową, przy tym pociagając nosem, jednocześnie nadając swojej twarzy dość niesmaczny grymas, słysząc powitanie uśmiechnął się lekko, przy tym kiwając delikatnie głową raz to d Hubera, raz do Pavlo, przy tym zakładając na siebie ręce.

-Was też dobrze poznać-Rzekł po czym osiadł na ławie nieopodal, przy tym kładąc swe masywne dłonie na blacie, tworząc z nich tzw. "wieżyczkę. Spoważniał na twarzy, lecz jednak widząc Bertę uśmiechnął lekko w jej kierunku, zaś widząc śniadanie, uśmiechnął się jeszcze mocniej, tym razem wręcz wykrzywiając swą zdeformowaną twarz w abominacji uśmiechu. Po chwili wziął się za pałaszowanie posiłku, słuchając przy tym starszego.

-Macie jakieś doświadczenie? -Zapytał przy tym odgryzając swoimi pożółkłymi kłami zacny kawał mięsa, który po chwili zagryza kawałkiem chleba z jajecznicą, nałożoną na owy.

Offline

 

#64 2016-01-10 23:02:45

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Obaj rębajłowie byli swoimi przeciwieństwami. Bylo to widać już na pierwszy rzut oka, a Certa w tym przekonaniu utwierdziły ich słowa.
- To zależy, panie. - odezwał się Hubert - Ja, owszem. A Pavlo? - chłop zerknął na młodzika. - Jeśli liczyć pasanie świń czy żniwa, to jasne.
Wąsacz uśmiechnął się szeroko, zawstydzającym tym samym Pavla, który oblał rumieńcem na swoich pucałowatych policzkach.
- Służyłem, panie, pod Pangrattem. I pod Brenną Czarnych biłem. A potem to wiadomo - ciągnął starszy - Żyć jakoś trzeba, a o robote ciężko. No to się chwytało mordobicia.
Kiwnął głową i zagryzł swoje słowa kawałkiem chleba, a milczący dotychczas Pavlo zabrał głos.
- J-ja w-walczyłem, panie. Nawet z-zabiłem! - ostatnie prawie krzyknął, najwyraźniej dumien z tego.
- Zewrzyj gębę, młokosie. - Syknął Hubert. - To, że kogoś dobiłeś nie znaczy, że go pokonałeś.
Rozmowę w tym momencie przerwał charakterystyczny, kulawy krok Troki i jego gromki głos.
- I jak dzionek, chłopaki? - Jego głos był pełen energii, widocznie miał dobry humor. - Mam dobre wieści dotyczące naszego ćpuna.
Posadził ciężko swoje cielsko na ławie obok Certa i kiwnął mu głową na powitanie.
- Smacznego. - dorzucił. - Zjedzcie i porozmawiamy.

Offline

 

#65 2016-02-06 22:24:45

Allen

Dezerter

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Wielkolud zabrał się za jedzenie, jadł jakby był to jego ostatni posiłek, można by rzec, lecz ludzie, którzy znali Brzydala wiedzieli iż jest to jego normalny sposób pożywiania się. Nie minęło kilka chwil, a talerz był już praktycznie pusty, nie licząc okruchów oraz tym podobnych drobinek na talerzu.
-Tak więc... -Mruknął, po czym przetarł swą prawicą swe usta- Powiedz, jakie masz wieści dotyczące celu?
Po wypowiedzeniu tych słów, założył swój miecz na kolanach, zaś na trzonie ostrza owego położył swą lewicę. Nie mógł się doczekać-Ani wojownik, ani jego ostrze, nie mogło się doczekać smaku krwi, krzyku ofiar i widoku twarzy umierających.
Po chwili, do stołu podeszła kobieta, odziana w długą, zgniło-zieloną suknię, która bez słowa zebrała ze stołu brudne naczynia i puste kufle, zaś po chwili delikatnie kręcąc biodrami, nucąc pod nosem odeszła w kierunku lady, dzierżąc w swych drobnych dłoniach ów skorupy.
Bojownik odruchowo podążył swoim wzrokiem za kobietą, zatrzymując ów, tam gdzie każdy mężczyzna widząc odchodzącą kobietę by zatrzymał.

Offline

 

#66 2016-06-06 11:05:28

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

- Zatem od razu do rzeczy - Troka uśmiechnął się pod nosem. - Nim słonko wstało, ptaszki zaćwierkały. Mam informacje.
Uniósł dłoń i pstryknął palcami na kelnerkę, bez pardonu wędrując oślizgłym wzrokiem po jej ciele.
- Nasz zakichany ćpun ma chęć podudkać. A dokładniej nic innego jak opić i pochędożyć sobie zamierza w bordelu w wyniku nowej umowy z klientem. Daleki to klient, a drań chce pokazać klasę. I pokaże, psia jucha, ale gołe dupsko grabarzowi, taka to klasa będzie! - zarechotał krótko.
Karczmarka zapodała mu piwo, nowy kufel stuknął o stół. Zimny wzrok dziewczyny w stronę siedzących mężczyzn wzbudził ohydne uśmiechy na ustach Troki i Huberta. Przez moment wyglądali identycznie, niczym te dwie krople wody.
Zaraz jednak informator wrócił do rozmowy, opierając ogromne cielsko na blacie stołu.
- Bordel zwie się "Pod różą" i nie jest miejscem dla przybłęd. To prywatna malutka kwatera przylgnięta do kondregardy, a droga jak cholera. Chciałem wam zamówić tam wizytę, cobyście już czekali na psiego syna, ale nie ma chuja, musiałbym ci uciąć siedemdziesiąt koron, Tancerzu! A to niedobry byłby ci układ, więc musisz wleźć tam nieproszony albo znaleźć inny sposób.
- Pavlo kiecę przyobierze - parsknął Hubert, a wspomniany tylko smarknął na ziemię z obojętnością idącej na ubój świni, co w sumie niewiele różniło się od rzeczywistości.
- Nie za jasełka płacę, Hubert - spoważniał Troka i spojrzał rzeczowo na Certa. - Trupa dzisiejszej nocy straże mają odkryć. Śmierdzącego szczynami strachu trupa tego zachędożonego ćpuna.
Troka pociągnął ogromny łyk zimnego trunku, kichnął tęgo i przetarł nos. Wyglądało na to, że słabizna go chwyciła, bo i dzień chodź obfity w dobre wieści, był mglisty i wilgotny.
- Zdrowie, Mszczwuj - mruknął z brzydkim uśmiechem Hubert, podnosząc kufel i zapijając jajecznicę.
- Zdrowie! - wyszczerzył zęby Pavlo, a kawałeczki chleba spadły spomiędzy ubytków uzębienia na blat.
Kufle huknęły nierówno o zalany na nowo stół.
- Poznałeś już chłopaków. Oboje to moi bracia z różnych matek. Wiem, że miałem dać ci prostych rębajłów, ale rozumiesz... Nie chciałem obcych najmować. Z tego też powodu kwota stupięćdziesięciu koron wraca z powrotem, niech mnie kule biją. Ale, i tu słuchaj uważnie - dodał najzupełniej serio i z lekką groźbą w głosie. - Nie poharataj mi ich zbytnio. Jakieś pytania? - Troka podrapał się w potylicę. - Jak nie, to idę w miasto. Jakbym jeszcze co odkrył to obym w porę dał znać.

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2016-06-06 11:31:13)

Offline

 

#67 2016-12-19 01:37:01

Lis

Mistrz Gry

Miano: Physalis
Rasa: Człowiek
Wiek: 20 - 25

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

   A mógł się nie odzywać...
   Jego zdanie na temat Bogdana od wielu lat pozostawało niezmienne — nie sposób było w nim dostrzec ani odpowiedniego kompana do rozmowy, ani tym bardziej kogoś, kto mógłby zawstydzać innych swoim poziomem inteligencji. Tym razem ten tępawy osiłek miał jednak upokorzyć chłopaka, któremu może i daleko było do poziomu osób uchodzących w społeczeństwie za oczytane, ale za to uważającego się za przynajmniej bystrego. A już z pewnością za bardziej pojętnego niż ten wielki matoł, z którym przyszło mu pracować. No ale dostał chłopiec to, o co sam się prosił. Co to w ogóle za pytanie? Oczywiście, że tartak jest jakimś miejscem, bo czymże innym? Gdyby nie fakt, że potrafił panować nad swoim ciałem i mimiką twarzy jak mało kto, zapewne spłonąłby ze wstydu, przybierając odcień zachodzącego słońca.
   Powlókł się za Kravcem, trzymając tuż za jego plecami. W uszach brzęczały mu setki rozedrganych par małych skrzydełek, które zdawały się ostatkiem sił utrzymywać grube cielska owadów w powietrzu. Błyskawicznym ruchem uderzył w powietrzu ze dwie muchy, które nadlatywały z zamiarem podzielenia się z nim zebranym tu i ówdzie brudem. Stanąwszy u progu domostwa, Physalis odetchnął z ulgą, która jednak nie potrwała zbyt długo. Dym i smród spoconych ciał, jakie wydobywały się przez uchylone drzwi, obezwładniły go na moment. Rozchylił usta, próbując w ten sposób odciążyć nos, by w tym momencie zakrztusić się dymem. Wyglądało na to, że nie miał innego wyjścia, jak tylko spróbować przyzwyczaić się do osobliwych zapachów.
   Niemrawym krokiem ruszył za starszym sługusem Florenta, by wreszcie przystanąć, gdy ten rozsiadł się przy jednym ze stolików. Choć sam nie miał zamiaru dotykać czegokolwiek w tym pomieszczeniu, jeżeli tylko nie będzie to konieczne, uznał, że stojąc może przyciągnąć zbyt wiele ciekawskich spojrzeń.
   — Zakładam, że przybywamy tu po jakieś informacje na temat Hioba? — odparł cicho, spocząwszy obok wielkoluda. Z ulgą stwierdził, że dusząca chmura utrzymywała się raczej w górnej części pomieszczenia, a on sam mógł odetchnąć trochę głębiej. — A może po prostu masz zamiar przeczekać, aż opuści on tartak i stanie się łatwiejszym celem?
   W zasadzie były to jedyne dwa możliwe wytłumaczenia, jakie przychodziły młodzieńcowi do głowy. Miał nadzieję, że choć tym razem się nie wygłupi...


