Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2014-12-08 18:52:54

Licho

Okruch Lodu

Miano: Alsvid
Rasa: człowiek
Wiek: 20 — 25

Ratusz

http://oi57.tinypic.com/169j1wx.jpg



Miejsce kaźni przepływających przez Novigrad kupców oraz handlarzy, mniejszych i większych przedsiębiorców, bankierów, finansjerów, a nawet zwykłych mieszczan, zmagających się z prawidłową spłatą podatków. Jako jedna z niewielu świeckich jednostek administracji w grodzie, miejski magistrat zajmuje się wszystkim, czym zająć się może, byle stwarzać pozory przydatności. Tak przynajmniej prezentuje się to w teorii. W praktyce konieczność udania się do tego przybytku biurokracji oznacza niechybnie odwołanie wszelkich swych planów na resztę dnia, a przy mniejszej dozie szczęścia, na resztę następnego również. Zasiadający za skrzypiącymi pod kopą papierzysk ławami urzędnicy bez cienia skrupułów odsyłają petenta choćby i w połowie wyłuszczania trapiącej go sprawy, ilekroć tylko posługujący chłopiec zadźwięczy dzwonkiem na koniec przyjmowania interesantów. Majątki, statusy, publiczne estymy i przywileje niewyjaśnienie tracą w tym pozbawionym nadziei miejscu swą moc.


http://i.imgur.com/oSvPbdj.png
Dhu Feain, moen Feain... | Karta Postaci  | Monety: 50

Offline

 

#2 2017-11-19 01:05:28

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Ratusz

Młodego w chuja nie robił - taki to nie był i dał mu wszystkie trzy monety. Ba, nawet podziękował. Czy to była słuszna wdzięczność? Czy aby słuszna hojność? Zobaczymy...

Mus mu było dostać się do ratusza, jeśli przy ratuszu jegomościa o dość specyficznej urodzie nie znalazł - a poszukał, chcąc się błędu wystrzegać. Z braku innych kuszących opcji, postępował wedle instrukcji młodego - kolejny raz swój los zawierzając radom nieznajomego. No i by szukał... Łysego, z wąsiskami i brodą o specyficznym ułożeniu; takiego w luźnych szatach, gościa o egzotycznej urodzie, który sprzedaje świecidełka.

Tak... miał cel. W tej chwili dość konkretny - i do niego dążył, bardziej pomny na przekleństwa miasta niż zainteresowany jego urokami.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#3 2017-11-19 17:07:56

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

Przyszedł spod lombardu.

Trzy denary okazały się rychło dobrą inwestycją. Młody nie oszukał starego wojaka, nie wpuścił w maliny, nie wystrychnął na dudka, czy też, jak mawiają krasnoludy: zrobił w wała, odpłacając mu tym samym uczciwym za złote. Chociaż miał pierwsze wątpliwości, gdy nie odnalazł poszukiwanego człowieka przy ratuszu. Idąc więc za ciosem, wlazł do środka, nieniepokojony i niezaczepiany przez nikogo. Straż, którą postawiono przed budynkiem może nieco na wyrost, nie przeszkadzała mu, zainteresowana wyłącznie gapieniem się w niebo, dłubaniem w nosie i zgadywaniem w myślach czasu pozostałego do zmiany warty.

Mężczyznę, opisanego dokładnie przez chłopaka rozpoznał niemal od razu, niemal z miejsca, jako że istotnie, nieco wyróżniał się na tle pozostałych petentów, opuszczających niniejszy budynek. Nie chodziło nawet o pewną egzotykę w urodzie czy dozę ekstrawagancji w ubiorze. Pogrążony w rozmowie z innym mężczyzną w watowanym kaftanie przewiązanym zdobionym pasem i modnymi nogawicami o różnych kolorach, wydawał się być w zwyczajnie lepszym humorze od całej reszty, która przekraczała próg ratusza, jakby poddana obowiązkowi zostawienia całej swojej nadziei u jego wejścia.

Sam ubrany był w białą wiązaną koszulę w kolorowe hafty z kwietnymi motywami, o przydługich rękawach. Jedyną widoczną bronią, jaką przy sobie posiadał, był zakrzywiony długi nożyk, w inkrustowanej drogimi kamieniami, zdaje się, drobnymi rubinami pochwie spreparowanej z ciemnego, szlifowanego rogu nieznanego na Kontynencie zwierzęcia.

No a poza tym, panował tu ruch. Goście w beretach i chaperonach w rozmaitym wieku. Praktycznie sami mężczyźni, nie licząc drobnych urzędniczek obsługujących pomniejsze okienka lub małe stoiska wyposażone w księgi i pulpity do pisania. Co jakiś czas migał mu jakiś facet, ubrany pod cywilnemu ale poruszający się jakby przed momentem zdjął zbroję. Ewentualnie jakiś nieludź, zwykle krasnolud, choć na krześle pod ścianą siedział też jakiś ewidentnie wkurwiony elf głośno dopinający się o swoją kolej oraz przedłużony czas oczekiwania.

Offline

 

#4 2017-11-19 17:39:41

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Ratusz

Ni chuj tu nie pasował - tak jak ten elf. Nie chciał pasować. Nie wyobrażał sobie, że kiedyś byłby zmuszony tułać się po urzędasach... O nie, na nich nawet wiedźmin nie pomoże - są jak hydra. Życie ich dostosowało... Większość z nich. Mhm... Twoja żona daje na lewo i prawo, łysiejesz, w dzieciństwie się z ciebie naśmiewali, twoje życie to pasmo porażek a ty pragniesz zemsty - witamy z otwartymi ramionami.

Wyłapał wzrokiem osobę o dość niecodziennej prezencji, ufryzowaną podle podanego mu opisu. Więc to musiał być ten pan Sesir. Skoro tak - ruszył ku niemu bezzwłocznie.
- Witam. Wy jesteście mości Sesir? Bo jeśli tak, to od kupca Schmeissera mam dla was posłanie. - Co żywo zagaił, wykładając od razu, to co miał do przekazania. Niby ciągle mu po głowie chodziło, co to kurwa za "Adab" tkwiące mu w głowie, i dlaczego właśnie w ten sposób zapamiętał imię właściciela. Może źle trafił, a jego pryncypała sporo osób znało? Może to jakaś ksywka? A może zwyczajnie, kurwa, zjebał i to było Sesir?

Chuj... Ryzykował.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#5 2017-11-20 19:42:28

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

Ryzykował. Przez większość życia, bo chyba właśnie na tym polegała jego praca, nie? Wyspiarze zwykli mawiać, że kto nie ryzykuje... I tak dalej, no wiadomo. Znał już tę śpiewkę.

Mężczyzna, akuratnie kończąc rozmowę, zaraz też poświęcił posłańcowi swój czas, obdarzając go szerokim uśmiechem. — Sesir Saheerakabi, nie inaczej. W czym mogę pomóc? — zapytał, odbierając pismo oraz dowiadując się w czym, zgłębiając jego treść. Jego gałki oczne mignęły kilka razy w te i wewte, a brwi i usta ściągnęły się, choć nie ze złości, raczej w toku uzewnętrznienia myślowego procesu towarzyszącego zrozumieniu.

Ach. Więc to tak. Już widzę, w czym rzecz — skomentował, zwijając rulon i chowając go do rękawa. — Posłanie przyjąłem i będę więcej niż szczęśliwy pomóc w tej niefortunnej sytuacji, Ojcze Pilnych Wiadomości. Z miejsca udam się zorganizować panu Schmeisserowi transport oraz dalszą eskortę do bram, o którą prosi mnie w swym niniejszym przekazie. — Człowiek skłonił się, wskazując kierunek wyjścia, w którym zamierzał podążyć. — Pański pracodawca nie podaje dalszych dyspozycji odnośnie do waszej osoby. Tam skąd pochodzę, prawem posłańca – jeśli nie prowadzimy akurat wojny, jest odpoczynek po przekazaniu poselstwa. Możesz wykorzystać przysługującą ci teraz godzinę na cokolwiek uważasz i stawić się po jej upływie pod gospodą „Pod Pełnym Trzosem”. Albo towarzyszyć w eskorcie oddelegowanym przeze mnie ludziom — poinformował — Wedle wyboru i uznania.

No cóż, wyglądało na to, że wypełnił swoje zadanie i faktycznie będzie mógł znaleźć chwilę dla siebie. Chyba, że gwoli nudów, ciekawości czy też inszego powodu pofatyguje się z powrotem w kierunku, z którego przybył, by obserwować przebieg akcji.

