Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2017-11-22 11:48:06

 Ivan

Wieczny Ogień

Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

https://i.imgur.com/1hJPcaD.png


Prócz swojej chwytliwej, cieszącej ucho nazwy, „Pełny Trzos” posiadł wszelkie przesłanki do tego, by stać się oficjalną gospodą przyjezdnych kupców Wolnego Miasta oraz ich ulubioną bazą wypadową. Ulokowana pośrodku Starówki, z oknami wychodzącymi na samą Giełdę, zaledwie rzut kamieniem od portu i znajdujących się tam składów towarowych. Dzień w dzień przewija się przez nią dziesiątki handlarzy zjeżdżających do Novigradu ze wszystkich zakątków Kontynentu, stanowiąc miejsce spotkań, wypoczynku, wspólnych obiadów oraz interesów, nierzadko prowadzonych przy dobrym napitku. Znaleźć tu ludzi niezwiązanych z obwoźnym handlem lub gildią kupiecką jest równie łatwo co koronę na bruku Starego Miasta. Czyli trudno. Większość budynku, w którym mieści się przybytek, zajmują przylegające do niego ściana w ścianę stajnie, w których goście, za rozsądną opłatą mogą powierzyć swoje wierzchowce oraz wehikuły doglądającym ich pachołkom. Część przeznaczona do użytku dla ludzi składa się z parteru, piętra oraz półpiętra nad nim. Sam parter jest przestronny, dobrze oświetlony a przy tym niepodzielony na alkierze lub mniejsze izdebki. Centralną część pomieszczenia zajmuje czworoboczny szynkwas otaczający główny filar gospody, przy którym ustawiono szafki z ekspozycją trunków i nalewek. Od północy rozszerzony nieco o palenisko, z którego serwuje się smaczne i proste dania domowej kuchni w rozsądnej cenie. Przez większość czasu gardła bywalców wyśpiewują na różne głosy rozmaite ody do pieniądza, od spokojnych tonów towarzyszących negocjacjom, po wznoszenie się na wyższe rejestry właściwe dla licytowania. Przychodząc tu z zewnątrz po raz pierwszy odnosi się niebezpodstawne wrażenie, że parter gospody stanowi naturalne przedłużenie placu Giełdy. Fakt, że równie często co obsługująca stoły służba przewijają się tu młode gnomy oraz inni posłańcy, wyłącznie utwierdza w niniejszym przekonaniu. Pokoje gościnne, pojedyncze lub o większej liczbie łóżek,  znajdują się na piętrze. Proste w umeblowaniu, schludne w oporządzeniu, łączące podstawowe standardy z niewygórowanym kosztem.

Właścicielami oraz gospodarzami jest tu małżeństwo Zbyluta i Mileny, byłego kupca bławatnego oraz farbiarki, którzy plajtując z powodu przewrotu w Kovirze w 1249 roku, zdecydowali się przebranżowić oraz zainwestować w gospodę, rozbudowując ją i odnawiając niemal w całości. Na co dzień zarządzają nią wraz z pomocą licznej służby oraz stajennych. Większość pracowników pełniąca obowiązki w obrębie izby to dorabiający synowie mniej znacznych kupców i rzemieślników. Niektórzy z nich, w szczególnych przypadkach są oddelegowywani do przywołania do porządku, jednak to sporadyczne przypadki ze względu na ogólną reputację lokalu oraz bliskość patroli straży na pobliskiej giełdzie. Na kłótnie bez udziału rękoczynów zwykle przymyka się oko, traktując je jako niezbywalny element niektórych negocjacji.

Bezwzględnie zakazane są natomiast wszelkie formy hazardu (z wyjątkiem kupowania ryzykownych akcji giełdowych) bez wyróżniania czy gra się na pieniądze czy bez. Niepisaną zasadą jest także niewielki odsetek nieludzi wśród klientów. Choć zwykle nie zakazuje się im wstępu, przeważnie zajmują gorsze miejsca na uboczu, a sami preferują bardziej kameralne gospody rozsiane w innych dzielnicach miasta. „Trzos” to także dobre miejsce na pozyskanie najświeższych informacji handlowych z różnych i zwykle pewnych źródeł. Inaczej niż w typowych gospodach, właściciel nie zbiera plotek ani nie kupczy nimi. W przeciwieństwie do swoich gości, którym zdarza się podzielić tym i owym, zwłaszcza po zaproszeniu na kulturalną rozmowę przy posiłku.


Ale nie martw się, przyjdzie zima, przyjdzie wojna, będą nowe oblężenia i grabieże.

Offline

 

#2 2018-01-11 18:54:39

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Po raz kolejny tego dnia, przynajmniej trzeci, zawitali pod gospodę, a po raz pierwszy – do niej. Zapraszający na spotkanie interesanci przekazali im przez gospodarza wiadomość, by nie spieszyli się zanadto, i że mają jeszcze nieco czasu sami do nich dołączą i rozpoczną spotkanie. Zyskany w tym momencie czas mogli spożytkować według uznania, zaraz po tym jak zakwaterowali się w swoich pokojach. Rysławowi przypadło niewielkie pomieszczenie gościnne na poddaszu. Urządzone skromnie, wyposażone w stolik, dwa krzesła, zamykany kufer oraz łóżko. Siennik był wypchany, kołdra świeża i wyprana, nigdzie też nie było śladów po ewentualnych współlokatorach w postaci myszy czy pluskiew.

Jeżeli zgodnie z zamiarem, Rysław nadal planował kąpiel, dostarczono mu ją. Wtaszczywszy na poddasze odpowiednio dużą balię zdolną go pomieścić, szybko zapełniono ją, donosząc wiadra z zagotowaną uprzednio wodą. Mydło i resztę niezbędnych do zażycia kąpieli rzeczy dostarczono mu również, ma się rozumieć.

Zajmujący pokój piętro niżej pryncypał, uprzedził go wcześniej, by nie oglądał się na niego po zakończeniu oporządzania się, gdyż sam będzie potrzebował zmienić swój opatrunek na nodze. W każdej chwili mógł też zmienić swój ekwipunek, gdyby zaszła taka konieczność miał dostęp do wozu oraz tego co na nim zostawił.

Offline

 

#3 2018-01-11 20:02:52

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Nie miał nic przeciwko.

Pokój - luksus. Nie musiał go nawet z nikim dzielić. Dla niektórych to oczywiście normalna rzecz, jednak dla wędrownego najemnika normą było spanie we wspólnej sali czy dzielenie się siennikiem. Niekiedy spało się też pod gołym niebem, choć w urodzajnej Redanii natrafienie na wioskę wcale nie było specjalnym problemem.
No ale grunt, że doceniał. A co za tym idzie - podziękował.

Przytaskał tutaj cały swój, skromny dobytek. Po prostu lepiej nie kusić losu, o.

Naturalnie nadal pisał się na porządną kąpiel i jeśli tylko faktycznie stawało im czasu, wysiedział w balii, póki woda nie straciła przyjemnej temperatury. Potem, siłą rzeczy przymuszony, zabrał się za szorowanie - dokładne, bo i nieobecne w życiu od stosunkowo długiego czasu. Co prawda do okazjonalnej higieny da się przyzwyczaić, jednak nie jest równoznaczne z polubieniem stanu, w którym jebiesz jak stara rzepa zawinięta w brudną onucę.

Czysty i odświeżony, przebrany na miarę możliwości, wylazł dać znać, że wodę można zabrać. Przy okazji nie zaszkodziłoby zagrzać gdzieś ławy, w jakimś bardziej ustronnym miejscu.
Niezależnie od tego jak nieporęczny w tym ścisku a przy ewentualnych kłopotach byłby okazał się miecz, to prócz puginału właśnie owa broń zajmowała miejsce przy biodrze najemnika. Raz - że była droga. Dwa - że bez miecza czuł się nieswojo i od dawien dawna targał go ze sobą, jeśli tylko mógł.

Piwo... Miał chętkę na dobre piwo. Kufelek albo pinta.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-01-11 20:03:55)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#4 2018-01-14 01:07:30

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”


Kąpiel zdecydowanie dobrze mu zrobiła. Pozbycie się zasmrodzonych łachów oraz wymoczenie się w ciepłej wodzie zwróciło mu część nadszarpniętych podróżą i ostatnimi sprawunkami sił. Nadwyrężone ramię okazało się zwyczajnie choć solidnie obtłuczone, co potwierdzała rozlewająca się na nim w bliskim sąsiedztwie barku sino-fioletowa plama, miejscami niemal ciemnoczerwona. Przy rozbieraniu raz czy dwa zarwało jak cholera, jednak krótka przerwa od przeszywanicy oraz wymoczenie go w gorącej wodzie okazało się mieć nań pozytywny skutek. Do tego stopnia, by wychodząc z balii mógł wykonywać nim nieco szerszy zakres ruchów bez przykrych dolegliwości w postaci bólu.

Jego broń zwracała uwagę, jednak służba miejsca nie rzucała mu krzywych spojrzeń ani nie czyniła uwag. Widocznie kupcy podróżujący ze zbrojną obstawą lub pachołkami bywali tu już wcześniej.

Kiedy odświeżony zszedł na dół w poszukiwaniu miejsca do spoczynku i zwilżenia gardła, dostrzegł znajomą twarz oraz dłoń machającą do niego z drugiego końca sali, zza zastawionego kuflami stołu.

Zapraszamy do nas, Synu Fortuny — zagaił doń po swojemu Sersil, gdyż to on okazał się owym znajomym, zasiadającym obecnie w towarzystwie dwóch innych jegomościów, różnych od siebie do przeciwieństwa. Pierwszy z nich, długi, tykowaty i wąsaty z jasnymi włosami zaczesanymi do tyłu, noszący się w krótkiej, przewiązanej tunice i pikowanych spodniach. Drugi z kolei, niski w zielonym kaftanie pistacjowej barwy, z kędzierzawą, kasztanową czupryną i takąż brodą noszoną bez wąsa, przypuszczalnie niziołek.

Dzień minął ci pracowicie, jak mniemam. Rad jestem, że znowu się widzimy. Czego się napijesz? Ci dwaj panowie po mojej lewej i prawej być może zechcą ci się przedstawić, jako że także będą gośćmi na naszym małym posiedzeniu...

Smoliwąs, kupiec. Starszy gildii —  tykowaty podniósł się i podał mu wyciągniętą dłoń.
Halfred z Rdestowej Łąki, handlarz i hodowca — korpulentny tylko podniósł się i skinął, mając za krótkie ramię, by dosięgnąć przez blat.

Oczekujemy jeszcze kilku znajomych, jednak pomimo zaproszeń mogą nie dotrzeć. Większości trudno będzie wygospodarować dziś nieco czasu na nieprzewidzianą okazję. No, ale jak mawiają Świadkowie Lebiody, gdzie dwóch lub trzech zgromadzi się w moim imieniu tam i ja jestem pośród nich. — Uśmiechnął się Akab, a Halfred z Rdestowej Łąki zawtórował mu rozkładając dłonie w parodii natchnionego gestu. Smoliwąs wyłącznie przewrócił oczami.

Póki nie przyniosą nam jadła nie będzie chyba wielkim nietaktem byśmy porozmawiali o interesach? —  upewnił się, odsuwając nieco od siebie wciąż pełny kufel. — Alnair pochwalił mi się, że chcielibyście wdrożyć go nieco do fechtunku. Zapytał też o zgodę, a ja mu jej udzieliłem. Rzecz jasna po tym jak ustalimy kilka reguł — objaśnił. — Między innymi odnośnie tego, jakie honorarium za lekcję zechce pobierać nauczyciel. Przyznam, że myślałem o tym, by przysposobić chłopaka do miecza. Naprawdę bylibyście skłonni się tego podjąć? — Przybysz z Ofiru rozpoczął rozmowę od wybadania sytuacji, chcąc upewnić się czy najmita faktycznie wyraził jednoznaczną chęć nauczania chłopaka, czy dzieciak, wzorem innych łebków w jego wieku, podkoloryzował nieco, gwoli hecy lub krotochwili.

Spoiler:

Kąpiel oraz chwila wypoczynku łagodzą ból w ramieniu Rysława.

Offline

 

#5 2018-01-14 03:53:53

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Do prawdziwego ideału brakło w tej kąpieli chętniej dziewki, smacznego jadła i zimnego piwa. W życiu jednak wszystkiego mieć nie można a trzeba się cieszyć małymi rzeczami, szczególnie gdy kiesa nieco szczupła a życie codzienne w wygody nie obfituje. Zatem... może innym razem, innego dnia.

No dobre... wiedział, że tutaj mu nie można, ale jak jakąś łacniejszą zobaczył pannę, to rzucił okiem za falującym biustem, zgrabną łydką czy przyjemną dla oka twarzą. Posłał uśmiech.

- Jak diabli, panie Sersil. - Potwierdził, obierając sobie miejsce przy stole.  - Piwa to chętnie. - Odparł.

Wstał. Uścisnął pierwszą prawicę, przedstawiając się imieniem "Rysław". Drugą dłoń też uścisnął, jeśli tylko mniej rosły jegomość zechciał - najemnik, zważając na fakt, że ma dość długie ramiona, sam się pofatygował.
Cholera wie, czy niziołki uznają taką grzeczność za obelgę - w tej chwili nad tym naprawdę się nie zastanawiał.

I on się uśmiechnął, nic jednak od siebie nie dodając.

- Jak rzekłem. Ino chciałbym, żeby widział chłopak, na co się pisze... Bo mi się zdaje, że obowiązkowy jest i rozsądny, prawda. Niemniej... taka nauka to nie zabawa, na ostrą broń pewnie długo nie spojrzy. - Pokiwał paluchem dla poparcia swych słów. - Jam widział takich chłystków, co to mieczami jak patykami wywijali. Kręcili, machali... To jeden sobie łydkę przeciął, a inny skóry kawał ze łba zdjął. Bo się uśmiali, zagapili czy popisywali. Miecz to nie pokrzywy, są konsekwencje. - Delikatnie stuknął kantem dłoni w stół. Spojrzał na Ofirczyka.
- A w kwestii ceny, to myślałem o sześciu denarach. Po prawdzie jednak, od dziś jestem w mieście i nie wiem, ile tu co warte. Tedy liczę na waszą uczciwość, a i wierzę, że się spokojnie dogadamy. - No, to tyle by było od niego.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#6 2018-01-15 01:19:27

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Z pannami w gospodzie nie było tak łacno jak miarkował. Był to przede wszystkim lokal dla podróżujących kupców, stąd większość gości okazała się być raczej statecznymi jegomościami w wieku dojrzałym. Jedyna jaką wypatrzył była z tutejszej służby, a mignęła mu na tyle szybko, by nie dorzucił okiem, nie wspominając o jego zawieszaniu. Nie było to zresztą wielką stratą, jako że cycki trudno było u niej stwierdzić.

Zamówili piwo. Wymienili uściski i uśmiechy.

Staram się, by taki był — odparł Sersil, rady z pochwały na temat podopiecznego. — Przyjdzie na to czas. Ale wie już, że broń to nie zabawka. Wyjaśniłem mu to, a on sam ofirskim zwyczajem odkłada na swoje pierwsze ostrze. Niemniej nie zawadzi mu wstępna nauka, by wyrobić sobie właściwe odruchy. Oczywiście pod wspominanymi warunkami — zastrzegł, wznosząc dłoń dla podkreślenia wypowiedzi. — Pierwszym z nich jest wasza dyspozycyjność, Rysławie. Pracujesz wszak dla pana Schmeissera i nie chciałbym, by kolidowało to z twoimi zawodowymi obowiązkami. Drugim jest dyspozycyjność mojego młodego podopiecznego. Większość dnia spędza w moim towarzystwie, ucząc się kupiectwa, czasami bywa i moim gońcem. Jeżeli będzie dobrze się zachowywał i nie zaniedba nauki, będzie miał pozwolenie na treningi.

Trzeci — podjął po chwili. — To cena. Przyznam, że i mnie trudno powiedzieć. Jeżeli jednak mówimy o podstawach dla młodego chłopaka, które nie zajmą nadto waszego czasu, sądzę że korona od lekcji nie powinna być dla was krzywdząca. Co powiecie?

—  Jesteście waść, kombatantem? — zainteresował się Smoliwąs trafnie odgadując lub słysząc już nieco o Rysławie. — Gdzie nabieraliście umu do miecza? W wojsku czy jeszcze przed? Jeśli można spytać.

Donieśli im piwo. Ociekająca pianą stągiew znalazła się i przed Rysławem. Sersil uprzedził jeszcze jego ewentualną odpowiedź kolejnym pytaniem, tym razem przedstawionym całemu towarzystwu.

Sądzę, że możemy składać już zamówienie na nasz obiad? Rysławie, czy Ignatio mówił, za ile będzie gotowy?
Czekamy niby na Tobiasa i Fazio... — zastanowił się głośno niziołek. — Ale oni mają chyba inne plany na resztę dnia.
Mamy poniedziałek, Halfredzie — odrzekł mu Smoliwąs. — Banki i giełda będą dzisiaj oblegane, nie wygrzebią się do środy.
Względem giełdy, zobacz kto idzie ku nam.
Powitać waszmościów! — rozległ się serdeczne zawołanie nad ramieniem Rysława. Jego sprawcą był nienagannie przystrzyżony, ryżawy jegomość bez zarostu obleczony w dobrze skrojone ubranie, to jest watowany, fioletowo-czerwony dublet ze złotymi elementami, którego subtelne detale wykończenia zdradzały nową kovirską kolekcję. — Wybaczcie spóźnienie, ale wiadomości dochodzą dzisiaj z wyjątkowym opóźnieniem. Jeśli byliśce dzisiaj na starówce, szybko zmiarkujecie o czym mówię. No — dodał z szerokim i nienagannym uśmiechem, gdy przywitawszy się z każdym od jednego machu, zasiadł z nimi przy stole. — Aked z Aedd Gynvael, spekulant i doradca finansowy — uprzedził z kolejnym uśmiechem, dostrzegając nową twarz w towarzystwie. Twarz Rysława, znaczy się.

Widzę, że towarzystwo dopisało. Nie mówię rzecz jasna o ilości, lecz jakości. Detaliści tacy jak wy panowie, z pewnością potrafią docenić taki stan rzeczy. Tylko brakuje mi tutaj kogoś... Gdzież to podział się nasz młody pretendent? Gdzie nasz zażywny kandydat?

Offline

 

#7 2018-01-15 02:35:56

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

- Dżambia, mam rację? - Zapytał. - Pochwalił się pochwą.

- Będę go nauczał w dniach wolnych od pracy lub po pracy. Jeśli przydarzy mi się konieczność, aby z mym pryncypałem wyjechać, poinformuję. - Objaśnił swoje na sprawę zapatrywanie. Oczywiście, szczegóły należało jeszcze ustalić, i spodziewał się drobnych komplikacji - głównie w kwestii dogadywania terminów -, to jednak nie postrzegał ich jako zwiastunów kompletnego fiaska.

