Vatt'ghern - Wiedźmin PBF

- wiedźmiński PBF

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2017-04-02 23:44:43

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Magazyn

http://i.imgur.com/MsMfKcP.jpg


Jeden z wielu portowych magazynów rozstawionych na całej szerokości portu. Ruch trwa tutaj od rana do nocy, ze względu na ilość statków zawijających do przystani. Rozładowywane są tutaj przeróżne ładunki, od tych najlżejszych, zawierających drogie materiały włókiennicze, do tych ciężkich, w których przenoszone są drogocenne kruszce. Z usług portowego magazynu korzysta wiele kontrahentów i równie wiele pracowników się tam zatrudnia. Dwupiętrowy budynek zapewnia także malutkie, ciasne klitki imitujące własne pokoje, po to, aby ciężko pracujący robotnicy mogli być bliżej ukochanej przez nich i tak pracy – lub zwyczajnie inne lokacje są dla nich za drogie, więc muszą się gnieździć tuż nad wiecznie ruchliwym magazynem.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#2 2017-04-04 17:12:00

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

Wieczór zapowiadał się dosyć przyjemnie. Alfred i jego współpracownicy szybko uporali się z robotą, a że nie było niczego innego do rozładunku, część z nich zwolniono do domu... w przypadku mężczyzny było to po prostu wkroczenie po schodach na drugie piętro budynku. Zewsząd dobiegał go hałas, charakterystyczny dla tej okolicy, czyli zlewające się rozmowy wielu osób, wrzaski mew z zewnątrz czy przede wszystkim szum morza. Alfred zdołał już przyzwyczaić się do tych dźwięków,. Nauczył się je ignorować, szczególnie te mniej przyjemne, wszakże magazyn działał nieprzerwanie w dzień i noc — któż bowiem wie, kiedy do brzegu dobije kolejny okręt zapakowany po brzegi wszelakim ładunkiem?

W prywatnej klitce Alfreda nie znajdowało się wiele, ot, twarde, cholernie niewygodne posłanie, stół, krzesło i jeden kufer, do tego okno z widokiem na morze oraz wiadro. I właśnie w tym pokoju, dopiero co wróciwszy z roboty,  mężczyzna usłyszał pukanie. Natarczywe, jakby komuś się co najmniej spieszyło. Tym, który pukał, był, jak się okazało, stary kompan Alfreda. Jedna z jego Hien, najwierniejszy z nich... Kaleb. Nie zmienił się praktycznie w ogóle, może nie wliczając faktu, że jego facjata wyglądała, jakby niedawno została trochę poturbowana. Okolice prawego oka były fioletowe i spuchnięte, podobnież do nosa i rozciętej dolnej wargi. Jego dawny kompan musiał zostać pobity może z dzień temu. Widząc więc Alfreda w drzwiach, westchnął z ulgą i skinął mu głową.

— Myślałem, że jednak cię nie znajdę. Dobrze cię widzieć, stary druhu. Nawet się dosyć dobrze trzymasz... — potarł dłonią kark i brzmiąc nieco niezręcznie, dodał: — Przepraszam, że tak nieoczekiwanie, ale szukałam cię nie bez powodu. Mogę wejść? Wszystko wytłumaczę w środku. — postąpił krok do przodu, wyraźnie mając nadzieję, iż Cmentarny Król okaże się gościnny.

Offline

 

#3 2017-04-04 22:18:15

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Alfred nigdy nie bał się roboty. Mawiał, że jak go robota nie ruszy, to on jej tym bardziej. Oczywiście jego życie nie było czymś ekscytującym, więc codzienną nudę zabijał pracą. Okazało się jednak, ze to jego szczęśliwy dzień. Robotnicy skończyli nieco wcześniej niż zwykle. Oby płacili za cały dzień, nie lubię jak ktoś ze mną leci w chuja.

Wgramolił się po schodach na piętro. Tutaj był jego mały przyczółek, blisko do roboty, dobry widok i... i w sumie to tyle, nie było innych pozytywnych aspektów, jakie gwarantowałoby mu jego aktualne lokum.
Mógł teraz przez chwilę odpocząć od pracy. W końcu lata roboty tutaj nic nie zmieniają, ciężar skrzyń wciąż wkłada w dwie kategorie, te które są "ciężkie w chuj" i te które "niech ktoś weźmie, bo ja nie dam rady".

Leżąc na swoim posłaniu delektował się resztkami niskiej jakości piwa, które można kupić na czarno w porcie. Nie można powiedzieć, że było niesmaczne, bo było wytwornie paskudne, jednak alkohol to alkohol.
Jego sielankowe odpoczywanie zostało przerwane przez nagłe pukanie do drzwi. Nie zdążył dobrze się położyć i zrelaksować, a już ktoś coś od niego chciał.
Zerwał się z łóżka i ruszył w kierunku drzwi. Nie spodziewał się tego, co za nimi zastanie. Otworzył je energicznie, rzucając spojrzeniem na osobę, która przerwała jego spokój. Oburzona mina natychmiastowo przelała się w potworne zdziwienie. Czuł się jakby zobaczył ducha, a przez jego głowę przeleciały potworne wspomnienia, które zostały z nim, odkąd wrócił z frontu. Kaleb - Powiedział sam do siebie w myślach, przyglądając się mężczyźnie stojącemu w jego progu.
Był zmieszany, nie wiedział co ma myśleć o tej wizycie. Nie wiedział, czy jego towarzysz był zły, po tym jak oderwano go od reszty, czy może ktoś go na niego nasłał. W jego głowie rodziło się pytanie za pytaniem, a osoba która mogła rozwiać wszelkie wątpliwości, właśnie stała w progu.
— Na melitele, Kaleb! - Wciąż wpatrywał się w starego druha. Teraz własnie dostrzegł, że niedawno musiał się w coś wmieszać, bo wygląda jakby co najmniej wpadł pod rozpędzony powóz.  — Wchodź, wchodź. - Dał krok do tyłu, przepuszczając Kaleba.  — Kogo jak kogo, ale ciebie się tu nie spodziewałem. Myślałem, że ty i reszta już nie żyjecie. Dobrze Cie widzieć, ale co Cie tu sprowadza? - Zapytał, a zdziwienie nie znikało z jego twarzy.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#4 2017-04-06 10:19:07

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

— Cóż, niektórzy owszem... ja na przykład zbiegłem kilka tygodni po twoim zniknięciu. I się tak błąkałem po świecie, aż tak z dwa miesiące temu tutaj trafiłem. Aż cud, że od razu się o tobie nie dowiedziałem, może wtedy bym nie siedział w takim gównie — powiedział Kaleb, przysiadając na łóżku Alfreda. — Masz czym zwilżyć gardło? Trochę jednak jest do opowiedzenia.

Wyglądał na podenerwowanego, jakby w każdej chwili spodziewał się ataku z czyjejś strony. Nawet na starego druha, swojego "szefa" spoglądał z powątpiewaniem, chociaż w jego mętnych oczach tliło się coś w rodzaju nadziei lub nawet ulgi.

— Dowiedziałem się o tobie w sumie przypadkiem, od jednego ze znajomych. Pomyślałem wtedy, że może ty mi pomożesz, szczególnie, że ciekawe rzeczy usłyszałem tam... widzę, że wycwaniłeś się i tutaj, co? No ale, żałuję, że nie mogliśmy spotkać się tak o, bez proszenia o pomoc — chrząknął i przeszedł w końcu do rzeczy. — Mam problemy, jak widzisz. Z różnymi nieprzyjemnymi ludźmi, u których się zadłużyłem. Dali mi czas do jutra na spłacenie długu, tyle że ja tych cholernych pieniędzy nie mam. Próbowałam hazardu, no ale kurwa, przegrałem wszystko i wiszę też innym... jestem w ciemnej dupie, jak widzisz. Dlatego błagam cię, pomóż mi. Jako staremu kumplowi.