Offline

 

#6 2017-11-20 20:17:01

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Ratusz

- Jestem Rysław. Jeśli, oczywiście, ma to dla was, waszmość, jakieś znaczenie. Nie wiem, czy w Ofirze... - Spojrzał nań, podążając obok. Lewą ręką pomógł sobie w zdjęciu rękawicy. - ...nie wiem, czy uznajecie uścisk dłoni za powitanie. Jeśli tak...- Tutaj, zależnie od odpowiedzi, podał mu prawicę i uścisnął lub zrezygnował i zaniechał, być może dowiadując się, jakie powitania obowiązują za wielkim morzem. W końcu... co kraj to obyczaj. A przybysze... Przybysze czasem się dostosowują, a czasem próbują dostosować wszystko pod własne wymagania. Tym razem padło na człowieka z pieniądzem, podczas gdy on sam był w tym mieście włóczęgą, plebejuszem bez większego znacznie - to jasne, kto mógł tutaj czuć się panem, a kto musiał się dostosować.

- Nie, panie Sesir, powinienem iść z nimi. Mam tam jeszcze obowiązki... - Bardziej niż o obowiązki, chodziło mu o łup i własność, które tam zostawił: porządny miecz i jego własna kusza. Kurwa, o ile wierzył w to, że Hurna nikt nie zajebie sobie na własność, to gorzej z upilnowaniem ruchomości. I teraz go zastanowiło, czy oby dobrze, że wtedy tam te krasnoludy polazły. No ale chuj, przyda się też wózek, coby przytaszczyć Hurna. A do wozu jego najemcy tylko koń by się zdał. - Zresztą... Prędzej się zgubię w tym mieście. Albo mnie ukradną i wcielą na jakiś statek. - Tutaj uśmiechem dał do zrozumienia, że sobie tak troszkę żartuje.

No to... To mógł iść. Dopilnować swego. I tak dalej... Zresztą, bardzo też był ciekaw, co z rannym bandytą - ile chuj powiedział. Nie sądził, aby z taką raną i bez pomocy długo wyżył, ale może gęba mu się rozwarła i coś zdradził.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#7 2017-11-20 22:49:18

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

Oczywiście, Rysław — powtórzył, przyzwyczajając wargi do tego jakże egzotycznego imienia, po czym odwzajemnił uścisk dłoni, gdy jego ręce nie były już zajęte papierem. — Uznaję. W końcu jesteśmy w Novigradzie. — Stojący przed nim człowiek znał wiele obyczajów, ale przeważnie szanował kulturę, w którą aktualnie się wtapiał. Siłą rzeczy była to nieodzowna część jego zawodu. Pieniądz nie znał granic ani uprzedzeń, a negocjacje handlowe najlepiej było toczyć na gruncie wspólnego porozumienia obydwu stron oraz atmosfery wzajemnej uprzejmości. Należało zrobić dobry grunt pod interesy, które najlepiej toczyły się z przerwami na wódkę, dziwki lub inne używki, albo podczas zwykłej gościnności. Przesiadywanie sztywno po dwóch stronach stołu oraz wymiana drętwych formalności była dobra dla posiedzeń rady miejskiej, a nie poważnych rozmów o pieniądzach.

Proszę bardzo, dołączcie, jeśli wola. I przekażcie Ignatiowi moje pozdrowienia. Chętnie wyjechałbym mu na powitanie osobiście, ale interes... — Rozłożył ręce w przepraszającym geście, choć bez sztucznego zakłopotania. Mieli poniedziałek. Biegający za jego plecami petenci oraz pisarczykowie, uwijający się jakby do jutra to wszystko miało pierdolnąć, stanowili dostatecznie wymowną odpowiedź.

Uwaga o wcielaniu na statek sprawiła, że usta rozjechały mu się w uśmiechu pod zakręconymi wąsami. — Do niedawna werbunkowi słynęli tu ze swojej nadgorliwości. Kto by pomyślał, że dziś, po wojnie ludzie sami będą szukali zatrudnienia w marynarce. Marzyli o dalekich podróżach... No, ale skoro już jesteśmy przy podróżach, to nie godzi się przytrzymywać nikogo w potrzebie. Pora już na nas. Niech fortuna ci sprzyja!

Po opuszczeniu ratusza, powiadomieniu kogo trzeba i zorganizowaniu transportu, z powrotem był w drodze. Wrócił na trakt, przez pola i łąki zmierzając do miejsca, w którym zostawił pryncypała.

Offline

 

#8 2017-12-21 20:37:02

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

Później mówiono, że przybyli z biura na starówce.

Jako że Rysławowi udało się przytargać tutaj Bombaza w całości oraz nie narażając ich na zwłokę, pryncypał uznał, że oszczędzi mu przynajmniej szarpaniny związanej z formalnościami wewnątrz przybytku wątpliwego porządku a niewątpliwej biurokracji. Poprosił tylko, by stanął podle wejścia, mając baczenie na plac, w szczególności zaś na czarne odziano sylwetki mające słabość do kolczastych batogów, lubiących występować stadami, często pod przewodnictwem dziwnych, niebezpiecznych ludzi, podających się wielebnymi. Prowadzanie się, lub może raczej prowadzenie podejrzanych typków, z poplamionych skrzepłą juchą i wymiocinami kaftanami mogło niepotrzebnie zwracać ich uwagę, tym bardziej że wyglądało to wypisz wymaluj jak chleb powszedni służb bezpieczeństwa tego miasta.

Szczęście w nieszczęściu, Rysław nudził się, nie dostrzegając niczego ekstraordynaryjnego, co mogłoby krzyżować im szyki lub opóźniać i tak wlokące się jak smród za pospolitym ruszeniem plany.

—  Pan ciągle tutaj, czy znowu tutaj? — usłyszał gdzieś w okolicach uda. Spoglądając w dół, mógł dostrzec ciemnowłosą czuprynę należącą do dzieciaka. Tego samego, którego zastał jakiś czas temu przy kramie lombardu „Korona”. Wyszczekany łebek, który wskazał mu drogę do ratusza za kilka drobnych. — I kim był gość, co go tutaj prowadziliście, jak świniaka? Trochę się dziwowaliśmy z chłopakami, jak zobaczyliśmy, że nie na targ, a do ratusza.

Offline

 

#9 2017-12-21 22:10:52

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Ratusz

Ratusz ciekawym miejscem nie był - fakt. Niemniej, tam udawała się osoba, od której miał szczerą nadzieję wydębić solidną porcją gotówki, tedy niechętnie został na czatach, prosząc jednak przełożonego, aby miał baczenie na Bombaza, coby mogli potem się zająć spełnianiem obietnicy i oczyszczaniem sumienia dłużnika.
Doskonale wiedział, że ta łysa nornica będzie próbowała nakłonić jego pryncypała do puszczenia jej wolno jakimś uboczem. Chyba... że mieli jeszcze coś w banku załatwić.

Pogwizdywał, rozglądał się - robił to, co mu przykazano, próbując nie umrzeć z nudów i nie dać się ograbić, choć tak po prawdzie przy pasie miał tylko broń. Poza złodziejaszkami nie, którzy zawsze gdzieś tam się pałętają i łowią oczami potencjalny zysk, nie spodziewał się większych kłopotów - nie, kiedy jego towarzysze już się do budynku zwinęli.

- He... - Spojrzenie buszujące po grupach ludzi zleciało na młokosa. - Znowu. Taka praca, młody. - Odparł, rozkładając ręce w geście ogólnie rozumianym jako "no i chuj, co poradzisz".
- Ten mały wypłosz? - Pytanie retoryczne. Znał odpowiedź. Chyba... że chłopiec widział nieżywych ludzi. - To zwykły krętacz. Trza go mieć na oku, i tyle. - Nie chciał mówić za dużo, ale dzieciak wydawał się też na tyle bystry, że nie łyknie byle czego. No i nie był taki zły, w końcu pomógł, za pieniądze, ale pomógł. - A Ty... Znowu biegasz za kapustę? - Zapytał, szczerząc się.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-12-21 22:12:39)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#10 2017-12-22 23:36:29

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

Jest pan wojownikiem? — zainteresował się smarkacz. — A był pan kiedyś może siłaczem? Wie pan, takim jak na jarmarkach cudów, albo w wędrownych trupach, co łamią podkowy gołymi ręcami? Albo może jest pan z Wysp? Widziałem kiedyś w naszym porcie żeglarza ze Skellige, i też był taki wielki. Jak kaszalot! — pochwalił się młody, wyraźnie przejęty. — Co się robi jako wojownik? Poza mieniem oka na wypłoszów? Po co nosi się ze sobą tyle broni? —  Czoło dzieciaka zmarszczyło się w zastanowieniu. — Jak będę starszy to pójdę na wojnę. Pan Sersil zawsze kręci na to głową i gada, że obym nie musiał. Ale pan Sersil musi tak mówić, bo jest tym... Pacyf... Pacyfikatorem. — Młodziak strzelił palcami przypominając sobie właściwe słowo. Zaraz potem skrzywił i splunął. Na uwagę o kapuście.