- Powiem wam, że jestem rad, panie Sersil. - Doprawdy, silić się na uśmiech nie musiał. Wżdy nikt go w mieście nie znał, nikt imienia jego nie pochwalił, tedy korona była dla niego zaprawdę godną zapłatą.

Zainteresowane spojrzenie spadło na tyczkowatego jegomościa.
- Owszem. - Zaczął. - Służyłem ja i pod naszym orłem, i na wyspach jako najemnik. Biłem się pod Brenną, w odwodach. Zaś miecza... - Uśmiechnął się. - I nie tylko miecza... W Tretogorze, jeszcze przed wojną. Dziad opłacił mi naukę. - Podniesiony wzrok wybadał reakcję. - Bo ze mną sprawa nie taka prosta. Jestem bękartem rycerza i kupieckiej córki, rzekomo owocem miłości, której na drodze stanęła śmierć. Ojca. Ale... życie jest, jakie jest. - Podsumowawszy, wyłapał pojawienie się naczynia i z wesołym "A!" oraz wzniesieniem prawicy, powitał owe.

Nie rzucił się łapczywie, lecz sięgnął po stągiew
- Nie wiem. Mus mu zmienić opatrunek na nodze, bo był raniony w trakcie napadu. - Objaśnił, rozlewając kolejno do kufli napitek. Spokojnie, przesadnie poszkodowaną łapą nie machał.  Potem się uraczył, sądząc, że w takim środowisku się nie "stuka" kuflami. Chyba, że chcieli, to chętnie.

- Rysław, najemnik. - Powitał go uściskiem dłoni. Wstając uprzednio, rzecz jasna. Jeśli jednak nowa twarz nie miała pytań do niego, wolał im w rozmowę nie wchodzić - mieli swoje sprawy, do których jemu nijak nie trza było się pakować. 

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-01-15 22:18:06)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#8 2018-01-16 01:05:13

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Nie inaczej — potwierdził Sersil nieco zaskoczony. — Widywałeś już takie ostrza? Niektórzy handlarze na tutejszych bazarach oferują w swoim asortymencie podobne, przedstawiając je właśnie jako dżambie lub kindżały, choć to jeszcze co innego. Chyba nie do końca rozumieją, że na taką broń trzeba sobie zapracować. Tudzież odziedziczyć. — Kupiec uśmiechnął się, być może do własnych wspomnień, gładząc pielęgnowaną brodę. — To coś więcej niż broń, to oznaka statusu, znak ludzi wolnych, gotowych swej wolności bronić. Ot, różnica kultur i obyczajów. Choć wcale nie tak duża jak mogłoby się zdawać. U was, panowie z tego co widzę i miecz nie jest tylko narzędziem pracy. Służy wam rozmaicie, jednak dbacie o niego, pielęgnujecie, zdobicie inskrypcjami czy zaklęciami... Snujecie opowieści czy legendy, jak choćby o Zatrecie Vorucie i jego Balmurze. Kochacie szermierzy i wysławiacie ich w balladach, na przykład o słynnym Białym Wilku. I to jest właśnie ta fascynująca dla mnie mistyka oręża — snuł dygresję cudzoziemiec, zdradzając wyraźne zainteresowanie tematem. — To co, poza przeznaczeniem, odróżnia miecz od topora, po który zdarza się sięgnąć, by zwyczajnie porąbać coś na szczapy. Nie uważacie, panowie?

Ano, coś w tym jest — przyznał grzecznie Smoliwąs, choć widać było, że bardziej interesuje go zawartość kufla, której skrzętnie się pozbywał, wąsem odcedzając płyn od osadzajacej się mu na ustach piany. Halfred słuchał uprzejmie, od czasu do czasu potakując. Nie wyglądał na znudzonego, choć miał niewiele do dodania. Bo choć „tutejszy” , sam wywodził się wszak z zupełnie odrębnej kultury, która miast wojowników w pierwszej kolejności w swych pieśniach i bajędach sławiła umiejętnych gospodarzy, obrotnych kupców, a czasem nawet i sprytnych włamywaczy i łotrzyków.

Po krótkiej dygresji Sersil powrócił do interesów.

Cieszy mnie to niezmiernie Rysławie. Z przyjemnością uścisnę ci dłoń dla potwierdzenia naszych ustaleń  — powiedział i jak powiedział, tak zrobił.— Jeżeli potrzebne byłyby wam jakieś dodatkowe udogodnienia, może sprzęt treningowy czy kawałek wolnego miejsca, możesz mi dać znać. Alnair będzie miał umówioną zapłatę i wręczy ci ją przed każdym spotkaniem. To rozsądny chłopak, powierzał mu wcześniej gotówkę. Chyba, że życzysz sobie przedpłaty już teraz. Mogę opłacić trzy lekcje na zaś.

Zaraz potem nachylili się nad stołem posłuchać nieco o jego losach. Smoliwąs, dla odmiany po ostatniej dyskusji wyglądał na całkiem zainteresowanego. — Zatem Redańczyk. I ze stolicy. Pojmuję. Rzekliście, że na wyspach jako najemnik? No, no.  Służyliście na statku? Tu w Novigradzie to naprawdę niezgorsza rekomendacja. Tym bardziej, że większość Wyspiarzy nie najmuje cudzoziemców. Chyba, że na długie rajdy albo kiedy są w trakcie wojny z innymi klanami.

Co ma u nich miejsce przez okrągły rok — zauważył nie bez racji Halfred, sięgając po kufel.

A żebyś wiedział, Halfred. Handlowałem kiedyś ze Skelligejczykami, jeszcze za młodu. Ja i stary Mordziaty, znasz starego Mordziatego, nie? No. I rzeknę wam, że wkupić się w ich łaski jest niełatwo, a trza przy tym mieć sporo szczęścia. Albo znajomych. Zaraza, gdyby nie podejmował nas eskortą watażka z jednego z tamtejszych klanów, wątpię byśmy w ogóle dopłynęli wtedy do brzegu...

Rozgadałby się bardziej, gdyby nie zagajenie o pryncypała.  Słysząc o jego ranie urwał wnet, nadstawiając uszu.

—  Napadu? Czyli plotka jest prawdziwa, Schmeissera zdybała pod miastem zbrojna banda? Jakże to było?

Eee, chyba nie tutaj. Gdzie, na głównym trakcie od miasta? —  Skrzywił się niziołek, unosząc brew w grymasie powątpiewania. Choć spragniony szczegółów równie mocno co piwa, sam zaczął przysłuchiwać się uważniej, majtając stopami w powietrzu.

Nowoprzybyły przedstawił się, jednak w obliczu trwającej dyskusji, jego pytania zostały zignorowane. Właściwie tylko Rysław pokwapił się, by podać mu dłoń.
O czym właściwie mowa? — Wyszczerzył się, siadając, chcąc ukryć zakłopotanie.

Offline

 

#9 2018-01-16 09:49:42

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

- U waszych rodaków. - Odparł. - Może kris, puginał o pofalowanej głowni?

- Ha!... Większość z nas łapie tylko krzywe spojrzenia. Zarabiamy na krzywdzeniu tudzież na nauce, jak krzywdzić - tak o nas mówią. Pieśni doczekują się bohaterowie, a nawet i takich czasem nazwą plugawym odmieńcem żerującym na ludzkim nieszczęściu. - Wyszczerzył zęby w pogodnym uśmiechu. - Ale... W sumie macie rację. Drugie miejsce pod tym względem mają chyba włócznie. Znalazło by się kilka magicznych, jak mniemam. 

- Tak mówią, że jeśli wyspiarzom dać toporki, to albo kogoś obrabują, albo zbudują statek i dopiero potem kogoś obrabują. Niemniej, tak po prawdzie, jeśli idzie o topory... - Wystrzelił palcem do góry. - Dobry topór to przyzwoite narzędzie jest. Różni się od siekiery, bo zazwyczaj sporo lżejszy, inaczej osadzony i trzonek ma dużo cieńszy. Od dołu się nań żeleźce osadza... - Tutaj wykonał ruch ręką od siebie. - ...coby nie lza mu było odlecieć hen, gdy się obluzuje. Tedy uważajcie, jeśli ktoś wam chce topór spieniężyć, czy czasem bubla nie wciska.

No to uścisnęli sobie dłonie.
- Nie, zapłata poczeka, aż wykonam pracę. Natomiast chętnie posłużę się w nauce sprzętem, jeśli takowy posiadacie. - Sztachety czy klepki takie złe nie były, dało się cokolwiek z ich pomocą wyjaśnić, jednak lepsze byłby jakieś drewniane miecze albo stalowe tępe ostrza.

- Jak bijesz czarnych, to nawet miodem się podzielą. - Oświadczył z uśmiechem. - To jednak walki między nimi są najciekawsze, panie Smoliwąs. Gdy zejdą się dwa statki i załogi idą na żelazo. Śliski pokład, mało miejsca... Kluczem, waść, jest duża tarcza i sprawna ręka, a łatwo nogę stracić, jeśli za daleko wystawisz. Czasem jakiś świeżo upieczony kaleka rypnie plecami w pokład, to się krypa zabuja. - Umoczył usta w kuflu. Odkaszlnął. - Taką niektórzy mają taktykę, że jak walki burta w burtę są, to na skos wroga atakują. Tańcują z tym naprzeciw siebie i nagle łup, na oponenta kompana.

- A gdzie?!... Tutaj zaraz między wsią, co ją Vizimbora zwą, a miastem. Ale, panowie, to było... Wszyscy oni już martwi. - I tak za dużo już powiedział. Jak się pryncypał im będzie chciał zwierzać, to się zwierzy.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-01-16 09:54:15)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#10 2018-01-17 17:28:22

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Nie zrozumieliśmy się. To jak najbardziej dżambia, jednak bywa tu mylnie prezentowana jako kindżał. Niemniej jednak, cieszę się, że wspomniałeś o krisach. Niewiele wiem o tej broni, zdaje się że stanowi ono integralną część ubioru niektórych zerrikańskich kast. Oraz świetny przykład, łączący w sobie zarówno oznakę statusu jak i funkcję ceremonialną. A niemalże magiczna i rytualną. Co jeszcze dobitnie pokazuje, że nasze kultury, choć różne, posiadają pewne podobieństwa, czy punkty wspólne.

Panu Rysławowi to się nie dziwuję, to w końcu zawodowiec... — wtrącił Halfred, oblizując usta po kolejnym łyku piwa. — Ale ty, Sersilu wiesz całkiem sporo na temat broni jak na kogoś, kto mieni się pacyfistą. Jak to w końcu jest?

Jedno nie wyklucza drugiego. Powiem więcej, w Nilfgaardzie mają nawet takie powiedzenie: „gdy chcesz pokoju, szykuj się do wojny”. A interesują mnie nie tyle broń, co obyczaje i kultura. Której broń stanowi zresztą nieodzowną część.

Prawiście, ale z tymi Czarnymi to dalibyście nam spokój — skrzywił się Smoliwąs. — Oni sobie, my sobie, nie trza nam ich tutaj więcej.

Uparte myślenie, panie Smoliwąsie — włączył się niespodziewanie wystrojony spekulant. — A i od wroga idzie się wiele nauczyć. Ba, zwłaszcza od niego.

Tym bardziej — wyszczerzył się Halfred. — Że kiedy w zimie podejmowaliście chętnego na wynajem składu kupca z Vicovaro, jakoś nie śmierdziały floreny, którymi płacił. A cenę też zaśpiewałeś iście imperialną!
Kupiectwo to co innego! — żachnął się natychmiast kupiec, skubiąc wąsa i wznosząc jedną rękę w obronnym geście.

Na krzywdzeniu? — zastanowił się głośno Sersil, gdy przeszli do kolejnego tematu. — Być może. Ale z tego co mi wiadomo, naucza się po to, aby się bronić. Ale pojmuję, złośliwych nie brakuje.
Ano prawda. Z tymi bohaterami. Z tym, że jest prawda życia i prawda ballady — wtrącił słusznie, choć mało odkrywczo ten, który powiadał się Akedem.

O, znalazłoby się — skomentował temat włóczni Smoliwąs. — Nazw już nie pomnę, wybaczcie waszmoście, dziurawej pamięci, bo to było dawno, ale kiedym bywał na wyspach, to był popularny motyw. Bohaterowie ichniejszych sag, z samym tym, no... Hajmdalem na czele, co to je wyśpiewywują ichniejsi skaldowie, chadzali z włóczniami na olbrzymy. W sumie nie dziwota, że nie pamiętam bo na ich nazwach idzie sobie połamać język.

Rozmowa zeszła na topory. O dziwo, wszyscy, włącznie z niziołkiem oraz wystrojonym słuchali wcale zainteresowani.

To nieco tłumaczy — rzekł na zakończenie Halfred. — Choćby to, dlaczego niektórzy woje są nimi w stanie tak gracko wywijać. Choć mniemam, że gdyby dołączyli do nas panowie krasnoludy, mieliby inny pogląd na sprawę toporów oraz ich znaczenia w kulturze a mitologii. Zwłaszcza ich rodzimej.


Wymienili też uściski dłoni z Sersilem. Właściciel „Korony” mimochodem zapytał, co właściwie byłoby potrzebne na użytek podobnego treningu. Specjalnie spreparowane miecze, czy lza same kije i coś grubego na grzbiet. Bo przyznał szczerze, że nie wiedział jak wygląda to na Północy i czy jest sens inwestować w specjalnie spreparowany sprzęt na tym etapie treningu, dla młodego chłopaka, który nauczy się zaledwie podstaw.

W międzyczasie wątek odbieżał w kierunku walki na statku.

No, i to jest majster do miecza — skomentował Smoliwąs, mając na myśli Rysława. — Jak rzekłem, to niezgorsza rekomendacja w tym mieście. Żołnierzy okrętowych zawsze najmują. A płacą lepiej jak marynarzom.
Chyba jako obstawa do załogi na prywatne handlowe rejsy. Żeby gapić się na fale i rżnąć w kości w jedną i drugą — stwierdził kręcąc głową strojny makler z Aedd Gynvael. — Bo na piechociarza do floty już nie bierą tak chętnie. Teraz trzeba mieć obywatelstwo. A czasem i znajomości.
Eee. Przesada. Może pod Orłami, bo strasznie się nam ostatnio rozpolitykowały. Ale jak masz broń i umiesz się nią posługiwać, roboty ci nie odmówią. A ta jest niezgorsza. Nie lza szorować pokładu, ciągnąć lin...
Tylko nadstawiać karku, gdy zdarzy się heca.
No, a coś myślał?
Cichajcie tam, niech mówi o napadzie pod miastem!

Wszyscy martwi? Położyliście skurczybyków sami? We dwu, znaczy się?
Pod Vizimborą? Dobra Melitele, przecież to zaraz za węgłem. I nikt nie przyuważył? Nie zagrał larum? Żadnego świadka?
Świadkowie, świadkami, ale się pytam gdzie tu patrole? W pogodny dzionek drogę na Vizimborę widać z murów miejskich! Na co idą nasze podatki!
Na procesyje. I nowe lektyki dla Hierarchy.
Ciszej waść!
Uhaha!
Halfrad, dowcipy?
Oj, niechaj go, Smoliwąs. Od kiedy niby jesteś religijny?
A od tedy jak Ciecierad nazwał swojego psa tak jak jego świątobliwość Hierachę, rzekomo na cześć dla niego. I jakoś dziwnym trafem zamknęli mu tartak niedługo potem.
Bo poszedł jako hipoteka pod zastaw kredytu, co go wziął u Gibellinich.
Jakby nie nie czynił sobie firlejów z Hierachy, to mógłby się odwoływać.

Krótką przerwę w swawoli, która zapanowała właśnie przy kupieckim stole stanowiło pojawienie się pieczonego barana, który wjechał na stół do spółki z parującymi półmiskami wypełnionymi z ziemniakami z koperkiem w maśle.

Panowie, pozwolę sobie ponownie zapytać, co z naszym absztyfikantem. Przybędzie dzisiaj, aby nie? — ponowił pytanie Aked, z pełnymi ustami, w zaiste imponującym tempie i z miejsca pochłaniając jeden z kartofli.
Panie Aked, żesz pan nie żryj od razu — strofował go niziołek, handlarz i hodowca. — Pytacie się o wzmiankowanego, a nie raczycie zaczekać, aż chłop zejdzie. A to w zasadzie jego uroczystość. Zresztą pan najemnik powiedział już, że jego pracodawca wnet dołączy.

Offline

 

#11 2018-01-17 18:35:24

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

- Tu się nie ma co dziwować. Kupiec życie wiedzie niebezpieczne, na szlakach wszak pełno jest wszelkiego tałatajstwa - wiewiórki, bandyci. Trzeba tedy takiemu umieć rozpoznać dobrego najemnika, który w podróży obroni jego i jego towar. A najlepiej, jak owa maksyma mówi, być tak przygotowanym, coby każdemu jednemu się ataku odechciało - ryzyko utraty życia spada, towar nieuszkodzony. He? - Obleciał po zebranych spojrzeniem.

Za czarnymi nie przepadał, ale i podsycać dyskusji nie chciał.

- Nie, panie Sersil. Nie tylko złośliwych... - Zaczął. - Jedni przyuczają do obrony. Inni tylko tak mówią, coby może jakąś ideologię swoim naukom dać. Jak wykorzysta zdolności uczeń - to wszak żywa istota, ma wolną wolę. No... i nie każdy zna, sens nauki, a widzi jeno walkę, przemoc. - Rozłożył ręce. - Przykre... ale właśnie tedy wielu z fechmistrzów włóczy się po gościńcach. Choć i przyznam, że niektórym się poszczęści i nawet koronowane głowy nauczają.

Jeśli chodziło o sprzęt, to starczyłby drewniane miecze. Dla osoby niewprawionej stalowa broń byłaby marnotrawstwem, szczególnie gdy nie chce taka osoba wydawać za dużo pieniędzy. Do nauki postaw, ruchu i prawidłowego manewrowania ciałem stanie zupełnie właśnie drewno.
Jednak, to zaznaczył, przy starciach już wypadałoby mieć taki miecz, jakim faktycznie chce się w przyszłości operować. Trza się oswoić z bronią, z reakcją stali, rozłożeniem wagi a i jest to świetna lekcja dbania o ostrze.

- Najęliby, najęli... Jak są statki kupieckie, spółkowe, to by tam się obywatelstwem nie przejmowali. - Mówił oczywiście o wielkich jednostkach do wypraw dalekomorskich. Normalnie taki statek to wielki wydatek, ale gdy podzieli się wydatki na kilku kupców, to nagle koszta stają się mniej gargantuiczne.
- Tylko mnie, waszmościowie, nie na wody. Przynajmniej póki się nie dozbroję lepiej.