Offline

 

#5 2017-04-08 16:49:07

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Usiadł na prowizorycznym łóżku, obok swojego dawnego druha. Nie widzieli się przez bardzo długi czas. Ta wizyta była z jednej strony miłym zaskoczeniem, jednak z drugiej strony było to nieco podejrzane.
— Zapewne w potrzebie też szukałbym pomocy u starych znajomych. W końcu w życiu trzeba wykorzystać każdą możliwą opcje. - Sięgnął po butelkę z winem i podał Kalebowi. — Napij się. — Nie wiedział jak może mu pomóc, w końcu miał tylko nędzną pracę w magazynie. — Sam widzisz jak jest, może i mam dach nad głową, ale zarabiam jakieś śmieszne pieniądze nosząc skrzynie w magazynie. Nie przelewa się. — Spojrzał za okno, gdzie widział ulice Novigradu. — Mówią, że to miasto możliwości, więc żeby Ci pomóc, będziemy musieli skorzystać z tych możliwości. — Gdy Kaleb już się napił, Alfred również wziął kilka łyków wina.
— Masz jakiś plan, Kaleb? Raczej złodziejska wyprawa na stragany nie zapewni nam tylu pieniędzy, ilu byś potrzebował. — Zastanawiał się co mogliby zrobić. W końcu okradanie ludzi na bazarze nie przyniesie im w parę dni jakiś zawrotnych kwot. Tutaj potrzebna jest grubsza akcja i Alfred dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Liczył, że Kaleb również o tym dobrze wie. Więcej, liczył że stary kompan przyszedł do niego nie tylko z problemem, ale i z planem jak ów problem rozwiązać.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#6 2017-04-08 17:21:44

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

Kaleb z wdzięcznością przyjął butelkę wina i natychmiast przystawił szyjkę do ust, biorąc kilka łyków. Następnie otarł usta wierzchem dłoni i westchnął, odstawiając butelkę obok łóżka. Pochylił się, słuchając Alfreda i kiwając co chwila głową. Kiedy ten skończył, wyprostował się i spojrzał na niego. Na jego licu tańczył krzywy uśmieszek świadczący, że nie przyszedł tutaj z pustą głową.

— Musielibyśmy ganiać po straganach dzień w dzień przez cały najbliższy miesiąc, żeby zebrać połowę kwoty do zapłaty. Nie, Alfredzie, taka opcja nie wchodzi w grę. A ja owszem, mam plan. Tylko sam go nie mogę wykonać. Mówiłem, że mógłbyś mi pomóc i możesz to zrobić... nawet nie wiesz jak bardzo — Kaleb zerknął na Alfreda i zaczął objaśniać swój plan, mówiąc dosyć cicho, prawie że konspiracyjnym szeptem. — Widzisz, banda, u której wiszę pieniądze, dała mi pewien wybór. Albo spłacę ich w monetach albo zdobędę coś, co oni bardzo by chcieli. Coś, co zapewne jutro wieczorem przybije do portu na potężnym frachtowcu i będzie tutaj rozładowywane. Przez was oczywiście. Wystarczy, że im to zdobędę, a odwalą się ode mnie raz na zawsze, rozumiesz? I dlatego do ciebie się zwróciłem. Ty masz okazję to zdobyć bez większych problemów.  Tylko w odpowiednim momencie podwędzić to i tyle!

Oczy Kaleba lśniły niezdrowo, szukały także w Alfredzie swojej ostatniej deski ratunku, nadziei, którą zdawało się, że niedawno stracił. Mężczyzna wyglądał na zdesperowanego, aby spłacić swoje długi i naprawdę liczył na pomoc starego druha.

Offline

 

#7 2017-04-09 11:30:21

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Uniósł jedną brew do góry, spoglądając z lekkim uśmiechem na Kaleba. Spodobał mu się ten plan,  oczywiście to nie było takie proste jak mogłoby się wydawać. W końcu ktoś zauważy, że czegoś brakuje, a kto będzie pierwszy w kolejce na przesłuchanie, a no właśnie pracownicy portu. Jednak w głowie Alfreda rodził się już plan, który mógł zapewnić mu wyjście z wszelkich nieprzyjemności.
— Podoba mi się to. Dawno nie brałem udziału w żadnej większej akcji, więc tym bardziej lubię twój plan. W końcu co ja mam do stracenia, obsrane "mieszkanie" nad magazynem i nędzne zarobki w porcie? Równie dobrze mogę gnić w więzieniu, tam chociaż nie muszę pracować na jedzenie. — Zaśmiał się, spoglądając na Kaleba.
— Mówią, że to miasto możliwości, więc czas wykorzystać owe możliwości. — Wstał z łóżka i zaczął kręcić się po pokoju.
— Jednak nie odwalę całej roboty za Ciebie Kaleb, w końcu to twój dług przyjacielu, a nie mój. Ale spokojnie, ty dostaniesz to prostsze zadanie. Podpierdolę nie tylko to, co jest cenne dla ciebie, ale kilka innych pierdół. Towar przekaże tobie, ty zaniesiesz tą "cenną rzecz" ludziom, którym jesteś winny pieniądze, a kilka innych rupieci zostawisz w domu któregoś z pracowników. W końcu pierwsze co zrobi straż to sprawdzi nasze przybytki. Kiedy znajdą towar pochodzący z magazynu w domu, któregoś z roboli, on za to beknie, a nie my. — Nadal było to ryzykowne, ale nie chciał zostawić swojego dawnego kompana z wyrokiem śmierci. W końcu tutaj nie trzeba było wiele, żeby ktoś wbił mu sztylet pod żebra.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#8 2017-04-10 22:26:11

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

Mężczyzna śledził wzrokiem krążącego po pokoju Alfreda, co i rusz kiwając głową i wiercąc się na swoim miejscu, popijając tanie, rozwodnione wino.  Wyglądał na naprawdę umartwionego całą tą patową sytuacją — wyrażało się to w najdrobniejszych gestach, takich jak mocno zauważalne drżenie dłoni powodujące delikatne chlupotanie alkoholu w butelce, niespokojne przebieranie nogami i nieustanne wiercenie się na łóżku robotnika, jak gdyby coś go uwierało w cztery litery. Wzrok miał rozbiegany, czujny i zaszczuty, pod oczami wyraźnie zaznaczone ciemne wory. Twarz, gdzieniegdzie naznaczona fioletowymi lub bordowymi śladami, była wychudła, bardziej, niż zapamiętał to Alfred. Usta zaciskały się w wąską kreskę i wręcz nagminnie były oblizywane.  Włosy, ścięte na krótko trwały w okropnym nieładzie, niemającym nic wspólnego z tym "artystycznym", jak zwykli mawiać niektórzy modnisie układający swą fryzurę na taką modłę. Mięśnie były spięte, na chudym ciele wręcz wisiały brudne szmaty imitujące ubrania. Tak, Kaleb zdecydowanie wyglądał gorzej niźli za czasów rabowania trupów. Być może była to kwestia ciężkich czasów dla jego kiesy, a być może była to wina stresu, jakim musiał ostatnio żywić się mężczyzna.

— Plan dobry, nawet bardzo, ale Alfred, tu nie chodzi o coś, co można zgłosić straży — głos również mu drżał, załamywał się niby do płaczu, choć mężczyzna nie przejawiał chęci do beczenia niczym mały bachor. Potarł za to kark w geście zażenowania.  — Powiedzmy, że ten towar, o którym Ci mówiłem, nie jest tutaj sprowadzany legalnie. Kapitan tego statku wyładowuje tutaj sporo swoich dóbr, tak? I między nimi, skrzętnie ukryty w pewnej skrzyni, jest takie coś... no, sam dokładnie nie wiem co, ale znam oznaczenie tej skrzyni. Z chwilą dostarczenia tego do magazynu ktoś ma to coś przejąć... i ci, u których się zadłużyłem, postanowili, że to chcą i żebym im to dostarczył "w nienaruszonym stanie", cokolwiek to jest. Niby to brzmi prosto, ale kurwa, to śmierdzi mi na kilometr. Dlatego proszę Ciebie o pomoc. Pracujesz tutaj, możesz to podwędzić przed "tamtymi".

Offline

 

#9 2017-04-11 16:46:24

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

— Chcesz okraść jednych "szemranych przedsiębiorców", żeby spłacić swój dług u drugich "szemranych przedsiębiorców". To nie wróż najlepiej, możemy wpierdolić się w jeszcze większe bagno. Ale jak nie zrobimy nic, to będzie krucho. —  Skinął głową, spoglądając na Kaleba. — Niech będzie, zabiorę tę przesyłkę kiedy tylko przybędzie do magazynu. — W głowie Alfreda zaczęły kłębić się inne możliwości. Równie dobrze mogli powiedzieć ludziom, którzy oczekują owej przesyłki, że zleceniodawcy Kaleba chcą im ją ukraść. Może jedni pozbyliby się drugich, a Kaleb miałby problem z głowy. Niestety ten plan byłby bardziej ryzykowny, także Alfred wolał nie brać go pod uwagę i trzymać się wstępnych wytycznych.
— Jak już zdobędę ten towar, to gdzie mam go zanieść? Przyjdziesz po niego, czy masz wyznaczone miejsce spotkania i przekazania? I powiedzieli Ci chociaż o co chodzi, co tak cennego będzie w magazynie? — W końcu musiało mieć to swoją wartość, aby pokryć dług Kaleba i jeszcze przynieść im korzyści.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#10 2017-04-13 21:55:07

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

— Ano, możemy, ale nie mam innych perspektyw, serio.  Jakbym jakieś kurwa miał, to bym ci je zasugerował, nie? Bo raczej pieniędzy nie zdobędziemy, chyba że bank obrabujemy... — parsknął, kręcąc głową. Potem popatrzył się na Alfreda z wyraźną ulgą wymalowaną na jego obliczu, jakby przez cały ten czas nie był bardzo pewien, czy jego dawny znajomy pomoże mu w potrzebie. Zaczął więc z entuzjazmem powtarzać w kółko: — Dziękuję! Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie ratujesz!

