Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2014-12-08 19:04:56

Licho

Okruch Lodu

Miano: Alsvid
Rasa: człowiek
Wiek: 20 — 25

Brama Flisacka

http://oi61.tinypic.com/156uxok.jpg


„(...) Czym zatem jest handel? Niczym więcej, jak wymianą niepotrzebnego na potrzebne. Przyjmuje on wiele form, chociażby kurwiarstwo! Szkoda, że tym głównie zajmują się królowie.”

Chlevor z Cidaris



Sercem każdego miasta jest port. Natomiast sercem portu — brama flisacka. To tutaj, zanim towary ruszą rzeką do delty Pontaru, są dokładnie sprawdzane, etykietowane i liczone. Wielka brama otwiera się tylko i wyłącznie co dwie godziny, licząc od pierwszego piania koguta, aż do północy. Wtem praca wre w najlepsze, każdy biegnie w swoją stronę, przenosi pakunki na tratwy, wypełnia wnioski, kłóci się z flisakami czy przekupuje okoliczną straż. Należy uważać na sakiewkę, bowiem w tych miejscach staje się ona lekka niczym pawie pióro.

Opis autorstwa Ejiry.


http://i.imgur.com/oSvPbdj.png
Dhu Feain, moen Feain... | Karta Postaci  | Monety: 50

Offline

 

#2 2016-09-05 03:48:55

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

Re: Brama Flisacka

Karczma została daleko.