Ueee.  Nie, przyszedłem z posłaniem od pana Sersila. Ustnym, do zapamiętania i przekazania kupcowi Schmeisserowi. I wam też, bo też kazał pana zaprosić. Wieeeęc, pan Sersil prosił powiedzieć, że gdy panowie załatwią swoje sprawunki, proszeni są stawić się w „Pod Pełnym Trzosem”, żeby... Żeby policzyć się za transport. — Chłopiec kiwał się z czubków butów na pięty, wygłaszając spamiętane przesłanie. —  No. To chyba tyle. Powiecie mu? Bo nie chce mi się tu czekać, a jak przyjdzie to pewnie będzie chciał częstować jakimś świństwem. Powiedzcie mu, proszę!

Offline

 

#11 2017-12-23 00:24:08

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Ratusz

- Masz strasznie dużo pytań, młody. Sam nie wiem, na co mam odpowiedzieć... - Uśmiechnął się, wspierając lewą rękę na rękojeści miecza. - Chyba broń interesuje wszystkich przyszłych wojowników najbardziej, prawda? No to słuchaj... Mam jej tyle, bo tak bywa, że konkretna sytuacja wymaga konkretnych środków, i taki miecz, na ten przykład, gorzej się sprawdzi w ciasnej, zatłoczonej izdebce niż mały sztylet. A czasem jest wręcz odwrotnie. Ciężkie, lekkie, długie i krótkie - mają swoje zastosowania. Jeśli chcesz kiedyś iść na wojnę, musisz to wiedzieć. Ale pomnij... wojna to nie jest żaden wic, to poważna sprawa... Choć, można się dobrze bawić. - Najpierw bardzo poważnie, wymachując uniesionym palcem. Potem znów przywołał na usta uśmiech.
Dzieciak miał głowę pełną marzeń i wyobrażeń, ni był taki jak on. Nie, nie pokocha krwi.

- Poratowałeś mnie wcześniej, więc ja pomogę tobie. Ręka rękę myje, prawda? - Przyobiecał.
- Zanim pójdziesz... Powiedz mi, znasz dobrze to miasto i jego sprawy? Bo jeśli tak, możemy się wymienić. Ty mi odpowiesz na moje pytania, a ja pokażę Ci, jak fechtować. He? - Zapytał, badawczo przesuwając oczyma po horyzoncie i bliższych okolicach. - Nie wiem gdzie dokładnie staniemy, ani kiedy będę miał wolny dzień, ale to nic, czego by się nie dało ustalić.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-12-23 00:25:06)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#12 2017-12-24 00:07:50

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

Aha — dzieciak przytaknął, słuchając z uwagą. — I ja — odparł, dowiadując się o zasadności dywersyfikowania swojego arsenału. —  Kiedy urosnę, sprawię sobie broń z prawdziwego zdarzenia. Na razie mam samą pochwę. — Wyciągając zza paska, niewielki kościany pokrowiec na zakrzywione, zademonstrował go z dumą i namaszczeniem, jak gdyby objawiał  posiadanie nocnika samego Hierarchy Novigradu. — Ale z czasem dorobię się ostrza! W miarę jak zarabia się złota i zdobywa łupów, trzeba je sobie ozdabiać, wysadzać kamykami i grawerować złotem, albo inne takie. To zwyczaj z kraju Pana Sersila. Każdy chłopak tam tak ma! Niektórzy dostają w spadku po ojcu albo dziadku... Ja muszę zapracować na własne. Jak Sersil — dodał najpoważniej w świecie.

Prawda. Jest pan w porządku — oznajmił po chwili zastanowienia, nieco ostrożnie, choć wyraźnie zaciekawiony. Na wzmiankę o nauce fechtunku ożywił się jeszcze bardziej. — Bardzo dobrze! Bo pracuję dla pana Sersila, a on jest ważnym i szanowanym kupcem, co ma dużo koron, mnóstwo towaru zza morza i zna strasznie mnóstwo innych ważnych osób, nawet kapitana statku i faktora z Zangwebaru! No! — skwitował, niemal rosnąc w oczach, czując ważkość powierzonej mu właśnie funkcji. Tego, że to jego prosi się o radę. — A zatem, co chciałby pan wiedzieć? — oznajmił nonszalancko, wspierając się jedną dłonią pod bok, a drugą gestyklując. U kogolwiek podpatrzył tę pozę trudno było orzec, czy wykonywał ją bardziej udatnie czy komicznie.

Offline

 

#13 2017-12-24 02:13:56

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Ratusz

Dżambia - tak właśnie, jeśli pamięć nie płatała mu przykrych figli, zwało się niewielkie, zakrzywione ostrze noszone przez smagłych przybyszów zza morza. Całkiem nieprzyjemna broń, dobrze maskująca się pod postacią gęsto nabijanej świecidełkami ozdóbki - szczególnie po tej stronie morza łatwo było ją lekceważyć.

- No, no... - Pokiwał głową. - Zarabiasz na siebie, co? To dobrze, bardzo dobrze... Słuchaj Sersila, to może za jakiś czas sam coś otworzysz. - Dążenie do takiego celu zasługiwało choćby na skromną pochwałę. Grunt, że młody się czegoś uczy i, że uczony jest odpowiedzialności - tedy raczej nie wyrośnie z niego pierdoła.

Dzieciaki takie są. I tyle...
- Muszę się dobrze zastanowić, o co dokładnie zapytam. Choć... jeśli masz ochotę, możesz mi już teraz powiedzieć, na co tutaj lepiej uważać. Bo miasto jest duże, prawda, ale pewnie są tutaj miejsca, których warto unikać i osoby, z którymi nie warto zadzierać. - Dobrze było wiedzieć, przed kogo ludźmi lepiej się cofnąć. Poza fanatykami oczywiście...

Potem młody mógł lecieć do swojego pracodawcy. Rysław miał tutaj trochę nudnej roboty i perspektywę długiego oczekiwania. No ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz?...