— Tak, ale to niech już nie będzie twój problem. Po prostu ty mi to przekażesz przy najbliższej okazji. Będę się kręcił cały czas przy magazynie, więc łatwo mnie znajdziesz. Przekażesz mi to, a ja... resztę już załatwię. I nie, nie wiem co tam jest i szczerze powiedziawszy mało mnie to obchodzi. Ponoć i tak będzie w zamknięciu, więc nic nie zobaczysz.

Potem zaś Kaleb wytłumaczył resztę Alfredowi. Otóż mężczyzna miał rozpoznać skrzynię po namalowanym na niej na wieku niewielkim symbolu czarnego koła przekreślonego przez dwie linie. W środku tego okręgu miał być namalowany mniejszy. W środku, pomiędzy innymi rzeczami miała się znajdować niewielka, drewniana szkatułka zamknięta na cztery spusty, którą to musiał Alfred podwędzić.  Rozmiary miała niewielkie, więc dużych problemów z tym być nie powinno.

Dnia następnego...

Dzień jak co dzień. Dużo harówy, mało przyjemności, po prostu kolejny szary dzionek przeciętnego pracownika magazynu. Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, przybył — potężny frachtowiec, który wkrótce Alfred zaczął rozładowywać wraz z pracownikami. Zajęło mu to dobre kilka godzin, nim szczęśliwym trafem znalazł wspomnianą skrzynię. Symbol był mały i w gruncie rzeczy słabo widoczny, więc to naprawdę był dobry traf, że akurat mężczyzna się na niego napatoczył. Po ładowni statku kręciło się sporo osób, więc otwieranie tego tutaj nie było najlepszym pomysłem. Drugą kwestią było to, że skrzynia, w której znajdowała się cenna rzecz, była... zamknięta. Na kłódkę.

W magazynie trwał niewielki ruch. Tu i ówdzie kręcili się znajomkowie z pracy Alfreda, ganiając wte i wewte od frachtowca do składziku, nosząc ciężkie skrzynie. Mężczyzna postawił wyjątkowo ciężki kufer na swoim miejscu i rozejrzawszy się, nikogo w pobliżu nie było, ale jak wiadomo, wszystko mogło się bardzo szybko zmienić.

Offline

 

#11 2017-04-14 11:21:19

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Uzgodnienie planu zajęło im jeszcze trochę czasu, a butelka wina, która jeszcze kilka chwil temu była do połowy pełna, teraz świeciła już pustkami. Dopiąwszy wszystko na "ostatni guzik", Alfred odprowadził Kaleba do drzwi i położył się spać.

Kolejny dzień pracy w magazynie był taki sam jak wszystkie inne. Nowy statek przybija do portu, wchodzą na pokład, zabierają skrzynie, układają je w magazynie i tak w kółko i w kółko, aż do usranej śmierci. Nie była to praca z perspektywami, ale chociaż szło z niej wyżyć.

Alfred ledwie wypatrzył skrzynkę, o której wcześniej wspominał mu Kaleb. Symbol faktycznie się na niej znajdował, ale był ledwo widoczny. Na moment miał spokój, nikogo nie było w pobliżu, więc musiał działać szybko.
Zaniósł skrzynie do magazynu, zawsze ustawiali je tam gdzie było im wygodnie, więc wybrał jak najbardziej dyskretne miejsce. Problem tłoku miał z głowy, stał za skrzynkami, które ustawione były jedna na drugiej, co jakiś czas sprawdzał też, czy nikt tu się nie kręci.

Wyjął swój krótki nóż, którym po pierwsze, zatarł symbol znajdujący się na skrzyni. To sprawi, że potencjalni odbiorcy nieco dłużej będą jej szukać. Kłódka to był inny problem. Alfred nie znał się na otwieraniu zamków, jednak mógł podważyć kłódkę sztyletem, co zrobił. Jeśli kłódka puściła, to dobrze, jeśli nie, to wyciął ją po prostu ze skrzyni, na co powinny wystarczy dwa porządne ciosy.

Gdy zamek puszcza, Alfred jak najszybciej wygrzebuje ze środka towar, który ma dostarczy Kalebowi. Wyciąga wspominaną szkatułę i gdy tylko to zrobi, udaje się wprost do Kaleba.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#12 2017-04-17 18:38:40

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

Znak dał się bez problemu zatrzeć — rzeczywiście trudniej będzie bez niego znaleźć właśnie tę skrzynię. Alfred tuż po tym zabrał się za kombinowanie przy kłódce skrzyni.  Próbował pierw podważyć ją swoim sztyletem, ale niestety to nic nie dało. Zamek ni nie drgnął, zbyt wytrzymały na nóż mężczyzny. Nie poddał się jednak, tylko postanowił na bardziej drastyczne rozwiązanie. Uderzył raz i już zaczynał być dobrej myśli, gdyż rzeczywiście kłódkę można było wyciąć, tyle że... no, nie wszystko zawsze idzie tak gładko, jakby się chciało.

— Po co tak w to uderzać? Jakbyś poprosił, to może bym ci dał kluczyk do środka— powiedział ktoś za Alfredem, wystarczająco blisko, by ten poczuł nieświeży oddech na swoim uchu. I ostrze delikatnie kujące w jego plecy.  Ktoś pchnął go w bok, więc Alfred mógł zauważyć niespodziewanego gościa. Był typowym cwaniaczkiem o szczurowatym wyglądzie, ubrany jak zwyczajny pracownik magazynu — prawdopodobnie było to tylko przebranie mające pomóc jegomościowi w dostaniu się do środka. Otworzył on kluczem skrzynię, ciągle kątem oka spoglądając na Alfreda i sięgnął w głąb, szukając między ciężkimi, grubymi tkaninami czegoś. Zaraz wyciągnął stamtąd malutką, zdobioną roślinnymi ornamentami szkatułkę, z pozoru wyglądającą dosyć niepozornie. Schował ją za pazuchę i zamknął kufer z powrotem na zamek. I swój sztylet ukrył w bucie, będąc teraz tak jakby bezbronnym... tylko w teorii, gdyż nigdy nic nie wiadomo z takimi.

— Myślę, że szef chętnie cię zobaczy. Twój znajomek już się pewnie przed nim płaszczy — objął go mocno ramieniem i przyciągnął do siebie, zachowując się, jakby znali się już bardzo długo. Dodał nieco ciszej, wyprowadzając go spomiędzy skrzyń. — Spróbuj tylko czegoś, a nie ujrzysz kolejnego wschodu słońca. Tak przynajmniej masz jakieś szanse, że cię nie zaciupamy przy najbliższej okazji. Zawsze dajemy szansę.

Offline

 

#13 2017-04-21 13:16:02

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Podważenie zamka nie okazało się najlepszym pomysłem. -Żelazne skurwysyństwo. - Wysyczał pod nosem, mało nie łamiąc noża przy kolejnej próbie podważenia. -Jak nie po dobroci, to inaczej. - Jak powiedział tak i zrobił, zaczął uderzać energicznie nożem w drewniane elementy wokół zamka, aby ten po prostu odpadł od skrzynki. Nie było to łatwe, ale okazało się całkiem efektywne, poza delikatnym hałasem.
Oczywiście kiedy wszystko idzie zbyt dobrze, to coś wreszcie musi się popsuć. Nagle ktoś pojawił się za nim i przystawił mu sztylet w okolice pleców.
-Zaraz, zaraz, to po jaką cholerę go po to wysłaliście? Chcieliście, kurwa, okraść samych siebie? - Był lekko wzburzony, ale starał się mówić po cichu i nie prowokować nieznajomego.
-Dobra, prowadź do tego swojego szefa.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#14 2017-05-03 15:40:10

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

— No, no. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie — powiedział cwaniaczek, idąc z Alfredem ramię w ramię. Paru pracowników spoglądało na nich zdziwionych, ale nikt nie kwestionował tego, co robi ich kolega z pracy. Nie takie rzeczy działy się tutaj,  chociaż niektórzy z nich spoglądali zdziwieni na parkę idącą pozornie spokojnie w stronę wyjścia. W pewnym momencie złodziej puścił ramię Alfreda i nieco się wycofał za jego plecy. Mężczyźnie jednak zdawało się, że czuje jego naglący oddech na swoim karku. W tym momencie odwrotu już nie było.