Dotyk półelfki był przyjemny, a jej głos czarujący i pewny siebie, dodający otuchy. Choć nie zatrzymało wirującego świata, wpompowało nowe siły w Temerczyka. Nogi ugięły się pod ciężarem, jak tylko stanął z pomocą kobiety. Wykutym w pamięci mięśniowej ruchem pochował swe ostrza na miejsce, lekko gibiąc się przy tym. Wziął głęboki oddech i z niezbyt widoczną na zmęczonej twarzy radością przyjął pomoc. Oparł część ciężaru na rudowłosej, pozwalając się prowadzić z powrotem do karczmy. Milczał. Skoncentrował się na pozbieraniu do kupy sił i myśli. Jedynie na chwilę ściągnął Muihre z trasy, sięgając swój hełm leżący w trawie. Wojskowy dryl był w nim silniejszy nawet od ran.
W stajni udało mu się opanować ciało, stając już o własnych siłach. Widok całej i zdrowie Piwoszki wywołał słaby uśmiech na twarzy Szczura. Klacz była cała i zdrowa, czekając na Griffina. Był też i Matteo, mistrz lutni. Żołdak rzucił krótkie spojrzenie na trubadura, mocując się z przypięciem hełmu do swojego paska i charknął coś na wzór śmiechu.
- A Tobie co się stało? - zadał całkiem szczere, jak na ten moment, pytanie, zamachując się ręka w kierunku rany na twarzy Matteo. Głos temerczyka był zmęczony, a mimo to spokojny. - Kot podrapał czy ki chuj?
Nie czekał na odpowiedź. Nieznajoma nieznającym sprzeciwu ruchem przyciągnęła go do konia i pomogła wdrapać nań. I ruszyła.
Pierwsze szarpnięcie konia wywołało w Griffinie machinalny chwyt kobiety w okół pasa. Dopiero pierwsza fala świeżego, chłodnego powietrza ocknęła Temerczyka, rozwiewają mgłę w jego myślach. Yvonne. Ruda. Jesteśmy wilkami. Ścigać nas? Trzymać się. Wyszczerzył się do siebie, wtulając w kobietę  na tyle, na ile pozwalał cwał. Burza rudych włosów przyjemnie drażniła jego twarz, a zapach nozdrza. Pozwolił sobie pogrążyć się na kilka chwil w myślach, poukładać wszystko to, co się wydarzyło.
Walka z Bestią, jego słowa przed śmiercią. I Yvonne, która mu nie pozwoliła ich wypowiedzieć. Czyżby to wciąż żywy Fitzgeralt coś mącił? Dowie się tego. Jeśli będzie trzeba, odezwie się nawet do Roche'a. Następnie rozmowa półelfki z blond agentką. Nie znały się. Jego wybawicielka była przypadkową osobą. Na świecie istniała jednak sprawiedliwość, przysyłając mu na pomoc tak osobliwe dziewczę. Na moment dopuścił do siebie przemiłe wspomnienie dotyku rudowłosej nim przypomniał sobie jej słowa. Pogoń. Będą nas ścigać.  Nie. Będą ścigać mnie. Skwitował słusznie w myślach. Wiele zawdzięczał powabnej skelligijce, a honor żołnierza kazał się odwdzięczyć. Griffin nie zamierzał pozostawać dłużny. A dobrym początkiem było oszczędzenie Muihre niepotrzebnych konfliktów z ludźmi świętej pamięci Bestii. Szczur sobie poradzi. Nie był tu sam.
Temerczyk przesunął twarz nad prawe ramię półelfki, obserwując zbliżającą się bramę flisacką, jedną z wielu w Novigradzie.
- Dzięki wielkie, nieznajoma. - odezwał się szczerze do kobiety. - Jestem Ci winny o wiele więcej niż tylko podziękowania. Dług, który na pewno spłacę.
Zamilkł na moment, formułując słowa w głowie. Pozwolił zbliżyć się im do bramy.
- Zostaw mnie za bramą, razem z Piwoszką. Ja sobie dam radę, ptaszyno. Mam tutaj kilku znajomych... A Ty. Ty przycupnij gdzieś, trzymaj się nisko przez kilka dni. Nie wychylaj się. Nie powinni Cie kojarzyć ze mną. - westchnął. Chłopaki nie będą szczęśliwi, że uwikłał się w małe gówno. - Za jakiś czas odszukaj mnie. W Passiflorze. Jeśli spotkasz któregoś z moich - przez których oczywiście rozumiał członków Pasów. - powiedz im, że Szczur przesyła czułe pozdrowienia. I zapytaj o mnie. Pokierują Cię dalej.
Pozwolił Niksie wjechać do Novigradu nim skierował dziewczynę do bocznej uliczki, w której spokojnie mógł przesiąść się na swojego konia. Zwinnie zsunął się z ogiera i przejął wodze Piwoszki, stając przy ognistowłosej.
- Griffin, Szczurem zwanym. Do usług. - przedstawił się. Wciąż obserwując pólefkę, nijako zauroczony całą sytuacją ze swoją wybawicielką. Wsunął nogę w strzemię i wciągnął się na swą klacz, usadawiając się wygodnie w doskonale znanym siodle.
- Matteo, dasz radę samemu znaleźć skrytkę, czy przyda Ci się pomoc? - rzucił krótko do trubadura, który, bądź co bądź, jakiś swój wkład w walkę w Rajzie miał. Następnie Griffin skierował się do Muihre, podjeżdzając blisko.
- Raz jeszcze, dzięki. Wiedz, że żołnierz swój honor ma. I jestem Ci winny. Chciałbym jeszcze zapytać się o Twoje imię, piękna ptaszyno.

Ostatnio edytowany przez Szczur (2016-09-09 00:36:54)


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#3 2016-09-09 00:34:58

Matteo

Dezerter

Re: Brama Flisacka

- Ryzyko zawodowe - mruknął zapytany o stan zdrowia przez Szczura.
Przez całą podróż poeta, zaprzeczając swojej naturze, trzymał się z tyłu i nie uronił słowa, dopóki nie zbliżyli się do miasta. W tym czasie mocował się z zapasową struną, którą próbował nawlec w miejsce tej pękniętej, ale na poruszającym się koniu nie było to zbyt łatwe i kilka razy musiał zaczynać od początku. Klął więc nieustannie pod nosem i co jakiś czas próbował wypatrzeć tyłek półelfki, która jakby nie patrzeć prowadziła ich w stronę metropolii, ale widoki zasłaniała mu paskudna dupa Temerczyka. No jak pech to do kwadratu.

