Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2016-08-27 19:03:00

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

NA OBCZYŹNIE II - OXENFURT!

Ze stanicy wyjechano.


Nie szczędzono sił ani przez chwilę. Czy to końskich, czy swoich. Powodem nie był sadystyczny rozkaz rotmistrza a fakt, że wkrótce czekała ich przesiadka. Od ścian lasu, prze który gnali duktem, odbijał się stukot koni i chrobot drewna, tworząc po pewnym czasie nawet rytmiczny utwór. Oddalali się oni od gór. Kierowali na południe, prosto nad rzekę Pontar. Czego więźniowie nie mogli wiedzieć.
Szczur trzymał się blisko powozu, wciąż wgapiając się w przybyszy. Tym razem kierowany już zwykłą, ludzką ciekawością. Toteż był świadkiem przebudzenia się śpiącej królewny. Osobliwy był to widok. Wyglądająca jak nieszczęście, a jednak taka spokojna. Najpewniej życie ją doświadczyło, skoro w tak młodym wieku osiwiała bidulka. Gdy przemówiła do niego, spoktała się z wesołym spojrzeniem brązowych oczu. Nie rozumiał ani słowa, ale stoicyzm kobiety był wręcz imponujący. Albo jeszcze nie zrozumiała, co się dzieję. W odpowiedzi wzruszył ramionami i pochylił się ździebko w kierunku klatki. Postanowił nawiązać pierwszy kontakt. Może jakoś się uda.
- Nie, nie. Nie gadam po waszemu. - starał się akcentować każde słowo i mówić wolno, wyraźnie. - Wspólny, ptaszyno, mówisz po takiemu?
Nie czekając na odpowiedź uniósł prawą dłoń na swój napierśnik, ewidentnie wskazując siebie.
- Gniewko. Rozumiesz? Ja. Jestem. Gniewko. A Ty? - odziana w skórzaną rękawicę dłoń wskazała siwowłosą.
Słońce powoli acz nieubłaganie zmierzało ku horyzontowi, stopniowo zmieniając barwę nieba. Reszta obstawy zdawała się nie dawać większej uwagi ich rozmowie. Komfortowi jazdy więźniów tym bardziej. Kompania chciała jak najszybciej odstawić transport do dalszej drogi i oddać się przyjemnościom płynącym z dużą ilością alkoholu.

Ostatnio edytowany przez Szczur (2016-08-28 02:32:02)


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#2 2016-08-27 20:31:06

Melawen

Rozbitek

Re: NA OBCZYŹNIE II - OXENFURT!

Felivrin w zamyśleniu patrzył przez kraty swego więzienia. Twarz dalej go piekła, dalej był wściekły, dalej miał ochotę zabić sprawcę... ale jak to już u niego bywało szybko i łatwo zmienił obiekt zainteresowań. Mowa... nie rozumiał jej ni w ząb... ba nie umiał nawet jej umiejscowić. Nie był poliglotą, ale wieloletnie studia i wędrówki pozwalały mu przynajmniej się zorientować w jakim języku jest witany... czy też obrzucany przekleństwami. Był to niewątpliwie kolejny efekt magiczny... może iluzja? Nie... inni z... Przeniesionych... tak to dobra nazwa... zostali wyrwani ze swojej codzienności i nagle łup! Są nie wiedzieć z kim i nie wiedzieć gdzie... ale wracają. Osoby w tej samej sytuacji jak on rozumiał lepiej niżby chciał. To widocznie nie był jednak kolejny dowcip jakiegoś Czarodzieja... sprawa była poważniejsza. Ale kto... lub co do wszystkich plag świata mogło sprawić iż nagle stanął przed nieznanym sobie językiem?

Wtedy zauważył iż kolejny z jego... towarzyszy zaczął kontaktować ze światem. Białowłosa kobieta w... męskim płaszczu? Na dodatek płaszcz wyglądał jakby ostatnio spotkało go kilka nieprzyjemnych wydarzeń. No i białe włosy... hmm... mutacja, stres lub wada genetyczna. Profesor wstrząsnął głową. To nie był czas i miejsce na myślenie o pracy. Byli więźniami... i to bandy tępych żołdaków. Może nie wiedział co mówią, ale wątpił by w momencie kiedy go okładali cytowali piękną poezję jakowegoś Kerońskiego barda. Cóż... przynajmniej to było normalne zachowanie... bicie elfa... to znaczyło iż nie byli zbyt daleko... prawda?