Wyszli z magazynu prosto na ulice przystani, gdzie skręcili zaraz w prawo i szybko w boczną uliczkę obok budynków. Z oddali dobiegły ich czyjeś krzyki i jęki. Dosyć znajome Alfredowi, należy dodać. Dochodziły one zza winkla, do którego nieuchronnie się zbliżali. Kaleb? Stłumione okrzyki brzmiały na niego, co niespecjalnie było pocieszające dla mężczyzny, który był prowadzony przez jednego łotrzyka prosto w sidła czegoś większego. Mógł jednak coś zrobić, uciec, zacząć walczyć... ewentualnie dać się zaprowadzić w stronę jęków i zdać się na los...

Offline

 

#15 2017-05-03 16:25:59

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

-Na pewno wiesz co robisz, czy tylko tak Ci się wydaje? - Powiedział, po nilfgardzku. Zamierzał wykorzystać ten "przywilej", że zna pewne podstawy ich mowy, w niektórych tematach nawet można by określić jego umiejętność władania tym językiem jako komunikatywną.
-Myślisz, że pracuje na magazynie z własnej, nieprzymuszonej woli? - Zapytał, aczkolwiek pytanie to było jednym z tych retorycznych. Oczywiście spodziewał się, że jego rozmówca to zwykły pachołek na rozkazy.
-Pracuje dla "czarnych" i wydaje mi się, że moi pracodawcy mogą nie być zadowoleni, gdybym nagle nie mógł wykonywać swojej roboty. Pewnie byliby zainteresowani co się stało... - Zagadywał gościa, który to go prowadził przez alejki. W oddali słyszał czyjeś jęki, a im bliżej źródła się zbliżali, tym bardziej znajome one były. To mógł być Kaleb, a on nie zamierzał pisać się na taką akcje. W końcu wszystko miało pójść gładko, widocznie nie poszło.
Swoją rozmową zamierzał zamącić skupienie jegomościa, który go prowadził, a przy tym wykorzystać okazje. Obrócił się, a następnie wyprowadził szybki prawy sierpowy. Skupił się na tym, aby wybić przeciwnika z równowagi. Zaraz po tym ciosie jak najszybciej spróbował chwycić jego sztylet i zadać śmiertelny cios.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#16 2017-05-03 23:28:28

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

— Co ty kurwa pierdolisz? — powiedział zdziwiony gadaniną Alfreda łotrzyk. Wyciągnął z powrotem swój sztylet i dźgnął nim delikatnie w plecy magazyniera, pchając go tym samym do przodu.  Szedł za mężczyzną, toteż ten nie widział mimiki twarzy swojego oprawcy, kiedy chwalił się swoimi domniemanymi pracodawcami.  Sam złodziej milczał, ale sądząc po tym, że co chwila dźgał go nagląco w plecy swoim ostrzem, troszkę się irytował całą sytuacją.

Całkiem niedaleko zakrętu, gdy odgłosy były dosyć bliskie, Alfred postanowił wykorzystać roztargnienie łotra i odwrócił się naraz na pięcie. Nie było czasu na zastanawianie się w obydwu stronach — Cmentarny Król uderzył raz a porządnie, nie pozwalając dojść tamtemu do czynów i słów.  Mężczyzna zatoczył się do tyłu mocno zdezorientowany. Chwycił się za twarz, podczas gdy Alfred wyrywał mu sztylet z dłoni. Bez problemu broń znalazła się w jego  dłoni, lecz na tym się skończyło.

Złodziej dosyć szybko się zreflektował i zdołał umknąć przed śmiertelnym ciosem, odskakując do tyłu. Jęki ucichły i ktoś ewidentnie zainteresował się powstałym hałasem za rogiem. Łotrzyk tymczasem uśmiechnął się złośliwie i zaczął wycofywać w stronę, z której przyszli.

Offline

 

#17 2017-07-20 20:59:19

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Jak coś już robisz, to rób to porządnie. Takie było jedno z wielu powiedzenie Alfreda, z tym że rzadko kiedy tak mówi i nie ma powiedzeń. Po prostu przyszło mu to teraz do głowy. Ta myśl odciągnęła go od ucieczki. Planował odegrać się porządnie, w końcu czuł jakby wciągnięto go w jakąś wojnę gangów. Jedni każą mu coś ukraść, inni grożą nożem, nie mógł połapać się w tym wszystkimi.
Łotrzyk zapomniał chyba, że nie stawia się wilka pod murem, a w tym przypadku hieny. Alfred przerzucił sztylet z ręki do ręki, zatrzymując go w swojej prawicy. Wykonał kilka szybkich i zwinnych kroków. Obawiał się, że w każdym momencie na miejsce mogą przybyć kompani nieznajomego, który go napadł. To byłoby niefortunne, w końcu nie był doświadczonym wojownikiem tylko zwykłym złodziejem, który co najwyżej potrafił poderżnąć komuś gardło. Przetrwanie zawdzięczał sprytowi i to właśnie w tym momencie jego spryt podpowiadał mu, żeby zaatakować, zabić i uciec. Może widząc martwego towarzysza łotry zastanowiłyby się dwa razy zanim kolejny raz wpadną do jego "domu".
Nogi potoczyły się po brukowanej alejce wydając minimalną ilość dźwięku, gdy tylko znalazł się bliżej swojego oponenta, wytoczył kilka szybkich ciosów nożem. Jeden za drugim, ale nie stał w miejscu, starał się być w ruchu, nieuchwytny, przebiegły, skupiony na swoim tańcu śmierci. Cios za ciosem, krótkie, szybkie, dynamiczne, okrążające nieznajomego, sprowadzające na niego powolną śmierć.
Takie przynajmniej były założenia, nie znał bowiem swojego przeciwnika i nie widział, czy zaraz nie pojawi się tu kolejnych dziesięciu, którzy to zakończyliby jego żywot. Zdał się na los oraz na przeczucie, że to właśnie trzeba było zrobić. Chociaż przeczucie nie raz już go w życiu zawiodło, w innym wypadku nie znalazłby się w tym miejscu i w takiej sytuacji.
Jeśli łotr padł na ziemie, albo został ciężko ranny, Alfred zamierzał zawinąć nogi za pas, jeśli ten kontynuował walkę z Alfredem, rozwiązanie byłoby takie same - ucieczka.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#18 2017-07-21 01:10:45

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

Pewność siebie łotrzyka, który zaprowadził go do owej alejki była wręcz dezorientująca. Cofał się i nadal uśmiechał chytrze, zbyt pewien siebie jak na kogoś, komu właśnie z nosa leciała krew, a  broń znajdywała się w rękach wroga. Taka osoba mogła być albo przepełniona brawurą, albo skrywać w rękawie as. I tym asem mogło być to,  co kryło się za plecami Alfreda... wsparcie.

Cmentarny król starł nieco tego uśmieszku, gdy śmiało postąpił do przodu z kradzionym ostrzem, mając niecne plany wobec swego oponenta. I rzeczywiście, jego kroki ledwo było słychać, gdy podbiegał w desperackiej próbie uratowania swojej rzyci. Po może dwóch sekundach znalazł się tuż przy złodziejaszku i wyprowadził pierwszy cios, który o dziwo, wykonany szybko, był także celny. Ostry nóż zagłębił się  w prawy bok łotrzyka, nieco powyżej miednicy. Szybko stamtąd wyszedł, zaś kolejny cios wykonany był z boku i otarł się jedynie o lewę ramię, nieszkodliwie je raniąc. Napastnik, choć teraz ofiara, obrócił się twarzą do Alfreda, jednocześnie plecami znajdując się nadal do wyjścia z uliczki. Mężczyzna był rozeźlony, ale uparcie zatrzymywał cmentarną hienę w potrzasku... między sobą, a tymi, których cienie majaczyły już na murach wąskiego przesmyku, podobnie do głosów. I rzeczywiście, ktoś, kogo nie widział Król, wyszedł zza winkla, a nawet kilka ktosiów, sądząc po odgłosie butów.

