Ogłoszenie

Vatt'ghern pod przeniesiony! Znajdziesz nas teraz tutaj

---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ---------------------------------------------------- ----------------------------------------------------

#1 2014-12-08 19:59:15

Licho

Okruch Lodu

Miano: Alsvid
Rasa: człowiek
Wiek: 20 — 25

Karczma „Rajza”

http://oi59.tinypic.com/nl7mu0.jpg


Największy budynek w całej osadzie, duma i chluba Vizimbory, nieomalże na miarę wyhodowanego onegdaj w miejscowym chlewiku knura-czempiona. Większy drewnianymi fasadami, przestronną salą po niegdysiejszej stodole, stajnią i przybudówkami krytymi strzechą nawet od chałupy sołtysa. Rajza cieszy się estymą i uwielbieniem miejscowych, jakby z beczułek powytaczanych pod ściany głównej izby tryskało płynne złoto, a w przerobionych ze stanowisk dla zwierząt, przytulnych wnękach z ławami lza było wylegiwać się na jedwabiach i aksamitach zza mórz. Zaiste, jako jedyna pod murami Novigradu, umiejscowiona podle traktu, u wjazdu do osady gospoda nie musi martwić się konkurencją. Starczy ino noc — nawet mniej — spędzona pod wspartym ślicznie rzeźbionymi, starymi krokwiami dachem Rajzy, by pojąć, że jej estyma jest wszechmiar zasłużona. W piwie nie lza uświadczyć źdźbła zboża, samogon gospodarza iści wykręca pysk, a po zamiecionym klepisku nawet kury nie ośmielają się paskudzić. Karczmarz gości —  póki ci mili są wsi i ogładni — zwykł podejmować serdecznie, jak gdyby witali do Trzech Lwów, zaś liczyć, jakby prowadził jeno skromną stajenkę. Dobry wikt i opierunek, izdebka na poddaszu oraz obrok dla wierzchowca kosztuje, ni chybi, lecz wart jest swej ceny. Miejscowym z gospodarzem żyje się za pan brat, gorzałka płynie po zniżkach, a w co weselsze noce i darmo. Rajza zdaje się stanowić wspólne dobro całej Vizimbory, o której dobrobyt dbają nie tylko jej właściciele. Co więcej, jako jedyny w okolicy budynek ogrodzona jest wysokim, zaostrzonym częstokołem i rozwierana bramą na podwórze — pełni rolę pierwszego miejsca, do którego lza brać nogi za pas, kiedy na wieś idzie niebezpieczeństwo.

Właściciel, Stary Otto, prowadzi karczmę od dawien dawna i nie zdaje mu się prędko brać do umierania oraz zdawania majątku w ręce swych trzech synów. Zwykł powtarzać, iże sam prędzej na ich grobach zatańczy, niźli powierzy ofermom i pijakom dorobek swego życia. Niestety, taki właśnie los zdaje się czekać
Rajzę, kiedy lata w końcu dogonią żwawego starca.

Ostatnio edytowany przez Licho (2015-02-01 20:54:45)


http://i.imgur.com/oSvPbdj.png
Dhu Feain, moen Feain... | Karta Postaci  | Monety: 50

Offline

 

#2 2015-11-17 16:59:30

 Pusty

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

Blaine wstał ze swego posłania. Karczemna izba faktycznie była dobrej jakości, gdyby ją porównać ze wszystkimi spelunami, w których miał wątpliwą przyjemność spędzać noc. Aishele zostawił w stajni, ufając, że gospodarz zajmie się dobrze jego wiernym wierzchowcem. Bolała go z lekka głowa, miał z lekka suche usta. Pozostałość po wczorajszym trunku, którego gospodarz zwany Ottem mu nie szczędził. Sympatyczny staruszek. Wstał, by rozprostować nogi. Przeszedł kilka kroków po pomieszczeniu i jego wzrok powędrował ku księdze. Doskonale wiedział, kto je zabrał. Pozostawało tylko pytanie 'dlaczego?' Wątpił, by ten cholerny grubas miał jakikolwiek talent magiczny, mimo, że zawsze interesowała go ta sztuka. Najpierw przez myśl, przemknęło mu "chędożony grubas", ale doszedł do wniosku, że nawet knur nie tknął by tak masywnego i brudnego cielska. Pusty nałożył na siebie strój: skórzane spodnie i koszulę. Nie chciał się za bardzo wyróżniać spośród tłumu. Otworzył grymuar, wertował strony aż znalazł ubytek. Usiłował sobie przypomnieć, jaka treść została usunięta z tomu, jednak nie sposób było spamiętać całą księgę czarów. Wyjrzał przez okno, z którego było widać poranną panoramę wsi. Chłopi zbierali się do pracy, jedni szybciej, drudzy wolniej, a nieliczni już byli na polu. Po raz kolejny zapiał kogut. Zebrał swoje rzeczy do juków i wyszedł do głównej sali, gdzie jak karczemna dziewka zbierała ostatnie kufle ze stołu. Położył juki tuż przy krześle najbliższego pustego stolika przy ladzie i poszedł do baru, by zamówić jeszcze jedną kolejkę przed odjazdem do Stolicy. Tam bowiem czekała na niego praca, a ostatnio brakowało mu takowej. Popijając samogon myślał o sprawie, która spędzała mu sen z oczu od ostatnich kilku dni.

Offline

 

#3 2015-11-19 01:17:19

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Dobry dzionek, moiściewy. — Otto, żwawy staruszek o wyglądzie dobrotliwego dziadunia, przetarł blat stołu, stawiając przed gościem dwa skórzane kubki oraz dzbanki w tej samej liczbie. Jeden z nich napełniony tym samym trunkiem, którego nie szczędził mu poprzedniego wieczoru i dziś również nie zamierzał, drugi — najzwyklejszym sokiem z jabłek, bystro i snadnie domyślając się, suchości w ustach gościa wywołanej ekstensywnym spożywaniem pierwszego specjału.

Nie zostaniecie z nami dłużej? — zapytał, ruchem brody wskazując na bagaż, który gość przyniósł tu ze sobą. Oprócz ich dwóch, w gospodzie nie było nikogo, nie licząc dziewki służebnej, która zaniechawszy obowiązków poprzedniego wieczora, dopiero teraz sprzątała kufle i naczynia po wczorajszych klientach.

Pewno spieszno wam do Novigradu, co? — zagaił przyjaźnie, wycierając ręce w poplamiony fartuch i ruszając wartko, choć z lekkim utykaniem, przez pustą izbę do znajdującej się za szynkwasem kuchni.
Na bal maskowy?— dodał, wracając z parującym półmiskiem kaszy suto zaprawionej omastą, którą wraz z drewnianą łyżką postawił przed mężczyzną. — Widziałem, że macie kostium wyrychtowany jak na tę okazję. A przed wami był już tu taki jeden, też z maską. Ino mrukliwy jakiś, w ogóle gadać nie chciał. — Otto machnął ręką, czoło, zmarszczone próbą przypomnienia sobie poprzednika Blaine'a, wygładziło się częściowo, pozostawiając na sobie wyłącznie bruzdy wywołane wiekiem i szerokim uśmiechem.

Trzeba wam jeszcze czego?

Offline

 

#4 2015-11-20 19:17:29

 Pusty

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

- Czy dobry to się jeszcze okaże! - Rzekł z miłym uśmiechem na powitanie Blaine. Widząc, że właściciel tego znakomitego przybytku szykuje już dla niego napitek, dodał. - Dzisiaj zrezygnuję z twego samogonu, chyba, że napijesz się ze mną na pożegnanie. Przede mną jeszcze troszeczkę drogi, jednak zjawię się tu jak najprędzej. W życiu nie spotkałem karczmy, która by oferowała tak dobry trunek!
Mówiąc te słowa, nalał sobie soku do kubka. Polubił to miejsce, można było odpocząć od wszystkich problemów, popijając alkohol, który faktycznie mu smakował.

- A właśnie! - Przypomniał sobie. - Ucieszyłbym się, gdybyś przygotował mi butelkę Twego specjału na drogę.
Pustego zaciekawił ów jegomość z podobnym strojem do jego. Spodziewał się, że wie kim jest. Spytał więc:
- Ach, Novigrad. Podobno piękne miejsce, stolica świata! W końcu będę mógł ujrzeć na własne oczy, czy pogłoski mówią prawdę. A co do stroju, to faktycznie zaproszono mnie na ten przedziwny bal. A kimże był ów małomówny przybysz? Na pewno wspomniał skąd, czy dokąd jedzie! Z resztą, możliwe, że jeszcze się z nim zobaczę. To ostatnie zdanie faktycznie było niedalekie prawdy. Gdy tylko półmisek z zupą pojawił się przed nim, począł jeść. Na ostatnie pytanie odpowiedział, wręczając karczmarzowi sakwę monet:
- Nie, Poradzę sobie. Macie tu ile trzeba za gościnę, mnie jednak czas nagli. Do zobaczenia niebawem!

Offline

 

#5 2015-11-21 03:39:15

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Oj, napiłbym. — westchnął Otto oblizując usta. — Kiej znachorka zabroniła, wielmożny. Zdrowie już nie to, a i gospodarzowi popijać we własnym obejściu nie wypada. Ale radym, że wam smakuje — dodał ucieszony i człapiąc ku szynkwasowi po gąsiorek, zaraz wrócił z powrotem i wziął się za przelewanie doń zawartości dzbanka.

Novigrad. — kolejne westchnięcie wyrwało się z cherlawej piersi starca. — Było tu zajechać przed wojną,  pewno spodobałoby się wam tedy bardziej. We mnie już umarła miłość do tego miasta. Zresztą... — Oberżysta urwał na moment, nad podziw zręcznie zatykając szyjkę gąsiorka korkiem i podsuwając Pustemu. — Czy u nas w Vizimborze gorzej? Gości a przyjezdnych nie brakuje, tedy wszystko co w świecie szerokim się dzieje wiemy a znamy. A i zabawić się tu też można. I taniej! — dodał unosząc sękaty, powykrzywiany palec.

Do Novigradu. Tyle powiedział — Otto podjął temat zaindagowany o poprzednika. — Zły był kiedym ochędożywszy jego pokój, ruszył z barłogu jego sakwy z dobytkiem. Taki rankor go chwycił jakby go bez mała giez uciął prosto w nos. — Staruszek pokręcił głową, uśmiechając się nieznacznie. — Za wiele żeśmy nie gadali. Poważny i utuczony jak wieprzek. Od początku widać, że wielkie panisko. A i też się obraził na mnie po tym jak zwróciłem mu uwagę, żeby trzymał łapy z dala od Lijki — stwierdził skinąwszy w kierunku dziewczyny, odliczając z sakiewki dokładnie tyle ile trzeba za gościnę, po czym nieco lżejszą, zwrócił ją gościowi.

Pytajcie przy bramach! I w karczmach! Oni zawsze wiedzą! — krzyknął jeszcze przez wychodzące na podwórze okienko do oddalającego się gościa po czym zniknął we wnętrzu gospody wracając do uwijania się przy robocie, której w "Rajzie" nigdy nie brakowało.

Offline

 

#6 2015-12-01 23:42:03

Matteo

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

ZE WSI

-Z daleka. I z bliska. Czuję się obywatelem świata całego mości panie, nijak więc nie da się mówić o odległościach. Teraz wracam z Oxenfurtu, gdzie odświeżyć śmiałem wspomnienia żaczej młodości... - paplał Matteo maszerując w stronę drzwi które szybko otworzył i zauważywszy starszego jegomościa zamiatającego akurat brudną słomę z podłogi skłonił się przesadnie nisko i śpiewnym głosem zakrzyknął:

-Witajcie mości karczmarzu! Zaszczyt to nielichy gościć w waszej przepięknej oberży i rad jestem widzieć was w zdrowiu! Zdrożeniśmy z moim towarzyszem jak kurier królewski, toteż nie szczędź nam jadła i napitku a ja w zamian uraczę was pieśnią a mój druh - wskazał ręką na wchodzącego właśnie wojaka - na pewno nie pożałuje monet!
To mówiąc jednocześnie rozpiął kilka pierwszych guzików skórzanego kubraka i przesunął zawieszoną na pasie lutnię z pleców na klatkę piersiową.

Offline

 

#7 2015-12-02 01:23:25

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

Re: Karczma „Rajza”

- Hoho! I to wy mnie nazywacie światowym? Trochę zazdroszczę, panie, bowiem to musi być prawdziwie wolne życie. Gdzieś też żem słyszał o takich jak waść. Globaliści na nich się mówi czy jakoś.
Ech te artysty.
Wojak przywiązał Piwoszkę przy korycie z wodą. Na odchodne zdążył poklepać klacz po szyi, nim skierował się ku karczmie.
- No to waść wykształcony jest. Chociaż gada się, że jak żeście to pięknie ujęli, "żacza młodość", to nic poza piciem na umór. I bałamuceniem dziewek. Nie, żebym uważał to za coś złego.
Szczur uśmiechnął się, bardziej do siebie niż do towarzysza. Ściągnął hełm ze swej łysej głowy i trzymając go w prawej ręce przekroczył próg gospody. Ciepło oraz zapach jadła i alkoholu od razu uderzyły w niego. Ale nie czas, nie miejsce to by móc pozwolić sobie na brak nieuwagi.
Zaraz po wejściu do środka, skupił się na wnętrzu karczmy i jej gości. Przez pierwsze kilka chwil nie zważał na artystę i Otta, wyglądając nieco nieobecnie, szukał Bertrama. W końcu jednak trza było się ruszyć, by nie wyjść na niespełna rozumu.
- Witajcie, gospodarzu. Dobrze znów zawitać w wasze progi. - powitał Otta i ruszył w kierunku wolnej ławy, usadowionej pod jedną ze ścian.
Niewiele się tu zmieniło od jego ostatniej wizyty w "Rajzie", gdy wraz ze swoimi chłopakami z oddziału jechali po raz pierwszy do Novigradu. Zatrzymali się tu i przepili nie małe pieniądze. Jak to wojsko.
Postawił hełm na stole, i ściągając rękawice odezwał się znów.
- Gospodarzu, dajcie no dzban waszego najlepszego piwa. Najlepiej jakby zimne było. Na mój koszt niech będzie. - zrobił krótką pauzę, zastanawiając się przez moment. - Do tego skrzydełka szczygłów w miodzie z pieprzem, trochę sera białego i kilka raków byście na parę wrzucili. I świeży chleb, jak macie.
Nie jadł od kilku godzin. A i kto powiedział, że te całe szpiegostwo ma być na głodnego? Więc zaszalał.
Usiadł ciężko na ławie, opierając kuszę obok siebie, a plecy o ścianę.
- Siadajcie, panie artysto. - wskazał ławę przed sobą. - Napijemy się co nieco.