Gdy podjechali pod bramy miejskie, trubadur już zastanawiał się gdzie spieniężyć konia, który do niczego nie jest mu potrzebny oraz gdzie mógłby upłynnić towar skradziony w karczmie. Przez głowę przeszła mu też niedorzeczna myśl, że mógł po omacku okraść również swoich towarzyszy, ale odegnał ją i wciągnął smrodliwe opary Novigradu. Ach, tak śmierdzi tylko wielka masa ludzka skupiona na małej przestrzeni.
Na słowa rannego roześmiał się.
- Niezły macie gust Szczurze mój kochany, w Passiflorze nie raz wydawało się miesięczne zarobki żeby tylko dobrać się do gładkiej półelfki... - zerknął nieco wystraszony na płomiennowłosą kobietę która jeszcze niedawno nieomal nie poderżnęła mu gardła - albo elfki. Albo krasnoludzicy jak kto lubi. Potwór nie potwór... W każdym razie chętnie tam zajrzę, kiedy podreperuję nieco budżet. A skoro o tym mowa to czas mi w drogę, zobaczymy się potem, może wtedy obejdzie się bez obrywania stołkami, strunami i walk na śmierć i życie!

Spiął konia, który z pewnym ociąganiem ale zareagował. Poprowadził go w stronę rynku miejskiego, tam może jakiś kretyn nabędzie i zwierzaka i część jego ruchomości.

Offline

 

#4 2016-12-05 17:49:26

 Muihre

Be Pe Pe

Re: Brama Flisacka

- Nie jesteś mi nic dłużny, nieznajomy – uśmiechnęła się lekko. – To naturalne pomóc rannemu, którego ścigają – spojrzała mu w oczy jasnym, szczerym wzrokiem.
Kłamała.
Nie było w tym nic naturalnego, że rzuciła się obcej osobie na pomoc, atakując równocześnie inną równie obcą osobę. A jednak nie był to też przemyślany czyn, nie było w nim żadnego planu czy intrygi. Muihre czuła, jakby wir przeznaczenia zwyczajnie pchnął ją w sam środek tej gmatwaniny i wcisnął wpierw noże w ręce, a potem Szczura.
Wir przeznaczenia? Od razu odepchnęła od siebie tę niedorzeczną myśl, uciekła wzrokiem na bok, przygryzając pełne wargi.
Słuchała słów Griffina i nie wiedziała, co począć dalej, co myśleć. Pozwoliła po prostu kołysać się lekko w kulbace. Milczała.
Nie wychylać się. Passiflora. Szczur przesyła pozdrowienia.
Miasto powitało ich żywym szumem morza i głosów, przebudziło dość drastycznie z rozmyślań, każąc zająć myśli czymś ważniejszym, a mianowicie natłokiem mieszczan, wchodzącym uparcie pod kopyta konne.
Griffin.
- Jestem Muihre – podała dłoń, wymieniając silny uścisk.
Podjechała do Matteo, wymieniając się tym razem poza uściskami również lekkim pobłażliwym uśmiechem.
- Niewykluczone, że jeszcze się zobaczymy - odpowiedziała po krótkim namyśle. - Bywajcie.
Odjechała niespiesznie w głąb tłoczliwego miasta, naciągając szeroki kaptur, kryjąc jasną twarz przed novigardzkim słońcem.

Ostatnio edytowany przez Muihre (2016-12-05 17:55:38)


Karta Postaci w trakcie... | Monety: 150

Kto sobie rano posta strzeli, dzionek cały się weseli.
Ivan

Offline

 