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#14 2017-12-25 23:54:26

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

Na co... Uważać? — Młody zamrugał szybko oczami, nieznacznie poruszywszy głową, jak gdyby nie zrozumiał pytania. Towarzysząca temu chwila zastanowienia oraz wycinające hołubca spojrzenie, przyniosło jednak owoce. Młody otworzył się i rozgadał. — No, tak na dobry początek to port — oznajmił z miną znawcy, wyraźnie zadowolony, że ktoś dużo starszy pyta go o poradę. — Bo tam zawsze kręci dużo różnych jegomościów, w większości takich co lubią zaczepiać o nic. I na żartach znają się okrutnie mało. Rozbrat, jeden z ochroniarzy w naszym kramie, ten taki gruby i umięśniony, mówi, że nie chcą się ciulać tylko od razu żenią z kosą. Czy jakoś tak? I że jeżeli nie jest się z tamtych rejonów, to niech kutas boski broni, żeby wystrzegać się Albatrosa. Na zachodnim bazarze i starym mieście najwięcej kradną. Na tym pierwszym to pono najbardziej w ratuszu, a o. — Dodał, ruchem głowy wskazując budynek za szerokimi plecami wojownika. — Bo Pan Sersil mówi, że tu urzęduje złodziej na złodzieju. Ale w tłumie na giełdzie czy placu bazarowym też mieć oczy dookoła dupy, bo bardzo kradną, a nosić mieszek na wierzchu, u pasa to jak prosić się o nieszczęście. Eee... Co by jeszcze... No, wiadomo, że strażników, zwłaszcza takich czarniawych, co obstawiają kapłanów lub innych takich. Co do kapłanów to różnie, jeżeli od Ognia, to raczej ostrożnie, bo łatwo mogą wmówić tę, no. Erezję. Jak biali i łyso goleni, to są z takiego kultu, co to mają świątynię gdzieś niedaleko, o, tą wielgachną, centralnie naprzeciwko nas! — pokazał palcem okazały gmach po drugiej stronie placu, centralnie naprzeciwko Ratusza. — Raczej nie są bardzo źli, ale zawsze niemili i brzydko pachną. Jeżeli kapłanki, zwykle młode i zajmujące się chorymi to będzie, że z chramu Melitele, ale one są w porządku. Tylko mają taką straszną dowódczynię, wyglądała na starą i nieprzyjemną, także ja bym uważał! Hmm... — Dzieciak podrapał się w głowę, szukając inspiracji w zgromadzonych wokół nich skupiskach tłumu. — O, elfy! Na nich też uważać, bo dużo ich wciąga taki biały proszek, po którym robią się chorzy. I są gotowi napaść za kilka kopperów. Kiedyś taki jeden gonił mnie przez pół starówki, jak zobaczył, że udało mi się zarobić koronę! Krasnoludy... Aj. — Grymas wykrzywił mu twarz. — Ci potrafią zbić. I zawsze kupią się razem, kiedy jednemu dzieje się krzywda, tylko patrzeć aż pojawią się koledzy. Tak jak elfów sporo ich w czerwonej dzielnicy, ale chyba jeszcze więcej na starówce. Są jeszcze, no, gnomy. Niedużo, tylko że są... Dziwni. Bardzo szybcy i trochę się ich boję, bo chyba umieją czary. Nie mówcie nikomu — zastrzegł nieco zmieszany. — I niziołki, ooo! Chłopaki niziołków robią zawsze najlepsze proce!

To chyba wszyscy. No, tak ogółem — podsumował na zakończenie, wyraźnie starając się przypomnieć sobie coś jeszcze. — To znaczy z naszych, miejscowych, bo tu jest dużo przyjezdnych, ale ich jest dużo, mnogo i każdego dnia dostrzega się innych. Zwykle wyglądają, a tak jak wy. Duzi, pełno broni, albo mniej, ale zawsze jedna przy sobie. Są tacy, co poruszają się tak... — Młody przeszedł się przed Rysławem udatnie imitując sztywny sposób poruszania się kogoś, kto ostatnie dni spędził w podróży, w ciężkiej zbroi. — Albo tak! — oznajmił i zapląsał w piruecie. — I tacy, i tacy zwykle przynoszą kłopoty. Albo rozwiązują. Mają duże ręce albo chude i wąskie. Mówią dużo i głośno albo cicho i wcale. Ojej, ale ci drudzy są zwykle gorsi. Im zawsze brzydko patrzy z oczu, brr.

Offline

 

#15 2017-12-26 01:54:26

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Ratusz

Niektórych rzeczy sam się domyślił - miasto to miasto, przeważnie jest jakiś ogólny schemat. Inne były całkiem nowe, mniej lub bardziej konkretne.

- Sporo wiesz. - Skwitował. - O konkrety wypytam Cię później, jak już znajdziemy czas i odpowiedniejsze miejsce. A, i byłbym zapomniał... Jeśli znajdziesz, przynieś dwie sztachety, na początek będą w sam raz. Też się rozejrzę. - Badawczym spojrzeniem rzucił na młodego, nie tracąc pogodnej miny. - Tylko się nie frasuj, z mieczem też poćwiczysz. Niemniej, sztachety się przydadzą. Mogę na Ciebie liczyć, co? - Zapytał, nie spuszczając wzroku z knypka. - Pewnie, że mogę. W końcu nie jesteś pierdołą, nie? No... A teraz leć pracować dalej. Facet musi pracować. I ja też mam pracę... - Wyciągnął rękę, coby należycie się pożegnać.

I no i czekał. Rozglądał się. Nawet wpadł na pomysł, że poza przekazaniem podanej informacji, rzuci, iż ktoś dopytywał się o szanownego pana Bombaza, rzekomo z jakąś sprawą, której nie mógł załatwić z powodu zamkniętego biura.
Jasne, nie znał dłużników Bombaza, toteż musiał zagrać przekonująco. Ale... przemyśli to, i być może wprawi w życie, kiedy wyjdą już kupcy.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#16 2017-12-26 18:48:30

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

Dwie sztachety? — zapytał głośno, choć bardziej po to, by powtórzyć celem zapamiętania. — Aha. — Młody oblizał się, wyraźnie zamyślony i nieco przejęty. — Już? Na teraz? A ino, że pan może! — „Facet” poprawił swój przyodziewek, wytarł nos i wyprostował się, utwierdzony w przekonaniu o ważności swojej pracy. Strzeliwszy obcasami małych butów, przebiegł się przez plac doręczyć wieści do nadawcy.

Rysław czekał. I rozglądał się. Obserwacja nie przyniosła mu rewolucyjnych czy odkrywczych wniosków. Na zachodnim bazarze panował ruch. Patrząc na przelewający się z ulic tłumek, dało się zmiarkować, że owszem, przy stoiskach ciżba okazywała się niemała, jednak najbardziej uczęszczanymi trasami były dzisiaj te między bankami, biurami oraz infrastrukturą instytucji publicznych. Znaczy się budynku, pod którym sterczał. Siłą rzeczy napatrzył się przede wszystkim na petentów, gdyż to ich przychodziło tutaj najwięcej. Widział na przykład delegację odświętnie ubranych niziołkowych kupców, zdaje się spokrewnionych ze sobą, wnioskując z poufałości, które wymieniali, kłócąc się o wszystko. Burcząc pod nosem, przedefilował przed nim wąsaty kupiec, gruby jak tucznik, z aparycji przypominający raczej piłkę z wąsem osadzoną na tuszy niż humanoida. Była też kobieta, dobrze ubrana, która niewiadomym sposobem trafiała wszędzie gdzie chciała, chociaż jej spojrzenie nawet na moment nie spoczywało na ziemi oraz otaczającym ją tłumie. Spostrzegł starego pierdołę w poplamionym kaftanie, z długą siwą bródką, który mamlał coś do siebie, a przechodząc zostawiał za sobą istną smugę woni zacieru, choć sam wydawał się trzeźwy jak świnia. Serdecznym „ E. Siemasz, kurwa” pozdrowił go krasnolud, jakby znajomy, jeden z tych, których z polecenia Schmeissera zaprzągł do roboty przy wyciąganiu ich z kabały pod miastem, bodaj Gburek. Strażników ani inszych porządkowych nie dostrzegał. Przynajmniej takich, którzy łazili w mundurach. Kilka razy mignęły mu hełmy gdzieś w oddali, na placu bazarowym. Poza tym najbliżsi byli ci z warty przed ratuszem, grający w kości na przytarganej czarci wiedzą skąd skrzynce.

W końcu doczekał się i samego Schmeissera, który stanął przed ratuszem, obracając w palcach świeżo otrzymany klucz. Za nim, przechodząc z nogi na nogę, postępował jegomość Bombaz, czając się jak srający w lesie knur.

Majestat prawa, kurwa mać — skwitował Schmeisser kwaśno, choć z ulgą. — Skorzy do roboty jak elfi rolnik. A chyży jak ślimak w ciąży. Że nie wspomnę o podatku. Ale jest pergament, uznany przez jurament. Tedy możemy w drogę. Jak było? Miarkuję, że spokojnie, prawda?

Offline

 

#17 2017-12-26 20:33:05

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Ratusz

Wzniesioną dłonią pozdrowił rozpoznanego krasnoluda. Bo kurwa, nie miał nic do krasnoludów. Ba, nawet szanował krasnoludy - przeciwnie do elfów. Taki krasnolud to żreć potrafił, pić potrafił, wpierdolić potrafił a prawdziwie to kunszt brodaczy się w kuźniach okazywał, gdzie sami albo i nawet na spół z gnomami cuda istne wyprawiali ze stalą.

Nie zostało mu nic innego, jak tylko obserwować tok życia w wielkim mieście i czekać na pryncypała oraz tego drugiego kupca, krewnego mu nieco grosza. No, od którego chciał wymusić trochę grosza - trza przyznać szczerze.