Ostatnio edytowany przez Szczur (2015-12-02 01:28:41)


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#8 2015-12-02 01:47:52

Matteo

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

Poeta niemalże klasnął rękami gdy nowo poznany wojak schwytał przynętę i postanowił zasponsorować Jemiole posiłek. Oczywiście byłby to nietakt więc poprzestał on na klaśnięciu pośladkami i oblizaniem warg, które wyschły mu już odkąd pił chłopską gorzałkę. Gdy chciał podążyć za mecenasem sztuki, przypomniał sobie o bukiecie kwiatów który wciąż - niczym jakiś podlotek - trzymał w rękach. Nie mając gdzie go podziać podszedł do dziewki karczemnej uprzątającej naczynia i wręczył jej go bez słowa, uśmiechając się jedynie i do stolika oddalając się tyłem - patrząc jak ta czerwieniej na twarzy.
Kobiety nie miałem jeszcze dłużej, a ta jest nawet ładna. Jak na kmiecia.

Przysiadł się do towarzysza ochoczo korzystając z zaproszenia. Odpiął pas z mieczem i położył obok siebie na ławie po czym zajął się lutnią - kilka strun wymagało strojenia i lepiej było zająć się tym teraz, zanim najdzie okazja do jej użycia.
-Wybaczcie panie ale gdzie moje maniery - tutaj trubadur brzdąknął głośniej i uśmiechnął się odsłaniając jasne, jedynie jasnożółte zęby - jestem Matteo zwany również Jemioła, tudzież Mistrz Matteo jak zwykli zwać mnie wielbiciele sztuki  - uśmiechnął się tym razem skromniej - oraz damy.

Tutaj minstrel urwał nienachalnie jednak widocznie oczekując na odpowiedź rozmówcy. Obserwował go od początku i zastanawiał się co wojak w niemalże pełnym rynsztunku robi na wsi i czemu nie ma z nim reszty jednostki.

Offline

 

#9 2015-12-02 06:50:24

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

Re: Karczma „Rajza”

Po chwili do broni Jemioły dołączył pas z mieczem Griffina. Spojrzał on na swojego kompana. Artysta był cały w skowronkach. Nic dziwnego, to jego szczęśliwy dzień. Kelnereczka cała zarumieniona, a i Szczur postawił mu jedzenie i napitek. Normalnie, niebyłby skory do szastania swoimi pieniędzmi. Na pewno nie dla obcego mężczyzny. Ten jednak pozwalał mu nieco wtopić się w pejzaż wnętrza, co ułatwi mu zadanie. I sam nie będzie przecież szpiegował na głodnego. Spojrzał jeszcze na bok, upewnić się, czy kusza jest naciągnięta. Bełt nie był obsadzony, ale to akurat zajmowało moment, w przeciwieństwie do jej naciągnięcia. Odezwał się wreszcie.
- Pozwólcie zatem, mości Jemioło, że przy tym pozostanę. Wielkim miłośnikiem sztuki nie jestem, nie ujmując nic twemu fachu, no i dama ze mnie też słaba. - uśmiechnął się szeroko, i przez moment rozgladając się znów po sali.
- Griffin. - zaczął po chwili - Ale możecie mówić na mnie Szczur. Niezbyt szlachetnie, chociaż mi się podoba. W służbie Jego Królewskiej Mości Foltesta, ale to pewnikiem już wydumaliście.
Przesunął prawą dłonią po swej łysej głowie, kierując wzrok w bok, na nadchodzącą osobę. Kelnerka przyniosła pierwszą część zamówienia - dzban pełen złotego napoju bogów. I dwa kubeczki.
- Dzięki. - momentalnie złapał obydwa kubki, stawiając jeden przed sobą, a drugi przed Mistrzem Matteo. Chwycił dzban i polał szczodrze w obydwa naczynia. Nie zwracał uwagi na kelnerkę, miast tego pozwolił sobie na kolejny przegląd sali. Odstawił dzban i chwycił swój kubek.
- No, Mistrzu, coby tradycji stało się zadość, napijmy się. - wzniósł rekę z naczyniem, czekając na trubadura.

Ostatnio edytowany przez Szczur (2015-12-02 06:55:00)


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#10 2015-12-02 22:17:38

Matteo

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

Dobry rzemieślnik uczy się całe życie i tak też Matteo cały czas uczył się czegoś nowego o swoim towarzyszu. Ukradkiem powędrował za jego wzrokiem, gdy ten spoglądał na kuszę. Napięta, nie ryzykowałby zużycia cięciwy jakby nie była mu potrzebna. Jedna myśl goniła drugą, artysta szybko doszedł do wniosku że wojak spodziewa się bitki, może ktoś dybie na niego a może to on nastaje komuś na głowę. Tak czy siak nie było to wyjątkowo ważne, mężczyzna stawiał a jakby doszło co do czego to zawsze można wykpić się truwerską neutralnością. W końcu po coś ciąga tę lutnię ze sobą.

Jego rozważania przerwało pojawienie się dziewki, która przyniosła w końcu piwa. Poeta uśmiechnął się do niej, jednak to napój wzbudzał jego zainteresowanie. Pozwolił by Griffin nalał mu alkoholu i ochoczo wzniósł kubek, zapewne uchodzący tu za kufel, i przepił do wojaka stukając głośno naczyniem.
-Zdrowie zatem Szczura, mego zacnego i szczodrego kompana, który potrafi docenić towarzystwo w tych ciężkich czasach.
Wypił wszystko duszkiem, suszyło go po tej cholernej kmiecej gorzałce ale piwo niosło ukojenie. Czekając aż jego kompan poleje znowu a nie chcąc być nachalnym w tej gestii, postanowił brzdąknąć znaną od dawien dawna melodię i zaintonował cicho, jakby dla siebie:

Już odmienione  życie moje zacnym, godniejszym się stało
Ujrzały oczy moje zmęczone pola pod Brenną skrwawione
Stało się to czegom żądał abym miejsce to oglądał
Gdzie lud nasz dzielny Czarnym odpór dał

Offline

 

#11 2015-12-03 09:44:46

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

Re: Karczma „Rajza”

- A nie odmówię. Zdrowie.
Artysta kadził bez litości. Widać miał już wprawę w sępim fachu. Kubeczki brzdąknęły, a Griffin doszedł do wniosku, że już zaschło mu w gardle. Wobec tego z wielką ulgą zanurzył usta w naczyniu, wypijając prawie całą zawartość na raz. Zawiesił kubek w dłoniach tuż nad blatem, smutno zagladając do środka. Dobre rzeczy zawsze szybko się kończą.
W momencie, gdy minstrel dostrajał swój instrument, skontrolował znów salę. Nie było dużego tłoku jak na gospodę, toteż nie wypatrzył, by Bertram był obecny. Z tej krótkiej chwili dywagacji wyrwał go pierwszy akord zagrany przez Jemiołę. Momentalnie wychwycił znajomą melodię i skierował swą uwagę na trubadura. A warto było. Zaśpiewał on bowiem o Starych Pupach, jak niektórzy zwykli nazywać bitwę pod Brenną. Z każdym wersem, uśmiech Szczura rósł. Gdy Matteo skończył, kiwnął głową z uznaniem.
- Zacna pieśń. I zacna bitwa. Czarni dostali to o co się prosili od początku. Wpierdol. - Dopił prędko resztkę ze swojego naczynia i odstawił je na stole. Drugą ręką przysunął również kubek Jemioły. Chwycił dzban, polewając ponownie obydwóm.
- Zasłużyliście, mości poeto. - Podsunął pełny kubek w stronę minstrela, sam przyciągnął swój.
- Byłem tam, waść. Chociaż końca bitwy nie dane było mi doczekać. Stałem na styku naszych wojsk z redańskimi gdy uderzyła na nas Vrihedd. Słyszeliście o nich? A zresztą, pies ich trącał. Jednego sukinsyna nawet wysadziłem z siodła. Słyszałem, że kolejne uderzenie z Nauzicaa i VII Daerlańską na czele, zatrzymali chłopaki z BePePe. Dobre mordy. Warte więcej niż cała, tfu, cesarska armia. A to byli ochotnicy.
Temerczyk nie krył się w swej nienawiści do Nilfgaardu. Jego rozkręcająca się opowieść ponownie przerwała kelnerka, tym razem przynosząc chleb i biały ser. Odchodząc zapewniała jeszcze, że reszta będzie za moment.
- Na głodnego nie ma co pić. Częstujcie się, panie Jemioła. - Wskazał brodą podane jedzenie i sam złapał w dłoń pajdkę jeszcze ciepłego chleba.

Ostatnio edytowany przez Szczur (2015-12-04 03:31:03)


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#12 2015-12-03 22:32:06

Matteo

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

Trubadur skinął poważnie głową wyraźnie aprobując opinię Szczura. Zaraz też wyciągnął z sakwy podróżnej notatnik oraz rysik i nabazgrał w nim szybko parę słów po czym na powrót schował. Znów brzdęknął w struny jakby nie chcąc stracić weny jednak słowa towarzysza a także podsunięty mu pełen kubek piwa wyrwały go z artystycznego uniesienia.
-Dziękuję waszmości. I rzeczywiście, jak mawia stare najemnicze przysłowie - kto zadrze z elitą nakryje się pytą.
Opowieść wojaka i jego przeżycia z bitwy nawet nieco go zainteresowały. Sam bitwę oglądał raczej zza pleców swoich towarzyszy ale nie zmienia to faktu że uczestniczył w przełomowym dla dziejów świata wydarzeniu. Trudno o lepszy temat dla pieśni.
-Widzicie Griffinie, jeśli pozwolicie że się tak spoufalę, wierzcie mi lub nie ale również walczyłem pod Brenną.
Poeta upił łyk trunku by pozwolić rozmówcy w pełni zrozumieć to co usłyszał.
-Oczywiście nie wojowałem w pierwszej linii ani nie wykazałem się zbytnio, ot młodzieniec żądny przygód na wojnie. Tym niemniej od dawna zabierałem się do napisania pieśni uświetniającej tą bitwę i chyba właśnie ułożyłem początek. Ale nie będę was zanudzał tym truwerskim paplaniem...
Dziewka podała jadło i Jemioła z wdzięcznością dla płacącego zabrał się do pracy żuchwą.
Był cholera głodny a układanie arcydzieł wymaga energii.

Offline

 

#13 2015-12-04 04:03:05

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

Re: Karczma „Rajza”

- Święte słowa, Jemioła, święte słowa. - Dla poparcia swoich słów pogroził w pół nadgryzioną pajdką chleba. Wykorzystał fakt, że trubadur chciał się spoufalać i zajął się jedzeniem.
Kolejne słowa minstrela spowdowały, że nabrał do niego więcej szacunku. Był artystą, jednak nie bał się zaciągnąć i walczyć o wolną Północ. Taka postawa była godna szacunku, pod warunkiem, że mówił prawdę.
Pokiwał poważnie głową z uznaniem dla swojego towarzysza i przełknął ostatni kęs.
- Jeśli mówicie prawdę, waść, to macie mój szacunek. Wiem, co to jest wojna. Mimo wykształcenia, poszliście jednak walczyć. Trzeba mieć jaja. I nie umniejszajcie se waść zasług. Byliście tam, to ważne. Byliście ochotnikiem. To właśnie dzięki takim wygraliśmy tą bitwę. - Pozwolił sobie na krótką pauzę, by przepłukać gardło zimnym piwkiem.
- Wracając do tematu. Widzicie, Wzgórze Sodden nazywają teraz Wzgórzem Czternastu, od ilości poległych tam czarodziei. Ale to wiecie, panie Jemioła. Ja jednak twierdzę, że jest to "Wzgórze Trzydziestu tysięcy". Oczywiście, nasi czarodzieje i czarodziejki bardzo przysłużyłi się wygranej. Przykro mi też za los poległych, gdyż widziałem ich ciała. Ale widzicie, waść, tak samo wyglądali inni. Nie tylko czarodzieje. I to dzięki nim, tak w istocie, możliwe było zwycięstwo tego dnia.
Wspomnienie jego pierwszej walnej bitwy nie wywarło większych odczuć na Szczurze. Wtedy był to dla niego szok. Teraz, z biegiem lat, nauczył się chłodnego podejścia do walki. I pewno między innymi to sprawiło, że znalazł się w szeregach Niebieskich Pasów.
Krótką, chociaż niezręczną pauzę przerwała kelnerka, przynosząc resztę zamówienia, a wiec dania główne.
Szczur uniósł wzrok na dziewoję i uśmiechnął się szczerze. Siegnął po sakiewkę schowaną pod błękitnym aketonem. Odliczył z niej równą sumę, plus kilka koron górą dla kelnerki. A co, trzeba wyjść na gentlemena. Wciągnął nosem powietrze, delektując się zapachem jadła.
- No to właściwą ucztę czas zacząć, waść. Powiedzcie, co tam ciekawego w świecie słychać ostatnio. Wszakze skądś podrózowaliście.

Ostatnio edytowany przez Szczur (2015-12-04 07:02:22)


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#14 2015-12-06 23:56:04

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Drzwi karczmy otworzył się ze znajomym, przenikliwym piskiem. Z ciemnego, wietrznego podwórza weszło ich dwóch. Nosili charakterystyczne, ciemne tuniki z kapturem, widocznie szukali schronienia przed deszczem. Krokiem węża podeszli do lady i zamówili po kuflu gorzałki, coby przypadkiem nie otrzeźwieć. Śmiejąc się obrzydliwie i wesoło popierdując na cztery strony świata zabrali zamówienie i usiedli przy stole na końcu sali, wtulonej w kąt izby. I nic by nie było w nich ciekawego, tylko by splunąć, gdyby nie jedno imię, które od czasu do czasu wyciekało z zachlanych mord − Bertram. I gdy tylko Griffin pojął, kim mogą być te dwa chlejusy, jak na zawołanie w drzwiach stanął właśnie on. Krwawy kontusz, dorodny wąs. Nie było mowy o pomyłce.

− Dwie butelki czystej, mrożonej, Vallus. I coś dla chłopaków, może być temerska żytnia. − głos przypominał ciche trzaskanie dogasającego ogniska, delikatne i jednocześnie zwiastujące nadchodzącą wichurę. Choć nie tylko głos miał potężny, to właśnie nim potrafił złamać każdego. Mimo swoich lat niczym nie ustępował młodym wojakom, o czym dało się słyszeć w licznych plotkach na jego temat. Krew na ustach.

Griffin i Matteo widzieli go tylko przez chwilę, zanim zdążył zniknąć za drzwiami jednego z pokoi gościnnych na parterze przybytku, tuż koło stolika z chłostkami. Na spotkanie musiał też przybyć informator, bowiem w tych samych drzwiach chwilę wcześniej ukazała się nieznajoma postać. "A więc spotkanie ma miejsce" - zdanie to samo pchało się na myśl Szczura.

Nauka głosiła, że przed walką nie wolno się najadać, a kunszt wojskowy był najważniejszy. Szczur, kierując się temerskimi zasadami uszczknął dwa kęsy posiłku i popił alkoholem. Nadszedł czas na działanie.