Z zamyślenia wyrwał go jednak jeden z żołdaków, który zaczął coś szwargotać do siwej i machać ręką... przechwalał się? Mówił co z nią zrobi jak już dojadą na miejsce? Sulon raczył wiedzieć... był to chyba ten sam człek który wskazał go... no właśnie do czego? Do zlinczowania, czy wrzucenia do wozu... i po co to zrobił? Znaczy jedno i drugie. Pierwsze było dość oczywiste... po prostu był zwykłym ludzkim rasistą... ale drugie? Wiozą ich na ścięcie? Hmmm co on by zrobił gdyby mógł przenieść kilka osób w dowolne miejsce i mieć je w garści? Tutaj niezbyt chwalebne myśli przeleciały przez głowę elfa... pozostawało mieć nadzieje iż nie będzie aż TAK źle...

I wtedy tajemnicza białowłosa kobieta zwróciła się bezpośrednio do niego. Był tym co najmniej... zdziwiony. Dlaczego zagadnęła akurat elfa? A może rozpoznała szaty? Zresztą jaką miała alternatywę... w zamyśleniu przekrzywił nieco głowę, aby włosy przestały opadać mu na oczy i mógł lepiej przyjrzeć się rozmówcy.

- Jedziemy... cóż... gdzieś. Co się dzieje...Pojawiliśmy się tutaj z różnych miejsc na Herbii... ja byłem chwilę temu w Oros... a ten Pan...- wskazał niezgrabnie na Caima- ...jeszcze niedawno siedział na Archipelagu z goblinami. Było nas pierwotnie więcej, ale naszą piątkę z jakiegoś powodu załadowano na wóz i... sama widzisz. Ty pewnie też byłaś gdzieś zupełnie indziej niż my... nieciekawa sytuacja moim skromnym zdaniem. No i jeszcze załadowano nam tu trupa... chociaż chwila... ona przecież wtedy coś mamrotała... przepraszam na chwilę.- elf odwrócił wzrok od białowłosej i jego uwagę całkowicie pochłonęła dziwna sina osoba, którą zaczął potrącać (wykorzystując to, że wrzucono go do wozu zaraz po niej) na tyle na ile pozwalały mu więzy, jednocześnie sycząc w jej stronę tak aby nie irytować strażników hałasem- Hej... żyjesz? Czy nie? A może jedno i drugie?

Offline

 

#3 2016-08-27 23:09:05

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: NA OBCZYŹNIE II - OXENFURT!

Ren wyjęczała, co chciała wyjęczeć, po czym znowu opadła i została prawie trupem. Wkrótce dźwięki zaczęły się oddalać, a ona zasnęła, wymęczona podróżami międzywymiarowymi, o których nie miała mimo wszystko pojęcia. Dzięki temu mogła chociaż trochę zregenerować siły, aby przygotować się na późniejsze wydarzenia i w końcu włączyć się w nie.

Co ją obudziło? Mocny upadek na deski klatki, która zaraz ruszyła z miejsca wraz z Rennel, która miała dość tego wszystkiego. Jęknęła cicho, ryjąc twarzą o drewno i na złość nie wiadomo w sumie komu pozostała w tej pozycji, nie mając ochoty się ruszać. Kilka godzin snu nieco ją podreperowało, choć nie wiedziała wciąż, jak to z jej ciałem. W każdym razie w głowie tak nie szumiało, a i oczopląsu zbytniego nie miała, wgapiając się w prześwity między deskami. Słuchała więc. Z tego, co wywnioskowała, coś się stało, coś, co skupiło wiele osób z różnych stron Herbii w jednym miejscu. Niewiele z tego zrozumiała, ale i nie musiała jak na razie. Jej głównym celem stało się przywrócenie siebie do funkcjonowania jako takiego. Słyszała też dziwny język, bardzo niepodobny do wspólnego Herbii, przypominający jakiś bardzo brzydki dialekt, ale tym też się nie interesowała.

Ta sama osoba, która pozwoliła jej choć odrobinę zrozumieć nietypową sytuację, okazała niezwykłe zainteresowanie osobą Rennel, zaczynając ją szturchać, podczas gdy ona wolała udawać truchło. Ruszyła się, nieco żwawiej niźli kilka godzin temu, reagując na bodźce i fuknęła poirytowana. Zebrała w sobie nagromadzone siły i przewróciła się na plecy, a potem powoli usiadła, sunąc tyłkiem chronionym cienkim materiałem po drewnianej powierzchni i sapiąc przy tym z wysiłkiem. Zmrużyła swoje oczy o jasnozielonym, intensywnym odcieniu, na razie emanujące znużeniem, choć zaledwie kilka dni temu, o ile czas płynął tutaj tak, jak na Herbii, były żywsze. Plamy powoli kształtowały się w postacie i otoczenie, a Rennel po raz pierwszy od pojawienia się tutaj nawiązała kontakt ze światem.