- Ano spokojnie. - Odparł. - Jeno młody od waszego kolegi Sersila był i do karczmy nas zaprosił w imieniu owego, coby uregulować należność za transport. Karczma "Pod Pełnym Trzosem". - Urwał. - Aha... I pytał pewien jegomość o was, panie Bombaz. Rzekł "świnia na postronku", toteż strasznie się takim pana traktowaniem oburzyłem i obiecałem, że waść do niego przyjdzie i mu nagada. Ale to załatwimy później. - Mówiąc, podszedł do dłużnika i lekko klepnął go w plecy. Ewentualnie złapał za fraki, jeśli chciał dać nogę. No i uśmiech... nie darował sobie jadowicie uprzejmego uśmiechu.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#18 2017-12-28 00:20:24

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

Od Sersila, powiadasz? — Schmeisser skinął głową, przyjmując wieści. — Aj, słusznie. Oczywiście, pójdziemy, w końcu poratowali nas w potrzebie. Umów należy dotrzymywać. A długi spłacać, ludzka rzecz — przytaknął  bez ostentacji i zerkania za siebie, jednak dostatecznie wymownie, by stojący za nim Bombaz skurczył się i wbił wzrok w ziemię, poruszając ustami. Jeżeli coś mówił, nie było tego słychać za bladź. Łysawy zaraz jednak poderwał głowę i kark jak spłoszona sarna, gdy zagadał do niego Rysław.

D-do mnie? — zająknął się wyraźnie przejęty. — Kto niby? Przedstawił się? Rzeknijcie, natychmiast! — zażądał, rozglądając się płochliwie znad ramienia Schmeissera. — Nikomu nie mówiłem, że tu będę, o co tu się rozchodzi?
Schmeisser odsunął się od Bombaza z niejakim wstrętem, spoglądając na Rysława z pytaniem wymalowanym na twarzy. Do którego dołączyło wraz drugie, na ustach, wypowiedziane na głos.

Jak wyglądał? Czy nie był to aby żaden przedstawiciel lokalnego kościoła, matki naszej? — Ton z jakim wypowiedział ostatnie słowa, sugerował dobitnie, że bardzo chciałby zostać sierotą.

Offline

 

#19 2017-12-28 00:41:53

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Ratusz

- Koleje losu,  mój przyjacielu wypłoszu, pchają Cię ku czystemu sumieniu. Bądź im wdzięczny, tak jak i ja jestem wdzięczny, gdyż to pierwszy wasz będzie krok do uregulowania długów. Miłym będzie wiedzieć, że spełniam obietnicę. - Patrząc mu w oczy, z tym kurewsko poczciwym uśmiechem wpakowanym na usta bodaj wywoływał właśnie zawał. - No... i udowodnicie mu, że żadna z was świnia. - A jeszcze poklepał go po plecach, nijak nie dając mu ni odrobiny zaufania.

- Jakie tam kościół... Porządny człowiek, jak wy panie Schmeisser. - Rzucił, ciszej bo kościół właśnie czułe miał ucho. - A to już, nie powiem więcej. Pan Bombaz przecież lubi niespodzianki.

- No... - Capnął go za kołnierz. - Nim pójdziemy na nasze spotkanie, pan Schmeisser zademonstruje wam, jak się dotrzymuje umów. Czy może jakiś inny pomysł macie, co? - Ewidentnie coś chciał zasugerować.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-12-28 00:43:02)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#20 2017-12-28 23:38:14

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

Schmeisser uspokoił się na wiadomość o tym, że wypytujący nie okazał się przedstawicielem kościelnej hierarchii. Sugestię, zdaje się, wyłapał również. Ale był daleki od okazywania jej entuzjazmu.

Bombaz kręcił nosem i grymasił, nieufny jak stara panna, której nagle prawią komplementy.

Myślałby, kto, że macie więcej pracodawców jak pan Schmeisser. Albo, że czynicie to charytatywnie. Minęliście się z powołaniem mości Rosławie. Winniście byli zostać kapłanem — burknął, czując się pewniej pośród otaczającego go tłumku, co rusz oblizując wargi i co jakiś czas spozierając w kierunku rżnących w kościęta strażników, którzy jednako poza swoją grą zdawali się mieć wszystko w dupie. — Azaliż skąd pewniście, żem zawinił temu człeku? Może zełgał? W końcu oszustów nie brakuje!
Schmeisser uciszył wywód kupczyka, patrząc się nań jak na kawałek gówna. Gdyby hipokryzja, wzorem milczenia była złotem, tupeciarz nie tylko spłaciłby dług w terminie, ale wykupiłby cały Novigrad razem z przedmieściami i przylegającymi gruntami.

Puść go, Rysławie — orzekł spokojnie. — Nie podpisałem jeszcze blankietu z zapłatą, wątpię by zechciał urządzić sobie spacer po mieście. A pan Bombaz zechce pewnie jeszcze zabrać jeszcze swoje rzeczy. Względem zaś naszych sprawunków z panem Sersilem, pozwólże na słówko... — dodał, zapraszając go, by pogadali nieco dalej, gdzieś poza zasięgiem uszu Bombaza, który i tak wyciągał osadzoną na krótkiej szyi głowę, łypiąc na nich podejrzliwie z oddali.

Schmeisser rzecz jasna nie zapytał o Sersila, to była przykrywka, żeby rozmówić się z Rysławem na temat tamtego.

Ty uważaj ze ściskaniem go, bo on jest jak bukłak gównem. Przydusisz za mocno i powalasz sobie łapy świeżym gnojem — wycedził przez zaciśnięte zęby, by czający się chytrek nie uszczknął słowa z ruchu jego warg. — Nikogo doń nie było, prawda? Co on ci, kurwa, obiecał, że tak się z nim szarpiesz? Berło króla Dezmoda? Brisingamen? Aj!

Offline

 

#21 2017-12-29 00:15:00

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Ratusz

- Oszuści i wiarołomcy, ci są najgorsi. Dłoń sama się zaciska... na rękojeści miecza.  -  Zachowując skromny uśmiech na twarzy, dość wymownym spojrzeniem zasugerował kogoś na stanowisko migającego się od odpowiedzialności kłamcy.  Ten przyjemny człowieczek jeszcze spłaci swój dług - jeśli nie koronami, to oberwie po ryju dla samej satysfakcji najemnika.
No... Zobaczymy, jak się sprawy jeszcze potoczą.

Poszedł na stronę, rozmówić się z pracodawcą. Na próbującego podsłuchiwać Bombaza machnął dłonią, w prostym geście ujmując przykaz "poszedł". - Zmykaj i uważaj na siebie, przyjacielu. - Rzucił naprawdę, kurwa, uprzejmie, jakby szczerze życzył mu najlepiej.

- Chodźmy, zaraz wyjaśnię. - Nie mieli tutaj po co tkwić, chyba więc mogli równie dobrze iść na umówione spotkanie.

- Trzydzieści koron. To całkiem sporo... dla kogoś takiego jak ja. A po ostatniej walce naszła mnie refleksja. - Palcem prawej ręki wskazał na lewe ramię. - Gdyby ten toporek był naostrzony, teraz mój obdarty trup by leżał na trakcie, a wy byście mi dotrzymywali towarzystwa. - Westchnął. - No i tak to jest... Albo znajdujesz człowieka w sytuacji bez wyjścia i zdzierasz z niego majątek za pomoc, albo stawiasz na szali swoje życie tam, gdzie inni nie chcą tego zrobić. - Nie to żeby się tam zaraz żalił, prawdę tą wszak znał od dawna i z losem się pogodził. Ba, może nawet w tym mieście możliwości uda się coś ugrać.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2017-12-29 00:18:22)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#22 2017-12-30 19:40:46

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

Pryncypał wysłuchał, z miejsca mu odpowiadając. — Nie naciągaj naciągacza. Ten tam — nie poruszył się ani nie odwrócił, ale jasnym było kogo miał na myśli. — Skroiłby swoją matkę węgorzom w kanale za mniej niż trzydzieści. A jak dalej będziesz się przepychał przez barykadę, to wrobi cię tak, że jedyny spor a zysk, jaki z tego będziesz mieć, to jak przyoszczędzisz na jedzeniu i noclegu. Jeżeli uśmiecha ci się spleśniały chleb i zgniła słoma, bo w areszcie nie będziesz co miał rachować na wyższy standard. Jesteśmy w środku miasta! — syknął. — Jak będziesz go tu targał, jak oną wypowiedzianą już świnię na postronku, próbując przydusić, to ktoś przyuważy i zamiast pomnożenia majątku, narobisz sobie biedy. I mnie, prawdę rzekłszy, również.