Offline

 

#15 2015-12-07 02:21:52

Matteo

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

Jemioła mimowolnie skrzywił się słysząc powątpiewanie w wypowiedzi Szczura. Niby był przyzwyczajony do oskarżeń o kłamstwo, zazwyczaj zresztą słusznych, ale w tym wypadku nie było o tym mowy.
-Mówię prawdę mości Griffinie, po co miałbym kłamać? Służyłem krótko pod Pangrattem, w Wolnej Kompanii. Po  bitwie zresztą też ale... Stare dzieje, pewnych ran się nie rozdrapuje, nie mam racji?
Pociągnął większy łyk robiąc wystarczająco długą pauzę by jego rozmówca mógł kontynuować. Pod Sodden nie walczył, był wtedy młodszy a 5 lat w tym wieku robi różnicę. Trudno jednak było nie znać wszelkich możliwych wersji i podań przekazywanych tak na zwojach i w oprawnych księgach jak z ust do ust. Przebieg zmagań i historię czarodziejów znał na pamięć, ale wysłuchał go do końca - z grzeczności.
Z grzeczności również nie zabrał się natychmiast do jedzenia, pozwalając zacząć opłacającemu całą biesiadę. Na pytanie Szczura zareagował znacznie raźniej niż na poprzednio poruszane tematy.
-O dzieje się całkiem sporo! Na Akademii w Oxenfurcie znowu zaostrzyli przepisy odnośnie picia przed zmrokiem, przy wejściach na teren placówki stoją kontrolerzy, których zadaniem miałoby być sprawdzanie trzeźwości żaków. Ci już nadali im bardzo barwne określenia, takie jak "niuchacze" czy nieco mniej przyzwoite jak...
Piękny wywód Matteo zakłóciły drzwi, a raczej kreatury które wpełzły przez nie do wnętrza karczmy przerywając rozkręcającemu się poecie. Niechęć trubadura wzrastała jednak coraz bardziej, gdy obserwował on zachowanie nowych gości. Gdy kolejny gość zawitał do "Rajzy" artysta znudził się ich obserwowaniem i odwrócił z powrotem do wojaka by przekazać mu więcej najnowszych plotek. Ku jego zdziwieniu mężczyzna zbierał się od posiłku, obserwując nowoprzybyłych. Spojrzał więc na swój miecz po czym odłożył lutnię na bok, nie puszczając za to kubka po czym spytał niewinnie:
-Znajomi, mości Griffinie?

Offline

 

#16 2015-12-10 00:28:20

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

Re: Karczma „Rajza”

Szczur nie przykładał szczególnej uwagi do słów poety. Miast tego, wolał udawać zaciekawionego i ukradkiem obserwować drzwi wejściowe. Powoli zaczął tracić nadzieję, że spotkanie dojdzie do skutku. Mylił się. Dwójka nowych klientów momentalnie przyciągnęła jego uwagę. Gdy tylko słowo "Bertram" padło po raz pierwszy z ust jednego z nich, Griffin momentalnie zdał sobie sprawę kim są. Żeby nie było dalszych niedomówień - pojawił się i sam poszukiwany. Temerczyk odprowadził go wzrokiem aż ten zniknął za drzwiami. Po krótkiej degustacji swojego zamówienia - wszakże za[mail][/mail]płacił za to - odsunął od siebie talerz i chwycił swoje rękawice, które momentalnie znalazły się na jego rękach. Zagadany przez Jemiołę, rzucił mu krótkie spojrzenie.
- W pewnym sensie, Mistrzu Poeto. Powiedzmy, że mamy wspólnych znajomych. -
Griffin sięgnął po kuszę i osadził w niej bełt. Gotową broń położył na ławie obok, by nie raziła zbytnio klienteli. Powstał, łapiąc swój pas z osprzętowieniem. Ten sprawnie wylądował na swoim miejscu, zapięty porządną sprzączką. Żołdak wykonał ostatnie poprawki ekwipunku.
- Muszę mieć do Was prośbę, Jemioła. - Zaczął ściszonym głosem, naciągając kaptur kolczy na łysą głowę. - Dopilnuj by nikt nie wchodził mi w drogę. Ostatnie, czego chcę to przelać krew postronnych.
Rzucił trubadurowi porozumiewawcze spojrzenie i osadził bascinet na swej głowie. Kusza ponownie pojawiła się w ręku temerczyka. Nie chcąc wydać się za wcześnie, zawiesił ją na przedramieniu kierując bełtem do siebie, by ukryć jego obecność. Spokojnym krokiem obszedł stół i bez słowa ruszył w kierunku dwójki wykidajłów Bertrama, pijących pod drzwiami za którymi odbywało się spotkanie.
Z każdym krokiem czas zdawał się płynąć wolniej. Wojak nie miał planu na najbliższe minuty. Sięgnął po starodawną metodę sił specjalnych.
Improwizujemy.
Jednak Szczur był spokojny. To tylko kolejna walka, nic wielkiego. Ustawił się za plecami jednego z ochroniarzy Bestii. Adaia lub Wido. Jak tylko siedzący naprzeciwko chłopek zauważył obecność temerczyka, ten już trzymał w obydwu rękach napiętą kuszę. Nie wahając się nawet przez ułamek sekundy, posłał bełt prosto w klatkę rębajły.
Zaczęło się. Nie było już odwrotu, tylko jedna droga.
Szczur rzucił swoją kuszą prosto w drugiego przeciwnika. Kocim ruchem zbliżył się do niego i potraktował krzesełko silnym kopniakiem. By te się przewróciło, pociągając za sobą jego właściciela. W tym samym momencie z głuchym sykiem stali dobył miecza. Sekundę później klinga błysnęła, kończąc marną egzystencję oprycha na tym padole łez cięciem przez krtań. Jak pełen profesjonalista - sprawdził co z kolegą potraktowanym bełtem. Jeśli jeszcze dawał znaki życia, skrócił jego męki. Mając w duchu cichą nadzieję, że Matteo zrobi co do niego należy, przylgnął prędko do ściany przy drzwiach za którymi był Bertram. Zapewne olbrzym będzie chciał sprawdzić, co się dzieję. Gdy tylko wyściubi swój łeb z środka, Szczur zamierzał skrócić go o tę wysokość. Szybkim ruchem dłoni opuścił zasłonę na swoją twarz i odetchnął. Ostatnia sekunda przed trudniejszą częścią tego wieczora.

Ostatnio edytowany przez Szczur (2015-12-10 19:04:51)


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#17 2015-12-10 01:42:50

Matteo

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

Jemioła westchnął widząc jak wojak szykuje się do walki. Domyślał się po ilości przeciwników Szczura, że chryja szykuję się pierwsza klasa i chcąc nie chcąc sam zapiął na powrót pas z mieczem a na słowa towarzysza zareagował skinieniem głowy. Po chwili zastanowienia, gdy mężczyzna naprzeciw niego przygotowywał się mentalnie do bitki, poeta zawiesił na plecach lutnię - nigdy nie wiadomo czy nie będzie się trzeba stąd wynosić w trybie natychmiastowym a dobry rzemieślnik nie porzuca swoich narzędzi.
-No panie woju, jak w bój to w bój, pozwólcie jeno że przygotuję swój rynsztunek...
Trubadur opróżnił szybko kubek piwa i napełnił go z powrotem, do pełna. Następnie w lewą rękę złapał dwa skrzydełka szczygła w miodzie z pieprzem, w prawicę ujął naczynie pełne złocistego trunku i chybcikiem podążył za ciężkozbrojnym. Obgryzając mięso z kostki wzdrygnął się odruchowo gdy szczęknęła kusza, nie mieszał się do walki ale stanął między polem bitwy a gospodarzem i kilkoma kmieciami którzy siedzieli obok. Gdy jeden z nich zerwał się odruchowo niczym do zwyczajnej karczemnej bitki, Matteo uspokoił go ruchem dłoni umazanej miodem, jednocześnie popijając z kubka.
-Siadaj przyjacielu, to nie twoja liga.
Po czym spojrzał na osłupiałego Otto, zaczekał aż Griffin dorżnie adwersarzy i zełgał spokojnie:
-Babę mu zgwałcili, to nic innego jak zemsta zwykła mości gospodarzu. Po fakcie mój towarzysz zapłaci za wszelkie szkody, a odwetu nie macie się co bać jeśli tylko języki za zębami trzymać będziecie bo o pewnych sprawach gadać na prawo i lewo nie lza. Trzymajcie się jeno z dala moi mili.
Bard nie był w stanie przewidzieć jak zareagują wszyscy z zebranych, ale był gotów do momentalnego ataku bronią miotaną ( kubkiem który dla pewności szybko opróżnił ) a w razie potrzeby mógłby się nawet posiłkować mieczem.
Choć miał nadzieję że do tego nie dojdzie.

Offline

 

#18 2015-12-15 22:45:35

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Nie minęła chwila, a pijani wcześniej ochroniarze leżeli cicho w kałuży krwi. Cicha stała się również atmosfera, a goście przybytku w jednej chwili zamilknęli i zwrócili się w stronę zajścia. Nie na długo, mimo polecenia Matteo, bowiem po chwili wszyscy stali na nogach, okładając się czym popadnie. Nie ominęło to też poety, który w jednej chwili znalazł się na ziemi powoli uświadamiając sobie, że dębowe krzesło jest bronią potężniejszą nawet od słowa.

Z małej salki wypadł jeszcze jeden ochroniarz, który w oka mgnieniu leżał na ziemi z raną ciętą w okolicach pachy i pleców. Nie było to ważne, bowiem cała scena tonęła w chmurze walki. Czasem nawet przelatywał przez nią samotny nóż lub tobołek, zależało od inwencji twórczej napastnika.

WYSTARCZY! wrzasnął ze środka salki Bertram, prawie do siebie niepodobny. Gniew wykrzywiał mu ciężkie policzki i krzaczaste brwi, zalewając skórę purpurą. Odetchnął i nieco spoważniał widząc, jak całe zamieszanie zniknęło. Nie dziwne, nikt nie chciał narazić się Bestii. Nawet półprzytomnego poetę posadził ktoś na krześle. −Nie wiem, kim jesteś, chłopcze− zaczął Bertram. −Ale wiem, że jesteś maniakiem, stając przeciwko moim podwładnym i mnie. Świat należy do maniaków, bez dozy szaleństwa człowiek staje się nieprzydatnym gównem. Przestań robić burdel w mojej ulubionej karczmie.− odwrócił się i zapraszającym wzrokiem wskazał Szczurowi tylne drzwi, w dali salki, z której przed chwilą wyszedł. Drzwi delikatnie zawyły, a wielką sylwetkę Bestii połknęła noc.


Gdy Matteo się obudził, przed oczami zobaczył piękną blondynkę ze związanymi w kok włosami. Jadeitowe oczy ze zmartwieniem patrzyły na poetę. −Nic Panu nie jest? Potwornie mocno Pan oberwał! Vallus! Przynieś okład, proszę!− dziewczyna nie tyle wydawała polecenia, co zalecała światu taki, a nie inny bieg. Oczywiście, świat oczarowany jej osobą, dostosowywał się do każdego słowa. Matteo poczuł lodowaty okład na swojej głowie.

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2015-12-15 22:46:18)

Offline

 

#19 2015-12-17 02:09:24

Matteo

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

Nic nie poszło według planu. Poeta zdecydowanie nie docenił ducha bojowego lokalnych wieśniaków, którzy zerwali się do bitki mimo jego ostrzeżeń. Matteo szybko zaaplikował pustą szklankę prosto w czoło jednego z nich a umazaną miodem pięść w nos drugiego, jednak i artysta dupa kiedy chamów kupa i już po chwili cios krzesłem zwalił Jemiołę na kolana i trubadur zaczął zastanawiać się czemu w karczmie zrobiło się nagle tak ciemno.

Pełną świadomość odzyskał już na krześle ( zapewne tym którym go uderzono ) a pierwszym widokiem który mu się ukazał była kobieta. Było to tak nieoczekiwane że bard zamrugał dla pewności kilka razy jednocześnie tłumiąc odruchy wymiotne które nawracały niestrudzenie wraz z pulsującym bólem w tyle głowy. Jej głos go otrzeźwił.
Nie dość że dziołcha to i niebrzydka. Co tu się cholera powyprawiało.
Zimny okład przyniósł ukojenie i grajek mógł w końcu się odezwać.
-Bywało gorzej miła pani - znów zadrgał cofając spożyty niedawno posiłek z powrotem do żołądka - dziękuję za pomoc, choć lepszy od okładu byłby niewątpliwie łyk piwa albo i gorzałki.
Jemioła spojrzał w bok i zauważył krwawe ślady na podłodze i dopiero teraz przypomniał sobie co dokładnie zaszło. Nie zrobiło to jednak na nim wrażenia.
-Mogę znać miano waćpanny? Toż to rzadko zdarza się w prowincjonalnym szynku spotkać damę o tak krasnym obliczu.

Offline

 

#20 2015-12-18 04:36:21

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

Re: Karczma „Rajza”

W ostatnim momencie, zaraz po cięciu wykonanym w wybiegającego kmiecia, Szczur uchylił się przed glinianym dzbanem wypełnionym piwem.
Zaraza. Tyle piwka.
Gdy złocisty trunek ściekał po ścianie, krew po podłodze i nikt nie zbliżał się do uzbrojonego wojaka, wykorzystał ten moment by przebadać okolicę w poszukiwaniu swojego towarzysza. Patrząc po ilości mebli w powietrzu, nie za bardzo mu wyszło z uspokojeniem ludzi. I tak to nie było konieczne, bowiem cała scenę uspokoił on. Bertram. Dla niektórych Bestia, dla Szczura zwykły skurwysyn. Jednak nawet członek Niebieskich Pasów musiał przyznać, że jego głos nie znał sprzeciwu. Gdyby Griffin był zwykłym wsiurem, właśnie oglądał by swoje obszczane portki. Ale nie był.
Maniak. Żołdak uśmiechnął się pod nosem.
Trafne określenie. Był maniakiem gotowym stawić czoła Bestii. Maniakiem, który wcale się tego nie bał. Już dawno uświadomił sobie, że nie ma co liczyć na śmierć we własnym łóżku w wieku osiemdziesięciu lat. Dzisiejsza noc dobra jak każda inna.
Ale to nie jest ta noc.
Nie wahając się ani chwili, zaakceptował zaproszenie Bertrama. Nim jednak minął framugę, postanowił kolejny raz wypatrzeć Jemiołę. Nie mógł zostawić tak kompana, który bądź co bądź za nim poszedł. Odchylił zasłonę hełmu ku górze i rozejrzał się przez ramię po sali. Poeta jednak był już uratowany, przez pewną blondynkę. I jeśli Szczur dobrze rozpoznął kobietę, trubadur był w dobrych rękach.
Pozbywając się jedynego zmartwienia, ze spokojem przekroczył próg drzwi. Zbliżając się ku wyjściu, zabrał ze stołu serwetę. Otarł nią swój miecz z juchy wykidajłów, a zakrwawioną szmatkę odrzucił na bok.
Temerczyk oparł swoją klingę na prawym ramieniu i wszedł prosto w czerń nocy. Byle kmiot powiedziałby, że zbyt pewny siebie jest on, tak nonszalancko idąc ku nieznanemu. Jednak wprawne oko właściciela, który znał się na rzeczy widziało co innego. Pewne, nieduże kroki. Wytężone wszelkie zmysły, wzrok badający okolicę. Oraz postawa jaką przyjął, gdy wyszedł na zewnątrz. Będąc nieco bokiem do przeciwnika, wysunięta lewa noga. Napięte mieśnie, gotowe wykonać w każdej sekundzie unik i przejść do ofensywy. To wszystko dawało świadectwo pełnej gotowości jak i wyszkolenia Szczura. Był gotowy spotkać cokolwiek miał przygotować mu Bertram. I był gotowy, by pokonać Bestię. Będąc już na zewnątrz, zmierzył ogromną postać wzrokiem.
- Teraz pewnie pierdolniesz mi przemowę. To dawaj, tylko niedługą.