- We trzech... Ale mój kompan raniony jest w głowę. Gdyby nie on, zrazu miałbym trzech na grzbiecie, nie dwóch, i teraz pewnikiem byłbym trup. - Objaśnił. A w resztą dyskusji się nie pchał, bo i o władzy za głośno lepiej nie gadać, i wcale się na owej władzy tutaj nie wyzwał, żeby choć komentarzy próbować.

- A cóż to... cóż to za okazja? - Wypytał, przenosząc łapczywy wzrok z dania na kupców.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#12 2018-01-19 00:45:56

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Co do niebezpiecznego żywota kupca wszyscy z siedzących przy stole przytaknęli Rysławowi, niektórzy nawet zamruczeli zgodnie. Bądź co bądź wszyscy siedzący przy tym stole kupcy pamiętali okres, w którym przychodziło im podróżować po świecie od miasta do miasta, zanim na dobre osiedli w bezpiecznych murach. Zresztą służbowe podróże po dzień dzisiejszy były dla nich często koniecznością.

He — podsumował krótko Halfred, choć wcale nie było mu z tego powodu do śmiechu.

Ale jak mawiali, kto nie ryzykuje, ten... No znał to.

Pogwarzyli jeszcze trochę. O różnych rzeczach. O treningu i ekwipażu doń potrzebnym dyskretnie, by nie zajmować zbyt dużo czasu. Sersil powiedział, że pomyśli lub zleci to któremuś ze swoich ludzi i na drugą lekcję powinno być gotowe.
Kupcy, choć dalej zainteresowani ich perypetiami pod miastem, przenieśli część uwagi na jadło, któremu chętnie by się już oddali oraz ewentualnemu oczekiwaniu na pryncypała, którego będzie można łacniej pociągnąć za język.

Jak to jaka okazja? Schmeisser ci się nie pochwalił?
Nie pochwalił się, bo sam o tym nie wie. To niespodzianka.
Ale może wyrzekł mu dlaczego podróżuje do Novigradu. Bo przecie nie tylko w interesach.
—  Musisz wiedzieć — przerwał potok pytań oraz stwierdzeń Sersil będący ewidentnie organizatorem całego spotkania. — Że urządzamy tutaj małe przyjęcie dla Ignatia. Zaprosiłem go tutaj pod pretekstem uregulowania rachunku, ale kiedy przyjdzie anuluję go. W ramach prezentu. Znam go na tyle, by wiedzieć że bardzo ceni sobie praktyczne usługi w ramach podarku — objaśnił najwyraźniej bardzo zadowolony ze swojego planu. — Ale do rzeczy. Zebraliśmy się tutaj ponieważ nasz przyjaciel będzie obchodził dzisiaj swój wieczór kawalerski. Fascynująca tradycja, w której nie miałem jeszcze przyjemności uczestniczyć...

Co? Schmeisser się żeni? Z ki... — zaczął wyraźnie zdziwiony Aked i wraz urwał, orientując się z nietaktu wywołanego tą nieznajomością.
— A to jego pytaj, bo nazwiska wybranki nie pomnę. Ale chadzał do niej w konkury już ho, ho. Będzie szło na drugi rok.
Czuj się zaproszony — podsumował podkręcając wąsa Sersil, ucieszony jak gdyby z wyjątkowo udanego figla.

Pryncypała nie było jeszcze widać, niemniej tłumnie zjawiały się przystawki, w postaci półmisków z pierożkami, szaszłykami oraz krojoną w talarki kiełbasą. Za sięganie po nie przed zjawieniem się bohatera wieczoru, nikt nie strofował ani nie lał po łapach. Zabijali czas rozmową.

A ty? Sam myślałeś się żenić? — zapytał Aked, zagryzając piwo krojoną papryką, która właśnie pojawiła się na stole w zasięgu jego ramienia.
Eee, młody jest. A dla wojaka i marynarza baba to jak kotwica dla statku — podzielił się  życiową mądrością Sulimir oglądając pod światło plaster kiełbasy, tak wnikliwie jak gdyby spodziewał się w nim ujrzeć oblicze świeżo zmartwychwstałego proroka Lebiody.
Przedtem na pewno zechciałby osiąść gdzieś na stałe — włączył się Sersil, rozsiadając wygodniej i splatając dłonie na brzuchu. — Z tego, co rzekłeś nam dotychczas zwiedziłeś ładny kawałek waszego pięknego Kontynentu. Czy któreś z jego miejsc nazwałbyś swoim domem?

Offline

 

#13 2018-01-19 13:38:53

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Mhm... No to teraz miał rozterkę. Skoro już tak się gościł na tym wieczorze kawalerskim, to chyba powinien jakoś dopomóc w jego organizacji albo chociaż coś swemu pryncypałowi sprezentować. I lepiej to zrobić na wstępie, nim się upierdoli jak świnia i przyobieca wieczystą służbę za wikt oraz opierunek.

- Ano nic nie mówił. Ale to dziwić się nie ma co, bośmy się poznali dopiero dziś. Zatrudnił mnie i mojego kompana, gdy my zaszli do karczmy w Vizimborze. - Objaśnił. 
- Powiem wam... ani rozpromieniony, ani nic. Trudno poznać, że do panny pędzi. Ale i znać po nim, że człowiek powściągliwy w uczuciach, trudny do rozgryzienia. - Ani chybi, szło o interesy i ślub był pewnikiem jednym z nich. Być może pryncypał jego chciał się do jakiegoś domu bogatego wkupić.
Albo źle go oceniał i on naprawdę zakochany. Huk wie, a nie jemu zgadywać.

- To co?... Planujecie zgodnie z naszą tradycją to zrobić? Bo jak tak, to na jutro sobie nic nie zamierzajcie. A jeśli zaprosiliście jakiegoś krasnoluda z gorzałą, to lepiej się opiszmy jakoś, żeby potem wiedzieli, co na nagrobkach wyryć. - Wyszczerzył się, i napił. O.


- Nie. Raczej nie. Zaś względem żeniaczki... - Uśmiechnął się. - Jeszcze takiej nie poznałem, coby mi w głowie zawróciła. A to też często tylko chwilowe jest. Zresztą, o babę trzeba dbać, trza ją znosić, na całe życie jesteś uwiązany jak kundel... To nie jest życie dla mnie. Może dla innych tak, ale nie dla mnie.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#14 2018-01-20 21:02:40

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Z tego co rzekłeś, mieliście już dzisiaj niemałą przeprawę panowie. Tedy nawet się nie dziwię, że nic nie wiesz — skonkludował Smoliwąs.

No, ale swoją drogą to i tak udatnie go rozszyfrował — wyszczerzył się Aked, zdmuchnąwszy nadmiar piany wzbierającej nad jego naczyniem. — Jegomość Schmeisser to mruk jakich mało. Ostatni raz widziałem go zadowolonego jak udało mu się załapać na odszkodowanie za tę starą szopę, co to się zajęła od starej ceglarni na przedmieściach. Trzymał tam stare pakuły, a przed inspektorem darł szaty mówiąc o dorobku całego życia. I uznali mu to, dostał rekompensatę na niebagatela...

Dobry pomysł — przerwał mu niziołek ucieszony pomysłem Rysława, aby się pooznaczać. — Dajcie no któryś kawałek czerwonej kitajki i...

Powoli, powoli — wszedł mu w słowo Sersil. — Tradycja tradycją, ale jak pan Rysław słusznie zauważył, wielu z was jegomoście może mieć plany na dzień jutrzejszy. Nie wyłączając naszego kawalera. Dlatego upraszałbym o nieco powściągliwości w swawoli. Wszak i ona ma swoje granice.

Większość przytaknęła. Nie uznając przy tym za koniecznie nawet szczególnie zmarkotnieć z tego powodu. Większość ludzi z ich branży musiała mieć baczenie na wcześniejsze plany i ustalenia i brać je pod uwagę, nawet po przełożeniu ich na późniejsze godziny i popołudnia.

Dbać bardziej jak o kolczugę — orzekł Smoliwąs, pacnąwszy otwartą dłonią w stół. — Nie każdemu to pisane. — Ej, mądrze gada. Gdybym w jego wieku miał tyle samo umu... — westchnął, choć prawdę powiedziawszy, jegomość nie mógłby uchodzić za jego ojca, najwyżej za sporo starszego brata.

A ja sobie cenię. Moja dobrze gotuje. — oznajmił dla rozjaśnienia atmosfery Halfred i nie wchodząc w szczegóły powiedział najrozsądniejszą w tym momencie rzecz, którą mogła zostać powiedziana na głos. — Napijmy się!

Towarzystwo zgodziło się skwapliwie, stuknąwszy się wcześniej kuflami. Spełnienie toastu akuratnie zbiegło się z czasem, w którym czarna sylwetka byłego poborcy podatków znalazła się we wspólnej sali.

Wybacz, Akab, za spóźnienie, ale musiałem przemyć cholerstwo... — zaczął i zaraz nabrał powietrza orientując się wraz w liczebności znajdującego się za stołem towarzystwa. — Aj, widzę że mamy tu mały zjazd. Witaj Smoliwąs, jak się miewasz Halfredzie, czołem Aked — wyrzucił z siebie niemal jednym tchem wyciągając prawicę i podstawiając plecy pod powitania dawno niewidzianych kumotrów. Bliższych lub dalszych. — Wzięła was nostalgia, a? Zatęskniło się za starymi dobrymi czasami?
Ba. — Sersil rozłożył ręce i przesunął się kawałek robiąc nowo przybyłemu miejsce przy stole. — Tym bardziej, że nadarzyła się okazja. Nie codziennie przychodzi się żenić staremu druhowi.
Co? — Schmeisser uniósł brew, zdziwiony jakby słyszał o sprawie po raz pierwszy. — Panowie, dajcież spokój. Jesteśmy z Adalią po słowie, ale jutro dopiero idę się spotkać ze starym Hauslerem, jej ojcem w tej sprawie... Rad jestem, że was widzę ale doprawdy nie uprzedzajmy faktów.
Tak czy srak, chwila przerwy od obowiązków dobrze ci zrobi, Ignatiusie. Odkąd cię znam nic tylko praca i praca, a tym bardziej że z tego co słyszeliśmy nasze piękne miasto nie przywitało cię należycie.
Dajcież spokój — żachnął się pryncypał, machnąwszy ręką. — Ot koń padł pod miastem, nic wielkiego. Chory był, tedy miał do tego pełne prawo.
Aleś ranny. I pono zbóje zdybali was tuż pod miastem? Rzekniecie jak było? Pono daliście im odpór!
Słucham? — skrzeknął komorzy, ściągnąwszy brwi i prostując się na siedzisku. — Aaa. To, nie ma o czym gadać, naprawdę. Kilku obwiesi zaczepiło nas w drodze do miasta ale to nic poważnego. Odmówiliśmy ich żebrom i pogoniliśmy do lasu. Wystraszyli się mego nowego pracownika, tego tutaj, pana Rysława. Ot i koniec hi...
Jak? A nie było ich więcej? Nie napadali na was i nie ubili waszego drugiego ochroniarza?
Koniec historii — zakończył  dobitnym podkreśleniem pryncypał. — Nie ma o czym opowiadać. A i was prosiłbym o to, żebyście nie powtarzali o tym zdarzeniu gdziekolwiek. Uprzejmie proszę. Pozwolę sobie zakończyć niniejszy temat wyrównaniem rachunku z Sersilem. Rzeknij ile jestem ci winien za pomoc.
Swoją obecność w naszym towarzystwie przez resztę wieczoru — odparł mu na pytanie właściciel lombardu. — Z tym rozliczaniem to był pretekst, żeby cię tu zwabić. Gdybym powiedział, że chodzi o coś innego niż interes, jak nic wymówiłbyś się jakimś wykrętem. A tak? Jesteś. I to prawie punktualnie.
Aj, dajże spokój i nie wygłupiaj się...
Żadnych ale. Zrobił się z ciebie straszny mruk. Trzeba się tobie rozerwać, tak jak pierwszy raz kiedy spotkaliśmy się w Novigradzie. Poza tym, baran stygnie. A dobrze wiem, że bardziej od niedotrzymywania umów nie lubisz tylko marnotrawstwa.

Pryncypał dał za wygraną ku ogólnej uciesze i gratulacji ogółu, zachęcające gwizdy i poufałe szturchanie. I choć wyglądał nieco nieswojo w sytuacji, w której właśnie się znalazł, raz czy dwa zdarzyło mu się nawet uśmiechnąć. Na gratulacje miała przyjść pora, a póki co wzięli się za jedzenie, bez większych ceregieli sięgając po kawałki barana lub odkrawając sobie stosowne porcje. 

Większość nie bawiła się w przesadne ceregiele, jadła rękoma z rzadka pomagając sobie sztućcami, zapijając gorące mięso mnóstwem piwa. Maniery manierami, ale byli we własnym gronie a nie na spotkaniu w interesach.

Halfred, Sersil i Schmeisser zamknęli się na moment we własnym gronie wspominając jakieś zdarzenie, którego byli uczestnikami jeszcze w 1262. Co chwila wchodząc sobie w słowo i poprawiając odnośnie detali opowiadanej historii.
Także mówisz, Rysław, że jeszcze nie spieszno ci na morze? — Smoliwąs oderwał na moment usta od pieczeni, ciamkając jak dzik i sięgając po kufel. — A jakbyś dozbroił się nieco? Kiedy kończy ci się kontrakt z Ignatem? Bo widzisz, kupiłem akcje jednej kompanii z Pont Vanis, która dogadała się z jednym jarlem z An Skellig i zamierzają tam pozakładać kopalnie srebra i otworzyć spółkę górniczą. Na wczesną jesień, kiedy woda nie będzie jeszcze zamarznięta, a letnie sztormy przeminą będzie trzeba tam posłać pierwsze ekspedycyje. Prawie na pewno będzie potrzeba obstawa w załodze. Pisałbyś się? Albo dał radę znaleźć lub polecić pewnych ludzi do takiej roboty?
Doprawdy? Jak nazywa się ta kompania? — zainteresował się Aked, który walczył nożem z wyjątkowo krnąbrnym kawałem mięsa. — Mogę ci ją sprawdzić w swoim spisie, będziesz wiedział czy są wypłacalni. Choć z miejsca rzeknę ci, że to akcja wysokiego ryzyka.
O wa, znalazł się ten, spekulator! — kupiec otarł brodę ze ściekającego tłuszczu, skubnął wąsa. — Na srebrze? To jeden ze stabilniejszych kursów jakie znajdziesz.
Nie wiadomo ile tego srebra w ogóle tam jest. A nawet jeżeli to weź poprawkę na to, że sytuacja polityczna na wyspach nigdy nie była ani nie będzie stabilna ani normalna. Do jesieni twój jarl może przestać nim być, albo się rozmyśli. Dochodzą jeszcze zagrożenia losowe... Słuchaj Smoliwąs, nie będę owijał w bawełnę, wszyscy wiedzą że Skellige to ugór, krzaki i wilkołaki. Nawet jeżeli mają pod ziemią mnóstwo niewykorzystanych zasobów, nie zrobicie tutaj drugiego Koviru.
Ale opłaca mi się podjąć ten wysiłek. Krasnoludzki rzeczoznawca był już na miejscu i potwierdził obfitość złóż. Na czynniki losowe i nieprzewidziane to oni mają ubezpieczenie. A ja dumam o drugim, w postaci dobrze zorganizowanej zbrojnej brygady, może nawet wiedźmina do spółki. Bo za podwykonawstwo i pośrednictwo w organizacji też idzie dostać niezgorszy procent na prowizji. I to nie w przyszłych akcjach a żywej gotówce!
Co nie zmienia faktu, że nadal sporo tu zmiennych i niewiadomych. Rynek zweryfikuje — wzruszył ramionami Aked. — Czasem warto podjąć ryzyko, tym lepiej jeżeli wcześniej się je zminimalizuje. Pewnym jest, że od trzymania oszczędności w banku jeszcze nikt się nie wzbogacił. Nie uważacie, panowie? Myślałeś kiedyś zainwestować, Rysław? Odłożyć nieco grosza? Z dobrym kapitałem startowym idzie nieźle utargować i odłożyć. Zwłaszcza w twoim zawodzie, gdzie warto zawczasu pomyśleć o odłożeniu na mały fundusz emerytalny.

Offline

 

#15 2018-01-21 00:58:41

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Było mu, prawda, ugryźć się w język, gdy tylko naszła ochota do paplania o tej nieszczęsnej napaści. Bodaj nawet sam pryncypał mu przykazał, coby nijak o niefortunnym owym zajściu nic a nic nie mówił. No ale chuj, stało się i w należnym temu czasie gotów będzie przyjąć reprymendę tudzież ewentualne konsekwencje, a nawet przeprosi skoro faktycznie zawinił.

- Wstępnie umowę podpisaliśmy do końca lata. Co będzie po jej zakończeniu - tego nie wiem i nic tedy nie chcę obiecywać. Niemniej, na możliwości i perspektywy się nie zamykam, bo w tym zawodzie zawsze szuka się największego zysku. - Uśmiechnął się. - Tylko nie zrozumcie mnie opacznie. Nie łamię umów i nie układam się ze zbójami, jeno lgnę do korzystnych ofert. - Uśmiech zniknął, a Rysław odkaszlnął. - Względem zaś polecania... Nie mam tutaj w mieście nikogo, a i reszta dawnych kompanów gdzieś po świecie rozproszona. Mogę jeno zaproponować, o ile sami już żeście tego nie wykoncypowali, aby ułożyć się z owym jarlem tak, coby za skromny prezent od czasu do czasu ofiarowany, ludziom swoim polecił mieć na wasze bezpieczeństwo baczenie. Wyspy nie są przyjazne obcym, lud tam łupiestwu przyklaskuje, a władzę tak trudno scentralizować, że każdy jeden władyka może sobie niezgorzej poswawolić. Ba, każdy jeden kapitan może sobie swawolić. Zresztą... - Machnął ręką. - Po napaści udanej, to winnego jak wiatru w polu szukać. Tedy, moim zdaniem, mieczem im trzeba zaświecić ale i sakiewkę pokazać - dać wybór znaczy.

Trudny był to temat, ci wyspiarze. Skorzystał więc Rysław i wyrwał się z dyskusji, gdy tylko owa przestała tyczyć się jego specjalizacji. Dziabnął sobie mięsa, dolał piwa, zgarnął kilka przystawek - ogólnie to korzystał.