Karta postaci  | Monety: 9 novigradzkich koron

Offline

 

#68 2016-12-29 00:06:44

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

   — Tak i nie. Iście, przybyliśmy tu zaczerpnąć kilku istotnych informacji. Niekoniecznie jednak będziemy czekać aż nasz ptaszek opuści tartak. Wystarczy, że przestanie przebywać w złym towarzystwie.
   Bogdan odwrócił się i szepnął coś do przechodzącej dziewki. Ta, usłyszawszy co trzeba, zadarła poły spłowiałej sukni i zniknęła gdzieś w tłumie. Kiedy Kraviec odwrócił się z powrotem do chłopaka, jego mina nie zdradzała wiele.
   — Zapytałbym cię, jak podoba ci się ta praca, ale nie będę ukrywał, że obchodzi mnie to równie mało, co ty sam. Może myślisz, że to wszystko nie jest wcale trudne i z czasem się wprawisz, a pływać w tym bagnie będziesz równie rączo jak cmentarna baba. Tego się jednak dowiemy dopiero po twoim chrzcie. — Olbrzym uśmiechnął się, bez ciepła, ponuro, jakby współczująco. Zaiste, Physalis miał się jeszcze sporo nauczyć. A to, co na niego czekało mogło znaczyć błogosławieństwo, jak i równie dobrze najgorsze przekleństwo.
   Dziewka, wcześniej zaczepiona przez Kravca wróciła. Lekko trzęsącymi się, kościstymi dłońmi postawiła trzy gliniane kubki.
   — W samą porę — orzekł Bogdan. — Wszystko w komplecie.
   Przy stoliku pojawił się człowiek, przyodziany lekkim, wełnianym płaszczem koloru wrzosu. Był bardzo stary, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. W jego wodnistych oczach, które wyglądały na zwyczajnie zmęczone, coś się na chwilę zmieniło, kiedy tylko te spoczęły na szczupłej sylwetce Physalisa.
   Physalis niewątpliwie poznał przybysza, nawet jeśli ten nie dzierżył w ręku pogrzebacza.
   — Ergon, spodziewałem się ciebie tu spotkać — powiedział Bogdan, skinąwszy głową. — Zasiądź proszę, ugość się piwem. Sprawa jest wysokiej wagi.
   — Domyślam się. A z zaproszenia chętnie skorzystam. 

Offline

 

#69 2017-03-12 23:09:21

Lis

Mistrz Gry

Miano: Physalis
Rasa: Człowiek
Wiek: 20 - 25

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

   Chociaż spojrzenie chłopaka prześlizgiwało się po kolejnych, nikczemnych sylwetkach, które zebrały się w knajpie, ani razu nie spoczywając na osobie Bogdana, Physalis chłonął każde słowo, doszukując się w nich jakiejś skrywanej prawdy, która dla Kravca mogłaby być czymś oczywistym, dla niego zaś — niekoniecznie. Swoim zwyczajem powlókł wzrokiem za przechodzącym tuż obok dziewczęciem, zapewne karczmareczką w tymże przybytku. Nie zaszczycił jej jednak dłużej, niźli potrzebowałaby, żeby to spojrzenie na sobie poczuć.
   Beznamiętnie wysłuchiwał wywodu wielkoluda, utwierdzając się jedynie w przekonaniu, jakoby jego towarzysz nie pałał do niego sympatią. Zresztą działało to w dwie strony. Gdyby to od niego zależało, najchętniej sam zająłby się wszystkim. W końcu mężczyzna nie był dla niego zbyt dużą pomocą. Jedyne, co czynił do tej pory, to wskazywanie właściwego celu, coby chłopak nie uraczył uprzejmościami Bogu ducha winnej persony. Może i nie widział olbrzyma nigdy w prawdziwej akcji (bo kolejnych razów, kiedy to on stawał się przedmiotem jego działań, nie liczył), ale śmiał wątpić, jakoby jego sposoby mogłyby należeć do wyszukanych, a on sam mógłby się czegoś nauczyć z samej tylko obserwacji.
   Drgnął dopiero w momencie, gdy towarzyszący mu osobnik poruszył temat "chrztu". Przeniósł wreszcie wzrok na osobę Kravca, sądząc, że może podejmie rozpoczęty temat i zdradzi nieco więcej szczegółów. Poza jego dziwacznym wyrazem twarzy nie mógł jednak liczyć na nic więcej. Postanowił więc sprowokować go do kontynuacji tegoż wątku. Nim zdążył otworzyć usta, o ławę trzasnęły kubki, jak gdyby odstawione z największą ulgą. Trzecie naczynie, jak Physalis przypuszczał, przeznaczone było dla informatora.
   Na ostatniego członka tego kameralnego zebrania nie musieli długo czekać. Młodzieniec zmartwiał, całą swoją uwagę dzieląc równo pomiędzy obserwację zbliżającego się starca i opanowanie niepohamowanej chęci przełknięcia śliny, podrapania się po karku i odwrócenia wzroku. Musiał pozostać pewny siebie, za wszelką cenę.
   Sięgnął po naczynie jednak dopiero wtedy, kiedy każdy z dwóch pozostałych uczestników tej przemiłej pogawędki miał swój kufel. Wtedy to, dając upust przejmującemu pragnieniu, zaczerpnął zeń kilka łyków i otarł usta nadgarstkiem trzymającym kufel.


Karta postaci  | Monety: 9 novigradzkich koron

Offline

 

#70 2017-03-22 16:27:18

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

   To Bogdan był tym, który przemówił pierwszy.
   — Mam nadzieję, że nie goni cię czas.
   — Nie — odpowiedział Ergon, wyciągnięty na karle, z kuflem trzymanym oburącz na brzuchu. — Czasu, rzekłbym, mam aż nadto.
   — Dobrze. Jak wiesz, Ergonie, nie słynę z owijania w bawełnę. Lubię przechodzić do sedna sprawy.
   — Słucham cię zatem.
   — Muszka, uciekł — oznajmił Bogdan. — Jest poza Novigradem, powiadają że ostatnio go widziano gdzieś przy tartaku w Vizimborze. A ja mam do Muszki interes.
   — Interes — starszy jegomość uśmiechnął się pod nosem — ściśle tajny, ma się rozumieć?
   — Tajny, nietajny — Bogdan pokręcił głową — to nie ma znaczenia. Zwyczajnie potrzebuję wsparcia, a wiesz przecież, że nikomu nie ufam tak bardzo jak profesjonalistom.
   — Iście, obiło mi się o uszy. Czego zatem ode mnie oczekujesz? Rozumiem, że nie maści, ani dekoktów zapobiegającym uczuleniu na trociny? No już, dobrze, nie bocz się tak, stary draniu. Wiem, że nie o to chodzi. Domyślam się z kolei, że zależy ci na tym, aby dowiedzieć się na czym stoisz; czyli z kim Muszka teraz przebywa i jaki ma w tym powód. Czy nie tak?
   — Lepiej bym tego nie ujął.
   — Jaki priorytet? — powiedział Ergon, dolewając sobie piwa.
   — Najwyższy — stwierdził rzeczowo Kraviec. Minę miał poważną. — Cena?
   Mężczyzna o wodnistych oczach, równie poważny, odpowiedział jednym słowem:
   — Chłopak. 

Offline

 

#71 2017-03-22 23:38:35

Lis

Mistrz Gry

Miano: Physalis
Rasa: Człowiek
Wiek: 20 - 25

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

   Siedział w milczeniu, nauczony, coby nie odzywać się niepotrzebnie. Chociaż tyle z dobrych manier wyuczył się podczas tych wszystkich lat, jakie spędził na posługach u Florenta. Nijak miało się to jednak do szpiegowania poczynań klientów i zawartości ich kieszeni. Niby zajmując się niczym więcej, jak wątpliwej jakości pianą, unoszącą się przy powierzchni sączonego piwa, nasłuchiwał prowadzonej rozmowy. Nie miał co prawda nic do dodania, jako że Bogdan nie udzielił mu bodaj żadnych na temat problemu, jakim było odnalezienie się ich celu w rejonie rzekomego "tartaku", jednak starał się wyłapać, czy podstarzały mężczyzna zdradzi jakiekolwiek oznaki zainteresowania jego osobą, co mogłoby wskazywać na rozpoznanie w nim świadka pamiętnego zdarzenia.
   Zaczerpnął z naczynia, nie rozkoszując się bynajmniej smakiem przyniesionego trunku. Od alkoholu stronił, jednak tym razem postanowił nie pozostawać zanadto w tyle i skosztować ciemnozłotego płynu. Przełknął zapewne rozwodnione piwo i odetchnął z ulgą, gdy tylko przecisnęło się przez gardło. Przypomina raczej szczyny, pomyślał.
   Usłyszawszy żądanie rozmówcy Kravca, chłopak zastygnął na moment, by wtopić w niego zimne spojrzenie zielonych tęczówek. Prychnął, nie krępując się zupełnie. Był pewny, że goryl Arnolda nie przystanie na jego propozycję. Chyba że...?
   Po chwili namysłu przeniósł wzrok na siedzącego obok wielkoluda. Starał się odczytać, czy taką właśnie taktykę zdecyduje się obrać, by zdobyć potrzebne informacje, godząc się na jego warunki. Być może chciał w ten sposób uniknąć uszczuplenia kiesy, wiedząc, że Physalis zdoła sobie z nim poradzić, jeżeli tylko sytuacja zacznie wymykać się spod kontroli?
   Chłopak nie wykazywał żadnych objawów zdenerwowania. Chciał pokazać Bogdanowi, że jest gotów przystać na taką propozycję, zapewne łudząc się, że to do niego należała ta decyzja. W głębi duszy modlił się jednak do bogów, których istnienia nawet nie musiał kwestionować, gdyż nawet nie brał pod uwagę ich jestestwa, żeby nie miał on na myśli pozbawienia go żywota w formie przedpłaty za oferowane informacje.


Karta postaci  | Monety: 9 novigradzkich koron

Offline

 

#72 2017-03-29 01:31:48

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

— On? — Bogdan wskazał ruchem głowy Physalisa, nie kryjąc przy tym zdziwienia. — A na co ci ten szczeniak? Jestem pewien, że Jego Dostojność Florent zdoła ci w pełni spłacić wszystek tego, co zażądasz.

Ergon miał minę człowieka rozbawionego wybornym żartem. Uśmiechnął się.