Ostatnio edytowany przez Szczur (2015-12-18 07:48:52)


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#21 2016-01-01 13:38:34

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

-- Spokojnie, chłopcze,  wyżej dupy nie podskoczysz. -- Bertram warknął, charknął, splunął na trawę. Dopiero po chwili Griffin zauważył jego sylwetkę, przyczajoną na wyrastającym pośród zieleni kamieniach. Trzymał w rękach małą, drewnianą lulkę, z której co chwila wyskakiwała iskra, tańcząc pośród chłodu, ginąc w ciemnościach lub rozpływając się po posadzce. Księżyc wychylił się zza chmur, rażąc ziemię kryształami rosy. Za kilka dni nadejdzie pełnia.

-- Wrzasnęli krwawym hasłem, natkali strzał i kłów. Straszą -- choć sami w strachu, strzelają do ciał i słów. Słowa zapomnianego już poety, pogrzebanego dawno temu. Młodzi takich rzeczy nie pamiętają, tylko pęd, jedzenie i ruchańsko.


-- Nachodzisz mnie we własnej karczmie, podczas interesów. Ranisz mojego człowieka. Psujesz reputację miejsca. -- wyliczał. -- Wszczynasz rozróbę. Latają krzesła, stoły, półmiski, szklanki, butelki. Chociaż akurat o pieniądze się nie martwię, bo każdy obecny tam gość zapłaci za wyrządzone szkody. Jedyne, co mnie martwi, a żeby być mniej poprawnym grzecznościowo, wkurwia, jest nieuszanowanie świętości miejsca przez takiego suczego syna jak Ty. -- fajka paliła się na dobre, dym buchał wesoło, przykrywając twarz Bestii. -- Więc powiedz mi, przybłędo, kim jesteś i czemu zawdzięczam tak nienachalną wizytę. I pamiętaj, że tłum się cieszy z karła, co chce giganta grać.

Δ



--Ivonna. Bez żadnych zdrobnień! -- jadeit wiercił dziurę w czole, ale ładny, skromny uśmiech ratował nieco sytuację. Dziewczyna nie chciała pozostać dłużna --A Twoje imię? Nieczęsto spotkać można mężczyznę w takich miejscach i o tak krasnej roży. -- zaśmiała się do siebie z cicha. Matteo mógł odczuć, jak ból delikatnie odpuszcza, a sprawne, zimne kobiece ręce zakładają opatrunek.

Po chwili siedzieli już przy stoliku, Ivonna z drobnym drinkiem, Matteo z dużym kuflem piwa.
Wyraźnie była zainteresowana jego osobą. Długie spojrzenia, odwracanie wzroku, przeciągłe słowa.
-- Twój przyjaciel narobił zamieszania, nie ma co. Na szczęście byłeś bardzo waleczny. W końcu trzeba mieć nie lada odwagę przyjąć stołek na otwarte lico!

Offline

 

#22 2016-03-16 21:48:14

 Muihre

Be Pe Pe

Re: Karczma „Rajza”

Muihre ponagliła konia, gnając niczym duch poprzez suchy trakt. Słońce błyskające między drzewami dotknęło horyzontu, zalewając niebo krwistym deseniem. Pachniało zmierzchem.
Przed wsią zwolniła, pozwoliła Adanowi drobić miękką ziemię pod kopytami. Zeskoczyła płynnie z kulbaki, poprawiła osłaniający oczy kaptur i poprowadziła ich w stronę karczmy. Z początku kierowała się na słuch, w wieczornej ciszy hulankę było słychać z daleka, nim jeszcze przed twarzą rozbłysły karczemne światła. Jednak, gdy podeszli bliżej, hulanka wzbogaciła się wystraszonymi okrzykami, brzdękiem tłuczonego szkła, szczękiem noży oraz pospolitą kurwą macią.
Muihre westchnęła nie zwalniając. Owszem, nie liczyła na przepych w wioskowej karczmie, ale na ciszę i spokój tak. Tutaj jednak jak widać lano i prano gdzie i co popadnie.
Na podkreślenie jej myśli, przez okno wyleciał kufel, roztrzaskując się pod nogami, chlupiąc wokoło zmarnowanym trunkiem. Muihre skrzywiła usta, idąc dalej. Innego wyboru nie mieli.
Uwiązała konia do postronka i skierowała się ku wejściu. Nim jednak zdążyła pchnąć drzwi, rozbrzmiał męski głos i wszyscy ucichli. Chwilę mówił coś o maniakach i burdelu. Potem wyszedł, a karczma ożywiła się na nowo, jednak o wiele spokojniej niż przedtem.

Muihre weszła, nieznacznie skrzypiąc drzwiami. I od razu odechciało jej się jeść, widząc pooblewanych piwskiem i krwią wieśniaków.
Cuchnęło juchą.
Skierowała się prosto do szynkwasu, ku karczemnemu. Położyła kilka monet na blacie.
- Jakiego trunku na rozgrzanie, dobry karczmarzu.

Ostatnio edytowany przez Muihre (2016-03-18 21:02:10)


Karta Postaci w trakcie... | Monety: 150

Kto sobie rano posta strzeli, dzionek cały się weseli.
Ivan

Offline

 

#23 2016-03-22 04:59:10

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

Re: Karczma „Rajza”

-Nie zamierzam skakać. Sięgnę bez tego. - Szczur odrzucił Bestii szorstkim, obojętnym głosem. Pomimo takiego tonu, wcale nie lekceważył bydlaka. Taka postawa często prowadzi do przedwczesnego zgonu, gdzie w jego zawodzie szansa na ów była i tak już wysoka. Griffin pozwolił ex-szpiegowi wypowiedzieć się do końca, nie przerywając już ani na moment. Oczy skryte w cieniu dokładnie badały okolicę, by być świadom swojego otoczenia i w razie potrzeby - móc je w jakiś sposób wykorzystać. Szczur szybko pojął w swoim życiu, że walkę należy wygrać wszystkimi możliwymi sposobami i na pewno nie w sobie za grosz honoru. Toteż uśmiechnął się jedynie pod nosem na uwagę Bertrama o prawie gościnności. Piasek zatrzeszczał cicho pod podeszwą Griffina, gdy ta zmieniła pozycje. Żołdak teraz ruszył w lewą stronę Bestii, obchodząc go powoli, wciąż trzymając dystans, i oceniając resztę terenu. Całkiem przyjemny zapach tytoniu owionął go po chwili, zabierając Szczura na moment w nieco przjemniejsze okoliczności. Lubił zapach tytoniu. I zawsze w takich chwilach zastanawiał się czemu, cholera, nie pali fajki? Teraz jednak, pozwolił sobie wdać się w gadkę z Bertramem. Nie, że chciał być uprzejmy bądź uraczyć go opowiastką. Po prostu chciał nieco poddenerwować przeciwnika. A kto jest wkurwiony, nie myśli trzeźwo.
- Zapomnieliście o chlaniu. Pęd, jedzenie, chlanie i ruchańsko. Swoją drogą. Zabawne, że sam Bestia mówi o poszanowaniu świętości. Prawie się przejąłem. Prawie.
Teraz Szczur stanął, wciąż mierząc wzrokiem palącego.
- Szczur, do usług mości pana. Psuje reputacje i wszczyna rozróby. I oczywiście, sprząta. Takich skurwysynów jak Ty. Nie widzę najmniejszego powodu, bym miał uszanować świętości zdrajcy i sprzedawczyka. Tak, tak, panie Bertram. Chciało się wychujać kolegów. Chciało się robić interesy z Radowidem. Jak ja was, kurwa, nie lubię. Srać we własne gniazdo. - mimo to, głos Griffina nosił jedynie ślady emocji. - A teraz skończ pierdolić i stawaj.


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#24 2016-04-01 11:02:34

Matteo

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

Na widok niesionego kufla oblicze poety rozpromieniło się a po kilku pierwszych łykach ból zniknął jak sen. Artysta zapytany o imię uśmiechnął się skromnie
-Imię moje Matteo, miła pani, choć mawiają też na mnie Jemioła. Cholera wie czemu.
Trubadur przyssał się do trunku i oderwał dopiero w połowie.

Słowa dziewczyny o jego odwadze i poświęceniu mile łechtały jego ego, lecz zaraz z tyłu głowy, czy raczej świadomości Mattea, odezwał się cichy głosik który wwiercał mu się między powodowane chucią myśli:
-To jest, kurwa, pułapka.
Grajek myślał więc intensywnie, co z uwagi na obrażenia mogło sprawiać mu widoczną trudność. Uśmiechnął się jednak, tym razem z nieco mniejszym entuzjazmem i odpowiedział towarzyszce:
-Ach Ivonno, jaki to z tego człeka przyjaciel. Zdarzyło się akurat że zatrzymaliśmy się w tej karczmie w tym samym czasie i nie przeczę, wypiliśmy razem co jest niewątpliwie wyznacznikiem zbliżenia między poczciwymi ludźmi. Pomocy jednak udzieliłem mu ze zwykłej, ludzkiej przyzwoitości. Bo inaczej wyszedłbym na strasznego ciula.

Poeta dopił piwo i dość wymownie spojrzał na wciąż przerażonego całym zajściem karczmarza i na pusty kufel po czym spojrzał znów na dziewczynę.

-A ty co tutaj robisz, Ivonno?

Czekając na odpowiedź dziewczyny mężczyzna kątem oka wyłowił nową postać wchodzącą do karczmy, jednak nie zwrócił na nią na razie uwagi - musiał w końcu obserwować reakcję dziewczyny.

Offline

 

#25 2016-04-03 21:51:09

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

W całej karczmie mało kto przejął się obecnością Muihre, zważywszy na świeże jeszcze wydarzenia i świeże zęby leżące tuż pod jej stopami. Karczmarz popatrzył na nią zmęczonymi oczami, po czym uśmiechnął się w duchu -- to nie był kolejny zakapior gotów wszcząć następną bójkę.

− Miodu panience podam, dobry na serce, sama słodycz. Proszę się nie przejmować widokiem, to u nas rzadkość, zapewniam panienkę.− spod lady wyskoczył niski, ciemny kufel i wylądował tuż pod nosem Muihre. Pachniał latem, goździkami i, oczywiście, słodyczą.

Δ



Ivonna zatrzymała się w bezruchu, ale tylko uważny obserwator zdołałby to dostrzec. Zatrzepotała rzęsami i delikatnie uśmiechnęła się do Matteo. − Ja? To chyba oczywiste, próbuję uratować bohatera. Mocno oberwał stołkiem. − wyminęła jego odpowiedź, a w powietrzu dało się wyczuć, że nie ma ochoty odpowiadać na żadne pytania. Skończyła opatrunek, ale nie przestała się wpatrywać w oczy mężczyzny. Odtąd siedziała cicho, czekając na jakiekolwiek jego słowa.


Δ



−Szczur... Szczur... − Besta międlił słowo w ustach, jakby chciał nadać mu nowy kształt, nowe znaczenie. − Nie przypominam sobie żadnego takiego chłystka. Nie ma co się przejmować, skoro zaraz go nie będzie... Radowid? Czy Tobie na umysł padło, chłopcze? − Wpadł w śmiech, krztusząc się głębokimi sylabami. − Widać nie jesteś taki bystry, za jakiego Cię miałem. Tym bardziej nie nadajesz mi się na osobę z Kręgu. Tym lepiej, nie będzie smrodu. Umieraj.− Niczym piorun w ręce objawiła się naładowana kusza. Dla normalnego człowieka problemem byłoby unieść ją w obydwu rękach, ale Bertram, niesiony rozgoryczeniem i doświadczeniem, celował do Szczura z jednej ręki. Spuścił bełt, a ten zawirował w powietrzu. Szczur nigdy by nie zdążył tego uniknąć. Przypominało to płynięcie w górę rzeki -- można próbować, ale im bardziej się próbuje, tym więcej pokory się znajduje. Nie dało się tego uniknąć. W kolejnej chwili bełt przeleciał przy głowie młodzieńca, rozszarpując mu skrzydełko ucha.
Bertram zaklął pod nosem. Chybił. Był to ostatni raz.

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2016-04-03 21:54:41)

Offline

 

#26 2016-04-05 00:16:52

Matteo

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

Poeta wciąż się uśmiechał, ale wesoło nie było mu już wcale. Wrócił ból głowy a wraz z nim narastający niepokój który nie pozwalał mu się skupić na myśleniu, a to znów nigdy nie było najmocniejszą stroną truwera. Odpowiedział więc dziewczynie słodkim tonem:

-Kto by pomyślał że w dzisiejszych czasach są jeszcze na tym łez padole ludzie tak altruistyczni jak ty - tutaj pociągnął z kufla - miałem wielkie szczęście. No ale artysta też człowiek i prawom natury podlega, przepraszam panią na sekundę.

Matteo zrobił zawstydzoną minę, wstał, skłonił się lekko i ruszył swobodnym krokiem do drzwi. Na zewnątrz było już niemalże całkowicie ciemno a na okolicznych łąkach podnosiła się mgła. Księżyc wyzierał co chwilę zza chmur oświetlając usypiającą powoli wieś. Jemioła westchnął i rozejrzał się czy aby na zewnątrz nie zostali jacyś kompani Ivonny, którzy mogliby zakłócić jego plany. Po opróżnieniu pęcherza grajek planował zajrzeć przez okno do pomieszczenia w którym zniknął jego niedawny kompan a następnie zwinąć co się da z juków przybyłych i wynosić się stąd w cholerę.

Offline

 

#27 2016-04-05 16:28:52

 Muihre

Be Pe Pe

Re: Karczma „Rajza”

Muihre skinęła lekko głową na znak, że rozumie, po czym zatopiła usta w słodkim trunku, natychmiast zapominając o wszelkich dotychczasowych niedogodach podróży. A gdy nareszcie odjęła kufel i przetarła delikatnie lepkie wargi, pokiwała głową ze zdumieniem.
- Gratuluję smaku karczmarzu. Sądząc, że i reszta jest tak samo wyborna, aż serce ściska, że taka ilość skropiła dziś podłogi.
Nie wiedzieć czy to szczęk cięciwy zza karczmy stłumiony wzrastającym gwarem czy nagłe zgęstnienie nową adrenaliną powietrza, ale Muihre poczuła dreszcz niebezpieczeństwa. Zaraz potem bełt cicho stuknął o drzwi. Elfka momentalnie zwróciła się ku nim, odkładając kufel z powrotem na blat. Nie zanosiło się, by ktoś poza nią zwrócił na to uwagę.
Muihre nie lubiła, gdy ktoś wywijał bronią bez niej.
Wyszła z karczmy od frontu i skręcając w mrok niemal wpadła na majaczącą sylwetkę. Automatycznym ruchem cicho syknęła ostrzem wprost pod grdykę człowieka. Zaraz jednak zrozumiała, że ten wyszedł jedynie w celach fizjologicznych.
- Squa'ess me - szepnęła krótko.
Bezszelestnie ruszyła na tyły karczmy, chowając sztylet. Wyjrzała zza ściany, chcąc jak najszybciej obeznać się w sytuacji i podjąć właściwe działania. Podniosła ramię, opierając dłoń na głowicy miecz, gotowa w każdej chwili wyjść do walki.
Oddech paradoksalnie spowolnił, serce niemal słyszalnie obijało się znanym rytmem o piersi. Czekała.