— Co do... — ktoś za plecami Alfreda powiedział tubalnym głosem, nieco zaskoczony. Pracownik magazynu mógł teraz wykonać kilka ruchów... pytanie tylko, które rozwiązanie wybierze?

Offline

 

#19 2017-07-21 12:48:31

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Przyszpilili mnie jak pijaną kurwę. - Pomyślał Alfred, widząc jak ranny łotrzyk wciąż blokuje jego drogę. Nie trzeba było dużo czasu, aby zjawili się jego towarzysze. Słyszał, że ktoś wypełza zza rogu. Czasu było coraz mniej, a opcji już bardzo nie wiele, niektóre się po prostu nie sprawdziły, a inne przepadły kiedy zdecydował się postawić.
Jakaś grupa była już za jego plecami, raczej ciężko byłoby mu się wytłumaczyć dlaczego trzyma nóż, a nieznajomy obok ma ranę kutą adekwatną do rozmiaru ostrza, które spoczywa w prawej dłoni Alfreda. Nie ważne czy to jego znajomi, czy jakaś uliczna banda, ani nawet straż miejska, sytuacja tak czy owak rysowała się w szarych barwach.

Myśl, myśl, myśl... - Powtórzył kilka razy w swojej głowie, wszystko trwało ułamki sekund, jedyne co dzieliło go od ucieczki to mur, zbudowany z kupy mięsa i kości. Ponownie rzucił się na łotra, tym razem zaangażował w to więcej siły, wyskoczył na niego z wysuniętą lewą ręką, aby chwycić go, lub zmusić do jakiegokolwiek ruchu rękoma, to wystawia go na cios, który padnie zadany prawą ręką Alfreda. Tym razem nie będzie szybki, będzie silny. Gdy ostrze uda się zagłębić ponownie w nieznajomym, Alfred zamierza przeciągnąć je w dół, na tyle na ile da radę, a potem wyminąć przeciwnika i rzucić się do ucieczki uliczkami portu. W końcu mieszka tu już długo czasu, jeśli uda mu się wyrwać z tych sideł to zgubienie pościgu będzie już łatwiejszym zadaniem.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#20 2017-07-21 19:04:12

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

Wręcz czując na karku oddech ludzi zza pleców Alfreda, złodziej ponownie zaatakował, tym razem przyjmując inną technikę. W tym momencie liczył się nie tylko czas, ale i to, czy uda mu się ten manewr, bowiem od niego zależało w tej chwili prawdopodobnie życie Cmentarnego Króla. Życie, które wielu nie uważało za wartościowe, lecz życie, którego chwytał się pracownik magazynu tak kurczowo, jakby było bezcenne... a przecież dla niego było!

Rzucił się niczym hiena na swojego przeciwnika, trzymając w prawej dłoni zakrwawiony już nóż. Wyciągnął lewą rękę do przodu, dosięgając oponenta i chwytając go w swój uścisk za skrawek koszuli tak mocno, jak tylko potrafił. Ten instynktownie próbował wyszarpnąć się z uścisku, pomagając sobie przy tym własnymi kończynami, a w tym czasie Alfred zanurzał ostrze w jego ciele, wręcz zapominając o tym, że ma kogoś za swoimi plecami. Weszło ono dosyć głęboko, tuż pod lewą piersią atakowanego. Dzięki wysiłkowi Alfreda nóż począł pruć skórę, ścięgna i tkanki, jadąc powoli w dół, wywołując okrzyk bólu złodzieja. Broń dotarła aż na wysokość pępka, po czym Hiena postanowił zrezygnować z ofensywy i nie trudząc się z wyszarpywaniem broni, odepchnął poranionego oraz począł uciekać.

I jakże piękne by mrzonki nie były, jak idealistyczna była wizja ucieczki w znane sobie portowe uliczki, tak rzeczywistość była brutalna, tak samo brutalna jak czyjeś cielsko powalające Alfreda na bruk kilka kroków dalej. Zignorowawszy tych, którzy czaili się za nim, stracił czas na dobijanie swego przeciwnika... czas, który ktoś właśnie go przygniatający nadrobił. Ów ktoś był ciężki i zdecydowanie większy od Króla, co eliminowało wszelaką szansę ucieczki. A że Alfred teraz sobie nagrabił...

Prawym policzkiem leżał na kamieniu, więc widział, jak ktoś w wysokich, skórzanych butach zbliża się doń i staje przy nim. Ruch nóg zdradził, iż persona ta przykucnęła przy mężczyźnie. Po sekundzie nacisk na ciało Alfreda zelżał, lecz szybko został zastąpiony mocnym chwytem – jego ręce zostały nienaturalnie wygięte do tyłu zatrzymane w tej pozycji przez czyjeś łapsko. Nadal także czuł, że ktoś nad nim wisi, gotów do akcji w razie, gdyby ten okazał się mieć as w rękawie.

— Jesteś tak samo głupi jak twój koleżka. Chociaż nie, twój koleżka nie miał tyle szczęścia w walce — odezwał się głos, który można było określić mianem całkowicie neutralnego. Nieco chłodny, obojętny, lecz nie wyróżniał się barwą czy cechami charakterystycznymi. — Trochę zjebałeś sprawę. Mogliśmy się ugodowo dogadać, ale nie, postanowiłeś kaleczyć jednego z moich ludzi! A tego nie lubię, więc nim przejdziemy do pertraktacji, trochę cię naprostujemy. Borys?

Alfred szybko został szarpnięty w górę i postawiony na nogi. Podstawiony został pod mur i nim pierwszy raz pięść okuta w rękawicę z żelaznymi ćwiekami zderzyła się z jego twarzą, wywołując sakramencki ból, zdołał ujrzeć przed sobą dwoje ludzi. Jeden z nich, który nim szarpał, był wysoki i szeroki w barach i ramionach, zaś drugi był dużo drobniejszy i stojący z pewną... gracją. Tyle zdołał zarejestrować, nim ćwieki rozorały mu nos i lewy policzek, krew popłynęła z ran, a on poczuł, że gęba go piecze tak, aż krzyk ciśnie mu się na usta.

Offline

 

#21 2017-07-21 19:19:16

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Wszystko poszło prawie po jego myśli. W tym wypadku niestety prawie robiło zbyt dużą różnice. Udało mu się dźgnąć i powalić oponenta, ale plan na tym się kończył. Zanim Cmentarny Król wyrwał się do ucieczki, został przygwożdżony do ziemi.
Teraz wiedział, że siedzi po uszy w gównie, albo i nawet po końcówki włosów. Właśnie zamordował ich koleżkę, a tego raczej nie puszczą mu płazem.
Podnieśli go do góry i podstawili pod ścianę. Uderzenie pięścią w rękawicy wprowadziło Alfreda w lekkie oszołomienie. Poczuł narastający ból na całej twarzy, czuł jak krew spływa mu po polikach, skapuje na jego ubranie i na brukowaną uliczkę.
Powoli łączył fakty. Ktoś ich wydał, albo właściciel przesyłki która miała być skradziona sam ich rozszyfrował. Tak czy inaczej teraz wiedział o co chodzi. To nie ludzie, którzy zlecili jego przyjacielowi kradzież. To ludzie, których mieli okraść. Przynajmniej to wywnioskował. Nie wyglądali na strażników, wręcz przeciwnie. Wyglądali na takich co nie lubują się w przestrzeganiu prawa.
Pocieszał się faktem, że nawet gdyby zaraz miał stracić życie, to przynajmniej zabrał ze sobą jednego z nich. W końcu z takich obrażeń ich koleżka już się nie wyliże. Hieny wiedzą gdzie trzeba ugryźć.
Co robić, co robić, ale się kurwa wkopałem, a chciałem tylko pomóc... - Nawałnica myśli przebiegała przez jego głowę, ale tutaj nie było wiele opcji do wyboru. Sztylet spoczywał w ciele łotrzyka, a jego znajomi wyglądali na lepiej uzbrojonych.
-Przystawianie noża do czyjegoś gardła nazywasz ugodowym zachowaniem? - Zapytał spokojnie i zaraz dokończył, nie chciał podburzać atmosfery. -W takim razie wole nie wiedzieć jak załatwiacie sprawy w nieugodowy sposób. - Stał w miejscu, próbował zignorować ból, który przeszywał jego twarz. Teraz pozostało mu tylko czekać, dalszy opór nie miał sensu.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#22 2017-07-22 23:59:52

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

— Owszem, wolisz nie wiedzieć.  To jest nauczka za twoje wybryki. Lekcja na przyszłość oraz ukryta wiadomość. Mam nadzieję, że rozszyfrujesz jej treść, nieprawdaż? — zapytał jegomość, po czym Alfred zdążył zarejestrować ruch jego dłonią, nim dostał centralnie w nos. Usłyszał jakiś chrzęst i oszałamiający ból rozlał się po jego twarzy. Po krótkiej chwili, gdy już Alfred otrząsnął się z odrętwienia, doszedł do tego krótkiego wniosku, że jego kinol właśnie został złamany.