— A więc tak go teraz tytułujecie? Jego Dostojność? Prawdziwie roszczeniowy staje się Arnold. Niedługo przyjdzie go przyodziać w koronę, a do ręki dać berło. A pamiętam jeszcze czasy, gdy był małym smykiem i biegał z gołą rzycią po dormitoriach prezbitarianek. — Starzec napił się piwa i podrapał za uchem. — Mam już swoje lata, jak wiesz, jestem również bezdzietny. Przydałby mi się ktoś, kto usłużyłby mi podczas zimy mojego życia. Otoczył opieką, napalił w kominku, okrył zmarznięte stopy derką. Sam rozumiesz.

— W Novigradzie znajdziesz tuziny chętnych na tak prominentny angaż za sam dach nad głową. A drugie tyle, kiedy zaproponujesz za to jakiś grosz. Przestań więc mydlić mi oczy i powiedz od razu dlaczego interesuje cię akurat ten konkretny... Człowiek.

— A chociażby i dlatego, że może wpadł mi w oko — zreflektował się Ergon — i liczę na małą pochędóżkę. Jak już powiedziałem, za dużo mam wolnego czasu, a jak z kolei zwykli głosić kapłani Wiecznego Ognia: nadmiar swobody sprzyja najohydniejszym perwersjom i dewiacjom. Widać, przyszła kryska na...

— To przecież zwyczajna fucha — nie wytrzymał Bogdan — ot wywiad na wsi, a ty bierzesz za to, jak za przedarcie się przez nilfgaardzki hufiec.

— A ten chłopak to tylko zwykły służalec, a nie redański królewicz. Jestem pewny, że znajdziesz tuziny chętnych na jego miejsce za, jak to rzekłeś? Sam dach nad głową? A drugie tyle, gdy zapłacisz.

— On ma kontrakt u Florenta — Bogdan udał, ze nie widzi cynicznej miny Ergona. — Zatem to nie do mnie należy decyzja. Nie mniej jednak, jesteśmy skłonni zapłacić ci w monecie. Choćby i teraz.

— Nadal boisz się magii, prawda? — niespodziewanie zadane pytanie zdawało się sparaliżować olbrzyma. — Chcesz mieć całkowitą pewność, że żaden z konfratrów Muszki nie para się przypadkiem czarami. To by wiele tłumaczyło. Tak, teraz już mam pewność, ze to jeden z tych haków, o których było tak głośno.

— Skończyłeś? — Kraviec odzyskał rezon szybciej, niżeli ktokolwiek mógł przypuszczać. — Za bardzo urosłeś Ergonie — stwierdził. — Zapominasz się. Coraz częściej i coraz zuchwalej.

— Co poradzić? Starość. Pamięć nie jest moją mocną stroną. — Ergon dopił do końca piwo i spojrzał na Physalisa wodnistymi, pustymi oczyma. — A ty? Co o tym wszystkim sądzisz? Chcesz zostać z Florentem, czy pójść ze mną?

Offline

 

#73 2017-03-30 17:10:14

Lis

Mistrz Gry

Miano: Physalis
Rasa: Człowiek
Wiek: 20 - 25

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Gdyby Physalis w tamtej chwili byłby spożywał przyniesiony moment wcześniej alkohol, najpewniej zakrztusiłby się rozwodnionym napojem. Tym razem jednak miało się bez tego obyć, a on, złapany na opuszczonej gardzie, poddał się malującemu na jego twarzy zaskoczeniu. Brwi uniosły się, by następnie niebezpiecznie nisko opuścić. Dłonie niebezpiecznie zadrżały, formując się w pięści. Zieleń tęczówek zmieszała się z szalejącymi iskrami wściekłości. Zęby niesłyszalnie zgrzytnęły, kiedy zaciskał szczęki. Za takie żarty powinno karać się co najmniej chłostą.

Sprawy zdawały wymykać się spod kontroli. Chociaż to oni stanowili większość w tym towarzystwie, chłopak nie mógł wyzbyć się wrażenia, że rozmowa prowadzona była pod dyktando starca. Wyglądało na to, że wraz z upływem czasu, Bogdan coraz bardziej tracił w tej słownej potyczce. Physalis zaczynał podejrzewać, że próba dobicia z nim jakiejkolwiek umowy, która nie przystałaby na wszystkie jego żądania, zakończyłaby się prędzej opuszczeniem karczmy niźli uściśnięciem dłoni. Ergon nabierał pewności siebie, a on musiał podjąć decyzję, możliwie właściwą. Czy jeżeli zdecyduje się sprowadzić podstarzałego mężczyznę do parteru, ten będzie jeszcze miał ochotę na dalsze targowanie się i zmianę złożonej propozycji?

Skoro nie chcesz nawet przedstawić powodów, dla których byłbym ci potrzebny, nie mamy w ogóle o czym rozmawiać. Tym bardziej z kimś o tak niesmacznym poczuciu humoru. — Chociaż starał się spuścić z tonu i odpowiedzieć spokojnie, w jego głosie wciąż dało się posłyszeć rozdrażnienie. Spojrzeniem mierzył przyglądającą się mu postać. — Poza tym, jak mówił Bogdan, jestem związany umową z panem Florentem i to jemu powinieneś składać takie oferty.

To prawda, młodzieniec darzył Arnolda szczerą nienawiścią i najchętniej skorzystałby z pierwszej nadarzającej się okazji, żeby wydostać się spod jego wpływu. Teraz jednak, kiedy takowa się pojawiała, oferowana była przez kogoś, do kogo żywił odrazę jednakową, jeżeli nie większą. W dodatku zaczynał podejrzewać, że pozornie bezbronny w starciu z nim dziadyga mógłby sprawić mu więcej kłopotów, niż z początku sądził. Wydawało się to tym bardziej realne, że miał już okazję obserwować, jak sobie radził w takich sytuacjach. Tak więc wizja bezproblemowego pozbycia się jakichkolwiek zobowiązań względem jego osoby nie kształtowała się w jego umyśle już tak klarownie.

Przestań więc pierdolić i przejdźmy wreszcie do rzeczy. — Zdecydował się na napastliwą zagrywkę, by rozładować kumulującą się w nim agresję. — W przeciwnym wypadku, obawiam się, nie dojdziemy do niczego. A wtedy szkoda naszego i przede wszystkim — twojego czasu. — Postanowił przykryć nazbyt jawną prowokację fałszywą troską, a w czym jak w czym, ale w prawieniu pochlebstw nie miał sobie równych.


Karta postaci  | Monety: 9 novigradzkich koron

Offline

 

#74 2017-03-30 22:54:29

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Po odpowiedzi Physalisa, Ergon zarechotał pod nosem i spojrzał na Bogdana.

— Już go lubię — stwierdził, wyszczerzony. — Prawdziwie pyskaty, widać, że ma jaja. Głupi, bo głupi, jak to każdy młody, ale brawury mu nie odmówię. Takich jak on ciężko znaleźć dziś na ulicy. Gdzie nie spojrzysz to wszędzie szumowiny na pół gwizdka, co to biorą nogi za pas, kiedy robi się naprawdę gorąco.

— Wybacz. — Podczas przemowy Physalisa, Kravcowi nie drgnęła nawet powieka. — Mówiłem ci, że to szczeniak. Nie zna się jeszcze na robocie. Wydaje mu się, że pozjadał wszystkie rozumy, a tak naprawdę to wciąż wedd.

Znajomość starszej mowy przez Bogdana nie była najwyraźniej żadnym sekretem dla starca.

— Iście, wedd. To co, może faktycznie przejdziemy do rzeczy? Nie ma co mitrężyć więcej czasu w tym ponurej reputacji lokalu. Dowiem się dla ciebie z kim przesiaduje Muszka. Nie widzę ku temu przeszkód. Jednakowoż, nadal pozostaje przy chłopaku. Przyda mi się. Nie, chłopcze, nie do chędożenia. Znajdę ci odpowiednie zajęcie. No chyba, że naprawdę uprzesz się pozostać przy Florencie. Wówczas pozostanie mi jedynie pogratulować ci lojalności. I krótkiego rozumu, a jakże.

— Doprawdy, kiepski z ciebie negocjator.

— Znamy się nie od dziś Bogdanie. Obaj znamy też swoją wartość. Obaj, nie ulega to żadnym wątpliwościom, ani kwestiom — siejemy postrach w Novigradzie. Nasze imiona są jak geas. Kiedy odpowiednie osoby o nich usłyszą, wiedzą, że to zły omen.

— Do rzeczy
— ponaglił olbrzym.

— Przekaż Arnoldowi — Ergon nachylił się nad blatem stołu, oparłszy się na łokciach — że znam jego sekret, tak jak on zna mój. Tylko, że ja w przeciwieństwie do niego mam dowody. Następnie przedstaw mu moją ofertę. Tyle.

— Tyle, albo i aż tyle. Szkopuł w tym, że pan Arnold nie może się dowiedzieć o twoim... udziale.
— To bardzo niedobrze. Czy wolno mi spytać dlaczego?
— Nie, To akurat nie Twoja sprawa.
— Rozumiem. I domyślam się w czym rzecz. Zatem chłopak nie podlega negocjacjom?


Bogdan spojrzał na chłopaka, a potem z powrotem na rozmówcę.
— Przykro mi.
— Ile więc proponujesz?
— Trzysta. Plus marża z długu Muszki. Powiedzmy, dziesięcina.


Ergon milczał przez chwilę. Długim paznokciem kościstego palca bawił się kawałkiem stołowej drzazgi. Jego twarz nie zdradzała absolutnie niczego, poza przeprowadzaniem w głowie szybkich, chłodnych kalkulacji.

— Zgoda — powiedział w końcu, uścisnąwszy dłoń Kravca. — Jutro po świcie przy Wielkiej Szpicy. Będę już wszystko wiedział. — Mężczyzna wstał, położył na stole oberżniętą koronę.

— Ergonie? — zapytał Bogdan, nim tamten zdążył opuścić karczmę.

— Słucham?

— Dziękuję.


Ergon uśmiechnął się i wyszedł.