Kogo widziała? Jakąś siwą, choć młodą panienkę, elfa wyglądającego na kogoś z Archipelagu, kolejnego dziwnowłosego typka, tym razem białego, który podejrzanie przypominał jej mieszankę człowieka i Wysokiego Elfa, przez co nieco dłużej go studiowała, a także tego, który ją szturchał, co wyglądał na profesorka. Na nim na razie się skupiła, nie wychodząc wzrokiem poza pręty drewnianej kratki i nie zwracając uwagi na Szczura rozmawiającego z panieneczką. Otworzyła usta, ale trudno było jej odpowiedzieć na pytanie elfa. W końcu jednak odrzekła, wciąż nieco słabym, drżącym głosem.

- Nie wiem – zerknęła na swoje nogi, które były w tym momencie najlepszym źródłem jej wiedzy o sobie – odkryte, pokazywały wciąż widoczne naczynia krwionośne i bladą skórę. Zmarkotniała widocznie. Do tego nadal było jej zimno, a gęsia skórka występowała na całym ciele. Rozejrzała się po towarzystwie, po czym zadała cicho pytanie, nieco... dziwne, choć nurtujące ją teraz. Nie pamiętała, czy wyczuła coś na szyi, gdy przed dotknięciem księgi próbowała wyczuć swój puls. - Mógłby ktoś sprawdzić, czy... serce mi bije? - najbliżej był profesor, choć ktoś inny mógł przyłożyć ucho do piersi młodej półelfki. A gdy to zrobił, choćby i nastała głucha cisza, nie było słychać serca, tak jak nie było szumu krwi, tętnienia jej w uszach czy możliwości wyczucia jej pod palcami. Ktoś jednak musiał to jej powiedzieć, podczas gdy ona z nadzieją spoglądała na tego, kto się odważy to zrobić.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

#4 2016-08-27 23:54:22

Melawen

Rozbitek

Re: NA OBCZYŹNIE II - OXENFURT!

Zwłoki przemówiły... to dobry czy zły znak? Elf już sam nie wiedział. Zresztą z tego co zrozumiał trupia panienka także niezbyt orientowała się w swym stanie. Gdyby mógł jej sprawdzić puls... nie to na nic. Te nogi... te dłonie. Krew zdecydowanie przestała w nich płynąć. Felivrin naoglądał się takich widoków w swym życiu aż zanadto. Twarz wygiął mu grymas bólu gdy mózg przypominał sobie rzeczy, o których elf chciał zapomnieć. Ale trzeba było mieć nadzieje? Prawda? Nadzieje... kogo próbował oszukać. To byłą formalność. Westchnął...

- Jeśli pozwolisz... zajmę się tym - rzucił w stronę Ren - Tylko... chwila... - szamotał się przez chwilę z więzami po czym stwierdził iż inaczej niż przykładając ucho do klatki piersiowej domniemanej nieboszczki nie będzie w stanie dowieść czy ta żyje czy nie.- Panienka wybaczy- Mruknął po czym ostrożnie pochylił się w jej stronę... choć w efekcie i tak pod koniec stracił równowagę i uderzył lekko w jej mostek. Wymamrotał jeszcze kilka przeprosin... po czym zamarł.

Nic... cisza. Nie było wątpliwości. wykorzystując to iż w tej pozycji niemal nikt nie mógł dojrzeć jego twarzy Profesor przygryzł wargę i z całej siły starał się nie ryknąć ze wściekłości. Głowa bolała go niemiłosiernie. Nieumarli... trupy... zwłoki... ciała... śmierć. Zdawało mu się, że odpływa...


... Ciała... wszędzie martwe ciała. Krew... zgnilizna. Wygrzebuje się z nich powoli. Pobojowisko. Trupy... jednych i drugich. Kto wygrał? Oni czy my... chwila ... po czyjej był stronie? Gdzie jego broń? Kim on jest? Czuje się... niekompletny. Kogoś w nim brakuje. Pustka... czarna dziura w umyśle. Jest pewien, że był ktoś jeszcze. Gdzie jest ten ktoś? On mu powie co ma zrobić! Wyczuwa go! Tu pod tym końskim truchłem! O! A pod nim jest ciało tego orka z lochu! I tej ladacznicy którą wczoraj złapali i wypalili oczy! Są tu wszyscy! Jest taki szczęśliwy! Znowu są wszyscy razem! Nawet ten staruszek, z którego niewiele już zostało! A ten pod nim... tak to ja! Nie... chwila to nie ja. Przecież ja jestem sobą. Zawsze sobą byłem... od kiedy on był mną? Kiedy byłem sam? Nie nie wolno tak myśleć... jesteśmy od zawsze razem... prawda? Prawda!? ...