— Ściwój, gnaj mi z naszym kompanem do Rodonita, szybko. Tylko on może coś zaradzić — ktoś, kto do tej pory był ukryty poza zasięgiem wzroku pracownika magazynu, podszedł do złodziejaszka, podniósł go i wręcz zawlókł w głąb uliczki. Tyle było po nich widać, natomiast z tego, co mógł widzieć Król, a czego mu nie zasłaniało cielsko Borysa przygważdżające go do ściany, prócz bezpośredniego oprawcy był także obecny szef szajki spokojnie czekający, aż jego pachołek wykona swoje zadania. Ktoś czaił się jeszcze tam, skąd dochodziły wcześniej krzyki, ale ciężko było dojrzeć w tym momencie mężczyźnie, kto.

— Na razie tyle. Borys, ale trzymaj proszę naszego koleżkę jeszcze, bo go nogi chyba świerzbią. Tylko nie bij, proszę, przynajmniej na razie — odezwał się szef, stojąc nadal kawałek od Alfreda. W wieczornym mroku ciężko było dojrzeć dokładne rysy jego twarzy, więc i o identyfikację osoby było trudno, ale widać było na pierwszy rzut oka, że nie w sile i aparycji berserkera tkwią jego atuty, w przeciwieństwie do wspomnianego Borysa. — Przejdźmy może do konkretów... Alfredzie. Sytuacja, w której się znalazłeś, nie rysuje się ciekawie, przynajmniej dla ciebie. Nie dość, że pocharatałeś naszego cennego członka drużyny, to jeszcze jesteś, pozwolę sobie na żart sytuacyjny, przyparty do muru .Dosłownie i w przenośni.

Borys parsknął, rozbawiony żartem szefa, w którego głosie nie dało się słyszeć nawet krztyny ciepłego tonu.

— Jestem o tyle miły, że powiem ci, dlaczego zaraz nie odmówisz propozycji, jaką ci zaoferuję. Po pierwsze, jako że mam wtyki w każdym zaułku Novigradu, nie dało się nie słyszeć tego, że ktoś cię szuka. Mówię to w dobrej wierze, chcąc uchronić cię, a nawet otoczyć opiekuńczym ramieniem przed paroma natrętnymi Nilgaardczykami. Co prawda nie jesteś wysoko na ich liście priorytetów, ale zawsze możesz niechcący się im napatoczyć, a podobno wiedzą, że gdzieś się tutaj kryjesz. Dochodząc do sedna sprawy. Będę miał dla ciebie propozycję, nawet pomimo tego, jak bardzo niegrzeczny względem mojego cennego pracownika, a co za tym idzie względem mnie, byłeś. Pomińmy sprawę szkatułki, nie jest teraz ważna. Powiedzmy, że i tak miałem zamiar niedługo złożyć ci wizytę.. W każdym razie Nilfgaardczycy na razie nie wiedzą, gdzie jesteś i co robisz. Rozumiesz jednak, że w każdej chwili mogą się dowiedzieć o tym gdzie mieszkasz, pracujesz lub jeśli będziesz się zachowywał nieodpowiednio, gdzie leży twój trup. Uprzedzając pytania, tak, to jest twój wybór. O samej przysłudze, jaką mi wyświadczysz, dowiesz się za chwilę, jak tylko wybierzesz, co chcesz zrobić. Bo jesteś mądry, prawda? Nie jesteś bohaterem z moralnością, dla ciebie liczy się tylko przetrwanie, Cmentarny Królu, nieprawdaż?

Offline

 

#23 2017-07-23 00:54:13

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

-Skąd wiesz, że przyszli po mnie, a nie do mnie? - Tego nawet nie wiedział sam Alfred. W jego głowie pojawiły się dwie opcje. Czarni mogli po prostu szukać go, aby zlecić mu jakąś robotę. W pewnym sensie miał u nich dług, w końcu go oszczędzili. Miał być ich szpiegiem, ale nie skontaktowali się z nim po jego przybyciu do Novigradu. Inny punkt widzenia nasuwał myśl, że to on miał się kontaktować z nimi i przekazywać im informacje. To właśnie martwiło Alfreda. Ich intencje mogły być różne. Nie zamierzał ich sprawdzać, w końcu gdyby chcieli coś od niego poza jego głową, to raczej skontaktowaliby się bardziej dyskretnie.
Nie wiedział jakie bandyta ma informacje na jego temat, ale nie było innej opcji niżeli współpraca.
-Zgoda, wyświadczę Ci przysługę. - Na tym skończył, tutaj musiał ważyć słowa. Zresztą nie łatwo było mu mówić ze złamanym nosem. Starał się tym nie przejmować. Ciekawiło go też co stało się z jego znajomym. W końcu coś o nim wspominali, ale nie mówili konkretów. Miał nadzieje, że on wciąż żyje. Może i jego moralność była dwulicowa, ale nie był bezduszny.  Najbardziej byłoby mu szkoda wysiłku jaki włożył w pomoc swojemu staremu znajomemu. Gdyby to wszystko miało iść na nic i tylko wpędzić go w większe kłopoty, a wszystko na to wskazywało, to Alfred wychodził tutaj na totalnego naiwniaka.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#24 2017-07-24 00:58:18

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

To, co wiem, niech zostanie naszą słodką tajemnicą.  Będziesz lepiej spał w swojej niewiedzy — odparł niekwestionowany szef tej bandy, kończąc tym samym temat czarnych. Potem zaś w końcu przeszedł do kwestii ważniejszych. — Cieszę się z tego, że przyjąłeś moją propozycję. Na wstępie wspomnę tylko, abyś nie próbował się potem wymigać z zadania, bo następnego dnia nilfgaardzki wywiad może zapukać do drzwi twojego domu. Jeśli zaś wywiążesz się z tego dobrze, będę skłonny zaoferować ci posadę w moich szeregach. Dobrze płacę, zapewniam opiekę zdrowotną, a w zamian żądam jedynie posłuszeństwa. Może jednak nie wybiegajmy tak w przyszłość i zajmijmy się tym, co tu i teraz.

Odchrząknął i wykonał leniwy ruch dłońmi, otrzepując swój płaszcz. Mówił dalej.

Ostatnio krucho u mnie ze złodziejami, a nie zamierzam ryzykować, wysyłając tych, których mam, do takiego zadania. Dlatego przyda mi się ktoś, kto nijak jest ze mną powiązany. Ty. Będziesz musiał wykraść kilka plików papierów. Nic więcej, żadnych błyskotek, pieniędzy, nic ciężkiego. Wyślę do ciebie wkrótce tylko jedną osobę, która wtajemniczy cię w bardziej przystępnym miejscu  w szczegóły operacji. Ciemny zaułek nigdy nie jest dobrym miejscem do rozmów. Potem oddasz znaleziska tej samej osobie, a zależnie od tego, jak się spiszesz,  pomyślimy, co dalej. Jakieś pytanie?