Offline

 

#75 2017-03-31 00:15:58

Lis

Mistrz Gry

Miano: Physalis
Rasa: Człowiek
Wiek: 20 - 25

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Chwilę zajęło Physalisowi, zanim zrozumiał, że to nadal jego osoby dotyczyła prowadzona rozmowa. Paskudnego śmiechu starca nie sposób było nazwać sztucznym, a wypowiedziane przezeń słowa połechtały przyjemnie jego ego. Tym bardziej, że przywykł do życia, w którym dla pochwał raczej nie było miejsca. Obrzydzenie, jakie wywoływał w nim Ergon, na chwilę zelżyło; chłopak pozwolił sobie nawet na nieznaczny uśmiech. Nie był to wynik jedynie wysłuchania kilku komplementów — sam był z siebie dumny, że udało mu się wkroczyć i nie zawalić sprawy. Co więcej, udało mu się wprawić mężczyznę w dobry nastrój, a nawet dla takiego żółtodzioba w negocjacjach oczywistym było, że odpowiedni humor zainteresowanych sprzyjał podejmowaniu odpowiednich decyzji i przystawaniu na kompromisy.

Posługiwali się słowami, których znaczenia nie rozumiał. A może po prostu gadali sobie tylko znanym szyfrem lub używając zwrotów, które sami niegdyś wymyślili? W końcu wyglądało na to, że znali się nie od dziś. Na wszelki wypadek zanotował je sobie w pamięci. Może kiedyś przyjdzie mu się nimi posłużyć, nawet jeżeli ich znaczenie może sobie tylko spróbować dopowiedzieć, wnioskując z kontekstu?

Po raz kolejny został zapytany o jego stanowisko w sprawie wynagrodzenia, jednak nim zdążył udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi, ubiegł go Bogdan. Choć postronni mogliby uznać to za przejaw chamstwa, młodzieniec był mu wdzięczny. Zaczynał się bowiem miotać z podjęciem wyboru wśród możliwości, jakie się przed ścieliły. Nie można było przecieeż odmówić mu zaangażowania w sprawy Florenta. To właśnie dzięki niemu chłopak miał w ogóle jakieś cele, do których mógł dążyć. Nawet jeżeli chodziło tylko o ściągnięcie długu i przekazanie serdecznych pozdrowień od pana Arnolda. Z drugiej jednak strony, od zawsze ciągnęło go do nieznanego. Tym bardziej, że to osoba, do której zwracali się o pomoc, proponowała mu jakieś zadania. To dawało mu do myślenia, że mógł być on nawet tak wpływowy, jak sam Florent. Najważniejsze było jednak poczucie, że nie byłby tylko pierwszym lepszym wyborem, jak to prawdopodobnie stało się w przypadku jego obecnego mocodawcy. Miał za to wciąż na uwadze, jak sprawnie Ergon wyzwolił się z niewygodnej sytuacji tamtej pamiętnej nocy. Na ten moment nie chciał podejmować decyzji i poniekąd ulżyło mu, że zdjęto z niego ów obowiązek.

Nic nie wskazywało na to, by Physalis miał odegrać w tej rozmowie jeszcze jakąkolwiek rolę. Wymiana zdań trwała w najlepsze, a chłopak przyglądał się własnemu, zniekształconemu wizerunkowi odbijanym przez taflę wygazowanego piwa. Wciąż pilnie jednak słuchał, co każdy z nich miał do powiedzenia. Zaczerpnął natomiast dopiero wtedy, kiedy absolutnie musiał — gdy usłyszał cenę, jaką zaproponowano jako alternatywę dla jego osoby. Trzysta koron, to właśnie tyle miał być wart.

Gdy starzec wytoczył się z karczmy, młodzian podświadomie odetchnął. Następnie odstawił wciąż w połowie pełny kufel i spojrzał na Bogdana, starając się cokolwiek wyczytać z jego twarzy.

Co teraz?


Karta postaci  | Monety: 9 novigradzkich koron

Offline

 

#76 2017-04-01 01:34:07

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Bogdan nie odpowiedział. Nie od razu.

— Trzeba wrócić do Jedwabnego Szlaku, porozmawiać z Nim. — Mężczyzna nie pozostawił właściwie żadnych wątpliwości co do tego, o kogo mu chodziło. Z jakiegoś powodu, Kraviec najczęściej mówił o Florencie bezosobowo, jakby unikając jego imienia. Jednak kiedy przychodziło mu to robić, zwykle używał najwyższych form szacunku. — Zanim jednak...  Wiesz, że powinienem urwać ci łeb za to co zrobiłeś? Mogłeś wszystko spierdolić. Szczęściem, Ergon był w dobrym humorze, inaczej twoje trzewia jadłyby już z rynsztoku dzikie koty. Ten facet — wycedził — jest niewyobrażalnie niebezpieczny. Niech cię nie zwiedzie jego wiek. Z resztą, może to jest też jego broń. Aparycja. Odkąd tylko potrafię sięgnąć pamięcią, kojarzę go jako starca. Ludzie lubią go lekceważyć — podsumował ponuro. — Pełno ich na cmentarzach.

Bogdan wstał, odsuwając z nieprzyjemnym zgrzytem zydel. Opierającą się o nogę stołu kuszę przerzucił sobie przez ramię.

— Czas na nas. Chodź.

z/t.

Offline

 

#77 2017-04-27 22:40:38

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

RSC

Ciepły, wiosenny wieczór dopiero się zaczynał — nie byłoby w nim nic specjalnego, gdyby nie to, że właśnie niedługo Bloede miał się spotkać ze swoim nowym mocodawcą. Jego pobyt w Novigradzie zapowiadał się dosyć obiecująco. Ledwo przekroczył bramy miasta i spędził noc, może dwie w gospodzie, już dostał pierwszy odzew. Był nim goniec przysłany prosto pod drzwi pokoju mężczyzny z krótkim, acz treściwym listem, którego zawartość ograniczała się do informacji o miejscu oraz czasie spotkania, a także o "wysokiej" nagrodzie w zamian za wykonanie zadania. Tajemniczy zleceniodawca chciał się spotkać na Starym Mieście w karczmie "Pod Pręgierzem". Stwierdził również, że Bloede będzie wiedział, z kim ma porozmawiać.

Teraz więc elf stał w progu hałaśliwej speluny. Omiatając wzrokiem pomieszczenie, ujrzał mnóstwo zapełnionych stołów pełnych najgorszej novigradzkiej hałastry, dym snujący się tuż przy suficie oraz obce sobie twarze, z czego niektóre z nich już teraz spoglądały na jegomościa z nieukrywaną wrogością. Cóż, nie każdemu pasowała jego rasa, ale kto by się tym teraz przejmował?

Sytuacja wyglądała tak, że w izbie znajdowało się kilkunastu chłopa, każdy z nich  hałasując i próbując wywyższać się ponad swoich kamratów. Elf jednak zdołał wypatrzeć po szybkich oględzinach, podczas których zdążył być zauważonym przez parę osób, że dwoje ludzi, chociaż siedziało, wrzeszczało i bawiło się w najlepsze, wyglądało nieco inaczej od reszty. Można by powiedzieć, że czyściej? Nie było to odpowiednie słowo, ale mężczyzna czuł, że nie pasują do reszty. Jeden młodszy, nieco chuderlawy, lecz jako tako wpasowujący się w tłum pijaczyn oraz jego kamrat, typowy karczek. Rozweselony młodzian zerknął w stronę Bloede i jakby nieco spoważniał, choć było to ledwo zauważalne wrażenie. Teraz od Orvila zależało, jakie pierwsze wrażenie zrobi. No i oczywiście należało uważać na rozochoconą tłuszczę, której palce lepiły się do wszystkich mieszków, język lubił iść mocno w ruch, podobnie do pięści. Tym bardziej, iż Bloede wyróżniał się z tłumu.

Offline

 

#78 2017-05-02 21:08:22

RSC

Dziecko Niespodzianka

Miano: Bloede
Rasa: Elf
Wiek: Młody

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Otoczenie nie sprzyjało mi, jednak powolnym krokiem zmierzałem do wnętrza tej przecudownej karczmy, wypchanej osobami, które mają nad wyraz większe mniemanie o sobie niż ja kiedykolwiek miałem o największych wojakach tego świata. Moje spojrzenie utkwiło na dwóch osiłkach, którzy po prostu byli inni... Ubrani jak należy, bawili się najgłośniej ze wszystkich diabelskich pomiotów. Nasze spojrzenia spotkały się po chwili.. w końcu, od razu wzbudziłem nie lada skrajne emocje wśród wszystkich. Od razu wyczułem, że pewność mniejszego osobnika spadła do zera... widocznie zbyt mało wypił przed spotkaniem. Nie musiał długo czekać na moją reakcje. Ruszyłem dostojnym krokiem, nie zwracając uwagi na wszelakie obelgi lecące w moją stronę. Nawet zdarzyło się, że jakiś mości pan, plunął w moją stronę. Bójka nie była w tym przypadku w moim interesie, ale na wszelki wypadek zapamiętałem tą tłustą twarz i kto wie co się stanie, gdy znajdę choć odrobinę wolnego czasu psia mać.

Dwóch panów nadal na mnie patrzyło, lecz teraz....... Jakby trochę inaczej? Było to bardzo złudne i krótkie wrażenie. Zapach potu przenikał całe pomieszczenie, w taki sposób, że moje elfickie nozdrza ledwo wytrzymują.  W sumie to powianiem się dziwić w końcu jestem wśród śmierdzących osiłków. Spokojnie dokończyłem swoją "podróż" po karczmie. Spojrzałem na większego osobnika, a potem na mniejszego, szczuplejszego... choć mimo swojej postury wydawał się o wiele bardziej groźniejszy, przynajmniej tyle mogłem wyczytać z jego oczu. Zbliżyłem się dostatecznie blisko, tak ażeby w spokoju prowadzić konwersacje. Nastała cisza, lecz ja ją przerwałem, ponieważ nie mam czasu na puste, niewyjaśnione momenty, które o dziwo rozdaje mi los... chce dowiedzieć się czy właśnie znajduje się przed zleceniodawcą?
Patrzycie wzrokiem przez który nic nie widzicie, prócz mej postawy cielesnej. Czymżem zasłużył sobie na twoje krótkie spojrzenie, pełne ciekawości? Czy tylko ma rasa wzbudziła w tobie skrajne emocje , czy może coś więcej, człowieku? Chcesz gadać to gadaj, dopóki jeszcze wszyscy tu mają swoje języki.