Z tego com zapamiętał — Schmeisser podniósł oczy, lecz nie głos — W boju i sam dotrzymywałem wam towarzystwa, nie zaś schowałem się pod wozem. Wspólnie stawaliśmy, broniąc dobytku i własnych żyć. Tak jak się umawialiśmy. Czy nie o denara? — zakończył pytaniem z przypowieści proroka Lebiody o pracownikach winnicy.

Idziemy? Czy może życzycie sobie kontrakt i dniówkę i idziemy, tedy że w swoje strony? — zapytał, choć bez wrogości, choć atmosfera wyraźnie stężała. Wyczulony na punkcie żołnierskiego honoru żachnął się widocznie, sugestią, że nie uporałby się samotrzeć z łachudrami, którzy napadli go na szlaku. Nawet jeżeli była to po części prawda, tak jak część życia, którą zawdzięczał wtedy Rysławowi, zresztą z pewną wzajemnością.

Wtem coś przemknęło między nimi, nadbiegłszy od strony zatłoczonego placu.

Panie żołnierzu! — zwróciło się zdyszane do Rysława, zupełnie ignorując pryncypała. — Nie było sztachet... Ale... Klepki... Z beczki... Też mogą być? — Dwie niezagięte jeszcze deski, niby dwa nagie miecze podniosły się przed Rysławem, wzniesione przez ręce smyka, którego niedawno posłał z misją. Odrobinę krótsze od porządnej wiejskiej sztachety, choć dorównujące im długością. I tak na czuja, nieco lżejsze. — Pan Sersil... Pyta też... Ile?

Co? — zaskoczony Schmeisser przyjrzał się nielatowi, deskom a zaraz potem Rysławowi. — Umyśliłeś zostać bednarzem, Rysław?

Offline

 

#23 2017-12-30 20:17:34

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Ratusz

- Mmm... Nie zarzucam wam tchórzostwa, bo dzielnie stawaliście. Bez waszego wsparcia byłbym martwy, tak jak wy bez mojego. Jeno coraz częściej tak dumam, że z tym ekwipażem raz za razem los kuszę i mus mi się uposażyć lepiej. A że prawo rynku dyktuje taką cenę za usługi najemnika... parszywy los i chyba dostępność na rynku. Tedy myślę, czy za jakiegoś desperata się nie pojedynkować, byleby jednak nie przeciw wierze. - Wyjaśnił, spokojnie. Bo to zwyczajnie nieporozumienie było. - Nie gniewajcie się zatem, nie zamierzam zrywać umowy ani dyskutować o podwyżce.

No nie... Parsknął. - Młody... to miały być do nauki, zamiast mieczy. Ale pokaż... - Jedną chwycił, sprawdził grubość i czy da się to ostrugać nożykiem choćby przy chwycie, coby wygodniej się trzymało. Z tego co tam wiedział, to klepką dało się tak obić, że ofiara aż się zanieczyszczała ze wzruszenia.  - Te dwie by starczyły. - Orzekł.
Ciekawe ile...

- Na... To do umowy między nami. Lata po mieście, to mi o nim opowie. A ja pokażę mu kilka sztuczek z bronią i bez. Nie troskajcie się, panie Schmeisser, zajmę się tym, gdy wam nie będę potrzebny. - Odrzekł względem kupca.


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#24 2018-01-02 22:16:35

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

Schmeisser kiwnął głową. Uraza to nie córka ani sakwa z oszczędnościami, nie warto było jej chować. Rysław poznawał prawidła działania wolnego rynku, a pryncypał słuchał z uwagą.

Osobiście — rzekł mu — Nie kuszę losu. Noszę kuszę. Dobry pomysł na hasło reklamowe? Jak uważasz? Ha, zanotuję to sobie. — Zapamiętał i nie przerywał, choć to przypomnienie nie było wcale od czapy. Payens sam nosił tego typu broń, a każdy nowoczesny człowiek, chcąc wyrównać swoje szanse, zaopatrywał się w nią. Znak czasów, w których nie potrzeba być bardzo obeznanym z bronią, by móc się bronić. Nawet jeśli nie przed wszystkim i wszystkimi, którzy chcieliby uczynić ci szkodę lub wstręt, to na pewno był to niemały krok dla sposobu walki, a prywatnie dla dywersyfikacji swojego uzbrojenia.

Desperatów nie brakuje — przytaknął — Gorzej z wakatami dla ich obrońców. Ale jako rzekłem wam wcześniej, nie wyznaję się na religii, obrządkach, a i nie jestem na bieżąco, choć nadrabiam. Choć nie w sprawach ordaliów i tutejszej wiary. Mnie wystarczy znać tyle, że Ogień parzy — skwitował krótko. Nie lubił podejmować tematu, ze swojej strony trzymał się z daleka od kościoła i liczył na pełną wzajemność, nie dając mu powodów do nazbytniego interesowania się jego osobą. Chyba że zdarzały się naprawdę dobre okazje. Tudzież propozycje nie do odrzucenia. Czasem obydwa naraz.

Chyba trochę na to za wcześnie — zgodził się względem rozmowy o podwyżce. — Pracujecie dla mnie dopiero jeden dzień. Chocia nie twierdzę, że nie sumiennie — dodał.

A z ciekawości to, czego tak pilnie ci potrzeba? — spytał, faktycznie z ciekawości, bo w gruncie rzeczy „ekpiważ”, który Rysław najpewniej miał na myśli, stanowił część jego branży. — Nie przyjechaliśmy oblegać tego miasta, tylko robić tu interes, ale jeżeli faktycznie jakieś... Hmm, narzędzia, są wam potrzebne, możemy pomyśleć. Gdy sytuacja nieco okrzepnie i się uspokoi.

Tymczasem młody wyglądał na przejętego.

Ja wiem, ale tu mało płotów, a jak buchnąć je komuś z bramy czy podwórka, to raz, że trudno, bo mocno trzymią, a dwa, że strasznie patrzą, no! — Klepki nie były takie znowu najgorsze. Przy dobrym nożyku albo jeszcze lepiej, drapaku, dałoby radę wystrugać je dostatecznie, co by szło łatwiej chwycić i nie skończyć z łapą w drzazgach.
Aj, to bardzo dobrze, to pożyteczna nauka — orzekł Schmeisser, rozumiejąc sytuację. Kiedy nie patrzył przez moment, dzieciak pokazał mu język. A zaraz potem powiedział:

Eee, naczy się, nie ile desek, tylko ile się należy. Bo ja mu powiedziałem, że pokaże mi pan jak się wojuje. A on na to, że zgoda, ale to w wolnym czasie, kiedy nie będę się uczył z Panem Sersilem kupiectwa. I że jak się dowiem ile, bo za pracę lza płacić. No a za to, co ja wam powiem co we mieście słychać to ewentualnie zniżka — dodał, szczerząc się i dowodząc, że nie przysypiał na tych naukach kupiectwa.

Offline

 

#25 2018-01-02 23:54:50

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Ratusz

- Całkiem. - Odparł. - Trza to tylko odpowiednim tonem powiedzieć i się sprzeda.

Nie szło zaprzeczać, iż uzbrojenie oraz przynajmniej należyte przeszkolenie w jego użytkowaniu było coraz częściej domeną mieszczan. Zachęcani w formie rozrywki, strzelali z kusz, uprawiali zapasy, uczyli się posługiwania piką czy tego, jak prawidłowo robić tasakiem.  W użytkowaniu broni białej nie mogli się mierzyć z często lepiej opancerzonymi zawodowcami, natomiast z kuszą w łapie i po odpowiednim przeszkoleniu śmiało zabijali nawet najlepiej zahartowanych weteranów z wysokości miejskiego muru.
Prawda też taka, że choć porządna kusza to droga rzecz, to i nie każdy musi z oblężniczą wałówką na odziane w płyty rycerstwo polować. Na draba okrytego łachami spokojnie wystarczy i mniejszy kaliber. Insza sprawa, gdy nie sposób przygotować kuszy albo wroga jest za dużo, albo jedno i drugie - wtedy lepiej mieć na sobie coś, co przetrzyma nawet te solidniejsze pierdolnięcia.