- He? - Przerzucił wzrok z kawałka baraniego mięsa na kawałek ludz... spekulanta. - Nie mam za co inwestować. Wiecie, panie... teraz takie czasy, że byle dziewce w jakiejś wsi zapyziałej to trzeba kwiatka dać i napitek postawić, nim pójdzie na siano. A że ja najemnik jestem, to o sprzęt mi trzeba dbać, czasem mus się połatać a woda kryniczna i te, korzonki to nie na moje gusta. A zlecenia... Hu... Bywa że okres posuchy długi, a rzadko też trafiają się umowy z których coś by się dało na dłużej uskrobać. - Wyszczerzył się. - A tak całkiem poważnie... Tom ja jedyny dziedzic majątku, o ile matuchna przeżyje ojczyma. Bo dziad synów nie miał, a ojczym już raczej nic nie spłodzi. No ale kto to wie, jak będzie... - Wzruszył ramionami. - Póki co za biedny jestem, by myśleć o inwestycjach innych niż w sprzęt.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#16 2018-01-24 00:22:58

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Pojmuję, roztropnie postępujecie — odrzekł Smoliwąs, skinąwszy głową. —  Skromny prezent. Mało powiedziane, bo za prawo do użytkowania kawałka ziemi na których ma odbyć się wydobycie jarl zainkasował niemało. Zarówno w żywym złocie jak i towarze. A ludzi trudno sobie tam zjednać, bo tam albo każdy woj, nawet gołota, nosi się jak u nas wolny kniaź albo jarl zarządzi, że mus płynąć na rajd i potrzebuje wszystkich ludzi. A wtedy szlus. Zresztą w tamtych stronach zawsze lepiej mieć własną obstawę. W razie potrzeby każden weźmie co mu się zmieści w ręce i można próbować się wynosić. Tedy pytam i szukam. Najlepiej ludzi pewnych i sprawdzonych, dobrze by po znajomości — podsumował opróżniwszy swoje naczynie i gestem zamawiając dolewki. — A widzę wiecie nieco o Wyspach, miarkuję też że cenicie sobie etykę zawodowca. A teraz to coraz rzadziej. Porobiło się nam po wojnie różnych, jak to się szumnie okrzykują, kompaniji najemniczych. To jest maruderów i inszych, którzy w przerwach między zleceniami zajmują się zwykłą grasantką, czekając aż trafi się kontakt. A od takiego czekania to lęgną się nie tylko pierdy w dupie ale swawola i durne pomysły we łbach. Gdzie u nich jakakolwiek pewność czy renoma!

Poważnie? A po cóż im? Pić nie piją, a kwiatków przecież nie jedzą. — Spekulant uśmiechnął się, wygodniej rozwalając na oparciu. — Sprzęt? — zapytał w głos. — Wybaczcie pytanie ignoranta, ale widzę żeście już są przy broni. Dumacie sprawić sobie pełną płytową i zdatnego do boju wierzchowca?
Żartujesz sobie Aked, a kto wie czy mądrze by nie uczynił — wtrącił Smoliwąs, choć w słowach Akeda zdecydowanie więcej było zwykłej ciekawości niż żartobliwego tonu. — Idzie wojna.
Zawsze to powtarzasz, Smoliwąs.
Haa! I co się okazało?
Gówno. Wojny były i będą. Jak nie tu to za morzem. Mogę zacząć powtarzać, że jutro będzie bolał cię łeb. Znam cię trochę, więc siłą prawdopodobieństwa okaże się to prawdą, ale nie będę czerpał satysfakcji ze swoich przewidywań, jakby bym wieszczką Itliną...
Jużci!
Tak czy inaczej, jeżeli będziecie mieli kiedyś ochotę pomnożyć swoje oszczędności polecam swoje usługi. Zysk niemal gwarantowany, a marża niewielka. Choć z tego co mi powiadacie, bardziej przydałby się wam dobry jurysta — zauważył, niechając fochy kompana i zwracając się z powrotem do Rysława. — Gdzie, jeśli można spytać, ulokowany ten majątek? I spory li?

Offline

 

#17 2018-01-24 14:40:00

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

- Aj, źle się zrozumieliśmy, panie Smoliwąs. - Zaczął. - Ogólnie chodziło mi o układność. Bo wiecie, panie, takiego jarla można sobie podarkami zjednać. Tutaj jeno problem być może taki, że tam to pełno takich, co oni ogień a nie człowiek i prędzej im do topora niż do myślenia. Tedy, jeśli taki tam włada, to każdy dzień waszego interesu będzie niepewny, bo głupiego człowieka rozumem się nie ogarnie a on sam skory do najśmielszych wybryków. Zaś względem obstawy... To ja się z wami zgadzam, że trzeba mieć swoich. - Odkaszlnął. - A zapytam tak... Kompania to tam transport będzie prowadzić większymi jednostkami niźli te długie łodzie wyspiarzy, prawda? No ani chybi... Toteż wypadałoby polecić kusze, bo wyspiarze ani dobrze opancerzeni, ani te ich tarcze nie za grube, a i łodzie nisko siedzą. Tedy tylko żeby statki takie te... kasztele miały i wroga kupa popada, nim się na podkład wespną. Sam bym wam przy tym mógł takich ludzi przeszkolić do kuszy a nawet i samą kopalnię pomógłbym ździebko obwarować, coby napadom się oparła, ale robotę już mam, no. - Rozłożył ręce.

- Gdybym tylko mógł, to i owszem... To jednak drogie sprawy są, tedy spokojnie i na miarę możliwości. - Objaśnił.

- Tretogor. A jak to tam teraz jest, to ja nie wiem. Bo wiecie... rzadko zaglądam, a i mnie do tego też nie ciągnie. Wolę wojaczkę, więc pewnikiem sprzedam, jeśli trafi mi w łapy i zakupię sprzęt.  - Uśmiechnął się. - Jak już osiąść, to szkolić komuś ludzi albo przewodzić drużynie. Oby wojować.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#18 2018-01-27 22:10:54

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

A że układność to swoją drogą. Prawda, że co jeden tam to gorączka. A dochodzi jeszcze kwestia tradycji i inszych, na których są wielce przeczuleni. Do topora oni pierwsi, prawda to. Ale łeb to i tak mają. Z tego co miarkuję, to żeby utrzymać taką hałastrę w ryzach to trzeba mieć nieco umu i potrafić coś więcej niż tylko przypierdolić!

Zapytany o statki, kupiec aż przestał na moment żreć i chlać, czując swój żywioł.

—  Ano większymi. Choć była propozycja, żeby pływać stamtąd ichniejszymi knarami. To taka odmiana sneka, która z kolei jest mniejsza odmianą ich studwudziestek, naczy drakkarów. Mniejsza, ale różni się tym, że szersza czyli zwiększona ładowność. Ja sugerowałem im nefy, bo to porządne statki, podobne w budowie i w sam raz na wyspiarskie warunki. Ale, że to kovirska kompanija, to nie będę uczył dziada jak charchać, tym bardziej że oni zamiarują wystawić swoją specjalność. Znaczy się kogi. Szeroki żagiel, łatwe w utrzymaniu przy niewielkiej załodze, a broni się toto jak pływająca forteca. I nie zawiedzie przy tamtejszych sztormach jak byle galera. Względem kusz, nie wyznaję się na nich, ale większość załóg nadal przedkłada na nie łuki. Nie wiem czy chodzi o specyfikę broni, czy to zwykła zatwardziałość z ich strony.

Tak czy inakszy — Smoliwąs popił całą gadaninę solidnym łykiem piwa. — Wywiążesz się z kontraktu, wpadniesz na jakiegoś znajomka, koniecznie poleć mu tę robotę. Jak powie, że przychodzi od ciebie to pomyślę nawet o małej prowizji od każdej zrekrutowanej głowy. Ale pamiętaj, zależy mi na ludziach sprawdzonych, najlepiej weteranach, którzy wykonają robotę a nie wezmą tyle co zawodowy piechociarz morski. Dobrze dać wiarusom zajęcie, teraz gdy po latach wydali już łupy z frontu. I żeby nie musieli wstępować do straży za psi grosz. Dla niektórych może to być już ostatnia szansa, żeby zasmakować przygody i wojaczki.

Ot, utrafił w sedno — zmarkoniał nieco Aked. — Juryści droga rzecz. Zawżdy to lepiej układać się z wąpierzem niż z takim, bo wąpierzowi zdarza się ostawić w tobie nieco krwi, gdy już skończy pić. Względem tych drugich trudniej jest mieć tego pewność. No, wobec tego nie pozostaje mi nic innego jak wznieść toast za zdrowie waszej rodzicielki. Oby żyła jak najdłużej — dodał wznosząc kufel. Smoliwąs wykazał się manierami i odwzajemnił gest, przełknąwszy obecnie to co mielił w gębie.
Robiło się coraz weselej, a jadła i picia przybywało na stole proporcjonalnie do tempa, w którym go ubywało. Barana zastąpiła gęś, a potem zając. Przystawki zmieniły się na bardziej rybne w postaci krabów i pikantnych węgorzyków w occie, nadających się lepiej pod lane tutaj piwo o jasnym, pszenicznym bukiecie. Niby cichcem, chyłkiem w szeregi najedzonego towarzystwa wdała się również gorzała. Choć jak wiadomo, wyłącznie na użytek kulturalnej degustacji.

Ta ostatnia musiała iść niezgorzej, bo szczególnie wesoło stało się wraz po drugiej połowie stołu, tej przy której debatowali Sersil wraz ze Schmeisserem, ku wyraźnej uciesze rechocącego Halfreda. Jegomościowie, wliczając w to zwykle powściągliwego w emocjach i mrukliwego komorzego rozprawiali dla odmiany nie o maci, ale o kurwie.
Za młodziana, zanim dorobiliśmy się własnych interesów i poszedłem na wojnie zdarzało się, że trzeba było brać jedną na dwu, przez oszczędność.
Tak było, nie zmyśla.
Zresztą, aj, nawet jak przyszło się dorobić to i tak zrazu było widać, że novigradzkie dają w kość i tutaj. Ot dla przykładu, wiecie ile koron kosztuje takie...

W tym momencie, ku ogólnej uciesze wszystkich zebranych za stołem pryncypał wymienił z dokładnością co do koppera ceny wszystkich usług i specjalności oferowanych w lokalnych burdelach, porównując je nie tylko ze sobą ale z tymi z innych miast Kontynentu, biorąc ogólną poprawkę na kursy walut i głośno złorzecząc na zdzierstwo. Gdy koleżkowie kupcy przestali się śmiać lub przytakiwać temu skądinąd poważnemu wywodowi, w powietrzu zawisło nieubłagane pytanie, po którym należało przejść do konkretów.

Passiflora czy „Jedwabny”?
Passiflora!
A Halfred?
No tak, zapomniałem.
Gdzie, wpuszczą go. Ale ja wolę Jedwabny!
Różowy Domek!

Rozpoczęła się dyskusja. Zapamiętała, choć konkretna. Smoliwąs jako były starszy gildii poczuwał się do jej moderowania, rozważając wszystkie za i przeciw, choć prawdę powiedziawszy mało kto przejmował się jego próbami samorządności. Polubownie wypadałoby zapytać się samego kawalera, ale ten wyraźnie się opierał i grymasił nie mogąc wyraźnie zdecydować. Głos Rysława był również brany pod uwagę w dyskusji, choć jako przyjezdny, który ostatnio był w mieście za dzieciaka, czyniono to wyłącznie z grzeczności. Jako ludzie kulturalni byliby również skłonni uszanować jego ewentualnie odmienne plany na resztę wieczoru bez posądzania o odmienną orientację.

Offline

 

#19 2018-01-28 01:15:14

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

- Jak rzekłem, pływałem ja już z wyspiarzami. Orientuję się... Nie chcę też wypominać, ale zdaje mi się, że tłumaczyli mi to tak... - Spojrzał no, czy kupił sobie uwagę. - Że są te ich statki wojenne i takie, co służą do transportu. Sneki, skeidy i drakkary służą wojnie, buduje się z twardszego drewna i mają masę wioseł, żeby w bitwie morskiej zachować należytą zwrotność. Knary i te... no... na b, wyleciało mi z głowy... Ale chodzi o statki do transportu, no. Tak to jest? - Poczekał, aż mu odpowie. Spokojnie, im więcej gadają, tym później się upierdolą. A upierdolą się na pewno... Oj na pewno. Z piciem jest jak z zabijaniem, opory w końcu znikają.
- Nefy, kogi?... No, na czymś takim mógłbym ja pływać. Tylko z kuszą... Tak dumam, że te łuki, to tedy, bo zasięg i inaczej pocisk leci. Pewno łatwiej się ostrzeliwać. I szybciej jest. No ale ja z łuku pruć nie umiem, tylko z kuszy. - Uśmiechnął się. - Choć jak znam wyspiarzy, to oni bardziej do włóczni i topora.

- Zobaczymy... Nic obiecać nie mogę. - Odparł. No i to były jakieś perspektywy, bo jakby tak skrzyknąć kilku chłopa pod swoją komendę i się zatrudnić. Tylko mało czasu, psia mać. Za mało...
E, nie ma się co nastawiać. Spokojnie.

Korzystając z chwili spokoju przeplatanej raczej luźnymi rozmówkami czy komplementowaniem dań, pił i jadł. Przy okazji nie omieszkał podzielić się opowieścią w której to zapewniał, że widział podczas jednego z rejsów straszliwie paskudnego giganta, gdy przepływali obok jednej z wysp. Zarzekł się, że ów stał przy plaży tak jak on tutaj teraz z nimi siedzi. Mało tego, w głębi wyspy widział coś jakby masz.

- Za młody i za przystojny jestem, żeby za to płacić. - Rzucił. - A tak całkiem poważnie, panowie. Na moją sakwę to jest dziwka z portu, a tego... Tego bardzo długim kijem przez bardzo długą szmatę nie tknę. Bardziej bym dziewki na podgrodziu pogonił... To zawsze jakaś przygoda, a czasem i prawdziwy skarb się trafi. - Wyszczerzył zęby. To była, ani chybi, głupia propozycja. No ale co miał powiedzieć, jak ni chuja tutaj burdelów nie znał? - Tylko na ojców i mężów trza uważać.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-01-28 13:08:01)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#20 2018-02-01 23:53:53

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Alkohol oraz wrodzona ciekawość kupca, który za młodu miewał do czynienia z łodziami robiła swoje. Rysław kupił większość jego uwagi i to po okazyjnej cenie. — No, prawiście. A co ja powiedziałem? —  Wlewane w siebie trunki, wliczając w to debiutujące od niedawna mocniejsze oraz panujący przy stole gwar robiły swoje, sprzyjając rozkojarzeniom. — Na b? By, by, by... Byrdyngi! —  przypomniał sobie, strzelając palcami. — Prawda, ale to niewielkie okręty i poza Wyspami ich raczej nie spotkasz. Transportują małe ładunki wzdłuż brzegu. Szczególnie chętnie rzucają na nie zapasy żywności, bo są małe, zwrotne i wcale szybkie. W razie jak u nich wojna, albo ichniejsze pospolite ruszenie to te maleństwa roją się na horyzoncie, uwijając aż miło. Sprawnie zarządzana flota takich na krótkich dystansach to skarb.

Musi łatwiej manewrować takim pociskiem, bo w warunkach morskich nie zawsze łatwo o czysty strzał z bliska i w linii prostej. Powiadacie, że nie umiecie?  A, z przeproszeniem to dziw dla mnie, bo posturę macie łucznika. Wyspiarze pewnie faktycznie bardziej skorzy do topora i włóczni, owszem. Łuk najchętniej narychtują na polowanie.

Dania, które im podano nie należały może do szczególnie wykwintnych, ale wszystkie bez wyjątku pozostawały przyrządzone ze smakiem i starannością. Tutejsze piwo nie dorównywało temu serwowanemu w vizimborskiej „Rajzie” jednak miało swoje zalety. Bycie należycie schłodzonym i nieoszukanym, ot dla przykładu.

Opowieść o olbrzymie została przywitana uprzejmym zainteresowaniem ze strony obecnych przy stole, z wyjątkiem Sersila którego zainteresowanie było więcej niż tylko uprzejme, noszone znamiona prawdziwej ciekawości.

Prawdziwego giganta? — spytał retorycznie, obracając się w kierunku najemnika. — Jednego z tych reliktów? Na wyciągnięcie ręki? Dostrzegł was w ogóle?
Jakby maszt? — powtórzył Halfred, niziołek i zapytał nieco z głupia — Nie była to aby oskubana sosna?
Po czorta gigantowi oskubana sosna? — parsknął Aked.
A po czorta mu maszt?
Względem masztów i stawiania... — przerwał na moment Sersil po ostatnich wypowiedziach i nierozwiązanej kwestii wyboru miejsca na resztę wieczoru. — To nie zapominajmy, że zrzucamy się solidarnie. Ignatio rzecz jasna nie płaci. Niemniej, jak sądzę istnieje rozwiązanie polubowne, zadowalające wszystkich zgromadzonych — stwierdził uprzejmie, choć dobitnie i stanowczo, podnosząc nieco głos, by uciszyć rozochoconego Akeda, który rechocąc szykował się, by skomentować długą i świńską dykteryjką uwagę Rysława o portowych dziwkach. — Chodźmy do łaźni. Wam przyda się wymoczyć po długiej podróży w czymś więcej niż tylko zagotowanej balii. Poczęstunek i napitek też będzie na miejscu, a komu wola ten wynajmie sobie dziewkę łaziebną. Proste.
I ekonomiczne. Jestem za.
Mnie jest to obojętne.
Pryncypał wyraźnie bił się z myślami, mimo że i jemu idea przypadła do gustu. Niemałą rolę odegrało tu zapewnienie Sersila o tym, że sam nie wyłoży na to własnej gotowizny. Choć jako człowiek nad wyraz praktyczny, oszczędzający nie tylko własną gotówkę, wyrzekł z pewnym wahaniem.
Panowie, zbytek i rozrzutność to z waszej strony... Naprawdę nie trza...
Ciszej tam, ciebie nie pytamy. Ktoś przeciw?
Ja! — zasapał się Smoliwąs. — Żadne źródła ani perfuma nie zmyją prawdziwego swądu tego miejsca. Bo to Nilfgaardzki przybytek, ot co!
Chodzi ci o właściciela? — Aked uniósł brew w sceptycznym grymasie. — Eee, co ty masz do Sebastiana, on jest w porządku. Mieszka w Novigradzie dłużej niż niejeden z Gildii.
A pamiętasz zimą tego kupca z Vicovaro, któremu udostępniałeś skład? — zaczął Halfred, szczerząc się równie szeroko co za pierwszym razem, gdy mu to wypominał. — Jakoś nie śmierdziały wtedy...
Weź no kopnij, który tego niziołka, bo chyba się popsuł. Cięgiem gada to samo, jak papug albo katarynka — odszczeknął się oporny kupiec.
No, dawajże, choć z nami. Nie będziesz sam siedział jak jaki ciul, nie? Powiedz mu, Rysław — zachęcał Aked.