Ostatnio edytowany przez RSC (2017-05-07 18:12:10)


Karta Postaci  | Monety: 15 koron novigradzkich

Offline

 

#79 2017-11-05 00:37:59

Chors

Dziecko Niespodzianka

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Już przed wejściem dopalał cygaretkę, głęboko zaciągając się dymem. Dzień nie był taki paskudny jak się zanosiło, na finanse chwilowo narzekać nie mógł, a przed nim stała otworem jedna z najgorszych spelun w Novigradzie. Dla awanturnika takiego jak on było to aż nadto, nie dziwne więc że na duszy było mu wyjątkowo lekko. Zrzucił żar na schody, a niedopaloną końcówkę wsadził sobie za ucho. Nie żeby odpalić po raz drugi, tylko żeby wykruszyć do miejscowych szczyn. Wiadomym jest bowiem, że nie tylko mocy to sikaczowi nada, a i na smak nie zaszkodzi.
Drzwi skrzypnęły, a on żeby się zmieścić musiał się nieco zgarbić. Na jego szczęście powała tu była wysoko, więc kręgosłup bił mu pokłony.
Ostatnio, kiedy tu był, nie dane mu było zwyczajnie popić. Schlał się, ponoć kogoś obił, a i obudził się z opuchniętą twarzą więc sam oberwał.
Tym razem jednak nie harce z miejscowymi mu były w głowie, więc przechodząc przez salę krótkim skinieniem głowy pozdrowił miejscowych, oparł się o szynkwas aż stęknął pod jego ciężarem i, z nadzieją, rzucił koronę na bar.
Dzban mi podaj tego co akurat uwarzone najlepiej. A potem dolewaj, dopóki pieniędzy stanie, to i więcej coś zarobisz rzucił wesoło do chromego karczmarza i klapnął na najbliższym zydlu, mrucząc pod nosem melodie która nie przypominała niczego mimo najszczerszych chęci.

Ostatnio edytowany przez Chors (2017-11-05 00:43:25)


Karta Postaci  | Monety: 22 korony

Offline

 

#80 2017-11-05 01:43:48

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Stary Dietere, z wolna podniósł czerwone od dymu oczy znad szynkwasu prosto na wyrastającą po jego drugiej stronie górę mięcha, która nagle przysłoniła mu światło.
Z wyraźnym szmerem wciągnął powietrze, a raczej jego lokalną mieszaninę na bazie spalenizny, zapachu intensywnie trawionego alkoholu i smrodu onuc zmieszanego z cebulą, co zapowiadało, że nabiera tchu, by uświadczyć klienta swym zwyczajowym: „A czego tu chce, a?”. Nie zdążył. Widząc koronę lądująca na szynkwasie, wypuścił je z siebie równie prędko. Z wrażenia niemal drugą stroną. Żylaste łapsko wystrzeliło przed siebie, zgarniając ją z kontuaru. Pomacał ją, początkowo nieufny nawet ugryzł. W końcu  powąchał. I podsumował niezrozumiałym burknięciem, pieczołowicie przysuwając pieniądz ku sobie, by następnie go schować. W bucie.

Lokalne towarzystwo, kaprawe mordy przyglądające mu się z zasnutego dymem, ciemnego wnętrza, nie odpowiadali na pozdrowienie. Z paroma wyjątkami, jednak Chors szybko zorientował się, że ich łby, poddane prawu ciążenia zwyczajnie kiwają się od nadmiaru gorzały. Większość głowami jednak kręciła. I trudno było tu o przyjazne twarze, łatwiej o smagłe i nikczemne jak na Zangwebarze. Nie brakowało też bladych jak mór, wiercących go rozpalonymi od fisstechu oczami. Wychudzonych i trójkątnych, podnoszących się z odległego stolika dla nieludzi. Powietrze zaroiło się szeptami i pomrukami. A potem wszystko ucichło do zwyczajowego gwaru.

Gospodarz, kusztykając jak gdyby mniej niż zazwyczaj, nalał przybyszowi do pełna lokalnego specjału, na chmielu co prawda cienkim jak zaliczka, ale nie rozrzedzonego wodą. W wyszczerbionym, choć nie upierdolonym kuflu. I dzbanie z całym uchem.

Trzymaj, duży. Bierz i pij, zanim się zacznie.


Spoiler:

Jedna korona odjęta z kabzy.

Offline

 

#81 2017-11-05 09:40:56

Chors

Dziecko Niespodzianka

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Chors, widząc jak został przywitany, cmoknął z zadowoleniem. Za czysty był na ten lokal? Najbardziej nie podobali mu się nieludzie podnoszący się powoli z miejsc. skruszył resztkę cygaretki do dzbana z cienkuszem i pomieszał palcem, a kufel jednym haustem osuszył do połowy i otarł szczecinę na mordzie z piany. Pod stołem niespiesznym ruchem ręki przemieścił krótką pałkę na udo, bliżej dłoni i łokciem nacisnął kieszeń kurtki, żeby być pewnym że kastet wciąż się tam znajduję. Poza tym nie zdradzał specjalnych oznak zdenerwowania. Niemal każda jego wizyta, w miejscach o tak wątpliwej reputacji, kończyła się mordobiciem. Na jego nieszczęście nie było go tu długo, a w dzisiejszych gościach nie widział żadnego starego znajomego czy przyjaznej twarzy.
Odpalił cygaretkę, a dym wypuścił uśmiechając się półgębkiem do karczmarza, przez dziurę po zębach.
W portowej, w karczmie dalej odbywają się tańce? Bo ruszyć płetwą mam ochotę Duży puścił oczko do karczmarza i palcem zaczął toczyć jakiegoś zdechłego chrząszcza po blacie. I co tu taka nerwówka dzisiaj? mruknął jeszcze, na tyle cicho żeby nie słyszała go cała sala.


Karta Postaci  | Monety: 22 korony

Offline

 

#82 2017-11-06 01:11:04

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Twarz starego karczmarza, Kulawego Dietere pozostała niewzruszona jak skała wobec fali przyboju. I ponura niczym burdel w poniedziałek rano.

Skąd mam to, kurwa, wiedzieć? — Odparł uprzejmie, uznając, że tak hojnego gościa należy zaszczycić więcej niż jednym słowem czy charknięciem. Zamiast niego odpowiedział głos rozlegający się z tyłu sali. Ewidentnie przepity, choć to akurat było całkiem na miejscu. — W gaciach se poruszaj!

Jedno tłumione rżenie i mnóstwo drobnych parsknięć rozległo się po izbie. W razie, gdyby się odwrócił i rzucił okiem, to i tak nie zauważyłby niczego niezwykłego. Każdy sobie, nikt się nie przyznawał, z nosem w misce kuflu, czy garncu z gorzałką. I tylko szmery narastające, ilekroć się odwrócił.

Mogę sobie przypomnieć — zaoferował po chwili gospodarz. — Tylko zgubiłem tu gdzieś monetę. Złotą, do pary. Oj wciórności, ja durnowaty nieborak. Gdzie ona mogła się podziać. Nie widzieliście jej może? — Całość została wypowiedziana przez niego jednostajnym, nosowym głosem, z mimiką porównywalną do tej przystającej zydlowi, na którym indagujący wielgas właśnie siedział. Z nieporuszoną twarzą oraz nieruchomymi oczami, które jakimś cudem nie mrugały pomimo snującego się nieopodal dymu. Nawet jeżeli staruchowi nieobce było pojęcie ironii ani myślał nadwyrężać swojego talentu aktorskiego. Zgodnie z zasadą, że jeżeli jesteś w czymś dobry, nie rób tego za darmo.

Offline

 

#83 2017-11-06 12:45:27

Chors

Dziecko Niespodzianka

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Chors wysłuchał karczmarza i aż stęknął, zupełnie zaskoczony. Przez chwilę zastanawiał się czy go szybko pałką nie uczesać, ale wizja kilku wkurwionych gości gotowych wrazić mu za to nóż pod żebra skutecznie odwiodła go od tego śmiałego pomysłu. Nie żeby się bał, ale ziemia gęsto usłana była twardzielami którzy nie schowali dumy w buty i narobili sobie wrogów w miejscu takim jak to. Podniósł się więc z ławy, zwieszając pałkę wzdłuż uda i odpinając  pasek, tak by zwieszała się jedynie na rzemieniu. Mimo tak dobrego początku dnia zaczął udzielać mu się niepokój którym izba była przesiąknięta.
Z kieszeni spodni wyciągnął kolejną monetę i zręcznie zakręcił nią w palcach. Jednak nim właściciel przybytku zdążył ją pochwycić nakrył ją dłonią i pochylił się w stronę chciwego chłopa.
-Tą informację zdradzisz mi za resztę, co z poprzedniej monety została. A na tą- spojrzał wymownie na swoją rękę - zapracujesz inaczej. Idę na tańce do portowej, pod klapę. I roboty szukam, a wspominać nie muszę jakie tańce lubię najbardziej-Artem napiął potężne bicepsy, żeby nie pozostawić złudzeń że może jeszcze chodzić o dworskie chodzone - Do wieczora, a może i do świtu tam zabawię. Jakby ktoś szukał ochrony, wykidajły, poborcy albo takiego, co ryj rozkwasić umie to tam mnie znajdzie. Poznać mnie można bez trudu, a jeśliby więcej takich mi podobnych zechciało w karczmie stanąć niech o Chorsa wypytuje. A teraz ja dopiję dzban com go kupił, a ty mów. Oby historia zapłaty była warta - Duży jeszcze przez chwilę świdrował karczmarza wzrokiem, po czym wolno złotą monetę odkrył i na powrót się usadowił. Piwa sobie dolał i, walcząc chwilę z krzesiwem, potężnym pociągnięciem dołożył nieco swojego gryzącego dymu do tego już otulającego gości i suto piwem zapił. Jeśli to nie rozwiąże języka karczmarzowi to albo jaja ze spiżu sobie doprawił, albo debil na umyśle na podobę nogi kaprawy.

Spoiler:

[moneta odjęta]

Ostatnio edytowany przez Chors (2017-11-06 12:48:17)


Karta Postaci  | Monety: 22 korony

Offline

 

#84 2017-11-06 21:59:06

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Stary chytrus zmrużył swoje małe, załzawione oczka, z których poza nadającej im blasku chciwości, nie wyczytałbyś więcej niż ze ślepi przyniesionej przez przypływ martwej mątwy. A ten blask właśnie jakby przygasł.