Elf wciągnął nagle powietrze przerywając tą nieprzyjemną wizje i jak oparzony odskoczył od trupiej dziewczyny. Rozejrzał się lekko nieobecnym wzrokiem po współwięźniach i kiedy przypomniał sobie co przed chwilą robił postanowił ukryć swoją chwilową niemoc zwróceniem uwagi ogółu na żywego trupa.

- Przykro mi... niczego nie słyszałem ani nie czułem... nie wiem co trzyma cię przy życiu... ale zapewne to jakaś forma czarnej magi. - oparł czoło o jeden z prętów kraty i rzucił jeszcze - Jakie jest twoje ostatnie wspomnienie z czasów kiedy serce działało prawidłowo? Wiesz może kto mógł ci to zrobić? Znasz imię tego kogoś?

Ostatnio edytowany przez Melawen (2016-08-27 23:56:10)

Offline

 

#5 2016-08-28 01:33:19

 Ren

Mniejsze zło

Miano: Elenora Yarrid
Rasa: półelfka
Wiek: około dwadzieścia

Re: NA OBCZYŹNIE II - OXENFURT!

Półelfka z napięciem obserwowała poczynania profesora. Niemal czuła, jak serce wyskakuje jej z piersi z tego zdenerwowania... cóż, NIEMAL. Bo nic nie czuła. Skinęła głową mężczyźnie, nie wiedząc, co może wybaczyć, ale zaraz zrozumiała. Starała się uspokoić oddech, gdy ten troszkę nieudolnie próbował nasłuchiwać odgłosów bicia tej pompy. Przymknęła oczy, modląc się do wszystkich bogów naraz, prosząc, by to był koszmar, że to nie jest prawdziwe. Jej dłonie, związane za plecami, zacisnęły się w pięści, a usta bezgłośnie wymawiały modlitwy. Rennel szczególnie religijna nie była, ale w tym momencie była gotowa zrobić wszystko, byle tylko usłyszeć dobre wieści. Zaraz zerknęła na profesora i zmarszczyła brwi, poruszając się niespokojnie. Co on...

- Halo...? - powiedziała w jego stronę, akurat, gdy się zrywał ze swojego amoku, jakby go poparzyła. Spojrzała w jego stronę z nieukrywaną nadzieją i napięciem wymalowanym na jej twarzy, przygryzając mocno wargę i otwierając szerzej oczy, pozwalając stowarzyszonym tutaj ujrzeć ich głęboką, jasną zieleń. Wyglądała tak niewinnie, nawet jako trup... Jak normalna dziewczyna, którą przecież była. Nieco zagubiona, jak wszyscy w klatce, choć może nieco bardziej – w końcu nie wiedziała, co też się z nią dzieje. Aż żal było patrzeć, jak słowa elfa uderzają ją, wstrzymując jej oddech, zatrzymując jej ciało, jej oblicze w miejscu. Nie żyła, jak... podejrzewała. Była chodzącym trupem. Powoli niknęła w oczach współwięźniów, garbiąc się, przytłoczona tą informacją. Spuściła głowę, ukrywając twarz przed wszystkimi i fakt, że wzrok się jej zaszklił. Nie żyła... była martwa. Znowu stała się truchłem, podatnym na wstrząsy i obojętnym na otoczenie. Na pytania profesora odpowiedziała dopiero po chwili, cicho, ze zrezygnowaniem.

- Nie. Byłam w Ujściu... zostałam tam postrzelona, pamiętam, że zemdlałam. Potem się obudziłam... taka jak teraz. A obok łóżka leżała księga, taka wyjęta żywcem z pewnej legendy. W tej legendzie zaklęcia z tej księgi... wskrzeszały zmarłych – siorbnęła nosem, zaciskając powieki tam mocno, jak tylko się dało. Nie płacz idiotko, nie płacz. - To się da odkręcić? - spytała jeszcze profesora łamiącym się od emocji głosem, unosząc na niego swoje duże oczy, przestając dbać, że zaraz zacznie płakać. To nic, że wyglądała, jak siedem nieszczęść. Miała prawo, prawda? Właśnie dowiedziała się, że może chodzić, oddychać i myśleć, chociaż jej serce nie pracuje. Ma do pełne prawo.


Karta Postaci  | Monety: 20 novigradzkich koron

Offline

 

<