Offline

 

#21 2018-02-02 00:45:05

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

- O to-to, właśnie one... - Przytaknął. - Prawda to, choć czasem sobie i dalej pozwolą, bo te ich łodzie... Eh, sprawna to bestia taki morski smok, a jeszcze jak załoga śmiała a zdolna, to i z daleka łupów nawiozą. Słyszałem nawet, że do Ofiru dopływają i tam sobie poczynają. Ale... gadka gadką, a wam panie Smoliwąs nie do Ofiru tylko urobek przewozić, to najważniejsze. - Uśmiechnął się. Może rzeczywiście był tutaj jakiś potencjał.

- Em... no nawiją z kuszy też pruć można, gorzej ale się da. Pewnikiem jednak za słabo. - Rozłożył ręce. - A wiecie co... zawsze byłem duży i ćwiczeń mi nigdy nie brakło. Tak wyszło, że do wojaczki to ja bardzo zdolny. Ale panie... - Wyszczerzył zęby. - ... jak mi mandolinę dacię, to ja nią tylko przypierdolić umiem. A poezja albo obrazy - pierwszym da się rzucić a drugim, drugim to można kantem bić. O.

- No nie wyciągnięcie ręki, w końcu żyjemy. Ale tak to tak, mógłbym przysięgać. I kłamać nie będę, każdy jeden zuch miał wtedy serce pod gardłem. Więc jeśli to był ten maszt, to niech on nie odpływa... - Podniósł kufel. - Oby relikty były sobie reliktami gdzieś daleko od nas.

- No dobra. Ja jestem za, bo pomysł zacny. A wy się panie Smoliwąs tak nie boczcie, bo jeszcze kto pomyśli, że kuśki się wstydzicie. A o czarnym zapomnijcie, jak i ja, bo dzień wyjątkowy. - Nie chciał być adwokatem czarnego. Jak się ich zabijało a oni próbowali zabić ciebie - no wojna wali na łeb i tak już zostaje, trudno wroga tedy lubić. - To wy jeszcze pomówcie a ja tylko broń zostawię, bo w tym stanie i tak na nic mi ona. Poczekacie? - Spojrzał po nich, ale tak czy siak polazł ostawić miecz w pokoju. Miał nadzieję, że tutaj elementu nie ma a jego dobytek będzie bezpieczny - jeśli była taka możliwość, to drzwi nawet i zamknął.
Chwila moment i wrócił. Jak zaczekali - to poszedł. Jak nie... to gorzej, bo miasta nie znał.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#22 2018-02-02 16:21:58

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Do Ofiru? Sersil, ty się znasz, widziałeś kiedyś wyspiarskie statki, jeszcze u siebie?
Zdarzało się — odparł zagajony Sersil, uśmiechając się zagadkowo i podkręcając wąsa. — Gdybym nie przyglądał się uważnie przybywającym do nas statkom, pewnie nie siedziałbym tu z wami, panowie. Rysław ma rację, powiem więcej, historycznie to właśnie przodkowie Wyspiarzy przetarli pierwsze morskie szlaki do tych ziem.
Rozmowa w kulturalnym gronie zeszła na sztukę i poezję. Aked wyraźnie zgorszony wypowiedzią Rysława o traktowaniu sztuki, pozwolił sobie na komentarz.
Ej, wstydzilibyście się panie Rysławie tej żołdackiej gadaniny. Obrazy służą do dywersyfikowania inwestycji. Albo prania gotówki — pouczyl go spekulant, w wolnych chwilach wrażliwy miłośnik muz.
Jak niby da się rzucać poezją? — zastanowił się głośno podchmielony Halfred, intensywnie marszcząc się na czerwonej twarzy.
Wznieśli toast z życzeniem, by relikty pozostawały reliktami jak najdalej od nich. Smoliwąs jako pierwszy przyłączył się do jego spełniania, uzupełniając go własnymi słowy.
A zwłaszcza Taschmitz, ten stary grzyb! Idzie mu na siódmy krzyżyk, a nadal nie myśli o emeryturze i cięgiem zostaje skrabnikiem Gildii, relikt jeden!

Tenże sam Smoliwąs dał się w końcu przekonać wobec przytłaczającej przewagi większości, cierpliwie wykazujcej mu, że jest upartym bałwanem.
No dobra — burknął w końcu ze swojego kufla. — Ale tylko dlatego, że jest okazja. I dzień wyjątkowy.

Payens skoczył zostawić miecz w pokoju, a pokój zamknąć. Zajęło mu to chwilę, a kiedy wrócił, zastał całe towarzystwo zbierające się od stołu, przy stuku kufli opróżnionych w większości półmisków. Nie ruszyli bez niego, a nawet gdyby chcieli, nie uczyniliby tego z powodu ociągającego się demonstracyjnie Smoliwąsa, zbierającego się powoli jak byrding za morze.

Gdy w końcu zebrali drużynę, mogli wyruszyć w drogę.

Offline

 

#23 2018-02-05 19:43:27

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”


Przyszli z miejskich łaźni

Jeżeli nie miał innych planów na resztę wieczoru i zamierzał położyć się do wyra – wyro czekało nań naszykowane, a on sam zasnął niemal od razu, zmęczony całym dniem, choć zarazem wypoczęty za sprawą dwóch porządnych kąpieli, przyzwoitej kolacji i wlanych w siebie napitków.

***



Gdy zbudził się rano, wypad do łaźni okazał się po raz kolejny trafionym pomysłem. Pomimo pewnej liczby przyjętej wczoraj trunków, za sprawą wypocenia ich w kąpieli i wymoczenia się w wodzie, nie doskwierała mu nawet suchość w ustach. Po dobrze przespanej nocy bark uległ też kolejnej wyraźnej poprawie. Jeżeli zechciałby się przyszykować, wzuć zbroję oraz zabrać ze sobą konieczne do pracy narzędzia, zdążyłby akuratnie na pukanie Schmeissera, który wystrojony w czarny samitowy kaftan, odświętne nogawice oraz nowe ciżmy z cielęcej skóry zapukał do jego drzwi prosząc na śniadanie, które narychtowano im na dole we wspólnej sali.

Podali jajecznicę na szczypiorku, chrupiące podpłomyki opiekane nad paleniskiem, krajanego pomidora oraz kaszankę. Tak jak ostatnio dało się zjeść i najeść. Do tego wszystkiego kufel jasnego i słabszego niż wczoraj piwa, jednego z rodzaju tych które zawsze serwowano do posiłku, a nie gwoli specjalnej okazji.

Rysław, znasz się trochę na babach? — spytał znad pochłanianej właśnie porcji Schmeisser. — Dumam coby kupić swojej pani jakiego gościńca, żeby nie było wstydu przed starym Hauslerem, a w podróży i przy wczorajszym bałaganie nie miałem okazji. Co by się zdało? Twoim zdaniem?

Względem ciebie, nie będę cię potrzebował wcześniej jak przed południem — stwierdził po chwili namysłu. — Do południa zrobisz co uważasz, a potem spotkajmy się tutaj, w gospodzie znaczy. Poznasz po słonku na niebie, a jeszcze lepiej jak po wieży zegarowej ratusza. Ta zawsze jest precyzyjna jak gnomi mechanizm.

Offline

 

#24 2018-02-05 20:38:45

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Do śniadania podarował sobie zakładanie przeszywanicy, która to bądź co bądź źródłem wygód mogła być jeno w nieprzychylną, mroźną pogodę. W ogóle nie sądził, aby była mu potrzebna przy szkoleniu młodzika, albowiem planował dla niego na dziś kilka słów wstępu, trening postaw oraz instrukcje odnośnie poruszania się a ewentualne wymienienie kilkunastu uderzeń będzie formą frajdy oraz zachęcenia do dalszych szkoleń.
Dlaczego tak? Bo postanowił, że da mu solidne podstawy a nie nauczy młócić jak cepem, oby jeno zabawę a nie pożytek z tego miał.

Ubrany normalnie, po roboczemu, zszedł na dół. Miecz i sztylet towarzyszyły my jak zwykle - były narzędziami pracy i chyba tak jakby symbolem "cechu" po którym można było wnioskować, czym para się noszący je ze sobą osobnik.

Śniadanie... Zachwycające! Warto nadmienić, że łagodne piwo nie ukracało wrażeń smakowych z posiłku i to się liczyło jako, zdecydowanie, przyjemność. Jeszcze jakby na podpłomyki rzucili trochę smalczyku - miód.

- Trochę. - Uśmiechnął się. Głównie chłopki i służebne obracał, a żadną nigdy nic trwałego nie tworzył - takie życie w ciągłej podróży. - A to zależy, co ona lubi. Może poezję, a może w głowie jej błyskotki albo sukna na piękne fatałaszki, może perfumy czy zwierzak jakiś uroczy. Jak mi coś o niej rzekniecie, to może umyślę. - Spojrzał no na pryncypała. Odłożył łyżkę. - No i ważna rzecz... Komplement. Znaczy nie jakiś banał, bo jak rzekł jeden wiedźmin "ewoluują, skubańce" - gadki o oczach jak oceany czy ukrytych weń gwiazdach nie idzie teraz sprzedać. Jak się nie ma pomysłu, to najlepiej coś od tego...
od serca, miłego. Chyba, że ona z tych chmurnych, to wtedy lepiej się uśmiechnąć i na tym skończyć, a i na ciekawe rzeczy w pożyciu nie liczyć.
- Odchrząknął.

I tyle byłoby tego znawstwa. To znaczy... jeszcze pomówią, nie? Po prostu tyle miał do powiedzenia, nie wiedząc wiele o pannie z którą hajta się jego najemca.

Tutaj po prostu kiwnął głową - zrozumiał. Zrobi z młodym porządny trening i wróci. A... właśnie.
- W południe tu się widzimy, czy mam zajść w inne miejsce?

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-02-05 23:30:31)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#25 2018-02-06 19:31:40

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Smalcu ni miodu nie rzucili, ale i tak było w porządku.

Lubi wyszywać. I grać na giternie... — Zastanowił się Schmeisser, drapiąc za uchem drewnianym widelcem o dwóch zębach. — Zwierzak, powiadasz?

Ujadł nieco swojej porcji i uśmiechnął się, przełknąwszy.

Gdzie. Ja nie z młodzików albo tych indorów co śpiewają po jarmarkach, żeby sprzedawać pannom takowe głodne kawałki o oceanach albo gwiazdach. — Faktycznie, pryncypał nie wyglądał na kogoś, kto zaprzątałby sobie głowę wpatrywaniem w głębinę ani w nieboskłon. Prędzej pod nogi i w bruk, bo tam szło znaleźć zgubionego koppera, czasem nawet koronę. A nade wszystko ominąć wdepnięcia w gówno, co regularnie przydarza się marzycielom.

Tutaj, tutaj — potwierdził dyspozycje, kiwając głową. — Przekąsi się coś a potem ruszy w kilka miejsc. I zajdzie do nowego biura. Wiesz, umyśliłem sobie że dalej będzie tam kantor wymiany. W Novigradzie, gdzie krąży wiele walut taki interes to skromny, choć pewny zysk. Można by też użyczać pożyczek na niewielkie kwoty, bo w bankach opłaca brać się tylko na większe, a nie każdego stać. Tak sobie to umyśliłem. Akuratnie będzie zajęcie i powód, by zostać nieco dłużej w Novigradzie. A i robota dla ciebie, bo radzisz sobie całkiem nieźle z ewentualną windykacją — podzielił się swoimi planami z Rysławem, licząc na opinię.

Potem, gdy pogadali jeszcze trochę lub nie, podniósł się od stołu i oznajmił że musi już iść, przypominając o wcześniejszych ustaleniach odnośnie spotkania w południe. Wyszedł z gospody zostawiając Rysława samego i wolnego na najbliższe parę godzin. Co zrobi młody Payens?

Offline

 

#26 2018-02-06 21:15:18

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

- Przybory do wyszywania nie zdadzą się raczej na dobry prezent. Zaś jeśli muzykę miłuje, to zabierzcie ją gdzieś... trubadurów posłucha, to jedno. Drugie, że kobiety uwielbiają, jak im czas poświęcać. Przynajmniej większość to straszne atencjuszki. - Przepił piwem. - No a względem zwierzaka... coś miłego dla oka, pociesznego. Będzie, że to aby nie tęskniła, kiedy wy się interesami zajmujecie.

Racjonalne podejście, któremu wypadało przytaknąć.

- Myślicie, że się rozkręci? Wprawdzie wiecie, człek nowy ale tyle klientów co tam drzwi oglądało, to pewnikiem już im obrzydły. To znaczy... - Spojrzał no na niego. - Tak myślę, że trza wam będzie jakoś uświadomić ludzi, że tam już tego oszusta nie ma, coby źle o biurze nie mówili. Złą famę przegnać precz.


Payens pożyczył pryncypałowi powodzenia, dokończył spokojnie śniadanie i wlazł jeszcze na górę, zażyczywszy sobie kubka czystej wody, jeśli była taka możliwość. Na wszelki wypadek przyszykował tą przeszywanicę a także trochę monet.
Przed samym wyjściem podłubał zmajstrowanymi wykałaczkami w zębach - tak jak czynią to wyspiarze - i wypłukał usta wodą. Czynił tak, albowiem wyjaśnili mu ludzie od niego lepiej kształceni, że boleć nie będzie tak często, jeśli zastosuje się ową profilaktykę.

No i co... Był umówiony, toteż zamknął pokój i wyszedł. Lombard Korona - jeśli dobrze pamiętał.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-02-06 21:15:38)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#27 2018-02-07 21:38:27

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Pomyślę i wezmę pod uwagę, dzięki za pomoc Rysławie — przytaknął jego pomysłom, włączając je do puli własnych, które roiły mu się we łbie bez ładu i składu.

Słuszna uwaga — stwierdził, gdy najmita podzielił się z nim spostrzeżeniem na temat przejęcia biura. — Jednakże brałem to pod rozwagę. Raz, że interes nie kręcił się Bombazowi od dłuższego czasu, więc ostatnio to on nie miał tam zbyt wielu klientów. Dwa, Sersil oraz panowie z którymi urzędowaliśmy wczoraj na obiedzie i w łaźni szepną słówko, gdzie trzeba i fama, ino ta dobra, powinna się roznieść. Może nawet zainwestuję w jakową reklamę, ale to się jeszcze zobaczy.

Pryncypał przyjął gratulacje i podziękował, po czym poprawiając na sobie kaftan, strzepnął go z okruchów i wybył z gospody, tak jak zamiarował.

Wody na przepłukanie ust dostał. Ciepłej, bo zagotowanej i wystudzonej. Pomocnik gospodarza stojący akuratnie za szynkwasem dwa razy upewniał się, czy chodzi mu o wodę, czy o podobnie brzmiący wyraz z kreską nad „o”, jednak w końcu wywiązał się z zadania.

Po spełnieniu profilaktyki, zabraniu części dobytku, na którym mu zależało oraz zamknięciu pokoju mógł ruszyć na umówione spotkanie.

Offline

 

#28 2018-03-04 17:41:38

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”


Gdy powrócił do „Trzosa”, miejsce nie zmieniło się zasadniczo od ostatniej wizyty, poza towarzystwem, to jest większą liczbą zasiadających tu kupców, którzy spożywali przy stołach drugie śniadania lub wczesne obiady, czasem przy tym dyskutując lub oddając się lekturze przy posiłku. Wewnątrz było jeszcze sporo miejsca na kolejnych podróżnych pragnących znaleźć odrobinę spokoju przy pustych stołach. Jedną z osób, która zechciała skorzystać z tego dobrodziejstwa, był zadartonosy i ryżawy facet, którego Rysław miał okazję poznać wczorajszego wieczora. Kupiec i inwestor giełdowy, któremu było Akel lub Aked. Kończąc czym prędzej spożywaną właśnie polewkę, wytarł michę kawałkiem chleba i pomachał Rysławowi, a zaraz potem wstał od stołu ruszając w kierunku wyjścia oraz najemnikowi na spotkanie.

Cześć, Rysław — powitał go na przedsionku gospody, kończąc przeżuwanie. — Co? Już po? Przegapiłem awanturę? — zapytał go wyraźnie zaciekawiony. — Cholera, nie spodziewałem się, że tak szybko. Może to i lepiej, obędzie się bez problemów. Gdzie masz pryncypała?

Offline

 

#29 2018-03-04 18:34:06

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

- Witajcie, panie Aked. - Uniósł dłoń w geście powitania. - Już po? - Powtórzył. - Nie wiem o czym mówicie. Przysposabiałem młodego wychowanka pana Sersila do miecza, tak jak to wczoraj było umówione. Tutaj właśnie po treningu miałem się spotkać z moim najemcą, który bawi, jak mniemam, u swej damy. Także... Jeśli macie interes do pana Schmeissera, to tutaj powinniście zaczekać. A teraz, jeśli nie macie nic przeciwko, napiłbym się czegoś i jeżeli zamierzacie czekać, zapraszam do stolika.

Nie miał zamiaru zachowywać się nieuprzejmie - brak motywu aby tak czynić. Natomiast bardzo chętnie skorzystałby jeszcze z chwili wolnego i wypił kufel piwa przy jakimś stoliku na ustroniu pomieszczenia lub choćby przy takim, którego nie obsiadły jeszcze gadatliwe tłumy.

Czy był ciekaw o co chodzi? Trochę, ale jego pryncypał nie bez powodu, prawdopodobnie, nic o tej sprawie nie wspominał.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#30 2018-03-06 18:37:12

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Jak to o czym? Jeszcze nie wiecie? Wasz najemca ponoć robi bydło na mieście. Ponoć ostro posprzeczał się z jakimś innym kupcem. Powiedzieli mi o tym chłopaki od Smoliwąsa, lecę to zobaczyć! — zreferował wyraźnie przejęty, choć zaraz zmitygował się nieco. — Dobra, i może jeszcze go przypilnować żeby nie zaczął odpierdalać bardziej. Nie po to opłacił pokój w gospodzie, żeby nocować dzisiaj w jamie, nie? Dlatego lecę, nie zostaję, Rysław. Trzymaj się. — Nie mając niczego do zarzucenia swojemu tokowi rozumowania, skinął wojownikowi po czym wypadł na zewnątrz, przemierzając bruk placyku i uliczek przed gospodą przyspieszonym krokiem, a kierując się w kierunku miejskiej Giełdy.

Stolik na ustroniu akurat się znalazł. Był to ni mniej ni więcej ten, który opuścił właśnie kupiec i spekulant Aked. Jego blat był obecnie uprzątany przez samego pana gospodarza, który zabierając michę oraz zostawioną mu zapłatę, zmierzając w stronę centralnego szynkwasu na środku gospody. Ręce miał zajęte, ale ewentualne zamówienie mógł zgarnąć i zrealizować je w drodze powrotnej.

Offline

 

#31 2018-03-06 18:50:35

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

- Ej, czekajcie, panie Aked. Idę z wami. - No w takich okolicznościach to był zmuszony ruszyć dupsko i zobaczyć chociaż, co się takiego wyprawia. Niby tutaj się z kupcem umówił, ale jeśli ten miał popadać w kłopoty, to jego obowiązkiem było ocalić mu skórę. Przynajmniej na tyle, na ile skórę da się ową ocalić. Gdyby... Gdyby popadł jego pryncypał w konflikt z prawem, to w takim wypadku, niestety, pomóc by mu nie mógł - przeciwko miejskim nie zamierzał stawać, co to to nie.