Ostatnio edytowany przez Muihre (2016-04-15 16:10:34)


Karta Postaci w trakcie... | Monety: 150

Kto sobie rano posta strzeli, dzionek cały się weseli.
Ivan

Offline

 

#28 2016-04-18 20:25:14

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

Re: Karczma „Rajza”

Temerczyk puścił większą część litanii Bestii mimo uszu. Duży brzmiał jakby był zezłoszczony, a wszakże o to Szczurowi chodziło. Pod niebiesko-białym szalem pojawił się cień uśmiechu. Który szybko znikł, gdy w głowie wojaka utkwiły słowa Bertrama. Krąg i wyparcie się Radowida. Z drugiej strony, sprzedawczyk mógł chcieć się po prostu wykpić w takiej sytuacji. Nie mniej jednak, Griffin rozmyślał o tym na tyle długo, że nie zauważył Bestii zbierającego się do strzału. A raczej zauważył, ale za późno. Oczy i źrenice rozszerzyły się w samoistnym odruchu, słysząc brzdęk cięciwy. Wypatrzeć mknący bełt w ciemnościach jest rzeczą niemożliwą, przez co Szczur skamieniał na ułamek sekundy, czując serce na ramieniu i przypominając sobie co lepsze pochędóżki ze swojego życia. Przerwał mu jednakże ten sam bełt, odbijając się z głuchym brzdęknięciem od hełmu i zmuszając wojaka to odchylenia głowy pod wpływem siły uderzenia. Temerczyk szybko jednak ogarnął się, stając ponownie wyprostowanym. Tym razem, w pełni gotowy do walki.
-O żesz ty chuju. - odpowiedział Szczur, rozglądając się ukradkiem po swojej najbliższej okolicy. Jeśli cokolwiek było pod ręką - deska, kij, wiaderko, a jeśli brak to nawet własny hełm - Temerczyk złapał tąże rzecz i z całej siły cisnął w Bestie, okraszając soczystym:
- Kurwa! - które było znakiem ulgi.
Jak tylko improwizowany pocisk opuścił dłoń Griffina, ten ruszył w sukurs tuż za nim. Półtorak zwinnie znalazł się w stalowym uścisku, będąc wysuniętym by sparować możliwe ataki. Szczur skracał odległość i zdecydowanie nie zamierzał się pierdolić w tańcu z Bertramem. Rozpoczął prostym, poziomem cięciem na wysokości głowy przeciwnika.

Ostatnio edytowany przez Szczur (2016-04-19 06:19:59)


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#29 2016-04-23 16:34:30

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

- Leć, wspaniały grajku, może juki jeszcze pełne - spojrzała na niego z nutą podniecenia, po czym również zniknęła w oparach karczmy, które na nowo wypełniły salę. Dziewczyna była sprytna, za sprytna na zwykłą dziewkę. Jedno było pewne -- to nie było ich ostatnie spotkanie.

Drzwi od stajni były lekko uchylone, co jakiś czas widać było światło lampy, przemierzającej korytarz. W końcu stajenny wyszedł, zachodząc za budynek, być może z potrzeby, a być może dlatego, że chował butelkę dobrej wódki pod pazuchą.

Δ



Muihre poczuła głębokie zimno stali wbijające się delikatnie w jej szyję. Wystarczyłby delikatny ruch, aby tętnica została rozcięta, a stąd jeden krok do grobu. Półelfka dopiero teraz poczuła słodki zapach kwiatów. - Nie radziłabym im przeszkadzać. - szepnęła blondynka o jadeitowych oczach. -W końcu to dorosłe dzieci, a jedno z nich jest mi potrzebne.
Ucisk na szyi pozostał cały czas silny, napinając skórę i wywołując dreszcze na karku.
Jakim cudem, psiakrew, dziewczyna z taką łatwością podeszła do półelfki?

Δ



Bestia odsunął się delikatnie w bok, omijając rzucony w jego stronę przedmiot. Pierwszy błąd nowicjusza to pycha, a ta pojawia się na krok przed upadkiem.

Z mieczem w lewym ręku wyszedł naprzeciw Szczura, przyjmując skuloną sylwetkę, niczym półksiężyc.
Szybkim ruchem wszedł pod atak i odwracając się, kopnął przeciwnika w brzuch, odrzucając go na dobre kilka metrów. Śmiech zagościł na twarzy Bertrama. -Dawno nikogo nie zabiłem. Nawet nie wiesz, jak mi tego brakowało, śmieciu.- Morda coraz bardziej się wykręcała, oczy świeciły żywym płomieniem. Bestia już nie przypominał świni. Teraz wyglądał jak demon końca świata. Brakowało tylko płomieni.

Offline

 

#30 2016-04-25 21:03:08

Matteo

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

Matteo nie dał po sobie poznać wrażenia, jakie zrobiły na nim słowa dziewczyny - był to diabeł wcielony i poeta był już tego pewien. Pobladły wyszedł na zewnątrz by ulżyć natarczywej potrzebie i był w już zapewne w połowie przynoszącego ulgę procesu gdy przy jego gardle znalazł się nóż. Mężczyzna gwałtownie nabrał powietrze i zachwiał się skraplając znoszone acz wciąż zadbane buty. Gdy jednak jego napastnik przeprosił w mowie elfów Jemioła wymruczał
-N-nie ma za co
Po czym, nie chcąc moczyć również spodni, dokończył szybko co miał dokończyć i ruszył nieco roztrzęsiony do stajni z której właśnie wytoczył się parobek. Dobra nasza, psia mać. W końcu coś idzie jak powinno.

Uzdolniony acz nieco ubogi truwer wślizgnął się do obórki i rozejrzał - było ciemno i cicho, nie licząc oczywiście sapania koni które właśnie dostały swój wieczorny przydział prowiantu i beznamiętnie spożywały owies nie zaszczycając Matteo uwagą. Grajek przeczesał więc szybko juki z bardziej wartościowych i małych gabarytowo przedmiotów oraz złota, uważnie obserwując zwierzęta coby nie zakłócić im zasłużonego wypoczynku i drzwi do budynku by nie tłumaczyć się hołocie z tego niezbyt uczciwego, acz moralnie uzasadnionego procederu.

Po zakończeniu przeszukania, które nie mogło trwać dłużej niż dwie minuty, artysta równie cicho wychylił się zza drzwi i po upewnieniu się co do bezpieczeństwa swego odwrotu ruszył powoli kierując się do centrum wioski. Coś jednak przykuło jego uwagę - odległe i stłumione odgłosy walki. Minstrel szybko skojarzył fakty - w końcu jego niedawny sponsor po bitce udał się z jakimś okrutnie wyglądającym bandytą na zewnątrz podobno w celach towarzyskich. Po krótkiej chwili wahania ruszył więc w stronę zamieszania kucając aż z wrażenia gdy nie dalej niż metr od niego przeleciał z furkotem bełt lub strzała. Matteo zobaczył też zainteresowanych - zmagających się Szczura i wspomnianego zbója. Plan ułożył się sam i bardzo szybko, dlatego zapewne był tak ordynarnie wręcz nieskomplikowany - obejść pole walki i uderzyć na tego złego od pleców. Poeta odpiął miecz od pasa i złapał go za pochwę oraz rękojeść, nie miał w końcu zamiaru nikogo zabijać a jedynie zdzielić go głowicą w potylicę.

Ostatnio edytowany przez Matteo (2016-04-27 01:25:03)

Offline

 

#31 2016-04-27 23:03:06

 Muihre

Be Pe Pe

Re: Karczma „Rajza”

W pierwszej chwili Muihre przemęłła w zębach przekleństwo za swoją wiarę w ludzi, pewna, że sztylet przyłożył dopiero co puszczony młodzieniec. Zaraz jednak nagły zapach kwiatów i damski głos sprawił, że przewróciła oczami, a drwiący półuśmiech przebiegł po jej miękkich wargach. Ostrożnie odwróciła głowę, czując wwiercające się ostrze w skórę, zmierzyła blondynkę spod rzęs. Choć trwało to góra dwa uderzenia serca, to bystry wzrok ocenił postawę, aparycję i uzbrojenie przeciwnika, by móc dobrać odpowiednią taktykę.
Muihre naparła na ostrze, przenosząc ciężar na nogę bliżej dziewczyny. Spod przeciętej skóry pociekła struga krwi, wędrująca powoli, jakby od niechcenia w dół pomiędzy poruszane wolnym oddechem piersi.

Pomyślała nad milionem razy, gdy ludzie kładli jej ostrze na szyję. Biedacy, rasiści, przestępcy, mordercy, gwałciciele, maruderzy, książęta, szpiedzy. Wszyscy. Muihre nie pierwszy raz miała nóż na szyi. Nie pierwszy raz balansowała po chybotliwej krawędzi.
A tym razem, nikt nawet nie blokował jej rąk czy nóg.
Ogarnęła ją nieomal litość w stosunku do rywalki.
- Kim jesteś, by mi doradzać, czarownico? - spytała zupełnie spokojnie, wpijając pusty wzrok w oczy dziewczyny.

Zareagowała jak zwykle. Nagłym wyuczonym ruchem odchyliła się, zwalniając ostrze, jednocześnie uniesioną do miecza dłonią wybijając broń dziewczyny i kopiąc ją boleśnie odciążoną uprzednio nogą w piszczel. W tak bliskim starciu poniechała broni na plecach do tego mając kobietę za przeciwnika, zdzieliła ją zwykłym prostym uderzeniem pięści w twarz. Bolesnym i nieprzyjemnym.
Szybko cofnęła się na bezpieczną odległość w gęsty mrok.
- Nie znam sytuacji. Możemy się dogadać. Ale nie waż się kłaść ostrza na moją szyję. Na takie jak ty nie mam w zwyczaju nawet wyciągać broni.
Na potwierdzenie swoich słów, oparła dłonie na rękojeściach sztyletów, nie wyjmując ich. Jednak każdy mięsień w jej ciele był gotowy do nagłego ataku.


Karta Postaci w trakcie... | Monety: 150

Kto sobie rano posta strzeli, dzionek cały się weseli.
Ivan

Offline

 

#32 2016-04-28 22:41:38

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

Re: Karczma „Rajza”

Szczur starał się w ostatniej chwili zbić kopnięcie Bestii, ale rozpędzony blok mięśni był nie do zatrzymania. Aketon i brygantyna zdecydowanie zmniejszyły siłe uderzenia, za co temerczyk podziękował w duchu gdy oderwał się od ziemi. Czerń nocy przeszyło raz jeszcze:
-Kuuuuuur... - zakończone głuchym jękiem na kształt - wa. - gdy żołdak uderzył rzycią o ziemię.

Nim ktokolwiek z obserwatorów był w stanie powiedzieć "O w mordę jeża", Szczur już był na obydwu nogach, sprawnie zrywając się po przewrocie, by utrzymać Bertrama na odległość. Gdy sztych znów wymierzył w Bestii szyję, Temerczyk wykorzystał chwilę by przemyśleć sytuacje. Przezwisko sprzedawczyka z WSI było akuratne, ten sukinsyn wyglądał jak diabeł wcielony. I jego rozmiar. Szczur pokpił sprawę, stawiając na zwykłe siłowe podejście. Nawet gdyby w tym momencie rzucił się na pasiekę by zrobić masę, minęły by grube lata nim dorównałby Bestii. O ile to było możliwe. Jednakże, nawet Bertram, bez pomocy magii, nie mógł oszukać podstawowych praw fizyki. Żołdak więc, jako ten mniejszy, postawił na szybkość.
- Niestety, sukinsynu. Obawiam się, że dziś będziesz musiał obejść się smakiem.

Trzymając na Bestię na odległość wyciągniętego ostrza, Szczur nacierał na prawy bok Bertrama. Pierw uderzył na żebra, w centrum masy. Nie było to silne, zamaszyste uderzenie a szybkie cięcie. Delikatny odskok, znów wejście, tym razem szermierczym wypadem, zostawiając lewa nogę w tyle i przenosząc cały ciężar na prawą i szybkim pchnięciem w brzuch. Podobnie, nie zważając na rezultat, ostrze cofnęło się na kilkanaście centymetrów by wrócić z markowanym pchnięciem w wykrzywioną mordę. Nie było ono jednak prawdziwe, ponieważ klinga nagle opadła w dół, niczym gilotyna, na prawą stopę Bestii. Po szaleńczej serii szybkich ciosów, nadszedł czas na nieco więcej ryzyka. Ale i więcej do zyskania. Szybkim ruchem Szczur wyszarpał sztylet zza paska. Ku zdziwieniu jednak, zachował go w prawej ręce która, wraz z nowym ostrzem, wróciła na rękojeść miecza. Temerczyk nie chciał dać przeciwnikowi czasu do rozmyślań, zaatakował raz jeszcze. Tym razem wysuwając jako pierwszą prawą nogę, ruszył z pionowym cięcie mna głowę Bestii. Ciężar ciała został przeniesiony jednak na prawą nogę, zatem Szczur zmierzał na lewy bok góry mięsa. Klinga zasyczała cicho, tnąc powietrze w swej szybkość. Jedyne, na co temerczyk liczył to blok Bertrama. Wszakże był on silniejszy, nie stanowiło to żadnego problemu. Ale w tym miejscu wyszło na jaw, po co był sztylet. Nie ważne jaki odruch defensywny przyjmie Bestia, Szczur polegał na swojej przewadze w prędkość. I tak prawa ręka odłączyła się od miecza, którego ostrze ześlizgiwało się z powrotem do właściciela. Odłączyła tylko po to, by wykonać szybkie pchnięcia w istotne części ciała. A mianowicie nerkę. Gdy tylko była możliwość, Szczur wbił ostrze, cała jego długość, w lewą nerkę Bertrama. Nadgarstek temerczyka wykonał skręt o 90 stopni w bok i wyszarpał stal z Bestii, gdy żołdak zwinnie odskoczył znów na odległość swej dłuższej klingi, by złapać oddech.