Wiara... Tego tematu lepiej dalej już nie ruszać. Tedy tylko przytaknął, rozglądając się, czy zaraz ktoś za te rozmówki nie zechce ich wychłostać po bluźnierczych ryjach. Może to nieco paranoiczne zachowanie, ale kult Wiecznego Ognia nie słynął z serc gorących od miłowania bliźnich a racze z bardzo stanowczego "nawracania" innowierców oraz "oczyszczania" heretyków.

- Po prawdzie... - Zaczął. - Ogólnie. Dobra włócznia by się zdała, albo spisa. Porządna kolczuga i choćby zbrojniki jakieś, albo nawet elementy płyt. Pewnikiem i jakiś koń. Ale tym się nie troskajcie, to już moje zmartwienie na długi czas, dozbroić się. - Sam jeszcze się musiał dokładnie zastanowić, aby dobrany sprzęt nie był problemem a pomocą. Jakoś nie wyobrażał sobie noszenia dzień w dzień płytowego pancerza, ale jeśli zebrać elementy takowego, połączyć z lżejszymi zbrojnikami i uzupełnić właśnie wygodniejszą w przechowywaniu oraz samodzielnym zakładaniu kolczugą, to do starć z oprychami był to całkiem niezły komplecik.
- A jeśli pytacie o  takie coś najpilniej, to muszę sobie zakupić porządne pikowane nogawice. Może nie bronią cudownie, ale przynajmniej nikt mi nóg bez wysiłku nie potnie.

- Masz mnie, młody. Nie wiem ile... - Uśmiechnął się i rozłożył ręce, naprawdę nie rozumiejąc tej szczodrości kupca. - Nie zastanawiałem się nad tym, ale skoro Pan Sersils tak stawia sprawę, to pomyślę. Jednak... nie bój nic, nie zedrę i się zgodzi. - Wzrok przeniósł na pryncypała. - A my teraz właśnie do waszego konfratra idziemy, czy tak? 

Właściwie to mógł iść. Mogli iść z młodym. Jeśli szli właśnie się rozliczyć... no to tam im droga.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-01-03 08:52:00)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#26 2018-01-03 22:50:34

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

W kwestii świadomości na temat broni oraz popularyzacji wiedzy na temat jej używania, wiedza i domysły Rysława były słuszne. W niektórych większych miastach Kontynentu, a Novigrad rzecz jasna się do takich zaliczał, co zamożniejsi ich mieszkańcy mogli uczyć się fechtunku, który dawno przestał być jeno domeną wyłącznie żołnierzy, elit i zawodowców. Choć rzecz jasna, trafić na dobrego nauczyciela było diablo trudno, a oszustów nie brakowało. A czasem i zwykłych cyrkowców i sztukmistrzów, który wyczyniali efektowne szpasy z mieczami, by zabawiać tłumy. Tu i ówdzie mignęło mu kilku takich kuglarzy, jeszcze podczas sterczenia pod ratuszem. No, a całej reszcie, tej która nie miała dojść lub dostatecznej wiedzy czy gotówki, zostawały insze dyscypliny. Kije, tasaki zapasy, w końcu własne ręce i gibkość ciała. W warunkach miejskich sprawdzające się niekiedy nie gorzej, a bywało że lepiej i szybciej. Lokalne gangusy mówiły na to „sprzęt” wyróżniając tu praktycznie wszystko, nawet a takie o, klepki, które właśnie przed momentem sobie obadał. A do tego pały, noże siekiery, kastety. Od święta trafił się łańcuch. Chociaż wiadomo, że prawdziwych wirtuozów najbardziej interesowały ustawki na kopy i kułaki.

Paranoja, paranoją, ale ostrożności nie za wiele. W mieście bywało nerwowo, a niejeden zelota skłonny byłby zgrzeszyć nadgorliwością, oczywiście w dobrej wierze, i w Dobrej Wiary obronie. Nie ścigano może tak bardzo za byle głupstwa, jak zarzucali to religii jej przeciwnicy ( ci spoza Novigradu, bo wewnątrz jego murów to ze zniczem ich szukać), jednak gdy już udało ci się podpaść, wiele z tego co wcześniej powiedziałeś, mogło się obrócić przeciw tobie i zostać zinterpretowane na twoją niekorzyść. A wtedy tłumacz się chłopie, że nie jesteś pegazem.

Kolczugi — mruknął Schmeisser. — Drogie toto jak cholera. W waszym przypadku bardziej niż zwykle, a dojdzie jeszcze niemały czas realizacji zamówienia. Najtaniej będzie jednak pod miastem. To znaczy jak na Novigrad. Z tym, że macie gwarancję jakości, bo jak pójdziecie z tym do takich Cohennów to splot będzie porządny a materiał niefałszowany. — Schmeisser nie troskał się zbytnio, jednak szarpnął się na małą poradę. W końcu nic nie kosztowała. — Koń, ach pszakrew, nawet mi nie przypominajcie — zaczął zrzędzić. — Samemu mam teraz ten problem na głowie, bo przecie nie będziemy we dwóch ciągnąć naszego wozu.

Naprzeciw ostrzu, naprzeciw pice, wzuj grube nogawice! — zrymował, najwyraźniej odkrywając w sobie talent do haseł i poezji. — Hem, takie sobie. Ale to prawda. Młodziki lekce sobie ważą osłanianie ud, a to przecie jedno z bardziej odsłoniętych miejsc podczas starcia. Z tym akurat nie będziecie mieli problemu, uskładacie raz-dwa. Nie biorą za to wielce drogo.

Gdy doszło do tematu nauki walki między Rysławem a młodym posłańcem, tamten w odpowiedzi pokiwał skwapliwie głową, wyraźnie zadowolony z takiego obrotu spraw. Schmeisser zaś odpowiedział na pytanie o ich obecne plany zaraz potem.

Pierwiej mus mi przypilnować tego tam, szachraja. — Wskazał podbródkiem na Bombaza, wciąż stojącego pod ratuszem, udającego że podziwia kunszt architektury oraz obsranych przez ptaki wykończeń frontu. — To znaczy, wywalam go z mojego biura i będę patrzył mu na ręce, czy aby nie wynosi z niego więcej niż się nie umówiliśmy. Ot, dla przykładu dokumentów, które winien jest teraz mnie — wyjaśnił. — Naprawdę nie zajmie mi to długo, tedy jeśli zechcesz porozmawiać sobie z Akabem o waszych prywatnych interesach, możesz śmiało zjawić się tam przede mną. I bądźże uprzejmy, napomknąć mu przy okazji, że i sam się do niego wybieram. Sersil jest w porządku, zrozumie i nie będzie robił problemu. Wobec tego, jak uważasz.

Pan Sersil czeka na starówce, pod „Pod Pełnym” — odezwał się nielat. — Mówiłem Panu? W razie czego jakby pan tam nie był, to ja wiem gdzie to jest, ja byłem! Mogę zaprowadzić, bo też idę.

Offline

 

#27 2018-01-04 00:28:24

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Ratusz

Oszustów nie brakowało - tam gdzie pojawia się chodliwy towar, zawsze znajdą się tacy, co też zechcą go rozprowadzać i znajdą się też właśnie oszuści, podrabiający ów towar i sprzedający go nierzadko po okazyjnych cenach. Szybko idzie się poznać na ich błazeńskim kunszcie, ale wielu młodych a kupionych efektownością młodzików tak właśnie utopiło swoje pieniądze. A że sznura nikt im do szyi nie zakłada, to mistrz takowy znika równie nagle, co się pojawił.
Na całe szczęście, wraz z rozrastaniem się miast, prawie każdy mieszczanin mógł liczyć na coraz częściej pojawiające się bractwa. W ten sposób, na korzyść lub pohybel władcy, metropolie śmiało mogły wystawiać do walki własne bataliony sprawnej piechoty a niekiedy też nawet jazdy złożonej z patrycjatu i ich zbrojnych. Łatwiej było przecież szkolić ludzi skupionych wokoło murów jednego miasta, niźli liczyć na pobór - lub jakąkolwiek inną formę gromadzenia piechoty - z chłopstwa rozsypanego po wsiach.

O to to... O to chodziło. Dobra kolczuga, podwójnie nitowana, odpowiednim kształtem zabijana. Takie coś by chętnie nabył, szczególnie wykonane krasnoludzkimi rękoma. Jeśli tylko kiedyś będzie miał dość pieniędzy w kiesie, ani chybi taki towar nabędzie.
Koń... Nie mówił już o koniu. Po co prowokować burzę a potem słuchać jej ryku?