Ha, jeszcze się okaże, że w imieniu kupca będzie stawał w ordaliach. To by było dopiero spełnienie najskrytszych marzeń - pod warunkiem, że zapłatą nie będzie kapusta.

Lewa dłoń spadła na rękojeść miecz - żeby się bydlak nie bujał jak chuj nudysty. Jeśli nie mieli biec, to też bez przesady.
- Objaśnicie mi, o co idzie? Znaczy, co to jest za burda, do jasnej cholery? - Przy względnie dogodnym tempie poruszania się, bo za ryżym - tak, ryżym? - spekulantem bezwzględnie podążał, podpytał, czy on tam od ludzi Smoliwąsa cokolwiek więcej wie.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#32 2018-03-07 18:12:06

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Zawołany Aked odwrócił głowę, a zaraz potem zatrzymał się w progu, przytrzymując drzwi oraz czekając na Rysława.

Biec raczej nie zamierzali, ale tempo marszu, które już za gospodą miał narzucić Aked, dorównywało komuś spieszącemu się załatwić umiarkowaną potrzebę w wychodku po drugiej stronie sporego placu.

Dokładnie to nie wiem, dowiedziałem się przed momentem — tłumaczył mu podczas drogi, gdy wyszli za drzwi „Trzosu”, wymijając stojących przed nią ludzi, nieludzi i inszych. — Ponoć szedł ulicą główną z Nowego na Starówkę i już wtedy wyglądał na nieźle wkurwionego. Potem podszedł pod bank rodziny Zammorto na skraj i stał tam bity kwadrans. A teraz  wykłóca się tam z jakimś elegantem i to podobno nawet nie o pieniądze jak na cywilizowaną osobę przystało. Dziwne, nie? — streścił plotkę, żywiołowo gestykulując rękami. Przez kilka pierwszych zdań musiał oglądać się w tym celu za ramię, zaraz jednak to on sam był zmuszony przyspieszyć kroku i doganiać wojaka, aby się z nim zrównać.

Kroki i słowa mijały w miarę jak rzeczywistość wokół nich zmieniała się z rzeczywistości z nimi pod gospodą, z rzeczywistością z nimi w miejscu, w którym ostatnio widziano Schmeissera.

Offline

 

#33 2018-03-08 19:00:21

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”


Z giełdy.

Pół kwaterki dla każdego, Zbylut — złożył zamówienie Aked, gdy wszyscy trzej wrócili na miejsce i zasiedli przy jednym stoliku. — No, Schmeisser — zagaił doń, gdy gospodarz poszedł rozlewać zamówienie do kwaterek. — To jak to tam dokładnie było, a?

Długo by gadać — mruknął komorzy. — Rok jak nie więcej chadzasz w konkury. Starasz się, chadzasz z podarunkami. Zajeżdżasz regularnie, dumasz żeby się ustatkować. Kiedy możesz, zachodzisz na obiady. Interesujesz się i inwestujesz, znosisz pierdzenie starego Hauslera i wysłuchujesz je z powagą. A gdy przychodzi co do czego, podają ci czarną polewkę.

Aked gwizdnął przeciągle, pokręcił głową. A zaraz pokiwał nią, zdając się rozumieć sytuację.

Ej, słabo. Siła czasu i pieniądza utopionego. Sam bym się zeźlił. Ha, a potem spił jak dzika świnia. Co tobie też serdecznie doradziłbym i polecał, jeżeli nie masz dzisiaj żadnych pilnych interesów. To będzie lepsze niż wyładowywanie się na pierwszym lepszym szmondaku, którego zdybiesz pod...

— Łajno tam rozumiesz, Akedzie — przerwał mu komorzy, wchodząc w słowo. — To nie był żaden pierwszy lepszy. To był ten złodziej i oszust, Sulimir! Należało mu się!

Należało nie należało, postąpiłeś aby dureń i głąb. Chcesz się wyżyć idź do bordelu, albo zdybaj go na uboczu, ale nie na...

Łajno rozumiesz — powtórzył jeszcze raz Schmeisser zabierając swoją kwaterkę z tacy podstawionej mu właśnie przez wracającego Zbyluta. — To był Sulimir. A wiesz czego się dzisiaj dowiedziałem od starego Hauslera? Kto chodził do nich w goście pod moją nieobecność, kiedym ja jeździł za pieniądzem po traktach i gościńcach? Na rzecz kogo złamał naszą wstępną umowę z Adalią? Kto podstępem wpraszał się na spotkania i wiercił staremu dziurę w brzuchu, chwaląc się dorobkiem na oszukańczych interesach i powołując na przynależność go gildii? A?

A — Aked zrozumiał wreszcie, nabierając powietrza i ciężko wzdychając. — A to tak. O kurwa.

Otóż to — warknął, gdy już przełknął opróżnioną kwaterkę, ziejąc wydychanym alkoholem w przeciągłym chuchnięciu. — Zmiarkuj sobie, że stary był na tyle bezczelny, że pogonił mnie, tłumacząc się tym, że zaraz będą podejmować wielmożnego pana Sulimira. To się wkurwiłem i poszedłem go szukać. A przy okazji wygarnąłem co sądzę o takich ciamajdach, co to nie potrafią znaleźć sobie własnej posażnej córki. Choć może faktycznie mnie poniosło... Już i bez tego gadali o mnie na mieście.

Spekulant podrapał się za uchem, dmuchając na własną kwaterkę, jakby spodziewał się że uczyni to jej zawartość bardziej zjadliwą.

Ja wiem... Nie najlepiej rozegrane, fakt. Ale nie bój rzyci, wiesz jak to jest z ludźmi i ich bajaniami. Po tygodniu nikt już nie będzie pamiętał.

I właśnie z tym może być problem — odrzekł wyraźnie zasępiony komorzy, po raz pierwszy od dłuższego czasu podnosząc wzrok znad blatu na obydwu kompanów. — Siła złości we mnie była, tom i w rankorze nawykrzykiwał różnych durnot. A naprzyobiecywał jeszcze durniejszych, z których w tym mieście trudno się wycofać. A zachować przy tem jednocześnie twarz i reputację jeszcze trudniej. I już zaczynam ich żałować. Było mu szpilę po cicho wbić, za twoją radą. A teraz nijak.

A możesz jaśniej? Rozumiesz o co mu biega? — Aked odwrócił się do Rysława, wypijając własne naczynie, a krzywiąc się przy tym jakby nażarł się niedojrzałego agrestu. — Bo ja ani chuja.

Offline

 

#34 2018-03-08 19:49:47

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Poszedł. Bo co miał niby?... Zostać i oglądać miejsce szarpaniny, licząc, iż w tym miejscu takie atrakcje zdarzają się w regularnych, niedługich odstępach czasu? Eee, nawet jeśli to i tak nie byłby zaintersowany takimi przepychankami wychudłych kogutów - jeno strata czas patrzeć, jak się kupcy za swoje kubraki targają.

Nie był dobry w pocieszaniu. Od wódki wolał piwo. Uch...

- Trochę was po chuju z tego interesu wyrugował. Zaś wyście, jak słusznie zresztą sami zauważyliście, zareagowali nieco zbyt emocjonalnie. Ani chyba ma teraz satysfakcję, że tak was zakuło to.  - Prawda boli, ale lepiej jest ją zaakceptować niż próbować przemilczeć - niby to takie "wyczucie" nakazywałoby teraz współczuć, zbluzgać mąciciela i słać zapewniania co do poprawy losu, ale Rysław jakoś tak kadzić nie potrafił, przynajmniej jeśli mu za to nie płacili.  - Nie powiem, że was nie rozumiem... Jakby mnie ktoś z kontraktu okradł i po wszelkich przygotowaniach, inwestycjach, oświadczył, iż kogo innego do roboty znalazł, to też bym się zeźlił. Po prostu jakby mnie kto w mordę dał i to jeszcze umazaną gównem łapą.

Spojrzał na Akeda. Zmrużył oczy, spojrzał na powałę, westchnął.

- Ja bym pomsty chciał. Wyzwałbym śmiecia, co mi sprzed nosa robotę zgarnął i śmierć bym mu podarował, niekoniecznie szybką, jeśli miałbym ku temu sposobność. Jeśli tylko najemca przychylny byłby temu, lepszy by miał pracę - znaczy ja bym miał. Myślę tedy, że i to ma na myśli... o ten tutaj nieborak. - Wskazał palcem na wronę. - Tak zgaduję, żeście go wyzwali. Albo on was... Rękawicę jakąś zoczyłem a to jest chyba takie umowne... no... Wyzwanie. Dobrze myślę, czy nie? Rękawica jego chyba była, to może od słowa do słowa, poniosło was, nawymyślaliście mu a on was na pojedynek... Hę?

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-03-08 19:52:40)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#35 2018-03-11 00:24:15

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Schmeisser odstawił kwaterkę na stół, kiwnąwszy głową. A chociaż siedzieli tutaj w męskim gronie i przy wódce, nie wyglądał jakby potrzebował pocieszenia. Ani tym bardziej zamierzał o nie prosić. Postawione na blacie naczynie obrócił do góry dnem, dając wymowny wyraz na temat dalszego marnowania czasu odnośnie przegranej już sprawy.

Rysław utrafił w sedno — przemówił. — Tak było. Mniej więcej. Umyśliłem, że draniowi tego nie podaruję, zażądałem satysfakcji...

Schmeisser, Schmeisser. — Aked pokręcił głową. — Stary chłop a robi głupoty jak narwany młodzik.

Komorzy nie odpowiedział, spoglądając na Rysława. A jako, że był człowiekiem interesu, przez większość czasu, poza drobnymi wyjątkami, poważnym, nie owijał gówna w bawełnę. Toteż pierwszym pytaniem jakie zadał było:

Rysław, spytam krótko. Za ile byś się podjął? — Słysząc to, Aked palnął dłonią w stół, układając wargi w bezgłośny komentarz, przekonany że to jakieś jaja. — Umyśliłem, że hultajowi tego nie podaruję. Wiem, że nie ma tego w kontrakcie i inakszy się umawialiśmy na początku. Tedy pytam poza kontraktem. A spamiętałem też jak pytałeś mnie o to wcześniej, i miarkuję że nie od parady. Ja nie powalczę, choćby i przez nogę. A i wiem, że Sulimir to oszust, gad przebrzydły, koczkodan zasrany, na pewno sam będzie oszukiwał i najmie kogo, żeby bił się za niego! — zapieklił się, gestykulując żywiołowo. — Detali jeszcze nie ustaliliśmy. Mus nam się jeszcze wyznaczyć sekundanta i uzgodnić reguły, ale nie myślę tego odwlekać. Zdążyłbyś się przygotować? — Pytanie zawisło w powietrzu, pośród milczenia. Aked milczał taktownie, nie wtrącając się między wódkę a zakąskę.

Jak nie zechcesz, pojmę i nie będę nagabywał. Nie myślę też narażać więcej niż to konieczne, pojedynek byłby do pierwszej krwi albo kapitulacji jednego z walczących...

… ale wypadki się zdarzają — mruknął Aked, bardziej do siebie niż do nich.

Offline

 

#36 2018-03-11 11:11:01

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Wydął usta, przejechał dłonią po brodzie a wzrok powędrował gdzieś hen na ścianę. - Hmm... - Mruknął pod nosem, trąc prawicą o zarośnięty podbródek. - Podjąć bym się podjął. Lubię przecie walczyć, nie kryłem tego przed wami. Nim jednak cokolwiek więcej powiem, chciałbym się dopytać... - Wzrok wylądował na osobie kupca. - Pierwsza sprawa to charakter pojedynku. Posprzeczaliście się, jasna sprawa. Ucierpiała duma i dalej poszło jakoś samo. Tylko czy z niego jest powód czy po prostu umyślił sobie dać wam nauczkę? Znaczy się, czy to w świetle prawa będzie pojedynek, o znieważenie, pomówienie czy inne takie? Czy też może rżną się będzie trzeba gdzieś po cichu, ukradkiem? - Jemu to było w zasadzie obojętne, gdzie się będą bić i kto będzie się na to gapił. Jeno... No, gdyby prawem był zatwierdzony ten pojedynek, lepiej by było, bo inaczej z wygranego szybko się może zrobić kukiełeczka z pętelką na szyi.
- Druga sprawa to same zasady. - Palec wystrzelił w górę. - Ze zbrojnymi nie walczę, panie Schmeisser, bo sam żadnego lepszego opancerzenia nie mam, tedy walka winna się odbywać jeno w odzieniu wierzchnim, najuczciwiej. Druga rzecz, że do żadnej pierwszej krwi a do poddania, nie w smak mi uzależniać wynik walki od jakiegoś tam draśnięcia. Koniecznie też walka piesza, chyba, że macie konia i dacie mi czas na przypomnienie sobie, jak to jest w siodle. Broń... mogę się dostosować, ale wolałbym bastardy. To wszystko... Jeśli możecie to tak ułożyć, będę za was walczył. - Oświadczył. - Jeśli zaś chodzi o zapłatę... Nie bójcie się, nie zedrę z was. Porządny z was człek, pragmatyk - a to się szanuje. Jednak, powiedzcie mi wpierw, jak to z tym pojedynkiem. Właściwie o co tam bym miał się bić? I rzeknijcie też, jaki ten wasz Sulimir jest... Poza tym, że kutwa, to czy bystry on?

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-03-11 11:13:02)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#37 2018-03-11 19:18:04

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Byli przy tym świadkowie. Czyli cichcem chyłkiem tego nie załatwimy. —  Komorzy pokiwał głową w zastanowieniu. — Będzie legalnie, a ja go podam, kurwiego syna, o znieważenie, straty moralne, że o finansowych nie wspomnę!

Wizyta u jurysty albo profesjonalnego sędziego pojedynkowego będzie nieodzowna, kuzyn trochę w tym siedzi to go dla was zapytam. A bić to się najpewniej będą o satysfakcję, czy innemi słowy honor. Jako, że to nie pojedynek sądowy, to mogą się bić praktycznie o wszystko tak długo jak okażą pokwitowanie i uiszczą podatek. Pamiętajcie, że jesteśmy w Novigradzie — wtrącił nieco lepiej oblatany w temacie Aked. — Od mej młodości panowie szlachta tłukli się tu pod byle pretekstem lub najmowali zastępców, by robili to za nich. Z powodu kretyńskich uchybień etykiety. Ktoś oblał kogoś barszczem, komuś nadepnęli na ciżmy, inny spierdział się w towarzystwie damy serca drugiego... Z nastaniem szkół fechtunku i wylewem nowobogackich kupczyków małpujących rycerskie zwyczaje zrobiło się jeszcze gorzej. A bić najtaniej i najszybciej będzie się właśnie pieszo i z koszulą na grzbiecie. Może wydadzą wam i tarcze, ale to już zależy od obopólnych ustaleń. Jeśli rzecz jasna, tym dwóm uda się zgadać co do samego pojedynku... — zakończył wywód z zaliczką uśmiechu na twarzy.

Zapytany o to jaki jest Sulimir, Schmeisser podniósł głos, samemu też niemal podnosząc się z ławy.

Glista zwykła, koczkodan obsrany, wesz opita, fafnuł i zwykła jebana pierdoła! Do dupy bym go przyrównał, i to nawet nie czystej, tylko pryszczatej i parchatej!

Złośliwy. I po złośliwemu chytry a sprytny. A w mieście i jego prawie orientuje się na pewno lepiej niż nasz przyjaciel — zwrócił do Rysława Aked, ruchem dłońmi chcąc usadzić perorującego do siebie Schmeissera, by nie ściągał na siebie niepotrzebnej uwagi. — Stać go też na własnego zastępcę do pojedynku. Żadnego wiedźmina ani mistrza z którejś ze szkół. Ale człeka bitnego i do bitki skorego, może i weterana jak wy.

Offline

 

#38 2018-03-11 19:59:21

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Wysłuchał ryżego, ku niemu kierując wzrok. Pokiwał głową. - No dobra, skoro tak, to chyba ustalone. Jeno... Panie Aked, szczery będę, że nie wiem, ile tutaj taka posługa kosztuje. To jest ten, wiadomo, że to taka mocno indywidualna sprawa, ale skoro już to popularna rozrywka, to może orientujecie się, ile specjaliści, zależenie od nabytego umu, biorą, co? - Uśmiechnął się. Na ile mógł ufać poradom dwóch zaprzyjaźnionych mężczyzn, na tyle mógł, ale lepiej... Chuj, nie wiedział, ile ma rzucić, żeby wyszło dobrze.

- E, pani Aked... - Pokazał na niego palcem, szczerząc się. - Mnie uczył, jakby waszmość nie wiedział, fechmistrz. Nie tylko na wojnie przyszło mi zdobywać doświadczenie. - Nie, nie poczuł się urażony tym, że tylko z napomnień o wojnie go pamiętają. Po prostu był z tych, co cenili sobie jasność w rozmowach.

- Panie Schmeisser, teraz to się pohamujcie. Spokojnie... To należy rozegrać, jak mówił wasz kolega, na spokojnie. - Podniósł otwartą dłoń z przykurczonymi dwoma najmniejszymi palcami, gdzieś na wysokość własnego lica. - Ja bym się nawet pokusił o propozycję, żeby przerobić tego spryciarza na tym pojedynku. Nie wiem do końca jak, może być silnego przygłupa przed nim odegrał. Odpierdolę się w brudny ciuch, wypiję trochę i będzie doker z portu, że wypisz-wymaluj. Przygłupy nie znają się na walce, to może łyknie, jak mu dać coś, czego by chciał za nagrodę. E?... - Machnął ręką. - Pewnikiem głupoty plotę... Tedy nie będę was gorliwie na taki hazard namawiał. Niemniej, na waszym miejscu bym dopiec chciał.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-03-11 20:00:59)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#39 2018-03-12 18:13:52

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”


Ha, dobre pytanie. — Aked zmarszczył się, zaraz potem podrapał po łbie i głośno wypuścił powietrze. — I sam sobie na nie odpowiedziałeś. W części ogólnej znaczy. Bo to faktycznie kwestia indywidualna i zależy od specjalisty. Trzeba byłoby takiego zapytać. I waszego pryncypała, bo chyba też ma w tym względzie coś do powiedzenia, nie Schmeisser?

Schmeisser, uspokojony nieco, choć ponury i milczący nie tracił czasu na ceregiele i podchody. 

Za samo stawienie się w szrankach płacę trzydzieści koron. Nie wliczając w to kosztów ewentualnego leczenia, które w razie, tfu, czego pokrywam. A jak odniesiesz dla mnie wiktorię w tym sporze to dodam do tego coś ekstra. Prawie drugie tyle.