To idź — stwierdził niewzruszony staruch, który pozostałby pewnie takim, nawet gdyby ktoś właśnie wpadł tu z ulicy, wrzeszcząc, że przez miasto walą dwie chorągwie Czarnych. Na smokach. — Niech Ogień oświetli ci drogę — dodał, okrutnie ziewając okropnie nieelegancko i szczerbacie, tak zmęczyła go ta konieczność złożenia tak długiego zdania i ten rzadki dla siebie przejaw religijności. A to jeszcze trzeba było dolać piwa. Choć to ostatnie, trzeba było mu przyznać, uczynił bez ociągania, napełniając opróżniony po części dzbanek, nową i spienioną zawartością. Jasnym było, że jeżeli mu się nie zachce, to za resztę z poprzedniej monety nie zrobi niczego poza dolewaniem. I olewaniem. Przybysz nie mógł tego wiedzieć, ale jeżeli staremu Dietere została jeszcze jedna cała para jaj, to pewnie dawno zastawił ją po jakimś lombardzie lub nie nosił ze sobą, by mu jej przypadkiem nie ukradli.

Szczęśliwie dla niego, na świecie nie brakowało wiedzących. Czasem nawet takich, którzy posiadaną wiedzą skłonni byli się podzielić.

Robisz to źle — równie nagle co bezceremonialnie oznajmił zarośnięty typek przysiadający się obok niego, przy szynkwasie. Głos miał beznamiętny i chłodny tak, jak serwowane tu piwo nigdy nie będzie. Ubrany był w ciemny, zakurzony płaszcz, skrywający inną długą przyodziewę. Spod skołtunionej brody i długich, opadających na twarz nieumytych przynajmniej od wczoraj trudno było dostrzec cokolwiek, co dałoby się zidentyfikować jako czyjąś twarz. Tym bardziej, że przemawiał do niego profilem, nie odwracając się ni o cal.

Przyjezdny. — Słowo nie było pytaniem. Mimochodem i gestem dał znać pierdzielowi po drugiej stronie szynku, że dla niego to samo. Kilka monet, znacznie podlejszych wylądowało na blacie obok nieruszonej przez nikogo korony osiłka. — Redan? Czy inny? — Miał dziwny akcent. Trochę jakby elfi, choć zdecydowanie twardszy, ale też nie skelligijski. Ten Chors poznałby od razu.

Offline

 

#85 2017-11-07 08:59:27

Chors

Dziecko Niespodzianka

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Przez sekundy długie jak kutas kogoś... no, z małym kutasem tylko rozjechanym walcem i pokąsanym przez trzmiele, nie spuszczał wzroku z karczmarza. Potem wolno ściągnął monetę ze stołu i schował do kieszeni, jednocześnie wypuszczając dym przez zaciśnięte na nieszczęsnej cygaretce szczęki.
-No. to teraz to mnie wkurwiłeś- wymruczał. Jednak nowy kompan szybko zaabsorbował jego uwagę. Spojrzał na niego tylko przelotnie i zakręcił kuflem. Nie spodziewał się, że pomoc nadejdzie z głębi sali, z tamtej strony liczył wyłącznie na kłopoty.
-I ty takoż nie tutejszy. Niech będzie Redania, jeśli taka odpowiedź zadowoli szanownego Pana- starał się żeby ta ironiczna nuta była jak najmniej słyszalna. Nie chciał denerwować niepotrzebnie nowego znajomego, żeby się nie obraził i sobie nie poszedł. Ciężko ostatnio o żywych kamratów. Nawet jeśli nie do rozmowy, to do picia chociaż.
Chrząszcza którym się bawił przez chwilę zrzucił na podłogę. Zajmująca to była zabawa, ale jeśli ktoś już postanowił pośmierdzieć obok to niech owad radzi sobie sam. I tak całkiem nieżyw.
-Uwierzysz że zazwyczaj się tak nie stawiają?- burknął jakby obrażony, głową wskazując na karczmarza -Ale i niektórym gęba miła. A ten tu zębisk ma niewiele i słabej jakości,  to żal mu mniej i nimi szasta- zaciągnął się cygaretką. Nadszedł chyba czas rozmowy właściwej.
- Wnoszę że do pogawędki skoryś bardziej. Zapłaty szukasz czy chłopa? W kiesie niedużo, więcej niż kulawemu dać nie mogę, a informacje które uzyskać chciałem to ciekawość zwykła, nie od nich swój dalszy byt uzależniam. Na robocie mi bardziej zależy bo mi się członki zastały, a na to w porcie większe szansę. Jednak Novigrad piękny jest i z chęcią się i z tak zacnym mężem napije. To jak, kompanije na wieczór znalazłem czy nie pogadamy?- Wyszczerzył się, jednak (nie ujmując nienagannej aparycji Dużego przecież) weselej na gębie się nie zrobiło. Nie znosił podchodów. Kiedyś było prościej. Karczmarz zbierał informację po to, by za garść groszy się nimi dzielić z tym, kto garści pustej nie ma. Po to był. Teraz wielkie paniska, po złoto łapy wyciągają a język zawiązują ciaśniej niż mniszki. A karczmy takie jak te wypełnione były gwarem, śpiewem i piskiem dziewcząt, a ludzie się nie chowali po kątach tylko pili i okazjonalnie po mordach się lali.
Stąd niepokój. Liczył usłyszeć "strażnicy bardziej na małych złodziei się zagięli, i zamiast chłosty to łapska będą odejmować" czy "kurwy wszystkie chore, to i chłopy smutne, i się po jajach drapać muszą".
Tutaj jednak musiało się dziać coś większego, i coraz mniej miał ochotę wiedzieć co, i wplątywać się znowu w gówno.
Rzecz jasna gdyby nie był z niego tak ciekawski człek i kłopotów tak nie umiłował. Może i przydarzy się jaka przygoda która nie skończy się wraz ze śmiercią Chorsa?

Ostatnio edytowany przez Chors (2017-11-07 09:04:54)


Karta Postaci  | Monety: 22 korony

Offline

 

#86 2017-11-07 19:12:10

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Ja takoż— przytaknął, wkładając nieco wysiłku, by nie kaleczyć tych słów, odbierając własny kufel, by z miejsca przysysać się do niego i opróżnić w czterech, chciwych łykach. Z samego wyrazu twarzy nie sposób było dociec, czy udzielona odpowiedź go zadowala, ale nie wyglądał też na zdenerwowanego, nawet jeśli udało mu się wyłapać ironię mięśniaka. — Ale będący tu dłużej od ciebie.

https://i.imgur.com/0h1dECF.pngPuste naczynie stuknęło o blat szynkwasu, spoczywając na nim do góry dnem. Rozmówca Chorsa obrócił się ku niemu, świecąc czymś więcej niż tylko profilem. Para ciemnych oczu posłała mu spojrzenie spod nawisu nieporządnych kosmyków. Wbrew pierwszemu wrażeniu był młodszy niż wyglądał. Zmarszczki, które nosił pod oczami, były stosunkowo świeże, podobnie jak pokrywająca twarz opalenizna. Odznaczał się też nosem, prostym, niezaczerwienionym ani niezakatarzonym, co w tutejszej okolicy mogło uchodzić za szczególnie dystynktywne. Przysiadając się, przywlókł ze sobą lekki powiew niezadymionego powietrza, co wskazywało, że przygnało go nie z głębi sali, a raczej spod drzwi lub nieszczelnego okna.

Nieznajomy wysłuchał skargi osiłka. Jego lewe oko, jako jedyne widoczne, w przeciwieństwie do drugiego, zasłoniętego kaskadą niegdyś ciemnych, obecnie rozjaśnionych przebywaniem na słońcu włosów, wykazywało zrozumienie, jednocześnie błądząc po wnętrzu sali. Przez moment widać było na jego facjacie coś w rodzaju uśmiechu, choć efemeryczny charakter tego grymasu mógł się wielgasowi wyłącznie przywidzieć. Zwłaszcza w obecnym zaczadzonym zaduchu. Tak czy inaczej wyglądał jakby przyjmował jego słowa do wiadomości i świetnie rozumiał, że stawianie o którym mówił było jedyną formą stawiania preferowaną przez miejscowych.

Twarz staruszka Dietere... — zaczął powoli, nie odwracając utkwionego w izbę/rozmówcę wzroku, ewidentnie mając na myśli pokrakę po drugiej stronie szynkwasu, na co wskazywał nieco przytłumiony głos — Spotykała już gorsze rzeczy niż twoje kułaki — wyjaśnił, z grzeczności dla tutejszych reguł nie dopowiadając, że przynajmniej jedna z tych rzeczy miała miejsce zaraz po urodzeniu. Wpierdol nie raz i nie dwa był dla dziadygi tym samym, czym dla uczciwie pracującego człeka dzień powszedni. Poniedziałek, dajmy na to. Tyle, że tutaj nie tykał go nikt i nie wiada czy bardziej z obrzydzenia, czy z szacunku, który wypracował sobie tym, że jego zwyczajowo przydługi jęzor zapodziewał się gdzieś dokumentnie przy każdym nalocie straży.

Wolę kobiety — zażartował w odpowiedzi na pytanie, odliczając kolejne cienkie monety z rozsypanego stosu, kolejno przesuwając je na drugą stronę drewnianej lady, po chwili namysłu odwracając opróżniony kufel i stukając nim dla zwrócenia uwagi niedawno obgadywanego Dietere, któremu właśnie udało się zadrzemać na stojąco. — A jałmużny nie przyjmuję. — Pozwolił, by napełniono mu pękaty kubek, przytrzymując go za ucho.