Ostatnio edytowany przez Szczur (2016-04-28 23:30:16)


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#33 2016-05-08 20:39:44

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

"I przyjdą sprawiedliwi
A lud ciemny, w bierności swej
odrzuci prawdę pokoleń,
bowiem ich prawda
będzie słodsza od kłamstwa
i łaskawsza od śmierci."
~Autor nieznany

 

Yvonne odskoczyła od półelfki, lekko zdziwiona i zmieszana jej postawą. Widać kolorowi mieli temperament, tym większy, im większe skurwienie ich rodziców. Uśmiechnęła się delikatnie, jakby gratulując postawy, której w tym świecie rzadko w ludziach można uświadczyć. Sama również dobrała taktykę do przeciwnika. Wiedziała, że może być spokojna. Stanęła nieco bokiem do Muihre, wypychając biodro, na którym położyła rękę, wcześniej schowawszy ostrze.
-- Nareszcie osoba, która ma jaja. Dawno takiej nie spotkałam. -- zastanowiła się nad tą myślą, jakby szukając potwierdzenia pośród wspomnień. -- Prawdziwe charaktery poznaje się po tym, jak kończą, a nie zaczynają. Przynajmniej tak mawiał Rellim. Widocznie pierdolił od rzeczy, bo po Tobie już widać, czego się spodziewać.
Blondynka spojrzała na pole walki i ujrzała dwie migoczące pośród wysokiej trawy postacie. Dźwięki walki niosła nocna mgła, powoli napływająca od strony lasu. Martwiła się o Szczura. Nie była pewna, czy ten chłopak przejdzie próbę. W końcu po to tutaj przyszła, żeby w razie pomyłki, błędu lub nieszczęśliwego zbiegu wypadków wziąć sprawy w swoje ręce. Żeby tylko nic mu się nie stało, pomyślała i natychmiast zganiła się za swoje zachowanie. W takich chwilach uczucia nie miały prawa grać roli. I miała nadzieję, że nigdy nie zagrają.
-- Proszę Cię, zostaw ich dwóch samych sobie. To nie Twoja walka. I również nie moja, ale sprawuję pieczę nad tym młodzieńcem. -- wskazała na mniejszy, świecący pośród traw kształt.
-- Pozwól mu walczyć. On musi się wykazać. -- Atmosfera była ciężka, przyćmiewana opadającą mgłą. Świat powoli gęstniał, oddalał się od dziewcząt, karczma, okoliczne lasy i łąki były mleczne.
Słychać było odgłosy walki, zagłuszane czasem szmerem z wnętrza karczmy.

Δ



Szczeknięcie stali, szybkie oddechy, budzący się ból w klatce piersiowej. Szum w skroniach. Zapach świeżej krwi.

Szczur rzucił się na Bestię, tym razem mierząc siły na zamiary. Szybkie, zwodnicze ciosy okazały się być kluczem do walki z Bertramem. Wielkolud liczył na moc i zacięcie, co przy swej tuszy potrafiło wynagrodzić, ale bardzo odsłaniało czułe punkty. Pierwszy cios wybił wymachem miecza, jednakże nie spodziewał się wypadu w przód. Zakołysał się na nogach i z trudem zmusił rękę do kolejnego wybicia, tym razem jednak stało się to za późno. Szczur poczuł, jak stal wbija się w wały tłuszczu, wiercąc kilkucentymetrową dziurę.
Diabelski wyraz twarzy wykrzywił się w narastającym gniewie. Już nie góra mięsa, a pęknięty balon, który powoli tracił siły. Ale tanio skóry nie sprzeda, jak mawiają garbarze-poeci.
Nie pozwoli przecież byle chłystkowi odrąbać sobie głowy. Bestia nikomu nie chyli czoła. Odruch, a raczej pamięć mięśniowa sprawiły, że odwrócił się na lewej nodze, zwracając się nieco lewym profilem do Szczura. Wyciągnął pewnie z tej samej strony owłosioną dłoń i złapał nadgarstek przeciwnika, próbując go zmiażdżyć -- jednakże był zbyt zmęczony i podpity, by cokolwiek z tego wyszło.
Pomimo wypitych uprzednio kufli miodu starał się zachować zimną krew, przynajmniej na tyle, na ile pozwalał mu intelekt. Mimo wszystko wiedział, że może iść na dno. Wiedział, że nie bije się z byle szczawiem z ulicy. Dopiero teraz to zrozumiał. Śmierć zajrzała w oczy.
Szczur miał rację, wyprowadzając cios sztyletem, który tym razem jednakże ześlizgnął się po cielsku, kreśląc czerwoną smugę.
Nie przekalkulował jednego -- Bestia trzymał go w niebezpiecznej odległości, a on zdążył wyprowadzić cios, przez co został bez obrony. Razem tutaj zginiemy. Obaj albo nikt, zdawało się, że chłopak słyszy myśli Bertrama. Myśli, których zwieńczeniem był twardy, rozrywający ból w okolicach prawego boku.

Czas zwolnił. Świat powoli zaczął wirować, ginąc w mlecznej mgle.
Dopiero teraz Szczur zauważył, że ostrze miecza Bertrama wbiło się tuż nad jego biodro. Krew powoli sączyła się do nogawki, rozpalając blade zimno w dół nogi, aż po same końce palców.

Szum, krew, zapach, śmierć.

Krzyk, smród, śmierć.

Zmęczenie, śmierć.

Przegniły uśmiech Bestii.

Δ




Matteo oglądał całą scenę znad linii drzew otaczających scenerię. Dwa potężne cielska wymieniały między sobą świsty broni, by w końcu stanąć w miejscu, niemal nieruchomo. Nagle świat zatrzymał się, jakby doceniając piękno tej sceny. Poeta musiał działać szybko, bowiem ta chwila nie będzie trwać wiecznie.

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2016-05-08 20:40:18)

Offline

 

#34 2016-05-22 18:14:09

 Muihre

Be Pe Pe

Re: Karczma „Rajza”

Na delikatny uśmiech kobiety Muihre odpowiedziała tajemniczym drgnięciem kącika krwistych ust, wtopiwszy przy tym w nieznajomą dwoje morskich oczu. Widząc jak kobieta chowa sztylet, półelfka pogładziła powoli głowice noży, po czym przeniosła dłonie z rękojeści na biodra. Zdawało się, że rozluźnia sylwetkę, gdy mięśnie zadrgały na ramionach i udach.
Zmarszczyła lekko brwi, gdy usłyszała pierwszą wypowiedź nieznajomej, a spod rzęs błysnęły niebezpieczne ogniki, jakby zaprzeczenie tego, że kobiecie udało się rozgryźć półelfkę. Jakby zapowiedź, że jeszcze wiele może ją zaskoczyć. Trwało to jednak jedną krótką chwilę, nim twarz ponownie stężała w piękną martwą maskę.

Walka trwała, a do uszu elfki dochodziły coraz bardziej niepokojące dźwięki. Oddechy mężczyzn stały się głośne i chrapiące, kroki chaotyczne i ciężkie. Świst mieczy nie zakańczał się szczękiem kontry, tylko miękkim chrzęstem wbijającego się w żywe ciało żelastwa. Do uszu półelfki doszedł też cichy szelest opadających na ziemię kropelek krwi.
Odruchowo poruszyła wąskimi płatkami nosa, wciągając powietrze, jednak nie czuć było zapachu juchy z tej odległości. Muihre w zamyśleniu przygryzła wargę.
Pojedynek ewidentnie miał się ku końcowi.

Słuchała nieznajomej, jednak nie podążyła za wzrokiem dziewczyny w dal na walczących. Wiadomym było, co się dzieje. Z uwagą natomiast rozglądała się wokoło w ciemności, a z mlecznej mgły, która nagle zalała świat, wyłapywała kształty i zarysy, analizując każdy drobny ruch.
- Cokolwiek się tutaj dzieje, przybyłam za późno by się o tym dowiedzieć - odpowiedziała wreszcie bez emocji. - Oni umierają.
Śmierć czuć było w stężonym powietrzu, a jeśli zdarzył się lekki podmuch, był niczym ostatni dech życia. Półelfka mogła się założyć, że gdyby się odwróciła, stałaby za nią kostucha, przecząco kręcąc głową.
Nie dzisiaj.

Muihre chciała odejść, jednak stała dalej, widząc jak mgła gęstnieje i zamazuje otoczenie, czując coraz większe napięcie. Ręce bezwiednie znów wylądowały na twardej skórze rękojeści noży. Morskie oczy wierciły otoczenie.
Czasem lepiej poczekać.

Czas zwalniał.
Krew szumiała w uszach.
Kostucha patrzyła przez mgłę.


Karta Postaci w trakcie... | Monety: 150

Kto sobie rano posta strzeli, dzionek cały się weseli.
Ivan

Offline

 

#35 2016-05-27 17:50:44

Matteo

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

Poeta zawahał się i schował miecz - walka między żołdakami była tak zaciekła i brutalna, że Jemioła nie miał złudzeń i domyślił się, że wszelka próba bezpośredniej ingerencji zakończy się w najlepszym wypadku okaleczeniem. Zastanowił się szybko i w tak stresowej sytuacji uciekł się do tego co potrafi robić najlepiej i przy  okazji do najgłupszej rzeczy w swoim życiu - ściągnął lutnię z pleców i ruszył ostrożnie w stronę walczących by stanąć w równej odległości między nimi - na tyle daleko by mógł w razie potrzeby salwować się ucieczką. Już w ruchu zaczął grać MELODIĘ i na bieżąco wymyślać tekst.

Psia jucho, kurwi synu, twe grzechy ja znam...
Krew we mnie wrze i tryska wsiąkając w piach, hej!


Pomylił kilka dźwięków przez spocone palce ale grał nieprzerwanie licząc, że jego niedoszły kamrat opamięta się wcześniej i wykorzysta dystrakcję by wyłożyć siepacza.

Zbóju, bandyto podły i na wskroś zły!
Nawet żebrak ma twój widok roni łzy!
W Oxenfurcie i Novigradzie każdy strażnik ciebie zna!
"Głupiec, menda, dziki pies" - o tobie mówią tak!

Offline

 

#36 2016-05-28 22:19:57

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

Re: Karczma „Rajza”

Oddech. Zimno. Oddech. Zimno i ból.

Ból rozprzestrzenił się promieniście po ciele Griffina. I mimo, że żołdak przywykły był do bólu, twarz jego wykrzywiła się w delikatnym grymasie, gdy tylko pierwsze krople krwi spłynęły po jego nodze. Otulającą ich mgłę dało się wręcz wyczuć, chciało się oddać w jej uścisk. Szczur zrozumiał. To mogła być jednak ta noc.
Czas stanął, a świat zdawał się zmniejszyć tylko do tych dwóch i ich okolicy. Nic nie istniało, tylko ta chwila. Nawet Matteo, który wyszedł ze swym repertuarem, nie istniał dla Szczura. Jego muzyka była jedynie odległym echem, uderzającym o ściany areny na której starł się z Bertrama.
Temerczyk uniósł powoli głowę, by spojrzeć znów w obliczę Bestii. Jego uśmiech nie przerażał Griffina, który również odpowiedział tym samym. Po raz pierwszy od kiedy tych dwóch starło się ze sobą, Szczur przyznał rację przeciwnikowi. Albo zginą tu obaj, albo żaden. Potwierdził to błysk brązowych oczu.

Chwilę później, posągi walczących ożyły. Szczur z całej swojej siły wyprowadził cios pięścią w nadgarstek Bestii, ten który trzymał miecz. W odwrotną stronę od kierunku wbicia ostrza. Wykorzystując to, ruszył swoje ciało w przeciwną stronę, aż do momentu kiedy ostrze Bestii wysunie się z jego ciała. Z sykiem bólu, Szczur przewinął się przez lewe ramię, wykonując swoisty piruet i pozwalając klindze ześlizgnąć się po brygantynie na jego plecach gdy Griffin przesunął się bardziej w kierunku tyłów Bertrama. Obie dłonie poprawiły uchwyt na broni. Po chwili lewa ręką odłączyła się i, dzierżąc sztylet chwytem odwróconym, wystrzeliła w kierunku Bestii, celując w bok szyi bądź po prostu ucho, by wbić się do głowy jak głupi pomysł.
Temerczyk odskoczył zaraz po tym od Bestii, na odległość własnego miecza. Z krótkim skrętem ciała, długa klinga zaświszczała w powietrzu by opaść na Bestię w cięciu po przekątnej, by się upewnić. I zwieńczyć ich walkę w zamaszystym stylu.

Oddech. Zimno i ból.

Ostatnio edytowany przez Szczur (2016-06-01 07:09:28)


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#37 2016-07-05 12:12:32

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Yvonne wzdrygnęła się na widok gęstniejącej mgły. Dopiero po chwili zrozumiała, co za chwilę się wydarzy. Kurtyna napięcia została spuszczona, odsłaniając nieprzyjemną prawdę. W zasadzie to, czego się najbardziej obawiała, a przed czym zostali ostrzeżeni. Jak mogła być tak głupia! Błąd nowicjusza, bardzo kosztowny błąd! Dziewczyna wybiła się kocim ruchem naprzód, wymijając Muihre. Jak najszybciej musiała skrócić dystans między nią a walczącymi, a czasu było bardzo niewiele. Jej sylwetka malała w oczach półelfki niesamowicie szybko. Trzeba było przyznać -- dawno nie widziała, by ktoś był w stanie poruszać się w taki sposób. Usłyszała jeszcze szczeknięcie dziewczyny o jadeitowych oczach. Twarde, wyakcentowane zacharczenie ułożyło się w ostry rozkaz "Zostań tutaj!".




Śmiech. Śmichy-chichy. Ciepło i ciepło, ciepło. Ciepło?


Zbyt silny był uścisk Bestii, by Szczur mógł uciec. Nie zdołał nawet wybić broni z ręki Bertrama, jedynie odbijając ją delikatnie w górę. Ostrze przesunęło się z cichym łoskotem wzdłuż pancerza młodzieńca, chrobocząc złowrogo. Uchwyt wyprowadził go z równowagi, niwecząc plany. Szczęście się uśmiechało i tylko szczęście zadecydowało o tym, że odłączona ręka, dzierżąca sztylet, ugodziła kupę mięsa tuż pod ręką, w okolice pachy.
"Przygotuj się na śmierć, kmiotku" -- oczy Bestii zdawały się krzyczeć tysiącem gróźb. Jednak Szczur wiedział. Wiedział, że nic nie trwa wiecznie. Tysiąc gróźb, nawet najgorszych, było podszytych strachem. Ból zajrzał Betramowi w oczy. Zaczął tracić siebie.

Przestrzeń zaczynała się zaginać wokół nich. Wszystko ginęło w potężnych ciemnościach, wyginając się w niesamowite, niewyobrażalne kształty. Czuć było w powietrzu zapach elektryczności. Przechodziła przez ciało, cicho rwąc każdą jego część na milion mniejszych, i każdą z nich na milion kolejnych. Było już oczywiste, co się za chwilę wydarzy.
I wtedy ją ujrzeli. Dziewczynę o jadeitowych oczach, pędzącą w ich kierunku, gotową do skoku w objęcia portalu. Była coraz bliżej. Szał płowych włosów wykręcał się na wszystkie strony, przyjmując na siebie burzę ładunków. Skoczyła.
- Co, kurwa? Ty też jesteś z ...- Bestia nie dokończył.
W błysku jasnego, rudego światła obaj walczący zniknęli, pozostawiając po sobie skrawek czarnej, wypalonej ziemi. Implozja portalu przerzuciła spóźnioną dziewczynę, uderzyła nią o ziemię po drugiej stronie polany. Po jakimś czasie wstała, widocznie zraniona, poobijana.
Wiedziała, że nie mogli przenieść się daleko. Silne, zakłócone teleportacją pole elektromagiczne doprowadziło do aberracji portalowej, zdegenerowało możliwości czaru.