Choć stara kupiecka zasada mówiła, aby przy negocjacjach nigdy pierwszemu nie proponować ceny, zacięcie oraz determinacja na twarzy komorzego świadczyła rzecz stała się osobista. A satysfakcja, jako towar chodliwy warta była każdej wydanej na nią monety.

Do czasu pojedynku twoim obowiązkiem będzie też pilne trenowanie. Będziesz miał na to więcej czasu.

Wskazany Aked sprostował uczynioną mu uwagę, choć nie wynikała ona z urazy.

Wspominałeś. I nie miałem na myśli tego, że weterani wypadli krowie spod ogona, a z mieczem mieli do czynienia dopiero na werbunku. Jeno, że tacy są... Bardziej konkretni. To zwykle nie to samo co rozpuszczeni synowie bogatych kupczyków czy panów szlachty, dla których pojedynki to przygoda jak z rycerskich romansów. To szczwane i pozbawione humoru skurwysyny, które będą trzymać się nisko i przeć do przodu, by jak najszybciej i najlepiej wywiązać się z kontraktu. Nie uwłaczając — zastrzegł, samemu ceniąc sobie jasność, a będąc dzisiaj w wyjątkowo konkretnym nastroju. W końcu nieczęsto bywa się świadkiem sytuacji, gdzie twój kumpel zostaje puszczony kantem w tak mało wybredny sposób.

Propozycja Rysława spotkała się z pewnym zainteresowaniem ze strony komorzego, choć w pierwszych chwilach na jego obliczu malowało się głównie niezrozumienie.

Prze... Przerobić? — zapytał w głos, patrząc na nie na najemnika ale na nietkniętą przez niego wódkę. — Aj? Znaczy jak? — Zapytał, a wysłuchawszy do końca, zrozumiał jak. — A, tak. No, a chciałoby ci się tak pajacować? Bo po mojemu, niewiele ugramy na tych firlejach, poza tym że obaj zrobimy z siebie durniów. A jakby co to płacić będę ci tylko za pojedynek, nie za te szpasy, co będziesz udawał przed tą mendą.

Offline

 

#40 2018-03-12 19:21:45

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

- Zdaje mi się, że to uczciwa zapłata. Warunki też godne. Przyjmuję. - Utkwił wzrok we wronie. - Chcecie dla pewności podpisać umowę? -Zapytał, całkiem poważnie.

Przytaknął. - Zgadza się, zgadza... Prawda jest taka, panie Aked, że nad większością z nas panowie szlachta mają przewagę i w umie, i w wyposażeniu. Z tym wyposażeniem to z całą pewnością... A względem przyuczenia, to dalecy od prawdy byście nie byli, twierdząc, że masa idących na werbunek ledwie coś tam liznęła o wojaczce; każdy jednak włócznię wrazić drugiemu umie i na minimalną płacę to wystarcza. No... - Klepnął ręką w stół - Dlatego my, zwykli i szarzy najemnicy, nie przebieramy specjalnie w środkach. I jak na moje to to nic złego nie jest. W końcu mawiają, że wojna jest sztuką podstępu, no nie? - Pytanie chyba retoryczne, więc nawet przytaknięcia nie potrzebował.

- Na... Myślałem raczej upewnić go o zwycięstwie, coby skłonny był, kierując się swą złośliwą naturą i chęcią dowalenia wam, pójść w jakiś zakład. Wiem, że zwycięstwa wam gwarantować nie mogę, tedy i namawiał nie będę. - Objaśnił. 
- Znam też taką sytuację... Szlachcic, rozumiecie, do pojedynku z drugim miał stanąć. O dziewkę chyba poszło, bo obaj jej chcieli... No, rozumiecie pewnie. Tak więc jeden był wojak na schwał, drugi już mniej, tedy sobie wziął reprezentanta. Pierwszy ów szlachetka dumnie oznajmił drugiemu, że mógłby nawet i z ze swoim najemnikiem stanąć a on ich pokona obu. Drugiemu to nawet w smak, bo dwóch na jednego to... No. Takie sobie ustali zasady i zaczęły się te tańce. Ten reprezentant... przeżył, ale drugi pan szlachcic to oj, wypadek się zdarzył. Na koniec była jedna panna, jeden chłop i jeden trup. - Rozłożył ręce. - Prawda, że we dwóch na jednego to sytuacja bardzo marna. Bardzo... Ale przyznam, że gdyby była możliwość, wziąłbym to pod rozwagę. No i nie myślcie, że mi zaraz mord w głowie ale okaleczenie czy oszpecenie to inna sprawa.
- No i ostatnia rzecz, że ten wasz nieprzyjaciel może zechcieć mnie podkupić. Nie obawiajcie, się, nie zdradzę. Jeno może dałoby się to wykorzystać przeciw niemu. - Wyczekał. Odchrząknął. - Dobra... stanie tego, bo jeszcze mi powiecie, że głupstwa gadam. A ja od walki mam być, nie zaś od bzdur, tedy wam zostawiam myślenie, panie Schmeisser. Oczywiście, jeśli o takich sprawach w ogóle chcecie myśleć.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-03-12 22:34:15)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#41 2018-03-13 21:33:23

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Umowę? — Słowa Rysława dotarły do komorzego jakby z opóźnieniem. — A ty chcesz? Zresztą, dumam że nie zaszkodzi. Łapiesz dobre nawyki — pochwalił jego roztropność. — Ale to jak wrócę do pokoju albo pójdziemy do kantoru, bo nie mam ze sobą nic do pisania.

Choć pytanie było retoryczne i nie wymagało potwierdzenia, dwa krótkie pomruki wyrwały się z gardeł rozmówców.

Ano, nynie tak to jest. Że postęp a nowoczesność zaczynają się właśnie od niej i idą w pierwszym szeregu, jak nie przymierzając ci chłopcy malowani.

Komorzy wysłuchał również propozycji fortelu. Z zainteresowaniem, choć zaczął kręcić głową zanim jeszcze Rysław dokończył swą opowieść.

Eee, gdzie... On na to nie pójdzie. Zbyt mu jego własna skóra miła. Do tego stopnia, że nawet myśl o jej wygarbowaniu sprawia, że ma pełne gacie. Aj, kiedy on kogo lży to i zawsze przez posłańców, bo samemu nie staje mu śmiałości.

Co? Podkupi? A niechby spróbował! Wtedy dopiero zrobi mu się koło dupy! A ciebie nie posądzałbym, że weźmiesz. Dla najemnika fama podkupnego albo niesłownego równa się bankructwu — stwierdził, choć była to oczywistość, z której niektórzy wyłamywali się niekiedy dla krótkotrwałego zysku, po którym przepadali jak kamień w wodę lub norma wśród przelotnych mętów tego miasta i niektórych żołnierzy półświatka.

A Rysław gadał wcale nie tak głupio, choć na chwilę obecną zdecydowaną brakowało im informacji, czy mówiąc oględnie wywiadu. Co całkiem słusznie dostrzegł Aked, po raz kolejny dołączając do ich rozmowy.

No, czy zrobicie wte czy wewte to już wasza sprawa, panowie. Ale ja bym pokręcił się wokół niego tak czy inaczej, zagadał przez znajomych, może wziął pod chuja. Ot, gwoli wywiedzenia się jak się po jego stronie sprawy mają, kogo najął i jakie nieczyste myśli roją mu się we łbie.

Hm, uważasz Aked? Trudno mi orzec. Któryś z was pojedynkował się kiedyś w ogóle?

Aked odpowiedział jako pierwszy, wzruszając ramionami i stawiając na szczerość.

Raz czy dwa, na treningu za gówniarza, jeszcze za studiach. Jak koledzy namówili. Ale tak naprawdę, na ostre i do poddania to nie.

Offline

 

#42 2018-03-13 23:58:29

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

- Ano nie mam nic przeciwko spisaniu takowej. - Przytaknął. - Dla mnie i dla was będzie to jakaś poręka. Wiecie, jak to mówią, nie? - Spojrzał po kompanach przy stole. - Kochajmy się jak bracia, liczmy się jak krasnoludy.

Ano właśnie. Jak kto jest znany, to zaszkodzić sobie może. A jak ktoś nie jest znany... - Pewnie, że nie przyjmę. Ale to nie znaczy, że on nie spróbuje, prawda? Wszak popatrzcie... - Podniósł palec. - Ja żaden sławny szermierz nie jestem, to przegrać mi nie wstyd - tak on sobie pewnie by pomyślał. A nawet jakbym się o reputację miał martwić, to przecie nikt by nie nakrył, czy ja się sprzedałem czy nie, jeno starczyłoby dobrze własną porażkę rozegrać. To tak jak z morderstwami, bandyctwem czy złodziejstwem - są tacy, co się tym parają, bo każdy wierzy, że go nie złapią. Tylko tutaj są mankamenty. Dla mnie dwa. - Pomachał paluchem. - Raz, że nie miałbym żadnej gwarancji, iż poddając się trafieniu, przeżyję - sami mówiliście, że to oszust i łajza zapluta. Dwa... JA CHOLERNIE NIENAWIDZĘ PRZEGRYWAĆ. - Nie darł się, jeno zaakcentował bardzo mocno każde słówko ostatniego zdani.

- Słusznie gadacie. - Pokiwał łbem. - Słusznie gada. - Pokazał na ryżego. - Jak wielokroć było wałkowane - wasz rywal jest sprytny i złośliwy, i chyba nie lubi za bardzo ryzykować. Jeśli to prawda jest, tedy bym uważał. Ten typ człeka już ma tak, że bardziej mu w smak zabawiać się w wychodku własnym fajfusem do wizji czyjegoś pognębienia, niźli pójść na panienki. To jest tyle, że łatwo sobie nie odpuści, jeśli może wam dojebać. Mam rację? - Spojrzał na kupca, potem na spekulanta, i znowu na kupca.

- Nie mogę powiedzieć, że ze mnie słynny pojedynkowicz ale bywało i tak. Czasem na tępe, czasem szło na poważnie. No, raz to nawet mnie zdybał na szlaku paniczyk jakiś, i to żaden gówniarz ale dorosły człek i widać było, że nie słabowity ale z parą w łapie. Mówi taki, że oświadczyć mam, iż jakaś tam panna Zuzanna najpiękniejsza jest na świecie - czyli dzieje się to, o czym mówiliście, panie Aked. - Otwartą dłonią wskazał na spekulanta. - Ja tam mu tłumaczę, że żadnej takiej nie kojarzę. Po prawdzie jedną kojarzyłem, ale tej to akurat kijem przez grubą szmatę by nie szło tknąć. Tak czy siak, doszło do tego, że kazał mi wyjmować miecz i ani myślał słuchać rozsądnych tłumaczeń. Wkurwił mnie, no przyznam szczerze, i miałem ochotę mu zajebać solidnie. - Odkaszlnął. - Do rzeczy... Poszło kilka przejść, trochę postraszyliśmy się wzajemnie na dystansie i lu, doszło do ściny, wysoko. Nie wiem, co on dalej chciał czynić, bo szybszy byłem - schodząc, oderwałem miecz i kroiłem po nadgarstkach, od dołu. Na tym się nie skończyło, bo jeszcze mu jebnąłem głowicą w ten durny czerep - kilka razy, póki stał. - Machnął łapą. - Ej, dobrze, że wieś jakaś blisko była a mi serce zmiękło, to przeżył amant. Chyba przeżył... Pewien nie jestem, bo ruszyłem swoją drogą. 

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-03-14 00:02:43)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#43 2018-03-14 21:31:08

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Jasne, Rysław. Prawyś. Będę pamiętał i zajmę się tym jeszcze dzisiaj — wyrzekł Schmeisser, względem umowy, chwilowo chcąc zamknąć jej temat.

Pierwej to on musiałby na ciebie trafić. Wywiedzieć się co i jak, że to ty będziesz mnie reprezentował... Jemu też brakuje wywiadu. I kto wie, może właśnie siedzi w onym wychodku i rozważa to samo co i my teraz. Jak nas podejść. Względem zapewnić sobie przewagę — zastanowił się Schmeisser.

Sprytny i złośliwy, ano masz z tym rację, Rysław — odparł mu Aked. — Jedno lub drugie, ale im dłużej myślę nad tym co się dzisiaj odchędożyło, to myślę że jedno i drugie naraz. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że ze wszystkich dobrze sytuowanych panien w mieście, on wybiera sobie akurat tę, którą upatrzyłeś sobie ty? E? Mało, że on to wykoncypował, ale że ojciec na to przystał na przekór wstępnym ustaleniom, zrobił z języka szmatę, zerwał zrękowiny dla nowego absztyfikanta? To miasto nie takie rzeczy już widziało, ale narażać w ten sposób własną reputację na szwank? Jeśli chłop nie jest słowny w kwestiach zamążpójścia własnej córki to jak dawać mu wiarę w mniejszych kontraktach? Nynie śmierdzi mi ta sprawa paskudnie.

Bo nie znasz starego Hauslera — mruknął chmurno Schmeisser. — Ani większości tych starych grzybów, którzy napchawszy kabzę na rajcowaniu lub rodzinnym majątku ustawili się i jedyną ich pracą jest puszczanie bąków na wiater, a jedyną rozrywką grymaszenie a wybrzydzanie na konkubentów co zachodzą w konkury do ich córek. Kontrakt handlowy to jedno, ale matrymonialny to już nie w kij pierdział. Niejeden poświęciłby nie tylko reputację, żeby dobrze wydać córę za mąż i jeszcze na tej transakcji uzyskać. Temu oszukańczemu podciepowi Sulimirowi ostatnio coś za dobrze się wiedzie, nie zdziwiłbym się gdyby Hausler wywiedziawszy się o tym, sam zaczął stręczyć mu moją... Swoją Adalię.

Co i tak jest wyjątkiem dziwne. Cholera, Schmeisser, z twoich wszystkich złości i posądzeń względem dybiącego na twój dobrobyt Sulimira akurat ta jedna musiała się sprawdzić!

Posądzeń? Aj! Kiedy od zawsze tak było! A zaczęło się kiedy w sześćdziesiątym trzecim sprzedał mi zjełczały smalec, zarzekając się że świeży, prosto z Vizimbory jeszcze dzisiaj wytopiony! Łgał w żywe oczy, a szczerzył przy tym mordę kaprawą aby...

Dobra, dobra. Rozumiemy. Spytaj jeszcze Rysława co będzie mu potrzebne i spieprzam stąd, bo robota czeka.

Schmeisser poszedł za radą, obracając się ku ochroniarzowi, by upewnić się czy poza umową na czas przygotowań przyda mu się coś jeszcze.

Rysław?

Offline

 

#44 2018-03-14 22:32:39

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Pochylił się ku Schmeisserowi. - Mało wie? Może przesadzam, ale przypomnijcie sobie wszystko, co miało miejsce w ostatnich dniach. Wiecie, o czym mówię, prawda? - Wbił spojrzenie prosto w oczy kupca, oczekując odpowiedzi. - Przypadek? Może tak. A może nie. Kto by nie stracił w oczach, zrywając zaręczyny, gdyby wam się zeszło, co? Lepiej dmuchać na zimne. - Dodał. Cicho.
Być może nieco przesadzał, próbując połączyć napaść z zerwaniem zaręczyn. Jeśli jednak ten Sulimir rzeczywiście był takim podstępnym, szemranym skurwysynem, to i do tego mógł się posunąć. Kto tam wie, może to jego rzekome powodzenie brało się właśnie z podobnych działań. Jasne, może być też tak, że zwyczajnie bardziej rozgarnięty i zarazem bezwzględny jest w biznesie niźli pryncypał Rysława, a owego pryncypała oskarżenie to tylko zwykła zazdrość.
Chuj... Rzeczywiście za mało wiedział, aby sądy czynić.

Układy i układziki pomiędzy ludźmi tego miasta to nie był temat, w którym najemnik byłby czuł się dostatecznie oblatanym, aby cokolwiek dodawać. Tedy zwyczajnie słuchał.

- Poza czasem? Hmmm... - Potarł podbródek. - Dobre miejsce do ćwiczeń. Może być to podwórze, tam wiecie gdzie?... No... - Pstryknął palcami. - Za waszym nowym kantorkiem. Tak poza tym to niezgorzej by było mieć dwa tępe miecze i kogoś do ćwiczeń. Kogoś żywego znaczy. I z bronią obeznanego. Aj... - Westchnął. - Szkoda, że Hurn jest niedysponowany. By się przydał. No ale pal sześć, to nie jest konieczne a pewnie by koszta za sobą niosło.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#45 2018-03-17 00:00:39

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Tak szybko, by się nie dowiedział. Nawet przez długie języki, twoje i Smoliwąsa — rzekł zjadliwie komorzy i zmarszczył w zastanowieniu. — Czyli wiedział wcześniej i nasłał na mnie zbójów!

Złoba mąci ci umysł, Schmeisser. — Aked skrzywił się, rozwalając na oparciu. — Sulimir może i jest jak ta menda co pasie się na cudzych jajcach i krzywdzie, ale daleko mu do podobnych posunięć. Jak kogoś dyma to bez mydła ale i w zgodzie z prawem. Za cienki on w uszach. Choć w sumie...? — Ryży wzruszył ramionami. — Niespecjalnie dużo wiem jak to było z tymi bandytami pod miastem, tedy...

Tedy niech tak zostanie — wtrącił powoli Schmeisser, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. — Dla dobra mojego kontraktu z miastem. I mojego czasu, którego wcale nie uśmiecha mi się marnować na przesłuchania, Aked! Tem bardziej, że u was w Novigradzie „przesłuchiwany” wcale często oznacza to samo co „winny”. Bez rozróżniania, czy było się szkodzącym czy poszkodowanym. — Teraz to na Schmeissera wypadła kolej aby milczeć. A na Akeda, by zagwizdać cicho i z niepokojem.

Służby węszą za wami? — spytał nachylając się nieco i rozglądając.

Nie tykaj gówna, bo się powalasz. Wystarcza, że i ja prawie w nie wdepłem.

Aked uniósł obie dłonie w obronnym geście, dając do zrozumienia, że sprawę w końcu pojął. Zmienili temat, by nikogo nie korciło zadawać kolejnych niestosownych pytań. Kwestie organizacyjne w sprawie pojedynku nadawały się na taki temat idealnie.

Kosztami będę martwił się ja — zapewnił Schmeisser, wyjątkowo jak na siebie pod tym względem, skwapliwie. — Tak, placyk się nada. I nie powinni nam robić nam pretensyj z tego powodu. Wolność Tomaszu we własnym poddaszu, jak mawiał mój tato, niech mu ziemia lekką będzie. Względem kogoś żywego... Hmm.

Schmeisser myślał, ale niezbyt długo.