Tu jest Novigrad — zwrócił się do niego bez przesadnej poufałości, przysuwając sobie naczynie z cholernie spienioną zawartością. — Tu nie dają niczego za darmo, nawet po łbie. Bandyci noszą dublety, a kelnerzy Est Est. Lokalna hołota ma swój honor, taki który kładzie w gównach ten rycerski. — Upił kilka łyków, odstawił. Zamieszał tym, co zostało, smutno orientując się, że mniej niż połowa. — Standardowo, nie lubi się też przyjezdnych. Zwłaszcza takich, którzy przychodząc do gospody na Starówce, pytają o portowych, z którymi jest kosa. Nie spodobasz się, to zrobią ci kawał i polecą szukać szczęścia w „Albatrosie”. A tam, inaczej niż tutaj, nie ma paktu i burdy idą na sprzęt — Zatrzymał spojrzenie na nabijanej pale, którą Chors miał zawieszoną przy pasie — Nie taki. Ostry. — Podsumował spojrzeniem. Na tyle wymownym, by nie musieć uzupełniać. — Pogadać zawsze zdążymy — zgodził się, macając po kieszeniach swojego płaszcza. — Na początek możemy na przykład o tym, czy zdarza ci się w coś grywać. Mogą być nawet kości. Bo tym tutaj — Zatoczył głową szerokie koło, mając na myśli porozsadzany po sali ogół — Za cholerę. Zwłaszcza ze mną.  Jeśli tak, nie chowaj korony, przyda się jeszcze.

Offline

 

#87 2017-11-08 13:09:11

Chors

Dziecko Niespodzianka

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Chors smutno pokiwał głową. Wyjątkowo trafne wnioski chłop mu sprzedawał. Upił spory łyk, nieopatrznie osuszając kufel. Dolał sobie pozostałość dzbana, i nawet poczęstowałby trunkiem towarzysza. Gdyby nie zauważył dna.
- Nie tylko on swoje na twarz przyjął. Ale moja lepiej wygląda- mruknął Duży i kolejny pociągły łyk schłodził przełyk. -A jeśli kosa jest z Portem to chyba dobrze że bić się tam idę? Czy znaczenie słowa "kosa" też się zmieniła? A jak komuś się nie podoba że przyjechałem spoza murów może się ze mną spróbować- Artema nic tak nie denerwowało jak lekceważenie go. Wciąż żył, a oglądał speluny od tych znacznie gorsze, a podczas kariery wojskowej miał więcej razy okazję zginąć niż za jakąś lokalny konflikt który, mówiąc zupełnie szczerze, miał w dupie.
Teraz jednak pojawiła się kolejna propozycja- gra. I to na pieniądze. Hazardu rzecz jasna unikał jak ognia, zbyt wiele razy łamał ludziom ręce tylko dlatego że na czas nie spłacili długu za karty czy kości. Pokiwał przecząco głową i gestem nakazał napełnienie obu naczyń.
-Skoro już mamy coś wyjaśnione, to może oświecisz mnie dlaczegoś się dosiadł. Nie z dobroci serca przecież, bo na romantyka mi nie wyglądasz. Uznałeś mnie za wystarczająco ciekawego do kompaniji przy szklaneczce czy coś więcej w tym drzemie? Nie mogłeś gteż liczyć że na kości albo karty mnie naciągniesz, bo grywam rzadko. Nie lubię przegrywać, a ty przegrywać nie możesz. To więc, z szacunku dla nas obu, sobie darujmy- Mruknął, tym razem odwracając się wprost do towarzysza rozmowy. Z profilu był znacznie brzydszy, zwłaszcza że kompan stał od strona którą upiększała blizna.


Karta Postaci  | Monety: 22 korony

Offline

 

#88 2017-11-08 20:29:51

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Dno zauważył Dietere, bez słowa napełniając oczyszczony do goła dzbanek. Gdyby brać pod uwagę obiektywną jakość serwowanego tu chmielowego cienkusza, korona powinna zwrócić mu się po trzydziestej dolewce.

Możliwe, nie mnie oceniać. Jak wspominałem, wolę kobiety.— Rozmówca wzruszył ramionami, bardziej skory do odgrzewania niedawnego dowcipu niż do podjęcia arbitrażu przy fizjonomicznej komparatystyce obydwu jegomościów. Zresztą nie tylko to musiał powtórzyć w tej rozmowie. — Nie ma. Nic. Za. Darmo — oznajmił dobitnie, podkreślając każde słowo osobno. — Nie znają cię tu. Bez znaczenia czy dobrze, jeśli tylko na własny rachunek

Zdrowie — wzniósł krótki toast za ostatni łyk w swoim kuflu. Odstawiając go, obrócił się nieco, by wysłuchać dalszej części opowieści awanturnika, jak przystało na człowieka obytego, który miał w planach coś więcej niż chlanie i żarcie w milczeniu. Wysłuchawszy, kiwnął głową ukontentowany. Dyskusja utrzymywała się w znanej i lubianej mu atmosferze, którą kojarzył nierozłącznie z wykładaniem otwartych kart na ławę.

Rzadko — zastrzegł natychmiast, unosząc w górę wyprostowany palec — Rzadko nie znaczy nigdy. A to już właściwie połowa całej mistyki hazardu — mówił, gestykulując wzniesioną dłonią, przy jednoczesnym spoglądaniu gdzieś w dal. — Co prowadzi nas do konkluzji. Mówię o ryzyku. Przysiadłem się, bo co mi szkodzi zaryzykować? A nuż wyciągnę na partyjkę. W najgorszym wypadku dostanę po gębie. Spłukany... — skinął na zgarnianą przez Kulawego drobnicę, którą wyłożył na blat — Jestem i tak. A skoro byłeś skłonny zapłacić koronę, pomyślałem, że równie dobrze byłbyś skłonny o nią zagrać.

Obcy spojrzał mu w ślepia, bez lęku, choć i bez wrogości, ściągając przy tym jedną z długich po przeguby rękawic, z którymi nie rozstał się nawet we wnętrzu oberży. Uporawszy się z nią, cisnął ją przed siebie, na szynkwas. Choć z początku wyglądało to, jak wyzwanie, wyciągnięta w kierunku wielgasa prawica rozwinęła wątpliwości co do intencji gestu. — Mów mi Rob.

Offline

 

#89 2017-11-12 12:23:43

Chors

Dziecko Niespodzianka

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Chors od razu pochwycił dłoń w żelaznym uścisku, szczerząc się szeroko. Uśmiech na twarzy zgasł mu jednak równie szybko i równie sztucznie jak się pojawił.
-Mi mówią Chors, albo Duży. Dziwne imie, Rob. Mówisz że chciałbyś zagrać? A co będzie równie wartościowe jak moja złota moneta, skoro sam mówisz żeś spłukany i raczej nie pieniądze będą przedmiotem zakładu?- upił kolejny potężny łyk z kufla. Trunek kończy się zdecydowanie zbyt szybko. Odpalił cygaretkę, z pewnymi problemami i zabębnił palcami o bar. Nagle poczuł, że nie ma pojęcia jakie ma plany na przyszłość w tym mieście. A spędzić reszty życia w tym lokalu z Robe, chyba nie miał zamiaru. Potrzebował impulsu.


Karta Postaci  | Monety: 22 korony

Offline

 

#90 2017-11-13 01:24:41

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Łatwo zapamiętać — przytaknął nowemu kompanowi. Nie skrzywił się pod jego uściskiem, choć po jego zakończeniu dłoń praktycznie sama wyciekła mu z niego na kontuar. — Krócej niż Robert —  wzruszył ramionami, nie zastanawiając się dłużej nad mianami. — Z twojej strony korona, z mojej czas —  stwierdził po chwili namysłu. — No co? Mówią, że to pieniądz. Niech już stracę, bo to w końcu MÓJ czas... Ale nie mam obecnie niczego o mniejszym nominale. Wiesz, bywam w gospodach. W tym mieście będzie ich ze czterdzieści, a ja obskoczyłem większość z nich. Wiem o kogo pytać, jak się zachować, kogo nie wkurwiać, a u kogo załatwić robotę. Jakoś się kręci, rozumiesz.

Na stole pojawił się niewielki skórzany kubek z grzechoczącą zawartością. Chors nie zauważył kiedy.

Wygląda na niezłą zabawę. —  Wnioskując ze spojrzenia, rozmówca miał na myśli cygaretkę. — Duzi goście, których widuje się w tym mieście rzadko ćmią coś poza tymi... — Zmarszczył czoło, zastanowił się chwilę. —  Fajkami. Sprowadzają to zza morza albo Cesarstwa. Ewentualnie od krasnoludów, ci mają najładniejsze, rzeźbione egzemplarze chodzące po grube korony.  Masz w tym tytoń? Czy coś inszego?

Nie narzucał się z hazardem, choć w trakcie gdy Duży snuł swój dym, na blacie między nimi znalazło się dziesięć kości, prostych i porządnych chociaż nieco wytartych. Po pięć po stronie każdego.

Offline

 

#91 2017-11-13 09:07:33

Chors

Dziecko Niespodzianka

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Artem czekał kilka chwil z odpowiedzią. Gość był szulerem, zdradzała go zręczność przy kościach i to, jak dużo zaczynał mówić kiedy kości pojawiały się na stole. W takich przypadkach warto było zdwoić czujność, bo pod potokiem słów łatwiej było ukryć sztuczki, a nie było wątpliwości, że Rob ich kilka zna.
- Fajki? Połamie toto, zgubie albo co. Wolę w tej formie. Można kopcić bez używania rąk. Fajka jest dobra do ciepłego fotela i dobrego alkoholu- spojrzał krytycznie na swój dzban i westchnął- Ale czas to cenna rzecz. I o niego zagram, Rob- położył między graczami złotą monetę i cygaretkę, trochę wymiętoszoną, ale zapewne sprawną i zachęcił towarzysza by spróbował. Potem zawiesił dłoń nad kośćmi, jakby niepewny czy powinien je chwycić.

Spoiler:

dostanę informację w jaką wersję kości gramy? Bo znam dwie, pirackie i klasyczne (kościany poker).


Karta Postaci  | Monety: 22 korony

Offline

 

#92 2017-11-13 22:23:43

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Masz sporo racji — siedzący na chyboczącym się zydlu, mając przed sobą opróżniony kufel po kiepskich szczynach nie mógł się nie zgodzić.
Pokerek? — zapytał, a może raczej upewnił się, biorąc pięć kości po swojej stronie do ręki. — Chyba znasz zasady? Miałem kiedyś podstawkę, ale poszła się wałęsać — mruknął niepocieszony, podczas gdy kości potoczył się po blacie.

Szóstka
Trójka
Jedynka
Szóstka
Piątka

Dzięki, ale z podbijaniem stawki poczekaj do drugiej rundy — skomentował półżartem obecność cygaretki w puli, nie ważąc się sięgnąć po nią w trakcie świętości jaką była dla niego gra. Otwartą dłonią wyciągniętą w kierunku Dużego, zachęcił go do własnego ruchu.