Offline

 

#25 2017-07-25 13:41:41

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Pracowac jako zlodziej dla jakiegos herszta bandytow? Alfred byz zazenowany sytuacja w ktorej sie znalazl.Nie bylo go niestety stac na odmowe. Strach o wlasne zycie bral nad nim gore. W koncu musial wykazac swoja przydatnosc zeby przezyc. Teraz nie bylo czasu na dyskusje i stawianie jakichkolwiek warunkow.
Nie znal tego czlowieka, a zeby kogos pokonac to najpierw trzeba go poznac. Tego zamierzal sie teraz trzymac.
-Kradziez to dla mnie zaden problem, w koncu czarni nie marnowaliby czasu na szukanir byle kieszonkowca. Przyjmuje twoja oferte. - Mowil szczerze, nie chcial go wykiwac, za bardzo sie bal. Ten dzien mogl byc w koncu jego ostatnim. Jednak chcial tylko sprawdzic ta robote. Jesli wspolpraca z tym jegomosciem zaczela by poplacac, pracowalby dla niego dalej. W przeciwnym razie po skonczonej robocie planowal ulotnic sie z miasta. Robilo sie tu powoli zbyt goraco wokol jego osoby. Musial uwazac na kazdym kroku.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#26 2017-07-28 14:56:48

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

Dokonałeś właściwego wyboru, Alfredzie. Nie jesteś tak głupi jak twój kolega, to się ceni — odrzekł herszt spokojnym, zrównoważonym tonem. Zaraz skinął ledwo zauważalnie dłonią, a Borys, wykidajło przytrzymujący złodzieja, zwolnił uchwyt i w ten oto sposób mężczyzna był już wolny. Szef bandy wykonał następnie delikatny ruch głową i zabijaka oraz dwóch innych ruszyli za nim jak gdyby nigdy nic. Sam nowy chlebodawca Alfreda zatrzymał się jeszcze na sekundę i rzucił przez ramię: — Na twoim miejscu, o ile cenisz sobie przyjaciół, sprawdziłbym co z twoim koleżką. O ile jest jeszcze co sprawdzać.

I tym akcentem zakończył swoje spotkanie z Cmentarnym Królem. Szybko zniknęli w głównej ulicy, tam, skąd przybył Alfred. W miejscu, w którym stał on, poturbowany i zostawiony na własną pastwę, zapadła cisza, przerywana cichymi jękami kogoś zza winkla. Mężczyzna skojarzył, że zapewne to Kaleb, sądząc także po wypowiedzi herszta, toteż chcąc nie chcąc poszedł tam, by zastać swego kumpla w stanie jeszcze gorszym niż tym, w którym się zjawił u niego poprzednio. Właściwie to zamiast twarzy miał jedną, wielką opuchliznę poprzetykaną ranami, z których sączyła się krew. Prawa noga była wygięta w nienaturalny sposób, co wyraźnie świadczyło o złamaniu. Ponadto Kaleb oddychał przez usta, bardzo ciężko. Z owych ust wypływała krew, natomiast niedaleko jego głowy leżało parę zakrwawionych zębów. Kulił się pod ścianą budynku, a gdy usłyszał kroki Alfreda, skulił się jeszcze bardziej, na tyle, na ile ból mu pozwalał. Był zmasakrowany, a części uszkodzeń złodziej zapewne nie widział. Pytanie teraz, co z nim zrobi? Zostawi na pastwę losu, pomoże czy ukróci cierpienia?

Offline

 

#27 2017-07-28 15:37:34

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Herszt bandy wyglądał na człowieka, który ma głowę na karku. Dogadał się z Alfredem i zostawił go w spokoju. Może i miał obity ryj, ale mogło to się skończyć znacznie gorzej. Świadczył o tym przykład Kaleba, który to nie dogadał się najlepiej z bandytami. Przynajmniej tak wynikało ze słów ich przywódcy.
Gdy Cmentarny Król dotarł do swojego kompana, ten był już w opłalakanym stanie. Trzeba było działać szybko.
-Spokojnie, to ja. - Powiedział zbliżając sie do towarzysza. Chwycił go za ubranie i oparł o sciane budynku. Teraz Kaleb mógł wypluć krew z ust i lepiej oddychać. W międzyczasie zdarł z niego kawałek ubrania. Sprawnymi szarpnięciami ręki zamienił je w kilka pasków. Nastawił jego nogę do pionu i związał z drugą.
-Ty debilu, mogłeś nas obu wepchnąć do grobu. - Chwycił go za fraki i ciągnął przez alejke. Kierował się do najbliższego medyka.
-Musisz kurwa mysleć jak robisz interesy. Ten gość zostawił Cię tu na śmierć. - Nie było to łatwe zadanie ale musiał zaciągnąć go do medyka.
-Myślałem, że latarnia twojej inteligencji świeci nieco jaśniej. Następnym razem wtajemnicz mnie w najmniejszy szczegół, chociaż wolałbym aby nie było następnego razu. - Krok za krokiem przybliżał Alfreda do celu. Nie dość, że sam był poobijany to musiał zajmować się swoim głupim kompanem.
-Jak dojdziesz do siebe to uciekasz z miasta, zrozumiano? Wyślesz mi wiadomość gdzie jesteś, jak będę miał czas i możliwość to powiem Ci jak rozwinęła się sytuacja.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#28 2017-07-28 18:42:50

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

Oparty o ścianę Kaleb wypluł krew i zajęczał. Był bezwładny i jedynie jego oczy leniwie podążały za Alfredem. Zajmując się jego nogą, ten zareagował gwałtowniej, aby znów zaraz opaść z sił. Widać było bowiem, iż to nie to, co dane było ujrzeć Królowi, najbardziej doskwierało mężczyźnie. Coś musiało być nie tak w środku. Coś co nie pomagało raczej ofierze pobicia w trzymaniu się życia.

Hrrrkw... nnnje... tooo-oo njee ciii — mamrotał Kaleb, niby do siebie, ale Alfred miał przedziwne wrażenie, ciągnąc go po brudnym chodniku i zostawiając za sobą krwawe ślady, że to do niego było. Wyraźnie było widać i słychać, że próbował coś jeszcze wykrzusić, ale ciężko mu było, oj cieżko. — Wwwjeej. Uć...ekaj. — mamrotał, a potem zamilkł, uprzednio jeszcze z raz odkaszlnąwszy. Potem dał spokój złodziejowi i pozwolił siebie ciągnąć do najbliższego lekarza, który mógłby mu pomóc.

Dopiero po kilkudziesięciu krokach i kilku zakrętach Alfred zorientował się, że coś jest nie tak. Że Kaleb jest zdecydowanie za cicho i nie słychać było jego świszczącego oddechu, że nie wiercił się delikatnie, gdy ten nim zamiatał ulicę. Zatrzymawszy się, zorientował się, że ciągnął po ulicach portu trupa.

Offline

 

#29 2017-07-28 18:58:10

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Rzucił energicznie ciało Kaleba na ziemie. Wyciągnął noge do tyłu i sprzedał mu kopa w tors.
-Kurwa, mówiłem że masz trzymać się planu. - Kopał go patrząc na brak reakcji, wiedział że Kaleb jest martwy. Ten dzień był pełen emocji, na twarzy Alfreda pojawiło się kilka łez. Nie wiedział czy to reakcja na śmierć starego druha, czy po prostu to wina dzisiejszych wydarzeń.
Miał już tego serdecznie dość. Urwał kolejny kawałek ubrania Kaleba i zrobił z niego prowizoryczny kaptur.
Chciał pochować Kaleba ale nie miał takiej możliwości. Wiedział że musi działać.
Szybkim ale ostrożnym krokiem przemierzał uliczki portu. Kierował się do jednej z bram miasta, zamierzał je tymczasowo opuścic.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#30 2017-07-30 18:26:06

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

Trup nie zareagował na zaskakujący wybuch Alfreda. Ot, poruszył się jedynie, gdy ten wyżył się na nim, lecz wcale nie zamierzał nagle wstać i zrealizować plan złodzieja. Leżał na bruku, zakrwawiony, a jednocześnie będący... ostrzeżeniem. Mężczyzna nie wiedział dokładnie, czym Kaleb sobie zawinił, ale mógł to poczuć w kościach, że niesubordynacja równa się właśnie temu. A chyba nie chciał niczego więcej nad złamany nos i parę rozcięć, prawda?

Na jego szczęście lub nieszczęście, zależy pod jakim kątem spojrzeć na całą sytuację, w pobliżu nie było żadnych strażników czy maruderów. I dobrze, bo jeszcze ktoś mógłby go posądzić o morderstwo własnego kolegi, co raczej nie byłoby korzystne w tym momencie. Po kilkunastu minutach kluczenia między ciemnymi alejkami w końcu dotarł do bramy miasta i wyszedł zeń szybko, byle nie wzbudzić podejrzeń.