- Ano. - Przyznał. Co prawda łatwiej było pracować na górnych otwarciach, ale zdarzało się mieć przeciwko sobie nieprzewidywalnych samobójców - szczególnie młodzi bez doświadczenia z ostrą bronią lubili skakać i ryzykować, niekiedy nawet trafiając ale zwykle w ten sposób, iż lekko skaleczony przeciwnik był w stanie zgotować im srogą pomstę - oraz doświadczonych szermierzy. No, i nie zawsze ta walka była pojedynkiem, czasem po przeciwnej stronie stało ich dwóch albo trzech, i wtedy trafienia były właściwie nieuniknione. - Rozejrzę się, kiedy tylko sprawunki będę załatwione. Teraz, jak sami mówicie, za dużo biegania.

- Nie mam nic przeciwko, aby udać się z wami i przypilnować tego padalca, coby nic głupiego nie zrobił. To mój obowiązek. Możecie być spokojni, że o żadnym długu nie wspomnę. - Oznajmił. - Jeśli jednak wolicie to załatwić sami, mogę udać się do waszego konfratra. - Pryncypał był skłonny wysłać go przodem i dał przy wyborze wolną rękę, jednak Rysław zaczekał, cóż teraz powie. Ludzie są zmienni, a on stanowił drugą parę oczu i nie oberwał dziś po nogach.
Niemniej, jeśli miał iść, zgodził się odbyć tę podróż z młodzikiem, który lepiej orientował się w mieście. Raz niby trafił przed ową gospodę, skoro jednak mógł liczyć na przewodnika, byłby temu przytaknął.



Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-01-04 00:45:14)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#28 2018-01-04 21:11:17

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

I ja nie mam nic przeciwko — oznajmił Schmeisser.  — Wyprowadzka jest obecnie w jego interesie, i szczerze powątpiewam by umyślił coś głupszego niż do tej pory. Zresztą. — Pryncypał kaszlnął, rozejrzał się. — Jeżeli gadać o długach, to w zaciszu biura, nie na tłumnej ulicy. Choć osobiście nie zachęcam. Zresztą, widziałbym tu inszy problem.

Problem, o którym wspomniał Schmeisser pokazał się bardzo szybko, w momencie gdy poproszony o pójście z nimi Bombaz, zaparł się i obruszył.

Ooo, nie. Dla przejrzystości interesów zgodzę się na towarzystwo notariusza, nawet funkcjonariusza porządku, ale nie waszego ochroniarza! — oznajmił, unosząc tłusty paluch w górę. — Jaką mam gwarancję, że nie zechce uczynić mi szkody na zdrowiu czy majątku jak przedtem, gdy zamkną się za nami drzwi? — Krętacza niełatwo było wyczuć i to nie w sensie odoru jego ciała. W sytuacjach stresowych reagował różny, często skrajnie nieprzewidywalny. Jednak w tym konkretnym momencie jasnym było, że spróbuje się targować. — Może podążać za nami w oddaleniu. I zaczeka za drzwiami — postawił swoje warunki.

Mnie pasuje — orzekł Schmeisser, coraz bardziej zmęczony i zdegustowany na twarzy — Panie Rysławie?
Iii, słowem honoru zaręczy mi, że obejdzie się bez rękoczynów i inszych! — wtrącił się szybko, podchodząc odrobinę bliżej i łypiąc nieufnie na olbrzyma.

Śmieszny facet — skonkludował młody bez cienia uśmiechu, po czym spojrzał w górę, na Rysława. — Co mu zrobiliście? A, względem w razie czego, to ja mogę już pobiec i panów zapowiedzieć — Tutaj, co ciekawe, zwrócił się nie tyle do Schmeissera ale przede wszystkim do Rysława.

Offline

 

#29 2018-01-05 02:14:39

 Kanel

Starsza Krew

Miano: Rysław Payens
Rasa: Człowiek
Wiek: 26-29

Re: Ratusz

- Będę tam, gdzie przykaże mi być mój pracodawca, a póki dotrzymujecie umowy zawartej z panem Schmeisserem, jesteście bezpieczni jak w objęciach własnej mamusi i nic złego z mojej strony wam nie grozi. Tego możecie być pewni, choć sami, przykro mi to przyznawać, nie posiadacie nawet krzyny honoru.- Tak mu oto oznajmił, wbijając weń w pełni poważne spojrzenie. Nie żeby nagle mina mu zrzedła, więc i pokusił się o skromny uśmieszek bez szczerzenie kłów.

- Powiedzcie tylko, kiedy będziecie gotowi ruszać. - Tym razem mówił do swego pryncypała.

- Faceci mają jaja i honor. - Odparł młodemu. - Ten zaś jegomość, pan Bombaz, nie ma ani jednego, ani drugiego. Przyciągając zaś kłopoty i niepowodzenia, za sprawą braku właśnie honoru oraz męskiej odwagi powiela problemy, nieumiejętnie próbując ich unikać. - Uśmiechnął się. - To ten typ, który ciągle musi unikać cudzych pięści i posochów, a jego unikają kobiety. Rozumiesz?

Nie zastanawiał się, czemuż to młodzik mówi do niego a nie do jego najemcy. Być może jest nasz Rysław osobą, która na takie niuanse, szczególnie w zajmujących sytuacjach, nie zwraca większej uwagi. Ostatecznie jednak wiedział, że decyzja należy nie do niego, a do Schmeissera. - Pewnie nie będzie problemu, abyś zapowiedział pana Schmeissera i mnie. - Pytające spojrzenie rzucił na człeka o fizis podobnym do ptasiej gęby, który to aktualnie go zatrudniał.

Ostatnio edytowany przez Kanel (2018-01-05 02:15:03)


Na wiosnę wszystko się pierdoli

Karta Postaci  | Monety:  2 korony i 95 denarów

Offline

 

#30 2018-01-06 01:12:57

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Ratusz

Słyszysz, Bombaz? —  Schmeisser obrócił się do kupca, wskazując na Rysława. — Młody chłop. Przez większość życia prosty żołnierz, żyjący z łupów nadanych mu przez Panią Fortunę, oraz zasłaniający piersią ojczyznę. Pierwszy raz w dużym mieście od długiego czasu. A kultury i profesjonalizmu starczyłoby na dwa tuziny takich łachudrów jak ty. — Komorzy pokręcił głową. — Srom i hańba!

Rozumiem —  młody dla odmiany głową pokiwał, bo choć przyobiecano mu tylko naukę szermierki, był nadzwyczaj ciekawy świata, więc dlatego i tę lekcję wziął sobie do serca. — To racja miejski, bo pan Sersil mówi dokładnie to samo o rajcach. Iii dodaje jeszcze, że trzeba przymuszać ich do roboty, bo jak nie weźmie ich się za bety, to psa za ogon nie pociągną. Więc przytargaliście go tutaj, żeby pracował. Teraz już wszystko rozumiem.

Aj, mądry z ciebie chłopiec — pochwalił Schmeisser, z szerokim uśmiechem, który pomimo pewnych uproszczeń, dostrzegł w toku rozumowania dzieciaka znamiona dobrej pamięci. — Zabiorę ci coś dobrego w nagrodę, jak będziemy wracali. Zdaje się, że zostało mi jeszcze kapu...

Dzieciakowi nie trzeba było dodatkowej zachęty. Wrzasnąwszy ile powietrza w płucach, puścił się biegiem przez plac, wymijając stragany. Komorzy uśmiechnął się jeszcze szerzej biorąc to za przejaw zadowolenia i pracowitości.

Prosim na przód, panie Bombaz — zwrócił się do kupca. Kusztykam nieco co prawda, bo kolano mi doskwiera, ale komuś takiemu jak wam powinienem dotrzymać tempa, a przynajmniej nie stracić z pola widzenia. W końcu masz pan, jak własne słowa, krótkie nogi.

A ten? —  Bombaz ruszył przed siebie, oglądając się przez ramię. — Uprzedzam, że ma nie podchodzić na bliżej niż...

Idź pan, nie pierdol — zakończył Schmeisser. Czasami nawet jemu zdawało się być podobnie bezpardonowym. W końcu i on sporą część życia przeżył jako prosty żołnierz.

Tak oto wrócili do biura.

Offline

 
POLECAMY: Herbia PBF Everold

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.preity.pun.pl www.cagiva.pun.pl www.nakacu.pun.pl www.metal-damage.pun.pl www.f1-transmisjeonline.pun.pl