Po chwili dało się słyszeć cichy trzask, szepczące w głębi lasu wyładowanie elektryczne.


Muzykant Matteo, dla muzyki stryj
Grał tak długo, aż struna pękła
I strzeliła go w ryj

Offline

 

#38 2016-07-16 20:38:30

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

Re: Karczma „Rajza”

Uścisk Bestii był mocny. Może nawet mocniejszy, niż Szczur początkowo zakładał. Nigdy nie lekceważył wrogów, bowiem pozory mogły mylić. Ale nie w tym przypadku. Tutaj pozory wrzeszczały "bydle jest silne". I tak też było.
Wzrok Bertrama napotkał szczurzy w odpowiedzi, raz jeszcze kontrując go spokojem. Bestia denerwował się. Bał się.
W trakcie tej szarpaniny, Griffin zdawał się nie przejmować wyładowaniami elektrycznymi w jego okolicy. Aż ciepło ogarnęło jego ciało i usłyszał bieg. Zdziwiony obejrzał się przez ramię na blondynkę, która skracała dystans do nich. Zajrzał na moment w głębie jadeitowych oczu i zrozumiał, co się dzieję. Dziwne, że Bestia zechciał użyć amuletu dopiero teraz.
Z myślą powstrzymania Bertrama przed tym, Szczur wyszarpnął sztylet z cielska i już miał wbić go raz jeszcze, gdy nastąpiła teleportacja i obaj zniknęli.

Pojawili się w lesie, wciąż w zwarciu. Griffin wiele słyszał na temat portali i teleportów, jednak nigdy nie dane mu było jednym podróżować. Aż do dnia dzisiejszego. Ku swojemu, i być może również Bestii, zdziwieniu, czuł się bardziej... Orzeźwiony. Najwidoczniej, dziwne uczucia mdłości zostały potraktowane przez jego organizm jakby się wyrzygał po alkoholu. Ulga i orzeźwienie.

Teraz należało uwolnić się z uścisku. A najłatwiej osłabić takowy, upuszczając kapkę krwi. Raz jeszcze sztylet powrócił w kupę mięsa z którą walczył. I kolejny. I jeszcze jeden.


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#39 2016-07-26 22:16:46

 Muihre

Be Pe Pe

Re: Karczma „Rajza”

Wśród rozrywającego powietrze szczęku oręża, ponad jękami rannych i zapachem krwi, poprzez mokrą mgłę wypełniającą nozdrza i płuca, Muihre usłyszała coś, co miała nadzieję naprawdę szybko zapomnieć. Na dobre.
Bard Matteo szedł szwarko przez polanę, zaintonowawszy łamiącą się melodię ewidentnie w stronę rozwścieczonej Bestii.
Muihre, niczym pogardliwy koneser, zmarszczyła zdegustowana twarz i odwróciła się, by zobaczyć kto zakłóca poezję umierania tak nieadekwatnym repertuarem.
Czasu, na zauważenie kim młodzieniec był, miała jednak niewiele.
(A był to nie kto inny niż ten, którego zaskoczyła obok karczmy, o czym dobitnie świadczyły niedopięte portki.)

Czas, dotychczas powolny i ociężały, wyrwał się do przodu, pognał niczym kulawe zwierzę, choć ranne nadal zdatne poruszać się zadziwiająco szybko, gnane tak prymitywnym narzędziem jakim jest instynkt przeżycia. A potem upadł ponownie, ciężko, zostawiając czarną jałową glebę, na którą upadła zielonooka kobieta.

Przez cały ten czas Muihre nie poruszyła się ani na krok, obserwując uważnie całe zajście. Jednak ręce wykonały znany ruch automatycznie, ruszyły jak zwolniona sprężyna, zabójczy mechanizm, wyuczonym spięciem kolejnych mięśni.
Dwa noże wyskoczyły z pochew i świszcząc przenikliwie, cięły mgłę, wyprzedzając w biegu nawet poruszającą się z niesamowitą prędkością Yvonne. Muihre uśmiechnęła się okropnie, widząc jak sięgają błyszczącymi ostrzami do ramienia i skroni Bestii.
Wtedy portal wybuchł.
Podmuch był silny, bardzo silny. Nawet z daleka, Muihre zobaczyła jak mgła zwiewa się, poczuła jak włosy poruszone falą wiatru łaskoczą policzki. Przetarła przypruszone oczy. I zaklęła.
Szybko dobiegła do leżącej w trawie Yvonne, chwytając błyskający w trawie nóż. Błyszczał rubinowo. Drugiego nie było widać, możliwe, że połknął go portal lub w przeciwieństwie do pierwszego, który tylko drasnął, ten wpił się głęboko w cielsko Bestii i powędrował dalej z nim.
Półelfka podeszła do Yvonne, wyciągając z kaletki czysty materiał.
- Masz, opatrz się - powiedziała, widząc jednak, że zielonooka niczym w amoku szuka wciągniętych w portal, dodała zaraz. - Wykrwawisz się dziewczyno. Ze skroni. I tu, poharatało cię mocno.
Rozrywający trzask w dali zdradził położenie wyplutych z portalu walczących. Półelfka postanowiła ruszyć w tę stronę, nadal trzymając zakrwawiony nóż w dłoni.


Karta Postaci w trakcie... | Monety: 150

Kto sobie rano posta strzeli, dzionek cały się weseli.
Ivan

Offline

 

#40 2016-07-26 23:24:32

Matteo

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

Poecie daleko było od magii.
Szczerze mówiąc to nigdy nie widział zaklęcia na oczy. Jedyne zetknięcie z tą tajemniczą sztuką miał na balu w Lan Exeter, gdzie to czarodziejka którą próbował bezczelnie poderwać obrzuciła go klątwą biegunki. Była ona na tyle mocna, że resztę wydarzenia przesiedział na wychodku na uboczu, żeby dźwiękami nie psuć sobie reputacji, a wydawało mu się, że normalna sraczka nie przebiega przy akompaniamencie krowich ryków.
Cholerni magowie.

Nagła eksplozja energii przestraszyła go tak bardzo, że napiął struny zbyt mocno. Wręcz szarpnął za nie przerażony i jedna postanowiła odpłacić się pięknym za nadobne i zerwała się z równie głośnym trzaskiem i przeorała mu twarz zostawiając niezbyt głęboką ( dla poety sięgała ona do kości i wydawała się śmiertelna ) ale bolesną ranę.

- Aaaach, psia mać... Kurwa, pizda i trzy elfy, do chuja!

Upuścił ( ostrożnie ) lutnię wprost na trawę i upadł na kolana, łapiąc się za facjatę. Krew w niewielkich ilościach wypływała mu spomiędzy palców, ale samo uczucie lejącej się juchy wywołało u Jemioły atak paniki.

-Aaa, straciłem wzrok! Nic nie widzę! Matko kochana, nie widzę! Oko mi wypływa!


Nie pomyślał o tym, że sam zasłania sobie dłońmi wzrok i że jego ukochane białka są całe i zdrowe w oczodołach. Na pewno też miał gdzieś to, gdzie wywiało pozostałych uczestników walki.

Offline

 

#41 2016-08-05 13:37:47

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Czas, jak wyrwany z okowów, ruszył nagle, wstrząsając światem. Wiatr ciepły, nocny wiatr. Wiatr od strony gór. Dziewczyna o jadeitowych oczach podziękowała dziewczynie, ale nie skorzystała z pomocy. Jednym, szybkim ruchem nastawiła wybite ramię. Tuż za gospodą zabrała schowany wcześniej dosyć mały, bloczkowy łuk i kilka strzał. Po chwili biegła razem z Muihre w kierunku walczących.

Pierwszy cios, drugi, trzeci. Bestia zaryczał z bólu i wściekłości, rzucając Szczurem jak najdalej mógł. Wiedział, że jego twarz będzie ostatnią, jaką w życiu zobaczy.
-Gdybym wiedział, że należysz do tych skurwysynów, zabiłbym cię na miejscu...- opadł na kolano, krew lała się na zmierzwioną trawę, sięgając coraz dalej, wsiąkając coraz głębiej. - Czym cię... przekupili? Co ci zabrali? Widzę, że Zigo nie spocznie, dopóki nie zgładzi wszystkich, którzy sprzeciwili się jego tyranii. Jego syn... - nie dokończył. Strzała przebiła gardło, zamieniła tchawicę w krwawą kupę mięsa. Impet pocisku rzucił osłabionym Bertramem o ziemię. Słychać było delikatne bulgotanie, które po dłuższej chwili ustało. Zakończyła się historia Bestii. Leżał martwy w kałuży własnej krwi, pośrodku niczego.

Ciężkim wzrokiem zauważył, jak niedaleko sylwetki przeciwnika pojawiła się Yvonne w towarzystwie zjawiskowej elfki. Blondynka pochylona była nad zwłokami, próbowała wyszarpać strzałę z mięsa.
Po krótkiej wymianie zdań zdawało się, że kazała zabrać Szczura i uciec jak najdalej stąd. Podkomendni Bertrama będą go szukać po wszystkich okolicznych lasach, aż w końcu trafią w to miejsce. Blondynka zostanie. Będzie wiedziała, co robić. A w odpowiedniej chwili stanie przed Szczurem raz jeszcze. Sporo czasu minie i sporo wody spadnie, zanim to nastąpi. Liczyło się jedynie teraz. Chłopak nie był zdolny do chodu, a tym bardziej do walki. Szumienie w głowie dominowało słuch i wzrok, wypełniało cały świat i rozrywało kontakt z rzeczywistością.

Offline

 

#42 2016-08-05 19:19:59

Szczur

Kwestia ceny

Miano: Griffin
Rasa: Człek
Wiek: Około trzydziestki

Re: Karczma „Rajza”

Krew.
Kilka ciepłych kropel obryzgało twarz Szczura, kontrując przez chwilę powoli pogłębiające się uczucie zimna. Ostatnie spojrzenie w oczy Bestii, by wypatrzeć w nich świadomość nadchodzącego końca. Wyszarpał sztylet by zakończyć tą bójkę, ale nie dał rady. Ciśnięty przez Bertrama pokonał kilka metrów w powietrzu nim gruchnął ciężko o ziemię, wypuszczając nóż gdzieś po drodze. Mokry zapach mchu i ściółki uderzył w jego nozdrza, nieco rozbudzając zmysły po upadku. Nadal szumiało mu w głowie a świat wirował jak oszalały. Mimo to dał radę podnieść się na rękach i obejrzeć na Bestię. Słowa Bertrama, chociaż niewyraźne, były zrozumiałe dla Szczura. Przysłuchiwał się im ale nie był w stanie odpowiedzieć. Oszołomienie i ból blokowały każdą próbę wykrzesania z siebie kilku słów. Nagły bulgot zaskoczył Szczura, który zmrużył oczy i wpatrywał się zdziwiony w strzałę sterczącą z gardła. Po chwili jednak pojawiła się ulga, pod postacią Yvonne i towarzyszącej jej równie zjawiskowej rudowłosej. Najwidoczniej miał więcej szczęścia niż mu się zdawało. Zechciał dźwignąć się na kolana ale uczucie nagłego zmęczenia zwyciężyło. Postanowił odłożyć powitanie na za chwilę, a słowa Bestii na później. I runął w bok na mech, obracając się na plecy i rzucając krótkie spojrzenie na czerń koron drzew, zanim odpłynął na kilka chwil.

Krew.
Ciekła strużką z jego rany na boku. Nie była ona  głęboka i na pewno nie śmiertelna. Wciąż jednak doskwierała. Teraz szczególnie, gdy adrenalina opadła a on ocknął się. Leżąc na swym miejscu, podsłuchał nieco rozmowę. A więc rudzielec miał go zabrać? Czyżby współpracowała z Yvonne i WSI? To i tak nie miało to większego znaczenia w tym momencie. Z trudem podniósł się na swoich łokciach, otwierając oczy.
- Piwoszka. - wyszeptał imię swej klaczy. Wziął oddech i tym razem odezwał się już głośniej. - Musimy wracać po nią. Dam radę, niech ktoś tylko pomoże wstać i sprawi, żeby ziemia przestała tak zapierdalać.

Ostatnio edytowany przez Szczur (2016-08-13 02:23:28)


Karta Postaci  | Monety:   12 novigradzkich koron

Dla Temerii zrobię wszystko. Nawet się skurwię.

Offline

 

#43 2016-08-19 18:28:05

 Muihre

Be Pe Pe

Re: Karczma „Rajza”

Krew?
Rozlalała się karminowymi wstęgami na białe dłonie dziewczyny, skapnęła ciężko na trawę. Rana na boku Temerczyka krwawiła wolno, była jednak brzydka, rozjątrzona. Muihre zaklęła cicho, sięgnęła szybko do kaletki po bandaż i gazę, wyciągnęła zza dekoltu piersiówkę. Sprawnymi ruchami silnych rąk odkaziła, opatrzyła i zaczęła otulać bandażem tułów nieznajomego, uprzednio ostrożnie pozbywając go brygantyny i przeszywki.
Nadal nie wierzyła w to co robi. Griffin był jej zupełnie obcy, a jednak dokonała wyboru, by to jemu pomóc w tym pojedynku. Dlaczego? Spojrzała szybko w jego oczy, chociaż otumanione walką to nadal pełne zaciętości i skupienia.
Wiedziała dlaczego.
Rozdarła i zawiązała koniec bandaża, naciągnęła z powrotem zakrwawioną koszulę Temerczyka. Pomogła nałożyć z powrotem opancerzenie, po czym delikatnie zawiązała grube rzemienie brygantyny.

Musieli teraz uciekać, być może będą musieli walczyć. Co prawda nie miała wątpliwości, że odważny Temerczyk rzuci się w wir walki nie bacząc na swój stan, jednak wiedziała również, że byłby to jego ostatni zryw. Wolała uniknąć sytuacji, w której musiałaby go zatrzymywać, był w niestabilnym stanie. Powinien mieć spokój.
- Nie możemy uciekać - powiedziała na głos, nie wiadomo - do siebie, półprzytomnego Griffina czy lamentującego Matteo.
Nie ufała Yvonne, tak jak nie ufała nikomu. Kobieta zniknęła szybko, zostawiając swojego podopiecznego w rękach łowczyni głów, co nie działało na jej korzyść w oczach półelfki.
Postanowiła działać po swojemu.
- Będą nas gonić jak zwierzynę - poprowadziła Griffina na tyły karczmy, cmoknięciem przywołała obie klacze. - Ale to my jesteśmy wilkami, nieznajomy.
Postanowiła ryzykować. Obejrzała się jeszcze na Matteo, wydającego się być kimś również w jakimś stopniu zamieszanym w to wszystko. Zrobiło jej się nawet żal, widząc rozpaczliwy obraz barda.
- Jedziesz z nami? - zaproponowała, siląc się na uśmiech.

Pomogła wsiąść na siwka Griffinowi, który znacząco lepiej się czuł po opatrzeniu choć nadal był chwiejny, a następnie sama skoczyła na Adana, wciskając się przed towarzysza.
- Obejmij mnie - stanowczo położyła ręce Temerczyka na swojej talii. - Tylko mocno. Będziemy cwałować, a nie mam wolnej ręki by cię łapać.
Chwyciła prawą ręką lejce Adana, lewą Piwoszki. Delikatnym akcentem bioder dała znać, by ruszyli.