Spoiler:

W realiach „Wiedźmina”? Jasne, że w pokera. Rzuty Roberta możesz podejrzeć tutaj, pierwszy ma id 504636, każdy kolejny o wartość wyższą o jeden.

Offline

 

#93 2017-11-14 16:46:49

Chors

Dziecko Niespodzianka

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Chors potarł szczecinę na twarzy i spojrzał dziwnie najpierw na swoją, tlącą się cygaretkę a potem na tą leżącą koło złotej monety. Powoli, głęboko się zaciągnął i wolno wypuścił dym zasnuwając nim stolik na krótką chwilę.
- Toć kości to prawie jak karty. A karta lubi dym, wiadoma to rzecz- burknął, niby obrażony ale z wyraźną wesołością w głosie. I szybkim ruchem potoczył kościane sześciany po blacie i przyjrzał im się z namysłem. Przez chwilę nawet miał sięgnąć po kufel ale pokręcił tylko przecząco głową i mruknął pod nosem
-Nie. Przez dno kufla mniej widać.- Chors przez krótki moment przestał mrugać powiekami, co było wyczynem nie lada patrząc na otaczający wszystkich, gryzący dym.

Ostatnio edytowany przez Chors (2017-11-14 18:17:35)


Karta Postaci  | Monety: 22 korony

Offline

 

#94 2017-11-14 20:00:53

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Zgrałem kilka talii kart — oznajmił, choć bez cienia przechwałki. — I z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że mają się do kości jak tutejsze dziwki do cen soli w Kovirze. —Kości jego przeciwnika potoczyły się po blacie, zatrzymując gdzieś między nimi. Wynik Chorsa był następujący:

Trójka
Piątka
Dwójka
Czwórka
Piątka

Rob leniwym machnięciem rozwiał dym snujący się nad wynikiem własnego niedawnego rzutu. Ze swoich kości zebrał wszystko poza szóstkami.

Ciekawy tatuaż. Sluadh ys Muire? Envant ar Skellige, ell'ea? — zagaił, przerzucając trójkę kości, na których wypadły kolejno:

Dwójka
Dwójka
Czwórka

Dwie pary, z czego jedna wysoka. — podsumował swój końcowy wynik miłośnik kości i znawca kart.  — Całkiem, całkiem. Przerzucasz?


Spoiler:

Przerzuty Roba do wglądu jak w rzucie powyżej. Id rzutów od 504806 wzwyż. Twoja kolej.

Offline

 

#95 2018-03-11 19:18:35

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Warn



Z bazaru

Odnalezienie się w dużym mieście sprawiłaby niemało problemu i wytrawnemu traperowi. A wielobarwnym, ciągle zmieniającym się i hałaśliwym tłumie niejedno mogło się przywidzieć. Było, nie było znajdował się w końcu w sercu samego Novigradu, największej metropolii na Północy. Żaden wstyd, zwłaszcza dla kogoś kto nieczęsto bywał w podobnych aglomeracjach.

Nie licząc więcej na ludzką uprzejmość ulotnił się szybko i bez szwanku, a jedyne co ścigało go od straganu to obelgi, w większości nieoryginalne i wraz ginące w hałasie, niknące z każdym krokiem z dala od feralnego stoiska.

Wypatrywał tedy stoisk właściwych, takich w których oferowano tkaniny. I między bogami a prawdą, przechodząc się po placu naliczył ich z bite piętnaście. Z czego tylko cztery prowadzone przez nieludzi, lecz przy tym ani jednego niziołka. Ani nikim przypominającego szwagra, zakładając że jego siostra wyszła za kogoś innej rasy.

Wrodzona zwinność i niewielka postura faktycznie pomogły mu prześlizgiwać się między snującymi się jak krowy lub prącymi do przodu niby barany gapiami i klientami. Potknięć i upadków było niewiele, zdarzyło się kilka potrąceń. Po godzinie bezowocnych poszukiwań zdecydował się odpuścić dalsze wysiłki, a mimo niewielkiego wzrostu udało mu się gracko odnaleźć miejsce, w którym mógłby się najeść i napić. Dopomogła mu w tym wrodzona orientacja pozwalająca wypatrzyć znajdującą się naprzeciw ratusza, po drugiej stronie głównej arterii miasta spelunę o wdzięcznej nazwie „Pod Pręgierzem”.

Wchodząc do środka powitały go kłęby dymu tak gęste, że szło by postawić na nich małą szopę oraz kilka przekrwionych spojrzeń tutejszych bywalców, łypiących z pryszczatych i kanciastych mord rozszerzonych niekiedy przez drwiące uśmiechy. Jakiś łysol w kącie ostentacyjnie pokazywał go palcem pijanym koleżkom, rechocąc. Inny, podziarany na przedramionach o wyglądzie nałogowego fisstechowca rzucił mu krótkie „robisz biedę?” gdy Warn mijał jego stolik. Idąc za smrodem cebuli oraz cienkiego chmielu niziołek mógł dotrzeć do szynkwasu po drugiej stronie którego siedział brzydki jak gówno po jagodach dziadyga, który nie ruszał się od dłuższego czasu, tak że orzeknięcie czy był żywy czy wypchany sprawiało nielichą trudność. Z kolei po stronie zewnętrznej, po której znajdował się sam Warn prócz niego siedział tylko jeden zarośnięty facet, zdający się być pochłonięty tylko i wyłącznie swoim kubkiem. O dziwo, skórzanym w którym grzechotało wesoło kilka kości.



Spoiler:

Dobra orientacja pozwoliła Warnowi trafić do wybranego miejsca bez dodatkowych problemów.

Offline

 

#96 2018-03-12 21:54:36

Warn

Dziecko Niespodzianka

Miano: Warn Meiweren
Rasa: niziołek
Wiek: 35 lat

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Warn podszedł do szynkwasu i zagadnął karczmarza:

-Daj mi piwa i coś do żarcia.

Usiadł następnie przy wolnym stoliku, zbudowanym z kilku starych, niechlujnie połączonych desek. Mebel, jednak jakimś cudem zachowywał stabilność. Niziołek zaczął rozważać swoje położenie. Znajdował się w największym mieście północy, w którym odnalezienie siostry, Maniki i jej męża, Merona było praktycznie niemożliwe. Próbował sobie przypomnieć to co mówili o Novigradzie podczas ich ostatniej wizyty w Keadwen, jednak nie miał za dobrej pamięci. Zastanawiał się co ma teraz robić, nie chciał wracać na bazar, szukanie na ulicach było bezsensowne, nie miał też zamiaru opuszczać miasta. Może znajdę sobie jakąś robotę, pomyślał, znam się trochę na stolarce, a tu na pewno potrzebują chętnych rąk do pracy. Te rozważania przerwało nagle głośne burczenie brzucha. Nadal był głodny, a karczmarzowi najwyraźniej nie spieszyło się przynieść jadła.


Karta Postaci  |  Monety: 277 denarów

Offline

 

#97 2018-03-13 21:34:11

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Karczmarzowi najwyraźniej nie spieszyło się do jadła, a najlepszym na to dowodem, był fakt że burczenie brzucha Warna niemal idealnie zsynchronizowało się z chrapaniem opieszałego gospodarza. Choć, w tym wypadku należałoby to wziąć za dobrą monetę. Był to pierwszy znak życia, jaki gospodarz dał od wejścia niziołka do knajpy.

Tej, Dietere. Klient — zwrócił mu uwagę zarośnięty facet od kości i kubka, co w miejscu takim jak to uchodziło za szczyt uprzejmości, a wręcz kurtuazji ze strony obcego jegomościa.

Nazwany Dieterem karczmarz, otworzył jedno załzawione oko, taksując źródło hałasu, a potem namierzając nim siedzącego przy stoliku Warna.

Czego — spytał uprzejmie, choć tonem bez mała oznajmującym. A po chwili stwierdziwszy, że w gruncie rzeczy odpowiedź łajno go obchodzi, wyrzekł po prostu:

Trzy denary.

Offline

 

#98 2018-03-14 21:17:12

Warn

Dziecko Niespodzianka

Miano: Warn Meiweren
Rasa: niziołek
Wiek: 35 lat

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”

Warn podał karczmarzowi 3 monety, za które otrzymał miskę kaszy z mięsem i kufel piwa. Alkohol był nawet niezły, jednak jedzenie okropne. Niziołek bezskutecznie próbował zgadnąć z jakiego zwierzęcia pochodziła potrawa. Nie była to ani wieprzowina, ani kurczak, ani nawet dziczyzna. Gdyby nie potworny głód nigdy by nie tknął tego jadła. Z żalem przypominał sobie pyszne obiady, które przyrządzała mu żona.

Po chwili ostatni kęs mięsa zniknął w ustach Warna. Dopił resztkę piwa i zaczął zastanawiać się co robić. Było coś koło południa stwierdził więc, że przejdzie się po mieście, a wieczorem wróci do karczmy na nocleg. Raźnym krokiem opuścił z radością śmierdzącą gospodę.


Karta Postaci  |  Monety: 277 denarów

Offline

 

#99 2018-03-17 00:03:47

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Pod Pręgierzem”


Karczmarz przyjął monety od Warna za które dostał wyszczerbiony, gliniany kufel cienkiego piwa.
A do tego nie kaszę tylko polewkę i nie z mięsem, ale z jego śladowymi ilościami i na rzepie. Ale poza tym reszta się zgadzała. Nie była to ani wieprzowina, ani kurczak, ani nawet dziczyzna. Na elfa też zdawało się być za twarde. Może szczur? Kiedy niziołek jadł swoją zupę, jeden gryzoń przyglądał mu się z kąta jakby z wyrzutem.

O dziwo nie niepokojony dłużej przez tutejszych bywalców mógł dojeść w spokoju a potem, raźnym krokiem opuścić śmierdzącą gospodę, by przejść się po mieście. Dochodziło południe.

Dokąd się uda? Co go tam czeka? To już zależało tylko od niego.


Spoiler:

Warn płaci 3 denary za posiłek oraz napitek.

Offline

 
POLECAMY: Herbia PBF Everold

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.narutoshinobifighterz.pun.pl www.shaman-king-forever.pun.pl www.esperanna.pun.pl www.fragnatic.pun.pl www.informatykaiekonometria.pun.pl