Czas do poranka wlókł się niemiłosiernie, lecz w końcu nastał, a wraz z nim – kolejny, monotonny dzień. Trzeba było także wrócić do pracy, żeby nie wzbudzać zbędnych podejrzeń, chociaż oczywiście z tym mogło być trudno. Niecodziennie przecież przychodzi się ze złamanym nosem. Na to jednak nie można było wiele zdziałać, a że czas gonił, to Alfred zmuszony został do powrotu do miasta. Wędrując w stronę portu, do swojego miejsca pracy, w czasie gdy Novigrad, zależnie od osoby budził się do życia lub kładł spać, nie natrafił na nic podejrzanego. Nikt go nie śledził, nikt nie zaczepiał. Ciekawiej zrobiło się, gdy chcąc nie chcąc zawędrował tam, gdzie zostawił swego zmarłego tragicznie kompana. Mała grupka gapiów zebrała się w ciasnej uliczce, a kawałek dalej krzątała się straż, odgarniając co i rusz ciekawski tłum. Widać dopiero teraz odkryto ciało i nawet jeszcze nie przenieśli go w bezpieczniejsze miejsce. Nie wolno jednak było się Alfredowi zatrzymywać, bo ryzyko powiązania, nawet jeśli niewielkie, nadal istniało.

W pracy przywitano go niemile. Wiązało się to zapewne z faktem, iż zniknął na całą noc bez słowa, nie przepracowawszy swojej zmiany. W pokoju go nie było, a wrócił dopiero ranem... ze złamanym nosem. Nie dziwota więc, że postawny zarządca magazynu, Dolbert, widząc Alfreda powracającego ze swoich wojaży jak gdyby nigdy nic, z gębą czerwoną jak mak ruszył ku niemu zdenerwowany, delikatnie to ujmując.

Gdzieś ty się szlajał, łajzo?! — wołał już od początku korytarza. Szybko znalazł się tuż przy mężczyźnie, z łatwością nad nim górując. Wskazał jego nos i dodał jeszcze: — I co do kurwy nędzy robiłeś przez ten czas? Nie capisz wódą...

Alfred musiał jakoś wykaraskać się z tej sytuacji, tylko pytanie jak...

Offline

 

#31 2017-07-30 19:38:10

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Pałętał się poza miastem przez blisko godzine. Szukał dogodnego miejsca w ktorym bedzie mogl odpoczac. Przycupnal niedaleko muru i zasnal na kilka godzin. Co jakis czas sie przebudzal. Była to dla Alfreda iscie niespokojna noc.
Kiedy zblizal sie juz swit, wyruszyl do miasta. W koncu musial isc do pracy. Szybkim krokiem przemierzał miejskie uliczki, idac wprost do portu.
Niestety w magazynie czekał już na niego zarządca, ktoremu byl winny wyjasnienia.
-Okradziono jedną ze skrzyń, wyruszyłem za złodziejem. Niestety nie był sam, ja dostałem po łbie, a ładunek stracono. To chyba wystarcza na usprawiedliwienie mojej nieobecności? - Pytanie było wręcz ironiczne, ale w tej rozmowoe Alfred wolal darowac sobie ironie. Spi w magazynie, pracuje za smieszne pieniadze, a oni wymagaja od niego jeszcze lojalnosci i gotowosci jak w redanskiej armi. Teraz zalowal ze nie ma pieniedzy dzieki ktorym moglby zajac sie bardziej dochodowa praca i samemu byc sobie szefem.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#32 2017-07-30 23:39:51

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

Szef wraz ze słowami Alfreda marszczył coraz bardziej brwi, aż te złączyły mu się w jedną, ciemną kreskę. Widać było, iż jest porządnie skonsternowany jego nowinką. Cofnął się ledwo zauważalnie, oddając tym samym magazynierowi przestrzeń osobistą, którą mu przed chwilą zaburzył. Sapnął raz i drugi, po czym podrapał się po głowie, następnie pomasował po karku zaskoczony odpowiedzią, aż na końcu odzyskał fason i odrzekł podobnym tonem co przed chwilą:
I co, całą noc byłeś nieprzytomny? Jaki ładunek skradziono? I czemu kurwa mać nie przysłałeś do nas straży, co, tylko przylazłeś do nas jakby nigdy nic? — cóż, o ile to... nagięcie prawdy, jak można to ująć, w teorii przekonało szefa, to w praktyce nie do końca. Nadal był lekko podejrzliwy, czemu zresztą nie można się było dziwić. Każdy byłby podejrzliwy.

Offline

 

#33 2017-08-10 14:11:06

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Pytania szefa byly trudne, ale i na to Alfred byl przygotowany. W koncu zawod zlodzieja wymagal dobrej gry aktorskiej.
-Jestem od noszenia skrzyn, a nie ich pilnowania. Czepiaj sie od tego innych. - Taka w koncu byla prawda. Alfred byl od brudnej roboty, a nie od pilnowania ladunku.
-Ojebali jakas skrzynke z takim znaczkiem na dole. - Alfred wskazal na skrzynie jesli byla jeszcze w magazynie.
-Gonilem zlodzieja, a potem napadli mnie jego kumple, nie mialem czasu isc z tym do strazy. - No po czesci to nawet byla prawda. Nie mial w koncu zamiaru kryc ludzi ktorzy go napadli.


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 

#34 2017-08-15 19:33:12

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Magazyn

Złowrogie iskry tańczyły w oczach kierownika magazynu, gdy wpatrywał się uparcie i ze złością w osobę Alfreda. Stał z rękoma założonymi na piersi, górując wciąż nad swym pracownikiem i ani zamierzając spuścić z tonu. Najwyraźniej on oraz Cmentarny Król mieli różne poglądy na pracę, czego ten nie omieszkał wkrótce zauważyć.
Przede wszystkim jesteś tutaj kurwa jego mać pracownikiem i jeśli zajdzie taka potrzeba, masz robić też za strażnika.  Zresztą, byłeś. Gówno mnie obchodzi, co zrobili z tobą koleżkowie tego złodzieja. Mogłeś odzyskać ten ładunek albo chociaż od razu z tym do kogoś iść — szef nie wyglądał na zadowolonego z odpowiedzi Alfreda, a wręcz przeciwnie, rozjuszyło go to jeszcze bardziej. Nie wszyscy bowiem byli wdzięczni za samą próbę odzyskania ładunku, jak bardzo by ona nie była prawdziwa czy wręcz odwrotnie. A na pewno nie ten tutaj. Oczekiwał nie wiadomo czego, a sam płacił niską stawkę i traktował pracowników jak śmieci. —  Do godziny ma cię nie być w pokoju, a o pracy tutaj zapomnij. Jak nie potrafisz czegoś zrobić dobrze, to tego nie rób w ogóle. Znajdę sobie kogoś bardziej rzetelnego.

Na końcu splunął pod nogi Alfreda i poszedł wrzeszczeć na pozostałych, chcąc załatwić sprawę ze skrzynią. Alfred zaś został sam, bez pracy i domu, bez większych perspektyw na życie. Co zrobi teraz?

Offline

 

#35 2017-08-15 21:07:28

Alfred

Coś więcej

Miano: Alfred, Cmentarny Król
Rasa: człowiek
Wiek: 32 lata

Re: Magazyn

Alfred juz nie wiedzial co ma powiedziec. -Ty jebana novigradzka kurwo. - Powiedzial bo nilfgardzku i ruszyl zwawym krokiem na gore. To byl juz koniec kariery magazyniera. Byl dobrym pracownikiem, ale nikt go nie bedzie tak traktowal za takie pieniadze.
Nie bral duzo rzeczy, jego zycie i tak bylo skonczone. Wzial jakas torbe, wrzucil tam jedna pare ubran na zmiane, jakies resztki jedzenia i do polowy wypite wino. Rozejrzal sie po pokoju. Wiazal z tym miejscem wiele wspomnien. Przez glowe przeleciala mu wczorajsza rozmowa z Kalebem. -Mogl mnie posluchac, mogl uciekac z miasta. - Powiedzial sam do siebie, po czym zamknal drzwi i opuscil pokoj, zszedl na dol. Wciaz byl poranek, wciaz tak niewiele dzielilo go od wczorajszych wydarzen. Teraz jednak nie to bylo najwazniejsze.
Szedl uliczkami, ale ignorowal przechodniow. Wiedzial jaka decyzje podjal w pokoju. Wiedzial tez ze nie ma wielu innych opcji.
Dotarl do kosciolu wiecznego ognia ,przed ktorym stali straznicy. Podszedl do nich powoli i powiedzial. -Chce sluzyc kosciolowi wiecznego ognia, chce zeby wieczny ogien wskazal mi droge.

Ostatnio edytowany przez Alfred (2017-08-15 21:14:31)


Karta Postaci  | Monety: 13

Offline

 
POLECAMY: Herbia PBF Everold

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.hussars-rappelz.pun.pl www.transeuro.pun.pl www.teenbookforum.pun.pl www.underworldots.pun.pl www.koronakielce73.pun.pl