Szybko przeszli w cwał, ledwo wyjechali za ostatnie domostwa zapadłej wsi. Gościniec powitał ich ubitą, twardą ziemią, kopyta koni wystukiwały znany rytm, wzbijając szary kurz.
Nadchodził zmierzch, kładąc długie cienie na ziemi, pełznąc siwą mgłą pomiędzy drzewami. Ciemne konary drzew wyciągały ku nim powykręcane szpony gałęzi, smagały skórę malutkimi kolcami. Muihre syknęła cicho, jej rude włosy powiewały lekko, łaskotaly twarz Temerczyka.

Daleko na horyzoncie czekał na nich Novigrad.


Karta Postaci w trakcie... | Monety: 150

Kto sobie rano posta strzeli, dzionek cały się weseli.
Ivan

Offline

 

#44 2016-09-04 18:54:32

Matteo

Dezerter

Re: Karczma „Rajza”

Poziom ludzkiej znieczulicy poraził dzielnego grajka. Gdy ten, raniony ciężko, upadł na ziemię chwytając się za okrutną ranę, nikt nie przyszedł mu z pomocą. Wszyscy rzucili się w stronę lasu i walczących tam zapewne dalej wojów, których jedynym uprawnieniem do posiadania jakiegokolwiek respektu jest umiejętność wywijania kawałkiem naostrzonej stali. Doprawdy, dziwny jest ten świat jak śpiewał pewien znany truwer.


- Co za czasy, co za czasy... - mruknął cicho pod nosem Matteo i gdy nikt nie mógł już go widzieć wstał z kolan i jak gdyby nigdy nic ruszył do stajni przy karczmie i ostrożnie przetrząsnął juki po raz wtóry. Wygrzebał kilka cenniejszych fantów, które pominął wcześniej po czym po dłuższej chwili zastanowienia wybrał sobie konia - piękną, zadbaną klacz, której juki zdradzały raczej właścicielkę niż właściciela.
- Twoja pani pewnie nie będzie cię już potrzebować, co? Pewnie rzyga już własną krwią rozpłatana przez bandytę czy czort wie kim był tamten... czort. - mężczyzna pogłaskał zwierzę po chrapach i zaczął ostrożnie prowadzić w stronę wyjścia.
Wtem, od strony odrzwi rozległ się gwizd i wierzchowiec wyrwał mu się z rąk i popędził w stronę znajomego widocznie głosu. Jemioła, nieco skonfundowany uniknął drugiego zwierza i szybko złapał za kolejnego w nieoficjalnym rankingu jakości. Przed wyjściem przybrał też minę męczennika i wyszedł do swoich towarzyszy.
- Miałem nadzieję że po mnie wrócicie, pozwoliłem już sobie przygotować dla nas konie - klacz którą próbował sobie przywłaszczyć spoglądała na niego oskarżycielsko. A może tak mu się tylko wydawało.
- Ruszajmy szybko, chętnie uraczyłbym was w drodze jakąś balladą, ale niestety wystąpiły nieprzewidziane problemy techniczne. No i zdrowotne.

No ale w Novigradzie, za skradziony łup, przynajmniej stać go będzie na zamtuz.

Offline

 

#45 2016-09-29 21:18:55

 Mortiush

Dezerter

Miano: Onufry
Rasa: Człowiek
Wiek: 24

Re: Karczma „Rajza”

'Ta droga nigdy się nie skończy'- myślał wkurzony Onufry, kiedy zza drzew wyłoniła się osada. Od razu wyprostował się, spojrzał na swojego brata przysypiającego w siodle i trącił go w bok:
- Patrz!-zakrzyknął-Nie śpimy na glebie!
Ta myśl jakoś dodała mu wigoru. Ostatnie dni, po opuszczeniu starej kompanii były cięższe niż zwykle. Te gnojki miały jakiś wyjątkowy dar do wynajdowania miejsc, w których można było się napić i względnie wygodnie wyspać. Gdzie gorzała się lała, tam zawsze trafili. Dopiero teraz sobie to uświadomił, kiedy z bratem musieli radzić sobie całkowicie sami.
Koń jakby też poczuł, że dzisiaj krzak i wiatr zastąpi ciepła stajnia i owies, bo od razu ruszył żwawo. W tym tempie szybko dotarli do osady, a chwilę później trafili  do zachęcająco wyglądającej gospody. Po odstawieniu koni i bagaży Onufry obejrzał sam siebie, strzepał pył drogi z ubrań. Właściwie nie wiedział, po co to robi, gdyż wydało mu się to w tym momencie nieco niewłaściwe. Wyprostował się, wypiął dumnie pierś jak to zawsze gdy wchodzi się w nowe miejsce i pchnął drzwi. Od razu ruszył żwawym krokiem w stronę kontuaru nonszalancko rozglądając się w celu oględzin miejsca i jego gości. Był pewien, że za jego plecami kroczy większy brat i to on przyciągnie większość spojrzeń.
-Witaj gospodarzu!-wykrzyknął radośnie-Daj no czym zwilżyć dziób, bo strasznie mi zaschło i chyba zaraz zaniemówię, a wiele mam do opowiadania przy kuflu! A, i konie też by nie pogardziły jakowąś miarką owsa.
Mówiąc to, mały człowieczek rzucił na blat kilka monet mających pokryć rachunek, po czym rozejrzał się za wolnym stolikiem i ruszył wprost do niego.


Karta Postaci  | Monety:100 koron novigradzkich

Offline

 

#46 2016-09-29 22:44:07

 eMka

Dezerter

Miano: Gwido du Paix
Rasa: Człowiek
Wiek: 25 lat

Re: Karczma „Rajza”

Gwido bardzo się ucieszył, kiedy w oddali zobaczył karczmę. Od dłuższego czasu pragnął złożyć do snu głowę choć na sianie, miast pod gołym niebem. Z uśmiechem na twarzy pomyślał o ciepłej strawie i kuflu piwa.

- A nie mówiłem, że się uda? Jak zawsze miałem rację.- mimowolnie rzucił do brata.

Cały czas jednak myślał o przyjacielu, którego miał nadzieję spotkać w Novigradzie. Gwido nie był rozrzutny, ale dno sakiewki było coraz bardziej namacalne. Rzadko rozmawiał z bratem o powrocie do domu, mimo to wiedział, że Onufry nie myśli o funduszach potrzebnych na drogę powrotną. Zastanawiał się gdzie znajdzie Langera i czy on go w ogóle jeszcze pamięta.

Droga do karczmy minęła mu bardzo szybko. Nawet nie zauważył, kiedy wypierdek Onufry odstawił swojego kucyka i tradycyjnie pierwszy ładował się do budynku. Gwido oddał konia i uprzednio zerknąwszy na warunki, w jakich będzie odpoczywał jego wierzchowiec, poczłapał za bratem. Chwilę jeszcze zamarudził przed gospodą. Chciał popatrzeć na malowniczy krajobraz lasu przy zachodzącym słońcu.

Gwido dumnie wszedł do Rajzy, przywitał się z gospodarzem i bez słowa dosiał się do brata.

-Piwo i żarcie?- bardziej stwierdził niż zapytał o fakt złożonego zamówienia. Mimo, że nie oczekiwał żadnej odpowiedzi, burak musiał zacząć monolog.


Karta Postaci  | Monety:100 koron novigradzkich

Offline

 

#47 2016-09-30 01:00:00

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

Bracia zastali karczmę niemalże pustą. W środku zasiadło jedynie dwóch jegomościów, przy jednej ławie, którzy zrazu się odwrócili i podejrzliwie zerknęli na przybyłych. Sami wyglądali na tutejszych, ot kozojedy w kożuchach, łypiący po chwili na gości już plecami, a nie oczami, bowiem znowu wrócili do przerwanej dyspóty.

— Niechaj dzięki wam będą, czci panowie! Czujta się jak u siebie w chałupie — przywitał ich Otto, stary karczmarz, chciwie zagarniając wcześniej monety z szynkwasu. Kiedy Gwido i Onufry usadowili się wygodnie przy wolnej ławie, gospodarz chybcikiem wytarł blat rękawem i pognał na zaplecze gdzie zginął na dobre kilka chwil. Widać jednak, nie mitrężył tego czasu, bo wrócił z dwoma, oszroniałymi kuflami. — Wasze zdrowie, waszmości! — zarechotał, po czym spojrzał na braci, oczekując ich aprobaty. — Specjalnie z piwniczki wyciągłem, nasz, vizimborski browar, jasny, jęczmienny, prawdziwy miód, panowie, a nie żaden fircyk. Ot, i strawa ni chybi zaraz podana będzie, jeno moja córa podgrzeje kocioł.

Dwóch kozojedów nieopodal parsknęło lekceważąco śmiechem. Otto udał, że tego nie słyszy.

— Opowiadajcie, proszę, co tam świat za wieści przynosi! Człek siedzi całe dni pod tą strzechą i ni wiadom byłby, gdyby sama strzyga mu na podwórze zawitała. Z daleka aby przybywacie? — zapytał, opierając dłonie na biodrach.


[html]<fieldset><legend>Notka</legend>
Gwido niech uzupełni dodatkowe pola w profilu!
</fieldset>[/html]

Ostatnio edytowany przez Dziki Gon (2016-09-30 01:01:04)

Offline

 

#48 2016-09-30 16:38:01

 Mortiush

Dezerter

Miano: Onufry
Rasa: Człowiek
Wiek: 24

Re: Karczma „Rajza”

Onufry doskonale wiedział, o co bratu chodzi. Zawsze w takich sytuacjach zaspokajał jego chęć posłuchania jak ktoś lekko splata słowa przygotowane ciężką pracą umysłu, a nie pracą ciężkiej ręki.
-Ano żarcie i piwo- zaczął z udawanym zamyśleniem-Bo co to my, konie? Kto to widział żeby korzonki i suchy chleb jeść. A niewiele brakowało, a tak by się skończyło. Dobrze, że obraliśmy tę drogę, bo gdybyśmy szli za Twoim planem, pewnie gdzieś w polu byśmy teraz legli.
Kończąc wypowiedź uśmiechnął się szyderczo w stronę brata. Wtedy gospodarz podał obiecująco wyglądające kufle, na co Onufry zareagował szybkim chwytem i wychyleniem z kufla soczystego łyka. Spojrzał na gospodarza w sposób mówiący 'Jeszcze tu stoisz?!, po czym  z uśmiechem rzekł:
-Skoro całe dnie pod strzechą siedzicie bez wieści, nie zaszkodzi jeszcze chwila. Dajcie no odpocząć trochę i bebechy napełnić, coby nie zdarzyło się, że ta dama, co to dogodzić nam próbuje w potrzebie, targać mnie na własnych barach będzie musiała do łoża, gdy zasłabnę od gadania na pusty żołądek. Toć to niezdrowo!

Po tym zamilkł, zamknął oczy i odchylił się na krześle delektując się zwątpieniem, które z całą pewnością można było ujrzeć na obliczu gospodarza. Zastanawiał się, jakim jest on typem człowieka i czekał na jego reakcję, która powinna nastąpić za trzy...
                               dwa...
                                          jeden...

Ostatnio edytowany przez Mortiush (2016-09-30 16:52:43)


Karta Postaci  | Monety:100 koron novigradzkich

Offline

 

#49 2016-10-01 12:48:49

 eMka

Dezerter

Miano: Gwido du Paix
Rasa: Człowiek
Wiek: 25 lat

Re: Karczma „Rajza”

Gwido puścił słowotok brata mimo uszu. Cały czas dyskretnie rozglądał się po karczmie. Jego szczególną uwagę przyciągnęli siedzący opodal jegomościowie. Był ciekaw kim są i jakie szemrane interesy prowadzą. Nie miał ochoty, nie wiedzieć już który raz, tłumaczyć Onufremu, że to on sprowokował podróż i że jak zawsze musiał mu ratować dupę.

- Ciesz się, mój drogi bracie, że mieliśmy szczęście na tę karczmę trafić. - rzekł od niechcenia i z zainteresowaniem popatrzył, jak karczmarz stawia przed nim solidnie oszroniony kufel.

'Trzeba będzie obaczyć, co to za panna i jakie ma przyjaciółki' - pomyślał Gwido, kiedy gospodarz wspomniał o swojej córce. Uśmiechnął się pod nosem i czekał aż strawa zostanie podana. Miał nadzieję szybko poznać tę kuchareczkę.

- Z daleka, panie. A waść tak sam tu w karczmie rozporządzasz?- powiedział do Otto, chcą sprawdzić kto jeszcze może się znajdować w obejściu.


Karta Postaci  | Monety:100 koron novigradzkich

Offline

 

#50 2016-10-05 01:01:52

Dziki Gon

Miecz przeznaczenia

Re: Karczma „Rajza”

— Tak, oczywiście — odparł bez namysłu Otto, wyraźnie strapiony responsą Onufrego. Kiwnął usłużnie głową, nie kryjąc swojego zawodu. Po tym jak drobniejszy z dwójki mężczyzn zapowiedział po wejściu, iż uraczy wszystkich stekiem ciekawych historii, apetyt gospodarza natychmiastowo wzrósł. I to bynajmniej na gulasz dochodzący w kotle. Otto naprawdę był ciekawy świata, jako że tak, jak powiedział, spędził pod tą strzechą istne millenium, a po ostatnich incydentach w tych progach… Po morzu krwi wylanej na tutejsze podłogi, pragnął, jak nigdy wcześniej, oderwać się od wioskowej rutyny, zapoznać historie innych lądów i jeśli nie okiem, to chociażby w bajaniach i plotkach.

Otto ruszył czym prędzej ku kuchniom, mijając szynkwas i piec, pognał prosto do córy, która już zdążała nalewać strawy do drewnianych mis. Wypełniwszy dwie gęstym gulaszem z jagnięciny, stary gospodarz zręcznie pochwycił naczynia i wrócił z nimi do gości. Postawiwszy je na na stole, wbijając w kleistą, aromatyczną maź drewnianą łyżkę, zwrócił swą uwagę na Gwido, który uraczył go pytaniem.

— Ano sam — odparł, wzruszając ramionami. — Córa mi pomaga, panie, jedyna dobra dusza, co to przy boku mi została. Marne czasy nadeszły. Ciężko wyżyć zwykłemu chłopu. Różni ludzi pod strzechy witają, a nieszczęść istny sak. Tak jak to ostatnio…

— Z daleka powiadacie, panocki — wtrącił się nagle jeden z kozojedów, zarośnięty niby niedźwiedź. — Mało kto tu się teraz zapuszcza z daleka. Niebezpiecznie u nas, powiadają. Czarni mogą znowu najechać, nieludzie po lasach grasują, dobrych ludzi mordować im lza. Pełno rozboju i gwałtu. Czegóż to można szukać u nas, na północy, co?

Offline

 
POLECAMY: Herbia PBF Everold

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.discordia-forum.pun.pl www.ninjabatlle.pun.pl www.lwie-wzgorze.pun.pl www.netkomp.pun.pl www.jpog-center.pun.pl