#5 2018-03-07 20:22:03

 Pliszka

Dziecko Niespodzianka

Miano: Albertyna Celleno
Rasa: Człowiek
Wiek: 25-30 lat

Re: Brama Flisacka

Fale rozbijały się o kadłub, słońce wyglądało leniwie zza chmur, a Albertyna opierała się o burtę troskliwie przyglądając się pokładowi. Była zadowolona pierwszy raz od dobrych kilkunastu dni. Na horyzoncie było widać już cel ich podróży, dumne miasto Novigrad. Pierwszy raz w życiu podróż tak się jej dłużyła, a bezmiar wody zwyczajnie nudził.  Ostatnie dni minęły nad wyraz spokojnie. Wiatru prawie nie było, co doprowadzało wszystkich począwszy na kapitanie kończywszy na kuchcie do frustracji. Jak wielka była, więc ich radość gdy w końcu ujrzeli upragniony koniec rejsu? Szybko jednak oprzytomnieli i zaczęli się przygotowywać na spotkanie ze stałym lądem. Albertyna z pozoru nadzorowała czujnym okiem eksperta rosnące powoli zamieszanie, ale tak na prawdę błądziła gdzieś krętym korytarzem swoich myśli. Novigrad... kiedy to ostatni raz tam byłam? Chyba rok temu. Niemożliwe jak to szybko przeleciało. Uśmiechnęła się smutno do swoich myśli. Była zmęczona gonitwą z jednego miasta do drugiego. Przeszło jej nawet przez myśl, że naprawdę jest stworzeniem lądowym. Może faktycznie gdybym miała spędzać tyle czasu na morzu urodziłabym się z płetwami. W istocie teraz nie nauczyłam się przecież nawet pływać. Na myśl o tym posmutniała. Wizja dłuższego przystanku w Wolnym Mieście zaczęła ją jeszcze bardziej mamić.  Przez chwilę próbowała sobie przypomnieć rozkład ulic w Novigradzie. Czy ja kiedyś wyszłam za bramy miasta? Zmarszczyła nos i spojrzała w stronę zbliżającego się miasta. Nie, raczej nie.

Z zamyślenia wyrwały ją coraz to głośniejsze krzyki mew. Skrzywiła się. Nienawidziła tych szkodników. Doskonale pamiętała spojrzenie przedstawicielki tego gatunku na moment przed tym jak ta zapaskudziła jej szmacianą lalkę. Przez lata przechowywała ten obraz w pamięci karmiąc nim swoją pogardę dla tych stworzeń. Ze zdziwieniem zauważyła, że już tylko kilkanaście minut dzieli ich od wpłynięcia do portu. W przypływie poczucia odpowiedzialności za statek i jego załogę postanowiła wygłosić coś na kształt mowy motywacyjno–pochwalnej.
– Ehem! Odwaliliście kawał świetnej roboty i mam nadzieję, że nie spartaczycie tego pod koniec. Jak to świetnej roboty, zapytacie pewnie? Jeśli faktycznie chcecie wiedzieć to gówno jak na razie zrobiliście i tu pojawia się możliwość naprawienia tego. Brać się do roboty, a nie gapić się z otwartymi gębami! Mamy dwa dni spóźnienia, nie ma opierdalania się!
Jak to uczy Prorok Lebioda, żeby pozwolić sobie te dwa dni w plecy trza mieć cztery dni w zapasie. No już! Novigrad nas oczekuje!

Poczuwszy się spełniona z zadowoleniem postanowiła się trochę poopierdalać zostawiając wszystko na barkach załogi, bo właśnie po to ją miała.

Widziała już wyraźnie ludzi w porcie. Uśmiechnęła się szeroko. Wszystko jak na razie szło dobrze, wyglądało na to, że obejdzie się bez najmniejszych problemów. Nie krzyczała po załodze, zwyczajnie już chyba z tego wyrosła. Uważała, że jedna dobra przemowa zdziała więcej niż setka wykrzyczanych bluzg. Miała jednak wrażenie, że powinna wygłosić dłuższą mowę i niepotrzebnie się ograniczała. Następnym razem się nadrobi. Jeszcze raz rozejrzała się po załodze. Lubiła niepotrzebnie stresować załogę, ale nigdy by się do tego otwarcie nie przyznała. Wpłynęli do portu.

Ostatnio edytowany przez Pliszka (2018-03-09 21:29:09)


Karta Postaci|Monety: 200

Offline

 

#6 2018-03-08 23:18:35

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Brama Flisacka

Dla postronnych sytuacja musiała rysować się przekomicznie. Oto niewielka, mierząca może z pięć stóp w kapeluszu podlotka wiesza psy na zgrai umięśnionych marynarzy, których pot zalewał ich wytatuowane ciała. Wśród naznaczonych czarnym tuszem kotwic i imion wybranek serca z pewnością miało się niebawem pojawić kilka makabrycznych scen, przedstawiających najróżniejsze sposoby ukrócenia krzykadła o te dodatkowe kilka cali. Co jeden to splunął na niewymopowany jeszcze pokład, ktoś zmełł przekleństwo, inny zaś śmiało wymamrotał, co miał w tej sprawie do powiedzenia. Każdy jednak zdawał sobie sprawę, że Albertyna, której wachlarz obowiązków p