Pogadam i popytam. Na jutro będziesz miał. Hm, to tedy byłoby chyba na tyle, panowie. Ach, wciórnaści, wybaczcież tę małą scenę i nerwy, ale jak tu się nie denerwować. Tym bardziej, że im dłużej myślę, tym łacniej dochodzę do wniosku, że odkąd zawitałem do tego miasta, nie spotkało mnie w nim niemal nic dobrego. I niech mnie gęś poszczypie, ale wszystko wydaje mi się jednym zasranym spiskiem, zamachem na moją osobę. Jak tak dalej pójdzie zacznę doszukiwać się w tym wszystkim fortelu zerrikańskich alchemików i niziołków, zabobonów a czarów. Aj, szkoda, kurwa, gadać, szkoda strzępić ryja! — skrzywił się wyraźnie i wsparł obie dłonie o blat, z wyraźnym zamiarem podniesienia się znad niego. Coś jednak wstrzymało go w ostatniej chwili.

Hm, Rysław? — ponownie zwrócił się do swego ochroniarza, wskazując na nieruszoną kwaterkę. — Zamierzasz to pić?

Offline

 

#46 2018-03-17 00:38:58

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Au... No ale co prawda, to prawda, zdarzało mu się za dużo i w nieodpowiednich miejscach mielić ozorem. Jeszcze gdyby ta cała sprawa z bandziorami to było coś, z czego faktycznie należy być szczególnie dumnym. Na plus, że przynajmniej dostrzegał swoje błędy i próbował ograniczać najczęściej jak to tylko możliwe. Ta... No.

Wzruszył ramionami. - Strzeżonego bogowie strzegą a przezorny zawsze ubezpieczony. Na moje to lepiej mu patrzeć na ręce, bo czort tam jeden wie. Ale... uczynicie tak, jak będziecie chcieli. Ja zaś lepiej o przygotowaniu się pomyślę. - Zatarł ręce. - No a właśnie... Nim ja trenować zacznę, trzeba wam, panie Schmeisser, warunki ustalić z tym waszym koleżką, tak coby pewność była stuprocentowa. Znaczy dumam, że jak o miecze prosiłem, to sprawa dla was całkiem klarowna, z czym bym chciał do boju stawać. Jeno więc napomnę, iż bez tarcz bym wolał walczyć - ja, oponent i dwa nagie miecze.

- No jakby tak to wszystko podsumować... - Spojrzał w powałę. - Gówno o dziwo samo wam się pcha pod but, ani chybi. I wygląda mi to na coś więcej niźli przekleństwo starej wiedźmy z rozstaju dróg. Słyszeliście, o wiedźmach z rozstajów? E? - Uśmiechnął się. - Mówi się, że jak takową spotkasz, to ona o przysługę poprosi. Najczęściej babuleńka jest głodna albo spragniona. Babinie owej, tak powiadają, należy wtedy okazać szczodrość, bo inaczej marny los takiego chytrego podróżnika. Nie... - Spojrzał na pryncypała. Pokiwał głową na boki i podsunął mu gorzałę. - Wolę piwo. Ale ten... Swoją drogą, to wkurwia takie coś, nie? Smalcem się nie podzielisz z jakąś starą pizdą, co dawno ją na zbieranie chrustu do lasu winni posłać i zaraz krosty masz. Nie żebym jakiś przesądny był, ale swoje w życiu widziałem, że czary są to wiem. - Odbiegł od tematu trochę. Zdarza się.
- Bardziej bym jednak się bał tych niziołków. O... Krasnoludy, niziołki właśnie - sprytne są, obrotne często i trzymają się razem. Trudne warunki ich hartują. Co innego elfy, głównie kradną i pierdolą o swoim nieszczęściu, o tym co było i tak dalej. Fujara opada.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-03-17 00:43:17)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#47 2018-03-18 22:30:25

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”


Słysząc „koleżką” w odniesieniu do Sulimira, Schmeisser spojrzał na Rysława z miną sugerującą, że właśnie rozważa czy aby mu nie przypierdolić. Skończyło się na tym, że otworzył tylko bezgłośnie usta i położył dłoń na blacie, wielkodusznie ignorując tę uwagę i dając Rysławowi chwilę na odetchnięcie z ulgą. Było blisko.

Dogadam. O to się nie martw — obiecał, a zaraz potem przejechał sobie ręką po twarzy słuchając kolejnego wywodu najmity. — Co ty mi tu o babonach na rozstajach? Co to za głupoty? Dzięki. Za twoje zwycięstwo. — Ostatnie słowa tyczyły się podsuniętej właśnie gorzały oraz były jednocześnie łykiem gwoli uspokojenia, toastem oraz strzemiennym. Pryncypał coraz częściej zerkał w stronę wyjścia, choć jeszcze nie zbierał na dobre.

Święta prawda — wtrącił Aked, udając śmiertelną powagę. — Trzeba takiej dać żreć. Albo zabić jędzę, wypowiadając jej imię od tyłu. Czy sprezentować jej kulek żelaznych? Cholera, nigdy nie pamiętam.

Gdzie. Krosty to może na rzyci jak nie nosisz zimą ciepłych nogawic. Albo od taniej dziwki, to też. Dalibyście spokój — odrzekł Schmeisser, odstawiając naczynie. Choć w jego głosie brzmiał cień wątpliwości i lęku przed przesądem zarazem, zupełnie jakby przekonywał sam siebie, a nie tylko ich.

Niziołków? — zdziwił się Aked. — Jak można się bać tych pociesznych małych kurdupli? Widziałeś kiedyś wkurwionego niziołka? — spytał w głos i parsknął ubawiony własną wizją

Elfy co innego? — Schmeisser spojrzał ponuro znad blatu. — Aj, jakby powiedział to Aked to bym jeszcze zrozumiał, on wojnę przeczekał sobie w Poviss, tedy można wybaczyć mu podobne farmazony. Chyba, że nie wpadłeś nigdy na elfi podjazd pod borem i nie świszczały ci wiewiórcze szypy nad głową. Jak tak to zazdroszczę.

Offline

 

#48 2018-03-18 23:03:44

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Odpowiedziało mu zatem "pytające" spojrzenie. Bo wojownik wiedział tylko, że chyba coś palnął, ale nie wiedział, co dokładnie. Nie żeby był nad wyraz tępą istotą, tylko po prostu nie przywiązywał specjalnej wagi do słów i nie mógł przypuszczać, że właśnie słowo "koleżka" aż tak rozsierdzi pryncypała.
Szybko mina człowieka nieświadomego swej przewiny przybrała zupełnie inny, ponury, wyraz - ostrzeżenie. Nie było to, prawda, najbardziej przedsiębiorcze podejście do sprawy. No ale kurwa, miał jak najlepsze intencje i nie będzie się kajał.

- Ani chybi się wtedy w babę wodną albo zjadarkę zamieni. Tak mi mówili. - Uśmiechnął się. -  Ale ej, panie Aked... - Pokazał palcem na ryżego. - Wiedźmini uroki odczyniają, czy tak? Ludzie zamienieni w ptaki, w figurki i tym podobne. Ba, gadałem kiedyś z facetem, co z jego znajomka wiedźmin właśnie czar zdejmował. To ów wiedźmin prawił, że nawet i sama zła wola może sprowadzić takie przekleństwo. - Rozłożył ręce. - Nie mówię, że trzeba zaraz na każdego czarnego kota jak na przyczynę wszelkich nieszczęść patrzeć. Ba, większość tych zabobonów to są... no właśnie, zabobony. Ale ja bym się trzy razy zastanowił, nim bym rozeźlił babę, co o niej "wiedźma" mówią.

- Dobra. Temat rzeczywiście o kant dupy potłuc. - Machnął łapą. - Chciałem jeno sytuację rozluźnić. Ale widać, że rację mają ci, co mówią, że ni chuj pocieszyć nie umiem. Zawsze w złym momencie, albo coś nie tak palnę. Bez jaj... - Uśmiechnął się. - Jedyny sposób na jaki potrafię odegnać troski, to jebnąć tak, coby zatroskany zemdlał.

- Darujcie. Na wojnie byłem, swoje też przerobiłem. - Wystrzelił  palcem wskazującym w polepę. - Mi o takie sytuacje chodziło jak teraz. Bardziej niebezpieczny może się okazać niziołek czy krasnolud, bo tacy tutaj handlem też się zajmują, bankowością, przemysłem, nawet ubezpieczeniami od nieprzewidzianych wypadków. Mają pieniądze, znaczy. Zaś elfy... Nie oszukujmy się, większość to hołota z zadartymi nosami. Pięknie mówią, ale do gara wkładają raz na dwa dni a w zimie mają pomór. Ale o tym dość. - Machnął ręką. - Jeśli mamy coś do roboty, zajmijmy się tym. Praca to najlepsze lekar
stwo, żeby zabić troski. A jeśli nie macie nic dla mnie do roboty, to zacznę ćwiczyć.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-03-19 01:41:49)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#49 2018-03-21 15:35:37

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

Pryncypał tematu nie ruszył, a spojrzenia nie zrozumiał. Bo w gruncie rzeczy przyrównanie Sulimira do kogoś, kto mógłby mu być jego kompanem nie rozsierdziło go. Prędzej nieco rozbroiło. A że nie miał czasu ani nastroju zreplikować podobną krotochwilą ani niczem dowcipnem, machnął ręką. Nie wyglądał takoż, ani nie dał się do tej pory poznać jako człek, który oczekuje od innych uniżonego szacunku czy kajania. Choć niektórzy mogli odnosić mylne wrażenie, z powodu dystansu na jakim utrzymywał czasem nawet bliskich znajomych.

W zjadarkę. I po tym jak już człekowi zaszkodzi albo go nadgryzie, zbieża do lasu, do swej chatki na kurzej nodze — Aked, wyraźnie w lepszym nastroju był rady takiej dyskusji, choć jego ubiór oraz maniery światowca mogłyby sugerować co innego. — A tam zaraz o kant dupy. Dla mnie to temat ciekawy, zawsze lubiłem folklor i bajania. A pieprzenie głupot i dyskusja na dziwne tematy to w handlu cenna umiejętność — zauważył i miał, skubany, trochę racji. — W figurki to wiem. I powiem ci więcej, to nie jest żadne przekleństwo, choć można zrobić to komuś po złości. To się nazywa kompresja artefaktowa i czarodziejscy mądrale mają na to wyrychtowany patent. A ja widzę  w tym niemałą użyteczność, ha może i nawet regularną usługę. Gdyby tylko nie było to tak cholernie kłopotliwe, po kiedy po czymś takim odmieniają cię z powrotem to to jest gorzej jakbyś się rodził. Na własnej rzyci nie było się okazji przekonać, ale słyszałem z dobrego źródła.

Wiem, panowie. Wiem. Dzięki i doceniam wasze towarzystwo. Z tem, że mus mi teraz pobyć nieco samemu. Myśli we łbie zawsze wtedy się lepiej układają, kiedy przejdę się gdzieś samopas albo popracuję sobie w zaciszu. A mam, aj, mam o czym ja teraz myśleć, nie tylko o frasunkach. Stąd z jebnięcia nie skorzystam, choć kusząca propozycja. Ale będę potrzebował jeszcze tej głowy, co by mi tu chwackie koncepty nasuwała.

He, coś mi się zdaje, że nie lubisz ty elfów, Rysław — zauważył Aked, udając przy tym zamyśloną, pełną skupienia minę, sugerującą że wydedukował to z wielkim wysiłkiem. — Ale to bardzo krzywdząca i bardzo ogólna opinia. Dostało im się po dupach niemało, ale nie brak porządnych, no... Zwykłych. Takich jak my. Nierzadko narażanych na zupełnie niepotrzebne wstręty i represje.

Jak my — powtórzył Schmeisser, krzywiąc twarz w kwaśnym uśmiechu. — Mnie, moiściewy, wojna nauczyła, że kiedy przychodzi co do czego, jest albo my albo oni. I niejeden porządny coś go miał za sąsiada przyprawił wtedy wiewiórczą kitę a tobie samemu podstępem wypuścił czerwonego kura, żeby tańcował ci nad strzechą.

Dobra, bo widzę że was nie przekonam. Jeśli jednak nie z obiektywnej prawdy i współczucia, to miejcie wzgląd na tę sprawę z ostrożności. Bo wielu elfów, nawet tu w Novigradzie dorobiło się majątku i pozycji. Tu jest stolica świata. Tu niejedno może się zdarzyć.

Masz rację. W dużej ogólności  i upraszczając — zgodził się Schmeisser, by skonkludować. — Ale choć to Novigrad, stolica świata to pamiętać należy, że z gówna lamii nie ukręcisz, a bajania o pucybutach co to są teraz rajcami a burżujami to często sranie w banie na użytek hołoty. Dzięki za poczęstunek i gadkę. Rysław, zbieramy się — polecił na koniec, samemu dając przykład i podnosząc rzyć z ławy.

Pożegnawszy z Akadem przeszli się na starówkę, do świeżo przejętego od Bombaza kantoru. Popołudnie minęło dosyć szybko. Schmeisser, zgodnie z poradą Rysława i własnymi zresztą przekonaniami pogrążył się w pracy, którą w dniu dzisiejszym było porządkowanie biura po niedawnym właścicielu. Rysław towarzyszący mu w tym przez część  czasu nudził się przez większość czasu, mogąc przebywać w biurze lub krążyć swobodnie przed nim. Pryncypał gadał mało i wydawał się uspokojony, a nawet jeśli nie, to dobrze to ukrywał, gdyż nie widać było po nim piętna ostatnich dni, włącznie z dzisiejszym. Zdecydowaną większość czasu poświęcił na porządkowanie oraz czytanie dokumentów, które ostały się w szufladach. Dwa razy poprosił także najmitę przy przesuwaniu mebli w nowe konfiguracje, lub wyniesienie ich na moment na zewnątrz podczas gdy sam mierzył pomieszczenie specjalnie skrojonym sznurkiem. Dwa razy musiał też wyskoczyć „do banku i w jedno miejsce” wobec czego Rysławowi przyszło pilnować interesu do powrotu i oznajmiać nielicznym dzisiaj klientom, że jeszcze nieczynne. W międzyczasie nie było żadnych wydarzeń. A w końcu, gdy słonko zaczęło nieco opuszczać się na nieboskłonie, pryncypał zarządził „że nie ma co opierdywać stołków po próżnicy” i tym oto sposobem znowu znaleźli się w „Trzosie”, jedząc knedle i zapijając piwem.

Brakuje mi dokumentów na tę budę. Oczywiście, że to nie mogło być tak łatwo i pięknie  — mruknął znad talerza, przeglądając jakieś przyniesione z kantoru pergamenty.— Aj, znowu trzeba będzie pofatygować się do ratusza i odczekać swoje. A i pewmanie dać w łapę, żeby wydali nowe pozwolenia na jutro a nie na za tydzień — obwieścił bardziej zrezygnowany niż wkurwiony. — A właśnie, mam tutaj obiecany kontrakt na który się umawialiśmy i dniówkę. Powinno być w porządku, ale przejrzyj sobie i przelicz.

Z tymi słowami przed Rysławem znalazły się kolejno, korona oraz pięć denarów oraz obiecany papier o następującej treści:

„Ja, niżej podpisany kupiec Ignatius Schmeisser, zobowiązuję się do wypłacenia kwoty trzydziestu koron novigradzkich (bez podatku) za reprezentowanie mej osoby oraz jej interesu w honorowym pojedynku z kupcem Sulimirem, którego reguły zostaną określone przez biegłego w prawie pojedynkowym sekundanta po uiszczeniu stosownej opłaty na rzecz miasta. Dodatkowo, zobowiązuję się do wypłacenia swemu reprezentantowi jednorazowej premii do dwudziestu koron w przypadku odniesienia przez niego zwycięstwa i rozstrzygnięcia sprawy na moją korzyść, a w przypadku jego śmierci lub kalectwa pokryję koszty leczenia, ewentualnej rehabilitacji bądź przekażę odszkodowanie jego najbliższej rodzinie lub wskazanej/ym przez niego przed pojedynkiem osobie/om"

Ignatius Schmeisser




Spoiler:

Rysław otrzymuje: 1 koronę i 5 denarów oraz umowę do podpisania

Offline

 

#50 2018-03-21 20:02:16

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Gospoda kupiecka „Pełny Trzos”

- Kompresja artefaktowa, co? - Podjął. - Jeśli można tak zamienić w figurkę nie tylko człowieka, ale i wóz na ten przykład, to... Ho, ho, ma taka sztuczka całkiem spory potencjał. Przechowywanie ton towaru we własnym składziku. No i słyszałem o zamienionych, co prawda po złości, na całe lata - nie postarzeli się, nie umarli z głodu, to może ma to potencjał przy przechowywaniu żywności. Ta, dla oblężonej twierdzy jak znalazł. Dla maszerującej armii. Z całą pewnością obrotny mag mógłby zarobić na tym niezłą fortunę.

- No nie. Nie przepadam. Chyba, że płaci... wtedy to po prostu klient. - Wzruszył ramionami. - Jeśli wam to wadzi, mogę nie mówić o elfach.

Też się pożegnał. Podziękował. Jak dało się zauważyć, raczej kiepsko odczytywał emocję, więc nie miał pojęcia, czy między ryżym a jego pryncypałem nie doszło do jakiegoś małego starcia w kwestii elfów, niemniej on do Akeda urazy żadnej nie miał i tym samym zachował się uprzejmie.

***



No więc jeśli przełożonemu to nie przeszkadzało i wyrażał zgodę, wojownik poszedł na tyły poćwiczyć z mieczem. I tak lubił te ćwiczenia, więc skoro miało to być częścią jego pracy, to tym lepiej. Naturalnie gdyby była właśnie potrzeba, coby pomóc przy porządkowaniu biura wystarczyło - zakładając, iż mógł ćwiczyć - zawołać wojownika przez małe okienko.
W zasadzie to tyle, bo w przegląd dokumentacji pchać się nie chciał. Nie jego rzecz, to nosa tam nie wtykał.

***



- Tak było, jest i będzie. Urzędy i urzędnicy to chyba jedna pewna a stała na tym świecie rzecz. Kiedy nie zajrzysz, nikt nic nie robi, każdy jest zajęty, wszyscy biorą w łapę. No... może z tym nic nierobieniem przesadziłem. - Odparł.
Spojrzał na monety. - Zgadza się, widać. - Dycha dniówki ale dziś robił pół dnia, więc wszystko w porządku. Bardziej interesowała go umowa na której to teraz spoczął wzrok siłacza. - Mhm... Wszystko w porządku, tak mi się zdaje. Choć po prawdzie, to nie wiem komu miałbym zostawiać pieniądze w razie co. - Przeniósł spojrzenie na kupca. - To co, podpisujemy? 


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 
POLECAMY: Herbia PBF Everold

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.sagaludzilodu.pun.pl www.gorwroclaw.pun.pl www.costam.pun.pl www.saar.pun.pl www.ptakikuby.pun.pl